Skocz do zawartości

piterzx

Moderator
  • Zawartość

    1,527
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez piterzx

  1. Quiz - Polska pod Zaborami

    Bardzo dobrze riv'ie. Zatem nie mina Tak dla ścisłości, to Kicki owszem, dowodził, lecz dlatego, że przejął na samym jej początku dowodzenie od niedoświadczonego Mycielskiego. Oczywiście pytanie jest Twoje.
  2. Ulubiony Polak w historii Polski

    Tuś mi brat! Moimi ulubionymi postaciami są ks. Józef Poniatowski (widać chyba :lmao: ), gen. Ignacy Prądzyński, a także Jan Paweł II. Pozdrawiam
  3. Quiz - Polska pod Zaborami

    Witam, Oj, przepraszam, zapomniałem o quizie. Już zadaję, ale nie sądzę, żeby była mina, raczej normalne pytanko. Zatem tak: w czasie ofensywy kwietniowej wojsk polskich na Rosena (powstanie listopadowe rzecz jasna) doszło do pewnej bitwy (czy raczej potyczki) z huzarami Sieversa. W czasie tej bitwy zginął młody siostrzeniec Ignacego Prądzyńskiego, którego matka niedługo przed tym przywiozła z Wielkopolski polecając opiece Ignacego. Proszę podać miejsce bitwy oraz imię i nazwisko siostrzeńca. Pozdrawiam
  4. Powstanie listopadowe

    I przy okazji popełnili jeden z kardynalnych błędów - wypuścili za darmo i na szkodę sprawy Konstantego. A to, że Chłopicki działał na niekorzyść militarnej siły powstańców, dla wątpliwej ugody z carem, która przecież była nierealną, to też wina sytuacji międzynarodowej? Same w sobie rokowania nie były błędne, wręcz przeciwnie, lecz nie mogły one przecież przynieść spodziewanego efektu i Chłopicki winien się z tym liczyć. Chłopicki miał własną koncepcję walki z Rosjanami, polegającą na obronie. Rozumiem, lecz naczelnego wodza, a tym bardziej dyktatora rozliczyć trzeba także z tego, że odrzucał lepsze rozwiązania dlatego, że przedstawiały charakter ofensywny, mimo, iż przyniosłyby pewne początkowe sukcesy, bez większego ryzyka. O ile błędy, takie jak przyjęcia przezeń gorszego planu organizacji armii, rozumiem, o tyle odrzucanie planów układanych nawet po jego myśli i odsyłanie niewygodnych, bo chcących działać na rzecz powstania ludzi poza Warszawę, uważam za co najmniej dyskusyjne. Dodatkowo, czy to Wysocki, albo któryś z podchorążych objął dyktaturę? Owszem, można ich winić za wybuch, ale nie za bezczynność w grudniu. Pozdrawiam
  5. Napoleon na tle innych postaci

    Witam, Ale gdyby Napoleon nie zaatakował, najprawdopodobniej sam zostałby zaatakowany. Takie prawa wojny. Dla niego z pewnością ten okres był najważniejszy, ale to właśnie dlatego, że wiele osiągał, że (jak pisała Estera) przeżywał piękne chwile. Czy przez cały ten czas był megalomanem? Niekoniecznie. W trakcie swego życia zmieniał się psychicznie, w pewnym momencie można się dopatrywać nawet choroby (zapraszam do tego tematu => http://www.historia.org.pl/forum/viewtopic...41b39113732654a ). IMHO na początku jego zwycięstw nie można mówić o megalomanii, dopiero później. Natomiast rzeczywiście ciekawa jest postawa Napa po pierwszej abdykacji, a także Elba i sto dni... Spotkałem się również z opinią, być może prawdziwą, że Napoleon w pewnym okresie swego życia chciał dorównać, czy wręcz "przeskoczyć" Aleksandra Wielkiego, choć raczej nie było to jego głównym celem.. Przede wszystkim? Owszem, sam budował swoją (a także i jego Francji) legendę, przy czym nie stronił od kłamstw (nie na darmo powiedzenie brzmiało: "łgać jak biuletyn"), owszem, potrafił rozdmuchać i wypromować swoje sukcesy, ale nie można powiedzieć, że to co po Napoleonie pozostało jest wynikiem głównie propagandy. Gdyby nie było zwycięstw, gdyby nie było gromienia wrogów, po Cesarzu nic by nie pozostało. Zależy jakich postaci, ale przede wszystkim tym, że nieraz działał ryzykownie, jakby nie miał nic do stracenia i wtedy właśnie wyrywał (prawda, do czasu, ale wygrywał). Był innowatorem, już jako młody człowiek wojskowy zaskakiwał pozornie nielogicznymi działaniami. Przede wszystkim przykład "od zera do bohatera", do tego wspaniałe zwycięstwa, ale i propaganda. Do tego dochodzi jeszcze zwyciężanie przez długi czas sprzymierzonych przeciwko niemu potęg ówczesnego świata i decydowanie o ich bycie i niebycie. Bonaparte obalał mity (jak chociażby ten o niezwyciężonej armii pruskiej), zaś jego mitu, tak dobrze pokazanego nie udało się obalić nawet po ostatecznej jego klęsce. Pozdrawiam :wink:
  6. Witam, Konserwatyści krakowscy dla jednych realiści, dla innych kapitulanci. Dla jednych lojaliści, czy też trójlojaliści, dla innych przykład organiczników. Dla jednych zdrajcy, dla innych jedyni patrzący trzeźwo na sytuację polityczną polskich ziem. A Wy? Jak ich oceniacie? Jakie, Waszym zdaniem, były pozytywne i negatywne skutki ich działań? Zapraszam do dyskusji. Pozdrawiam :wink:
  7. Euro 2008

    A ja liczę po prostu na ładny mecz. Jeśli Hiszpanie będą grać swoim stylem, a Niemcy swoją taktyką, to zapowiada się doprawdy ciekawie. Natomiast żadna z tych drużyn je jest tą, której bym jakoś szczególniej kibicował. Pozdrawiam :wink:
  8. Ignacy Prądzyński

    Pewności, owszem, nigdy mieć można, ale przecież samymi planami wojny się nie wygrywa. Do tego trzeba pamiętać o naszych kochanych dowódcach wojskowych, o tym, że nikt, nawet Prądzyński, czy Chrzanowski, nieomylnymi nie byli, a przede wszystkim o armii Imperium Rosyjskiego. Natomiast wolałbym nie robić tu off topu o samym powstaniu. Jeśli chcesz podyskutować o szansach listopadowego, to ja jestem bardzo do tego skory, lecz w tym => http://www.historia.org.pl/forum/viewtopic.php?t=218 lub tym => http://www.historia.org.pl/forum/viewtopic...81&start=15 temacie. Wracając natomiast do postaci Ignacego, to ciekawy jestem, jak go oceniacie, nie tylko z punktu widzenia planów, służby, lecz także jako człowieka, patriotę, spiskowca... Pozdrawiam :wink:
  9. Ignacy Prądzyński

    Ale nie oznacza to bynajmniej, że Ignacy również tak miał :wink: Teraz wyjdzie na to, że ja się czepiam, ale to nie jest równoznaczne ze "zbytnim kochaniem siebie", ale mniejsza z tym. Zwróciłeś uwagę na fakt, iż z Prądzyńskim kompromis wypracować było ciężko. Owszem, ale to miało moim zdaniem podłoże wynikające, raz - z przeświadczenia (skądinąd uzasadnionego) o słuszności swoich pomysłów, a dwa - jego przełożeni również nie należeli do osób łatwo dających narzucić sobie projekty swego podwładnego. Do tego można by przedstawić również mniej z wojskiem związany, czyli sprawa Wolnomularstwa Narodowego i w pewnym sensie konflikt z Łukasińskim. Ciekawym jest natomiast fakt, iż Ignacy, mimo ogromu zajęć jakie na niego spadły (np. jako "zastępcy" kwatermistrza generalnego), nie posiadał proporcjonalnej rangi, która nadawałaby siły wydawanym przez niego rozkazom i instrukcjom. Z resztą niejednolite dowództwo za Radziwiłła bardzo dawało mu się we znaki. Bardzo interesującą sprawą jest także konflikt pomiędzy Prądzyńskim, wcześniej można powiedzieć, że w pewnym sensie przyjacielem, czy nauczycielem, a później oponentem, gen. Malletem (Malletskim). Zaczął się po oszustwie Malleta z planami kanału, chociaż możliwe, że już wcześniej, ale z pewnością nie tak otwarcie... Powiedzmy, że rozumiem 8) Pozdrawiam :wink:
  10. Ignacy Prądzyński

    Mógłbyś to jakoś rozwinąć, albo chociaż podać jakieś przykłady egoizmu Ignacego? Bo ja szczerze powiedziawszy nie zauważyłem w jego postaci zachowań narcystycznych. Co to to nie. Można powiedzieć o Prądzyńskim różne rzeczy, można mu zarzucić brak siły charakteru, etc. ale IMHO twierdzenie o jego egoizmie jest grubo przesadzone. Jeśli Kolega ma jakieś dane na poparcie swojej tezy, to bardzo bym o nie prosił, bo osobiście nie zauważyłem u niego większych epizodów, które można by było stawiać mu jako zarzut.
  11. Ignacy Prądzyński

    Zaprzecza? Tylko pozornie. Do dowodzenia całym powstaniem potrzebne były oprócz umiejętności i praktyki, także odpowiednie cechy charakteru, żeby odpowiednio z nią sobie "poradzić". Wojny nie wygrywa się tylko samymi planami... Spójrz proszę także na przykład Skrzyneckiego. Człowiek ten jako dowódca oddziałów, nawet większych, był dowódcą co najmniej dobrym, lecz po objęciu dowodzenia nad całą armią jego talenty dowódcze ustępowały, w pewnych momentach, miejsca jego osobistym cechom. Pozdrawiam
  12. Ignacy Prądzyński

    Adamie, Prądzyński pokazał, że potrafi dowodzić, ale nie oznacza to, że dałby sobie radę z całą armią. Oczywiście, że słusznie. Prądzyński to była nasza największa nadzieja w powstaniu listopadowym, dzięki niemu mogliśmy zwyciężyć nawet w tych końcowych fazach powstania. A tu niestety, Droga Koleżanko, ale tym razem ja muszę się nie zgodzić. Dlaczego uważam, że Sokołowski przesadził w swym osądzie generała? Przede wszystkim dlatego, że o ile można porównywać talent i fakt bazowania oraz rozwijania napoleońskiej myśli w jego planach operacyjnych, o tyle sugestia o podobieństwie samego Cesarza i naszego Ignacego, jest IMHO bezpodstawna. Prądzyński, w przeciwieństwie do Bonapartego, nie miał wystarczającej siły charakteru, potrzebnej do przebicia się przez stawiane mu przeszkody, ani takiej odwagi i siły, by większe ryzyko i odpowiedzialność wziął na swe barki. Prądzyński nie potrafiłby samodzielnie prowadzić powstania jako dyktator. Taka właśnie jest największa różnica pomiędzy Napem na Ignacym. To nie tylko kwestia docenienia. Dochodzą tu jeszcze indywidualne cechy Skrzyneckiego, jako wodza naczelnego, ale to już chyba materiał na inną dyskusję (chyba, że powiążemy to jakoś z panem Ignacym, ale wolałbym off'a nie robić :wink: ). Poza tym, istotny była jeszcze różnica zdań pomiędzy Prądzyńskim, a Chrzanowskim, która przerodziła się później wręcz w konflikt tych dwóch znakomitych strategów. Radziłbym podchodzić trochę ostrożniej do kwestii wygrania/przegrania powstania. Nie można wszakże jednoznacznie stwierdzić, że byśmy je wygrali tylko samymi jego planami, bo przecież dochodzą tu jeszcze inne kwestie, z których najważniejsza nazywa się "nieprzyjaciel". Widiowy, ja dopiero w tym poście zawarłem swoją opinię. Pierwszy post jest całkowicie (może za wyjątkiem pierwszego akapitu) neutralny :wink: Jesteś pewien, że Skrzynecki był odpowiednim człowiekiem na wodza naczelnego? Bo ja szerze w to wątpię... Ja postawiłbym tezę dużo szerszą, iż najważniejszym problemem powstania byli (oprócz armii Rosyjskiej i cara rzecz jasna) nasi wodzowie. Pozdrawiam :wink:
  13. Spisek koronacyjny

    To prawda, ten skandal międzynarodowy mógłby przysporzyć kłopotów ewentualnemu powstaniu... Względem społeczeństwa nie ostrzejszy niż po powstaniu listopadowym, zaś względem zamachowców zapewne stryczek, nie mniej jednak niekoniecznie musiałoby do tego dojść. Sprzysiężeni zakładali zabicie rodziny carskiej podczas samej koronacji lub samego cara sześć dni później, gdy miał on osobiście prowadzić ćwiczenia Szkoły Podchorążych na placu Saskim. Tyle tylko, że byłby to według nich jednocześnie początek powstania, a zatem mogło być one w dużo lepszej kondycji, niż listopadowe, tylko trzeba by było to sprawnie rozegrać, bowiem Sprzysiężeni nie byli jeszcze odpowiednio przygotowani. Trzeba natomiast zauważyć, że również armia rosyjska nie była w takim stanie, jak w czasie listopadowego, kiedy Rosjanie przeprowadzili już częściową mobilizację, toteż na jej mobilizację i dotarcie sił do Królestwa potrzebowałaby więcej czasu niż to się stało niecałe dwa lata później, tym bardziej, że nie byłoby przez jakiś czas głowy Imperium Rosyjskiego. Ciekawy jestem zaś, kto wstąpiłby potem na tron carski, najprawdopodobniej Wielki Książę Konstanty, chociaż niekoniecznie. Co zrobiłby nowy car względem Polaków? Przelał morze krwi, czy raczej zdezorientowany zdał się dowódców wojskowych i doradców? Grunt, że po śmierci Mikołaja I Imperium nie miałoby pewności, co do nowego władcy... Owszem, mogłaby się cała akcja skończyć egzekucjami wobec zamachowców i represjami w stosunku do ludności Królestwa, lecz wszystko to zależałoby od rozegrania tego przez Podchorążych, bowiem w wypadku, gdyby powstanie utrzymało się kilka dni, jakieś wyższe władze wojskowe mogłyby przejąć nad nim ster, a wówczas sytuacja byłaby już zupełnie inna. Natomiast Wysocki niewątpliwie miał wówczas słuszność sprzeciwiając się akcji, nie tyle dla niesłuszności walki w owym momencie, ale wobec braku wyższego dowództwa w Sprzysiężeniu oraz niezdecydowania i braku stanowczości w łonie samych spiskowców. Zauważyć bowiem trzeba, że posłowie opozycyjni przy tak stanowczej postawie Wysockiego nie odważyli się sami wziąć w ręce ster wydarzeń i zdobyć się na tak ryzykowne przedsięwzięcie samemu, a przecież spiskowcy dokonaliby tego i bez zgody Wysockiego, gdyby tylko ktoś z "wyższej półki" jak chociażby Zwierkowski, czy Młachowski... Owszem, owszem, ale nie tego chcieli młodzi idealiści ze Szkoły Podchorążych. Oni chcieli walczyć za oswobodzenie ojczyzny, a nie konstytucję. Abstrahując zaś od samego Sprzysiężenia, to trzeba przyznać, że łamanie konstytucji było tylko początkiem, jak pokazała później historia i plany Mikołaja związane z ewentualna interwencją na Zachodzie (w 1830 r.), odrębność Kongresówki była dla cara niewygodna, toteż chciał ją w taki, czy inny sposób ograniczyć lub znieść, co prędzej, czy później i tak by nastąpiło, ale to już temat na inną dyskusję... :roll: Pozdrawiam
  14. Storny charytatywne

    Witam, czy znacie jakieś strony charytatywne, na których można klikając za darmo pomagać innym :?: Jeśli tak, to proszę podajcie je tutaj, może przybędzie kilku ludzi klikających... Może ja podam pierwszy: www.pajacyk.pl www.okruszek.org.pl www.polskieserce.pl www2.povertyfighters.com i cały serwis z takimi stronami: http://www.thehungersite.com/clickToGive/home.faces?siteId=1 Pozdrawiam :wink:
  15. Gdzie czytacie i w jakich sytuacjach?

    Ja tak czytałem kiedyś biografię i plany Prądzyńskiego, tyle tylko, że nie chodziłem chodnikiem (bo bym pewnie pod samochód wpadł :arrow: ), a po całym mieszkaniu. Z resztą gdy się uczę przed jakimś sprawdzianem (gdy robię to w domu, a nie w szkole na przerwie), to zazwyczaj latam po całym pokoju, zahaczam o przedpokój i pokój brata, idę do kuchni i dalej do siebie :lmao: W wannie nie lubię czytać. Niby przyjemnie, ale trzeba uważać, żeby się książka nie zamoczyła, więc jest trochę niewygodnie. Standardowo czytam u siebie w pokoju, obowiązkowo z kubkiem herbaty z cytryną lub kawy, a także w szkole na nudnych lekcjach, albo gdy nauczyciel się nie pojawia przez dłuższy czas... Pozdrawiam
  16. Fakt, trochę niefortunne sformułowanie, jednakże jest one IMHO raczej takim neologizmem oznaczającym możność nazwania konkretnego tworu państwowego (w tym wypadku Królestwa Polskiego, Księstwa Warszawskiego, Wielkiego Księstwa Poznańskiego, etc.) w pełni Polską... :roll: Natomiast, o ile się nie mylę, to Ty, drogi Vissegerdzie, również nie udzieliłeś odpowiedzi na pytanie z tematu. Zatem ponawiam pytanie, czy uważacie, że którykolwiek, z polskich tworów państwowych powołany w okresie zaborów, tj. od 1795 do 1918 był w pełni Polską? Jeśli tak, to który i dlaczego, a jeśli nie, to który był Waszym zdaniem najbliżej i dlaczego... Pozdrawiam
  17. Wasze oceny

    Ja mam 5,80; Miałem mieć 5,87 ale z gegry mi 6 nie postawiła (w sumie, to mi się z niej i nie należała, więc sprawiedliwie jest). Przy czym żadnego stypendium nie mam, chociaż staram się o unijne...
  18. Jakieś uzasadnienie? Dlaczego tak sądzisz?
  19. Filomaci i Filareci

    Do powstania Promienistych i Filaretów rzecz jasna ;P Poza tym, w 1819 powstała nowa gałąź tej organizacji - Związek Przyjaciół, który po przekształceniu w 1822 w Związek Filadelfistów - miał z założenia obejmować szersze kręgi niż dotychczasowe organizacje, lecz proces w 1823 położył kres wszystkim tym organizacjom. Nie tyle przekształcili się, ile powołali nową organizację. Filomaci i Filareci istnieli przez 3 lata równolegle. Filomaci byli co prawda organizacją typu wolnomularskiego, lecz z masonerią nie mieli raczej zbyt wiele wspólnego. Poza tym, Filomaci byli organizację nastawioną głównie na samokształcenie, propagowanie idei patriotycznych i romantycznych, a także podjęcie o nich dyskusji. Filareci zaś byli organizacją bardziej zakonspirowaną, o bardziej sprecyzowanym i bardziej zdecydowanym nastawieniu na kwestie patriotyczne. Liczę na odświeżenie tematu. Pozdrawiam
  20. Quiz - Polska pod Zaborami

    Pytanie proste, a mimo to nikt nie kwapił się do udzielenia odpowiedzi :roll: Było to staropolskie prawo propinacji, które przeważnie zabraniało korzystania z innego zaopatrzenia w te produkty, a czasem (w zależności od ziemianina) nawet obowiązek wykupu odpowiednich ilości alkoholu od propinatora. Czasem, niewykupienie przez chłopa przypisanej mu ilości było karane :roll: W zaborze rosyjskim zniesiono te prawo w 1898 roku, czyli najpóźniej ze wszystkich ziem polskich. Pzdr.
  21. Euro 2008 - Polska

    ,No niby tak, ale nie mogli się połapać z atakującymi drużyny niemieckiej, którzy wychodzili na jej tyły. Przy czym dogonić Podolskiego nie jest w cale takie łatwe...
  22. Uwłaszczenie chłopów

    Cóż, różnie to bywało, lecz nie można tak generalizować. Owszem, odbieranie praw miejskich w ramach represji było raczej nie tak częste, jak zwykło się to przekazywać, to jednak niszczenie miast przez wojsko w ramach odwetu było już spotykane, a jak wiadomo, spalone, czy znacznie zniszczone miasto podupada, a więc i prawa miejskie później stracić może. Na dowód tezy o niszczeniu miast i wsi przez wojsko, nie tylko w ramach walk na ich terenie, lecz także już po wyparciu z nich powstańców, przedstawię pewne dane. Konstanty pisał 10 i 12 II 1863 o żołnierzach rosyjskich, iż "Rozbestwienie ich jest okropne i zaczyna sięgać takich rozmiarów, że mnie przeraża". Prawda, że miał na myśli przede wszystkim mordowanie rannych i jeńców, a także ludność cywilną, lecz tyczy się to także niszczenia miast. Kolejny cytat, tym razem z książki prof. Kieniewicza: "Miasteczka, które stały się scenami bitew: Węgrów, Siemiatycze, Wąchock, Tomaszów Lubelski [dotyczy to samego pierwszego miesiąca walk - przypis mój] poszły z dymem. Konstanty dowiedziawszy się, że gen. Mark nakazał spalić Wąchock na zimno, po zakończeniu bitwy [a przecież w mieście powstańców po bitwie już nie było, bo Langiewicz wycofał się w Góry Świętokrzyskie - przypis mój], wpadł w oburzenie i chciał odwołać go ze stanowiska. Uszakow jednak zasłonił podkomendnego twierdząc, że sam wydal rozkaz podpalenia. także Aleksander II stwierdzał, że nie należy dopuszczać się krzywdy niewinnych mieszkańców. Przypominał jednak [w pierwszej połowie lutego 1863 - przypis mój], <<że jeśli utrzymaliśmy jeszcze naszą władzę w Polsce, winniśmy to wyłącznie naszemu wiernemu wojsku. Podtrzymywanie należnego im szacunku w całym kraju jest Twoim [Konstantego] pierwszym obowiązkiem. Skarg i interwencji władz cywilnych i samego Wielopolskiego [na dokonywane przez wojska zbrodnie - przypis mój] nie dopuszczam i żądam od Ciebie, abyś i Ty ich nie dopuszczał>>." Pozdrawiam
  23. Adam Mickiewicz - ocena

    Witam, Nie jest to prawdą. Kolega ma nieścisłe dane. Trzeba je zatem doprecyzować. Mickiewicz wyjeżdżając do Turcji stworzył, a raczej miał zamiar stworzyć, bo zdążył jedynie rozpocząć ten proces, przede wszystkim dwa legiony (choć można domniemywać i o innych legionach narodowych): polski i żydowski. Odnośnie Legionu Żydowskiego, to miał to być najprawdopodobniej pułk huzarów Machabeuszów, którego kadrę mieli stanowić Żydzi z pułku kozaków otomańskich Czajowskiego. To jest bardzo szerokie, ale też niezmiernie ciekawe zagadnienie. Przede wszystkim, trzeba wziąć tu pod uwagę mesjanistyczne poglądy Mickiewicza, a także fakt, iż jego niektóre myśli wyprzedzały kościelne obchody jubileuszu roku 2000 i pojednania z Żydami, także nurt ekumeniczny. Co więcej Mickiewicz był zwolennikiem pojednania polsko-żydowskiego. Jednakże miało się to dokonać na płaszczyźnie narodowej i religijnej, zatem nie mówimy tu o asymilacji którejś z tych odrębnych (z założenia mickiewiczowskiego pojednania) grup, lecz pokojowego współistnienia, m.in. w myśl zasad chrześcijańskiej miłości bliźniego. Mickiewicz określa Izraelitów jako "lud, który Polskę obrał sobie za ojczyznę". Według niego ów „sojusz” wynikał z faktu, iż istniała wspólnota pomiędzy obiema tymi grupami, m.in. dlatego, iż uważał, że „naród żydowski jest współuczestnikiem doli Polaków - jego równość w godności przejawia się zarówno w uczestnictwie we wspólnym cierpieniu, jak również w walce ramię w ramię o niepodległość.” [cytaty z artykułu www.dominikanie.pl/~marekn/page14.html ] Prof. Maria Janion uważa, iż jest to nierozerwalne z jego mesjanizmem. Adaś uważał, że Opatrzność musiała mieć cel stykając ze sobą na jednej ziemi te dwie narodowości i udzielając im podobnego losu, tzn. „tułactwa” i braku własnego państwa. Prof. M. Janion uważa również, iż „Mickiewicz nie obawiał się „żydowskiego spisku” [cudzysłów mój – wynika z kontekstu wypowiedzi] przeciwko chrześcijaństwu. Przeciwnie, uznawał, że ta mesjanistyczno-mistyczna wspólnota Polski i Izraela może tylko przynieść wyzwolenie od ucisku zarówno materialnego jak i duchowego.” [cytat z wywiadu ze strony http://www.tygodnik.com.pl/apokryf/14/janion.html ] Wieszcz zawarł swoje myśli i część pobudek w „Składzie Zasad” z 29 III 1848. Napisał tam m.in. ”Izraelowi, bratu starszemu, uszanowanie, braterstwo pomoc na drodze ku jego dobru wiecznemu i doczesnemu. Równe we wszystkim prawo” , a także „W Polszcze wolność wszelkiemu wyznawaniu Boga, wszelkiemu obrzędowi i zborowi” oraz „Wszelki z narodu jest obywatelem, wszelki obywatel równy w prawie i przed urzędami.” W punkcie dziesiątym wyraźnie widać stwierdzenie „starszy brat”, tak bliskie nauce posoborowej, o tym, iż Izrael nigdy nie przestał być narodem wybranym, lecz dzięki Objawieniu, jakie zostało mu dane, jest tą „szlachetną oliwką”, w którą „wszczepiono inny szczep oliwki”. Fakt powoływania Legionu Żydowskiego, a także stosunek Adama do tej narodowości bywa przez niektórych stawiany jako zarzut, szczególnie wspominając o rzekomym semickim pochodzeniu jego matki. Otóż jest to plotka, nie mająca potwierdzenia w źródłach. Co prawda syn poety zniszczył ponoć część dokumentów o nim, to jednak doszukiwanie się związków pomiędzy Majewskimi, a frankistami jest raczej bezpodstawne. Poza tym Barbara była głęboko wierzącą katoliczką, więc tym bardziej spiskowe teorie o knowaniu przechrztów (a'la „Nie-Boska komedia” Krasińskiego) można tu włożyć między bajki. Poza tym, znamienne dość są słowa Mickiewicza wypowiedziane do Leviego: „Jeżeli wkraczając do Polski, zdołamy żydowskim naszym pułkiem pociągnąć za sobą (...) chłopi wątpić nie będą w powodzenie, bo znając przezorność izraelitów powiedzą sobie: pewnym musi być ich powodzenie, skoro Żydzi łączą się z powstaniem." Daje to również obraz faktu, iż nasz Adaś myślał nie tylko o dialogu międzykulturowym dwóch żyjących obok siebie nacji, lecz także widział w tym wymierne korzyści dla idei nowego powstania zbrojnego i wyzwolenia Polski. Znamienne są także jego słowa, iż „ Nie chciałbym, by Żydzi wynieśli się z Polski, bo unia Polski z Izraelem jest przeznaczona do wzmocnienia Rzeczypospolitej, jak ongi wzmocniła ją wojskowa z Litwą.” Trzeba jednakże zauważyć, iż Mickiewicz nie tyle stawiał na siłę wojskową tego sojuszu i legionu, co na siłę perswazji wynikającą ze wspólnego działania ludów. Możliwe również, że liczył on na poparcie Francji, m.in. dlatego, iż ważna postać w formowanym w Konstantynopolu legionie, Levy, był „w wielkim poważaniu u cesarza”. Ciekawy jest również inny cytat z Mickiewicza: „Bez wyzwolenia Żydów i rozwoju ich ducha Polska powstać nie może. Jeżeliby, w to co ja nie wierzę, ona powstała bez wyzwolenia Żydów, na pewno nie będzie się mogła utrzymać.” Przy czym trzeba również pamiętać, iż Wieszcz był zwolennikiem głębokich reform i przemian społecznych w przyszłej, odrodzonej Polsce, która miała być niemalże krainą mlekiem i miodem płynącą. Trzeba zauważyć swoiste idee panslawistyczne (zmodyfikowane rzecz jasna), jak pomoc i braterskość odrodzonej Polski z całą Słowiańszczyzną, w szczególności z ludem czeskim i rusińskim. Mickiewicz wyrażał również głębokie przekonanie o potrzebie równouprawnienia kobiet i chłopów, a także nadania chłopom ziemi, która winna być własnością prywatną, gminy i komuny, w myśl zasady: „Każdej rodzinie rola domowa pod opieką gminy. Każdej gminie rola gromadna pod opieką narodu.” Konsekwentnie pomijane? Śmiem wątpić. Owszem, dawni biografowie Adama (chociażby lata międzywojenne) nie zwracali na to wielkiej uwagi, lecz wynikało to w głównej mierze z prozaicznej przyczyny. Otóż, uważali zwyczajnie ten wątek za mało istotny i niepotrzebne byłoby jego rozwijanie. Natomiast we współczesnej literaturze można spotkać bardzo łatwo. Prawdę Kolega rzecze Jak mówi biograf Mickiewicza, T. Łubieński, w wywiadzie dla Gazety Wyborczej: „Mickiewicz nigdy się nie odciął od tej swojej małej, nowogródzkiej ojczyzny. Mówił, że jego szczególną ojczyzną jest Litwa, a ogólną – Polska.” Cóż, zauważyłem pewien błąd w swojej wypowiedzi. Przede wszystkim temat wymaga rozwinięcia. Owszem, oficjalna wersja głosi, iż zatrzymano go na pruskiej granicy z powodu ścisłych kontroli i jest to prawdą, nie mniej jednak pomimo owych ścisłych kontroli udawało się Polakom przemycać przez pruską granicę broń, więc gdyby się postarał mógłby przez kontrolę się przedostać. Według Łubieńskiego „prawie się zabrał” z takim transportem, który (co ciekawe) miał jechać na Litwę. Co spowodowało, że mu się nie udało? Nie wiadomo. Co więcej, podobno wchodziła tam w grę również pewna kobieta, choć nie mam na ten temat zbyt dokładnych danych. To nie jest do końca prawdą. W rzeczywistości Mickiewicz nie był zbyt przekonany o możliwościach i powodzeniu postania, tym bardziej iż było ono niejako dziełem przypadku. Wiadomość o wybuchu walk dotarła do Mickiewicza dość wcześnie. Był wtedy w Rzymie, więc postanowił przyjechać do Polski, przy czym prawdą jest, że jechał na około. Do Poznania z Rzymu wracał przez Paryż Natomiast nie było to spowodowane lekkomyślnością Jarpenie. Co to, to nie. Zwyczajnie Adaś, chociaż przejął się powstaniem, to jednak wykazywał się w stosunku do niego względnym pesymizmem. Czy aż tak bardzo tego żałował? Różnie bywa to osądzane... :roll: Wychodził on na wtedy raczej z takiego założenia (zgadzam się tu Łubieńskim), iż skoro dzieje się dobrze, to po co jeszcze tam ja, a skoro źle, to ja sam nic nie pomogę... Koniec końców, Mickiewicz do Poznania zawitał 13 VIII 1831, a więc już po bitwie pod Ostrołęką, a niecały miesiąc przed kapitulacją Warszawy. Wtedy, tak naprawdę, nie miał już po co do Królestwa jechać. Fakt, przyjechał trochę późno, lecz trzeba tu zważyć na jego nastawienie... Pozdrawiam serdecznie
  24. Dyplomaci "Tańczącego kongresu"

    Ja, że tak powiem, pozostaję raczej na uboczu od takowych stronnictw Zgadzam się z Esterą, że jego postać i wkład bywa czasem przeceniany, lecz musiałem przeciwstawić się także tezie o tym, iż nie odegrał żandej roli. Kwestia oceny... Może i odrębna, ale liczy się "całokształt twórczości"... Odnośnie Karola de Talleyrand, to osobny temat o tym panu znajduje się pod tym linkiem => http://www.historia.org.pl/forum/viewtopic.php?t=1803 Pozdrawiam
  25. Dyplomaci "Tańczącego kongresu"

    Witam, Adam ma rację. Święte Przymierze było niejako zainicjowane przez Aleksandra Pawłowicza, a z pewnością bez jego aprobaty nie miałoby racji bytu. Oj, nie bardzo. Tak naprawdę nie można IMHO wskazać konkretnego twórcy "ładu wiedeńskiego". Anglia była zainteresowana głównie zachodem Europy, lecz starała się zachowywać równowagę na kontynencie, cara zaś interesował głównie wschód. Oczywiście, decydowali zgodnie ze swoimi interesami na całym obszarze, lecz takie były główne kierunki ich zainteresowań. Nawet tych państw nie można wskazać za jedynych twórców układu. Przecież swój wkład miał w to i Talleyrand, który potrafił tak zręcznie działać, że państwo pokonane, jakim była Francja również miało swój wkład (choć to nie tylko jego zasługa), a także Prusy i Austria, które mogły by być pominięte, lecz żaden ze sprzymierzonych nie był tak silny. Metternich potrafił dobrze się wkręcić. Natomiast nie byłoby tego tyle, gdyby UK miało lepszych dyplomatów, a także, gdyby car na to nie przyzwolił. Ok. Z UK musiano się liczyć. Pełna zgoda, lecz czy uważasz, że Talleyrand nie odegrał żadnej roli? Nie potrafił zrobić nic? Co to, to nie. Wykorzystał on przede wszystkim fakt, iż (głównie za sprawą Rosji) wyraźniej doszły do głosu interesy Prus i Austrii. W tej rzeczywistości potrafił on zręcznie lawirować w zakulisowych rozgrywkach. Pamiętasz droga Estero plany jego autorstwa w sprawie Europy Środkowej i Polski? Owszem, były kontrowersyjne, były nastawione wyłącznie na skłócenie mocarstw, lecz właśnie tak on działał. Wszakże plany te część zamierzonego efektu przyniosły (bo nie można powiedzieć, że całość)... Może i jego rola jest trochę przeceniana, lecz nie można powiedzieć, że jego obecność tam nie miała żadnego wpływu na decyzje w sprawie Francji (choć paradoksalnie swoimi 100 dniami Napoleon mu w tym pomógł)... Trzeba przyznać polityk wysokich lotów. Zdrajca? Owszem. To co robił na kongresie, IMHO również nie wynikało wyłącznie z uczuć patriotycznych, lecz dlatego, iż szło w parze z jego interesami. Zawsze tak działał. Wcześniej, gdy zdarzało się, że racja stanu Cesarstwa i jego prywatne dobro pozostawały, jeśli nie w sprzeczności, to z pewnością rozmijały się, "Farbowany lis" grał tak zręcznie, by jak najwięcej ugrać dla siebie, a w razie wpadki, jak jak najmniej stracić. Potrafił świetnie lawirować pomiędzy sprzymierzeńcami i wrogami, oszukując i jednych i drugich. Cechy dla polityka bardzo dobre, dla człowieka, nie najlepsze... Pozdrawiam
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.