Skocz do zawartości

piterzx

Moderator
  • Zawartość

    1,527
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez piterzx

  1. Administracja rządowa w Galicji

    A to prośba, czy żądanie? Tak przy okazji witam Kolegę ponownie w moim dziale, przy czym prosiłbym, jeśli chcesz otrzymać pomoc, o bliższe sprecyzowanie okesu, jaki w historii galicyjskiej administracji Cię interesuje, chyba, że ma być przekrojówka przez całe zabory... Pozdrawiam
  2. Zjawisko irredenty polskiej w XIX wieku

    Niekoniecznie wyjątek, gdyż praca u podstaw, a tym bardziej praca organiczna nie wykluczały wystąpienia powstania zbrojnego, co więcej, nie uważały (generalizuję rzecz jasna), że samą pracą można wywalczyć niepodległość, ale przygotowywały grunt dla nowych pokoleń Polaków. Te przygotowanie obejmowało wiele aspektów, ale nie wykluczało walki zbrojnej w przyszłości, byle były po temu okoliczności i środki. Poza tym, co wpłynęło na rozszerzenie się filozofii organiczników, jeśli nie powstania właśnie? I tu m.in. objawia się właśnie owo nowe spojrzenie, o którym pisałem wyżej. Pozdrawiam
  3. Zjawisko irredenty polskiej w XIX wieku

    Witam. Narya, tak jak obiecałem zaczynam odpowiadać, tylko powoli, bo na razie cały czas mam sporo na głowie Zatem odnośnie tematu, powstania XIX-wieczne doprowadziły do ewolucji polskiej świadomości i to nie tylko tej powstańczej, ale także i narodowej. Zmieniało się podejście społeczeństwa do różnych spraw, konsolidowało się. W pewnym stopniu mogę odważyć się nawet na tezę, że powstania były jednym z czynników, jeśli zgoła nie największym, które zastąpiły nam państwo jako czynnik powodujący przemianę ludności w nowoczesne społeczeństwo. W ciągu całego XIX stulecia zmieniało się polskie podejście także do samej kwestii powstań. O ile zjawisko irredenty nie ustało, o tyle zmieniała się motywacja, skład społeczny, postulaty. To wszystko miało wpływ na całe porozbiorowe dzieje Polski i o ile zjawisko to naturalnie ustało, o tyle umiejscowione w takim, a nie innym etapie procesów dziejowych i te procesy powodujące, moim zdaniem, nieodwracalnie wpisało się dalsze losy Polski i Polaków. Pozdrawiam PS Mam nadzieję, że wszyscy zrozumieją co tu napisałem, bo niestety dzisiaj myślę trochę zawile i niekoniecznie mogę logicznie wyrażać swoje zdanie
  4. Bohater

    A ja ze swej strony mogę Koledze polecić postać księcia Józefa Poniatowskiego (portret w moim avatarze), Tadeusza Kościuszkę, albo Romualda Traugutta. Pozdrawiam
  5. Dlaczego upadło silne pańtwo - pomoc

    Do dyskusji, które dodał Tofik dołączę jeszcze ten artykuł => https://forum.historia.org.pl/index.php?showtopic=8535 (Wiem, że mogę być z tym nudny, ale wierzcie mi, robię to tylko dla pomocy koledze ) Nie mam zamiaru dyskutować w tym temacie skoro jest kilka innych, nie mniej jednak, choć przyczyny wewnętrzne są ogromnie ważne, to jednak jest to problem znacznie szerszy, gdyż opisujesz stadium, że tak się wyrażę końcowe, a zwrócić trzeba też uwagę na cały proces degrengolady wraz z początkami i wieloma fazami. Nic nie szkodzi drogi Wojtku. Nie ma sprawy, temat przenoszę do pomocowego. Pozdrawiam
  6. Witam serdecznie, Proponuję rozszerzyć temat na wszystkie miasta polskie w XIX wieku i przenieść go do zaborów, bowiem bardziej pasuje on do tego działu, niż do historii powszechnej. Pozdrawiam
  7. Od tego się zaczęło i to był główny czynnik, jaki zapoczątkował upadek państwa, ale nie można twierdzić, że wyłącznie nasze własne błędy nam to przyniosły, bo czynnik zewnętrzny też dawał o sobie znać i im później, tym mocniej. Gdyby temat dotyczył tego, co zapoczątkowało degrengoladę państwa polskiego, to jak najbardziej zgodziłbym się, że jest to nasza własna, wewnętrzna wina i niczyja więcej, ale jeśli temat dotyczy tego, co spowodowało w głównej mierze rozbiory, to stwierdzam z całą stanowczością, że moim zdaniem, jest to czynnik mieszany, tzn. wewnętrzno-zewnętrzny. Nie przekonamy się zapewne i dyskusja ta do niczego konstruktywnego nas zapewne, Tofiku, nie doprowadzi, gdyż nie dotyczy ona faktów historycznych, a jedynie sposobu ich postrzegania i oceny. Pozdrawiam
  8. Ale tutaj, mój drogi, tworzy się kolejne polskie błędne koło. Otóż, owszem, słabość zewnętrzna wynikała ze słabości wewnętrznej, ale później to właśnie owa słabość zewnętrzna powodowała słabość wewnętrzną i uniemożliwiała zmianę stanu rzeczy.
  9. No proszę, coraz częściej się zgadzamy ze sobą Tak przy okazji zapraszam do komentowania i krytycznego oceniania mojego artykułu odnośnie przyczyn upadku Polski właśnie (choć z mniejszym nastawieniem na przyczyny samych rozbiorów, ale raczej na ogólną tendencję spadkową Rzeczypospolitej) => https://forum.historia.org.pl/index.php?sho...mp;#entry112738
  10. Dokładnie, dodatkowo spotkałem się z opinią, iż owe podawane przez kronikarza 12 groszy było zwykłym wymysłem, a podatki nakładane były z różną częstotliwością, toteż możliwym było, iż owa stawka 2 groszy zapewniała czasem większe nawet dochody skarbu niż podatki kazimierzowskie. Natomiast wolałbym, aby nie robić tu off topu dyskutując o wadach i zaletach przywileju, ale wrócić do wpływów różnych faktów z historii na rozbiory Rzeczypospolitej. Pozdrawiam
  11. Ale z drugiej strony przywilej koszycki sam w sobie nie był czymś niekorzystnym, był dobry, chociażby pod względem finansowym. Natomiast ja nie jestem zbyt chętny takiemu doszukiwaniu się w przywilejach początku końca państwa, gdyż primo, nikt nie mógł wiedzieć do czego to doprowadzi, secundo, demokracja szlachecka nie była wcale złym, czy niesprawnym ustrojem, tylko przy założeniu nie wypaczaniu tego ustroju, tertio, doszukiwanie się przyczyn upadku u Ludwika Andegaweńskiego nie ma, moim skromnym zdaniem, najmniejszego sensu, bowiem nic to nie przynosi, a idąc tym tokiem myślenia, można posunąć się dalej, nawet do Mieszka I i jego decyzji... Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem, ale wydaje mi się, że masz podobne zdanie do mnie, gdyż ja osobiście uważam, iż wina leży zarówno po stronie samych Polaków (czy raczej szlachty, bo mieszczaństwo i chłopstwo za bardzo głosu nie miało), jak też i mocarstw ościennych. Pozdrawiam
  12. Przyczyny upadku państwowości polskiej w XVIII wieku 24 października 1795 roku ustalona została ostateczna granica podziału Rzeczypospolitej pomiędzy Austrię, Prusy i Rosję. Po ponad 800 latach bytu państwowego Polska została wymazana z mapy świata. Wydarzenie to było pierwszym tego typu aktem w Europie, jakkolwiek bowiem zdarzały się wcześniej aneksje, czy częściowe rozbiory państw, to jednak podział całego obszaru państwa, wraz z terytorium narodowym pomiędzy kraje ościenne był zajściem nie mającym wcześniej precedensu w historii. Wobec tego faktu rodzi się pytanie o przyczyny upadku Polski. Dyskusja na ten temat rozgorzała od razu po rozbiorach i toczy się po dziś dzień. Przez ten czas wysunięto wiele hipotez odnośnie tego, co spowodowało kres polskiego bytu państwowego. Przyczyny te można podzielić na wewnętrzne i zewnętrzne, często, szczególnie w drugiej połowie XIX wieku, pojmowane oddzielnie. W poniższej pracy postaram się udowodnić, iż są one nierozerwalne i tylko pojmowane jako całość mogą dać pełny obraz sytuacji, która doprowadziła do zmierzchu Rzeczypospolitej w XVIII wieku. Jakkolwiek możliwe są do wskazania bezpośrednie przyczyny rozbiorów, to jednak nie są one równoznaczne z przyczynami, które doprowadziły do schyłku Rzeczypospolitej. Upadek polskiej państwowości był procesem długotrwałym, którego początków można upatrywać już w XVII wieku, jednakże szczególnie uwydatnił się on w wieku XVIII. Nie można wobec tego przyznać racji Oswaldowi Balzerowi, autorowi broszury ''Z zagadnień ustrojowych Polski'', który winą za klęskę polskiej państwowości obarczał wyłącznie przemoc sąsiadów. Czynniki wewnętrzne bowiem, mimo iż kwestionowane przez wielu historyków, w szczególności z tzw. szkoły warszawskiej, na czele z Aleksandrem Rembowskim, miały bardzo duży wkład w proces rozkładu Polski. Główne przyczyny nie tkwią tak naprawdę w samej demokracji szlacheckiej, lecz w jej wypaczeniu poprzez wzrost znaczenia magnaterii i polityczne zdemoralizowanie szlachty. Spowodowane to było kryzysem gospodarczym, jaki dotknął Rzeczpospolitą w XVII wieku. Zrujnowanie szlachty, w szczególności drobnej, a także upadek miast osłabił jeszcze bardziej status mieszczaństwa, a także w znaczący sposób wpłynął na osłabienie pozycji politycznej i ekonomicznej szlachty, tak, iż nawet jej średnia warstwa ustępowała powoli miejsca magnaterii. Arystokracja bez wielkiego uszczerbku przetrwała okres zniszczeń i zapaści gospodarczej kraju, dysponując olbrzymimi środkami materialnymi. Dzięki znacznemu zubożeniu drobnej warstwy szlacheckiej, zwiększeniu się liczby tzw. gołoty i uzyskiwaniu przez możnowładztwo coraz większej przewagi ekonomicznej, możliwa stała się pokaźna rozbudowa systemu klientalnego. W Polsce, wykształcił się stan, w którym demokratyzm połączony był z monarchizmem. W tej chwiejnej sytuacji, nadwyrężonej siedemnastowiecznymi wojnami Rzeczypospolitej, wobec wzrostu znaczenia magnaterii, a spadku szlachty, powstała bardzo niebezpieczna sytuacja, którą tworzyło pojawienie się trzeciego czynnika – silnej oligarchii magnackiej. Nie mogła ona rozwijać się samodzielnie, toteż nieustannie lawirowała pomiędzy królem i szlachtą. W jej interesie było bowiem ciągłe łączenie się ze słabszym organem przeciwko silniejszemu. Poszczególne koterie arystokracji polskiej zwalczały się wzajemnie, niejednokrotnie nie przebierając w środkach. Częste bywało zwieranie przez możnych prywatnych sojuszy z ościennymi państwami, przez co obce dwory łatwo mogły ingerować w wewnętrzne sprawy Rzeczypospolitej oraz utrzymywać pożądany przez nie bezwład polityczny kraju. Magnaci przykrywali swe partykularne interesy maską ideologii w postaci haseł wolności i równości szlacheckiej. Możnowładcy wykorzystywali mechanizmy demokratyczne, takie jak wolna elekcja, sejm wolny, liberum veto, prawo konfederacji, prawo wypowiadania posłuszeństwa królowi, czy przysięgę monarchy na pacta conventa i artykuły henrykowskie, w celu destrukcji pozytywnych dla kraju, lecz niewygodnych dla nich, instytucji politycznych. Rzeczpospolitą w drugiej połowie XVII wieku dotknął kryzys mechanizmu sprawowania władzy. Prace sejmu ulegały coraz większemu paraliżowi poprzez zrywanie go za pomocą liberum veto, bądź nie przystąpienia w ogóle do obrad wobec konfliktów przy wyborze marszałka. Podobnie władza monarchy, blokowanego dodatkowo w swoich przedsięwzięciach niepopularnych wśród społeczeństwa szlacheckiego, bądź niewygodnych możnowładcom, uległa większemu jeszcze ograniczeniu, toteż głównym realnym atrybutem, jaki pozwalał mu wpływać na rządy w państwie, pozostało rozdawnictwo urzędów i królewszczyzn. Jedynie rada senatu, senatus consilium, złożona z ministrów i senatorów - rezydentów, którzy przebywali przez cały czas przy osobie króla, pozostawała w pełni sprawnym, na miarę swych niewielkich możliwości, centralnym organem państwowym. W Rzeczypospolitej władza uległa decentralizacji, a proces jej rozproszenia zatrzymał się dopiero na szczeblu powiatu. Na tym poziomie organy władzy funkcjonowały dosyć sprawnie, bowiem zależało na tym magnatom, posługującym się nimi w swych własnych celach. Magnacki system klientalny obejmował nie tylko sejm, ale właśnie przede wszystkim sejmiki, sądy, starostwa i urzędy ziemskie, stąd poprawne funkcjonowanie organów władzy na szczeblu województwa i powiatu leżało w ich interesie, gdyż stanowiło w ich rękach instrument wpływu na rządy. Wobec tego, bardzo wymownym jest fakt, iż paraliżowanie, czy utrudnianie obrad sejmowi, przez osoby takie, jak chociażby Władysław Siciński, Władysław Łoś, czy Adam Olizar, pierwszy, który krzyknął: ''sisto activitatem'' (łac. ''wstrzymuję czynność''), było inspirowane i finansowane przez możne rody, Potockich, Lubomirskich, Radziwiłłów i innych. Wewnętrzny kryzys państwa z XVII wieku nie był jednak przyczyną upadku sam w sobie. Rzeczpospolita zaczęła powoli podnosić się i wychodzić ze stanu regresu, jednakże dopiero co rozpoczęty proces został zablokowany przez czynnik zewnętrzny w postaci wielkiej wojny północnej, i – jak określa to E. Rostowski - ''kryzysu suwerenności'' Polski. Po wielkiej wojnie północnej car Piotr I Romanow rozciągnął nad Polską politykę protekcyjną. Jakkolwiek działania rosyjskie i postanowienia lat 1716-1717 nie przyniosły jeszcze formalnego protektoratu Rosji, to jednak faktycznie pogwałciły suwerenność Rzeczypospolitej. Jak stwierdza Michael Müller (cytat za T. Cegielskim ''Rozbiory Polski...''): ''[...] szanse Polski na przezwyciężenie narzuconego z zewnątrz status quo nikły wraz ze stabilizowaniem się nowego układu sił w Europie Wschodniej''. Słaba militarnie, rozdarta wewnętrznie pomiędzy wrogie sobie frakcje Rzeczpospolita łatwo weszła pod dozór rosyjski i umocniła swą możną sąsiadkę w pozycji mocarstwa europejskiego. Dwór carski był żywo zainteresowany utrzymywaniem Polski w stanie wewnętrznego rozkładu. W tym też celu zawarł szereg umów gwarantujących polski ustrój: w 1720 r. z Prusami i Turcją, w 1724 r. ze Szwecją, w 1726 r. z Austrią, w 1730 i 1732 r. z Prusami. Jakkolwiek Polska stała się ''przedpolem'' Rosji w Europie, to jednak początkowo nie ingerowała zbyt silnie w jej sprawy wewnętrzne. Po ''sejmie niemym'' dotyczyło to przede wszystkim spraw wyznaniowych. W okresie panowania Augusta III w Rzeczypospolitej Obojga Narodów zapanowała stagnacja. Wieloletni spokój mącony był jedynie na rubieżach przemarszami obcych wojsk, korzystających ze słabości militarnej państwa i spowodowanej tym otwartości jego granic. Marazm zapanował także na szczeblu władzy. Warszawa przestała być stolicą unii polsko - saskiej, a dwór Augusta III osiadł w Dreźnie i jedynie podczas okupacji Saksonii przez Fryderyka II w czasie wojny siedmioletniej monarcha przez dłuższy czas przebywał w granicach polskich. Nastąpił paraliż sejmu. Za panowania tego władcy, oprócz sejmu pacyfikacyjnego w 1736 r., nie doszedł do skutku żaden sejm walny. Część z nich została zerwana, większość zaś zakończyła się nie podjęciem uchwał w terminie, wskutek przewlekania jego obrad przez agentów pruskich i francuskich, klientów poszczególnych koterii magnackich, a nawet agentów samego Augusta III obawiającego się możliwych zamieszek. Walka konkurujących ze sobą stronnictw możnowładców powodowała paraliż nawet trybunałów i sejmików ziemskich. Antagonizm między dwoma najsilniejszymi ugrupowaniami: Czartoryskich i Potockich powodował, iż w Rzeczypospolitej niemożliwe było wykształcenie się politycznego centrum stanowiącego przeciwwagę dla mocarstw ościennych ingerujących w jej wewnętrzne sprawy. Tej funkcji nie był w stanie spełnić dwór królewski, wobec stałej nieobecności w Polsce oraz małego poparcia w kraju, a także niechęci monarchy do zbytniego przeciwstawiania się Rosji. Król pamiętał bowiem komu zawdzięczał tytuł i myślał o wprowadzeniu w życie swych dynastycznych planów. Zarówno stronnictwo republikańskie, jak i ''familia'' stosowały bezwzględną walkę polityczną, w której mieściło się niszczenie sejmów i sejmików, przekupstwo, a nawet terror wobec oponentów. Raz jedne, raz drugie stronnictwo zbliżało się do dworu, przejmując wakujące dygnitarstwa i realizując swą politykę. Brak zrozumienia w tej materii wykazał także August III, który, chcąc łagodzić tendencje, które mogłyby prowadzić do rozruchów, dążył do równowagi pomiędzy zwaśnionymi koteriami i równo obdzielał obie strony wakansami. Dążenia takie utrzymywały tylko politycznego pata w kraju, nie prowadząc bynajmniej do poprawy wewnętrznej. Nieład polityczny Rzeczypospolitej podtrzymywały dodatkowo krzyżujące się na jej terenie interesy i wpływy mocarstw europejskich: Rosji, Prus, Austrii i Francji. Król pruski liczył na zwiększenie swoich wpływów w Polsce podczas najbliższego bezkrólewia. Tym samym, w jego interesie było, aby żaden sejm nie doszedł do skutku, a przynajmniej nie uchwalił wzmacniających Polskę decyzji, toteż powołano nawet do tego celu specjalny fundusz korupcyjny. Fryderyk II wykorzystywał w tym względzie wspólne interesy Rosji i Prus. W tajnych artykułach traktatów rosyjsko – pruskich z 1740 i 1743 r. obie strony zobowiązywały się do utrzymania polskiego ustroju w ówczesnym kształcie oraz do wspólnej akcji w obronie dysydentów i dyzunitów. Prusy podsycały wzajemną nieufność polsko – rosyjską, rozbudzały w Polsce nastroje antyrosyjskie i inspirowały konfederacje. Dzięki temu reformatorskie projekty uchwał nie dochodziły do skutku, dwór królewski skupiał się na przeciwdziałaniu możliwym irredentom, zaś carat zaostrzał swój antypolski kurs. Agenci pruscy doprowadzili także do zaprzepaszczenia sejmu grodzieńskiego w 1744 r., który mógł przynieść Polsce podźwignięcie się z nieładu wewnętrznego. Także Francja, wespół z Prusami, brała aktywny udział w podtrzymywaniu anarchii w Rzeczypospolitej. Inspirowała ona opozycję wobec dworu, współdziałała w niszczeniu sejmów i odrzucaniu reformatorskich projektów. Kryzys państwa polskiego połączył się w XVIII wieku z niekorzystnym układem sił w Środkowowschodniej Europie, który chociaż gwarantował na pewien czas integralność terytorialną Polski, to jednak skazywał ją na przedmiotowe traktowanie zarówno w polityce międzynarodowej, jak i w jej wewnętrznych sprawach. W miarę upływu czasu rozkład państwa polskiego, podtrzymywany dodatkowo przez ościenne kraje, przybierał na sile. Słabość dyplomatyczna i militarna Polski uniemożliwiała jej wydostanie się spod kurateli Rosji, traktującej Rzeczpospolitą jako swoje „przedpole”, swój protektorat oraz Prus posiadających znacznie większe niż Francja Ludwika XV możliwości ingerencji na polu polskim. Po śmierci Augusta III Katarzyna II nie chciała dopuścić do elekcji kolejnego Wettina. Zamierzała osadzić na tronie Polaka pochodzącego z rodu o mniejszych wpływach wśród szlachty i słabszych koligacjach rodzinnych. Ród Poniatowskich, który świeżo wszedł w szeregi arystokracji i zarówno bogactwem, jak też klientelą, nie mógł się równać z rodami starej magnaterii, doskonale spełniał te wymagania. Caryca liczyła, iż słaby król, pamiętający o potędze imperium rosyjskiego, który zawdzięczałby jej tron, będzie siłą rzeczy uległy i powolny carskiemu ambasadorowi. Miał być on jedynie narzędziem w rękach Rosji traktującej utrzymanie liberum veto i wolnej elekcji jako cel nadrzędny. Znamienne, iż 11 kwietnia 1764 roku, niedługo przed elekcją Stanisława Augusta Poniatowskiego, Rosja zawarła z Prusami pakt o wspólnym poparciu swobód religijnych dysydentów i dyzunitów, co od dawna stanowiło dla Rosji pretekst do ingerencji w prawy polskie, a także wzajemne czuwanie nad utrzymaniem Polski w stanie bezwładu i anarchii poprzez niedopuszczenie do zmian ustrojowych. Wybrany królem, przy asyście rosyjskich bagnetów, Stanisław August Poniatowski nie chciał być biernym obserwatorem sytuacji w kraju. Od początku rozpoczął wprowadzenie w życie swojego programu reform. W 1765 roku otwarto mennicę, ujednolicono system miar i wag, dokonano rewaloryzacji kursu monet, co położyło kres długiemu kryzysowi pieniężnemu. Po ponad stuletniej przerwie dokonano lustracji dóbr, co mogło zwiększyć dochody skarbu. Utworzono także Szkołę Rycerską, kształcącą młodzież w duchu patriotyzmu. Król, ze swoim otoczeniem, rozpoczął prace nad dozbrojeniem i unowocześnieniem armii. Rosja początkowo przyzwalała na pewne usprawnienia dokonywane przez nowego elekta, lecz szybko jej stanowisko uległo zmianie wobec całkowicie wrogiej im postawy króla pruskiego Fryderyka II, za cenę montowanej przez Panina koalicji północnej. Stanisław August Poniatowski popełnił na samym początku kilka błędów, ważących na ewentualnych reformach w najbliższym czasie. Usamodzielniając się przestał się liczyć i szybko zraził do siebie ''familię'', poparcia której wszakże potrzebował wobec niepopularności w społeczeństwie szlacheckim, podsycanej przez opozycję Potockich. Król, obrawszy linię oparcia się na Rosji w celu poprawy sytuacji kraju, nie orientował się też dokładnie w nastrojach dworu petersburskiego, który nigdy całkowicie, ani bezwarunkowo nie popierał jego poczynań. Zarówno Panin, skądinąd zwolennik ograniczonej naprawy ustroju Rzeczypospolitej, przeciwny był zbytniej samodzielności Stanisława Augusta, obawiając się rozluźnienia związków Polski z Rosją, jak też i Katarzyna II, zainteresowana była utrzymaniem ścisłej zależności Warszawy od Petersburga, z jednej strony kontynuując swą ambitną politykę zagraniczną, z drugiej zaś obawiając się oskarżeń ze strony opinii rosyjskiej o zaniedbywanie imperialnych interesów Rosji. Caryca stwierdzała bez ogródek: ''[...] trzeba odłożyć wszystkie osobiste króla i jego ministrów zamiary, zachowując konstytucyą jaka teraz jest, albowiem prawdę mówiąc nie masz dla Rossyi korzyści ani potrzeby, ażeby Polska stała się czynniejszą.'' Szczególnym zaś oponentem w kwestii uporządkowania wewnętrznego Polski był Fryderyk II, potrafiący skutecznie wymóc zaprzestanie działań w tej materii, współpracując z Petersburgiem. Dobrym przykładem może być tutaj sprawa cła generalnego. Oto, jak opisuje tę sprawę Lubomirski, uczestniczący w naradach króla z ministerium, orientujący się w prawdziwych zamiarach Prus i Rosji: ''Ugruntowanie cła generalnego ku pomnożeniu skarbu koronnego nie było do upodobania króla pruskiego, nie tylko przez powiększenie dochodów Rzeczypospolitej [...] nade wszystko niemiłym było królowi pruskiemu widzieć początkowe rozrządzenia kraju tego, który w zupełnym zostawał nierządzie, a przychodzący do rządu, bogactw, handlu, zbogaconym, a w swym czasie i mocnym; co jak sprzeciwia się polityce tego monarchy, tak by oddalić pomienioną ustawę cła generalnego wzięto za pretekst, iż cło generalne nie może być w Polszcze ustanowione bez zniesienia się z królem pruskim [...]. Wysłano zaraz kurierów do Moskwy [...]. Książę Repnin, lubo dowodami i dokumentami był przeświadczonym o sprawiedliwości pretensji Rzeczypospolitej, że jednak mniej dwór jego interesowało dobro kraju polskiego, owszem [...] interes państwa jego wyciągał [wymagał] utrzymania i nienaruszania przyjaźni imperatorowej z królem pruskim, mniej przeto dokładnie w tym za Polską czynił staranności. A tak po kilkumiesięcznych konferencjach [...] bez konkluzji cały interes pozostawał, z tą tylko konkluzją w umyśle każdego, iż Rzeczypospolita będąc słabsza [...] będzie musiała na następnym sejmie znieść ustanowione cło [...].'' Jednakże nie tylko państwa ościenne blokowały przeprowadzenie w Polsce reform. Największym utrudnieniem było skrajnie konserwatywnie nastawione społeczeństwo szlacheckie oraz kliki magnackie, wykorzystujące do swoich celów swych herbowych klientów. Wedle obliczeń historyków, m.in. Zofii Zielińskiej, w Polsce w drugiej połowie XVIII wieku drobną szlachtę (zagrodową, cząstkową i gołotę) można szacować na ok. 500 tysięcy ludzi. Stanowiła ona zatem znaczną siłę, na którą wpływ mieli możni panowie, co gwarantowało faktyczne rządy oligarchii. Bardzo dużym niebezpieczeństwem dla stabilności państwa polskiego było liberum veto, stanowiące jedynie narzędzie w politycznej walce magnatów i prowadzące do paraliżu sejmu. Także drugi filar „złotej wolności”, wolna elekcja wraz z artykułami henrykowskimi (w nich zawarte było m.in. prawo do wypowiadania posłuszeństwa królowi) i pacta conventa, w praktyce stwarzał zagrożenie dla państwa, dawał także okazję sąsiadom do ingerencji w wewnętrzne sprawy Rzeczypospolitej. Niejednokrotnie wolna elekcja okazywała się fikcją, bowiem cześć władców została narzucona siłą przez obce wojska, nie mniej jednak szlachta nie godziła się na jej zniesienie. Ministrowie w większości należeli do magnaterii, co wobec zrywania sejmów spowodowało, iż ich odpowiedzialność przed parlamentem stała się fikcją. W związku z tym podskarbiowie często dopuszczali się olbrzymich defraudacji publicznego majątku, pozostając w praktyce bezkarnymi. Także zaprzestanie, na ponad sto lat, aż do 1765 r. lustracji dóbr królewskich i zaniechanie ich egzekucji oraz niechęć szlachty do uchwalania podatków i ustanowienia skutecznego systemu ich ściągania, przyczyniało się do pustek w skarbie Rzeczypospolitej. Polska powoli starała się przełamywać wady, które doprowadziły ją do stanu zapaści. Niestety, coraz silniej reagowały na to inne mocarstwa uniemożliwiając pozytywne zmiany. Państwa ościenne nie przebierały w środkach. Przykładem metod ich działań może być chociażby aresztowanie i zesłanie przez Repnina czterech przywódców opozycji, którzy przeciwstawiali się rosyjskiemu nakazowi zawieszenia przez sejm 1767 roku obrad i wyłonienia delegacji pracującej pod dyktando ambasadora carskiego. Sterroryzowany sejm delegację wyłonił, przez co Rosjanie wprowadzili tzw. prawa kardynalne, a wśród nich liberum veto, prawo wypowiadania posłuszeństwa królowi, itp. Katarzyna II została formalnie gwarantką ustroju Rzeczypospolitej, przez co Polska stała się oficjalnie rosyjskim protektoratem. Należy jednak dodać, iż powyższe czynniki, jakkolwiek doprowadziły do kryzysu państwa polskiego, to jednak polityczny upadek Rzeczypospolitej nie musiał oznaczać utraty przez nią niepodległości, nie musiał prowadzić nieuchronnie do rozbiorów. 28 lutego 1768 roku w Barze zawiązano konfederację szlachty przeciwko postanowieniom sejmu radomskiego, a także rosyjskiej kurateli i osobie Stanisława Augusta Poniatowskiego. Wybuch rokoszu był dla Repnina sygnałem, iż pacyfikacja kraju nadal stoi pod znakiem zapytania. Wobec tego wymógł on na Stanisławie Auguście zwołanie rady senatu i wystąpienie do Rosji z prośbą o interwencję zbrojną. Król sądził, że wybiera „mniejsze zło”, ambasador carski zapowiedział bowiem, iż w razie odmowy podpisania tego dokumentu, Rosja odczeka, aż wojna domowa ogarnie cały kraj, po czym uderzy na Polskę wszystkimi siłami, jak na wrogie państwo. Ruch ogarnął całą Rzeczpospolitą i chociaż nie mógł pokonać Rosjan, to jednak nie byli oni w stanie całkowicie go zdusić. Dopiero pod koniec 1771 roku udało się pokonać rokoszan. Konfederacja barska uświadomiła Rosjanom, iż nie są w stanie własnymi siłami trwale spacyfikować i utrzymać w swych rękach całej Rzeczypospolitej. Wobec tego przyjęli pruską propozycję dokonania rozbioru Polski, co było na rękę zarówno Berlinowi pragnącemu połączyć swe terytorium rozdzielone polskim Pomorzem Gdańskim wykorzystując problemy rosyjskie, jak też i Wiedniowi zaniepokojonemu zwiększaniu się wpływów carskich na Bałkanach i liczącemu na wymianę ziem polskich na utracony na rzecz Prus Śląsk. Ostatecznie, w 1772 roku dokonano pierwszego rozbioru Rzeczypospolitej. Prusy zainteresowane były dalszymi rozbiorami Polski. Nie bez przyczyny podsycały antyrosyjskie nastroje w Warszawie kalkulując, iż jeśli poczynania Polaków oburzyłyby Katarzynę II, to Prusy, za pomoc w pacyfikacji kraju mogłyby wytargować swój udział w rozbiorze. W tym też celu Prusy podburzały polityków polskich, a nawet zawarły sojusz z Rzeczpospolitą. Jednocześnie, w zakulisowej grze, zapobiegały wzmocnieniu się Polski, grożąc w Petersburgu wkroczeniem do niej, jeśli doszedłby do skutku wysuwany przez stronnictwo dworskie alians rosyjsko – polski. Również w sprawie aukcji wojska Fryderyk Wilhelm II pisał do swego posła w Warszawie: ''ponieważ [...] większość narodu polskiego zapaliła się do projektu pomnożenia wojska, nie trzeba [...] temu się wprost sprzeciwiać, ale [...] po cichu i nieznacznie nie dopuścić do takowego powiększenia, bo zawsze ta armia mogłaby dla mnie być niebezpieczna [...]. Równie ważnem jest pytanie, czy przyszły sejm ma być wolny, czy skonfederowany? Jest w moim interesie, aby on był wolnym, i aby w razie potrzeby można go zerwać. Należy więc przeszkadzać konfederacyi [...].'' Także wśród polityków carskich istniała grupa pragnąca aneksji na terenie Rzeczypospolitej i jednocześnie powrotu do sojuszu z Prusami. Wobec podjęcia przez sejm czteroletni reform i uchwalenia 3 maja 1791 roku konstytucji znoszącej najbardziej szkodliwe dla kraju przeszkody, w tym także protektorat Rosji, państwa ościenne postanowiły nie dopuścić do podniesienia się Polski. Caryca Katarzyna poleciła, niezadowolonym z utraty wpływów przez uporządkowanie ustroju, magnatom: Szczęsnemu Potockiemu, Sewerynowi Rzewuskiemu i Ksaweremu Branickiemu, zawiązanie konfederacji proszącej o interwencję rosyjską w Polsce. Jak stwierdziła: ''Przemiana rządu w Polsce, jeżeli tylko nabierze stałej siły i działalności, nie może być korzystną dla jej sąsiadów [...]. Dlatego takowa zmiana zmusza nas obmyśleć [...] sposoby ku odwrócenia niebezpieczeństw, któremi nam zagraża państwo to, tak bogate w środki liczne i potężne. [...] potrzebaby mieć naprzód rozwiązane ręce przez ukończenie wojny z Turkami [...] poczem powrót znacznej części wojsk naszych przez Polskę pozwoli nam wesprzeć ludzi niechętnych ostatniej konstytucji [...].'' W 1792 roku do Rzeczypospolitej wkroczyła 100-tysięczna arma rosyjska. Po ponad dwumiesięcznych walkach, 24 lipca 1792 roku, król złożył akces do Targowicy, licząc, że uda mu się zachować część z dokonanych reform. Nie mniej jednak rozbiór kraju był już przesądzony. Rosji zależało na dobrych stosunkach z Prusami, toteż w sierpniu 1792 związała się z nimi sojuszem. Katarzyna pragnęła, by w wojnie przeciwko Francji, obok wojsk sojuszniczej Austrii walczyły także doborowe pułki fryderycjańskie. Berlin jednak żądał ekwiwalentu za wojnę na zachodzie w postaci ziem polskich. Ostatecznie, 23 stycznia 1793 roku, Prusy i Rosja popisały w Petersburgu traktat rozbiorowy, w którym nie uwzględniono interesów Austrii zaabsorbowanej na froncie francuskim Pretekstem dla trzeciego rozbioru był wybuch insurekcji kościuszkowskiej. Sprawa nowego, ostatecznego podziału Polski była w Petersburgu przesądzona już w grudniu 1793 roku. Ambasador carski Igelström miał za zadanie sprowokowanie niewielkich zamieszek, które mogłyby stać się pretekstem do interwencji w Polsce. Wybuch powstania kościuszkowskiego był dobrym pretekstem. Rosja od razu zaprosiła Prusy do współpracy militarnej na terytorium Rzeczypospolitej. Siła polskiego powstania zaskoczyła jednak zaborców, nie mniej jednak Polacy musieli ulec górującym liczebnie armiom państw ościennych. Tym razem również Austria pragnęła zdobyczy. W lipcu 1794 roku rozpoczęły się rokowania, po czym ostatecznie, 24 października 1795 r., Polska przestała istnieć. Wacław Tokarz w swej pracy ''Dwa ostatnie rozbiory'' w dziele ''Przyczyny upadku Polski'' główne przyczyny upadku Polski widzi w kapitulacji przed Targowicą w wojnie 1792 roku. Odrzuca on w zupełności przyczyny wewnętrzne, twierdząc, że w ostatnich czterech latach istnienia Polski tych błędów już się wyzbyliśmy. W tej materii znakomitą polemikę Tokarzem rozpoczął Aleksander Bocheński, który w dziele ''Parę refleksji o Polsce i świecie'' przeciwstawi mu argument, iż osłabienie kraju spowodowane stuletnim marazmem i błędami, nie mogło zniknąć w przeciągu czterech lat i mimo reform, nadal widoczne były skutki przeszłości. Tokarz stawia tezę, iż doszło do rozbiorów dlatego, że przywódcy 3-majowi skapitulowali przed Targowicą zamiast walczyć do końca. Jego zdaniem wojnę 1792 roku można było wygrać własnymi siłami. Wysuwa w tej kwestii argument, iż 60 tys. wojsko stanowiło dużą siłę, zaś sytuacja byłaby coraz korzystniejsza wobec zbliżania się wojny do dzielnic opowiadających się za konstytucją. Nie mniej jednak faktyczny stan nie był tak optymistyczny. Po pierwsze, owszem, armię polską powiększono do 60 tys. żołnierzy, nie mniej jednak nigdy nie osiągnęła ona pełnej liczby. Co więcej, świeżo utworzonemu wojsku brakowało dostatecznie wykwalifikowanych kadr oficerskich i dowódczych, a żołnierze nie byli odpowiednio wyćwiczeni. Kontrastuje to z armiami zaborczymi, bo chociażby w Prusach – jak stwierdza A. Bocheński - ''Jego [Fryderyka Wielkiego] ojciec całe panowanie ćwiczył i przygotowywał armię – miał wielu generałów [...], doskonałych fachowców w rzemiośle wojennym.'' Bocheński polemizując z Tokarzem zauważa, też niezwykle ważną okoliczność: ''Brak było fabryk broni i sprzętu wojennego, nawet namioty trzeba było [...] sprowadzać [...].'' Poza tym, w Polsce brakowało silnych, dobrze uzbrojonych fortec, o które oprzeć mogłaby się armia Rzeczypospolitej i które mogłyby zatrzymać nieprzyjaciół przez dłuższy czas. Odmienne przyczyny upadku Polski widział dziewiętnastowieczny historyk z tzw. szkoły krakowskiej, M. Bobrzyński: ''Jedni kładli przemożny nacisk na upadek oświaty [...], drudzy wysuwali na pierwszy plan upadek moralności publicznej i przedajność i prywatę, inni zwrócili uwagę na poniżenie miast i ucisk wiejskiego ludu [...] żadnemu z nich nie mogliśmy przyznać rozstrzygającego znaczenia. Wszystko to były drugorzędne zjawiska, które gdzie indziej w gorszym nieraz występowały świetle, ale żadnego narodu nie przyprawiły o utratę politycznego bytu. Wszędzie bowiem istniał rząd, który dostrzegłszy zło prędzej lub później je naprawiał lub zmniejszał, który w chwilach niebezpieczeństwa siły narodu skupiał; u nas [...] brakło rządu, któryby w chwili stanowczej siły [...] około siebie skupił i jednolity kierunek im nadał, tu w braku rządu tkwiła [...] bezpośrednia przyczyna [...]. Nie granica i nie sąsiedzi, tylko nieład wewnętrzny przyprawił nas o utratę politycznego bytu''. W tym aspekcie stoi w sprzeczności do M. Kukiela i J. Lelewela, który pisał: ''[...] wszystkie te błędy [...], wszystkie te [...] wewnętrzne przyczyny mogły pociągnąć nędzę, rewolucję, wreszcie przewrócenie porządku w kraju, ale nie upadek, gdyby się do nich zewnętrzne nie mieszały [...]''. Upadek Rzeczypospolitej w XVIII wieku był procesem długotrwałym, w którym dużą rolę odegrały zarówno czynniki wewnętrzne powodujące rozkład i niemoc kraju, jak i zewnętrzne w postaci obcych państw mieszających się w sprawy Polski i podtrzymujących jej bezwład, by w końcu, wobec oznak podnoszenia się narodu polskiego, grożącego wyrwaniem się z ich kurateli, pozbawić go bytu państwowego podzieliwszy między siebie jego terytorium. Błędy społeczeństwa polskiego, niechęć do zamian oraz egoizm szlachty i magnaterii doprowadziły państwo polskie na skraj anarchii. Nie usprawiedliwia to jednak jego sąsiadów, skwapliwie ten stan wykorzystujących. W konwencji petersburskiej z 26 stycznia 1797 roku zaborcy obiecywali nigdy nie dopuścić do wskrzeszenia Polski. Sądzili, że sprawa polska jest już zamknięta. Historia pokazała, jak bardzo się mylili, a także, iż w gruncie rzeczy rozbiory Polski były posunięciem błędnym. Bibliografia: A. Bocheński ''Przyczyny rozbiorów'', w: ''Parę refleksji o Polsce i świecie'', Warszawa 1984 W. Tokarz ''Dwa ostatnie rozbiory'' w cyklu: ''Przyczyny upadku Polski'', Warszawa 1918 M. H. Serejski ''Europa a rozbiory Polski'', Warszawa 1970 T. Cegielski, Ł. Kądziela ''Rozbiory Polski 1772-1793-1795'', Warszawa 1990 Z. Zielińska ''Ostatnie lata Pierwszej Rzeczypospolitej'' w serii: ''Dzieje narodu i państwa polskiego'', Warszawa 1986 F. Leśniak, K. Kardczak ''Wielka Historia Polski'' tom 5, Kraków 1998 M. Wierzbicka ''Joachim Lelewel (1786-1861)'', w: ''Historycy warszawscy ostatnich dwóch stuleci'', A.Gieysztor (red.), Warszawa 1986
  13. Owszem, nie oznaczały, ale nie zmienia to faktu, że w Warszawie Francuzi robili, co robili, choć oczywiście na dużo mniejszą skalę, niż inne państwa.
  14. Ale ja pisałem o ogóle możnowładztwa. Owszem, zawsze można znaleźć wyjątki, ale to miało dotyczyć ogólnej sytuacji tej grupy w porównaniu z resztą społeczeństwa. Ale przecież właśnie o tym pisałem. Chodziło o nie dopuszczenie do pewnych rozwiązań, które by mogły je wywołać. Ja tego nie wymyśliłem. Praca, oprócz moich własnych opinii, opiera się wyłącznie na sprawdzonych danych. Ten aspekt, tzn. działanie agentów Augusta, opisują Cegielski i Kądziela. Oni podają to jako fakt, nie pogląd. Tak jak wyżej, praca dotyczy ogółu, nie szczegółu. Owszem, mógłbym opisywać wszystko, ale to jest materiał na sporą publikację, na którą mógłby się zdobyć doktor, czy profesor historii, ale nie piterzx Interes mieć musiała skoro w sprawy polskie w taki, a nie inny sposób ingerowała i jest to fakt potwierdzony w bibliografii. Czemu to robiła? Nie zajmuję się zbytnio XVIII wiekiem, dlatego musiałbym pogrzebać w swoich materiałach, żeby przedstawić silniejszą i udokumentowaną tezę. Nie mniej jednak nie mogę się z Tobą zgodzić w kwestii Austrii. Pamiętaj o renversment des alliances. Owszem, silny RON mógłby być sprzymierzeńcem, ale nie było szans na przywrócenie go do siły za pomocą francuskich (naturalnie takich na jakie mogłaby sobie Francja pozwolić) działań, toteż trzeba było szukać innych możliwości. Zależy jak na to spojrzeć. Moim zdaniem, po części każda z tych opcji. Grunt, że doszło do zerwania przyjaznych stosunków, a żadne nowe, silne stronnictwo nie powstało. Pozdrawiam
  15. Prośba

    To w końcu wschód, czy zachód? A tutaj próbowałeś? http://www.ww2.pl/Polskie,Sily,Zbrojne,na,Zachodzie,10.html http://pl.wikipedia.org/wiki/Polskie_Si%C5...ne_na_Zachodzie http://pl.wikipedia.org/wiki/Polskie_Si%C5...SRR_(1941-1942) http://www.bryk.pl/teksty/liceum/historia/..._1939_1945.html http://www.konflikty.pl/artykul-iiwojnaswiatowa-206.html http://pl.shvoong.com/humanities/h_history...ntach-ii-wojny/ http://www.sciaga.pl/tekst/70602-71-udzial...wojny_swiatowej Poza tym, nie licz, że dostaniesz wszystko na tacy, chociaż akurat w tych linkach masz już większość wypisane. Jak nie będzie wszystkich informacji w jednym artykule, to radzę poszukać szerszych informacji np. na podstawie jednostki, państwa, czy miejsca, gdzie odbyła się bitwa... Pozdrawiam
  16. San Domingo

    Wypadałoby odświeżyć temat. Zgadzam się z Tobą, ale z jednym wyjątkiem. Otóż, pragnę przypomnieć, że w momencie wysyłania Polaków do walk na San Domingo Dyrektoriat był już dawno obalony, a Bonaparte był już pierwszym konsulem, czyli rzeczywistym władcą Francji. Poza tym, niewątpliwie ważnym powodem były kontakty Polaków z Włochami przeciwnymi francuskiej okupacji i republikańskimi Francuzami, będącymi w opozycji do Napoleona. Co się zaś tyczy zgody na wyjazd, to IMHO w kwestii Legionów na San Domingo nie można mówić w pełni ani o dobrowolności, ani o przymusowości względem wszystkich żołnierzy. Jeśli chodzi o oficerów, to rzeczywiście znaczna część spośród nich, najprawdopodobniej, jechała tam dobrowolnie, bądź nie miała większego wyboru (czyli Etruria - Hispaniola), lecz nie ma to zastosowania w tak dużym znaczeniu do wszystkich, szczególnie zaś niższych stopniem żołnierzy. Ich nikt zbytnio o zdanie nie pytał, ani przy reorganizacji polskich formacji, ani też przy wysyłaniu do walki z Murzynami. Pozdrawiam
  17. Powstanie listopadowe

    Przepraszam, że długo nie odpowiadałem, ale nie miałem czasu. Teraz postaram się poodpowiadać na wszystkie posty z czasu mojej nieobecności. Ale jak sobie to wyobrażasz? Po pierwsze, nie było wówczas w Królestwie żadnego stronnictwa, które realnie brało pod uwagę pełne uwłaszczenie. Poza tym, nie da się uświadomić chłopów w kilka miesięcy, skoro nawet po dokonanym już uwłaszczeniu po powstaniu styczniowym (a więc ponad 30 lat później) potrzebowano do tego wielu lat. W praktyce trzeba było przynajmniej jednego - dwóch pokoleń, by udało się uświadomić chłopów (nawet przy uwłaszczeniu, które ten proces przyspiesza), a to było warunkiem do szerszego udziału mas ludowych w powstaniu. Chyba nie wyobrażasz sobie, że rząd wprowadziłby uwłaszczenie i zaraz całe chłopstwo ruszyłoby do walki... Co więcej, powstanie listopadowe, tak samo jak kościuszkowskie, musiało lawirować pomiędzy szlachtą i chłopstwem, jeśli chciało cokolwiek w tej materii zdziałać. Włościaństwo i tak miało znaczny udział w walkach, bowiem synowie chłopscy służyli w armii Kongresówki. Natomiast szlachta wobec pełnego (a tylko takie mogło mieć wpływ na lud) uwłaszczenia zapewne zwróciłaby się przeciwko reformie i powstańcom, co na pewno zwycięstwa by nam nie przyniosło, wobec armii rosyjskiej u wschodniej granicy i niemal całej konserwatywnej Europie powiedeńskiej na zachód od Kongresówki. Nie tylko Łojek to stwierdza. Z resztą logiczne jest, że uświadomienie włościan (o czym wyżej napisałem) było niewykonalne w tak krótkim czasie. Tylko, że jakoś bez poparcia tychże państw potrafiliśmy odnosić pewne sukcesy i własnymi siłami stwarzać sobie szanse na sukcesy ogromne, a takim niewątpliwie mogłoby być opanowanie Litwy i wyrzucenie z granic KP wojsk Dybicza, a następnie przeniesienie powstania trochę dalej na wschód. Dlaczego te szanse zostały zaprzepaszczone? Czy Rosjanie rozbili wtedy Polaków? Nie. Wodzowie naczelni nie zdecydowali się na podjęcie takich działań, ponieważ zwyczajnie nie chcieli tego. No właśnie nie. To, że jakaś wojna została przegrana i przyniosła represje ze strony przeciwnika, nie zaś jego łaskę, nie oznacza bynajmniej, iż nie miała szans powodzenia. To było logiczne, że powstanie jest do wygrania, tylko trzeba się było liczyć w zupełności ze stwierdzeniem "wszystko, albo nic", chociażby ze względu na samego Mikołaja I (chociaż oczywiście nie tylko). No właśnie, a ja twierdzę, że dużo dalej i dużo szybciej zaszlibyśmy, gdyby powstanie odniosło sukces, tylko potrzeba było ludzi u steru władzy, którzy rzeczywiście chcieli i wierzyli w walkę i zwycięstwo, a nie jedynie utopijną demonstrację. Jak już pisałem, powstanie to wszystko, albo nic. Albo przegrana, albo wygrana. Nie możliwe było nic po środku, bo demonstracja nie miała szans powodzenia, jeśli o Imperium Romanowów chodziło. Tak, radykalizm Łojka w tej kwestii trochę mnie powala, ale z częścią, i to całkiem sporą częścią, jego tez się zgadzam. To, że Polacy przejęli listy carskiej ambasady, m.in. kompromitujące Rosjan w oczach Austrii, są prawdą. O tych listach pisze nie tylko Łojek, ale również Anczycz i Zajewski. To również jest prawda. Nie widzę w tym jednak nic dziwnego, bowiem księciu Czartoryskiemu, ale także większości rządzących, zależało na ugodzie z carem i zachowaniu Konstantego w dobrej kondycji, by mieć ewentualnego sprzymierzeńca, przy czym trzeba pamiętać, że to było kolejną utopią tych ludzi. Konstanty sam był już wówczas skompromitowany i musiał nie tyle zabiegać o łaskę dla Polaków ile dla samego siebie. Z tego co pamiętam, choć mogę się mylić, to chyba właśnie w "Szansach..." zawarta jest riposta na tego typu argumenty. Otóż w XIX wieku w wojnie liczyły się armie, nie potencjał gospodarczo-ludnościowy kraju. Pozdrawiam
  18. Powstanie styczniowe. Gloria Victis.

    Temat trochę przystanął, więc proponuję go rozruszać. Statystyki są dosyć płynne, mówią nawet o ok. 200 tys. którzy walczyli w powstaniu i 20-30 tys. w polu. No właśnie, tylko od kogo ta pomoc miałaby przyjść? Wobec sprzeciwu Wielkiej Brytanii Francja w ogóle ledwo wyszła z twarzą z afery z notami dyplomatycznymi i skompromitowała się swoim pomrukiwaniem pod adresem Rosji, które się okazało całkowitym blefem. Co zaś się tyczy wplątania w wojnę z Polakami Prus, to sama Rosja tego nie chciała, jednakże nawet gdyby była zmuszona do poproszenia Bismarcka o interwencję, nie wiadomo co mogłaby ona spowodować. Ewentualna akcja Prus spotkałaby się z ogromnym sprzeciwem państw zachodu, stojącym niemal na pograniczu wojny. Mimo wszystko jednak powstańcy nie mieli szans na doprowadzenie Imperium Romanowów do stanu, w którym musieliby prosić o pomoc, a tym bardziej na rozbicie wrogów. Owszem, taktyka zbyt mocno się nie unowocześniła, tylko, że to od dwódcy zależało, jak działania przeprowadzi... Tak jak pisałem, broń palną psoiadała tylko mała część powstańców na początku, zaś w miarę rozwoju wypadków poprawiło się tylko w pewnym stopniu, wobec konfiskat i ciągłych strat technicznych. Natomiast prawda, że rosyjscy sołdaci mieli przestarzałą broń, ale trzeba pamiętać, że karabiny, mimo wszytko, biły na większą odległość. Co zaś odnosi się do drągów, to chyba w ich skuteczność można wątpić, natomiast kosy, jakkolwiek na ten okres broń dosyć dobra, to pamiętać trzeba, że żołnierze rosyjscy niezbyt skorzy byli do walki wręcz, dysponowali zaś znaczną przewagą ognia i to nie tylko karabinowego, ale również artyleryjskiego. Co więcej, kosy nie mogły sprostać w otwartym polu, choćby nielicznym, ale regularnym oddziałom armii carskiej. Zauważmy, że gdy w początkach lutego na słabo uzbrojonych powstańców ruszyły kolumny ruchome wojsk rosyjskich, zaczęła się seria przegranych bitew. Natomiast co sądzicie o udziale różnych warstw społecznych w powstaniu, ich poparciu, wrogości, bądź obojętności? Jak oceniacie poszczególne bitwy? Co sądzicie o dowódcach i dyktatorach? Zapraszam serdecznie do dyskusji. Pozdrawiam
  19. Uwłaszczenie chłopów

    Witam. Pora odświeżyć stary temat. Przeciwstawiam się generalizowaniu, ponieważ historia jest nauką i to nauką, śmiem twierdzić, drobiazgową, zatem wszelkie uogólnienia w tak szczegółowej kwestii uważam za szkodliwe. Natomiast nie masz racji, iż powstanie nie miało żadnego wpływu na pozbawienie miast praw, z kilku powodów, tj. zniszczeń wojennych i ekonomicznych, a także represji. Drogi ak_2107 fakty, które przytoczyłem miały na celu nie tyle ukazanie miast, którym odebrane zostały prawa miejskie, co pewien zbrodniczy proceder polegający na niszczeniu przez wojsko miast i wsi w wyniku odwetu, zemsty, etc. nie zaś w wyniku bezpośrednich działań wojennych, a to jakby nie patrzeć pod represje podchodzi. To zaś bezpośrednio dotyczy faktu, że w wyniku działań wojennych, bądź też represji wojskowych, czy też ekonomicznych, część ośrodków uległa degradacji i w konsekwencji po pewnym czasie straciła prawa miejskie, więc można w takich wypadkach stwierdzić, iż nastąpiło to na drodze represji. Co zaś się tyczy odbierania praw wyłącznie "za karę", to chyba aż tak wielkiego procentu to nie przedstawia, nie mniej danych nie posiadam, a wybacz, ale nie interesuję się tym zagadnieniem na tyle, by na kilka miesięcy zagrzebać się w aktach. A cóż dziwnego w tym, że jakąś zmianę wprowadzono po paru latach? Przykładowo w 1866 zaczęto rusyfikować szkolnictwo, w 1872 polski stał się nadobowiązkowy, a dopiero w 1885 zakazano go poza nauką polskiego i religii. Podobnie ze zniesieniem Kościoła unickiego, nastąpiło to w roku 1875, arcybiskupa Felińskiego zesłano w 1873. Doprawdy nie ma w tym nic dziwnego, jeśli o carskie represje chodzi. Natomiast nie tylko w latach 1869-70 odebrano prawa miastom. Czyniono to także w 1868, jak Tyszowcom, czy w 1867 jak Mordom (żeby nie było, to są tylko przykłady, jest ich więcej), a nawet w trakcie samego powstania, jak chociażby Pławnu, któremu prawa zostały odebrane w roku 1864 w odwet wystąpienia jego mieszkańców. W takim razie proszę o konkretne dane procentowe i liczbowe, które jak sądzę Kolega posiada wobec stawiania argumentu o "odwrotnej proporcjonalności" tych liczb... Odbiegliśmy jednak trochę od głównego wątku, tj. uwłaszczenia chłopów. Jako, że w poście zacząłem pisać o powstaniu styczniowym, więc do sprawy chłopskiej i uwłaszczenia w tym okresie się odniosę. Uwłaszczenie, rzeczywiście spowodowało ruinę ekonomiczną części szlachty, ale pośrednio także i chłopstwa, którzy nie potrafili poradzić sobie ekonomicznie w nowej rzeczywistości gospodarki znajdującej się już w etapie kapitalistycznym. Natomiast było ono, i to nie tylko w zaborze rosyjskim, ale na wszystkich ziemiach polskich, czynnikiem rozbudzającym i przyspieszającym dojrzewanie i uświadamianie mas ludowych. Jak pisał Kieniewicz: "Dopiero pokolenie wiejskie urodzone po uwłaszczeniu dojrzewało do zrozumienia problemów ogólnospołecznych i wchodziło w konflikt z zaborcą." Prusacy przeliczyli się zatem sądząc, iż chłopi zwrócą się w stronę niemieckości. Tak btw jaka historia ich tego nauczyła? W żadnym wcześniejszym większym powstaniu nikt nie obiecywał pełnego uwłaszczenia, zaś w styczniowym uwłaszczenie stawało się za sprawą wojsk powstańczych faktem. Poza tym, nie jest prawdą, że powstańcy nie mieli wśród chłopów poparcia, zaś z racji słabo wykształconej jeszcze świadomości chłopstwa, w razie nie spełniania obietnic przez rząd polski, chłopi poparcia by odmówili. Choć chłopi białoruscy byli powstaniu niechętni, bądź wrodzy, choć na Ukrainie włościanie występowali razem z wojskiem rosyjskim, to jednak na Litwie (w szczególności Żmudź, Auksztota i Grodzieńszczyzna, gdzie występowało niemal masowe przyłączanie się chłopów do ruchu) i w większej części Królestwa (szczególnie silne poparcie w Augutowskim, na Kurpiowszczyźnie, Sandomierszczyźnie, Lubelskim, Podlasiu, wschodnim Płockim). Wszystko to zaczęło się już od wiosny 1863, a więc stosunkowo wcześnie. Pozdrawiam serdecznie
  20. Potyczki z Powstania Listopadowego

    Według mojej podręcznej biblioteczki, to bitwa pod Różanem miała miejsce tego samego dnia, co bitwa pod Młynarzami, bowiem wracający pod bitwie z kolumną jeńców w stronę Szelkowa, 5 pułk ułanów, rozbił w Różanie rosyjski posterunek, natomiast była to mała bitewka i szczerze powiedziawszy nie słyszałem, by Kossak namalował o niej obraz. Wydaje mi się, że prawdopodobnym jest nazywanie obrazu "Bitwa pod Młynarzami", jako "Bitwa pod Różanem", bowiem te dwie miejscowości leżą niedaleko siebie, przy czym Różan jest o wiele większym ośrodkiem.
  21. Bitwa pod Olszynką Grochowską

    To nie jest aż tak proste. Po pierwsze, jak już napisałem, Skrzynecki nie nadawał się na wodza całego powstania, po drugie, jego dojście do władzy i sposób jej sprawowania, to niemalże zwykłe karierowiczostwo, po trzecie, Skrzynecki panicznie bał się feldmarszałka Dybicza, w reszcie po czwarte, Skrzynecki nie chciał odnosić zwycięstw, ani bić się przeciwko Rosjanom, bez względu na to, czy miał nikłe, duże, czy ogromne szanse powodzenia. On się po prostu bić nie chciał. Z jakiego powodu? Tego nie wiem, historiografia wysuwa różne tezy, ale to tylko tezy. Żadnej z nich jeszcze nie udało się udowodnić, dlatego też ja wolę w tej materii wstrzymać się od opinii. Co więcej, nieprawdą jest, że Skrzynecki nie orientował się wcale, jaka sytuacja panuje pod Iganiami. On ją znał, mniej, czy więcej, ale znał. On po prostu nie chciał walczyć, tak jak nie chciał rozbić gwardii (tu orientację miał doskonałą), czy nie chciał rozpoczynać w ogóle ofensywy wiosennej. Pozdrawiam
  22. Bitwa pod Olszynką Grochowską

    Ale cóż w tym dziwnego? Skrzynecki, jako dowódca oddziału był naprawdę niezłym wodzem. Ale tylko jako dowódca oddziału, nie powstania.
  23. Biali czy czerwoni

    Ale Ty lubisz tego Bobrowskiego Zgoda, choć Warszawa starała się to wszystko ogarnąć, tylko że wtedy do akcji wkroczyła armia z terenów Imperium Rosyjskiego, tak, że stosunek sił wynosił 1:20, a pamiętać też trzeba o kilku specyfikacjach: armia rosyjska była armią regularną, do walki weszły jednostki mobilne, powstanie miało charakter partyzantki, do tego często tracono sprzęt i rozpuszczano oddziały. Odziały polskie nie mogły być zbyt liczne, bo mogłyby zostać łatwo starte wobec niemożności walki o charakterze partyzanckim, ani też zbyt małe, bo zginęłyby lub zdezerterowały po pierwszych starciach.
  24. Potyczki z Powstania Listopadowego

    Co się tyczy bitwy pod Młynarzami, to mam opis bitwy z dnia 15 lipca 1831 roku spisany we wspomnieniach generała Kruszewskiego: "Generał brygady Skarżyński Ambroży odebrawszy wiadomość, że we wsi Młynarze położonej na drodze z Różana do Ostrołęki, znajduje się posterunek nieprzyjacielski złożony z jednego dywizjonu dragonów pułku Kazańskiego, wydał rozkaz podpułkownikowi Kruszewskiemu, aby tamże udał się celem zniesienia rzeczonego dywizjonu. Wymieniony podpułkownik wyszedłszy w dniu 15-go b.m. z rana z Makowa, przybył o godzinie 4-tej po południu po odbytym marszu forsownym pod wieś Młynarze, rzucił się z plutonem przedniej straży, wspartym jednym szwadronem, na uszykowany na drodze dywizjon nieprzyjacielski, rozbił takowy zupełnie, ścigał aż za wieś Modzele, a wziąwszy w niewolę podpułkownika Sawranow, komendanta dywizjonu rzeczonego, jednego kapitana i 120 dragonów, zabrawszy 120 koni i znaczną liczbę uzbrojenia dragońskiego, w jak największym porządku do Pułtuska powrócił. Nieprzyjaciel stracił oprócz tego w poległych i rannych 3 oficerów i 54 ludzi, a szczątki rozbitego dywizjonu rozbiegły się po lasach tak, że dywizjon ten jako zniesiony zupełnie uważać można. Strata pułku 5-go ułanów ogranicza się na jednym zabitym żołnierzu i kilku lekko rannych, w liczbie których podporucznik Turkuł." Polecam książkę "Bitwy i potyczki stoczone przez Wojsko Polskie w roku 1831" oraz materiały do historii regionalnej. Nie wiem, z jakiego jesteś regionu, jeśli nie masz dostępu do takich książek, to mogę poszukać czegoś sam, wszak mieszkam w tym rejonie. Poza tym, mogę wysłać Ci broszurkę autorstwa Romana Zakrzewskiego o tej bitwie, tylko podaj maila. Pozdrawiam
  25. Biali czy czerwoni

    Dawno nie odświeżano to tematu, więc wypadałoby na nowo rozruszać dyskusję w nim. Nie negowałem faktu dobrze zorganizowanej i znacznie rozbudowanej sieci spiskowej czerwonych jako takiej, lecz miałem na myśli niezbyt sprawną łączność, co pokazały pierwsze chwile powstania, gdy wszystko zależało od skoordynowania działań i zaskoczenia poszczególnych garnizonów rosyjskich. Poza tym, KCN zaniechał (m.in. z powodu braku możliwości) szkolenia wojskowego swych członków. Także pamiętać trzeba o uzbrojeniu, mianowicie znaczna sieć spiskowa (ok. 20-25 tys. w samym Królestwie) posiada zaledwie kilka tysięcy sztuk broni palnej, o różnej jakości. Prawda, że mieli ją zdobywać rozbrajając niewielkie garnizony nieprzyjaciela, ale do tego potrzebne było zgranie odpowiednich czynników, co było możliwe w zaistniałych warunkach dzięki dobrej łączności właśnie. Co innego, jeśli chodzi o terminowy wybuch walk, ale do tego, jak wiemy, nie doszło. Co więcej, mankamentem pierwszego okresu walk powstańczych był nie tylko brak broni i improwizowany charakter oddziałów, lecz także brak odpowiedniego, fachowego kierownictwa, dowódców wojskowych... Tylko? Nie przyniosły nic, ale w zupełności nic korzystnego? Śmiem wątpić. Oczynszowania lub uwłaszczenia, ale oczywiście wysoce korzystnego dla klas posiadających, z których w znacznej części te stronnictwo się składało... Najlepiej siedzieć z założonymi rekami i czekać zmiłowania od łaskawego i dobrotliwego cara... Akurat listopadowe miało szanse spore a przekreśliła je działalność (i mentalność) stojących u jego steru konserwatystów. To jednak dyskusja do tematów związanych z listopadem. No i branki Wielopolskiego, nie sądzisz? Chociaż faktem bezspornym pozostaje brak szkolenia wojskowego wewnątrz konspiracji, choć było to zarówno zaniedbanie czerwonych, jak też i wynik braku możliwości takowego szkolenia w terenie, wobec obecności rosyjskich oddziałów wojskowych i wywiadowców. Nie wszyscy czerwoni byli nastawieni na walkę natychmiast. To była przeważnie młodzież. Kierownictwo wolało dobre przygotowanie i wybuch na wiosnę/lato 1863r. Poza tym, przepraszam bardzo, ale chyba organizacja powstańcza była wyjątkowo rozbudowana... Pozdrawiam
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.