Speedy
Użytkownicy-
Zawartość
1,097 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Speedy
-
II WŚ, a nowa broń
Speedy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Hej No więc właśnie - ty teraz rozumiesz, ale w czasach II wojny to nie było takie oczywiste. SD 2 była względnie skomplikowana i droga jak na tamte czasy. I z początku Luftwaffe tak nimi nie szafowała; zrzucano je (nawet dość masowo) na brytyjskie miasta wraz z normalnym bombardowaniem, żeby utrudnić prace przy usuwaniu skutków nalotu, albo np. w 1941 na rosyjskie lotniska w tym samym celu. Ale żeby ich tak normalnie używać na wojnie jak dzisiaj, to właśnie trzeba było dopiero wpaść. Wtedy miny stawiano ręcznie i starannie je maskowano i sam pomysł, że się je ot tak rzuci na wierzchu mógł się wydawać dziwny: no jak to, to przecież wszyscy takie miny zobaczą i będą omijać i usuwać i po co nam to? Ano właśnie; tutaj właśnie po marksistowsku ilość przechodzi w jakość. Bo jak się nagle zrzuci kilka tysięcy min powiedzmy na węzeł drogowy, to co z tego że one są na wierzchu? I tak przecież nie można po nich jeździć. Trzeba je pousuwać, a to będzie trwało. I w dodatku co i raz któraś wybucha (bo i czasowy zapalniki SD 2 miewały) i nie wiadomo co właściwie robić. Po angielsku to się chyba calthrop nazywa. Owszem chyba Niemcy mieli bombę "kolcową", któryś z tych dużych zasobników kasetowych chyba AB 500 zawierający 2200 takich kolców. Ale w żadnym razie nie nazwałbym ich "nową bronią II wojny", takie kolce znane były chyba jeszcze w starożytności. -
II WŚ, a nowa broń
Speedy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
No właśnie, nie rozszerzajmy tu za bardzo jednak tej definicji. Z mniej oczywistych rzeczy dodałbym miny narzutowe, stawiane w wielkiej liczbie za pomocą lotniczej amunicji kasetowej. Niemiecka bomba SD 2 miała opcjonalnie taki minowy zapalnik. Początkowo używano jej do blokowania lotnisk i takiego ogólnego utrudniania akcji ratunkowej po nalotach na rozmaite obiekty, ale potem od kampanii w Afryce również w sposób bliższy naszemu doświadczeniu, do minowania dróg komunikacyjnych na przykład. Analogiczne lotnicze miny wprowadzili też Brytyjczycy (F. 8 lb Mk.I), Włosi (AR-4 "Thermos Bomb"), a Amerykanie nawet skopiowali sobie SD 2 i wprowadzili na uzbrojenie pod nazwą M83. -
No dobra, z tymi Ujgurami to może i pojechałem... ale w każdym razie chodziło mi generalnie o rozmaite egzotyczne nacje z odległych zakątków ZSRR, o dalekim od europejskiego stylu życia. EDIT, o, widzę że Furiusz napisał, że jednak tacy byli No ale mniejsza o to, chodziło mi tylko o przykład.
-
1. W ZSRR produkcja już od lat 30. przestawiona była głównie na produkcję zbrojeniową. Artykuły przemysłowe na potrzeby cywilne były produkowane w niedostatecznej ilości i bardzo trudno dostępne na rynku. Stąd taki szał na zbieranie zegarków. 2. Radziecki sposób prowadzenia wojny bardzo szybko wyczerpywał ich rezerwy ludnościowe. Pod koniec wojny pobór do wojska objął już więc rozmaitych najprzedziwniejszych Azerów, Czukczów, Ewenków, Ujgurów i rozmaite inne egzotyczne nacje. Wielu z nich nawet nie za bardzo znało rosyjski, wcześniej przez całe życie nie opuszczając swojej wioski, to i zegarka mogli jeszcze nigdy nie widzieć.
-
Akcja "W" - walka z chorobami wenerycznymi
Speedy odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
hej To są wszystko odpryski tego militarnego hobby, technika wojskowa, broń itp. Jak broń to i o biologicznej coś tam wiem. A więc i w rozmaitych patogenach, mechanizmach działania, zakażeniach i leczeniu trochę tam się orientuję. Nie no, jak chorego celowo zakażano, to zapewne malarią hodowaną na kurach czy czymś, nie wywożono go przecież na poleskie bagna by czekał na właściwego komara . . EDIT aż sobie sprawdziłem, http://pl.wikipedia.org/wiki/Malaria - malaria jednak w Polsce była, w 1921 - 52 tys. zachorowań. W latach 20. przeprowadzono ogólną akcję przeciwmalaryczną i pozbyto się problemu (w 1938 - 310 zachorowań). A po wojnie gdy stały się dostępne lepsze środki na komara, stopniowo zeszło to do zera. -
Akcja "W" - walka z chorobami wenerycznymi
Speedy odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Z takich archaicznych i dziwacznych metod na "syfa" na uwagę zasługuje jeszcze jedna. Od dawna były znane doniesienia, że osoby chore, które z jakiegoś powodu miały wysoką gorączkę, szczególnie gdy się długo utrzymywała, samoczynnie wyleczyły się przez to z kiły. W latach 20. ub. w. w ciężkich przypadkach, szczególnie zakażenia mózgowego (neurosyphilis) stosowano więc taką nieco dramatyczną kurację, mianowicie... zarażano chorego malarią. Chorobę tę wywołuje jak wiadomo taki jednokomórkowy pasożyt, zarodziec, który żyje sobie we krwi nosiciela. Jednym z objawów zakażenia nim jest wysoka gorączka, nawet ponad 40 st.C. Zarazem malarię można stosunkowo łatwo wyleczyć za pomocą preparatów na bazie chininy (czy raczej można było, od lat 50. rozpowszechnia się mutacja zarodźca odpornego na ten lek). Tak więc zarażano malarią takiego syfilityka, on sobie pogorączkował przez odpowiedni czas, potem leczono go chininą i jeżeli tylko przeżył całą tę akcję, to była duża szansa, że wyzdrowiał też i z kiły. -
Akcja "W" - walka z chorobami wenerycznymi
Speedy odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Arsfenamina, nazwa handlowa Salwarsan. To taki związek arsenoorganiczny, nie zawsze w pełni skuteczny, a zarazem dość trujący dla użytkownika. No, ale lepsze to niż kiła zdecydowanie. Lek ten wynaleziono w 1908. -
Akcja "W" - walka z chorobami wenerycznymi
Speedy odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Gwoli ścisłości, żadnej szczepionki na kiłę ani na rzeżączkę nie wynaleziono do dzisiaj. Leczenie polega na podawaniu antybiotyków typu penicyliny. -
Ręczna broń ppanc podczas II WŚ
Speedy odpowiedział Iwan Iwanowski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Przypomnę dodatkowo to co tu chyba wcześniej gdzieś napisano, że mechanizm działania, jaką wykorzystywał kb. wz. 35 (wybijanie korka z przeszkody przez miękki ołowiany pocisk o wielkiej prędkości) odkryty został w latach 20. przez niemieckiego wynalazcę Hermanna Gerlicha. -
Maszyna uranowa Heisenberga
Speedy odpowiedział secesjonista → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Zgadza się jak najbardziej Jeszcze tylko w kwestii chemicznej: To co napisałeś, H2O2 to nadtlenek wodoru (woda utleniona) on nie byłby lepszym moderatorem niż zwykła woda. Ciężka woda to taka, w której zamiast zwykłego wodoru (protium, czyli protu - taka nieco archaiczna nazwa) w cząsteczce występują jego ciężkie izotopy, deuter lub/i tryt. Generalnie nie stosuje się odrębnych nazw dla poszczególnych izotopów danego pierwiastka, więc formalny wzór ciężkiej wody jest taki jak wody zwykłej, H2O. Ale niekiedy zwyczajowo używa się literek D dla deuteru i T dla trytu, niezbyt formalnie, ale jest to czasami przydatne. W tej sytuacji ciężka woda miałaby następujące wzory: HDO, D2O, HTO, T2O, DTO. Praktycznie w naturalnie występującej ciężkiej wodzie byłyby tylko te dwie pierwsze wersje, bo tryt jest nietrwały (okres półrozpadu ok. 12 lat). -
To jeszcze kawałeczek o Pradze, bo znów mam wolną chwilkę: 82. FG straciła tylko jednego Lightninga (Lockheed P-38J-15-LO Lightning, 95th Fighter Squadron, 82nd Fighter Group, 43-28965, 2nd.Lt Adrian C. Edwards), którego ugodził ogień broni ręcznej na południowy wschód od austriackiego Bad Aussee, konkretnie w Grossolk (Gumpeneck). Pilot zginął. Nad Pragą jako pierwsze pojawiły się Liberatory z 304. Skrzydła Bombowego (BW). Było to w godz. 11:47 - 12:09. 143 B-24 z 454., 455., 456. i 459. BG zrzuciły 753 bomby 1000 lb (450 kg) na fabryki w Libni i Wysoczanach. Po analizie zdjęć lotniczych amerykańskie dowództwo określiło, że trzy formacje zrzuciły bomby na zakłady libieńskie, przy czym doszło do ciężkiego uszkodzenia ich północno-wschodniej części. Jedna zaś zbombardowała wysoczańskie Aero, gdzie bomby podpaliły południowo-wschodnią część fabrycznego kompleksu. Artyleria przeciwlotnicza prowadziła ogień ale nie uzyskała żadnego potwierdzonego zestrzelenia. 304.BW straciło co prawda 2 Liberatory, w jednym z których mogło dojść do uszkodzenia ogniem plot. O obu samolotach będzie dalej wspomniane bardziej szczegółowo [ale to nie jest specjalnie ciekawe, więc nie wiem czy warto to tłumaczyć - przyp. mój]. Były to jedyne bombowce, jakie 15.AF straciła w związku z nalotem na Pragę. Część maszyn odniosła jednak uszkodzenia. 455.BG zgłosiła, że ogień plot. był silny i celny, 3 jej Liberatory powróciły do bazy podziurawione odłamkami. Również eskorta w postaci 45 Mustangów z elitarnej 325.FG nie spotkały się z działaniami przeciwnika. "Nalot w niedzielę 25 marca 1945 poprzedziły ostrzeżenia czeskiej rozgłośni BBC (>>du-du-du-dum, mówi Londyn<<), aby Czesi nie szli w niedzielę do pracy, bo się będzie bombardować. Nasz dozorca poszedł; w niedzielę robotnikom, którzy nawet w wolny dzień trudzili się dla zwycięstwa Rzeszy, wydawano 10 papierosów marki Zora. Głupi, kto by nie wziął. Dozorcę zasypało, ale odkopali go i uszedł z życiem. Wtedy w marcu nie był właściwie ogłoszony żaden alarm. Usiedliśmy właśnie do obiadu. Radio zapowiedziało arię Wodnika z opery "Rusałka", ale ta pozostała niedośpiewana. Wodnik doszedł właśnie do >>...biedna Rusałko, biada, biada, biada...<<, kiedy przerwał mu komunikat: >>Achtung, Achtung, der Luftlage Meldung...<<. No i biada. Usłyszeliśmy wybuchy, jednocześnie talerze zaczęły podskakiwać nam na stole i popędziliśmy do schronu. Mój wiecznie nienażarty braciszek razem z tym swoim niedojedzonym talerzem." - wspomina nalot Jan Beneš. "Do Wielkanocy został tydzień, samoloty nadleciały dokładnie w Niedzielę Palmową, było to 25 marca. W Wysoczanach na boisku futbolowym na brzegu Rokitki toczył się właśnie mecz i nie każdy z widzów wobec nagłego alarmu w południe zdążył się ukryć. Pod mostkiem przez Rokitkę zginęło co najmniej 20 kibiców" - opisuje swe przeżycia inny świadek nalotu, Jan Ševčík. "Niedzielny nalot uratował mi życie. Kiedy w poniedziałek rano przyszedłem na zmianę do wysoczańskiej Pragovki, hala fabryczna była jak rzeszoto. Stropów brakowało, z trzeciego piętra groźnie schylała się ku nam aż do ziemi 6-metrowa tokarka" - opowiada Jaroslav Strnad. Produkcja niszczycieli czołgów została ograniczona, po nalocie zasobów libieńskiej CKD starczyło na dokończenie mniej niż 10 Hetzerów. Co najmniej 48 wozów będących w trakcie budowy przeniesiono na poligon wojskowy w Milovicich, gdzie potem dojeżdżała część pracowników CKD w celu ich dokończenia. Do dzisiaj pojawiają się spory co do dokładnej liczby ofiar nalotu. Pojawiają się różne liczby, a dokładne ich ustalenie wymaga dalszych badań. jeśli skupić się na dotychczasowych danych, będzie to około 250 zabitych i 500 rannych w Wysoczanach, Libnie, Strziżkowie, Hloubietinie i Proseku. Według innych dostępnych statystyk w całej Pradze, a więc wraz z Letnianami, Kbely i okolicznymi dzielnicami, miało zginąć 370 osób, a 416 zostało rannych. Największe straty wśród ludności spowodowały odłamki małych bomb 20-funtowych (9 kg)w Kbely, gdzie miało zginąć od nich 117 osób a dalszych 184 było ranionych. Bomby te miały przede wszystkim za zadanie zniszczyć samoloty na lotnisku kbelskim i letniańskim. Do ataku na Kbely wyznaczono najwięcej bombowców. Było to 168 Latających Fortec z 5.BW i 96 Liberatorów z 40.BW. Ostatecznie na cel uderzyło 160 B-17 z 2., 97., 99., 301., 463. i 483.BG oraz 48 B-24 z 451. i 484.BG. Między 12.03 a 13.38 z wysokości 6700-8200 m zrzucono na lotnisko 53.851 bomb 20 lb (9 kg). Z pozostałych maszyn 8 Latających Fortec i 13 Liberatorów zawróciło po drodze z różnych przyczyn, nie biorąc udziału w nalocie. Dalsze 34 Liberatory z 451., 461. i 484.BG nie mogły dostrzec celu, przesłoniętego gęstymi chmurami kurzu i dymu po poprzednich falach nalotu. W drodze powrotnej zbombardowały więc lotnisko w austriackim Wels, gdzie zniszczyły na ziemi 5 samolotów i uszkodziły 3. Nad Pragą lotnicy zaobserwowali 8 odrzutowców, które jednak nie zaatakowały. Najprawdopodobniej chodzi o samoloty III./KG(J)6, które przed nalotem wystartowały z rużyńskiego lotniska. Na podstawie zdjęć lotniczych dowództwo zaliczyło na konto 5.BW 25 samolotów zniszczonych i 15 uszkodzonych na kbelskim lotnisku, podczas gdy Liberatory z 451.BG miały zniszczyć 23 samoloty i uszkodzić 8 dalszych.
-
Maszyna uranowa Heisenberga
Speedy odpowiedział secesjonista → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Miałem na myśli działający reaktor. Niedziałające oczywiście mieli. Mój kolega cytował kiedyś ze wspomnień Heisenberga taką historyjkę. Pierwszy niemiecki reaktor wykorzystywał granulat metalicznego uranu zanurzony w ciężkiej wodzie. W zespole nie było najwyraźniej chemika, który by dobrze się na uranie znał, bo jak wiele metali generalnie on z wodą reaguje (wydziela się wodór i dużo ciepła - to ściśle biorąc jest dla uranu bardziej skomplikowane, ale myślę że nie warto tu aż tak w jego chemię wnikać). W efekcie po kilku godzinach od napełnienia reaktor eksplodował, rozwalając całą halę. A co najbardziej Heisenberga wkurzało, to że chociaż program atomowy był ściśle tajny, to i tak wielu ludzi wiedziało nad czym on pracuje i wszyscy oni przychodzili potem do niego z nieoficjalnymi gratulacjami (no bo skoro pracuje nad reakcją jądrową i mu wybuchło, no to...) -
Nie było ustalonych zasad. Cele uznane za ważne bombardowano niekiedy przez kilka dni w opisanej przez ciebie sekwencji (w nocy RAF, w dzień USAAF). Tak było np. z Hamburgiem (operacja Gomorrah). Zwykle jednak jedni i drudzy bombardowali inne rzeczy. Po części opierało się to na uwarunkowaniach technicznych. Amerykanie mieli generalnie samoloty o wyższych osiągach ale mniejszym udźwigu bomb. Mieli więc większe szanse przedarcia się nad terytorium wroga. Nastawili się więc na precyzyjne ataki dzienne. Brytyjskie bombowce miały w większości gorsze osiągi, za to duży udźwig bomb, w tym duże wagomiary (kilka ton) których Amerykanie dorobili się u schyłku wojny i prawie już nie używali. Łatwiej im więc było przebić się na cel w nocy. Aczkolwiek były wyjątki, może nie do końca w obie strony - nie kojarzę nocnych nalotów amerykańskich w Europie, ale w Japonii były jak najbardziej, a RAF-owi oczywiście nieraz zdarzało się i w dzień atakować.
-
(Dalej następuje dość obszerne wyliczenie niemieckich jednostek myśliwskich, bombowych, szkolnych itd. na obszarze Czech, gdzie one kolejno bazowały i gdzie się przebazowywały w lutym, marcu i kwietniu 1945. Pozwolę sobie to pominąć, z wyjątkiem jednej ciekawostki: ) Oprócz jednostek szkolno-treningowych w okolicach Pragi bazowały jeszcze eskadry: sztabowa, I. i II z KG (J) 6, przy czym Stab. i I. stacjonowały w Kbelich i na Rużynie, zaś II./KG(J)6 w Klecanach. Wg wspomnień Uffz. Saathoffa ze 6.Staffel w każdej eskadrze miało być po 15 maszyn, plus dalsze 4 w kluczu sztabowym. II./KG(J) nie była jednostką czysto myśliwską, ponieważ jej piloci szkolili się jako tzw. Rammkommando. Na podobieństwo japońskich kamikaze mieli oni taranować samoloty przeciwnika, z tym że zakładano, że przed samym zderzeniem pilot będzie opuszczał samolot ze spadochronem. Messerschmitty z tych jednostek miały więc tylko najbardziej podstawowe uzbrojenie i wyposażenie. 26.III.45 rozpoznanie lotnicze wykryło w tych bazach 25 jednosilnikowych myśliwców. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że Luftwaffe mogła skierować przeciw napastnikom stosunkowo wielką liczbę myśliwców. Należy jednak pamiętać że wszystkie te jednostki były już związane w walce na froncie wschodnim. I i II./KG(J) 6 przechodziły jeszcze szkolenie, a gdy 31.III.45 rzucono je do walki z amerykańskimi myśliwcami, skończyło się to fiaskiem. Piloci Mustangów z 31. Grupy Myśliwskiej (FG) z 15.AF zgłosili tego dnia zestrzelenie 18 Bf 109 i uszkodzenie 1. Pod koniec wolny niemieckie dowództwo wzmocniło naziemną obronę przeciwlotniczą Pragi. Własną obronę miało lotnisko rużyńskie a w mniejszym czy większym stopniu dalsze praskie lotniska. Nie ma niestety dostatecznych danych by szczegółowo określić rozmieszczenie obrony przeciwlotniczej w Czechach. (dalej następują dywagacje, jakie jednostki artylerii mogły tam być i jakie się szkoliły, które gdzie skapitulowały itd. - to także pozwolę sobie pominąć - a wreszcie pada jedyne pewne ustalenie Według raportu obwodu obronnego Czech i Moraw z 17 kwietnia '45 w rejonie Pragi znajdowało się 51 dział przeciwlotniczych. Amerykańskie plany i przebieg ataku W niedzielę 25.III.45 do ataku na cele w Protektoracie wystartowała największa jak dotąd liczba bombowców i myśliwców, której do końca wojny już nie przekroczono. 15.AF wysłała do boju 168 Latających Fortec, 528 Liberatorów, 189 Mustangów i 148 Lightningów. Oczywiście część tych maszyn wskutek awarii technicznych, błędów nawigacyjnych i rozmaitych innych przyczyn ostatecznie udziału w ataku nie wzięła. Jeszcze przed samym atakiem na Pragę i Cheb, 45 Lightningów z 1.FG między godz. 11 a 12 blokowało lotniska w rejonie Nůrnberg - Wúrzburg, aby uniemożliwić start niemieckich myśliwców. Ponieważ Amerykanie nie napotkali żadnego przeciwnika, zaatakowali następnie linie kolejowe, zgłaszając zniszczenie 11 lokomotyw i 2 wagonów oraz uszkodzenie 2 lokomotyw, 44 wagonów towarowych i 55 wagonów-cystern. Ponadto uszkodzili 1 stanowisko przeciwlotnicze. Zapłacili za to stratą jednego Lightninga (Lt. J. H. Tappan, 27.Fighter Squadron, l.Fighter Group, P-38L-1-LO, 44-24387), który spadł w rejonie bawarskiego Pommelsbrunn, pilot zginął. Jako pierwsze dotarło nad Protektorat 135 Liberatorów z 98., 376., 449. a 450.BG. Między godz. 11.36 a 11.47 zrzuciły one na lotnisko w Chebie 791 bomb 500 lb (227 kg) oraz 6485 małych bomb odłamkowych o wagomiarze 20 lb (9 kg). Rozpoznanie fotograficzne potwierdziło zniszczenia na lotnisku. Bombowcom z 98.BG zaliczono zniszczenie na ziemi 13 samolotów i uszkodzenie dalszych 7. Mimo, że atak koncentrował się na lotnisku i zakładach lotniczych, bomby trafiły także w samą miejscowość i okolice. Zburzone zostały 352 domy. Egerer Zeitung z 27.III.45 informowała o 56 zabitych, większe jednak straty ponieśli robotnicy w zakładach. Byli to w większości Francuzi oraz radzieccy jeńcy wojenni. Po ogłoszeniu alarmu lotniczego niemiecki personel fabryki przeszedł do schronu w Podhradzie, ale wg ówczesnego inżyniera w Egerer Flugzeugwerke Wolfganga Elsnera, Francuzom i radzieckim jeńcom nie pozwolono na to. Z 420 Francuzów bomby uśmierciły 73 i raniły wielu dalszych; straty wśród radzieckich jeńców nie są znane. Spotyka się informacje o większej liczbie ofiar, nawet o 800 zabitych, nie mają one jednak żadnych podstaw. Myśliwce eskorty - 97 Lightningów z 14. i 82. FG - nie weszły w kontakt bojowy z myśliwcami niemieckimi. W rejonie celu zaobserwowano co prawda 8 Messerschmittów Bf 110, 2 Bf 109 i 1 Me 262, jednak do żadnej walki nie doszło. Najprawdopodobniej chodziło o samoloty które przed nalotem pośpiesznie ewakuowały się z chebskiego lotniska. Wobec braku powietrznych celów, w drodze powrotnej 16 Lightningów z 82.FG odłączyło się od formacji i zaatakowało cele kolejowe pomiędzy Chebem a Linzem oraz koleje wokół Liezen w Alpach Austriackich. Piloci zgłosili zniszczenie 23 lokomotyw i 5 wagonów, w tym 2 cystern. 11 lokomotyw i 41 wagonów zostało uszkodzonych. Na ziemiach współczesnej Republiki Czeskiej odnotowano dwa ataki szturmowe na komunikację kolejową. 1 lokomotywę zniszczył atak myśliwca na stacji Bezdružice k. Tachova, na końcu lokalnej linii z Pnovan. 4 myśliwce zniszczyły zaś na stacji w południowoczeskim Protivínie 3 lokomotywy, 1 uszkodziły, podpaliły także 5 wagonów. Pociski raniły też robotnika kolejowego Josefa Blachę.
-
Jeszcze kawałek. Poldas: dalej w artykule są wyszczególnione dokładnie liczby i typy atakujących maszyn. Na chebskim lotnisku, podobnie jak na budziejowickim, stacjonowały poszczególne Staffel z Flugzeuguberfúhrungsgeschwader 1 (Gruppe Sud-Ost). Wg Fw. Siegfrieda Kittelmanna 1.Staffel bazowała w Czeskich Budziejowicach, a zadaniem jej pilotów było oblatywanie ukończonych Me 262 i dostarczanie ich drogą powietrzną do jednostek bojowych. Jednostką dowodził Hptm. Edwin Brunner a 1. Staffel Oblt. Lang. Kittelmann podaje że w czasie bazowania w czeskich Budziejowicach utracono dwa samoloty: jeden wraz z pilotem w katastrofie podczas lotu doświadczalnego, w drugim przypadku pilot przymusowo lądował. Między 20 a 23.III wg amerykańskiego zwiadu powietrznego na chebskim lotnisku Oberschon znajdowało się 12-14 odrzutowców. Prócz lotnisk główny atak amerykańskich bombowców z 15.AF skierowany był na obiekty przemysłowe w Wysoczanach i Libni. W amerykańskich dokumentach jako cel ataku wymieniane są dosłownie "Liben Tank Works", z czego widać, że Amerykanie chcieli zatrzymać produkcję niszczycieli czołgów Hetzer w CKD. W 1944 roku wyprodukowano tam 1067 Hetzerów. W planach wielką rolę odegrała zapewne wielka koncentracja fabryk w Libni i Wysoczanach. Do wielkich wytwórni zbrojeniowych zaliczało się także wysoczańskie Aero, gdzie podczas wojny wyprodukowano 553 samoloty Siebel Si 204D (+1013 kadłubów do nich), 337 rozpoznawczych Fw 189, 200 szkolnych Bu 131, 45 licencyjnych Avia B.71 i 14 Aero A-304. Tamtejsze fabryki wytwarzały także wiele innych rodzajów uzbrojenia, wozów bojowych i innego sprzętu, których wymienienie wymagałoby odrębnego artykułu. Niemiecka obrona Mimo, że na ziemiach Czech i Moraw znajdowało się wiele jednostek myśliwskich, w tym części elitarnych JG 52 i JG 77, niemieckie dowództwo nie przewidywało ich użycia do obrony samego Protektoratu. Wszystkie one zaangażowane były w ciężkie walki z lotnictwem Armii Czerwonej na Węgrzech i Śląsku. Większość jednostek bojowych na ziemi Protektoratu podlegała w marcu '45 pod 3. Fliegerdivision z siedzibą w Ołomuńcu. Generalmajor Sigismund von Falkenstein dowodził przede wszystkim eskadrami myśliwskimi JG 77 i Stab. I. i III./JG 52, szturmowymi Stab. I. i III./SG 4, rozpoznawczymi Stab. 1. i 2./NAGr. 2 i nocną rozpoznawczą 1./31 (Nacht). Stab. II. i III./JG 77 wraz z I./SG 4 działały z lotniska w Dolnym Beneszowie na Opawsku, podczas gdy I./JG 77 z lotniska przerowskiego, a III./SG 4 z lotniska Kostelec na Hanie. W praktyce samoloty JG 77 i SG 4 korzystały ze wszystkich tych lotnisk, traktując przerowskie i kościeleckie jako macierzyste.
-
No to pierwszy fragmencik. Przepraszam, ale dla skrócenia czasu (piszę z pracy w wolnych chwilach ) nazwy geograficzne będę tylko spolszczał, bez sprawdzania na mapie danej miejscowości, która może mieć już jakąś przyjętą polską nazwę. Zagraniczne stopnie wojskowe też będę zostawiać bez zmian. "Největší nálet na Prahu" - Największy nalot na Pragę, autorzy Peter Kaššák i Michal Plavec, za HPM nr 3/2007 Tylko ostatni z trzech nalotów na Pragę podczas drugiej wojny światowej był planowaną akcją. O ile do poprzednich dwóch bombardowań 15 listopada 1944 i 14 lutego 1945 doszło omyłkowo, wskutek błędów nawigacyjnych, to ostatni i najcięższy nalot na Pragę z 25 marca 1945 alianccy planiści starannie przygotowali. Celem ataku były przede wszystkim wysoczańskie i libieńskie fabryki, jak Bóhmische-Mahrische Maschinenfabrik (BMM, przedwojenna Českomoravská Kolben-Daněk, ČKD)[producent m. in. działa samobieżnego Hetzer - przyp. mój] czy Aero Vysočany, a także kbelskie i letniańskie lotniska. Kolejna fala ataku miała zniszczyć lotnisko chebskie. W drugiej połowie marca 1945 był to już trzeci dzień, gdy atakowane były cele w Czechach. Pierwszy wielki nalot nastąpił 15 marca '45 na rafinerię Vaccum Oil Company w Kolinie, drugi 22 marca '45 zrównał z ziemią Kralupy nad Wełtawą wraz z przyległą rafinerią olejów syntetycznych Kralupol. We wszystkich przypadkach atakowały jednostki amerykańskiej 15. Armii Powietrznej [dalej AF - przyp. mój] operujące z baz we Włoszech. Ataki na lotniska spowodowane były przede wszystkim tym, że w marcu '45 na lotniskach Protektoratu coraz częściej zaczęły się pojawiać w większej liczbie odrzutowe myśliwce Messerschmitt Me 262 Schwalbe. Na praskich lotniskach (przede wszystkim rużyńskim) szkolili się w ich prowadzeniu piloci III./KG (J) 6, na chebskie zaś lotnisko przybywały ukończone samoloty z pobliskiej wytwórni. Ze względu na wycofywanie się niemieckich sił na wszystkich frontach w marcu '45 skoncentrowało się na czeskich lotniskach także wiele innych typów samolotów z różnych jednostek bojowych i niebojowych. Według amerykańskiego rozpoznania lotniczego przed nalotem na lotnisku w Rużynie znajdowało się około 50 samolotów 1- i 2-silnikowych, w Letnianach 45, a w Kbelich około 130 maszyn różnych typów. Chebskie lotnisko gościło 20-30 samolotów. Odrzutowe Me 262 usadowiły się przede wszystkim w Rużynie, gdzie amerykański zwiad wykrył między 16 a 23 marca 7-8 maszyn. Najpewniej chodziło właśnie o jednostkę III./KG (J) 6, którą dowodził Hauptmann Hans Baasner (26.III zmienił go Oberleutnant Gunther Overdiek). O przeszkoleniu tej, wcześniej bombowej, jednostki zadecydowano w ostatnim dniu stycznia, gdy otrzymała ona pierwsze dwa Me 262A-la. Samoloty pochodziły przede wszystkim z fabrycznych lotnisk w Chebie i Czeskich Budziejowicach. Jako pierwsza otrzymała je 7. Eskadra [Staffel - przyp. mój] pod dow. Oberleutnanta Henninga Gulda. Do końca marca jednostka miała otrzymać dalsze co najmniej 11 maszyn; jednocześnie jednak tylko w marcu w lotach ćwiczebnych utracono ich 7. Częściowo znane są okoliczności czterech takich wypadków. 29.III na rużyńskim lotnisku przymusowo lądował Me 262 z 9.Staffel pilotowany przez Lt. Karl-Heinza Schulmeistera, także w marcu przy starcie z tego samego lotniska rozbił się Uffz. Willi Wilkens, w nieznanych miejscach i okolicznościach zginęli Lt. Wolfgang Blinde i Uffz. Herbert Menzel. Dowódca 7.Staffel zginął 27 kwietnia, gdy przy starcie z rużyńskiego lotniska zestrzelił go amerykański myśliwiec. W każdym razie w marcu jednostka daleka była od stanu gotowości operacyjnej i wciąż się szkoliła. (tyle na razie; za godzinkę może jeszcze trochę )
-
Ręczna broń ppanc podczas II WŚ
Speedy odpowiedział Iwan Iwanowski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Tym bym się tak nie podniecał. Tzn. według mnie korek faktycznie mógł się rozprysnąć, nawet na dzień dobry, przy samym wypadaniu z pancerza, niekoniecznie przy jakimś wtórnym uderzeniu. I jak wiadomo zdolność przebicia 1-calowej deski sosnowej jest często traktowana jako taki podstawowy, orientacyjny wskaźnik siły rażenia, tzn. pocisk czy odłamek który przebija taką deskę, można uznać za zdolny do zranienia lub zabicia człowieka. Tak że tu pełna zgoda. Natomiast co do reszty zjawisk, jakie opisuje p. Felsztyn to: - korek miał kształt nieregularnego cylindra ze z grubsza płaską ścianą czołową. Jego zdolność do rykoszetowania nie wydaje się więc duża. - korek miał zapewne dość małą prędkość. Z samej wymiany pędów byłoby to około 300 m/s, a przecież duża część energii musiała zostać zużyta na "wyłamanie" go z pancerza, więc prędkość faktycznie musiała być jeszcze daleko niższa. O ile więc sam korek lub odłamki wygenerowane wraz z nim zapewne były wystarczająco zabójcze, to po rykoszecie już zapewne nie bardzo, a po kilku - no cóż... -
Hej Reaktora to Niemcy chyba w Pradze nie mieli (ani też nigdzie indziej ). Cyklotron przydaje się bardzo przy rozmaitych badaniach w tym temacie np. szybkości rozpadu (do wyznaczenia masy krytycznej), do otrzymywania czystych ciężkich pierwiastków w małych ilościach do badań, takie tam. Nie no, takie rzeczy były uzgadniane między sojusznikami, raczej nieprawdopodobne by o nalotach RAF nie wiedzieli. To chyba najprędzej. Oczywiście nie bardzo można było czekać, bo i na co i czy dowództwo wiedziało tak znowu dużo więcej o sytuacji nad Niemcami/Czechami niż goście będący tam na miejscu... Znalazłem dosyć obszerny artykuł o nalocie z 25 marca w takiej czeskiej gazecie historyczno-modelarskiej HPM nr 3/2007. Jeśli chcecie to postaram się przetłumaczyć i powrzucać tu fragmenty dotyczące interesującego nas tematu. Sam art. jest nieco szerszy, mówi ogólnie o działaniach powietrznych nad Czechami tego dnia, także Luftwaffe i lotnictwa radzieckiego.
-
Hej No, może właśnie był to dzień wolny od pracy? A skoro bombardowali dzielnicę przemysłową i lotnisko, gdzie pewnie żadnych uroczystości religijnych nie było... A o tym nie słyszałem. Czyli co, w Pradze mieli takie ustrojstwo? No proszę... Wiem że w Heidelbergu Niemcy mieli jeszcze cyklotron. Może myśleli że np. do tego czasu większość pożarów ugaszono; albo że atakują niezniszczoną uprzednio część miasta. A może, tak jak tam wcześniej sugerowałeś, nie zastanawiali się zbytnio, tylko wymęczeni kłopotami nawigacyjnymi i poszukiwaniem celu zbombardowali to co się celem wydawało i spie... spiesznie udali się do bazy, wyczerpani niezdrowym klimatem panującym w niemieckiej przestrzeni powietrznej. EDIT znalazłem jeszcze jedną notatkę o tym drugim nalocie na Pragę. Zanadto zasugerowaliśmy się określeniem "miesiąc później", które ma przecież jedynie charakter orientacyjny. Ten drugi atak miał miejsce 25.III.45. http://www.cehia.com.ro/2011/09/15/unique-photographs-of-1945-us-air-raids-on-prague-published/ Jest tam wzmianka o jego skuteczności: o ile ten pierwszy nalot uszkodził tylko pojedyncze budynki, to ten drugi unicestwił całe kompleksy fabryczne i bloki mieszkalne.
-
To nie jest wiele warte, sama nawigacja zliczeniowa + kompas, jeśli nie ma możliwości skorygowania tego. Spokojnie można taki błąd popełnić, zwłaszcza jak się kilka razy kurs zmienia (a oni zmieniali, omijając wysoko wypiętrzone chmury). A nie mieli się o co skorygować: nie było widzialności ziemi, były problemy z systemem radionawigacyjnym Gee (rejon daleko od nadajników i w dodatku Niemcy je zakłócali) i z radarem H2X (u lidera nie działał najlepiej i w końcu się zepsuł, zastąpił go inny samolot i jemu wkrótce też się radar zepsuł). Tu http://www.398th.org/FlakNews/Articles/Mission_14Feb1945/14Feb1945_Examined_Ostrom.html są relacje amerykańskie o tym zdarzeniu. W skrócie, wobec tych problemów z radarem dowódca tej feralnej formacji, który starał się dotąd utrzymać ciszę radiową w maksymalnym stopniu, zagadał w końcu do scouting group - takiej ekipy koordynującej nalot z powietrza, coś jakby odpowiednich brytyjskich pathfinderów - i zapytał o cel zapasowy nadający się do ataku z widzialnością wzrokową. Ale mu powiedzieli, że nie ma takowego, natomiast nad celem głównym pogoda szybko się poprawia. W międzyczasie gość a w zasadzie ten jego zastępca rozpoczął podejście na radar na coś co uznał za cel zapasowy, ten radar mu się wysypał, ale nad samym celem faktycznie się przejaśniło i bombardier rozpoczął podejście z wykorzystaniem celownika optycznego na coś, co jednak uznał za cel główny. No i to zbombardowali. Z wysokości kilku km zapewne nie tak łatwo zidentyfikować czy to jest takie czy inne miasto; zwłaszcza jak są podobne w miarę (kręta rzeka, stara zabudowa). A tu jeszcze ciekawostka: http://www.radio.cz/en/section/czech-history/the-bombing-of-prague-from-a-new-perspective#0 czeski autor Jan B. Uhlir opisuje w swej książce o nalotach na Pragę także drugi atak amerykański. Miał on miejsce "w miesiąc po pierwszym", w niedzielę (dokładnej daty w tej notatce nie ma, ale np. 18.III.45 była niedziela) i tym razem był już zaplanowany. Celem były obiekty przemysłowe i lotnisko w pn.-wsch. części miasta. Zapewne dlatego wybrano dzień wolny od pracy, by zmniejszyć liczbę ofiar wśród miejscowych robotników (chociaż przypuszczam, że w tym momencie kontrolowany przez Niemców przemysł pracował już i tak w trybie 24/7). Atakowało około 500 samolotów w trzech falach. O stratach materialnych notatka nie wspomina, tylko o tym, że zginęło 370 mieszkańców Pragi.
-
Operacja "B" - sowieckie naloty na Berlin w 1941 r.
Speedy odpowiedział michaltronik → temat → Lotnictwo
Hej W nocy z powietrza... Rosjanie... Żeby nie było że się czepiam, w czasie słynnego nalotu na Drezno w 1945 jedna z amerykańskich formacji zbombardowała omyłkowo Pragę czeską (fakt że przez chmury, na radar). D Na ile wiem, prawdziwych myśliwców nocnych (czyli z radarem pokładowym) to chyba coś około 0 Pierwszy Do 17Z-10 Kauz z takim urządzeniem właśnie przechodził próby jakoś pod koniec 1941, jeśli mnie pamięć nie myli. -
Operacja "B" - sowieckie naloty na Berlin w 1941 r.
Speedy odpowiedział michaltronik → temat → Lotnictwo
Hej Tak jest. Liczbę misji czyli takich "samoloto-lotów". Np. jak w tym pierwszym nalocie w nocy 7/8.VIII.41 zaatakowali 15 maszynami to było to 15 misji. Zgadza się; natomiast nie jest już tak oczywiste, w co ów nieślepy trafił. Jak kojarzę ze wspomnień rosyjskiego lotnika z tego pierwszego nalotu, niektóre załogi atakowały Szczecin nie jako cel zapasowy, ale biorąc go za Berlin właśnie. Wydaje mi się że tak. Po pierwsze, jest znacznie bliżej: w linii prostej z Puszkina do Berlina około 1300 km (a z wyspy Sarema jakieś 860). Zaś z Sewastopola ponad 1700 km i w dodatku są rozmaite góry po drodze. Nawet nie o to tylko chodzi, że daleko - TB-7 z dieslami dałby radę nawet z pewnym zapasem - ale dłuższy lot to większa szansa na problemy po drodze, awarie, zmianę pogody. Poza tym, oznacza to że w porach roku gdy noc jest krótsza, nie wyrobimy się z całą misją w ciemnościach. A po drugie te góry: wznoszenie też kosztuje paliwo, oczywiście nie jakoś dramatycznie, ale jak przyjdzie wracać uszkodzonym samolotem, który nie będzie mógł utrzymać wysokości no to będzie skucha. A pady silników Diesla M-40 czy M-30 były dość powszechne... -
Operacja "B" - sowieckie naloty na Berlin w 1941 r.
Speedy odpowiedział michaltronik → temat → Lotnictwo
To drugie, znaczy nocna nawigacja. Dużym problemem była też pogoda; to się w każdym razie przewija we wspomnieniach tych ludzi z Dalnoj Awiacji, brak informacji meteorologicznych spoza linii frontu i często zaznaczane problemy z niespodziewanym napotkaniem burz, zachmurzenia czy mgieł. Ciekawe zagadnienie, jak sobie radzili z tym alianci zachodni. Zapewne ich samoloty rozpoznawcze, zapuszczające się czasami na dość desperacką głębokość nad Niemcy czy kraje okupowane robiły przy okazji także pomiary meteo. Rosjanie rozpoznania strategicznego za bardzo nie mieli to i danych pogodowych nie mieli skąd brać. OPL, cóż, na ich korzyść działał fakt, że Niemcy nastawili się przede wszystkim na obronę kraju od strony zachodniej i tam najpierw budowane były stacje radarowe. Jestem niemal pewien że w 1941 nie mieli albo prawie nie mieli radarów rozmieszczonych na wschodzie. Powiedzmy, że przy tej "szczecińskiej" trasie radary marynarki wojennej miały pewne szanse wykryć przeciwnika. Tylko to już późno trochę, ile jest ze Szczecina do Berlina, ze 100 km pewnie. Powiedzmy, że wystarczy do ogłoszenia alarmu i zaciemnienia. Ale już myśliwce nocne, o ile w ogóle jakieś tam były pod ręką, w 15-20 min raczej nie zdążą na czas (a w 1941 to raczej ich za bardzo nawet nie było po prostu). -
Operacja "B" - sowieckie naloty na Berlin w 1941 r.
Speedy odpowiedział michaltronik → temat → Lotnictwo
Hej Napisałem wyraźnie - tyle misji wysłano w 1941 na Berlin, a nie że tyle doleciało nad Berlin. Przecież już z tych pierwszych trzech sierpniowych ataków uzbiera się ze 40; a przez cały miesiąc drugie tyle chyba swobodnie nastukali? -
Operacja "B" - sowieckie naloty na Berlin w 1941 r.
Speedy odpowiedział michaltronik → temat → Lotnictwo
Dla Berlina w 1941? Nooo raczej nie sądzę, za daleko już na południe chyba. Z wyspy Saaremaa w naturalny sposób leci się do Berlina prawie cały czas nad morzem; lecąc całkiem po prostej przekroczyłoby się linię brzegową w okolicach Kołobrzegu powiedzmy, a Szczecin byłby po drodze. A Warszawa jakieś 400 km w bok od trasy. Z tego jednak co wiem goście z marynarki nie lecieli całkiem po prostej, lecz starając się trzymać dalej i dłużej nad morzem, by opóźnić moment ich wykrycia. A więc nieco jeszcze dalej na północ. Tyle matrosy; nie wiem natomiast jak bomberzy z sił powietrznych lecieli z Puszkina (pod Leningradem); jeśli ciągnęli najpierw nad morze nad Zatoką Fińską, no to jak wyżej. Jeśli bardziej nad lądem no to jest trochę mniej nie po drodze - ale też nie po drodze zdecydowanie, nawet zakładając lot po prostej wychodzą setki km w bok od trasy na Berlin.