Skocz do zawartości

Speedy

Użytkownicy
  • Zawartość

    1,099
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Speedy

  1. Strzelby, pałki, noże...

    Nie, zgodnie z Konwencją Haską z 1899 sygnatariuszom nie wolno używać pocisków powodujących "nadmierne cierpienia", w tym literalnie wymieniono tylko ekspandujące. Wojsko używa tylko pocisków pełnopłaszczowych. Oczywiście to nic nie szkodzi, współczesna amunicja pośrednia, małokalibrowe szybkie pociski, i bez tego ma ogromną siłę rażenia.
  2. Strzelby, pałki, noże...

    Dzięki - film całkiem fajny, chociaż mówiąc uczciwie wartość takiego testu powiedzmy sobie nie za wielka - czego niby można by się było spodziewać. Wojskowe hełmy stalowe są (a raczej były, teraz używa się tworzyw szt.) zapewne z lepszej stali, za to nie aż tak grube, w granicach gdzieś do 1,5 mm powiedzmy; więc może jakoś tam się to wyrównuje, skoro hełm na filmie ma 2,5 mm. Z drugiej strony używana w tym teściku amunicja 5,56x45 uchodzi raczej za bardzo dobry penetrator lekkich pancerzy. Strzelany jako pierwszy nabój Sellier & Bellot z 4-gramowym pociskiem odpowiada wojskowemu SS109; ten zaś przebija standardowy amerykański hełm stalowy M1 z odległości 1250 m. Drugi, Federal z pociskiem 3,6 g to z grubsza odpowiednik starego M193, który przebija tenże hełm z 515 m. Czego więc należało oczekiwać, strzelając z 25 m? Przebicie, nawet na wylot było raczej oczywiste. Co prawda podane wyżej liczby dotyczą karabinka FNC z 450 mm lufą, a użyty w teście HK M223A1 jest nieznacznie krótszy (lufa 420 mm), ale powiedziałbym, że to różnica bez praktycznego znaczenia. Ciekawsze może, że sportowy .22LR nie dał sobie rady, wybijając jedynie płytkie wgłębienia. To jest oczywiście bardzo słaby penetrator, przede wszystkim z uwagi na ołowiany pocisk bez płaszcza, który raczej rozwali się o twardszą przeszkodę, zamiast w nią wnikać. Tu jednak co prawda strzelany był z dosyć długiej lufy - ów MP5 SD, przeróbka znanego 9 mm pistoletu maszynowego na tę sportową amunicję, ma lufę o długości 412 mm - i gdyby jednak przebił taki hełm, też bym się bardzo nie zdziwił. Przypuszczam, że gdyby autor użył jakiejś amunicji .22LR z pociskiem w płaszczu, albo nawet i bez płaszcza, tylko jakimś bardzo ciężkim, to z tych 25 m dałoby radę. Na końcu zaś rodzynek, po którym też bym się penetracji stalowego hełmu bardzo nie spodziewał (choć z drugiej strony z tak niewielkiej odległości...) - .223 (5,56x45) Hornady Zombie Max. To jest taki nowoczesny pocisk ekspandujący, z wydrążeniem wierzchołkowym zamkniętym plastykową wkładką ("kołeczkiem"). Przy uderzeniu w przeszkodę element ten wbija się w owo wgłębienie dalej do środka pocisku, rozsadzając go niejako i wymuszając bardzo gwałtowne i rozległe rozwinięcie (grzybkowanie) części czołowej a tym samym bardzo szybkie oddawanie energii kinetycznej do celu. Stąd widoczne na filmie efektowne "eksplozje" pocisków wbijających się w ziemię. W przypadku celu żywego zapewnia to dużą siłę rażenia, powodując rozległe zranienie, w przypadku jednak lekkiego pancerza działa raczej przeciwskutecznie. A tu jak widać jednak z takiego bliska nawet taki pocisk sobie poradził.
  3. Strzelby, pałki, noże...

    Hej No cóż, bardzo powątpiewam w efektywność takiej osłony. Można spodziewać się pewnego stopnia ochrony przed cięciem np. saperką, szablą, może przed bagnetem typu nożowego. Co do bagnetu typu kłujnego to jednak byłbym już bardzo sceptyczny, a co do pocisków czy odłamków, może jakieś bardzo drobne... Skądinąd wiem, że brytyjski Royal Tank Corps używał takich osłon twarzy (splatter mask) przed drobnymi odłamkami pocisków trafiających w szczeliny obserwacyjne. Nie stosowano wówczas szkła pancernego, szczeliny miały po prostu szerokość mniejszą od średnicy pocisku. W praktyce nie zapewniało to pełnej ochrony, pociski trafiając w taką wąską szczelinę rozpryskiwały się na drobne fragmenty, z których część wpadała do wnętrza czołgu, raniąc ewentualnego obserwatora w oczy czy twarz. Stąd pomysł owej maski: jej górna część, od czoła do nosa, wykonana była z pokrytej skórą blachy, okulary były z szeregu pasków stali oddzielonych bardzo już wąskimi szczelinkami dla umożliwienia obserwacji, zaś dolną część twarzy osłaniała właśnie kolczuga. Jednak co do normalnych pocisków to szkoda gadać. Pamiętam z jakiegoś forum test zrobiony przez dwóch pasjonatów dawnej broni, którzy chcieli sprawdzić odporność kolczugi na współczesną amunicję pistoletową (.22LR - pistolet sportowy Margolin, 7,62x25 - pistolet TT wz.33, 9x19 - pistolet Glock). Użyli w tym celu dwóch arkuszy tkaniny kolczej własnej roboty (jedna ze stalowych podkładek, druga z kółek z drutu). Okazało się, że już najsłabsza z tych broni, 22-ka swobodnie przebija kolczugę wraz z przeszywanicą.
  4. Vis

    Z Gwóźdź, P. Zarzycki "Polskie konstrukcje broni strzeleckiej" opisuje to raczej w kategoriach anegdoty. Ponoć P. Wilniewczyc był w latach 20. w zespole PWU negocjującym zagraniczne kontrakty i bardzo często wyjezdżał m. in. do Turcji. Partnerem tych rozmów był turecki generał Noury Pasza. Zaprzyjaźnił się on z Wilniewczycem i przy jakiejś okazji pokazał mu plany pistoletu własnego pomysłu. Wilniewczyc poprosił o ich kopię, którą zabrał do kraju, a przy następnej wizycie przywiózł generałowi ten pistolet, wykonany już "w metalu". Generał brdzo się ucieszył i pomogło to PWU w zawarciu korzystnego kontraktu. Chociaż za bardzo nie kojarzę w tej chwili, co PWU mogła sprzedawać do Turcji w tym okresie. Z tzw. "twardych" faktów, autorzy książki przytaczają patent zgłoszony w polskim UP we wrześniu 1927 "Broń samoczynna ręczna, autor Naury Pasza, Angora. Turcja". Pistolet z patentu przypomina nieco wyglądem powiedzmy Walthera P-38, czy niektóre Beretty, z lufą wystającą na sporym odcinku przed zamek. Strzela nabojem 9x19 (9 mm Parabellum), zasilany jest z dwurzędowego magazynka na 10 naboi. Mechanizm wykorzystkuje krótki odrzut lufy, ryglowanie na oko przez przekoszenie lufy, w opisie tego nie ma, ale na oko tak bym powiedział (w ksiązce jest przekrój mechanizmu). Mechanizm uderzeniowy bezkurkowy (bijnikowy). EDIT jest o nim wątek na forum strzelecka net http://strzelecka.net/viewtopic.php?f=2&t=2989 i jest tam obszerny cytat ze wspomnianej książki.
  5. Brytyjsko-francuskie plany ataku na ZSRR

    Nie wydaje mi się to szczególnie dobrym pomysłem. Pogranicze radziecko-fińskie to w przeważającym stopniu obszary bagnistej tundry, niemal pozbawione sieci drogowej i kolejowej. Operowanie tam dużymi siłami i zaopatrzenie ich byłoby mocno uciążliwe. Może jako element pomocniczy większej kampanii, mającej na celu opanowanie Bałtyku z takich czy innych przyczyn, coś takiego byłoby do rozważenia. Ale jako podstawa kampanii lądowej, mającej na celu opanowanie terytorium ZSRR to powiedziałbym, że kompletnie nie ma to sensu. Z tych tytułowych planów, dość szczegółowo znana jest operacja Pike: plan kampanii powietrznej skierowanej przeciwko radzieckim instalacjom naftowym w rejonie Baku, Batumi i Groznego. Ataki miały być prowadzone z baz w Iranie, Iraku, Syrii, ewentualnie Turcji, gdyby ta przystąpiła do wojny. W marcu i kwietniu 1940 Brytyjczycy przeprowadzili loty rozpoznawcze nad wybranymi celami, rozpoczęła się też koncentracja pewnych sił, które wikipedia dość szczegółowo wylicza: https://en.wikipedia.org/wiki/Operation_Pike Jeśli wierzyć w te liczby, to szczerze mówiąc, taka ogólna wiedza na temat innych kampanii powietrznych każe mi wątpić, czy te bombardowania faktycznie mogłyby być efektywne.
  6. Hej Jakoś przemknęło tu bez echa: mija właśnie 70. rocznica pierwszego w dziejach przypadku użycia broni jądrowej na wojnie. 6 sierpnia 1945 Amerykanie zaatakowali japońskie miasto Hiroszima za pomocą bomby atomowej Mk.1 - uranowej bomby typu działo, potocznie zwanej Little Boy. Bomba eksplodowała z siłą 16 kt zabijając 75 tys. osób. 9 sierpnia nastąpił kolejny atak, na Nagasaki (cel zastępczy, wyznaczona była Kokura, gdzie zła pogoda uniemożliwiła celowanie). Tym razem użyto bomby plutonowej typu implozyjnego Mk.3 zwanej Fat Man. Mimo większej siły wybuchu (22 kt) tu ofiar było mniej (40 tys.) z uwagi na ukształtowanie terenu, mniejszą gęstość zaludnienia czy położenie epicentrum. Demonstracja siły i grozy nuklearnego ataku wstrząsnęła opinią publiczną i decydentami na tyle mocno, że nigdy już więcej (jak dotąd) broń jądrowa nie została użyta.
  7. 70 lat broni nuklearnej

    To jeszcze jedna atomowa ciekawostka. A może bardziej taka atomowo-fotograficzna. Wyszperałem taki dokument (linkuje go zresztą wikipedia) http://web.archive.org/web/20080227053729/http://www.mbe.doe.gov/me70/manhattan/publications/LANLHiroshimaNagasakiYields.pdf Jest to raport z Los Alamos z 1985, dotyczący oszacowania siły wybuchu bomb zrzuconych na Hiroszimę i Nagasaki. W tym celu oparto się na pomiarach dwóch efektów: - prędkość ekspansji kuli ognistej; do pomiaru służyła w tym przypadku specjalna szybka kamera Fastax, zamontowana na stabilizowanej podstawie od celownika bombowego Norden. Urządzenie zamontowane było na jednym z samolotów towarzyszących bombowcowi wykonującemu właściwy atak. W przypadku pierwszej z atomowych misji był to B-29 o numerze V-91 i imieniu własnym Strange Cargo; operatorem kamery był naukowiec B.Waldman. W drugim - V-90 Full House (operator R.Serber). - zależność między czasem dotarcia fali uderzeniowej a nadciśnieniem na jej froncie; służąca do tego aparatura znajdowała się w zasobniku zrzucanym ze spadochronem z innego samolotu towarzyszącego (w obu misjach był to V-89 Great Artist). Jako pomocnicze potraktowano obliczenia na podstawie efektów oddziaływania wybuchów na otoczenie (zniszczenia wywołane przez falę uderzeniową i promieniowanie cieplne. Nad Hiroszimą Waldman wykonał, jak mu się wydawało, prawidłową sekwencję zdjęć z odległości około 31 km. Jednakże wskutek usterki urządzenia do wywoływania filmów taśma z Fastaxa została uszkodzona (porwana i zdrapana emulsja) w stopniu uniemożliwiającym odczytanie obrazu. Dane z zasobnika zarejestrowały się poprawnie; była to jednak metoda o tyle mniej pewna, że jego położenie i wysokość w momencie detonacji nie były bardzo dokładnie znane. W drugim z jądrowych ataków poszło jeszcze gorzej; dosyć dobrze wpisuje się to w ogólną serię kłopotów, problemów i usterek nękających tę misję. W czasie zajmowania miejsc w samolocie R.Serber stwierdził, że w wyposażeniu ratowniczym zamiast spadochronu i nadmuchiwanej tratwy wydano mu dwie tratwy. Zaczął więc załatwiać sobie wymianę tratwy na spadochron, sprawa się przeciągnęła i ostatecznie Full House poleciał bez niego. Następnie w wyniku drobnego błędu nawigacyjnego samolot nie dotarł na umówione miejsce zbiórki nad wyspą Yakoszima - omyłkowo czekał nad inną wyspą, następnie z opóźnieniem dotarł nad Kokurę, a następnie z opóźnieniem dowiedział się o zmianie celu na Nagasaki, gdzie już w ogóle nie zdążył i w momencie detonacji znajdował się daleko od miasta. A nawet jakby się znajdował blisko, to i tak nie miałby kto obsługiwać Fastaxa i nic by się nie sfilmowało. Także i w tym przypadku dane z zasobnika zostały prawidłowo zarejestrowane, jednakże dane o jego położeniu i wysokości były jeszcze mniej dokładne. Niemniej na podstawie analizy dostępnych danych siłę wybuchu określono w raporcie stosunkowo dokładnie: 15 kt w Hiroszimie i 21 kt w Nagasaki; obecnie przyjmuje się wartości nieco wyższe, odpowiednio 16 i 23 kt, jednakże mieści się to w przedziale dokładności określonym w raporcie.
  8. Meteor

    Niestety nie znam nazwisk pilotów, ale może byłoby to do ustalenia. 14.IX.1939 trzy samoloty bombowe typu Skua z lotniskowca Ark Royal zaatakowały idącego na powierzchni U-Boota U-30. Zrzucone z małej wysokości (15 m) bomby typu AS nie trafiły jednak w cel. A ponadto jedna z nich odbiła się od wody i eksplodowała w powietrzu tak niefortunnie, że dwa z atakujących samolotów zostały ciężko uszkodzone i ratowały się natychmiastowym wodowaniem. Załogi ocalały, lecz trafiły do niewoli (lotników wyłowił zresztą ten sam U-30, którego wcześniej zbombardowali ).
  9. 70 lat broni nuklearnej

    Dzięki - ciekawa historia, o której jakoś chyba nie słyszałem. Fakt że w 1979 miałem 12 lat a może nawet ważniejsze, że mieszkałem w komunistycznej Polsce, gdzie pewnie nie było o tym za wiele informacji, czy jakichś dyskusji nawet wśród publicystów. Dzisiaj jak to czytam, to tam niewiele jest odkrywczego, wszystko to wiadomo od lat. No ale w 1979 sytuacja była inna... https://www.progressive.org/images/pdf/1179.pdf jakby ktoś chciał poczytać ten jego artykuł. EDIT Zresztą ten jego rysunek chyba nie jest do końca dobry, na ile wiem "świeca zapłonowa" z plutonu jest w centrum 2. stopnia a nie w jego obudowie, jak to jest na rysunku. A pianka poliuretanowa wypełnia całe wnętrze bomby a nie samą kapsułę z paliwem do syntezy (2. stopień). Ale pewnie w tym czasie w ogóle budowa bomby H nie była znana publicznie, więc nawet nie do końca dobry rys. był sensacją... EDIT 2 Niedobrze tak na szybko pisać i komentować, na końcu zalinkowanego tekstu jest errata, gdzie Morland dał bardziej poprawny rysunek; co prawda, posługując się kreskowymi oznaczeniami z tego pierwszego wynikałoby, że "świeca" jest z U235 co by pewnie nie zadziałało; no ale powiedzmy to już nie taki wielki błąd, świeca w zasadzie jest z plutonu, no ale może i mogłaby być np. kompozytowa z Pu + U (z samego uranu to jednak nie mam pewności czy reakcja zdążyłaby ruszyć).
  10. 70 lat broni nuklearnej

    Szczerze mówiąc nie wiem. Czy chodzi o proces Rosenbergów, gdzie nie można było ujawnić dowodów, bo były to dokumenty opisujące budowę bomby jądrowej?
  11. 70 lat broni nuklearnej

    Mniej więcej 500-1000 ciężkich bombowców i kilka tys. ton bomb. Słynny nalot na Tokio (operacja Meetinghouse, 9/10.III.1945) który pochłonął ponad 100 tys. ofiar wykonało około 300 bombowców B-29 (wiki podaje liczbę 334 samolotów które wystartowały do misji, z czego 279 bombardowało cel; spotyka się też czasem liczbę 312 maszyn). Zrzuciły one 1667 t bomb zapalających. No ale to powiedzmy wyjątek, bardzo wielkie miasto o zabudowie niemal w 100% drewniano-papierowej. Niby w Hiroszimie sytuacja była w miarę podobna, ale nie aż tak, a i miasto znacznie mniejsze. Jeśli mierzyć efekt liczbą zabitych, to konwencjonalne naloty były mniej zabójcze. Zrzucenie tysięcy ton bomb przez setki samolotów trwało zwykle kilka godzin. Wiele osób, odwlekających zejście do schronu do ostatniej chwili zdążyło to w końcu zrobić; wiele osób na obrzeżach atakowanego obszaru zdążyło z niego uciec. Przy nukach różnica jest taka, że wielki obszar zostaje zniszczony w jednym momencie, nie dając czasu na takie działania. Jeśli mierzyć powierzchnię spustoszonego obszaru, jednym z łatwych do porównania wskaźników jest obszar wypalony przez burzę ogniową (przestrzenny pożar, wywołany bombardowaniem). Nie do końca zależy on jednak od "chęci" atakującego, np. mimo uporczywie ponawianych prób w czasie nalotów na Berlin, żadnej burzy ogniowej nie wywołano. A jednocześnie w niewielkim, słabym i w zasadzie w pewnym sensie przypadkowym nalocie na Rotterdam w 1940 "firestorm" jak najbardziej był (mimo, że atakowało stosunkowo niewiele samolotów i nie bardzo dużych - 54 He 111, zrzuciły 97 t bomb - i to tylko burzących SC 50 i SC 250, w ogóle nie użyto bomb zapalających) i zniszczył 2,5 km2 zabudowy (ofiar było relatywnie niewiele - ok. 800 zabitych - jak na taką skalę zniszczeń, a to dzięki wcześniejszej ewakuacji miasta). Dla porównania w wyniku dość morderczej operacji Gomorra - serii nalotów na Hamburg w końcu lipca 1943 - wykonano ok. 3000 lotów i zrzucono ok. 9000 t bomb. W kluczowym nalocie 27/28.VII.1943 (burza ogniowa) uczestniczyło 787 bombowców RAF. Spłonęło 21 km2 zabudowy, zginęło ok. 42 tys. osób. We wspomnianym na początku nalocie na Tokio 9/10.III.1945 spłonęło aż 41 km2 zabudowy miejskiej. I tu te dwa ataki jądrowe wypadają umiarkowanie: w Hiroszimie spłonęło 11 km2 zabudowy (to w zasadzie jest dużo oczywiście), w Nagasaki burza ogniowa w ogóle nie wybuchła.
  12. Najlepszy czołg II Wojny Światowej

    Hej Tego nie rozumiem: Penetracja pancerza zdecydowanie mogła spowodować zranienie a nawet zabicie całości lub części załogi. Prawdopodobnie pisząc coś tak dziwacznego, co innego miałeś na myśli, nie wiem jednak niestety - co.
  13. Tsunami Las Palmas

    Hej To akurat nie wygląda specjalnie dziwnie. 1 km3 to 1 mld m3 czyli ze 2-3 mld ton kamienia. Przypuszczalnie ta "odłamana" część wyspy ma dużo większą objętość niż 1 km3. Inna sprawa, że całe zjawisko jest mało prawdopodobne, nawet jakaś super-hiper-mega-erupcja nie miałaby prawdopodobnie dość "pary" by popchnąć taką masę. Bo to chyba jest taki schemat, jakby się ta część od uskoku miała tak jakby przewrócić, co nie wygląda na możliwe. To podejrzane miejsce jest po zachodniej stronie wyspy, więc większość energii poszłaby w falę skierowaną na zachód, w stronę kontynentu amerykańskiego. Ale oczywiście nawet ta mniejszość (bo w drugą stronę oczywiście fala też by się wygenerowała) też by narobiła strasznych szkód.
  14. Marokańskie powstanie w górach Rif

    Ja też mam ciekawostkę z czasów powstania Rifenów. W sierpniu 1923 hiszpański pancernik Espana, uczestnicząc w misji wsparcia artyleryjskiego w rejonie przylądka Tres Forcas w Maroku, wszedł na mieliznę i to tak konkretnie, że nie udało się go uratować. Renomowane firmy ratownicze odmówiły podjęcia się tego zadania, uznając je za niewykonalne. W kolejnych miesiącach hiszpańska marynarka próbowała poradzić sobie własnymi siłami: z okrętu zdemontowano uzbrojenie, opancerzenie, część maszyn, wyładowano paliwo i amunicję, w celu odciążenia go. W miarę możliwości połatano uszkodzony kadłub i częściowo usunięto zeń wodę. Zanim jednak podjęto próbę ściągnięcia z mielizny, seria gwałtownych sztormów w 1924 spowodowała kolejne uszkodzenia kadłuba, który w końcu w listopadzie 1924 uległ przełamaniu. W tej sytuacji całą operację ratowniczą przerwano, a wrak został porzucony (później częściowo rozebrano go na złom). Zdemontowane z okrętu działa wykorzystano w bateriach artylerii nadbrzeżnej (niektóre z nich służyły do 1999 r.!). W 1931 po wygnaniu króla Alfonsa XIII bliźniaczy pancernik Alfonso XIII przechrzczono na Espana.
  15. Hej Fraszko, a czy twoim zdaniem większość przemysłu powinna być w ręku Skarbu Państwa? Czy uważasz to za lepszą i zdrowszą sytuację? Bo ja przeżyłem około 20 lat w czasach, gdy 100% przemysłu było w rękach państwa. Porównując ten okres ze stanem obecnym, widzę jak to fatalnie funkcjonowało.
  16. Co jemy - czyli o żywności

    Dzięki! Tego nie wiedziałem. Doczytałem się, że gdy stan Kalifornia zaostrzył normy na zawartość 4-metyloimidazolu w napojach, Coke i Pepsi wdrożyły inną technologię produkcji karmelu na rynek kalifornijski, taką że związek ten nie powstaje.
  17. Co jemy - czyli o żywności

    Hej Ja rozumiem, zdrowa żywność itd. ale czy czasem trochę nie przesadzasz? Czytam nalepki i wybieram takie wyroby, w których zawartość mięsa wynosi ponad 90% - nic wielkiego. Można, tylko po co? - białko z modyfikowanej soi to trucizna? A z niemodyfikowanej też? A zgadnij czym się różni. - glutaminian sodu - tradycyjny składnik kuchni japońskiej, używany od wielu stuleci. Dodam, że jeśli chodzi o długowieczność, Japończycy są w ścisłej światowej czołówce - koszenila - barwnik uzyskiwany ze sproszkowanych chrabąszczy (czerwiec meksykański), bardzo trwały, niespecjalnie się metabolizuje, więc trudno by był szkodliwy. W spożywce stosowany od XIX w., potem zarzucony na rzecz barwinków syntetycznych, w ostatnich dziesięcioleciach wraca z uwagi na modę na naturalne produkty. Wcześniej używano go do barwienia tkanin i kosmetyków. - karmel jest trucizną?? Chyba w przenośni, na tej zasadzie co się mówi że cukier jest trucizną albo sól. - polifosforany - służą do wiązania wody w wyrobach; w małych ilościach są OK, bo wędlina jest bardziej krucha i soczysta, oczywiście pokusą jest ładowanie ich na maxa i zrobienie np. parówek bez mięsa tylko z samej wody . Niezależnie od powiedzmy sobie mizernych walorów smakowych takiego wyrobu, trucizną bym tego nie nazwał. Ani się to specjalnie nie metabolizuje, ani specjalnie nie szkodzi. Polifosforany nieorganiczne i organiczne powszechnie występują w organizmach żywych. - karagen - środek żelujący pozyskiwany z wodorostów, używany w Chinach jeszcze przed naszą erą, i w średniowiecznej Irlandii - skrobia i błonnik to twoim zdaniem trucizny? wydaje mi się że sięgamy granic absurdu.
  18. Technika i społeczeństwo w PRL

    Hej Po pierwsze, to znowu mam głupie pytania: OK, no to mamy dodawanie/odejmowanie. A w jaki sposób się mnożyło? a przede wszystkim potęgowało/pierwiastkowało? Czy te trzy "wajchy" z boków służyły do kasowania (zerowania) rejestrów? I do czego są te trzy czerwone przyciski na klawiaturze? Po drugie, część historyczno-wspomnieniowa. Z takim arytmometrem - może nawet dokładnie z tym modelem, na ile mogę to pamiętać po 40 z górą latach - miałem kontakt prawdopodobnie w jednej z pierwszych klas podstawówki. Musiało to być około 1975 (ale z dużym marginesem błędu). Mój ojciec, inżynier od budownictwa telekom. musiał raz nagle pojechać w jakąś niedzielę na "budowę odcinka" i z powodów, których nie pamiętam zabrał mnie ze sobą. Najpierw było jakieś spotkanie i narada kierownictwa w takich mieszkalnych wagonach kolejowych, w których mieściły się biura budowy, potem owo kierownictwo, w tym mój tata pojechało "na odcinek", ja zaś zostałem w tej części wagonowo-biurowej. Żeby mi się nie nudziło, ktoś tam mi dał do zabawy ten arytmometr i pokazał jak się nim posługiwać. No i dodawałem sobie na nim ogromne liczby, co było dla mnie fascynujące, że to tak szybko idzie, kręciłem tą korbką itd. Potem wpadłem na pomysł dodawania bardzo dużych liczb tak długo, aż zapełnię cały ten 13-cyfrowy "wyświetlacz" cyframi znaczącymi. Ale na ile pamiętam nie udało mi się to - przez tę godzinę czy dwie zanim ojciec po mnie wrócił, "wykorbkowałem" chyba 9,9 mld z czymś, czyli 10 znaków
  19. Technika i społeczeństwo w PRL

    Hej Możliwe - chociaż wydaje mi się że front był czarny, a nie szary/srebrny jak w tym na zdjęciu. Ale być może pamięć mnie zawodzi co do tego szczegółu, w końcu to już tyle lat... Tak jest! Przy czym, przyzwyczajeni do normalnego liniowego dodawania, mylimy się w co trzeciej operacji (znaczy, ja się mylę ).
  20. Technika i społeczeństwo w PRL

    Czyli to takie drzewko z tych bloków stosuje się powszechnie przy skomplikowanych programach, niezależnie od języka w którym się programuje? Nie była to jakaś szczególna specyfika tego ALGOLa? Odwrotnej polskiej notacji to ja z kolei nie trawię Chyba to dlatego, że już od najmłodszych lat szkoła uczy dzieciaki myśleć liniowo, krok po kroku, i w naturalny sposób tak mi się wykonuje obliczenia: dana, operator, dana. A jak muszę się przestawić na RPN (dana, dana, operator) to dosłownie czuję, jak mi mózg zgrzyta A była taka sytuacja kiedyś (mniej więcej w tym okresie o którym wspominałem, początek studiów, lata 80.) że musiałem coś pilnie policzyć, a jedyny dostępny kalkulator był właśnie z RPN. Nie pamiętam już jaki to był model, zdaje mi się że otwierał się na dwie połowy, jak książka, i na jednej z nich był duży ekran. Oczywiście poradziłem sobie jakoś, ale co ja się namęczyłem przy tym... I jeszcze komentarz w temacie (z bloga xkcd): https://xkcd.com/645/
  21. Nähmaschine czyli kukuruźnik

    Na froncie nic takiego jak nalot nie przechodzi bez echa. Bombardowania nękające były uciążliwe dla przeciwnika całkiem niezależnie od realnie powodowanych zniszczeń. Najlepszy dowód, że Niemcy sami sformowali w 1942 podobne jednostki lekkich bombowców nocnych (było już zresztą o tym w niniejszym wątku). Za rosyjską wikipedią: wspomniany przez ciebie 46. Gwardyjski Nocny Pułk Bombowy wykonał podczas wojny 23.672 loty bojowe o łącznym czasie 28.676 h. Zrzucono 2.902.980 kg bomb i 26.000 "pocisków zapalających" (zapewne ampuły AŻ). Wg niepełnych danych pułk zniszczył lub uszkodził 17 przepraw, 9 pociągów, 2 stacje kolejowe, 46 składów, 12 cystern z paliwem, 1 samolot, 2 barki, 76 samochodów, 86 stanowisk ogniowych i 11 reflektorów. Wywołał 811 pożarów i 1092 wtórne eksplozje o dużej sile. Z całego tego wyliczenia skłonny byłbym uznać za wiarygodne owe wtórne eksplozje i pożary. To są rzeczy ewidentne i z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że faktycznie udało się w coś trafić. Bo jak np. policzono te 86 stanowisk ogniowych czy 11 reflektorów - skąd dziewczyny w nocy mogły wiedzieć czy trafiły coś takiego i zniszczyły, czy też atakowana obsługa wyłączyła reflektor/przerwała ogień? I jak np. zaliczyć "uszkodzenie pociągu" - po czym się to poznaje?
  22. Technika i społeczeństwo w PRL

    Dzięki To jeszcze jedno głupie pytanie. W początku filmu widzimy, jak panowie dyskutują nad programem i rozrysowują sobie algorytm w postaci takiego drzewa czy takich bloków połączonych ze sobą. A potem na podstawie tego diagramu pani programistka pisze kod. Czy to "drzewo" to specyfika ALGOL-a? Czy w ogóle tak się robi przy bardziej skomplikowanych programach, niezależnie od języka? Z programowania to ja jedynie katuję Visual Basic w MS Office (Excel głównie). Nie robię w nim jakichś bardzo skomplikowanych rzeczy i może dlatego jakoś nigdy nie czułem potrzeby rozrysowywania sobie takich bloków czy drzewek. Z językiem FORTRAN 77 miałem krótki kontakt na początku studiów, jeden semestr na 1. lub 2. roku, już dokładnie nie pamiętam, był to prawdopodobnie rok 1987, 88 lub coś w tych okolicach. Uczyliśmy się pisać programy na maszyny jednolitego systemu (RIAD). Konkretnie była tam jakaś baza danych termodynamicznych różnych substancji (studiowałem chemię na PW) i pisaliśmy programy do jej obsługi (głównie wyciągające dane, albo wykonujące czasami jakieś obliczenia na nich itd.). Było to dosyć żmudne: w systemie były takie "terminale wejścia", monitor z klawiaturą, natomiast wyjściem była tylko drukarka - a była tylko jedna (za to ogromna, taka wręcz drukarnia to była ), zbiorcza, dla całego systemu, więc czekało się na swój wydruk niekiedy nawet kilka dni, a przynajmniej parę godzin. I jeśli w programie był błąd, to się go poprawiało i znowu czekało na wydruk... masakra. Z FORTRANu zapamiętałem głównie niezwykle żmudne procedury wyjścia, niezbędne jeśli się chciało dostać wyniki w postaci np. ładnej tabeli, a nie jednego długiego ciągu liczb. Wydawał mi się jakiś taki mało intuicyjny i mało przyjazny, dosyć się z nim szczerze mówiąc męczyłem. Dla porównania, mniej więcej w tym samym czasie kupiłem programowany kalkulator Casio FX-700 chyba albo coś z tej rodziny https://en.wikipedia.org/wiki/Casio_FX-702P na którym można było pisać programy w języku BASIC, był też w zestawie krótki podręcznik do tego Basic-a. Opanowanie tego przyszło mi z kolei bardzo łatwo, szybko nauczyłem się pisać rozmaite programiki do obliczeń chemicznych, termodynamicznych i in., a nawet potem programy-ściągi sobie w tym pisałem
  23. Technika i społeczeństwo w PRL

    Bavarski dzięki za ten fantastyczny filmik teraz dopiero mam czas go obejrzeć i na gorąco mam już pytanie: w jakim języku pisze program pani widoczna w 2:26? Ewentualnie w 2:48 widać jak pewien pan wpisuje jej rękopis na jakimś terminalu, tam chyba lepiej widać tekst.
  24. Jak nie "utopić" marki na nowym rynku

    Jakoś w latach 80. chyba gdzieś w Warszawie widziałem sklepik warzywniczy o nazwie "Anus" (łac. anus - odbyt). Może to miało być "Anuś" ale jakoś tej kreski nie było tam widać...
  25. Jak nie "utopić" marki na nowym rynku

    Wydaje mi się, że również w którymś kraju Ameryki Płd. samochód Mitsubishi Pajero sprzedawany był pod inną nazwą, gdyż słowo "pajero" w miejscowym slangu oznacza tam homoseksualistę.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.