Skocz do zawartości

Speedy

Użytkownicy
  • Zawartość

    1,099
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Speedy

  1. Uzbrojenie polskich oddziałów w powstaniu styczniowym

    Po polsku "przyspiesznik" - mechanizm, który skraca drogę spustu i zmniejsza siłę nacisku. W przypadku osoby słabo wprawionej w posługiwaniu się bronią z takim ustrojstwem wzrasta ryzyko przypadkowego strzału i zrobienia krzywdy sobie lub koledze.
  2. Błoto - upał - błoto - mróz - błoto...

    Chyba krepina (bibuła marszczona)
  3. A to z kolei dziwne trochę. Co właściwie przy pracach nad powłoką mogło się stać takiego, żeby komuś oko wybić?? A może przy badaniach nad szczelnością powłoki wybuchł mu uwalniający się z niej wodór?
  4. Właśnie, musiał być jakiś separator, gdzie gaz się schładzał no i wtedy może dało się go jakoś rozdzielić. Wodór ma znacznie mniejszą gęstość niż powietrze, a tlen trochę większą.
  5. Spotkałem się jeszcze z opisem tego procesu jako takiego cyklu: Fe3O4 -> 3FeO + 1/2 O2 3FeO + H2O -> Fe3O4 + H2 Tak czy inaczej to jest taka sobie metoda - mało wydajna, a wymaga wysokiej temperatury z 1000-1200 st. C albo i więcej. Zdaje mi się, że w tych jednostkach balonowych produkowano wodór raczej w reakcji żelaza z kwasem siarkowym.
  6. Program gospodarczy PiS

    Uczciwie mówiąc nie wiem, jaka była metodyka badania. U nas byłyby to 1-osobowe gospodarstwa domowe, a jak to sobie zdefiniowali amerykańscy badacze - nie wiem. Może tak samo, to chyba w całej Europie jest przyjęte, może więc w USA też.
  7. Program gospodarczy PiS

    Trudno powiedzieć. Na dużą skalę testują to obecnie w USA, bodajże w 2014 czy 2015 pękła magiczna granica, już ponad 50% dorosłych osób (ponad 120 mln) żyje samotnie.
  8. Broń chemiczna w I wojnie światowej

    Jeśli to była ta bitwa w której użyto chloru, to ową podejrzaną cieczą była zapewne woda amoniakalna - wodny roztwór amoniaku (śmierdzi tak jakby moczem). O ile dobrze pamiętam reaguje ona z gazowym chlorem, wiążąc go w chlorek amonowy.
  9. Uzbrojenie polskich oddziałów w powstaniu styczniowym

    To w założeniu kawaleryjski karabinek, gdzie im tam na koniu z forkietem Jeszcze jedna technika trzymania Roota polegała ponoć na chwyceniu "przednią ręką" za dźwignię do ładowania, odchyloną nie do końca ale o pewien kąt, tak by jeszcze nie blokowała obrotu bębenka. W ten sposób dłoń znajdowała się dość daleko od osi bębenka. A jeszcze Capricornus Z tego co wiem wszystkie kalibry występowały ze wszystkimi długościami luf. Czyli ów gruby facet mógł mieć Roota kalibru .56 (czyli 5-strz.) ale z tą najkrótszą lufą i dlatego był ogólnie mniejszy.
  10. Uzbrojenie polskich oddziałów w powstaniu styczniowym

    Mówiąc ściślej Root występował w trzech kalibrach: .36, .44 i .56 (w milimetrach to będzie odpowiednio powiedzmy 9, 11 i 14 mm). W tym największym kalibrze był 5-strzałowy, te mniejsze miały 6 komór. Dostępne długości luf dla wszystkich kalibrów to 15, 18, 21 i 24 cale (odpowiednio 381 mm, 457 mm, 533 mm i 610 mm). Tu jeszcze stronka o tej broni, jest tam też filmik na którym autor strony strzela z dwóch rewolwerowych karabinów-replik. http://www.guns.com/2013/03/08/the-colt-revolving-rifle/
  11. Uzbrojenie polskich oddziałów w powstaniu styczniowym

    Zwróćcie jednakowoż uwagę, że na tych zdjęciach jest jakiś króciutki ogryzek. Root mógł mieć lufę nawet 24-calową (61 cm) i wtedy z pewnością nie dałoby się go wygodnie trzymać bez tej "przedniej ręki"; a nawet z lufą 18- czy 21- calową (46 lub 53 cm) też przypuszczam że było to problematyczne.
  12. Kryzys Kubański

    To zależy, gdzie ta naziemna wyrzutnia by się znajdowała. Gdyby na przykład była na Kubie... No i nie była to przecież jedyna broń w radzieckim arsenale. O R-7 sam wspomniałeś wcześniej, to ta międzykontynentalna potwora o masie startowej 280 ton i zasięgu koło 10 tys. km, broń ze wszech miar kłopotliwa i niewygodna, również na paliwo ciekło i to bardziej jeszcze nieprzyjemne - nafta + LOX (ciekły tlen). LOX-u nie można w zasadzie długo składować, trzeba go sobie produkować na bieżąco w miarę jak wyparowuje. Rakieta nie może też pozostawać długo zatankowana, bo ją szlag trafi, rosyjska wiki podaje że do 30 dni ale to bzdura, 30 godzin to jeszcze. Ostatecznie Rosjanie zainstalowali sobie tylko 4 wyrzutnie z około 30 rakietami (bardziej optymistyczna wersja mówi o 75 rakietach). (I chyba mnie z kimś mylisz, ja żadnego bloga nie prowadziłem i nie prowadzę) Ogólnie w tamtych czasach głównymi środkami strategicznego ataku były chyba wciąż jeszcze bombowce, a nie rakiety.
  13. Kryzys Kubański

    R-12 wystrzeliwana była wyłącznie z wyrzutni naziemnych lub podziemnych (silosów, ale te skonstruowano później, kilka lat po kryzysie kubańskim). Nigdy nie miała wersji morskiej ani lotniczej, jedno i drugie byłoby zresztą w zasadzie nie do zrobienia. Wiele się oczywiście nie można było po niej spodziewać, jak po wszelkich rakietach na paliwo ciekłe, które musiałyby zostać zatankowane przed startem. Zważywszy, że Amerykanie mieli Kubę pod stałą obserwacją, jest bardzo prawdopodobne że gdyby zaobserwowali czynności przedstartowe (ustawianie i tankowanie rakiet), natychmiast odpowiedzieliby uderzeniem wyprzedzającym (z samolotów najpewniej).
  14. Kryzys Kubański

    Ja bym powiedział, że aż tak źle nie było. Oto strona z rosyjskiej wiki https://ru.wikipedia.org/wiki/Р-12 poświęcona rakiecie R-12, głównej bohaterce kubańskiego kryzysu. Papier o przyjęciu jej na uzbrojenie i do produkcji masowej podpisano w marcu 1959, a w maju 1960 pierwsze jednostki uzyskały gotowość bojową - 4 pułki rozmieszczone na terytorium Białorusi i Łotwy (pułk liczył 12 rakiet - 3 dywizjony po 4 wyrzutnie). Rakieta ta było produkowana w latach 1958-1967 w łącznej ilości 2300 szt. Daje to średnio 255 rakiet rocznie. Wiadomo, że przed oficjalnym przyjęciem do służby robiono tylko małe partie próbne; także pod koniec, gdy wypełniono już arsenały, produkowano tylko niewielkie ilości na zastąpienie tych rakiet które zostały wystrzelone lub np. uległy uszkodzeniu. W szczytowym okresie, na początku lat 60. produkcja musiała być więc wyższa od tej średniej. Trochę informacji o produkcji jest tutaj: http://rvsn.ruzhany.info/ss_4_2.html Jest tam relacja gościa, który był szefem wydziału rakietowego w Permskich Zakładach Budowy Maszyn im. Lenina, wówczas produkujących kadłuby i zbiorniki paliwa R-12 i przeprowadzających montaż finalny z podzespołów dostarczanych przez inne fabryki. Stwierdza on, że na początku lat 60. robili do 20 rakiet miesięcznie - co dawałoby 240 rocznie, czyli blisko tej umownej średniej - i że w 1962 wyprodukowali 210 rakiet. Potem w 1963 nastąpiła reorganizacja, inne zakłady zostały generalnym wykonawcą, nie będę tu wszystkiego przepisywać, są tam wyliczone w tekście, no i w szczytowym okresie po reorganizacji robiono do 600 rakiet rocznie. W ramach operacji Anadyr na Kubie Rosjanie rozmieścili jednostki 51. Dywizji Rakietowej, złożonej z 5 pułków - 3 z rakietami R-12 (czyli razem 36 rakiet wg etatu) i 2 z rakietami R-14 (tych ostatnich można nie brać pod uwagę, gdyż wskutek amerykańskiej blokady morskiej nie zostały dostarczone). Nie wydaje się, aby te 36 rakiet stanowiło jakąś istotną część rosyjskiego arsenału ani potencjału wytwórczego. Być może tym wąskim gardłem byłyby głowice nuklearne, ale i w to wątpię. Rosjanie co prawda nie podają tak szczegółowo jak Amerykanie ile jakich głowic kiedy wyprodukowano, ale można przypuszczać że w początkach lat 60. mieli to już bardzo dobrze opanowane.
  15. Nudzi mi się, szefowej nie ma to może coś napiszę o zimnej wojnie. News w zasadzie już nie bardzo nowy, sprzed prawie roku, wrzucałem go już zresztą na inne fora, ale tutaj chyba jeszcze nie. Jest sobie taka amerykańska organizacja pozarządowa, National Security Archive przy Uniwersytecie George’a Washingtona. Zajmuje się ona publikowaniem dokumentów dotyczących amerykańskiej obronności i polityki, występuje też do rządowych instytucji o ujawnienie dokumentów których poufność mogła już wygasnąć itd.itp. Prawie rok temu, 22 grudnia 2015 NSArch otrzymało od SAC (Strategic Air Command – dowództwo lotnictwa strategicznego) zgodę na opublikowanie dokumentu z czerwca 1956 zatytułowanego The SAC Atomic Weapons Requirements Study for 1959 (Studium zapotrzebowania SAC na broń atomową na rok 1959). Czemu to jest ciekawe: zapotrzebowanie takie w oczywisty sposób wynika z tego, jakie cele zamierza się atakować i w jaki sposób. Dokument ten zawiera więc po pierwsze takie ogólne plany wojny nuklearnej z krajami bloku komunistycznego, zasady wyboru celów i ich atakowania, a przede wszystkim obszerne listy owych celów – miast i kompleksów przemysłowych na obszarze ZSRR, Chin i innych krajów komunistycznych. Dokument nie został odtajniony w całości, spore jego części pozostały poufne. Ukryto np. dane o tym jakimi środkami miały być atakowane konkretne cele (jakie bombowce, jakie bomby lub pociski, detonacja naziemna czy powietrzna, jaka moc eksplozji). Są jedynie ogólne informacje na ten temat, jak i listy owych samolotów, bomb i pocisków jakie powinny być w 1959 do dyspozycji SAC (nie do końca się to sprawdziło zresztą). Nie rozszyfrowano też wielu literowo-cyfrowych kodów, jakimi się w dokumencie posłużono. Niemniej i tak jest to wszystko ciekawe, przynajmniej dla fanów historii wojskowości, i warto się z tym zapoznać. Tu jest strona NSArch poświęcona temu zagadnieniu. http://nsarchive.gwu.edu/nukevault/ebb538-Cold-War-Nuclear-Target-List-Declassified-First-Ever/ Ogólnie plan wojny jądrowej SAC składać się miał z dwóch etapów: 1. Air Power Battle – wojna o panowanie w powietrzu. W tym etapie celami miały być przede wszystkim lotniska wroga i ogólnie bazy sił powietrznych, zarówno lotnictwa jak sił rakietowych (wówczas jeszcze nie za bardzo istniejących), a w dalszej kolejności stanowiska dowodzenia sił powietrznych, ich składy i obiekty magazynowe, fabryki przemysłu lotniczego, ośrodki badawcze tej branży, przemysł jądrowy, magazyny broni jądrowej itp. 2. Systematic Destruction – systematyczne niszczenie potencjału gospodarczego wroga. Gdyby po zakończeniu 1. etapu blok komunistyczny nadal kontynuował działania wojenne, celami kolejnych ataków miały być miasta i obiekty przemysłowe, bombardowane aż do skutku tzn. do momentu utraty zdolności do prowadzenia wojny. Lotniska miały być niszczone przez naziemną detonację bomb termojądrowych dużej mocy, cele industrialne – różnymi środkami, ale generalnie przez powietrzną detonację ładunków różnej mocy. Dokument zwraca uwagę, że z powodu implikacji „politycznych, psychologicznych, ofensywno-defensywnych (?) i ekonomicznych” należy dążyć do ograniczenia użycia broni dużej mocy na terytorium europejskich krajów satelickich ZSRR. Założono np. że dla celów w ZSRR należy przyjąć co najmniej 70% prawdopodobieństwo zniszczenia poszczególnego celu przy 90% dla całego kompleksu celów („wyspy celów”), podczas gdy dla celów w krajach satelickich odpowiednie wskaźniki to 50% i 70%. Nie może to jednak pozostać w sprzeczności z realizacją celów 1. etapu, które zawsze będą miały priorytet. Niemniej w miarę możliwości cele w krajach satelickich mają być rażone przez powietrzną detonację bomb atomowych raczej o nie największej mocy. W dokumencie operuje się pojęciem DGZ (co pozwoliłem sobie spolszczyć na „degiezet” J ) – Designated Ground Zero (wyznaczony punkt zero) – jest to punkt, w którym należy zdetonować broń jądrową, aby w optymalny sposób porazić grupę wyznaczonych celów („wyspę celów”). Sam DGZ nie musi się przy tym pokrywać z konkretnym celem, może to być wręcz puste pole w równej odległości od kilku celów (np. jeden z DGZ-ów w Pruszkowie jest właśnie czymś takim, punktem na pustym polu). Chociaż aż takie powiedzmy ekstrema są pewną rzadkością, częściej jednak jakiś cel tam jest albo przynajmniej bardzo blisko. Listy celów są tak naprawdę dwie. Lista „Unrestricted” (dalej będę pisał dla skrócenia „lista U”) została stworzona z założeniem, że do dyspozycji będzie „nieograniczona” ilość broni jądrowej, czyli powiedzmy taka, jak to sobie zaplanowano przed wojną, albo bliska temu. Obejmuje ona 3400 DGZ-ów, zarówno dla celów znanych i istniejących, jak i tych przewidywanych, że w 1959 się pojawią. Lista „Restricted” (lista R) zakłada, że zasoby broni jądrowej będą ograniczone (np. wskutek zniszczenia jej arsenałów przez wroga) do równoważnika 76 ton „oralloy” – uranu wzbogaconego (ton amerykańskich, czyli 69 t metrycznych). Obejmuje więc tylko wybrane, ważniejsze cele, dla których wyznaczono 1209 DGZ-ów. Każda z list, zarówno U jak i R, podzielona jest przy tym na dwie części: listę lotnisk i listę miast i kompleksów przemysłowych. Z list tych NSArch upubliczniło jak dotąd: - kompletną listę R lotnisk http://nsarchive.gwu.edu/nukevault/ebb538-Cold-War-Nuclear-Target-List-Declassified-First-Ever/documents/section4.pdf - kompletną listę U kompleksów miejskich i przemysłowych (industrial complex) http://nsarchive.gwu.edu/nukevault/ebb538-Cold-War-Nuclear-Target-List-Declassified-First-Ever/documents/1st%20city%20list%20complete.pdf - fragment listy R kompleksów miejskich i przem. http://nsarchive.gwu.edu/nukevault/ebb538-Cold-War-Nuclear-Target-List-Declassified-First-Ever/documents/section7.pdf (tu jest mały błąd skanu, po stronie 21 na której zaczyna się Warszawa, powinna następować strona umieszczona jako 25, czyli ostatnia w tym fragmencie) Jeszcze pozwolę sobie rozszyfrować część tych kodów cyfrowych na listach, bo jest to tak zagrzebane we wstępie i nie każdy się pewnie będzie chciał do tego dokopywać. Pierwszy od lewej kod, 2-, 3-, 4-cyfrowy – Pri No. – to jest ranga celu. Najważniejszy miałby nr 1, najmniej ważne cele – jakieś wysokie numery. Np. Moskwa ma nr 1 na liście kompleksów industrialnych, a Dobre Miasto – 1155 itd. Kolejny 4-cyfrowy kod – REF. No. – nr referencyjny, nie wiadomo co to jest Dalej następuje nazwa miasta, a jeśli jest ono w innym kraju niż ZSRR, to dodatkowo skrótowe oznaczenie kraju (np. Warsaw, POL dla Warszawy). Zapewne aby ułatwić posługiwanie się starymi mapami z II wojny wiele miast np. w zachodniej czy płn. Polsce umieszczono pod niemieckimi nazwami. Z podobnych zapewne względów przy wielu celach w Chinach występuje jako oznaczenie kraju MANCH - - Mandżuria, chociaż nie była już wtedy odrębnym organizmem politycznym. Pod nazwą miast z pewnym odstępem, umieszczona jest lista wyznaczonych w tym mieście celów. Składa się ona z: - 3-cyfrowego kodu kategorii celu (rodzaj celu, np. branża przemysłowa danej fabryki); lista kategorii również została opublikowana przez NSArch http://nsarchive.gwu.edu/nukevault/ebb538-Cold-War-Nuclear-Target-List-Declassified-First-Ever/documents/section3.pdf - 8-cyfrowego kodu z „bombopedii”. Bombing Encyclopaedia (Encyklopedia bombardowania) jest ściśle tajnym dokumentem SAC, rozwijanym od czasów II wojny i obejmującym listę celów na całej Ziemi (obecnie jest ich ponoć 80 tys.) wraz z ich krótką charakterystyką i zapewne też informacją jakiej amunicji i ile należy użyć. Prawdopodobnie nie miało toto nigdy formy książkowej, raczej zbioru kart perforowanych, kartoteki jakiejś, teraz zapewne zapisów w komputerach, a zresztą cholera ich wie. Bombopedia pozostaje póki co niejawna, chociaż NSArch wystąpił do SAC o odtajnienie przynajmniej jakiejś starej, z lat 40. czy 50. Pierwszy 4-cyfrowy człon kodu z bombopedii jest to „numer WAC”. Cokolwiek to jest WAC, ma to najpewniej coś wspólnego z geografią (numer mapy? Zbioru map?) ponieważ cele w tych samych miastach mają ten sam WAC lub co najwyżej różniący się o 1 (np. dla Warszawy to jest 0168 i 0169). Drugi 4-cyfrowy kod to numer celu w danym WAC. No i po prawej stronie, nad listą celów obok nazwy mamy nasz rodzynek: współrzędne DGZ. Zapis w rodzaju 5212-02101 oznacza współrzędne geograficzne (długość i szerokość): 52°12’N 21°01’E. Dzięki cudom nowoczesnej techniki możemy wpisać je sobie w Google Maps i już wiemy gdzie bomba atomowa miała spaść. Kod literowy po prawej obok DGZ nie został jak dotąd rozszyfrowany. Prawdopodobnie X oznacza, że cel jest współdzielony z innym rodzajem sił zbrojnych, tzn. będzie go też atakować np. marynarka wojenna albo Marines albo ktoś tam. No i dalej po prawej jest zasłonięta część dokumentu, która zawiera podobno informacje o tym jakiej broni należy użyć, z jaką siłą wybuchu, i czy detonacja ma być powietrzna czy naziemna. Jeśli celami są też inne miasta danej aglomeracji, to są one wypisane poniżej pod listą celów dla tego głównego miasta, już bez numeru rangi, z własnymi listami celów i DGZ-ami. No i po tym przydługim wstępie J zobaczmy jak wygląda sytuacja dla Warszawy, gdzie bądź co bądź mieszkam. A. Lotniska. Mamy je tylko 2, z listy R. Zapewne (biorąc pod uwagę zapisy dla innych miejsc na liście „industrialnej”) lotniska na liście U byłyby te same, tylko wyznaczono by dla nich więcej DGZ lub może mocniejsze bomby. - Borenerowo: współrzędne DGZ 52°16'N 20°55'E https://goo.gl/maps/rY5Q2d35Yt72 Jest to płyta postojowa przy drodze kołowania https://goo.gl/maps/JqhngBy1qbL2 - Okęcie: DGZ 52°10'00.0"N 20°58'00.0"E https://goo.gl/maps/USPGPKenjiR2 Obecnie to jest sam środek, na przecięciu pasów. Wówczas ich układ był trochę inny, pas był jeden zdaje się, niemniej i tak było to mniej więcej na środku. (zdjęcia z poziomu gruntu nie będzie bo nie mogę na Google Street View znaleźć takiego miejsca żeby było widać DGZ) B. Kompleks industrialny – DGZ z listy U W Warszawie mamy wyznaczonych 39 celów następujących kategorii (w kolejności numerów kategorii): 023 Amunicja – 1 cel 196 Elektrownie – 3 cele 202 Lampy elektronowe – 1 cel 208 Centrum administracji rządowej – 1 214 Broń strzelecka – 1 227 Składy paliw płynnych – 1 240 Centrum dowodzenia sił powietrznych – 1 241 Centrum dowodzenia wojsk lądowych – 1 246 Magazyny wojskowe armii i floty – 8 248 Koszary wojskowe – 2 252 Pojazdy silnikowe – 1 264 Sprzęt optyczny – 1 266 Penicylina – 1 268 Peryskopy dla okrętów podwodnych – 1 275 Populacja – 1 281 Porty śródlądowe – 2 285 Radio I telewizja – 2 336 Zakłady naprawcze taboru kolejowego – 2 392 Węzły kolejowe i warsztaty kol. – 8 DGZ z listy U wyznaczono w liczbie 6, ich współrzędne są następujące: 1. 52°15'00.0"N 21°00'00.0"E https://goo.gl/maps/S6ZWv2MF8Q22 Muranów, podwórze budynku ul. Andersa 6 (wówczas Nowotki 6) albo też alternatywnie kotłownia przy ul. Wałowej 3 leżąca na owym podwórzu, obecnie mieści się tam szkoła yogi (ogólnie jest to tzw. Osiedle Prezydenckie, wybudowane w 1956). https://goo.gl/maps/h4Kx72xEcJv 2. 52°12'00.0"N 21°01'00.0"E https://goo.gl/maps/WtzYtR4Heiz Mokotów, u zbiegu ul. Wiktorskiej i Drużynowej. Ulice już wtedy były, osiedle wybudowano ok. 1948. Obok znajduje się Komenda Główna Straży Granicznej i Zespół Szkół im. T.Reytana – szkoła znalazła się tam w 1958, co było wcześniej tego nie udało mi się ustalić. https://goo.gl/maps/knCNFoEG8nB2 3. 52°14'00.0"N 21°01'00.0"E https://goo.gl/maps/Noe8ZXUBhGB2 Śródmieście, mniej więcej środek kwartału ograniczonego ulicami: Szpitalną, Chmielną, Górskiego i Nowy Świat. Osiedle w 1956 już istniało. Obok jest m.in. NBP, siedziba TVP na Jasnej a także nieco dalej Dom Partii. (zdjęcia z poziomu gruntu nie będzie, jest to obecnie zamknięte osiedle i na Google Street View nie występuje). 4. 52°14'00.0"N 20°59'00.0"E https://goo.gl/maps/6AMW5CpEdJm Wola, rejon skrzyżowania Grzybowskiej i Towarowej. Wówczas mieściło się tam Wydawnictwo MON i wojskowe zakłady graficzne (drukarnia). W pobliżu jest zajezdnia tramwajowa z elektrownią, która przed wojną była dosyć ważna a po już nie bardzo, oraz liczne zakłady przemysłowe np. fabryka lamp im. Róży Luksemburg, Polfa, zakłady radiowe im. Kasprzaka. Obecnie teren jest kompletnie przebudowany (Plac Europejski). https://goo.gl/maps/56iqvUsWmf42 5. 52°15'00.0"N 21°02'00.0"E https://goo.gl/maps/rct56z7RMi32 Praga, podwórze posesji przy ul Okrzei 22. To jest około 200 m od zabudowań Portu Praskiego i to to zapewne głównie chodziło. Zdjęcie jest gdzieś sprzed roku i widać tam głównie chaszcze J Obecnie trwa tam budowa osiedla mieszkaniowego. https://goo.gl/maps/o4Rf6g6aSe42 6. 52°18'00.0"N 21°00'00.0"E https://goo.gl/maps/oBeJmfuLHcu Żerań, środek Portu Żerańskiego. W pobliżu znajduje się elektrownia, nowo wówczas wybudowana (1954), węzeł kolejowy, zakłady elektroniczne Warel, nieco dalej FSO. Sam port i Kanał Żerański były wówczas intensywnie rozbudowywane, zakładano że będzie to ważny szlak transportowy którym będzie się np. transportować węgiel do elektrowni. (zdjęcia z poziomu gruntu nie będzie bo nie mogę na Google Street View znaleźć takiego miejsca żeby było widać DGZ) W pozostałych miastach aglomeracji mamy wyznaczone następujące cele: Ożarów Maz. – 2 cele: 200 Kable i przewody elektryczne – 1 275 Populacja – 1 Wyznaczono dla nich 2 DGZ-y: 1. 52°13'00.0"N 20°49'00.0"E https://goo.gl/maps/4sPNDkuMDNx Puste pole na wschód od skrzyżowania Kanału Ożarowskiego z ul. Strzykulską. Coś takiego: https://goo.gl/maps/YGC5YUf5ouD2 2. 52°12'00.0"N 20°48'00.0"E https://goo.gl/maps/hdqapBpktvP2 Ul. Ożarowska na wschód od skrzyżowania z Tuwima. To przynajmniej jakaś nieco bardziej przemysłowa okolica. https://goo.gl/maps/1DPvrvhd9252 Piastów – 3 cele: 050 Baterie kwasowo – ołowiowe – 1 475 Traktory – 1 275 Populacja – 1 Tutaj również wyznaczono 2 DGZ-y, z tym że dla obu są te same współrzędne. Taką sytuację interpretuję w ten sposób, że należało w tym punkcie zdetonować 2 bomby: 1. 52°11'00.0"N 20°51'00.0"E https://goo.gl/maps/3c4c7vUFHTx Prywatna posesja przy ul. Brandta 9 J z jakichś powodów Amerykanie musieli kogoś bardzo nie lubić… https://goo.gl/maps/qmzj5o6YeVS2 Pruszków – 4 cele: 196 Elektrownia – 1 230 Obrabiarki – 1 336 Zakłady naprawcze taboru kolejowego – 1 275 Populacja – 1 W Pruszkowie również były 2 DGZ: 1. 52°10'00.0"N 20°45'00.0"E https://goo.gl/maps/nfMoYbh4cNN2 Trudne do zinterpretowania chaszcze pośrodku niczego. Może kiedyś coś tam było lub miało być. Zdjęcia z poziomu gruntu nie będzie, samochód Google tam nie zbłądził niestety. W pobliżu jest autostrada lecz z ekranami J 2. 52°10'00.0"N 20°48'00.0"E https://goo.gl/maps/ABSLTkq75G32 Sąsiedztwo fabryki ołówków ale i zakładów mechanicznych, w pobliżu jest linia kolejowa, elektrownia i owe zakłady kolejowe nieco dalej, ale w zależności od tego jak duży ładunek miałby tu walnąć, im też pewnie by się dostało. https://goo.gl/maps/3zyF7BtLb1N2 C. Kompleks industrialny – DGZ z listy R: Warszawa – tutaj mamy tylko 2 DGZ-y: 1. 52°15'00.0"N 21°00'00.0"E Ten sam DGZ, który był jaki 1-szy na liście U (ul. Wałowa 3) 2. 52°10'00.0"N 20°57'00.0"E https://goo.gl/maps/ZUjdbWgERYK2 Sąsiedztwo pasa lotniska Okęcie, na wschód od Al. Krakowskiej, a dokładniej od takiej malutkiej uliczki Wykusz (w zasadzie polna droga). Mniej więcej ta okolica, gdzie jest górka, z której obecnie spotterzy fotografują lądujące samoloty. Obecnie jest tam w pobliżu jeden z radarów lotniska. https://goo.gl/maps/Hh7Z8Cxqbv12 Ożarów – tylko 1 DGZ 52°13'00.0"N 20°49'00.0"E – ten sam co był jako 1-szy na liście U, puste pole. Piastów – tylko 1 DGZ 52°11'00.0"N 20°51'00.0"E – ten sam co był jako 1-szy na liście U, prywatna posesja przy ul. Brandta 9. Pruszków – także tylko 1 DGZ 52°10'00.0"N 20°45'00.0"E – ten sam co był jako 1-szy na liście U, puste pole. No i tyle na razie (nawet nie wiedziałem że mi takie długie wyjdzie...)
  16. Amerykańska lista celów z 1956 -

    Dokument NATO ma charakter znacznie bardziej ogólny. Pod względem merytorycznym odpowiada jakby samemu wstępowi dokumentu SAC, gdzie precyzuje się jakie cele będą traktowane jako priorytetowe. Nie zawiera natomiast listy konkretnych obiektów ani środków przewidzianych do ich zniszczenia. Co do owego meritum oba dokumenty są zgodne, w pierwszej kolejności należy zniszczyć środki ofensywne przeciwnika, a w dalszej dopiero obiekty infrastruktury i zaplecze przemysłowe. Troszkę inaczej zostały te środki ofensywne zdefiniowane. W 1956 gdy powstawał dokument SAC, podstawowymi środkami napadu powietrznego i nosicielami broni jądrowej były samoloty. Wszelkie pociski kierowane były dopiero na etapie wdrażania, USAF nie miały zresztą do nich wielkiego przekonania, choć oczywiście prowadzili sobie różne projekty mniej lub bardziej zaawansowane. Dlatego jako podstawowe cele pierwszego etapu wojny wymienia się tam lotniska. Choć tak naprawdę zakres celów jest podobny jak się tam głębiej wczytać, bo i wzmiankowane są te bazy rakietowe (których za bardzo jeszcze nie było), składy broni jądrowej, strategiczne radary itp. W 1959 sytuacja była już odmienna, postęp w tej dziedzinie bardzo szybki i w dokumencie NATO jaki priorytet wymienione są właśnie atomowe arsenały i bazy pocisków rakietowych.
  17. W opowiadaniu Johna Wyndhama "Dziewczyna z innego wymiaru" (Random Quest) (w antologii Kroki w nieznane) bohater doznaje urazu głowy w wypadku i budzi się w innym świecie.
  18. Tzn. są różne kryteria tego skutecznego rażenia. Ja używam tych 78 J bo to najprostsze; ale są i inne. Jest np. taki stary wzór Selliera na minimalną prędkość niezbędną do wniknięcia w skórę: V = 125/Q +22 [m/s] Q = m/A [g/cm2], obciążenie przekroju poprzecznego m - masa pocisku A - pole przekroju poprzecznego pocisku Dla amerykańskiego pocisku karabinowego 7,62 mm (.30-06 pocisk zwykły M1, masa 11,3 g) dostajemy wynik 27 m/s i energię 4 J. Jedna i druga wartość jest absurdalnie mała i raczej na pewno fałszywa. Praktyczne badania prowadzone w XIX w. dla kul szrapnelowych (dosyć dużych kul ołowianych o masie 12,5 g) wykazały że graniczną prędkość dla efektywnego zranienia to 100 m/s (energia 62 J). Przy 50 m/s kula nie wnikała w skórę (oczywiście wydłużony pocisk jest lepszym penetratorem niż kula). Kryterium efektywnego zranienia używane w książkach S.Kochańskiego (bodajże francuski wynalazek) to koncentracja energii 150 J/cm2 pola przekroju pocisku. Dla wyżej wymienionego pocisku karabinowego odpowiadałoby to prędkości uderzenia 110 m/s i energii całkowitej 68 J. Są jeszcze inne kryteria, mogę powrzucać w wolnej chwili, ale generalnie wyniki wychodzą podobne.
  19. No właśnie nie. Jak strzelasz całkiem pionowo w górę, to prędkość początkową pocisku wyhamowuje zarówno opór powietrza, jak i grawitacja, aż do zera. Jak strzelisz całkiem poziomo, to prędkość początkową pocisku wyhamowuje tylko opór powietrza, grawitacja.nic tu nie pomaga, tyle że zakrzywia tor pocisku tak że ten walnie w ziemię. A jak strzelasz pod kątem to masz trochę jednego i drugiego ze wskazaniem jednak na zachowanie większej części prędkości początkowej, niż przy strzelaniu pionowo w górę.
  20. Wracając jeszcze na moment do zrzucania gwoździ, o którym wspomniał gregski, znalazłem na Google Books dostępną we fragmentach książkę "Winds of Destruction" której autorem jest niejaki Peter J. H. Petter-Bowyer, dawny pilot lotnictwa wojskowego Rodezji. Wspomina on, że problemem strzałek zrzucanych z samolotu jako broń przeciwpiechotna zainteresował się w 1964. Brał wówczas udział w przygotowywaniu poligonu lotniczego Kutanga Range. Pewnego razu załadował do "wyrzutni gazu łzawiącego" (sądząc z kontekstu jakieś proste urządzenie typu wysypowego) tyle 6-calowych gwoździ ile się zmieściło i zrzucił je z samolotu Provost z małej wysokości przy prędkości 240 w (444 km/h) - trochę mi się to nie zgadza, skądinąd wiem że Provost rozwijał max. 170 w (315 km/h), no ale może gość np. rozpędził się wstępnie w locie nurkowym czy coś. W każdym razie jak stwierdził, gwoździe nie stabilizowały się w tych warunkach, lecz te które uderzyły "z czuba" wykazały dość dobrą zdolność przebijania. W 1976 gdy sam już był na takim stanowisku że mógł zlecać podobne prace zamówił już takie prawdziwe strzałki zrobione z powyższych gwoździ zaopatrzonych w stosunkowo długi plastykowy statecznik i te już latały poprawnie. https://books.google.pl/books?id=akwPLOZMZYIC&pg=PA301&lpg=PA301&dq=flechettes+stability&source=bl&ots=Gh-k-bI5L1&sig=_8lZRvpnC-8c0ZWopd7XP38PVxc&hl=pl&sa=X&ved=0ahUKEwiuuvGS9KfQAhWGjCwKHdVWCGwQ6AEIRDAG#v=onepage&q=flechettes%20stability&f=false
  21. Masz rację, jeśli chodzi o te ciężkie działa, zazwyczaj maksymalny kąt podniesienia był trochę mniejszy od 90 stopni - np. 8,8 cm FLAK 18 maks. +85 st, rosyjska 85 mm wz. 1939: +82 st., ale np. brytyjska armata 3" 20 cwt miała maks. +90 st. właśnie. Pionowy kąt podniesienia był natomiast powszechny w małych kalibrach, np. popularnych 40 mm Boforsach, A dość oryginalne amerykańskie armaty okrętowe 1,1" M1 (28 mm) miały maksymalny kąt +110 st. - czyli do pionu i jeszcze kawałek, by ułatwić ostrzał np. bombowców nurkujących przechodzących nad okrętem,
  22. Generalnie artyleria dużych kalibrów strzelała pociskami z zapalnikiem czasowym, średnie i małe kalibry zazwyczaj pociskami odłamkowymi z samolikwidatorem. Tak więc w teorii pociski powinny eksplodować gdzieś tam wysoko, nie czyniąc szkody osobom postronnym, a spadające odłamki powinny wyhamować do bezpiecznej w miarę prędkości. W praktyce taki zapalnik czy samolikwidator mógł zawieść, jak wszystko, więc wtedy spadał cały pocisk, Pół biedy jak jakiś małokalibrowy, ale jak jakiś np. 88 mm to gorzej... Poza tym pociski nie miały generalnie wymuszonej fragmentacji i statystycznie powstawała pewna liczba bardzo dużych odłamków, które mogły jednak zrobić krzywdę, nawet jak nie leciały szybko. No i jeszcze zwykłe karabiny maszynowe, z których strzelano do nisko lecących celów; ich pociski nie miały samolikwidacji, a w dodatku przeciw nisko lecącym celom strzelano pod małym kątem podniesienia, a więc pociski mogły pokonać naprawdę sporą odległość... Ofiary oczywiście się zdarzały. W przypadku osób cywilnych generalnie wliczano je w ofiary nalotu po prostu. W przypadku personelu wojskowego, cóż, zazwyczaj wszelkie przypadki friendly-fire analizowano mniej lub bardziej dokładnie i są dane o różnych takich zdarzeniach. Tak na szybko, coś mi się przypomniało z Pearl Harbor: http://www.theatlantic.com/photo/2011/07/world-war-ii-pearl-harbor/100117/ zdjęcie nr 37 - opis mówi, że trzy osoby cywilne zginęły w samochodzie ugodzonym odłamkami japońskiej bomby 8 mil od bazy marynarki. Znalazłem kiedyś w necie jakąś dyskusję na ten temat, gdzie po analizie miejsca i czasu w którym się to stało, wyszło że prawdopodobnie były to ofiary zabłąkanego pocisku artylerii plot. 127 mm.
  23. Jeśli faktycznie strzelisz pionowo do góry, to raczej spadający pocisk nie powinien być niebezpieczny. Wznosząc się do wierzchołka trajektorii, wytraci on prędkość do zera, a następnie rozpocznie swobodny spadek. W próżni prędkość końcowa równa byłaby początkowej, ale w powietrzu spadający przedmiot rozpędza się tylko do uzyskania tzw. prędkości granicznej, czyli takiej przy której siła "napędzająca" spadek - ciężar, zrówna się z siłą oporu powietrza. Są rozmaite kryteria skuteczności pocisku/odłamka, tzn takiego, który jest w stanie wywołać poważne zranienie czy śmierć. Jednym z nich jest całkowita energia 78 J. Przyjmując masę pistoletowego pocisku 9 mm Parabellum równą 8 g, uzyskanie takiej energii wymagałoby prędkości 140 m/s. Już "na czuja" widać, że dla tak niewielkiego przedmiotu prędkość graniczna raczej będzie znacznie niższa. Znalazłem sobie w necie informację, że w badaniu USArmy przeprowadzonym w 1920 dla pocisku karabinowego .30-06 spadającego stabilnie dziobem w dół uzyskano prędkość graniczną 90 m/s. A jest to pocisk o lepszych własnościach aerodynamicznych od pistoletowego. Ponadto w opisanych warunkach wystrzelony pionowo pocisk prawdopodobnie nie będzie spadał stabilnie dziobem w dół lecz koziołkując, a więc opór będzie jeszcze większy a uzyskana prędkość - niższa. Ale to tylko część odpowiedzi. Bo strzelając na wiwat, raczej nie trzymasz broni idealnie pionowo. A lecąc po paraboli pocisk nie wytraci prędkości początkowej do zera i być może w pewnej odległości zachowa jej dosyć, by mieć ową zabójczą energię.
  24. Obstawiałbym, że bardzo marny. Ale jak mówię, muszę się zastanowić, czy dałbym radę to policzyć i jak. Na razie znalazłem sobie w sieci na szybko jakiś brytyjski raport z 1965 o strzałkach i właśnie konkretnie testach ich stabilizacji. Ale ichnie strzałki dużo mniejsze były, co prawda nie wiem w sumie czy to źle czy dobrze. I bardziej dramatyczny zakres prędkości testowano, 600-1500 m/s (wystrzeliwano je w sabocie z gładkolufowej broni na bazie 20 mm działka Hispano). Była wśród nich strzałka o stabilizacji oporowej i nawet takich w miarę gwoździowych proporcjach (stabilizator miał średnicę ok. 2x większą od rdzenia). Statecznik mało gwoździowy co prawda, bo w postaci stożka (wydrążonego zresztą). Mówili na toto Flared base flechette. No i przykro mi to mówić, ale ta "flarowa" wystrzelona tyłem do przodu w ogóle nie przejawiała chęci jakiejkolwiek oscylacji i normalizacji, czyli przekrętu ryjem naprzód, mówiąc krótko i brutalnie. O ile strzałki ubrzechwione wykonywały tę czynność w miarę szybko, to ta oporowa na odcinku pomiarowym 460 m w ogóle nie miała takiego zamiaru. I to było przy naddźwiękowej prędkości. Jak opór wydrążonego stożka powyżej prędkości 2 Ma nie wystarczył, by wywołać moment stabilizujący to niestety płaski łeb przy mniejszej prędkości też jak sądzę słabo by sobie poradził. Fakt że testowane były strzałki dosyć krótkie (L/d = 11,4, gwoździe mogłyby mieć i 20 i 30 nawet swobodnie) ale właśnie nie wiem czy to lepiej czy gorzej. Bo z jednej strony jak statecznik jest dalej od środka masy to moment stabilizujący od niego jest większy (ramię siły) ale z drugiej strony to i większa masa jest do przekręcenia wokół tego środka.
  25. "Na czuja" to powiedziałbym, że wymagałoby to bardzo dużej prędkości. Proporcje mniej więcej gwoździa miały strzały do naboi śrutowych (zwykle jednak miały one brzechwy, ale oporowy statecznik też się zdarzał) a więc prędkość bardzo zgrubnie licząc 350-500 m/s. Muszę się zastanowić, jak policzyć coś takiego, jak wyglądałby warunek stateczności dla gwoździa. Na forum ioh był kiedyś przed laty wątek o gwoździach, zrzucanych jakoby przez rosyjskie "szturmowiki" Ił-2. Pamiętam że liczyłem sobie wtedy koncentrację energii, z założeniem chaotycznego lotu bez stabilizacji. Od tamtych czasów jakby zmądrzałem nieco (nie tak ogólnie, tylko w kwestiach balistyki itp.) może więc jeszcze wrócę do tego w wolnej chwili. EDIT o, znalazłem ten wątek na ioh: "dziwne bomby". http://forum.ioh.pl/viewtopic.php?t=13851&highlight=
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.