Skocz do zawartości

Dziejopis

Użytkownicy
  • Zawartość

    8
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Dziejopis

  1. Język angielski (geneza i charakter)

    Przecież angielski ma pochodzenie od staroangielskiego, od V w. na wyspach Anglii i Szkocji, a pieśń Caedmona z 658r. spisana w VIIIw. chyba w dwóch dialektach staroangielskich już o czymś świadczy. Beowulf w staroangielskim na pewno do romańskich języków nie mógł należeć. Z resztą VIII i IX staroangielski w różnych dialektach był dość powszechny i nie był żadnym bełkotem z jednej wsi. Modern English wtedy nie było, więc zupełnie nie rozumiem, bo to jakaś nowość. Był Old English zapisywany runicznym później łacinką. Alfred Wielki próbował ustandaryzować dialekty staro-angielskie. Francuski panował w pewnym okresie przejściowym i to chyba dość krótkim. Jest w angielskim sporo wpływu francuskiego ale miał on tylko wpływ głównie na wymowę (pożyczki to inna kwestia) np. staroangielskie cwen czytano kłen albo kwen; w middle english quene; w modern queen ale najwięcej jest słów typowo germańskich – a nie żadnych francuskich i zawsze pozostanie on germańskim nie romańskim. Staroangielski się mocno przekształcał, wyróżniamy okresy: 500 - 1100 Staroangielski, 1100-1500 średnioangielski 1500-do dziś Modern English ale różni się diametralnie od francuskiego. Proszę najpierw pouczyć się francuskiego - gramatyki a później jakiegoś germańskiego - niemieckiego to upadnie pana gdybanie. Mimo wszystko jednak śmiem zauważyć że wpływy między romańskimi a germańskimi będą widoczne, ale nie będzie się germańskich klasyfikować nigdy do romańskich. Oczywiście staro-angielski mocno się różni od Modern English. Przedewszystkim modern nie jest już deklinacyjnym - utracił deklinację i np. w old p - (runiczny symbol wynn) czytano jako ł, cg czytano jako dż a sc jako sz czyli paepen czytano weapon. To normalka - niektóre słowa przechodziły w inne, np. staroangielskie corn nie oznaczało dzisiejszego corn kukurydzy a zboże, read to był red lufian - love, mus-mouse, plegian-plejian -play, brycg - bridge, riht -right, hat-hot, ceap-cheap, scip-ship, yfel-evil, sittan - sit, gan-go, wif-wife, þu -thou, fyr-fir-fire, haelan - heal, faeder - father, geard--yard, wacian -be awake, tunge-tongue, blod-blood, folc -folk - people. A pierwsze słówka, które podałem wcale nie są francuskie a staroangielskie - daleko przed wpływem francuskiego.
  2. "Dzieje kultury polskiej" Brücknera - jak oceniacie

    O - dziękuję ci pięknie za informacje - dopiero teraz przeczytałem - zaraz sobie poszukam tego przeglądu historycznego
  3. Zakupiłem właśnie "Dzieje kultury polskiej" Brucknera (4 tomy), jednak nie mogłem nigdzie znaleźć recenzji tej książki - naprawdę nikt się nie pokusił na "krytyczne spojrzenie" (nie chodzi o krytykanckie). Mogę gdzieś znaleźć recenzje? Jak wy, jako historycy, ją oceniacie. Nawet czyta się czasem nieźle ale coś z nią "jest nie tak": "Indoeuropejczyków": nazywa Arjami, stosuje tytuły późniejsze do "Słowiańszczyzny pogańskiej" (teraz nie pamiętam gdzie). Nie chciałbym być wprowadzony w błąd przez szanownego profesora. Może są lepsze książki do "kultury polskiej" od Brucknera? Jak wy ją oceniacie? Nadmienię, że jestem laikiem w "historii". Przepraszam za umieszczenie w złym dziale - miało być "Historia Polski ogólnie" Tak podzielę się jeszcze pewnymi spostrzeżeniami. W szkole, gdy do niej chodziłem, panowało podejście do historii zupełnie poronione. 85% faktów zupełnie z dupy wzięte; o wojnach, konfliktach, nikomu niepotrzebne bzdury, nic prawie o kulturze. Z resztą od niepamiętnych czasów było podobnie: Gall, Długosz, nawet bajeczny Kadłubek- także generalnie skupiali się na wojnach, konfliktach. Takie podejście do historii trwa od niepamiętnych czasów. Upamiętniano najczęściej wszystko co złe, ponure. Taka ta słowiańska historia pesymistyczna. A podejście historyków do tej materii jest różne. Posłuchałem sobie profesora Andrzeja Nowaka na youtube - trochę go rozumiejąc w tym wybielaniu historii, przemilczaniu tego pesymizmu. To znów zastanawiając się czy dobrze on czyni tak ukazując historię. Uwagę zaś skierowałem na Brucknera, bo uważam że takie podejście do historii najbardziej sobie cenię: a więc zdobycze kulturalne, gdzie fakty konfliktów są nieistotne. Co zaś mi się podoba:, że nie wybiela on historii, pokazuje też to na czym historyk mało zawiesza oko, język, obyczaje, literatura - oczywiście wszystko na tle historii. Nie podoba mi się zaś masa szczegółów zupełnie niepotrzebnych moim zdaniem, gąszcz, który psuje czasem przyjemność z czytania. Choć przyznam, że są też momenty gdzie czyta się gładko. Nie będę się rozpisywał - kończę więc.
  4. Czytając książki historyczne - mam pewien kłopot - wolałbym czytać coś spokojnego, inspirującego. Niestety historii się nie wybiera - to nie twórczość poetycka, ale wczytywanie się w dzieje bardzo trudne nie raz, gdzie trzeba dzieje dobrze odczytywać i może wyciągać wnioski na przyszłość. Ale wolałbym czytać coś co nie doprowadza do depresji. Może jednak znajdzie się ciekawa pozycja do dziejów ogólnych, gdzie oszczędzono czytelnikowi rzeczy; przez które nie przewraca się w żołądku; a czyta się z radością, fascynacją i spokojem.
  5. Tego już się myślę nie dowiemy, znając historię rozszyfrowywania "Pisma klinowego" które miało materiał porównawczy (tłumaczenie na inny język klinowy), a rozszyfrowywanie trwało grube ponad 100 lat, może 150 lat - nie pamiętam dokładnie, tutaj nie mamy niczego praktycznie. Nawet jakby przypuszczano, że to rzeczywiście zapisany język i byłby przykładem takim jak Ogham (dawny irlandzki chyba także może piktyjski). To nie ma żadnego zabytku gdzie można by powiązać dane kości "jako tłumaczenia" - tak jak to było przy piśmie klinowym. Tak samo nie ma żadnych obrazków, jak z Behistun, które by coś podpowiadały i ułatwiały. Co za ludy je pozostawiły? itp. Nie znamy też żadnego języka sięgającego, w przybliżeniu, tak daleko: 12000 lat p.n.e- więc już wiadomo, że się niczego nie dowiemy. Tak tylko podałem to jako ciekawostkę P.S. książki z poprzedniego postu "Jak powstało pismo" (Schmandt Besserat): nie polecam bo jest ona nie o piśmie a o liczmanach i wyłącznie archeologiczna. Autorka urabia wszystkie niemal znaleziska "do liczenia". Można się zanudzić jak przez całą książkę archeologiczne kamyczki liczmany ukazuje.
  6. Osiągnięcia Sumerów

    Ja śmiem wątpić, że pismo to wynalazek Sumerów dopiero. Są kości z nacięciami "Tallies" z 12000 p.n.e, niektóre z nich przypominają bardzo system z Ogham (zobacz Ogham Inscriptions na wiki) - dzieli takie systemy pisma tysiące lat - jednak można mieć przypuszczenie, że niektóre z tych kości to podobny system pisma jak ten z Ogham
  7. Capricornus, zadajesz pytanie bardzo ciekawe: Czy neandertalczyk mówił? 12000-15000 p.n.e; wtedy kiedy homo sapiens rywalizował z neadertalczykami już znamy systemy notacji, pisma: np. Kość z Ksar Akil i inne - bardzo podobny system notacji do tego co pojawia się w inskrypcjach z Ogham 3 wieku naszej ery. https://en.wikipedia.org/wiki/Ogham_inscription Oczywiście takie oznaczenia, niektóre z nich, na kościach także mogły być zdobnictwem - tu mam na myśli te z jaskini maszyckiej u nas, - nie przypomina systemu. Z tym że archeolodzy ten system "Ksar Akil" zakwalifikowali jako kalendarz lub "liczydło" do liczenia ubitej zwierzyny. Są pewne przesłanki, żeby w to wątpić a upatrywać w tych niektórych kościach jakieś pismo. Tak więc ja uważam, że najważniejszym wynalazkiem ludu prehistorycznego jest pismo, nawet język pisany - wcale więc to sumeryjskie czy inne nie musi być najstarsze. Szukałem tej kości z Ksar Akil " jest ona w książce "Jak powstało pismo" Schmandt-Besserat (nudna strasznie), więc znalazłem inne w necie: https://www.researchgate.net/figure/301632060_fig4_Figure-4-An-engraved-bone-plaque-88-cm-from-Grotte-du-Tai-France-ca-12000-years
  8. Zdana obrona. Co na prezent?

    Tu kieruj się zainteresowaniami siostry. Ja chciałem ostatnio swojej wcisnąć świetną moim zdaniem książkę ("niehistoryczną"), ale o dużych walorach edukacyjnych, jednak nie chciała jej "dotknąć". Czyta zaś bzdety bardzo naiwne. W tym wypadku najlepsze są pieniądze, albo karta podarunkowa z empiku na "określoną kwotę" np. 50 zł, wtedy ona sobie kupi co będzie chciała. Ja daję takie prezenty. (Karty są o tyle fajne, że jak książka więcej kosztuje, można spokojnie dopłacić walutą, jeden mają tylko mankament - chyba ważność jest tylko na rok.)
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.