jachu
Użytkownicy-
Zawartość
741 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez jachu
-
Bajka "Anastazja" uczy historii?
jachu odpowiedział Markus → temat → Katalog filmów i seriali historycznych
Juz na wstępie deklaruję, że bajki nie widziałem i w ogóle jej nie znam. Ale powiem tak - żadna bajka ani żaden film fabularny nie może uczyć historii. Dzieło z taśmy filmowej może być za to świetnym pomysłem, aby zainteresować odbiorcę historią i sprawić, że sam sięgnie po odpowiednie filmy dokumentalne czy książki opisujące daną tematykę. Dlatego też ten typ produktów wytwórni filmowych jest idealnym sposobem na popularyzację historii i minionych czasów, ale do nauki, moim zdaniem się nie nadaje... -
Oczywiście Albinosie, wszystko zależy od specyfiki zająć na studiach i (przede wszystkim) od umiejętności operowania słowem. Bo jeśli nie umiesz pisać na temat lejąc wodę, to nie zostaniesz dziennikarzem Ja oceniając studia politologiczne na przykładzie mojego wydziału (9 albo 10 w Polsce według rankingu bodaj "Polityki"), mówiłem że po tych studiach raczej dziennikarzem się nie zostanie i podtrzymuję to zdanie. Przez cały okres nauki, nie mieliśmy ani jednego przedmiotu na którym moglibyśmy chociaż przećwiczyć pisanie eseju lub czegoś podobnego. Myślę, że jednak studenci dziennikarstwa pomimo większej liczby zajęć teoretycznych, zdobywają większe zdolności praktyczne w pisaniu i łatwiejszą mają drogę do zostania zawodowym dziennikarzem. Po politologii jest to droga o wiele dłuższa i bardziej kręta, a do tego wymaga od absolwenta umiejętności sprawnego operowania słowem... więc bez zdolności wrodzonych i ćwiczonych w trakcie szkoły średniej i studiów, nic się nie osiągnie.
-
I co o nich sądzisz? Bo zwłaszcza o tej drugiej słyszałem sporo dobrego, a chciałbym się zapoznać. Liczę na słowa zachęty albo słowa krytyki, które natychmiast każą mi zapomnieć, że kiedykolwiek w ogóle byłem tą książką zainteresowany :mrgreen: Znam, znam. Uczyłem się z niej na egzamin z przedmiotu pod tym samym tytułem. Masakra, o ile dobrze pamiętam, to książka powodowała u mnie odruch wymiotny. Chociaż, z egzaminu dostałem 4,5 :mrgreen:
-
To też nie do końca jest tak. Widzisz, politologia jest to specyficzny kierunek przeznaczony w zasadzie dla ludzi, którzy już w momencie rozpoczynania nauki na studiach, wiedzą co chcą robić w życiu i w trakcie studiów robią wiele, żeby ten cel osiągnąć. Jeżeli tego nie wiedzą i idą na studia tylko po to, aby mieć wyższe wykształcenie, mogą po skończeniu uczelni zasilić grono "wykształconych bezrobotnych" :mrgreen: Dlaczego? Ano dlatego, że posiadają jedynie bardzo ogólną wiedzę humanistyczną, a żadnych wyspecjalizowanych zdolności i zawodu, a co za tym idzie nie są specjalnie pożądani przez pracodawców. Owszem, pracę mogą znaleźć niemal wszyscy, bo rąk do pracy ogólnie brakuje na polskim rynku, ale niekoniecznie będzie to praca w wyuczonym zawodzie, czy chociażby wykorzystująca zdobytą na uczelni wiedzę. Oczywiście - nie tyczy się to osób posiadających odpowiednie predyspozycje interpersonalne, ukryte talenty i zdolności przydatne do pracy w różnych ambitnych zawodach. Ale przecież nie każdy absolwent cechuje się efektywnymi umiejętnościami samodzielnej pracy na odpowiedzialnych stanowiskach, jak więc ma na równych zasadach rywalizować z absolwentami innych kierunków? Bo tutaj podam parę przykładów stanowisk, do których TEORETYCZNIE są przygotowani absolwenci politologii i ich szanse na takie stanowisko. Przykłady podaję za stronami internetowymi wyższych uczelni. a) różne stanowiska w urzędach administracji państwowej i samorządowej; Teoretycznie tak, ale ile tak naprawdę w tym jest prawdy? Jak można konkurować z absolwentami prawa czy administracji, którzy na studiach poznają urząd od podszewki? A do tego w ogromnym stopniu znają prawo, kodeksy postępowania administracyjnego i cywilnego? Jak konkurować z absolwentami zarządzania, którzy na studiach poznają podstawy zarządzania, finansowania jednostek i zarządzania zasobami ludzkimi? Politologów się tego nie uczy na studiach, więc raczej z góry są skazani na niepowodzenie. Ja sam pomimo odbycia kilku praktyk w różnych instytucjach administracji publicznej i konsulatach, posiadania pewnej wiedzy i znajomości kodeksu postępowania administracyjnego, zostałem zgnojony na rozmowie kwalifikacyjnej w Sądzie Okręgowym pytaniem (cytuję z pamięci) "czy pan, jako politolog, ma chociaż 1/1000 wiedzy na temat stosowania prawa, co mizerny absolwent prawa? Bo jeśli nie, to w zasadzie nie mamy o czym rozmawiać." Oczywiście powiedziałem że mam i dostałem tę robotę :mrgreen: Podobnie mieli moi znajomi, którzy z olbrzymimi problemami przedzierali się przez rekrutacyjne sito. Po prostu urzędy czy jednostki administracji poszukują ludzi z wiedzą na tematy zarządzania lub prawa. Jak pokazuje przykład, musiałem się dodatkowo dokształcać, żeby udało mi się wślizgnąć do pracy w sądzie okręgowym... B) nauczyciel, wykładowca, pracownik naukowy; Zgoda, ale aby być nauczycielem można kończyć pedagogikę, a do tego trzeba mieć do tego zawodu pewne predyspozycje. Wykładowcą uniwersyteckim czy pracownikiem naukowym nie może zostać każdy, a jedynie najlepsi studenci, którzy dodatkowo potrafią swoją wiedzę przekazać kolejnym pokoleniom. c) dziennikarz; Jasne, ale czy bez posiadania określonych umiejętności operowania słowem pisanym, ma się jakąkolwiek szansę pokonać absolwenta studiów dziennikarskich? Moim zdaniem nie. Zwłaszcza, że na studiach politologicznych raczej nie ma przedmiotów ukierunkowanych na zdobywanie przez studenta określonych umiejętności czysto literackich. d) stanowiska w firmach i instytucjach pozyskujących środki finansowe z funduszy unijnych; To akurat jest moim zdaniem kompletna bzdura. Nie wierze w to, żeby na studiach nauczyć się jak prawidłowo wypełnić wniosek o dofinansowanie z funduszu oraz prawidłowo zaplanować i wyliczyć studium wykonalności projektu. Pamiętam jeszcze, jak profesor na zajęciach z funduszy pomocowych UE opowiadał o studiach kształcących kadry dla instytucji pozyskujących środki finansowe z funduszy unijnych. Prof bez ogródek powiedział, że osoby po takich dodatkowych 2-letnich studiach nie są w stanie samodzielnie wykonać studium wykonalności projektu... To jak ma to zrobić zwykły absolwent politologii? e) stanowiska w biurach poselskich i partiach politycznych; Oczywiście, tutaj się zgodzę, ale też trzeba zaznaczyć, żeby zostać politykiem (nawet lokalnym), trzeba mieć do tego odpowiednie preferencje, jak choćby hart ducha czy charyzmę. Zresztą chociażby przykład posłów Samoobrony z Andrzejem Lepperem na czele, świadczy o tym, że żadne wykształcenie nie jest potrzebne, żeby zdobyć poklask tłumów. Więc bez odpowiednich predyspozycji nawet będąc doktorem niewiele się osiągnie. A w biurach poselskich nie ma aż tyle wolnych stanowisk, żeby zapewnić tłumom absolwentom miejsce pracy. Podsumowując - najważniejsze są osobiste predyspozycje i umiejętności danego człowieka. Bez tego ani rusz. Rynek jest otwarty na każdego absolwenta, ale nie każda proponowana płaca podoba się absolwentowi Widzisz, wracam do tego co napisałem na samym początku - po politologii można robić wszystko - od kopania rowów po administrowanie państwem Wszystko zależy od tego jak to twoje studiowanie będzie wyglądać oraz czy oprócz maszerowania na uczelnię, będziesz coś robić poza nią, żeby nabrać doświadczenia.A co do mnie, to chwilowo pracuję w Sądzie Okręgowym jako sekretarz sądowy, czasem pełniący również obowiązki protokolanta na rozprawach 8) Oczywiście, ze względu na słabe zarobki, planuję w okresie wakacji zmienić pracę na jakąś bardziej dochodową. Myślę też o studiach podyplomowych z zakresu grafiki i multimediów, aby starać się o posadę specjalisty ds. promocji, ewentualnie grafika. Kiedyś pracowałem już jako specjalista ds. marketingu i zajmowałem się projektowaniem ulotek reklamowych i folderów marketingowych. Podobało mi się to i chciałbym może znowu spróbować coś w tym kierunku. Może sam założę firmę projektową? Opcji jest dużo, a to i tak jeszcze będę próbował dostać się na studia doktoranckie z nauk politycznych :mrgreen: To jest nawet ciekawa opcja, ale pytanie brzmi: jakie studia chcesz rozpocząć? Bo jeśli chcesz studiować historię, stosunki międzynarodowe, socjologię lub filozofię, to wybieranie politologii jako drugiego kierunku jest bez sensu. W żadnym wypadku nie zmienia to twojego statusu "studenta-humanisty" i nie poprawia wizerunku na rynku pracy. Lepiej jest zrobić tak jak mój znajomy - studiował inżynierię chemiczną i przy okazji właśnie stosunki międzynarodowe, więc oprócz nauki zawodu poszerzał swoje horyzonty również w kierunku humanistycznym. Obecnie pracuje w ogromnej korporacji i zgarnia kupę forsy
-
Jako prawie świeżo upieczony magister politologii (kończę studia za pół roku), stwierdzić muszę niestety, że o ogłoszenia w stylu: "Politologa zatrudnię od zaraz" raczej trudno Te studia nie dają w zasadzie żadnego przygotowania zawodowego, oprócz ogólnej wiedzy, dzięki której możemy się poczuć trochę mądrzejsi w pewnych dziedzinach od innych poszukiwaczy pracy. Dla ciebie, jako przyszłego młodego studenta politologi mam radę taką, żebyś już w czasie studiów pomyślał co chcesz po nich robić i już na studiach zaczął we własnym zakresie zdobywać doświadczenie w danej dziedzinie, czy to poprzez praktyki, czy np. poprzez działalność w kołach naukowaych, stowarzyszeniach itd. Sam dyplom politologa nic ci niestety nie pomoże na rynku pracy.
-
Właśnie ukończyłem tę pozycję i muszę zgodzić się ze zdaniem Tullusa - dobra i ciekawa pozycja.Obecnie zabieram się za kolejną pozycję poświęconą Imperium Romanum - tym razem jest to książka Andrzeja Murawskiego "Akcjum 31 p.n.e.", oczywiście jest to też kolejna pozycja z serii Historyczne Bitwy Wydawnictwa Bellona. Książka opowiada o bitwie pod Akcjum, która miała miejsce 2 września 31 p.n.e. podczas wojny domowej w imperium rzymskim między Oktawianem Augustem a Markiem Antoniuszem i wspierającą go egipską królową Kleopatrą. Zapowiada się kolejna "rzymska uczta czytelnicza" 8)
-
To raczej późniejszy etap. Wydaje mi się, że mylisz ustroje - to nie był system folwarczno-pańszczyźniany. Chłop płacił małą pańszczyznę i miał dużo więcej wolnego czasu niż dzisiaj. Teraz podatki sięgają 80%, a wtedy maksymalnie 30%.Samo ocenianie feudalizmu ma sens, jeśli się to robi w kontekście historycznym. W porównaniu do antycznego niewolnictwa, feudalizm był ogromnym skokiem cywilizacyjnym. Właściciel niewolnika mógł z nim zrobić wszystko, natomiast feudalny chłop był juz chroniony prawnie (co prawda bardzo kiepsko, ale jednak). Poza tym oddawał panu część swojej pracy, a nie wszystko - jak robił to niewolnik. Chłop sam decydował, ile pracuje - ciężką pracą mógł wypracować sobie lepsze warunki życia. Poza tym system feudalny był znacznie stabilniejszy, niz niewolniczy - nie wymagał stałego napływu nowych niewolników. System feudalny stał się hamulcem rozwoju dopiero w czasie rewolucji przemysłowej, kiedy fabryki potrzebowały wolnych, mobilnych ludzi do pracy w fabrykach.
-
Ja akurat nie lubię grać na komputerze, więc na pewno nie zagram. Niemniej, gracze chcący zagrać powinni ją kupić. Na taką grę naprawdę warto wydać te niecałe 100zł. Nie dość, że to polska produkcja, jeszcze jej koszty są ogromne - 20 mln zł. Warto wspomóc rodzimych twórców. Po prostu nie wypada ściągać pirata! Co do wymagań sprzętowych, to minimalne wymagania wyglądają tak: 1. System operacyjny Windows XP Service Pack 2 lub Vista (system operacyjny musi mieć zainstalowane dostępne aktualizacje) 2. Procesor Intel Pentium 4 2,4GHz lub AMD Athlon 64 2800+ 3. 1024 MB RAM - Windows XP 1536 MB RAM - Windows Vista 4. 128 MB karta graficzna, z obsługą DirectX 9 i Pixel Shader 2.0 (NVIDIA GeForce 6600 / ATI Radeon 9800) 5. Karta muzyczna zgodna z DirectX 9.0 6. 8,5 GB wolnego miejsca na dysku twardym. Zalecane wymagania: 1. Procesor Intel Core 2 Duo 2,13 GHz lub AMD X2 5600+ 2. 2 GB RAM 3. 256 MB karta graficzna, z obsługą DirectX 9 i Pixel Shader 3.0 (GeForce 7900 GTX / ATI Radeon X1950 PRO)
-
W sklepiku na gram kosztuje nie całe 80 zł. Moim zdaniem nie za dużo jak na taki "hit" PS. Cena dla osób które mają konto i te ich Wirtualne-Pieniądze
-
"Historia powszechna" w 21 tomach pod patronatem prof. Normana Daviesa to nowa kolekcja książkowa "Gazety Wyborczej". Więcej informacji -> http://serwisy.gazeta.pl/kolekcje/1,85316,4498789.html Spis książek -> http://serwisy.gazeta.pl/kolekcje/1,85316,4498681.html Zapowiada się całkiem ciekawa kolekscja, z tym, że nigdzie nie ma cen :? Wiem tylko, że pierwszy tom będzie kosztował 7,50 zł. Ale mnie interesują inne tomy i ich ceny :wink: Co myślicie o tej serii?
-
W dniu dzisiejszym pomimo wcześniejszych deklaracji, że nie zamierzam kupowac żadnego z tomów z tej serii, kupiłem 5 tom "Epoka Augusta i cesarstwo rzymskie". Po prostu nie mogłem się powstrzymać :mrgreen: Nie wiem kiedy zacznę go czytać, bo cierpię na chroniczny brak czasu, ale myślę że najpóźniej w połowie 2008 roku zabiorę się do lektury 8) Aaa... zamierzam jeszcze zaopatrzyć się w 18 tom "Wiek totalitaryzmu - I wojna światowa i zarzewie II wojny światowej", który ukaże się 23 stycznia 2008. Ale kiedy zacznę go czytać, to nie wiem, może w 2010 roku? :mrgreen:
-
W naszym zespole wciąż brakuje graczy kreatywnych. W ubiegłym sezonie błysnął Garguła - teraz zgasł. Widać było, że brakowało Błaszczykowskiego - chłopak potrafi szarpnąć, utrzymać się długo przy piłce i celnie dośrodkować. Mankamentem są też napastnicy: Żurawski nie gra w klubie, Matusiak - nie gra w klubie, Smolarek - ten akurat gra. Być moze trzeba spróbować Mięciela albo Wichniarka, którzy bardzo pozytywnie prezentują się w Bundeslidze? W sumie tylko o bramkę Leo Benhakker może być spokojny - Kuszczak czy Boruc to pewne punkty zespołu, chociaż temu drugiemu zdażają się głupie błędy. Biorąc pod uwagę to co napisałem wyżej - chwała trenerowi, że potrafił sklecić zespół, który wygrał. Żeby jeszcze nam tylko ofensywnego środkowego wymyślił :mrgreen: Ewentualnie niech Garguła odzyska formę po kontuzji... O zwycięstwo nad Belgią jestem spokojny... 8)
-
Ostatni wyścig oglądałem z wielkimi emocjami. Liczyłem na zwycięstwo Raikonena albo Alonso. Tak w tym wyścigu, jak i ogólnej klasyfikacji. Po prostu za te wszystkie przekręty i faworyzowanie Hamilton nie mógł wygrać. To nie byłoby sprawiedliwe. Dlatego cieszyłem się jak dziecko gdy na początku bolid Hamiltona doznał awarii, ale też zacząłem się poważnie denerwować, jak Hamilton wrócił do gry i zaczął odrabiać straty. Na szczęście nie udało mu się to do końca :mrgreen: Na uwagę zasługuje akcja Kubicy gdzie jednym manewrem wyprzedził dwóch walczących rywali - Heidfelda i, chyba, Trulliego. Perełka! 8)
-
Technicznie jest możliwe, bo widziałem coś podobnego na jakimś forum piłkarskim. Chłopaki grali sobie w typowanie wyników meczów i zwycięzca miał pod obrazkiem a nad informacjami o ilości postów i skąd jest mały obrazek z pucharem - zwycięzca miał złoty (brązowy), drugie miejsce miało kolor szary... itd. To było forum php też Przema, więc technicznie musi byc mozliwe do zrobienia.
-
A ja mam pytanie w związku z wynikami plebiscytu: może by tak zwycięzcom pod profilem umieścic mały obrazek znamionujący Złotego Lwa? Mógłby to być rysunek wielkości ikonek emocji których używamy na forum - np. podobizna głowy lwa albo jakiś puchqar czy cuś podobnego... Co wy na to?
-
Twister, Cosmpolitan, Bravo, Bravo Girl, Popcorn etc.
jachu odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Gazety i czasopisma
:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: Moim zdaniem, te czasopisma to oczywiście dno i dwa metry mułu, ale też z drugiej strony - dla dzieciaków w odpowiednim wieku, są chyba w miarę odpowiednie. Chociaż niewątpliwie wolałbym, aby dzieciaki i młodzież interesowały się ciekawszymi zagadnieniami niż seks w wieku 13 lat czy plotkami o tym, że Gosia Andrzejewicz nie nosi majtek (choć sam z chęcią bym ją widział bez majtek w swoim wyrku :mrgreen:), Britney Spears ma problemy z narkotykami, a Michał Wiśniewski ma kolejne kłopoty w swoim kolejnym małżeństwie :wink: I naprawdę są gorsze rzeczy niż takie szmatławce na rynku prasowym. Czy może ja jestem aż tak obrzydliwym ignorantem? 8) -
Zgadzam się. Poza tym Saddam powinien się i tak cieszyć - głupio to brzmi - miał przecież uczciwy proces, a że szans nie miał bo wina była ewidentna, to inna sprawa :wink: Przypomnijmy sobie jak skończył rumuński dyktator - Nicolae Ceausescu. Niby też był proces, ale nikt się nie zastanawiał, nikt nie przejmował się łamaniem praw człowieka. Na dodatek nie został rozstrzelany tylko on jako przywódca, a rozstrzelano całą jego rodzinę bez mrugnięcia okiem...Natomiast co do samej egzekucji Saddama Husajna, to było to ostateczne zamknięcie problemu, który zaistniał wraz z okolicznościami pierwszej wojny w Zatoce, a potem po jej zakończeniu, gdy Bush senior pod wpływem doradców zadecydował o przerwaniu działań wojennych, co rozwścieczyło gen. Schwarzkopfa, bo nie było już żadnych przeszkód, by nie tylko zająć Bagdad, ale i obalić Husajna. Przerywając działania wojenne na początku 1991 roku, Amerykanie, a właściwie ich politycy zrobili coś, o czym woleliby zapomnieć - zostawili na lodzie powstańców szyickich i kurdyjskich, których wcześniej gorąco namawiali do wystąpienia przeciw dyktatorowi. To pozwoliło siłom rządowym na zbrodnię w postaci masowych egzekucji, w których zginęły dziesiątki, a może i setki tysięcy ludzi. Ich ślady do dziś są odnajdywane w Iraku... Stracenie Saddama było swoistym aktem sprawiedliwości dziejowej i choćby częściowym zadośćuczynieniem dla ofiar reżimu. Na pewno naiwnością byłoby sązić, że ten akt rozwiąże jakikolwiek z problemów irackich, np. działalność teorystyczną zbrojnych grup mudżahedinów, czy byłych funkcjonariuszy BAAS-u i Muhabaratu (służby bezpieczeństwa). To co się stało, może być raczej przestrogą dla tych katów i tyranów własnych społeczeństw, którzy do dziś jeszcze rządzą na świecie...Tylu bowiem dyktatoorów -zbrodniarzy umknęło swemu losowi, np. Idi Amin z Ugandy, Fernando Macias Nguema z Gwinei Równikowej, część wysokich funkcjonariuszy Czerwonych Khmerów (Khieu Samphan, Ieng Sary, itp.), Mohammad Farah Aidid z Somalii, przykłady można zresztą mnożyć. Ci, którzy współczuli Saddamowi jego losu chyba nie mają pojęcia dlaczego go bronią... To rzeźnik, który zanim jeszcze na dobre objął władzę po obaleniu swego poprzednika w 1979 roku, jako szef Muhabaratu ma na sumieniu krew wielu niewinnie zamęczonych i wymordowanych. Od 1979 roku, suma ta została zresztą bardzo zwielokrotniona. To Saddam doprowadził nieźle niegdyś rozwinięty kraj do nędzy, a nie jakieś tam sancje zachodnie. Wojna z Iranem, którą dyktator rozpętał w 1980 roku już wtedy kosztowała kraj bardzo dużo, a była ona wywołana przede wszystkim z uwagi na jego chorą ambicję (i złudzenie łatwego sukcesu z uwagi na destabilizację sąsiada rewolucją islamską). Jednym słowem, wart Saddam swego parszywego losu... Jeśli USA ponoszą w Iraku jakieś koszty, to głównie finansowe, jak na razie straty w zabitych, to tragedia dla rodzin i najbliższych, ale nie dla takiego supermocarstwa w skali globalnej. Być może szansą dla tego kraju jest federalizacja poszczególnych części (kurdyjskiej, szyickiej i sunnickiej) i osądzenie aktywnych funkcjonariuszy byłego reżimu, ale też i odbudowa państwa, a zwłaszcza wodociągów, dróg, szkół, gospodarki, likwidacja bezrobocia, bo im lepiej, tym gorzej dla poparcia udzielanego terrorystom, którzy to świetnie rozumieją... Na pewno złudzeniem jest szybka demokratyzacja kraju, to proces przynajmniej na kilkadziesiąt lat, owszem można stworzyć struktury, ale to na dzień dzisiejszy za mało...
-
Ale ja nigdzie nie napisałem, że jestem za odebraniem prawa wyborczego :wink: Po prostu odpowiedziałem na twoje pytanie dlaczego mohery nie powinny głosować Dla mnie też nie powinni głosować ludzie, którzy są biedni i żyją z zasiłku od państwa. Zdecydowanie bardziej wolę aby głosowali bogaci idioci (a zdarzają się tacy), bo oni nie zagłosują na populistów, bo będą się bali o swój majątek. Biedni są na to bardziej podatni - bo jedyne co ryzykują, to to, że politycy po prostu nie spełnią ich obietnic :wink: A co do majętnych, to nie mówię tu o ludziach o ogromnych majątkach, tylko o ludziach powyżej jakiegoś tam wyższego poziomu klasy średniej - czyli powiedzmy, klasa przedsiębiorcza. Jasne :wink: Ja sobie przecież tylko gdybałem. Doskonale sobie zdaję sprawę, że demokracja polega na równoważeniu różnych elementów politycznych, a moja wizja zakłada praktycznie oligarchię (ostatnio modne słowo :mrgreen:). Obecnie zaś, gdy każda klasa społeczna ma prawo do swojego wyboru, nie ma ryzyka pełnego przejęcia władzy przez którąś opcję polityczną dzięki czemu dba się mniej więcej o interesy wszystkich. Mówisz pewnie o spaczonych ideowcach pozostających w oderwaniu od rzeczywistości :wink: Wiesz dlaczego w poprzednich wyborach wygrał PiS? - bo dużo obiecał i przede wszystkim obiecał, że zrobi porządek na scenie politycznej i skończy z korupcją. Reszta programu była porównywalna z programem PO. PiS postawił na dobrego konia w obiecankach. Bo wszyscy mają dosyć ciągłych afer, podstolnego załatwiania interesów itd. Chcą stabilizacji, świętego spokoju i dobrobytu we "własnych garnkach"... PiS to obiecywał i potrafił dobrze sprzedać. I ku zaskoczeniu PO wygrał. I tyle dobrego, bo później nastąpiło zderzenie z rzeczywistością i okazało się, że to najgorszy rząd po transformacji ustrojowej.
-
Oczywiście, masz rację, z tym że niekoniecznie musi to być dobre dla ogółu Bo moim zdaniem trochę nie fair jest sytuacja w której więcej do powiedzenia mają babinki (których jest więcej) chcące darmowej służby zdrowia, wysokich emerytur i policjanta na każdym rogu, przez co hamują rozwój gospodarki. Jak tak dalej będzie, to nasz kraj się nieprędko podźwignie. GOSPODARKA jest rzeczą najważniejszą, a w danym momencie decyduje o niej banda staruszków przesycona socjalizmem i nakręconych przez ojca Grzybka. A widzisz, ty jesteś przekonany, że ludzie chcą mieć głos - to jest twój błąd, bo człowiek, któremu nikt nie wmówił, że prawo do głosowania jest mu niezbędne do życia wcale tego głosu nie chce. Przeciętny człowiek głosu nie chce, polityką się brzydzi, a cała jego aktywność w tym zakresie ogranicza się do narzekania. Ideał powszechnej demokracji opiera się na przekonaniu, że każdy się interesuje polityką, każdy ma w tej kwestii poglądy. W tej wierze każdy ma prawo do głosu - większość społeczeństwa nie ma poglądów politycznych, a jeżeli ma, to raczej niespójne i niekonsekwentne. Ja zrobiłbym jakieś egzaminy na obywatela 8) Trzeba byłoby zrobić kurs z działania systemu władzy i z zasad budżetu państwa i zdać egzamin państwowy. Dopiero po zdaniu egzaminu dostawałoby się prawo wyborcze. To by trochę ukróciło cudowne obiecanki wyborcze polityków.
-
Choćby dlatego, że w sporej ilości są to ludzie o piekielnie niskim poziomie inteligencji głosujący na populistów, co jest czystym idiotyzmem szkodzącym całej Polsce - także mi, tobie i wszystkim innym Polakom. Chociaż mój stan posiadania jest niewielki, to i tak czuję sprzeciw i opór przeciwko działaniom partii populistycznych, które najchętniej rozdałyby moje ciężko zarobione pieniądze leniom i ludziom, którzy uważają, że "im się należy"...
-
Końcówka kampanii kto wygra PO czy PiS?
jachu odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Sam nie wiem kto wygra. PiS ma szansę i to niemałą, bo duża część społeczeństwa jest zadowolona z ich rządów. No bo populistyczne hasła i zamykanie ludzi na oczach kamer jak widać się spodobało. Atak na bogatych jak na twórców wszelkiego zła i inne krzykliwe hasełka zasiane w społeczeństwie teraz kiełkują. Co więcej, PiS przejął elektorat LPR i Samoobrony co było dużym sukcesem Jarosława Kaczyńskiego i pokazała jak dobrym jest graczem na polityczniej scenie. PiS ma szansę wygrać, trudno mi powiedzieć jaki na wynik będzie miała wpływ frekwencja. Chyba jednak będzie sprzyjać mniej populistycznej PO... I to w sumie dobra wiadomość, bo kolejnych rządów zakompleksionych fanatyków Kaczora już bym nie przeżył... Ja marzę o koalicji PO-UPR, która jednak nigdy w życiu nie powstanie :roll: -
Frekwencja podczas polskich wyborów
jachu odpowiedział jachu → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Nie ma takiej opcji. Co prawda nigdy nie ma tak, żeby zgadzać się ze wszystkimi postulatami okreslonej partii, ale zawsze zgadzasz się z jakąś ich częścią... Poza tym, to dla mnie żaden argument. Dlaczego? Ponieważ w wyborach parlamentarnych, samorządowych często startują ludzie nowi, młodzi, nie skażeni brudną polityką. Poza tym np. w poprzednich wyborach samorządowych ogromna rzesza kandydatów była osobami generalnie uczciwymi. Fakt zaś wcześniejszego ich uczestniczenia w polityce, w przypadku kandydowania na ten urząd jest zaletą, a nie wadą... Któryś z nich na pewno będzie odpowiadałmalkontentowi, któremu wydaje się że nie ma na kogo głosować -
Frekwencja podczas polskich wyborów
jachu odpowiedział jachu → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Właśnie. Dlatego też ja jestem nawet za odebraniem prawa do głosu pewnej części obywateli, a ściślej mówiąc - ludziom, którzy nie posiadają majątku i wykształcenia. Bo wbrew pozorom, to bardzo ważne. Ludzie tacy nie ryzykują utratą czegokolwiek, więc głosują na populistów, którzy obiecują im gruszki na wierzbie i śliwki na sośnie. Człowiek dysponujący własnością zastanawia się zanim popełni wyborcze samobójstwo. I nie uznaje tutaj idiotycznej kontrargumentacji, że jeżeli odbierzemy prawo głosu biednym, to bogaci będą chcieli ich bardziej wyzyskiwać - to oczywista brednia ponieważ jeżeli bogaty przedsiębiorca ma sklep z telewizorami, to jemu zależy, żeby ci biedni byli nadal biedni? NIE. Jemu chodzi o to, żeby biedni byli bogatsi i kupowali u niego te telewizory, nieprawdaż? Zresztą skoro ktoś nie jest majętny, to powinien pracować, aby zdobyć ten majątek - a nie przejmować się jakąś tam polityką i czekając aż "państwo mu da"...Jarpen - ale twój post świadczy tylko o tym, że Belgowie są społeczeństwem obywatelskim. A powtarzam - społeczeństwem obywatelskim staje się poprzez edukację, a nie przymus! Jest przecież wiele przymusów i ludzie nie chcą się im poddawać i kombinują jak mogą aby się od nich uchylić... -
Frekwencja podczas polskich wyborów
jachu odpowiedział jachu → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Ale ty nie rozumiesz sedna sprawy. Najważniejsze jest, żeby obywatel był świadomy swojego wyboru i należał do społeczeństwa obywatelskiego, a społeczeństwo obywatelskie trzeba budować poprzez edukację i uświadamianie sytuacji polityczno-społeczno-ekonomicznej, a nie poprzez przymus. Chcesz, zeby ludzie "strzelali" na wyborach? Później taka Samoobrona miałaby 30% poparcie :mrgreen: Chcesz tego? -
Frekwencja podczas polskich wyborów
jachu odpowiedział jachu → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Ale to jest chyba niemożliwe. Ja uważam, że gdyby 100% Polaków uprawnionych do głosowania znało programy wszystkich partii politycznych w Polsce, to można by wprowadzić przymus głosowania. W innym przypadku - zdecydowanie nie powinno się tego wprowadzać. Żeby wprowadzić ten obowiązek, trzeba by również wprowadzić obowiązek lub upewnić się, że ludzie zapoznali się z programami wszystich partii, które idą do wyborów.