Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Albinos

Stosunek ludności miejscowej do wojsk alianckich

Rekomendowane odpowiedzi

Albinos   

Jakiś czas temu gdy oglądałem "wspaniały" program na Discovery o froncie zachodnim, zastanowił mnie pewien fragment. Otóż ponoć jeden z wyższych dowódców alianckich (nazwiska nie pomnę), miał zapisać w swoich wspomnieniach, że ludność miejscowa (fragment odnosił się do Francuzów), wcale nie witała aliantów z jakimś szczególnym entuzjazmem. Ów dowódca odniósł wrażenie, że chyba wcale tak źle nie było im pod okupacją. Na ile ten fragment jest wyrwany z kontekstu, na ile odnosi się do rzeczywistości... nie wiem. Jednak tutaj mam pytanie. Jaki był stosunek ludności miejscowej, z terenów wyzwalanych przez aliantów (bądź później już na terenie Niemiec), do wkraczających oddziałów alianckich? Witali ich jak wyzwolicieli, czy może raczej podchodzili do nich z dystansem?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Lu Tzy   

Kiedys, lata temu, obejrzalem film dokumentalny, poswiecony bodaj operacji Overlord i dalszemu zdobywaniu terenow Francji. Zapamietalem wypowiedz emerytowanej burdelmamy:" Niemcy byli eleganccy, a Amerykanie to chamy".

Mnie to starcza.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

ech, a więc, moim zdaniem to zależy od regionu, ale i od każdego człowieka z osobna. Byli przecierz partyzanci, byli też kolaboranci, ale również zwykli ludzie którym jedno było kto rządzi krajem. Jedni uważali że lepiej im pod okupacją, inni pragnęli własnego kraju. Jedo jest pewne, większość ówczesnej ludności nie była pewna czy przypadkiem Amerykanie to nie przypadkiem nowi okupanci.

pozdro

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
mch90   
Otóż ponoć jeden z wyższych dowódców alianckich (nazwiska nie pomnę), miał zapisać w swoich wspomnieniach, że ludność miejscowa (fragment odnosił się do Francuzów), wcale nie witała aliantów z jakimś szczególnym entuzjazmem.

To ma potwierdzenie w faktach. Żołnierze alianccy trafiali na cywilów francuskich raz witany gorącymi oklaskami z faktu wyzwolenia, innym razem na ludność nie okazujących im żadnego entuzjazmu, innym razem na tych, działających na szkodę aliantów. Powody były raczej podobne- obecność aliantów powodowała znaczne pogorszenie warunków ich bytowania. Niech tylko wspomnę o słynnych bombardowaniach Caen, zgotowanych Francuzom przez RAF.

Inne przykłady:

"Zupełnie naturalnym skutkiem naszej obecności było ograniczenie ruchu- zarówno pieszego, rowerowego, jak i wozów konnych- a to im się nie podobało [cywilom]. Powiedzieli nam, nie przebierając w słowach, że nawet w trakcie okupacji hitlerowskiego mieli więcej swobody. (...) Wtedy właśnie spostrzegliśmy, że jesteśmy zdecydowanie nielubiani. Jeszcze bardziej rozczarowali się z nami, gdy wyszło na jaw, że nie będziemy z nimi handlować. (...) Powtarzali, że prowadzili taki handel z okupantem i przynosiło im to nawet niezłe zyski. (...) Często słyszeliśmy, jak nazywają Kanadyjczyków dzikusami, północnoamerykańskimi Indianami, traperami, buszmenami, prostakami z północy i tak dalej"- wspomina sierżant Leo Gariepy, kanadyjski 6. Pułk Pancerny.

"Niektórzy wieśniacy byli rozgoryczeni, bo pola zostały zaminowane przez nazistów, a my nie oczyściliśmy ich natychmiast"- Patrick Walsh, pułk de la Chaudiere.

Sierżant Gariepy był też w sytuacji, kiedy normandzki ksiądz szpiegował pozycje kanadyjskie dla Niemców.

Francuzi przed inwazją z reguły bardzo dobrze żyli z Niemcami, co potwierdzają wspomnienia pana Cassigneuela:

"Nasi Niemcy byli w porządku. Nie mieliśmy z nimi żadnych problemów. Mieliśmy w gospodarstwie konie i oni też je mieli. Wielu Niemców było rolnikami, byliśmy w tym samym wieku, wykonywaliśmy tę samą pracę i często o tym rozmawialiśmy. Opowiadali nam o niemieckich metodach, a my mówiliśmy im, jak to się robi we Francji. Wymienialiśmy informacje. To było naprawdę niezłe!"

Chociaż drugie tyle Francuzów miało bardziej stanowcze podejście do okupanta: "To byli nasi wrogowie, rozumie pan"- opowiadała Marie Josephe Houel.

Na ogół jednak alianci byli witani jako wyzwoliciele- niech przypomnę tylko wyzwalanie miast holenderskich podczas "Market-Garden"- czy to Eindhoven, Oosterbeek czy Driel.

Za: "Caen. Droga do zwycięstwa" A. McKee, "D-Day. Przełamanie Wału Atlantyckiego" R. Kershaw.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
mch90   

Bardzo ciekawym wątkiem, godnym poruszenia, jest kwestia włoskich cywili na Półwyspie Apenińskim i ich kontaktach z afrykańskimi żołnierzami Francuskiego Korpusu Ekspedycyjnego. Chodzi tu o Marokańczyków i Goumiers (żołnierze pochodzących z plemion berberyjskich, zamieszkujących góry Atlas). Budzili oni podziw za ich sprawowanie się na polu walki, ale i trwogę, z powodu ich okrucieństwa i bezwzględności, nawet w stosunkach z cywilami. Łupili oni co niemiara. Łupili i gwałcili. Ocenia się (wg. oficjalnych danych, nie wiadomo, na ile są one zaniżone), że liczba gwałtów dokonanych przez tych żołnierzy podczas ich "tournee" we Włoszech wynosi powyżej 3100 obywateli Włoch- dzieci, kobiet, starców a nawet mężczyzn.

Norman Lewis, oficer brytyjskiego wywiadu z 312. Jednostki Polowej Służby Bezpieczeństwa w Neapolu pisał o skutkach tych masowych gwałtów. Słyszał on, że "dla Marokańczyków było normalne, iż dwóch z nich gwałci jednocześnie jedną kobietę (...)". Pisał dalej: "Zetknąłem się z brutalną rzeczywistością, jaka kazała mieszkankom macedońskich wiosek rzucać się ze skały, żeby nie wpaść w ręce nadciągających Turków. Czekałby ich los gorszy od śmierci".

Jedna dziewczyna, Angela z Frondi, która cudem uniknęła tego piekła, tak opisuje to, co widziała:

"Zachowywali się jak zwierzęta. Właściwie to gorzej niż zwierzęta- pięciu czy sześciu wyżywało się na jednej kobiecie, robili to jeden po drugim. (...) Zachowywali się jak wcielone diabły. Gdzie się pojawili, rozpętywało się piekło. Gwałcili nawet mężczyzn i staruszki".

SCAO (Biuro Wyższego Oficera do spraw Cywilnych) zupełnie się nie przejęło wyczynami oddziałów kolonialnych. Wszyscy, oficerowie brytyjscy, amerykańscy, francuscy, patrzyli na to przez palce. Jak wyjaśnił jeden z oficerów francuskich, Marokańczyków zwerbowano "na mocy umowy, która dawała im prawo do grabieży".

Za: "Piekło Italii. Kampania włoska 1944-45: od Monte Cassino do kapitulacji" James Holland, str. 166-168.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Lu Tzy   

Cos o Francuzach - poza Wlochami jedynym narodzie, ktorego ten temat tyczy, wlasciwie. Lat temu wiele ogladalem jakis dokument poswiecony okupacji we Francji. Nieezle wyjasnial liczebnosc 'Resistance'.

Konczy film wypowiedz wspolczesnej burdelmamy, owczesnej dziewczyny pracujacej: 'Niemcy to byli gentelmeni. Nie to co Amerykanie'.

Komentarz uwazam za zbedny.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
mch90   
Konczy film wypowiedz wspolczesnej burdelmamy, owczesnej dziewczyny pracujacej: 'Niemcy to byli gentelmeni. Nie to co Amerykanie'.

To bardzo ciekawe, co piszesz. Z reguły, czytając wspomnienia cywilów zarówno francuskich, jak i włoskich, spotykałem się z bardzo pochlebnymi opiniami na ich temat. Z reguły pojawiały się takie stwierdzenia, że Amerykanie (z oddziałów frontowych) są bardzo mili, przyjaźnie nastawieni do ludności cywilnej, a przede wszystkim- hojni. Amerykański szeregowy podczas IIWŚ dostawał najwyższy żołd spośród wszystkich żołnierzy alianckich, co też przełożyło się na niesnaski brytyjsko-amerykańskie podczas ich pobytu na Wyspach Brytyjskich przed inwazją. Mając dużo pieniędzy, Amerykanie nie szczędzili ich na handlu z ludnością cywilną wyzwalanych terenów i wszelkich usługach oferowanych przez nią.

Chyba, że chodzi o oddziały tyłowe, to już inna bajka. Ale to nawet amerykańscy żołnierze frontowi odnosili się do nich z antypatią.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Lu Tzy   
Konczy film wypowiedz wspolczesnej burdelmamy, owczesnej dziewczyny pracujacej: 'Niemcy to byli gentelmeni. Nie to co Amerykanie'.

To bardzo ciekawe, co piszesz. Z reguły, czytając wspomnienia cywilów zarówno francuskich, jak i włoskich, spotykałem się z bardzo pochlebnymi opiniami na ich temat. Z reguły pojawiały się takie stwierdzenia, że Amerykanie (z oddziałów frontowych) są bardzo mili, przyjaźnie nastawieni do ludności cywilnej, a przede wszystkim- hojni. Amerykański szeregowy podczas IIWŚ dostawał najwyższy żołd spośród wszystkich żołnierzy alianckich, co też przełożyło się na niesnaski brytyjsko-amerykańskie podczas ich pobytu na Wyspach Brytyjskich przed inwazją. Mając dużo pieniędzy, Amerykanie nie szczędzili ich na handlu z ludnością cywilną wyzwalanych terenów i wszelkich usługach oferowanych przez nią.

Chyba, że chodzi o oddziały tyłowe, to już inna bajka. Ale to nawet amerykańscy żołnierze frontowi odnosili się do nich z antypatią.

Amerykanie, we Wloszech zwlaszcza - jasne, ze s...i forsa i to bylo dla miejscowych cudowne. Zwlaszcza tylowki, bo przeciez gdy front przechodzil, to wszyscy kwiaty rzucali na czolgi i te pe.

Ja nie mowie, ze Francuzi kochali Boszow, Ja mowie, ze wojenna sytuacja we Francji byla taka, ze nie da sie jej porownywac z polska czy grecka.

Przeciez Niemcy traktowali przeniesienie do Francji jako urlopowanie niemal.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
mch90   
Ja nie mowie, ze Francuzi kochali Boszow, Ja mowie, ze wojenna sytuacja we Francji byla taka, ze nie da sie jej porownywac z polska czy grecka.

Przeciez Niemcy traktowali przeniesienie do Francji jako urlopowanie niemal.

To prawda. A oto jak służbę okupacyjną w Normandii wspomina oberleutant Gustav Pflocksch:

"W St Aubin żyło nam się całkiem dobrze. Żołnierze byli młodymi ludźmi. Mieli tu swoje dziewczyny, słuchali muzyki w prywatnych domach, a nawet tańczyli i pili. Myślę, że byli dosyć szczęśliwi...".

Jednak te stosunki nie zawsze i nie wszędzie układały się dobrze. W głębi terytorium okupowanej Francji życie było ciężkie. Francuzów wywożono na roboty do Rzeszy. Deportowano Żydów. Ludzie po prostu znikali bez śladu.

Za: "D-Day. Przełamanie Wału Atlantyckiego" Robert Kershaw.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
mch90   

Stosunki między włoską ludnością cywilną, a aliantami należały do najtrudniejszych i najcięższych spośród całej wojny. Jak pisał Norman Lewis z 312. Oddziału Polowego Służby Bezpieczeństwa:

"W głębi serca ludzie ci mają nas chyba dosyć. Rok temu uwolniliśmy ich od faszystowskiego potwora, a oni nadal siedzą w ruinach swojego pięknego kraju, gdzie prawo i porządek przestały istnieć, grzecznie się do nas uśmiechając, nadal głodni i coraz bardziej chorzy. A co otrzymali w zamian? Odrodzenie demokracji. Wspaniałą możliwość, że pewnego dnia będą mogli wybrać swoich przedstawicieli spośród ludzi, których sprzedajność jest powszechnie znana i przyjmowana z rezygnacją. W porównaniu z dniem dzisiejszym czasy Benita Mussoliniego muszą się wydawać utraconym rajem"- pisał te słowa Brytyjczyk w październiku 1944 roku.

Nieudolne rządy aliantów, spowodowanie przez nich inflacji i nie radzenie sobie z problemem odbudowym kraju to nie wszystko, istniał też problem kontrastów społecznych pomiędzy skrajnie ubogimi Włochami i niesamowicie bogatymi żołnierzami alianckimi. I tak, kiedy Włoci przymierali głodem przy racjach dziennych 200 g chleba, tak alianccy żołnierze szli sobie na obiad do klubu oficerskiego lub restauracji Valianiego, gdzie czekały na nich wytrwawne obiady, piwo i wino w dowolnej ilości.

Do tego dochodził problem kobiet we Włoszech. Istnieją dowody, że gwałtów we Włoszech częściej dopuszczali się alianci niż żołnierze Osi. Wynikało to po pierwsze, z powszechności prostytucji na południu Włoch, a po drugie z pobłażliwości władz alianckich w tych sprawach.

Włosi skarżyli się, że alianckie samoloty bez skrupułów strzelają do cywilów. Charles Dill z 27. Grupy Myśliwsko-Bombowej istotnie przyznaje, że często nie mieli pojęcia, do czego strzelają.

Za: "Piekło Italii" James Holland.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
widiowy7   
Istnieją dowody, że gwałtów we Włoszech częściej dopuszczali się alianci niż żołnierze Osi. Wynikało to po pierwsze, z powszechności prostytucji na południu Włoch, a po drugie z pobłażliwości władz alianckich w tych sprawach.

Więc gwałty czy prostytucja?

Spotkałem się z opinią, że włoskie kobiety prostytuowały się za żywność.

A co do gwałtów, słyszałem to o jednostkach marokańskich.

A pobłażliwość dowództwa? No chyba nie. W żadnej cywilizowanej armii nie jest to dopuszczone że tak powiem "z klucza". Ale w każdej armii są takie przypadki.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
mch90   
Więc gwałty czy prostytucja?

Jedno i drugie. Powszechność prostytucji we Włoszech wytworzyła pewną mentalność u żołnierzy alianckich, która była widoczna przynajmniej w pewnych kręgach, że włoskie dziewczęta i kobiety są do wzięcia.

Spotkałem się z opinią, że włoskie kobiety prostytuowały się za żywność.

To prawda. Prawdziwą wylęgarnią prostytucji był Neapol, gdzie kwaterował Aliancki Zarząd Wojskowy (AMG), sprawujący kontrolę nad częścią przyfrontową Włoch. Norman Lewis opisuje sytuację, kiedy to niedługo po przybyciu do Neapolu zatrzymał się przy gmachu pewnej nieczynnej instytucji miejskiej, pod którym stała ciężarówka wyładowana różnymi towarami. Wokół niej kłębili się żołnierze. Jeden po drugim wbiegali do budynku z puszką konserw. Idący ich śladem Lewis dotarł do dużego pokoju, w którym zobaczył "przepychających się żołnierzy" i rząd Włoszek opartych o ścianę. "Obok każdej kobiety leżała sterta puszek. Okazało się, że za puszkę konserwy można uprawiać miłość z dowolną z nich".

A co do gwałtów, słyszałem to o jednostkach marokańskich.

Istotnie, wojska z francuskich kolonii zyskały we Włoszech wyjątkowo złą sławę i rzeczywiście to głównie oni dopuścili się gwałtów na taką skalę. Niemniej żołnierze nie-kolonialni również, bardziej sporadycznie i incydentalnie, ale jednak, siłą przymuszali włoskie kobiety do stosunku.

A pobłażliwość dowództwa? No chyba nie. W żadnej cywilizowanej armii nie jest to dopuszczone że tak powiem "z klucza".

Kary teoretycznie były. Mimo, że gwałcicielom groziła kara śmierci, orzekano ją bardzo rzadko, a w 99% przypadków była ona uchylana bądź zamieniana na karę więzienia, która również w większości przypadków była uchylana- alianci bardzo potrzebowali żołnierzy na froncie i nie mogli sobie pozwolić na takie "dodatkowe" uszczuplanie oddziałów frontowych.

Natomiast Niemcy przyłapani na gwałcie mogli liczyć na natychmiastowe rozstrzelanie, która to kara była egzekwowana z bezwzględnością- i to był skuteczny środek odstraszający.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.