-
Zawartość
140 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez pan k
-
Euro 2012 jest największym sukcesem historii Polski i rządu PIS. Dzięki Euro powstaną drogi i stadiony. Polepszy się stan torów.Bez Euro nowe drogi nie powstały by lub powstały by za kilka lat. Muszą powstać na czas. Euro powinniśmy organizować bogatszym krajem np Czechami i Niemcami a najlepiej tymi dwoma krajami. Dzięki zawodom Polska i miasta organizujące zawody zarobi i więcej turystów odwiedzi nasz kraj. Zrośnie prestiż naszego kraju który jest najważniejszy. Problemem są stadiony które zostaną po zawodach. Tym miastom tak wielkie stadiony nie są potrzebne. Dlatego będzie trzeba je zburzyć lub zmniejszyć o połowę.
-
Centralizacja czy decentralizacja?
pan k odpowiedział marcnow92 → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Bardzo często pod kościołami widać jak Cyganie i margines społeczny zebrze i tego żyje. Udają kalekich a po zebraniu pieniędzy nie widać śladów ich kalectwa. Cyganie wykorzystują swoje kobiety do zebrania . Ta Cyganka razem dziećmi zebrze i ten sposób odwiedza każdy kościół i zawsze zostawia po sobie śmieci. Potem przyjeżdża Cygan i zabiera pieniądze które zabrała i przebija je. Wykorzystuje je kradzieżach. Jego dziecko kradnie portfel i ojciec grupą Cyganów robi tłok i zabiera portfel. Dziecko zabiera policja a oni uciekają. Później policja wypuszcza dziecko. Oto przykłady że Cyganie , Arabowie i Czarni zagrażaj Europie. W 2010 roku tylko w Paryżu wykryto 2500 przestępstw dotyczących wyłudzania zasiłków socjalnych, a do sądów skierowano 1900 spraw. Straty wycenia się na 30 milionów euro. Tego typu fakty wywołują dyskusję nad całym systemem socjalnym Francji. Kiedy połączyć informacje o nadużyciach z polityką imigracyjną, robi się jeszcze ciekawiej i sukcesy wyborcze takiego Frontu Narodowego dziwią coraz mniej! Według badań przeprowadzonych przez Krajowy Instytut Statystyki (INSEE) pomoc socjalna stanowi 21% całości środków utrzymania dla rodzin imigrantów z Afryki. Średnia dla wszystkich imigrantów wynosi 13,8% przy średniej krajowej 5,1%. Imigranci korzystają z pomocy socjalnej znacznie częściej od innych mieszkańców Francji. Najlepiej wypadają tu przybysze z innych krajów Europy, choć też są trochę powyżej średniej krajowej – 5,4% ich budżetów to zasiłki. Pan PAWEŁ RYBICKI na portalu pardon.pl streścił artykuł brytyjskiej “Daily Mail” dotyczący państwa Nur – czarnoskórych imigrantów, których życie na wyspach to papierek lakmusowy socjalistycznej swawoli. Abdi i Sayruq Nur pochodzą z Somali – na Wyspy przybyli w 1999 roku. Mają siódemkę dzieci i oboje są bezrobotni. Jak ustalili dziennikarzy “Daily Mail” pan Nur nie musiał zhańbić się pracą (pan domu, w ciągu przeszło 10 lat jedynie przez krótki czas dorabiał jako kontroler biletów). Pokaźną rodzinę imigrantów “przygarnęli” podatnicy Zjednoczonego Królestwa. Opieka społeczna najpierw zgodziła się płacić 900 funtów miesięcznie za pięciopokojowe mieszkanie w dzielnicy Kensal Rise (Londyn) aby później – na prośbę czarnoskórej familii – wynająć dom w prestiżowym Kensington (osiedle bogaczy). Jak wyczytał p. Rybicki “imigranci z Afryki zamieszkali w wartej dwa miliony funtów rezydencji, którą władze wynajmują od prywatnej firmy za ok. osiem tysiący funtów miesięcznie! W ten sposób bezrobotni Somalijczycy mają teraz do dyspozycji pięć sypialni, dwie łazienki, całkowicie wyposażoną kuchnię, 50-calowy telewizor, dwie wielkie skórzane sofy i szereg innych sprzętów oraz mebli. No i oczywiście ogród. Młodzi, francuscy imigranci a szkoła Bogdan Dobosz » Francuscy badacze mają nie lada problem. Prawo zabrania im badań statystycznych, w których można by uwzględnić kryteria etniczne. Nie sposób więc dowiedzieć się np., jak wygląda charakterystyka przestępczości wśród imigrantów, choć czytając kroniki kryminalne, można dość łatwo wyrobić sobie na ten temat opinię. Naukowcy uciekają się jednak do różnych kryteriów i badań zastępczych. Tak też uczynił profesor CNRS Hugo Lagrange, który zbadał… francuskich wagarowiczów. Badania prowadzone od 1996 do 2006 roku uwzględniły szkoły z 25 miast regionu paryskiego i 4 tysiące nieletnich uczniów lekceważących obowiązek szkolny. Opuszczanie szkoły łączy się dość często z popełnianiem przez młodych ludzi drobnych przestępstw i bywa „przetarciem drogi” do poważniejszych konfliktów z prawem. Z badań Lagrange’a wynika, że czempionami wagarów są uczniowie z rodzin imigrantów, które wywodzą się z Sahelu. Obszar ten ciągnie z zachodu na wschód Afryki – od Senegalu, przez Mauretanię, Mali, Niger, Czad, Etiopię po Somalię. Pochodzący z tych krajów uczniowie chodzą na wagary czterokrotnie częściej niż autochtoni. Na drugim miejscu są osoby pochodzące z krajów Maghrebu (opuszczają szkołę dwa razy częściej niż miejscowi). I co tu się dziwić, że francuska szkoła przestała już dawno temu pełnić funkcję integrującą młodych imigrantów z nowym krajem osiedlenia… Równocześnie – po zamieszkach w Villeneuve, dzielnicy Grenoble, policjanci mają coraz mniej ochoty na zaglądanie do niektórych osiedli tego (i nie tylko tego…) miasta. Ostatnio kilku miejskich policjantów-cyklistów z Grenoble zostało obrzuconych kamieniami podczas kontroli quada prowadzonego przez… 17-latka (!) w dzielnicy Teisseire. Funkcjonariusze musieli się ostatecznie wycofać. Teraz odmawiają (!) patrolowania niektórych blokowisk, a ich protest poparły policyjne związki zawodowe (!!!). Strefy bezprawia wyraźnie się rozszerzają, a bez zmotoryzowanej kompanii CRS na niektórych osiedlach policja ani rusz . Dzieci imigrantów tworzą gangi które okradają ludzi.Na podstawie strony Najwyższy czasz. http://nczas.home.pl/ http://wnsinfo.50webs.com/index2.html Ta strona pokazuje że Czarni , Arabowie zagrażają Europie. Przykładowe fakty z tej strony 13-letni uczeń z Acton High School doznał zastraszania na podłożu rasowym dlatego, że jest Polakiem, jak twierdzi jego matka. Monika Sowińska, lat 32, mieszkająca przy Hill Drive, mówi, że jej syn jest dobrym uczniem i radzi sobie w szkole bardzo dobrze, ale chce go przenieść z powodu trwającego konfliktu między polskimi a murzyńskimi uczniami. Powiedziała przez tłumacza: Mojemu synowi ukradziono telefon, a nową kurtkę pocięto na plecach ostrym nożem. Podczas jednej przerwy na lancz na dziedzińcu chłopcu podpalono włosy. Musiała przyjechać karetka. Nie zgłosiłam niczego policji ani szkole, ponieważ nie chciałam spotęgować tych działań, a mój syn prosił, żebym nic nie mówiła, bo się bał. Jest wielu polskich uczniów w podobnej sytuacji. Mój syn cierpi mniej niż niektóre inne dzieci. Mają gorzej, ale chcę go zabrać zanim zostanie zraniony.Francja W starciach z policją w miasteczku Vitry-le-Francois na północy Francji rannych zostało dziewięć osób. Niebiali imigranci podpalili około 60 samochodów – podały w niedzielę lokalne władze. Lekko rannych zostało dwóch strażaków, dwóch żandarmów i pięciu cywili. Zamieszki rozpoczęły się w sobotę po godzinie 22.00. Około 50 niebiałych imigrantów uzbrojonych w kije i koktajle Mołotowa zaczęło podpalać samochody i kosze na śmieci – podała Sylvaine Astic z regionalnej prefektury. Świadek widział, jak śmiertelna ofiara miała zatarg z drugim młodym człowiekiem, w rezultacie czego padły dwa strzały – powiedziała AFP prokurator Dominique Laurens. Osoba podejrzana o zabójstwo została przesłuchana jeszcze w nocy – podała pani prokurator, nie podając powodów zabójstwa. Zaczęło się od morderczego wyrównania porachunków – powiedział Nicolas Comte ze związku policjantów SGP-FO. Ale szybko to tragiczne wydarzenie pociągnęło za sobą atak na policjantów. Comte łączy najnowsze zamieszki z wielką falą niepokojów na przedmieściach jesienią 2005 roku, kiedy w zamieszkanych przez imigranckie rodziny podmiejskich miejscowościach wokół Paryża i w innych miastach doszło do kilkutygodniowej fali przemocy. Szacuje się, że w Rzymie i okolicach mieszka ćwierć miliona imigrantów, w tym dziesiątki tysięcy Rumunów i wielu pochodzących z Rumunii Cyganów. To oni są w centrum dyskusji o przestępczości. Często jednak bywa tak, iż Cyganów utożsamia się mylnie z Rumunami. Tak jest np. w Polsce, a Italia nie stanowi pod tym względem żadnego wyjątku. Miejscowa prasa często ujawnia przypadki bezradności policji wobec sprawców kradzieży i napadów. Ostatni bulwersujący przykład dotyczy kobiety, która ponad 30 razy była zatrzymywana przez funkcjonariuszy i wciąż okradała turystów w okolicach Placu św. Piotra.Brytyjscy Muzułmanie Będą Mordować I Gwałcić? Abdul Makin, imam z Londynu, twierdzi, że Allah wybaczy każdą zbrodnię popełnioną na niewiernym. Nawet gwałt i morderstwo. Twierdzą, że zintegrowali się z zachodnim społeczeństwem. Ale czy takie słowa można nazwać poszanowaniem cywilizowanych zasad? "Niewierni są winni, bo nie wierzą w Allaha" – twierdzi imam. Dlatego obiecuje muzułmanom, że Allah na pewno nie będzie ich karał za popełnione na niewiernych zbrodnie. "Przecież sami sobie na to zasłużyli" – mówi imam. Berlińska dzielnica Neukölln stała się areną etnicznej wojny. Walczą między sobą... nastoletnie dziewczyny. Właściwie „walka” to nieodpowiednie słowo. Tylko jedna strona wykazuje daleko posuniętą agresję. Jak podaje niemieckojęzyczny portal polskaweb.eu, tureckie uczennice szkoły w Neukölln (a jest to szkoła, w której 80 proc. uczniów to imigranci) zaczęły atakować dziewczyny o jasnych włosach. Na ulicach dzielnicy odbywa się regularne polowanie na blondynki. A tak się składa, że blondynkami tam są głównie Polki. Turczynki napadają na Polki, biją je, kopią, przewracają na ziemię. Dorośli są w szoku i szukają odpowiedzi na pytanie, co się dzieje. Niestety, rozwiązanie zagadki wydaje się być proste. Ataków dokonują nastolatki z tradycyjnych islamskich rodzin. Muszą nosić chusty oraz obowiązuje je szereg zakazów. Nie mogą uczestniczyć chociażby w lekcjach pływania. Wyładowują więc swoja frustrację na dziewczynach ładnych i nieskrępowanych religijnymi regułami. Fakt, iż są nimi Polki to zapewne przypadek – po prostu naszych rodaków jest w Neukölln najwięcej (oprócz Turków). Ponadto na ulicach Berlina o Niemkę już raczej trudno. Jeśli w Europie dochodzi do ataków na społeczności imigrantów z Afryki lub Azji, natychmiast powstaje szum medialny i zaczyna się dyskusja o rasizmie Białych. A co mamy powiedzieć teraz, gdy to białe dziewczynki są ofiarami ataków ze względu na swój wygląd i obyczaje?. http://www.nacjonalista.pl/ Cygański gang nietykalny, Czesi planują samoobronę Dodane przez Sigurd , dnia 6 września 2010 | 0 Komentarzy | 527 Odsłon Problemów z kryminalną działalnością Cyganów w Republice Czeskiej nie tylko nie brakuje, ale wciąż ich przybywa, wraz z dorastaniem nowej generacji tzw. „Romów”. Nowy, młodziezowy gang Cyganów powstał w mieście Protivin, na Południu kraju. Składa się wyłącznie z niepełnoletnich obywateli. Liderem bandy jest 17-latek. Członkowie gangu odpowiadali już za kradzieże i rabunki mieszkań, lecz zostali wypuszczani na wolność ze względu właśnie na wiek.Wielu mieszkańców 5-tysięcznego miasteczka narzeka na notoryczne znikanie drobnych przedmiotów, często też chwytają złoczyńców na gorącym uczynku, np. gdy ci właśnie włamują się do domu. Wówczas jednak wystarczy, że Cyganie mówią „przepraszamy, pomyliliśmy mieszkania” i są nietykalni. Właściciel jednej z miejscowych restauracji śpi od jakiegoś czasu w swym lokalu, gdyż nie chce dopuścić do powtarzania się włamań i rabunku. Policyjne statystyki odnotowały w tej niewielkiej mieścinie 151 włamań w ciągu roku! Zdesperowani i zostawieni sami sobie mieszkańcy odgrażają się, że wezmą sprawy w swoje ręce i rozprawią się z młodzieżową bandą. Konflikt polsko-cygański . Zamieszki w Limanowej Jak donosi limanowski portal informacyjny limanowa.in, w piątek w godzinach wieczornych na ulicy Witosa w Limanowej powrócił konflikt polsko-romski. Przed bloki wyszli mieszkańcy. Interweniował pluton alarmowy z KWP w Krakowie. Mieszkańcy chcieli wziąć sprawy w swoje ręce i dokonać samosądu. Wybuch nocnych zamieszek poprzedził incydent, w którym ucierpiała kobieta. – Jestem w ciąży, wyszłam na spacer i zaatakował mnie pies rodziny romskiej – relacjonowała jedna z mieszkanek. – Jego właściciel również zachowywał się agresywnie. Na szczęście sąsiedzi stanęli w mojej obronie. Doprowadziło to do spontanicznej reakcji kilkudziesięciu mieszkańców Limanowej, którzy chcieli przeciwstawić się bandytyzmowi romskiej rodziny. Limanowa.in podkreśla, że w proteście brało również udział paru Romów. – To nie jest konflikt polsko – romski, tylko problem z jedną rodziną. Chowają się za prawami mniejszości narodowej, ale to jest jedna wielka ściema. Robią co chcą i są bezkarni. Bezradna jest policja i nasze władze samorządowe – mówi jedna z Romek. Wspomniana rodzina zamieszkała na ulicy Witosa w Limanowej jest przyczyną długoletnich sporów z polską większością. M.in. była odpowiedzialna za konflikt z mieszkańcami kilka miesięcy temu. Do ludzi zgromadzonych interweniowała policja, która ignorując przejawy romskiego bandytyzmu tylko pogorszyła sytuację. - My już mamy tego dość. Policja przyjeżdża w pierwszej kolejności do „białych”, a nie do tych, którzy konflikt wywołują, czyli Romów – mówi jeden ze świadków zajścia. – Teraz Romowie się odgrażają, że będą wbijać noże. Wszyscy wyszli przed bloki. Musimy to wreszcie rozwiązać. Na policję nie ma co liczyć. Boimy się o nasze rodziny. Sytuacja z czasem zaostrzyła się. Około 30 minut po północy zdesperowani mieszkańcy ruszyli w kierunku bloku, w którym mieszkają Romowie. Doszło do starć z policją, rzucano kamieniami. Anonimowa mieszkanka Limanowej relacjonuje, iż Romowie z mieszkania rzucali w stronę boiska płonące butelki. Następnie przyjechał pluton alarmowy KWP w Krakowie, który jednak zaatakował Polaków, chcąc rozpędzić zgromadzenie. – Wówczas dwóch Polaków dostało pałami po nogach, chociaż totalnie nic nie zrobili – dodaje mężczyzna. – To się w głowie nie mieści. Mieszkańcy rozeszli się dopiero w okolicy godziny drugiej, policja nie odjechała w obawie ponownych zamieszek, których przyczyna – terror ze strony romskiej rodziny i bezradność władz – wciąż pozostaje nierozwiązany. Na podstawie – http://limanowa.in/wydarzenia,2146.html USA takich problemów nie mają Stany Południowe tam porządku pilnuje Milicja Obywatelska i prawo nie represjonuje ludzi za obronę siebie i rodziny. Naszym kraju prawo prześladuje ludzi broniących się przekonali się o tym mieszkańcy Włodowa których prześladował kryminalista .Sąd przez wiele miesięcy prześladował ludzi którzy uratowali wieś od kryminalisty. Zostali oskarżeni o morderstwo i bezczeszczenie ciała. Sąd nie potrafi zrozumieć że się bronili przed kryminalistą. Uratował ich Prezydent Kaczyński. -
Jest to wymysł propagandy PO która ma usprawiedliwić swoją nie udolność. Podwyższenie VAT bardzo szkodzi gospodarcze i powoduje mniejsze wpływy do budżetu. Zamiast zwiększać podatki powinni zacząć od siebie. Wielkiej Brytanii Partia Konserwatywna sprzeda samochody które należały do rządu i zlikwidowali możliwość brania pieniędzy przez posłów na różne głupoty. Najnowszy z nich rozgorzał po piątkowej publikacji przez dziennik "Daily Telegraph" listy wydatków, które laburzystowscy parlamentarzyści i ministrowie klasyfikowali jako związane z utrzymywaniem drugiego domu w stolicy, za co przysługuje im zwrot kosztów. Choć w większości przypadków politycy wykorzystywali ten zawodowy przywilej zgodnie z prawem, niektóre wydatki wzbudziły oburzenie Brytyjczyków. Przykładowo, gazeta podała, że jedna z deputowanych Partii Pracy pobrała 22,5 tys. funtów na remont odległego od Londynu o ponad 150 kilometrów nadmorskiego domu.Naszym kraju można sprzedać nie potrzebne siedziby i samochody. Zmniejszyć biurokracje i zbędne przepisy. Zlikwidować Senat i zmniejszyć liczbę posłów o połowę . Węgry Fidesz zmniejszył liczbę ministerstw. NASZ "DROGI" SEJM otrzymuje solidną nie opodatkowaną pensję, dodatki za pracę w komisjach sejmowych oraz diety. Daje to w sumie około 120 tyś. złotych ”na głowę”. Każdy z posłów dostaje również ok. 10 tys. złotych miesięcznie na utrzymanie Biura Poselskiego, gdzie raczej rzadko przebywa. Tylko na comiesięczne utrzymanie wszystkich biur poselskich podatnicy wydają kwotą około 4 mln. złotych. W teorii powinna obowiązywać zasada, że niewykorzystane pieniądze posłowie mają zwrócić do Kancelarii Sejmu, ale jak sprawdzili stołeczni dziennikarze, prawie nikt z posłów pieniędzy nie zwraca. Posłowie na ogół wydają wszystko i chcieliby jeszcze więcej. Granicę absurdu osiągnął jeden z parlamentarzystów SLD - Czesław M., który wykazał, że w ciągu roku, w sprawach poselskich przejechał samochodem... 110 tys. km. Oznacza to, iż ze swojego miejsca zamieszkania jeździł do Stolicy, aż 120 razy. Mnożąc liczbę przejechanych kilometrów przez czas jazdy obliczono, iż ów wybraniec ludu spędził w samochodzie pół roku… Kancelaria Sejmu zaplanowała, że w przyszłorocznym budżecie wydatki Sejmu powinny wzrosnąć o 19 mln. złotych, gdyż potrzebne są fundusze na poprawę tzw. infrastruktury. Już w czasie tegorocznego remontu na przebudowę chodników wokół sejmowych budynków wydano 230 tys. złotych. Za zainstalowanie trzech bramek do wykrywania metalu zapłacono 800 tys. złotych. Najwięcej kosztowała bramka ustawiona między sejmowym barem, a restauracją. Sam wątpię, żeby wykrywała ile alkoholu po promocyjnej cenie wynoszą z barku... Obecnie parlamentarzysta otrzymuję co miesiąc: - uposażenie (8980 zł brutto), - dietę (2245 zł, z czego 2100 zł jest wolne od podatku), - 9320 na utrzymanie biura poselskiego, - 20- albo 15-procentowy dodatek do uposażenia w przypadku pełnienia funkcji przewodniczącego lub wiceprzewodniczącego komisji. Ponadto, posłowie i senatorowie mają możliwość bezpłatnego podróżowania po kraju środkami komunikacji publicznej oraz do bezpłatnych przelotów w krajowym przewozie lotniczym. Jak na razie udało mi się dostać rozliczenia z 1999r, wg. których poseł lub senator nie pełniący żadnej funkcji w strukturach parlamentu otrzymuje miesięcznie 17 277,11 zł - co daje łącznie prawie 173 mln st. zł - w tym średnio na urzędnika: 7821,69 zl uposażenie zasadnicze, 7500 zł na utrzymanie swojego biura i dietę 1955,42 zł, z której tylko 455,11 zł podlega opodatkowaniu. Takie jest "minimum" parlamentarne. Ponadto korzystają oni z innych świadczeń finansowanych przez Kancelarie Sejmu, jak i wielu udogodnień. Każdy poseł otrzymuje raz na rok bezpłatnie 1500 kopert i papier listowy do korespondencji związanej z pełnieniem przez niego mandatu, za co nie uiszcza opłaty pocztowej. Poza tym zaopatrywany jest także bezpłatnie w druki sejmowe i dzienniki urzędowe (art. 44). Tyle "szeregowcy" - służący w gmachu na Wiejskiej. Jeszcze lepiej przedstawia się sytuacja materialna "oficerów". Po przetargach politycznych następuje, jak wiadomo, obsada komisji parlamentarnych. Obecnie mamy 28 komisji sejmowych - a wiec tyle samo przewodniczących i cały zastęp - 90 wiceprzewodniczących. Przewodniczącemu komisji stałej przysługuje poza dotychczasowymi apanażami 20 proc. dodatku, co przy obecnych uposażeniach wynosi 1564,34 zł, zastępcy przewodniczącego dostają dodatek 15-procentowy, a wiec 1173,25 zł, a przewodniczący stałej podkomisji - 10 proc., co równa się 782,17 zł. W przypadku kumulacji stanowisk, suma dodatków nie może przekraczać 35 proc., czyli 2737,59 zł. Reasumując, przewodniczący otrzymują 18 841,55 zł, wiceprzewodniczący - 18 450,36 zł, a szefowie stałych podkomisji - 18 059,29 zł. W przypadku kumulacji funkcji zarobek ten wynosi maksimum 22 752,29 zł. Przewodniczący komisji innej niż stała otrzymuje dodatek 10-procentowy, wypłacany mu jednorazowo po zakończeniu pracy takiej komisji. Uchwala nr 16 Prezydium Sejmu z 29.06.1999 r. członkowie podkomisji (w ramach Komisji Sprawiedliwości) zajmujący się opiniowaniem orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego otrzymują także 10-procentowy dodatek, podobnie jak posłowie występujący przed TK. Trzeba tez pamiętać, ze Prezydia Sejmu i Senatu mogą ustalić inne okoliczności uzasadniające wypłacenie dodatków i ich wysokość (art. 26, ust. 2).Dodatkowo parlamentarzysta pracuje średnio jakieś 100dni rocznie i ma za to 1,5 miesiąca urlopu. Po zakończeniu kadencji parlamentarzysta dostaje odprawę w wysokości trzykrotnego uposażenia, co obecnie zamyka się suma 23 465,07 zł. Ale to nie wszystko. Posłowie i senatorowie podróżują z miejsc swego zamieszkania do Warszawy, tudzież za granice, szczególnie do brukselskiego raju, gdzie zapoznają się z "przodującymi" rozwiązaniami "przodującej" Unii Europejskiej. Bezpłatne podróże w kraju gwarantuje im ustawa, w art. 43, ust. 1: Poseł i senator ma prawo na terenie kraju do bezpłatnego przejazdu środkami publicznego transportu zbiorowego, oraz przelotów w krajowym przewozie lotniczym, a także do bezpłatnych przejazdów środkami publicznej komunikacji miejskiej. Rozliczenie wyjazdów zagranicznych odbywa się na ogólnych zasadach służbowych delegacji za granice, ale dieta dla parlamentarzysty została podniesiona o 75 proc. (Uchwala Prezydium Sejmu nr 44). Nie przysługują jednak ryczałty na dojazdy i usługi bagażowe, jak surowo zaznaczyło Prezydium w swojej uchwale. Koszt zakwaterowania w Domu Poselskim został skalkulowany w wysokości 98 zł za dobę lub 2940 zł miesięcznie (Zarządzenie nr 4 Szefa Kancelarii Sejmu z 23.02.1999 r.). W przypadku uzasadnionym parlamentarzysta może korzystać z innych hoteli, lub wynająć kwaterę, za co otrzymuje zwrot do wysokości sumy określonej w Zarządzeniu. Ale to nie wszystko - na koszty prowadzenia biura klubu (koła) Kancelaria przyznaje środki pieniężne w następującej proporcji: do 50 posłów - 1062 zł na posła, 51-100 posłów - 996 zł, ponad 100 posłów - 805 zł. Uwzględniając liczebność poszczególnych klubów i kół, wydatki te zamykają się kwota 387 756 zł miesięcznie. Pieniądze te przeznaczone są na: wynagrodzenia personelu biurowego, opłaty telekomunikacyjne, ekspertyzy, tłumaczenia, materiały biurowe, prasę i wydawnictwa, koszty seminariów i konferencji, koszty obsługi bankowej. Wydatki te murza być rozliczone. Odrębnie jest finansowana działalność posłów nie zrzeszonych. Otrzymują oni limit środków przyznawany przez Prezydium Sejmu na maszynopisanie, ekspertyzy, materiały biurowe, wydawnictwa, usługi telekomunikacyjne, transport itp. Nie zapomniano także o tzw. zespołach poselskich. Kancelaria refunduje im koszty (uchwala nr 41 z 1.07.1996 r. Prezydium Sejmu): techniczno-organizacyjne, konferencji, sympozjów, seminariów, nagrywania, korespondencji, materiałów biurowych, pomieszczenia na posiedzenia. Tak wiec feministyczne fanaberie tzw. parlamentarnego zespołu kobiet pokrywa podatnik polski. Odrębnie są finansowane biura poselskie i senatorskie, sumą 7500 zł miesięcznie, co w przypadku 460 posłów daje olbrzymia kwotę 3 450 000 zł. Kancelaria zapewnia wyposażenie lokalu w meble i sprzęt biurowy (podobnie jak klubom i kołom) oraz opłaca ubezpieczenie lokalu i sprzętu, o ile należy on do Kancelarii. Ponadto finansowane są trzy podróże pracowników do Warszawy oraz zapewniane dla nich szkolenia. "Socjal" w liberalnym państwie. A teraz ciekawostki z wydatków sejmowych: Sejmowe auta przejechały w zeszłym roku 2 250 000 kilometrów - to tak, jakby 56 razy okrążyły Ziemię. A posłowie prywatnymi autami wyjeździli ponad drugie tyle. Wszystko na koszt podatnika, ponieważ politycy, nawet gdy rozbijają się własnymi samochodami, dostają z Kancelarii Sejmu zwrot pieniędzy za benzynę - pisze "Fakt". Jeździ się m.in. po wódkę do sklepu, na imprezę u cioci, do fryzjera i kosmetyczki itd. Dziennik dotarł do szokujących danych: utrzymanie 55 sejmowych aut, które są służbowe tylko z nazwy, kosztowało nas w zeszłym roku ponad 4 mln zł! A to, niestety, jeszcze nie wszystko. Bo prawie 10 mln kosztowały nas wojaże posłów ich prywatnymi autami! Politycy bez żenady wyciągali rękę do Kancelarii Sejmu po pieniądze - wystarczyło wyjaśnienie, że używają swoich aut do służbowych celów. Te 14 mln.zł wywalonym dla przyjemności "w powietrze" spokojnie pozwoliłoby wyjść z długów kilkom szpitalom... A co na to marszałek sejmu Borowski? Wyjaśnia, że Kancelaria Sejmu kupiła znowu 7 samochodów dla przewodniczącym klubów sejmowych. Nie stać na to parlamentu angielskiego, czy niemieckiego, ale stać (prze)biegły polski? Marszałek powiedział, że Sejm dysponuje parkiem samochodowym, który jest konieczny i wykorzystywany. [jak wyżej?]. Wyjaśnia: "Ta wymiana jest normalną wymianą samochodów zużytych, które mają ponad 300 tysięcy kilometrów na liczniku i których naprawy roczne często kosztują około 50 tysięcy złotych". Jego zdaniem, jest to "czysty rachunek" ekonomiczny, bo kupione samochody kosztowały po sześćdziesiąt kilka tysięcy złotych. - Dobry bajer, ale dalej jeszcze większy: Marszałek przypomniał, że w trakcie prac budżetowych "planowane wydatki Sejmu zmniejszono o największą kwotę ze wszystkich instytucji państwowych, tj. o ponad 20 milionów złotych - tak, ale ile wydatków było całkowicie niepotrzebnych, ale ile po znajomości "naciągnięto" jak gumę, to już nie mówi. Sejmowi eksperci Poseł rekordzista wydał niemal 37 tys. zł na ekspertyzy. Ta suma stanowi prawie 60 proc. kwoty, którą otrzymał na sześciomiesięczne utrzymanie biura poselskiego. Natomiast niemal 90 proc. parlamentarzystów nie zleciło żadnych płatnych badań. Posłów, którzy starają się dogłębnie zbadać problemy, można policzyć na palcach jednej ręki. Tak przynajmniej wynika z danych przekazanych przez biura poselskie. Rekordzistą jest Jan Klimek (do niedawna UW, obecnie niezrzeszony). Parlamentarzysta wydał na ekspertyzy 36 600 zł, czyli aż 58 proc. kwoty, którą otrzymał na półroczną działalność biura poselskiego. Jednak ze statystyk sejmowych wynika, że poseł raczej niechętnie dzielił się swoją wiedzą z kolegami na sali plenarnej. Poseł Klimek wygłosił zaledwie 49 wypowiedzi, 10 interpelacji oraz 16 oświadczeń. Zasiada także w dwóch komisjach oraz trzech podkomisjach.Na podstawie strony http://www.aferyprawa.eu/Afery/NASZ-DROGI-SEJM-czyli-ile-kosztuje-podatnikow-utrzymanie-parlamentu-290 Posłowie a szczególnie PO i SLD marnują pieniądze państwa. Tych wydatków można zyskać sporo oszczędności. Dodatkowo marnują pieniądze na inne rzeczy. Oto jak marnują pieniądze na podstawie Faktu. Sejm chce zafundować prawdziwe SPA dla posłów, choć jeszcze niedawno parlamentarzyści zarzekali się, że w miejscu uszkodzonej w czasie pożaru sauny, następnej nie będzie. Przetarg jest nieograniczony, a wymagania wysokie, więc z pewnością pójdą na to miliony z naszych pieniędzy. W budynku Sejmu posłowie już nie tylko będą oddawali się pracy, ale i wypoczynkowi. I to w iście królewskich warunkach. Wystarczy, że zmęczony pracą poseł wyjdzie z sali posiedzeń, przejdzie kilkadziesiąt kroków i już znajdzie się w eleganckim SPA. Od ręki dostanie świeżutkie, pachnące ręczniki, przejdzie do szatni i łazienki, gdzie będzie mógł wziąć prysznic i zmyć z siebie wszystkie trudy dnia. Dalej czekać będzie na niego odnowiony basen z krystaliczną wodą. Nie za głęboki, tak by parlamentarzysta nie stracił gruntu pod nogami. 157 centymetrów wystarczy, by rozprostować zbolałe kości po długich godzinach spędzonych na posiedzeniach komisji czy głosowaniach. To jednak nie koniec atrakcji – po wyjściu z basenu poseł będzie mógł wycisnąć z siebie poty w nowiutkiej saunie. Sejm jest co prawda za równouprawnieniem, ale już nie za koedukacją. Dlatego SPA będzie podzielone na dwie części – osobne dla kobiet i mężczyzn. Mało? Dla polityków, którzy aktywniej chcą popracować nad sylwetką, czekać będzie jeszcze siłownia z telewizorem, w którym zapewne będzie można śledzić na bieżąco obrady Sejmu. Wszystko jest już dopracowane w najmniejszych szczegółach, wszak chodzi tu nie o byle kogo, a parlamentarzystów. Kancelaria Sejmu nawet wskazała, jakie płytki mogłyby dekorować SPA – mógłby to być gres włoskiego producenta w kolorze przypominającym morski piasek. Wystarczą jeszcze leżaki, a wybrańcy ludu w Sejmie będą czuć się jak na wakacjach! Ile zapłacimy za te luksusy? Tego jeszcze nie wiadomo, bo przetarg dopiero ogłoszono. Wielu posłom projekt urządzenia SPA na Wiejskiej się podoba. Zwłaszcza, że znów będzie można korzystać z basenu. Z powodu zeszłorocznego pożaru sauny, ten jest ciągle nieczynny. Wicemarszałek Sejmu Jerzy Wenderlich (56 l.) uważa, że skoro basen już jest, to niech dalej posłowie z niego korzystają. – Sam byłem tam w ciągu 17 lat trzy razy – zastrzega od razu. – Ale mniej znani posłowie częściej się tam pokazują, choć większość nie ma na to czasu – podkreśla Wenderlich. Po co więc płacić za luksusy tylko dla garstki parlamentarzystów? I na to posłowie mają swoje wytłumaczenie. – Pewnie kosztowałoby przerobienie tych pomieszczeń na coś innego – dodaje wicemarszałek Sejmu.Po co posłom basen i sauna. Sejm funduje hotele. Za pół miliona! I właśnie dlatego na hotele dla nich w najbliższych dwóch latach może wydać nawet 490 000 zł brutto. Przetarg zaś wygrała sieć hoteli Starwood. A to oznacza ni mniej ni więcej, że Sejm RP przedstawicieli zagranicznych parlamentów gościł będzie pewnie w luksusowym stołecznym Sheratonie. Co to oznacza dla nas zwykłych zjadaczy chleba? Ano to, że nasze podatki będą szły już nie tylko na mieszkania i hotele dla rodzimych parlamentarnych obiboków, ale również na tych przyjezdnych.Niskie podatki sprzyjają gospodarcze najlepszym przykładem jest Szwajcaria jako jedyny kraj w Europie uniknęła kryzysu . Dzięki niskim podatkom i wolności gospodarczej więcej ludzi płaci podatki i jest mniej oszustów. Dziś przedsiębiorcy by uniknąć wysokich podatków przenoszą pieniądze do rajów podatkowy. Bez przenoszenia do rajów podatkowych też można płacić mniejsze podatki wystarczy kupić ziemie i zapisać się do KRUS. Składki są niskie i przez to państwo musi dopłacać do KRUS. Korzystają na tym przedsiębiorcy.Trzeba zlikwidować KRUS a na jego miejsce prowadzić ceny minimalne. Ceny minimalne ma USA i Europa Zachodnia dzięki temu rolnicy tych krajów mają więcej pieniędzy. Dzięki ceną minimalnym pokrywają koszty produkcji i nie tracą na tym.Minimalna Emerytura powoduje zmniejszenie liczy urzędników i ludzie zaoszczędzą pieniądze które mogą za inwestować lub płacić do banku jeśli chcą wyższą emeryturę.
-
Oceniam bardzo negatywnie. Ich rządy były nielegalne bo zdobyli je siłą . Byli za słabi by wygrać wybory. Korupcja osiągnęła najwyższe poziomy i lud\ie żyli w nędzy. Przyczyniły się do tego monopole państwowe które powodowały brak konkurencji i wysokie ceny. Jedynie korzystali działacze sanacyjni. Najlepszym przykładem jest cukier. Artykuł z Newsweeka. Cukier i sprawa polska Andrzej Krajewski 05 kwietnia 2011 10:22, ostatnia aktualizacja 11:14 Dlatego też państwo nie zamierzało przeciwdziałać kartelizacji tej gałęzi gospodarki. Większość z istniejących na terenie Polski 71 zakładów zrzeszyła się w kartelu SHC (Spółka Handlowa Cukrowni). W 1924 roku SHC powierzyła obrót swoim produktem na terenie kraju, a także eksport poznańskiemu Bankowi Cukrowniczemu. Bank skupował cukier od producentów, lokował w dwudziestu wielkich magazynach, a potem dbał, żeby zbyt duża ilość towaru nie pojawiła się na rynku, trzymając dzięki temu wysokie ceny. Dzierżąc jednak w rękach monopol, trudno się oprzeć pokusie, by cen nie podnosić ponad miarę. Dlatego pod naciskiem opinii publicznej w lipcu 1925 roku rząd Władysława Grabskiego przeforsował w Sejmie ustawę dającą ministrowi skarbu prawo regulowania cen cukru. Na każdą zmianę musiał on wyrazić zgodę, co na kilka lat zapewniło w kraju stan równowagi. Aż świat ogarnął Wielki Kryzys. Nie dość, że konsumpcja cukru wszędzie wówczas spadała, to jeszcze na dodatek rząd dla ratowania budżetu obłożył ten produkt podatkiem akcyzowym. W efekcie siedem cukrowni ogłosiło bankructwo, inne ledwie wiązały koniec z końcem, a produkcja zmalała o 40 proc. Szatański plan przeciw władcom bekonu Jedyną szansą na przetrwanie wydawał się eksport. Niestety, na dokładnie ten sam pomysł wpadli wytwórcy w innych krajach. Ale polski kartel, wspierany przez Bank Cukrownictwa, nie zamierzał się łatwo poddać. W walce o rynki zbytu sięgnięto po dumping. W końcu 1931 roku kilogram cukru eksportowany z Polski do Wielkiej Brytanii sprzedawano tam po zaledwie 17 gr. Koszt tej operacji w całości pokryli krajowi konsumenci. Za przyzwoleniem rządu cena wzrosła na rynku wewnętrznym ponaddwukrotnie i kilogram cukru w polskim sklepie kosztował ponad 1,50 zł. Przy przeciętnych zarobkach, wynoszących niecałe 300 zł miesięcznie, czyniło to z niego towar luksusowy. Obywateli nie pocieszało, że sprzedano go w tamtym roku za granicę na kwotę 33 mln zł, skoro – jak obliczył rządowy ekonomista Kazimierz Sokołowski – do każdej zarobionej złotówki wszyscy miłośnicy słodyczy w Polsce dopłacili z własnej kieszeni 20 gr. Zaś doniesienia prasy o tym, że angielscy farmerzy zachwyceni ceną polskiego cukru masowo karmią nim świnie, doprowadzały czytelników do białej gorączki. Pragmatyzm Anglików poważnie utrudnił zresztą życie polskiemu kartelowi bekonowemu, eksportującemu do Wielkiej Brytanii mięso. Dzięki dostępowi do taniej paszy angielscy farmerzy mogli bowiem poważnie obniżyć ceny wieprzowiny.Stan permanentnej wściekłości ogarnął nawet rolników zajmujących się uprawą tej rośliny. Kartel bowiem wymusił, aby godzili się dzielić zbiory na dwie kategorie. Za kwintal buraków kategorii A, z których produkowano cukier na rynek krajowy, płacono ok. 6 zł. Z kategorii B wytwarzano cukier na eksport i płacono jedynie 2,50 zł. I nikt nie mógł uprawiać tylko buraków kategorii A. Pominę tu dwa najgłośniejsze przypadki zabójstw (vide sprawa generałów Zagórskiego i Rozwadowskiego), a ograniczę się jedynie do prześladowanych narodowców: Jan Chudzik- działacz krakowskiej MW i SN (osobisty sekretarz Dmowskiego)- zastrzelony w biały dzień przez funkcjonariusza policji państwowej (powód- zbytnia aktywność polityczna, która zaowocowała wzrostem liczby członków SN w powiecie brzozowskim, w którym działał); Adolf Nowaczyński (publicysta narodowy, redaktor "Prosto z Mostu"- ciężko pobity przez tzw. "nieznanych sprawców", w wyniku pobicia stracił oko), Aleksander Zwierzyński i Stanisław Cywiński (działacze SN, publicyści "Dziennika Wileńskiego", w roku 1938 skatowani przez oficerów legionowych w Wilnie- powód "lżenie narodu polskiego" czyt- niepochlebny artykuł o towarzyszu Ziuku zamieszczony w gazecie; Cywiński otrzymał dodatkowo 3 lata więzienia; warto też dodać że sanacyjna hołota skopała do nieprzytomności żonę Cywińskiego, która stanęła w obronie męża; efektem "sprawy wileńskiej" było także wysłanie do Berezy Kartuskiej Piotra Kownackiego, Stanisława Łochtina i Witolda Świeżewskiego (powód- zorganizowanie manifestacji w obronie pobitych); Henryk Rossman- działacz MW, OWP, ONR, sekretarz Dmowskiego- aresztowany po rozwiązaniu ONR i osadzony w Berezie Kartuskiej; w wyniku ciężkich przesłuchań i trudnych warunków bytowych zapadł poważnie na zdrowiu i zmarł niespełna trzy lata później; Jan Barański- działacz MW i SN (za działalność polityczną ponad 20 razy aresztowany przez sanację, przesiedział łącznie blisko trzy lata, najciekawsze jest jednak to, że nigdy nie przedstawiono mu żadnych zarzutów, ani powodów aresztowań); Jerzy Zdziechowski- poseł na Sejm, minister skarbu (ciężko skatowany przez "nieznanych sprawców" we własnym mieszkaniu); Karol Levittoux- działacz warszawskiej MW, walczył w obronie legalnego rządu w maju 1926 roku, wzięty do niewoli przez oddziały piłsudczyków, a następnie zastrzelony strzałem w tył głowy na oczach innych jeńców; Witold Borowski- jeden z liderów warszawskiej MW (za działalność polityczną osadzony w Berezie); Ryszard Szczęsny- członek MW i SN, aktywny działacz Związku Zawodowego "Praca Polska" (kilkakrotnie aresztowany za działalność polityczną, łącznie przesiedział w więzieniach ponad 2 lata); Adam Doboszyński- działacz OWP i SN, skazany na trzy lata więzienia w tzw. "procesie myślenickim", Ludwik Jaxa- Bykowski, profesor Uniwersytetu Poznańskiego, działacz ZLN i SN, za krytykę rządów pomajowych szykanowany i zastraszany, a po "reformie Jędrzejewicza", pozbawiony stanowiska w katedrze w której wykładał; Feliks Koneczny- profesor USB w Wilnie, za krytykę rządów pomajowych pozbawiony katedry; Howorka Michał- działacz MW, OWP, ONR, obrońca narodowców w procesach politycznych, za działalność polityczną dwukrotnie aresztowany; Jan Jodzewicz- drugi prezes MW, działacz ONR, za działalność polityczną więziony w Berezie Kartuskiej, Antoni Wolniewicz- lider poznańskiej MW, działacz korporacji akademickiej "Legia", za działalność polityczną osadzony w Berezie. W wyborach do Sejmu Ustawodawczego 26 stycznia 1919 PPS zdobyła 35 (na 432) mandatów poselskich, co poczytywano za porażkę. W wyborach parlamentarnych w 1922 PPS uzyskała 41 mandatów poselskich oraz 7 senatorskich. Stworzyli Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem który miał potwierdzić rządy Sanacji. Opozycja miała poważne trudności prowadzeniu kampanii. Sanacja zainwestowała sporo pieniędzy promocje tej partii a efekt był słaby. W wyborach w marcu roku 1928 BBWR zdobył 130 mandatów w Sejmie na 444 i 46 w Senacie na 111. Dlatego by zachować władze stosowali terror policyjny i prawny.
-
Bojkot. Dlatego że nowa władza była nielegalna i narzucona siłą. Wybory były wolne tylko nazwy bo partie które startowały z PPR nie miały żadnych poglądów i celem ich było udawanie opozycji. Wybory miały tylko cel propagandowy i nieważne jak ludzie głosowali to i tak wygrać miał PPR.
-
Gdyby nie dołączenie się do wojny USA to państwa centralne mogły wygrać. Pokonali Rosję i dzięki temu mogli dostarczyć nowe dywizje. Zanim USA dołączyła do wojny to Niemcy okupowały sporą część Francji. Tą część którą okupowali znajdował się Francuski przemysł.Dlatego Francja i Anglia ponosiły klęskę.Dzięki USA zyskali pomoc militarną i gospodarczą . To przyczyniło się do klęski tych państw.
-
Tajne więzienia CIA zostały wymyślone przez Gazetę Wyborczą i promowane przez TVN. Gazeta Wyborcza i TVN wymyślają fakty. Najlepszym przykładem wiarygodności tej gazety i telewizji są sondaże. Sondaże ich nie mają nic wspólnego realnym wynikiem wyborów. Szczególnie sondaże Wyborczej są całkowicie wymyślone i zawsze korzystne dla PO i nie znanych powodów zawsze PSL ma poparcie poniżej progu wyborczego i zawsze go przekracza.Oto Przykłady świadczące o tym że Wyborcza wymyśla i kreuje wymyślone sytuacje. Podali że Komorowski dostał ponad 50% a wynik był inny. Gazeta Wyborcza” znów zaatakowała inicjatywy związane z upamiętnieniem smoleńskiej katastrofy. Ukazał się tam kolejny tekst atakujący III LO w Opolu za pokaz filmu o katastrofie smoleńskiej. Jak się dowiedzieliśmy, już po tych publikacjach dyrekcja liceum wycofała się ze spotkania z publicystą Rafałem Ziemkiewiczem, którego zaprosił opolski klub „Gazety Polskiej” oraz „Solidarność” Uniwersytetu Opolskiego. Ataki rozpoczęły się dwa tygodnie temu, mimo że sprawa dotyczy wydarzeń z 19 stycznia. Właśnie wtedy odbyła się projekcja filmu List z Polski oraz spotkanie z jego reżyserem Mariuszem Pilisem. zdecydowanie różni się ona od tego, co napisała „GW”: (...)- Puszczanie naszym dzieciom w szkole filmów prezentujących skrajny pogląd polityczny, to manipulacja - komentują rodzice. (…) - Przed puszczeniem tego filmu wicedyrektor Marek Białokur powiedział jedynie „Sami wyróbcie sobie opinię na temat tego, co się stało” - relacjonują nam uczniowie III LO. Proszą o anonimowość. - Nie opłaca się ujawniać nazwisk – dodają. Film im się nie podobał. - Jakieś półprawdy, niedopowiedzenia. Poza tym był najzwyczajniej w świecie nudny i niektórzy wyszli. Inni oglądali z przymrużeniem oka. Mnie tylko zniesmaczył - podkreśla jeden z uczniów.(...) - napisała "Gazeta Wyborcza". - W przeciwieństwie do autorki tego tekstu, redaktor Żbikowskiej, ja byłem na tym spotkaniu. Nikt z niego nie wyszedł. Uczniowie rozmawiali otwarcie, zadawali pytania, które świadczą, że rozumieją zarówno powagę wydarzenia, jak i potrzebę dyskusji o kondycji Rzeczpospolitej. Ale chyba właśnie ten rodzaj dyskusji publicznej drażni Żbikowską najbardziej. Ją i jej "GW" - komentuje Mariusz Pilis. Zdaniem reżysera, artykuł zamieszczony w "GW" uderzył najbardziej w uczniów i dyrekcję liceum. - Bzdury, którymi pani Żbikowska raczy czytelników "GW", to jej problem i problem tych, co je wydają. Ale złą praktyką jest wciąganie w te wygłupy środowisk, o których dobro i kondycję powinniśmy dbać wszyscy - mówi. I dodaje: - Życzę dyrekcji Liceum i młodzieży wszystkiego najlepszego. Myślę, że Żbikowska i "GW" powinna ich przeprosić. Już czas, aby dziennikarze w tym kraju zaczęli odpowiadać za nieprawdziwe treści, którymi raczą czytelników. Kolejny tekst „GW” w Opolu na temat Listu z Polski ukazał się w ubiegłym tygodniu. Był on de facto przypomnieniem poprzedniego tekstu i podobnie jak w poprzednim krytyczne głosy były anonimowe. Inny atak przypuszczono w związku z listem rektora Uniwersytetu Wrocławskiego. „Rektor Uniwersytetu Wrocławskiego nakazał dziekanom wytypować na pielgrzymkę do Smoleńska po jednym przedstawicielu wydziału. - To uroczystość religijna, a uniwersytet nie jest uczelnią wyznaniową - oburzają się dziekani.” - alarmowała GW we Wrocławiu. W efekcie okazało się, że nie był to żaden kategoryczny wymóg, lecz zaproszenie na pielgrzymkę do Smoleńsku. Mawiali że piloci nie znali Rosyjskiego a wcześniej kłócili się Generałem. Debata to efekt petycji, jaką u dyrektora IV LO we Wrocławiu złożyło troje uczniów domagając się zdjęcia krzyży zawieszonych w pomieszczeniach szkolnych. W petycji powołali się na listopadowy wyrok Trybunału Praw Człowieka , który rozpatrując skargę Soile Lautsi Albertin, uznał, że zawieszenie krzyży w klasach narusza wolność religijną. Odpowiadając na petycję dyrektor najpierw zaproponował, że od nowego roku krzyże będą wisieć tylko w klasach, w których odbywają się lekcje religii. Jednak po nagłośnieniu sprawy przez media, dyrektor wycofał się ze swoich deklaracji. Tłumaczył się że obowiązuje go zarządzenie ministra edukacji w sprawie nauki religii w szkołach z 1992 roku, w którym widnieje zapis, iż "w pomieszczeniach szkolnych może być umieszczony krzyż ". W szkole rozgorzał spór o obecności krzyża w pomieszczeniach szkolnych, a możliwość zaprezentowania swoich stanowisk ma dać debata, w której udział wezmą autorzy petycji, uczniowie mający zdanie przeciwne, a także zaproszeni goście: katolicki publicysta Tomasz Terlkowski oraz filozof i etyk prof. Jan Hartman.Debatę poprowadzą dwaj nauczyciele wiedzy o społeczeństwie.Rzeczywistości normalnym uczniom temat był obojętny i mieli ważniejsze problemy. Uczniom którym przeszkadzał krzyż byli związani portalem racjonalista strona ta jest ateistyczna i cele ich jest narzucenie całemu społeczeństwu ateizmu i dodatkowo chcą podobnie jak Europie Zachodniej karać ludzi za noszenie krzyża i innych symboli religijnych.Nie które wiadomości które podają są pozbawione sensu i nierealne. Matura z Facebooka Matura z Facebooka Jak pomóc sobie na maturze? Okazuje się, że tegoroczni maturzyści szukali odpowiedzi na Facebooku :-) w trakcie trwania egzaminu! Wnoszenie komórki na maturę jest zabronione. Ale w praktyce bywa różnie. Jest to wielkie ryzyko, ale część maturzystów je podejmuje. W tym roku maturzyści brali ze sobą telefony i ściągali z Facebooka! Gazeta Wyborcza opisała, co działo się na Facebooku podczas matury pisemnej z matematyki. Na jednej ze stron, gromadzących tegorocznych maturzystów, w czasie trwania egzaminu zaroiło się od dziwnych wpisów, np.: Wysokość rombu o boku 6 i kącie nachylenia 60 stopni jest równa? Dwa wpisy wyżej odpowiedź: 3* pierwiastek z 3. Inny wpis: Wyrażenie logx (2x-1) jest określone dla wszystkich liczb x spełniających ten warunek Podobna sytuacja miała mieć także miejsce w czasie egzaminu z polskiego. Co ciekawe, maturzyści proszący o pomoc na Facebooku wpisywali się ze swoich publicznych profili, z nazwiskiem i zdjęciem. Jednak zaraz po egzaminie wszystkie wpisy zniknęły.Nie można na maturze mieć telefonu i trzeba przed maturą go oddać. Nauczyciele chodzą po sali i pilnują czy nie ściąga się. Ławki są tak ułożone że komisja widzi kto ściąga. Ten artykuł można uznać za wymyślony przez Gazetę Wyborczą by zyskać czytelników.
-
Kresy Wschodnie II RP - rzeczywiście były polskie?
pan k odpowiedział Narya → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Są Polskie. Większość miast na Ukrainie , Białorusi i Litwie zbudowali Polacy. Większość zabytków tych krajach zbudowali Polacy. Gdyby nie wojna i zabranie przez Sowietów Kresów to większość Ukraińców i Białorusinów uległo by Polonizacji bo nie posiadają świadomości narodowej i stworzyli ją sposób sztuczny Sowieci. Nie są zdolni do zbudowania własnego państwa. Są plemionami Słowińskimi i zadaniem Polski było je polonizować i prowadzić cywilizacje. -
Bin Laden zginął kilka lat wcześniej . Zginął podczas nalotu na Jaskinie Afganistanie lub prawdopodobnie umarł powodu choroby nerek. Amerykanie nie pokazali filmu z akcji. Wiadomo że żołnierze mieli kamery i ten film udowodnił by że naprawdę go zabili. Nie ma zdjęcia. Najbardziej zastanawiające jest dlaczego było tam nie wiele ochroniarzy. Niezależna organizacja z Szwajcarii udowodniła że przemowy które pokazali Amerykanie są fałszywe i na tych filmach występują aktorzy. Absurdalna propaganda śmierci Osamy bin Ladena Paul Joseph Watson, Prisonplanet.com USA 2011-05-02 Zabicie Osamy bin Ladena jest niewątpliwie czymś wielkim. Można by pomyśleć, że byłoby w interesie amerykańskich sił zbrojnych, aby zrobić zdjęcie nieuchwytnego przywódcy terrorystów aby podbić bębenek propagandy. To jednak co dały nam media korporacyjne to tylko marny fotomontaż. To nie ma sensu, o ile oczywiście, ktoś próbuje coś ukryć, a mianowicie fakt, że martwe ciało Osamy bin Ladena leży w kostnicy przez większą część ostatniej dekady. Według niektórych raportów, Bin Laden został w pośpiechu "pochowany w morzu", co oznacza, że komiksowa historia dramatycznej śmierci jest wyłącznie oparta na mało wiarygodnych słowach rządu USA. ...Fałszywe zdjęcia, które są wciąż używane przez takie gazety jak Daily Mail i London Telegraph nawet po tym jak okazały się mistyfikacją, krążą w Internecie. Doskonale pasuje to do wszystkich innych materiałów towarzyszących mitowi Bin Ladena - fałszywych taśm wideo, fałszywych kaset audio, oraz fałszywych stwierdzeń o odpowiedzialność za ataki na world trade center 9 /11. Wszystko w mitologii Bin Ladena, która została rozpropagowana w ciągu ostatnich 10 lat jest fałszywe, więc dlaczego powinniśmy martwić się fałszywymi zdjęciami i stwierdzeniami, że zdjęcie reprezentuje ciało najbardziej poszukiwanego człowieka na ziemi? To zdjęcie było w sieci jeszcze przed objęciem władzy przez Obamę. Tutaj pojawia się w części artykułu napisanego ponad rok temu. http://www.prisonplanet.pl/polityka/absurdalna_propaganda,p279473163 Zakrwawiona twarz Bin Ladena jest oczywiście wymyślonym, złożonym komputerowo obrazem stworzonym ze zdjęć sprzed ponad 10 lat. To jednak nie powstrzymało stacji telewizyjnych, wiadomości na Bliskim Wschodzie, a także gazet w Wielkiej Brytanii takich jak "Daily Mail" i “London Telegraph ", oraz wielu innych, przed pokazaniem ich jako dowodu śmierci bin Ladena. Pomimo faktu, że zwłoki bin Ladena prawie na pewno leżą bezpiecznie w kostnicy rządu USA co najmniej od 2002 r., polityczny spektakl może pomóc administracji Obamy, która osiągnęła dno w sondażach popularności. Obama zwycięsko ogłosił "śmierć" w przemówieniu tak, niemalże jakby sam pociągnął za spust. Kontrowersje w sprawie “certyfikatu urodzenia”(Obama jest oskarżany o to, że nie jest obywatelem USA, jedyny dokument jaki przedstawił na potwierdzenie miejsca swojego urodzenia jest plik komputerowy z fotomontażem LINK) i masowe morderstwa obywateli i dzieci przez NATO w pogoni za Kadafim zostaną zamiecione pod dywan a Obama będzie mógł rozpocząć swoją kampanię prezydencką w roku 2012. Przez pewien czasz media nie będą się interesowały stanem gospodarki i dziurą budżetowa.Ataki 11 września były sprowokowane przez rząd. Najbardziej zastanawiające jest to dlaczego nie zginął żaden Żyd . Skoro pracowało tam sporo Żydów??.
-
Centralizacja czy decentralizacja?
pan k odpowiedział marcnow92 → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Największym plusem samorządności jest że ludzie mogą zdecydować referendum czy chcą zakazać aborcji , pedalstwa , prostytucji , dostęp do broni palnej , hazardu lub odwrotnie. Gdyby naszym kraju zrobić takie referenda to większości miastach i województwach ludzie głosowali by za zakazem aborcji lub ograniczeniami , zakazaniem prostytucji , legalny dostęp do broni. Naszym kraju do dominują wartości prawicowe. Dzięki dostępowi do broni wzrośnie bezpieczeństwo obywateli. Teksasie i innych stanach południowych włamania do domów nie istnieją. 1. Łatwy dostęp do broni czyni z zwykłych ludzi morderców. Według oficjalnych danych FBI, 86% morderstw z użyciem broni palnej było dokonanych przez osobników aresztowanych przynajmniej raz wcześniej. z pozostałych 14%, 81% zostało skazanych za przestępstwa przed osiągnięciem pełnoletności. W 'zbrodniach pasji', 85% morderców było wcześniej aresztowanych za przemoc domową. 2. Łatwiejszy dostęp do broni powoduje wzrost ilości brutalnych przestępstw. Brutalne przestępstwa spadają średnio o 4% za każdy 1% obywateli którzy posiadają broń palną. W stanach USA, gdzie dozwolone jest noszenie ukrytej broni liczba morderstw spadła średnio o 10%, podczas gdy ogólna liczba brutalnych przestępstw spadła o 4.4% 3. Broń nie zwiększa twojego bezpieczeństwa. Wiele badań udowodniło, że kryminaliści stają się dużo bardziej zuchwali w krajach, gdzie obywatele nie mogą posiadać broni. W większości stanów USA jedynie 13% włamań jest 'gorących' - to znaczy przeprowadzonych, kiedy właściciel nadal jest w budynku. Jak skomentował to jeden z więźniów w amerykańskim San Quentin, gorące włamanie to 'dobry sposób żeby zarobić kulkę'. Z drugiej strony, w krajach które zabraniają posiadania broni, tak jak Kanada czy UK, około 50% włamań jest 'gorących. Przestępcy zwyczajnie nie obawiają się spotkania z właścicielem rabowanego budynku czy domu. Gdy w 1995 szaleniec zastrzelił 35 a australijskim resorcie, rząd tego kraju odpowiedział całkowitym zakazem posiadania broni palnej - zostało skonfiskowanych około 670 tyś sztuk broni. W ciągu następnych dwóch lat rabunki z bronią wzrósł o 73%, rabunki bez broni o 28%, porwania o 38%, napaście o 17% i zabójstwa o 29%, wg Australijskiego Biura Statystyk. 4. Wyciągnięcie broni stwarza większe zagrożenie dla ciebie niż dla twojego napastnika. Według różnych statystyk, Amerykanie używają broni do samoobrony od 760 tyś do 3 milionów razy rocznie. W 98% przypadków, samo dobycie broni wystarczyło aby napastnik poddał się albo wycofał. 5. Łatwy dostęp do broni zwiększa liczbę samobójstw. Nie ma żądnych dowodów, aby było to prawdą. Chociaż w USA od 1975 do 1995 liczba broni palnej na obywatela zwiększyła się o 50%, liczba samobójstw pozostała dokładnie taka sama, 11.9 na 100 tyś. Tymczasem w Japonii, gdzie tylko 1% obywateli posiada broń palną, liczba samobójstw jest podwójnie wyższa. 6. Broń palna jest szczególnie niebezpieczna dla dzieci. W USA średnio mniej niż 200 dzieci ginie rocznie w wypadkach związanych z bronią palną. Ponad dwa razy więcej ginie w wypadkach na rowerach, piec razy więcej w poparzeniach w kuchni i sześć razy więcej tonie w basenach. 7. Broń palna stwarza wielkie niebezpieczeństwo dla młodzieży w szkołach. Chociaż faktem jest, iż sprawcy w słynnych masakrach w szkołach zazwyczaj używają legalnej broni, trzeba spojrzeć na ten problem przez pewną perspektywę. W 1995, najgorszym pod tym względem rokiem dla USA, 55 osób zostało zabitych na terenie szkół i uniwersytetów za pomocą broni palnej. To mniej niż 1% uczniów zamordowanych w ogóle - i mniej niż zabójstwa dzieci przez ich rodziców w ciągu tygodnia. Przeciętnie, 11 osób zostaje zamordowanych w USA za pomocą broni palnej na terenie szkół i uniwersytetów - dla porównania, 88 ginie po uderzeniu piorunem. Ponadto, mimo, iż liczba zabójstw z użyciem broni palnej w USA i tych krajach Europy które pozwalają obywatelom na posiadanie broni spadła o 26% w ciągu ostatnich pięciu lat, liczba zabójstw opisywanych w mediach wzrosła o 721%. Przestępca zawsze zdobędzie broń nie ważne czy jest legalna czy nie. Naukowcy zrobili eksperyment. Wybrali dzieci który jest broń i dzieci z rodzi który broni nie ma. Zostawili broń. Dzieci z rodzin które posiadały broń wiedziały że należy poinformować dorosłych gdy znajdą broń. Dzieci z rodzin których nie było broni bawi się nią. Broń trzymana jest specjalnym miejscu i dla bezpieczeństwa nie jest ładowana. Broń nie naładowana nie wystrzeli. Tych Stanach prostytucja i pornografia jest zakazana i dzięki temu jest mniej przestępstw i mniej osób zarażonych. Im łatwiejszy dostęp do pornografii tym więcej pedofilii. Mniej osób uzależnionych od narkotyków.Dzięki zakazowi prostytucji jest więcej aresztowań za inne przestępstwa np nie legalne posiadanie broni i narkotyki. Prostytucje kontroluje mafia. Dzięki zakazowi łatwiej aresztować członków mafii i udowodnić inne przestępstwa. Jest mniej morderstw i kradzieży. -
Stalinizm - wypaczenie czy kontynuacja
pan k odpowiedział vanbrovar → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Niczym. Jedyna różnica jest tak że Stalin połączy Komunizm i Nacjonalizm razem. Bardziej rozwinął państwo policyjne i gułagach więźniowie umierali przez prace i bardzo łatwo można było trafić do gułagu. Antypolonizm jest najważniejszą cechą Stalinizmu. Mimo cenzury "politycznej poprawności" do opinii publicznej dociera coraz więcej informacji o ludobójstwie dokonanym na Polakach przez Ukraińców w okresie II wojny światowej. Jednak nadal rozstrzelanie przez NKWD 111 091 Polaków w latach 1937-1938 jest mało znane i z trudem ujawniane. A przecież ludobójstwo to, a także znacznie bardziej znany mord katyński - to bestialski przejaw tej samej świadomej, fizycznej eksterminacji Narodu Polskiego. Ostatnio głośniej o tej zbrodni z okresu Wielkiego Terroru stało się za przyczyną projektu uchwały sejmowej złożonej przez grupę posłów do laski marszałkowskiej. Do momentu upadku ZSRS w 1991 roku wokół sowieckich zbrodni panowała zmowa milczenia, a po powstaniu Federacji Rosyjskiej władze tego państwa nadal odmawiają dostępu do archiwów. W III RP na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat nie zawsze panowała determinacja w wyjaśnianiu wszystkich białych plam w historii. Na Zachodzie wiedza na ten temat też była bardzo ograniczona przez szczelność żelaznej kurtyny oraz interesy polityczne i gospodarcze państw zachodnich. O "Operacji polskiej", czyli o tragicznych losach Polaków na terenach ZSRS przed 1939 r., ukazało się już kilka informacji. W 1991 r. ukazała się książka prof. Mikołaja Iwanowa "Pierwszy naród ukarany: Polacy w Związku Radzieckim w latach 1921-1939". W lutym 1939 r. w "Dzienniku Kijowskim" nr 4 (59) został opublikowany artykuł dr. Adolfa Kondrackiego pt. "Zbrodnia bez kary". Zamieszczono w nim specjalny rozkaz operacyjny NKWD ZSRS nr 00485 z 11 sierpnia 1937 r. podpisany przez ludowego komisarza (ministra) spraw wewnętrznych ZSRS Nikołaja Jeżowa, będący podstawą straszliwego terroru. Rozkaz Jeżowa nosił złowieszczy kryptonim "Operacja polska". Przewidywał rozstrzelanie "pierwszej kategorii" aresztowanych, tj. całej "szpiegowskiej, dywersyjnej, szkodniczej i powstańczej kadry polskiego wywiadu", "druga kategoria" - "mniej aktywni" mieli podlegać karze więzienia lub obozu. W 1999 roku prof. Andrzej Paczkowski w pracy zbiorowej zatytułowanej "Czarna Księga Komunizmu" podał dane liczbowe o zamordowanych 111 091 Polakach oraz przytoczył numer i treść rozkazu Jeżowa, a także innych danych związanych ze zbrodniczą działalnością NKWD. Po tej publikacji zaczęły się ukazywać informacje o tym ludobójstwie w mediach. 8 lutego 2000 roku w 1 Programie TVP SA wyemitowano film dokumentalny Andrzeja Trzos-Rastawieckiego "...powinniście być wdzięczni Stalinowi". W tym dokumencie szerzej została przedstawiona "Operacja polska" oraz ujawniono szereg ważnych szczegółów, m.in. o istnieniu w Moskwie tzw. Albumu, w którym są zawarte nazwiska pomordowanych Polaków. Jednak pełna lista ofiar do dziś nie została ujawniona. Do tego tematu wracano w innych audycjach TVP na przełomie lat 90. i naszej dekady przy okazji dokumentów poświęconych losom Polonii na Syberii. W 2003 roku o ludobójstwie na Polakach pisano również w "Naszym Dzienniku". W 2004 roku została wydana w Polsce wstrząsająca książka brytyjskiego dziennikarza i pisarza Simona Sebaga Montefiore "Stalin, dwór czerwonego cara", w której również pojawia się informacja o zamordowaniu podczas Wielkiego Terroru 100 tys. Polaków. Świadek tragicznych wydarzeń Wreszcie w pierwszej połowie 2008 roku ukazała się książka bezpośredniego świadka tragicznych wydarzeń sprzed ponad 70 lat Mieczysława Łozińskiego, pt. "Operacja Polska. Stalinowska zbrodnia na Polakach w latach 1937-1938". Znamienna, bo wiele mówiąca o losach Polaków mających kresowe korzenie, jest biografia autora i jego rodziny. Mieczysław Łoziński, emerytowany nauczyciel matematyki, obecnie zamieszkały w Kłodawie, urodził się 25 stycznia 1925 roku w Horodyszczach (dziś Mirnoje) w okolicach Żytomierza na Ukrainie. W wieku 19 lat został przymusowo powołany do Armii Czerwonej, a następnie służył w Ludowym Wojsku Polskim, dzięki czemu udało mu się osiedlić w Polsce. Ukończył wieczorowo szkołę średnią, a następnie - pracując już jako nauczyciel - podjął i skończył zaocznie studia wyższe. W zawodzie nauczyciela przepracował 47 lat! Jako dorastający chłopak był naocznym świadkiem i ofiarą stalinowskiego terroru, jak również ludobójstwa dokonanego na Polakach w latach 1937-1938. Wśród skazanych na śmierć znajdowało się dwóch jego stryjów: Antoni Łoziński (36 lat, jego ojciec chrzestny, osierocił pięcioro dzieci) i Julian Łoziński (24 lata, kawaler) oraz brat matki Józef Skórzyński (32 lata, osierocił czworo dzieci). Wcześniej skazano na 10 lat ciężkich robót w łagrze ojca autora - Jana Łozińskiego, a dziadka - Wiktora Łozińskiego, zesłano do łagrów przymusowej pracy w Kazachstanie. Te wstrząsające wydarzenia wpłynęły na całe życie ich bliskich. Wspomniana książka Mieczysława Łozińskiego - "Operacja polska", druga jego publikacja po "Polonii nieznanej" poświęcona tragicznym losom Polonii w ZSRS, została opatrzona wymowną dedykacją: "Moim strudzonym Rodzicom i Dziadkom, którzy doznali wielu cierpień i upokorzeń, oraz moim Krewnym i Współziomkom, niewinnie pomordowanym w okresie terroru stalinowskiego na Wschodzie". Polacy w Związku Sowieckim Główne skupiska naszych rodaków znajdowały się na dawnych kresach I Rzeczypospolitej - na Żytomierszczyźnie (sowiecka Ukraina) i Mińszczyźnie (sowiecka Białoruś). Polacy w wyniku rewolucji bolszewickiej stracili wszystko: mowę ojczystą, zwyczaje, religię, kulturę narodową, dobytek. Stosunek władz sowieckich do Polaków ewoluował: od początkowo neutralnego stawał się coraz bardziej nieprzychylny, a podejrzliwość zaczęła narastać szczególnie w okresie kolektywizacji wsi (1929-1932). W tym czasie zwiększyła się ateizacja, zamknięto kościoły, prześladowano duchownych. Zaczęły się aresztowania i wywózki na Sybir. Polacy pozostali wierni swoim narodowym tradycjom i religii katolickiej oraz stawili masowy opór wobec kolektywizacji, złamany na Ukrainie siłą i Wielkim Głodem. Tylko w 1933 r. ludność rejonów zamieszkałych przez Polaków zmniejszyła się - w wyniku deportacji w głąb ZSRS - o mniej więcej 1/4. Na Marchlewszczyźnie utworzonej w 1925 roku na Ukrainie, drugim obok Dzierżyńszczyzny na Białorusi polskim okręgu autonomicznym (miały one w zamyśle władz ułatwić komunizację Polaków), skolektywizowano do 1931 r. zaledwie 19 proc. gospodarstw, co wywołało wściekłość Sowietów. Bardzo niewielu Polaków wstąpiło do komunistycznej partii, a spodziewany wpływ polskich okręgów autonomicznych na sytuację w II RP był znikomy. Polska skutecznie broniła się przed sowiecką infiltracją. Tymczasem według moskiewskich przywódców - pamiętnych klęski Armii Czerwonej na przedpolach Warszawy w 1920 roku - Polska była jedynym krajem mającym wspólną granicę z ZSRS, który mógł realnie "zagrozić" Związkowi Sowieckiemu. Rozkaz operacyjny NKWD Sowieci doszli do wniosku, że "polski eksperyment narodowy" jest całkowicie nieudany, a Polaków uznali za przeciwnych sowieckiej ideologii komunistycznej. Nasiliły się represje. Oba polskie okręgi autonomiczne zostały w 1935 roku zlikwidowane. W latach 1935-1936 zaczęto deportować opornych wobec kolektywizacji do Kazachstanu (w sumie ok. 100 tys. Polaków, którzy założyli aż 307 nowych polskich wsi) i zaczęły się masowe aresztowania. Te działania miały doprowadzić do ostatecznego odpolszczenia Kresów, a przy okazji pełnego wynarodowienia Polaków i stworzenia ujednoliconego "człowieka sowieckiego". Spirala prześladowań nabrała szczególnego nasilenia w drugiej połowie lat 30. Przy okazji likwidacji polskich okręgów autonomicznych zamknięto wszystkie polskie szkoły, placówki oświatowo-wychowawcze, zlikwidowano prasę i biblioteki. Celem tych działań była "neutralizacja" rzekomego zagrożenia ze strony Polaków, którzy - według władz ZSRS - stanowili tzw. piątą kolumnę II RP, czyli oparcie dla antysowieckich działań państwa polskiego. Zaczęło się spreparowane polowanie na "polskich szpiegów", pod wyssanym z palca zarzutem przynależności do "szpiegowsko-dywersyjnej" Polskiej Organizacji Wojskowej i "oczyszczanie" pasa przygranicznego z "elementu niepewnego". Jak wiadomo, POW została założona w 1915 r., a zlikwidowana w 1921 r. po ukształtowaniu się niepodległej II Rzeczypospolitej. Fala aresztowań i czystek przeprowadzona we wrześniu 1935 r. w Kijowie, Mińsku i Moskwie miała rozbić "siatkę POW". W drugiej fali represji w latach 1937-1939 władze sowieckie zarządziły masowe deportacje Polaków z sowieckiej Białorusi. Jednak podstawą do najstraszliwszego terroru stał się wspomniany już rozkaz operacyjny NKWD ZSRS nr 00485 z 11 sierpnia 1937 r. Nikołaja Jeżowa. Pierwotnie miał zostać zrealizowany w ciągu trzech miesięcy, faktycznie rozprawa z Polakami trwała 15 miesięcy. W rozkazie czytamy m.in.: "Wszyscy aresztowani w miarę ujawnienia stopnia ich przewinienia w procesie śledztwa podlegają podziałowi na dwie kategorie: a) pierwsza kategoria podlegająca rozstrzelaniu, do której należą wszystkie szpiegowskie, dywersyjne, szkodnicze i powstańcze kadry wywiadu polskiego; b) druga kategoria, mniej aktywna od nich, podlegają osądzeniu w więzieniach i łagrach z wyrokiem od 5 do 10 lat". W okresie od 15 sierpnia 1937 r. do 15 listopada 1938 r. w ramach "Operacji polskiej" skazano ponad 168 tys. osób, w tym 111 091 na karę śmierci; pozostałe - na kary 5-10 lat więzienia lub łagru, faktycznie najczęściej do 15 lat. Zarzuty od początku do końca były fałszywe. Czynne struktury POW nie istniały i były propagandowym wymysłem NKWD. Aresztowania przeprowadzano w godzinach nocnych, masowo, w pośpiechu, sprawnie i bez rozgłosu. Akcja budziła powszechny lęk i była owiana ponurą tajemnicą. W śledztwie nagminnie stosowano najokrutniejsze metody przesłuchań i fizycznej likwidacji. Nie zbierano i nie dołączano dowodów rzekomych "win". Syndykat zbrodni W trakcie śledztwa sporządzano protokoły, w których krótko opisywano winę, lakonicznie określając aresztowanego jako: "polskiego kontrrewolucjonistę", "wroga Związku Sowieckiego", "członka polskiej kontrrewolucyjnej organizacji POW", "polskiego kułaka - piłsudczyka", "aktywnego działacza katolickiego". Tak sporządzone protokoły - z ustalonymi z góry wyrokami - kierowano wraz z aresztowanymi do wyższych instancji. W obwodowych komendach NKWD kompletowano listy skazanych i weryfikowano wyroki, to znaczy z reguły je podwyższano. Zebrane listy w tempie ekspresowym kierowano do Moskwy, gdzie były ostatecznie i nieodwołalnie zatwierdzane przez kolegium w składzie: komisarz Jeżow i główny prokurator Andriej Wyszyński. Następnie o zatwierdzonych wyrokach powiadamiano placówki NKWD, w których byli przetrzymywani Polacy. Rozstrzeliwania odbywały się w godzinach nocnych w obwodowych komendach NKWD. Technologia ludobójstwa była taka sama - strzał w tył głowy ofiary, tak jak później w Katyniu, Charkowie i Miednoje. Na zmianie mordowano 250 osób, w miejscu kaźni stały dwa wiadra: jedno z wodą, drugie z wodą kolońską. Mieczysław Łoziński pisze: "Każdy z oprawców był przesiąknięty zapachem krwi ludzkiej tak, że nawet pies uciekał i dopiero z pewnej odległości zaczynał nerwowo szczekać na oprawcę... (s. 112)". Masowe egzekucje Polaków w latach 1937-1938 odbywały się w Kijowie-Bykowni, Mińsku-Kuropatach, Moskwie-Butowo, w Lewaszowie pod Petersburgiem, Smoleńsku, Charkowie, Winnicy i w innych miejscach. Zwłoki pomordowanych były wywożone w godzinach nocnych "czornymi woronami" w okoliczne lasy, gdzie w miejscach dobrze ukrytych wrzucano je do głębokich dołów i zasypywano. Historycy obliczają, że w okresie 1934-1938 (zwłaszcza w okresie "wielkiej czystki" w latach 1936-1938) wymordowanych zostało w ZSRS (głównie podczas "operacji polskiej") przynajmniej 150 tys. Polaków. Dziesiątki tysięcy skazano na więzienia lub obozy, dziesiątki, a nawet setki tysięcy deportowano w głąb ZSRS. Do tych ofiar należy doliczyć Polaków, mieszkańców sowieckiej Ukrainy, którzy zmarli w latach 1932-1933 w wyniku tzw. Wielkiego Głodu, sztucznie wywołanego przez władze ZSRS w celu złamania oporu ludności wobec przymusowej kolektywizacji. Należy podkreślić, że ofiarami tych straszliwych represji byli głównie mężczyźni młodzi i w sile wieku. W ten sposób żywioł polski w ZSRS został bardzo osłabiony i prawie w każdej polskiej rodzinie był ktoś zamordowany, uwięziony bądź zesłany do łagru. Potrzebna jest uchwała sejmowa "Ludobójstwo - jak słusznie piszą autorzy projektu uchwały sejmowej w jej uzasadnieniu - dokonane przez Sowietów na naszych rodakach jest słabo obecne w polskiej pamięci historycznej. Liczba rodzimych publikacji poświęconych temu fragmentowi naszych narodowych dziejów jest znikoma. Nawet w uchwale rocznicowej z września 2008 roku pojęcie 'Golgoty Wschodu' ograniczono do represji, jakim poddani zostali Polacy po wybuchu II wojny światowej i agresji Związku Sowieckiego na Polskę. Z tego względu przyjęcie przez Sejm przedłożonego projektu uchwały obok oczywistego obowiązku oddania czci wymordowanym rodakom może stanowić impuls do aktywności środowisk historyków i środowisk społecznych, które przywrócą współczesnym pamięć o martyrologii lat 1937-1938". Bez poznania prawdy o bolesnej przeszłości niemożliwe jest budowanie dobrosąsiedzkich stosunków między naszymi narodami. Najważniejszą cechą Stalinizm jest spory udział Żydów państwie Stalina. Większość Stanowisk państwie Stalina zajmowali Żydzi i oni najbardziej korzystali na rządach Stalina. To że Stalinizm jest traktowany jak wybaczenie komunizmu wynika z tego że popełnił wiele zbrodni i zamordował wielu komunistów. Zbrodni Stalina nie da się usprawiedliwić i dlatego postanowili potępić zbrodnie Stalina. Ten sposób usprawiedliwiają komunizm. Komunizm jest dobry a Stalin jest zły. Ten sposób pomniejszają swoje zbrodnie i udział w nich. -
Wyginięcie dinozaurów
pan k odpowiedział MaWro → temat → Prehistoria (ok. 4,5 mln lat p.n.e. - ok. 3500 r. p.n.e.)
Wyginęły dlatego że Bóg postanowił stworzyć bardziej rozwinięte formy życia. Dlatego zesłał meteoryt by zrobić miejsce dla człowieka. Te które przeżyły wyginęły powodu zmian klimatycznych. Człowiek nie przeżył by wśród Dinozaurów . Gady te traktowały by człowieka jak pożywienie. Niszczyły by efekt jego pracy. Człowiek nie był by stanie upolować tych gadów.Nie był by stanie ich udomowić. Dlatego Bóg musiał doprowadzić te gady do wymarcia by stworzyć człowieka. -
Rząd PIS jako jedyny obniżył podatki . Prowadził program rodzina na swoim dzięki niemu łatwiej było dostać kredyt i spłacić go. Ulga na dzieci jej największą zaletą było to mogli korzystać z niej ludzie których stać na wychowanie dzieci. Tusk podwyższył VAT przez to bardzo wzrosły ceny żywności. Podwyższył VAT podczas kryzysu. Przez to ludzie mniej kupują i państwo ma mniej pieniędzy i spada wzrost gospodarczy. Zlikwidowali program rodzina na swoim. Prowadził VAT na książki. Premier nie interesuje się losami zabytków. Katowicach był zabytkowy dworzec zbudowany Stylu Brutal . Premier obiecał że stanie się zabytkiem. Zamiast go umyć i wyremontować to go wyburzyli i zbudowali nowy. Koszt inwestycji wynosi ponad 300 mln euro. Dodatkowo stracą prace ludzie którzy handlowali starym dworcu bo nowym powstaną markety. Ten sposób Polscy przedsiębiorcy stracą miejsca pracy a obcy kapitał zyska.Podwyżek korzystał Premier i Prezydent. O blisko 4 mln zł wrosną w przyszłym roku wydatki Kancelarii Premiera, a w Kancelarii Prezydenta o około 11 mln zł - zakłada projekt budżetu państwa na 2011. Skoro jest dziura budżetowa to czemu nie obniżą sobie budżetów? Jak informuje portal gazetaprawna.pl koszty funkcjonowania czterech ostatnich komisji śledczych zamykają się kwotą ponad 700 tysięcy złotych, zaś efekt prac promujących się za ich pomocą posłów jest żaden. Sama tylko komisja ds. zbadania okoliczności śmierci posłanki Barbary Blidy kosztowała do tej pory 325 tysięcy złotych. Obok możliwości zaistnienia w mediach dla partyjnych aparatczyków, komisje śledcze to także znakomita okazja do powiększenia mizernej sejmowej pensji. Przewodniczący za każdy miesiąc od dnia powołania komisji dostaje dodatkowo 20 proc. uposażenia – czyli 1978,46 zł brutto, wiceprzewodniczący 15 proc. poselskiej pensji. Dodajmy do tego wydatki prokuratur (w przypadku Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku koszty kserowania akt dla komisji badającej sprawę Olewnika to bagatela 60 tysięcy złotych) i zobaczymy jak fajnie bawią się wybrańcy narodu za pieniądze podatników.Najbardziej zastanawiające to dlaczego istnieje Komisja do sprawy Blidy skoro sama popełniła samobójstwo bo bała się sprawiedliwości i tego że odkryli że razem działaczami SLD okradała kopalnie i państwo. Dzięki temu posiada majątek. Skończył by się mit działaczki broniącej Śląsk i majątek który zgromadziła wrócił by do państwa.
-
Zamykanie stadionów - czy to coś da?
pan k odpowiedział Albinos → temat → Polska po 1989 r. (1989 r. -)
Zamknięcie stadionów jest to zbiorowe karanie ludzi. Większość normalnie kibicuje a nie wielkie grupy robią zadymy. Należy karać łamiących prawo i kary stadionowe które będą przestrzegane. -
Dlaczego władza nie załatwiła Solidarności w stanie wojennym?
pan k odpowiedział STK → temat → Opozycja i protesty w PRL
Solidarność była ruchem który popierało wiele milionów Polaków. Nawet działacze partyjni. Gdyby tak robili to utrzymali by się kilka lat dłużej a potem naród rozprawił by się z nimi jak w Rumuni. -
Technologia którą Rosjanie używają do wydobywania surowców jest bardzo stara . Rurociągi i szyby naftowe też są stare. Dlatego rurociągi Rosyjskie mogą się ulec awarii. Rosyjskie złoża gazu i ropy kończą się a na wydobywanie nowych surowców nie mają pieniędzy. Bo większości pieniędzy zabiera korupcja i mafia. Gaz łupkowy będzie wydobywany naszym kraju. Między Słupskiem a Ustką, w pobliżu wsi Niestkowo, jest gaz łupkowy. Firma BNK Petroleum Inc., prowadząca w Polsce poszukiwania gazu w łupkach, ogłosiła wstępne wyniki badań otworu wiertniczego, wykonanego w styczniu i lutym bieżącego roku. Są one pozytywne. Gaz odnaleziono w jednym z sześciu otworów poszukiwawczych gazu łupkowego w Polsce, będących w użyciu. Jest pierwszym, z którego dane zostały podane publicznie. Gaz łupkowy jest szansą na tańszy gaz w Polsce i uniezależnienie od dostawców konwencjonalnych źródeł energii, głównie od rosyjskiego Gazpromu. O możliwości wydobycia gazu łupkowego było głośno w lipcu 2010 r. Stał się też jednym z elementów kampanii prezydenckiej. Od tego czasu prowadzone są wiercenia. Wyniki od lipca 2010 r. do dziś są nadal analizowane.Wydobywanie gazu zajmują się firmy Amerykańskie . Posiadają nowoczesne technologie. W Stanach Zjednoczonych i Kanadzie boom gazu łupkowego został nazwany nową epoką energii, której obfitość zapewni zrównoważony rozwój cywilizacji przez co najmniej 100 lat. Jak wynika z prognoz analityków amerykańskiej agencji rządowej U.S. Energy Information Administration (EIA), „w roku 2035 zużycie gazu na świecie wzrośnie o 44 procent, do 4,4 bln. m. sześc., ale jego ceny będą niskie". Niskie dlatego, że już obecnie w USA cena gazu niekonwencjonalnego wynosi przeciętnie 130 dol. za 1000 m. sześc., czyli ponad 2,5 razy mniej niż cena gazu z Rosji. Szczególnie wzrośnie rola gazu łupkowego, którego wydobycie będzie stanowić w USA w 2035 roku ok. 30 proc. całej produkcji gazu. Produkcja gazu ze wszystkich niekonwencjonalnych złóż (gaz łupkowy, gaz zamknięty i metan z pokładów węgla kamiennego) stanowić będzie w 2035 roku 63 proc. wydobycia gazu w USA i w Kanadzie oraz 56 proc. w Chinach - przewidują eksperci EIA. Złoża łupkowe należą do najpowszechniejszych kopalin na kuli ziemskiej, dlatego politycy myślą o niezależności energetycznej ich państw, a eksperci szacują potencjał wydobywczy. Wszyscy mają nadzieję na powtórzenie sukcesu USA, które z ogromnego importera, przy wielkiej konsumpcji krajowej, stają się eksporterem błękitnego paliwa. Ten sukces zawdzięczają Amerykanie mechanizmom wolnego rynku i swojej przedsiębiorczości. Stworzyły go od podstaw małe, innowacyjne, prywatne firmy. Podobnie jak początki przemysłu komputerowego Stanów Zjednoczonych, który wyrósł praktycznie z niczego. Dziś ekspoloatacja gazu niekonwencjonalnego w USA to potężna branża i wielkie koncerny. To one będą inwestować w wydobycie gazu łupkowego w skali globalnej i biorą pod uwagę najbardziej politycznie stabilne kraje. Wynika to z ogromnych i długofalowych nakładów inwestycyjnych. To nie jest spekulacja, zarobienie kapitału rabunkowego i szybka ucieczka. Tu trzeba na długo związać się z danym krajem, więc stabilność polityczna to drugi obok bogatych złóż warunek podstawowy. Rewolucja gazu łupkowego właśnie się rozpoczyna. Eksperci oceniają, że świat otrzyma tani gaz na wiele dekad, zakończy się dyktat Rosji na gazowych rynkach, zwiększy się bezpieczeństwo energetyczne licznych państw. Ograniczy się szkodliwe ekonomicznie narzucanie powszechnego stosowania odnawialnych źródeł energii, bo gaz jest jedynym paliwem kopalnym, które nie zagraża środowisku naturalnemu. Nadchodzący 2011 rok zapowiada znaczący wzrost inwestycji w gaz łupkowy na całym świecie, szczególne w Europie, Chinach, Indiach i może w Ameryce Południowej. W Europie za najbardziej obiecujące zasoby gazu łupkowego uważane są złoża w Polsce. Pierwsze potwierdzone dane powinniśmy uzyskać już w kwietniu 2011 roku. Ponad rok temu „Gazeta Polska” jako jedno z pierwszych mediów w kraju rozpoczęła wnikliwą obserwację rewolucji gazu łupkowego. Dziś jesteśmy pewni, że to jedna z kluczowych kwestii dla naszego bezpieczeństwa energetycznego i niezależności geopolitycznej.Dzięki gazowi łupkowemu Polska nie będzie musiała sprowadzać gazu z Rosji. Polska zarobi spore pieniądze na gazie. Dzięki temu gospodarka szybciej się rozwinie i zniknie dług. Wydobycie te gazu jest bezpieczne. Drugim, według ekologów, poważnym problemem, również związanym z H2O, jest utylizacja wody zużytej. Po szczelinowaniu hydraulicznym woda w dużej części wraca na powierzchnię, jednak z uwagi na jej wysokie zasolenie oraz domieszki chemikaliów stosowanych w tej technologii nie jest możliwe zrzucanie jej do naturalnych zbiorników wodnych. Podkreślić należy, że woda użyta do szczelinowania nie jest dla środowiska naturalnego groźna, ale może mieć niekorzystny wpływ, dlatego też musi być poddana utylizacji. Sam proces utylizacyjny nie jest skomplikowany, jednakże wymaga wielu działań, takich jak transport i magazynowanie wody zużytej, budowa oczyszczalni itd. Doświadczenia z eksploatacji gazu niekonwencjonalnego w Stanach Zjednoczonych dowodzą, że metody utylizacji wody po szczelinowaniu są stosunkowo proste i łatwe w stosowaniu. Zatrucie wód gruntowych – zmyślone ryzyko? Kolejnym problemem podnoszonym przez ekologów jest ryzyko zatrucia wód powierzchniowych i gruntowych. Na temat tego zagrożenia udało się nawet w Stanach Zjednoczonych w niektórych zurbanizowanych miejscowościach wywołać niemal panikę, a rządowa Agencja Ochrony Środowiska zarządziła odpowiednie kontrole w trzech zurbanizowanych stanach. Jednakże zgodnie z głosami ekspertów, choć zagrożenia nie można zupełnie wykluczyć, to stosowana technologia, wymagająca bardzo dokładnego i szczelnego orurowania oraz ocementowania odwiertów, sprawia, że to zagrożenie praktycznie nie istnieje. Także w Polsce uznać je należy raczej za znikome. Jednak problem ewentualnego skażenia wody na obszarach poszukiwania gazu łupkowego spowodował, że władze francuskie nakazały do czerwca br. wstrzymanie prac poszukiwawczych na terenie Prowansji do czasu wykonania specjalistycznych ekspertyz przez rządowe służby. Francuskie ugrupowania ekologiczne i deputowani z partii Zielonych są zdecydowani doprowadzić do zakazu dalszych poszukiwań gazu łupkowego na terytorium Francji. Tak, jak to się stało w Szwecji. Trzęsienia ziemi i wybuchy… karbidu Ostatnie oficjalnie zgłaszane zagrożenie jest związane z zajmowaniem przestrzeni. Wydobycie gazu łupkowego wymaga znacznie większej liczby odwiertów niż w przypadku gazu konwencjonalnego. Ma to dwojakie rezultaty – może mieć większy wpływ na tereny zielone - jeśli złoża zgromadzone są np. w okolicach terenów leśnych - oraz możliwość niedogodności dla człowieka, tam gdzie złoża są umiejscowione w pobliżu zbiorowisk ludzkich. Z każdym z tych zjawisk można sobie jednak poradzić. Uciążliwości występują przy odwiertach poszukiwawczych, praktycznie mogą być niemal niezauważalne przy prawidłowej eksploatacji. Na serio nie można traktować innych zagrożeń, którymi straszą różne ugrupowania ekologiczne, jak np. możliwość wywołania trzęsień ziemi na skutek szczelinowania hydraulicznego czy wybuchów gazu łupkowego po zetknięciu z wodą. To ostatnie zjawisko występuje jako reakcja karbidu na wodę, ale karbid nie ma nic wspólnego z łupkami. Informacje o gazie łupkowym pochodzą strony. http://niezalezna.pl/ Lepiej ułatwić powrót Polakom. Sprowadzenie imigrantów innych kultur nie udało się i Europa Zachodnia ma poważne problemy. Najważniejszy problem to demografia. Arabowie , Czarni i Cyganie żyją głównie zasiłków i ich dzielnicach panuje nędza i wysoka przestępczość. Ten problem pogłębia się bo grupy te mają wysoki przyrost naturalny a rdzenni Europejczycy ujemny i grozi to wymarciem Białej Europy. W 2010 roku tylko w Paryżu wykryto 2500 przestępstw dotyczących wyłudzania zasiłków socjalnych, a do sądów skierowano 1900 spraw. Straty wycenia się na 30 milionów euro. Tego typu fakty wywołują dyskusję nad całym systemem socjalnym Francji. Kiedy połączyć informacje o nadużyciach z polityką imigracyjną, robi się jeszcze ciekawiej i sukcesy wyborcze takiego Frontu Narodowego dziwią coraz mniej! Według badań przeprowadzonych przez Krajowy Instytut Statystyki (INSEE) pomoc socjalna stanowi 21% całości środków utrzymania dla rodzin imigrantów z Afryki. Średnia dla wszystkich imigrantów wynosi 13,8% przy średniej krajowej 5,1%. Imigranci korzystają z pomocy socjalnej znacznie częściej od innych mieszkańców Francji. Najlepiej wypadają tu przybysze z innych krajów Europy, choć też są trochę powyżej średniej krajowej – 5,4% ich budżetów to zasiłki. Pan PAWEŁ RYBICKI na portalu pardon.pl streścił artykuł brytyjskiej “Daily Mail” dotyczący państwa Nur – czarnoskórych imigrantów, których życie na wyspach to papierek lakmusowy socjalistycznej swawoli. Abdi i Sayruq Nur pochodzą z Somali – na Wyspy przybyli w 1999 roku. Mają siódemkę dzieci i oboje są bezrobotni. Jak ustalili dziennikarzy “Daily Mail” pan Nur nie musiał zhańbić się pracą (pan domu, w ciągu przeszło 10 lat jedynie przez krótki czas dorabiał jako kontroler biletów). Pokaźną rodzinę imigrantów “przygarnęli” podatnicy Zjednoczonego Królestwa. Opieka społeczna najpierw zgodziła się płacić 900 funtów miesięcznie za pięciopokojowe mieszkanie w dzielnicy Kensal Rise (Londyn) aby później – na prośbę czarnoskórej familii – wynająć dom w prestiżowym Kensington (osiedle bogaczy). Jak wyczytał p. Rybicki “imigranci z Afryki zamieszkali w wartej dwa miliony funtów rezydencji, którą władze wynajmują od prywatnej firmy za ok. osiem tysiący funtów miesięcznie! W ten sposób bezrobotni Somalijczycy mają teraz do dyspozycji pięć sypialni, dwie łazienki, całkowicie wyposażoną kuchnię, 50-calowy telewizor, dwie wielkie skórzane sofy i szereg innych sprzętów oraz mebli. No i oczywiście ogród. Młodzi, francuscy imigranci a szkoła Bogdan Dobosz » Francuscy badacze mają nie lada problem. Prawo zabrania im badań statystycznych, w których można by uwzględnić kryteria etniczne. Nie sposób więc dowiedzieć się np., jak wygląda charakterystyka przestępczości wśród imigrantów, choć czytając kroniki kryminalne, można dość łatwo wyrobić sobie na ten temat opinię. Naukowcy uciekają się jednak do różnych kryteriów i badań zastępczych. Tak też uczynił profesor CNRS Hugo Lagrange, który zbadał… francuskich wagarowiczów. Badania prowadzone od 1996 do 2006 roku uwzględniły szkoły z 25 miast regionu paryskiego i 4 tysiące nieletnich uczniów lekceważących obowiązek szkolny. Opuszczanie szkoły łączy się dość często z popełnianiem przez młodych ludzi drobnych przestępstw i bywa „przetarciem drogi” do poważniejszych konfliktów z prawem. Z badań Lagrange’a wynika, że czempionami wagarów są uczniowie z rodzin imigrantów, które wywodzą się z Sahelu. Obszar ten ciągnie z zachodu na wschód Afryki – od Senegalu, przez Mauretanię, Mali, Niger, Czad, Etiopię po Somalię. Pochodzący z tych krajów uczniowie chodzą na wagary czterokrotnie częściej niż autochtoni. Na drugim miejscu są osoby pochodzące z krajów Maghrebu (opuszczają szkołę dwa razy częściej niż miejscowi). I co tu się dziwić, że francuska szkoła przestała już dawno temu pełnić funkcję integrującą młodych imigrantów z nowym krajem osiedlenia… Równocześnie – po zamieszkach w Villeneuve, dzielnicy Grenoble, policjanci mają coraz mniej ochoty na zaglądanie do niektórych osiedli tego (i nie tylko tego…) miasta. Ostatnio kilku miejskich policjantów-cyklistów z Grenoble zostało obrzuconych kamieniami podczas kontroli quada prowadzonego przez… 17-latka (!) w dzielnicy Teisseire. Funkcjonariusze musieli się ostatecznie wycofać. Teraz odmawiają (!) patrolowania niektórych blokowisk, a ich protest poparły policyjne związki zawodowe (!!!). Strefy bezprawia wyraźnie się rozszerzają, a bez zmotoryzowanej kompanii CRS na niektórych osiedlach policja ani rusz . Dzieci imigrantów tworzą gangi które okradają ludzi. http://wnsinfo.50webs.com/index2.html Ta strona pokazuje że Czarni , Arabowie zagrażają Europie. Przykładowe fakty z tej strony. 13-letni uczeń z Acton High School doznał zastraszania na podłożu rasowym dlatego, że jest Polakiem, jak twierdzi jego matka. Monika Sowińska, lat 32, mieszkająca przy Hill Drive, mówi, że jej syn jest dobrym uczniem i radzi sobie w szkole bardzo dobrze, ale chce go przenieść z powodu trwającego konfliktu między polskimi a murzyńskimi uczniami. Powiedziała przez tłumacza: Mojemu synowi ukradziono telefon, a nową kurtkę pocięto na plecach ostrym nożem. Podczas jednej przerwy na lancz na dziedzińcu chłopcu podpalono włosy. Musiała przyjechać karetka. Nie zgłosiłam niczego policji ani szkole, ponieważ nie chciałam spotęgować tych działań, a mój syn prosił, żebym nic nie mówiła, bo się bał. Jest wielu polskich uczniów w podobnej sytuacji. Mój syn cierpi mniej niż niektóre inne dzieci. Mają gorzej, ale chcę go zabrać zanim zostanie zraniony.W starciach z policją w miasteczku Vitry-le-Francois na północy Francji rannych zostało dziewięć osób. Niebiali imigranci podpalili około 60 samochodów – podały w niedzielę lokalne władze. Lekko rannych zostało dwóch strażaków, dwóch żandarmów i pięciu cywili. Zamieszki rozpoczęły się w sobotę po godzinie 22.00. Około 50 niebiałych imigrantów uzbrojonych w kije i koktajle Mołotowa zaczęło podpalać samochody i kosze na śmieci – podała Sylvaine Astic z regionalnej prefektury. Świadek widział, jak śmiertelna ofiara miała zatarg z drugim młodym człowiekiem, w rezultacie czego padły dwa strzały – powiedziała AFP prokurator Dominique Laurens. Osoba podejrzana o zabójstwo została przesłuchana jeszcze w nocy – podała pani prokurator, nie podając powodów zabójstwa. Zaczęło się od morderczego wyrównania porachunków – powiedział Nicolas Comte ze związku policjantów SGP-FO. Ale szybko to tragiczne wydarzenie pociągnęło za sobą atak na policjantów. Comte łączy najnowsze zamieszki z wielką falą niepokojów na przedmieściach jesienią 2005 roku, kiedy w zamieszkanych przez imigranckie rodziny podmiejskich miejscowościach wokół Paryża i w innych miastach doszło do kilkutygodniowej fali przemocy.Szacuje się, że w Rzymie i okolicach mieszka ćwierć miliona imigrantów, w tym dziesiątki tysięcy Rumunów i wielu pochodzących z Rumunii Cyganów. To oni są w centrum dyskusji o przestępczości. Często jednak bywa tak, iż Cyganów utożsamia się mylnie z Rumunami. Tak jest np. w Polsce, a Italia nie stanowi pod tym względem żadnego wyjątku. Miejscowa prasa często ujawnia przypadki bezradności policji wobec sprawców kradzieży i napadów. Ostatni bulwersujący przykład dotyczy kobiety, która ponad 30 razy była zatrzymywana przez funkcjonariuszy i wciąż okradała turystów w okolicach Placu św. Piotra.Brytyjscy Muzułmanie Będą Mordować I Gwałcić? Abdul Makin, imam z Londynu, twierdzi, że Allah wybaczy każdą zbrodnię popełnioną na niewiernym. Nawet gwałt i morderstwo. Twierdzą, że zintegrowali się z zachodnim społeczeństwem. Ale czy takie słowa można nazwać poszanowaniem cywilizowanych zasad? "Niewierni są winni, bo nie wierzą w Allaha" – twierdzi imam. Dlatego obiecuje muzułmanom, że Allah na pewno nie będzie ich karał za popełnione na niewiernych zbrodnie. "Przecież sami sobie na to zasłużyli" – mówi imam. Berlińska dzielnica Neukölln stała się areną etnicznej wojny. Walczą między sobą... nastoletnie dziewczyny. Właściwie „walka” to nieodpowiednie słowo. Tylko jedna strona wykazuje daleko posuniętą agresję. Jak podaje niemieckojęzyczny portal polskaweb.eu, tureckie uczennice szkoły w Neukölln (a jest to szkoła, w której 80 proc. uczniów to imigranci) zaczęły atakować dziewczyny o jasnych włosach. Na ulicach dzielnicy odbywa się regularne polowanie na blondynki. A tak się składa, że blondynkami tam są głównie Polki. Turczynki napadają na Polki, biją je, kopią, przewracają na ziemię. Dorośli są w szoku i szukają odpowiedzi na pytanie, co się dzieje. Niestety, rozwiązanie zagadki wydaje się być proste. Ataków dokonują nastolatki z tradycyjnych islamskich rodzin. Muszą nosić chusty oraz obowiązuje je szereg zakazów. Nie mogą uczestniczyć chociażby w lekcjach pływania. Wyładowują więc swoja frustrację na dziewczynach ładnych i nieskrępowanych religijnymi regułami. Fakt, iż są nimi Polki to zapewne przypadek – po prostu naszych rodaków jest w Neukölln najwięcej (oprócz Turków). Ponadto na ulicach Berlina o Niemkę już raczej trudno. Jeśli w Europie dochodzi do ataków na społeczności imigrantów z Afryki lub Azji, natychmiast powstaje szum medialny i zaczyna się dyskusja o rasizmie Białych. A co mamy powiedzieć teraz, gdy to białe dziewczynki są ofiarami ataków ze względu na swój wygląd i obyczaje?. Na pewno Polacy którzy powrócili by Wschodniej Europy poradziliby sobie. Polacy zbudowali większość Ukraińskich , Białoruskich i Litewskich miast , drogi , kopalnie i fabryki. Polskie panowanie przyniosło rozwój i postęp. Kraje te zmarnowały osiągnięcia Polski i podobnie jak Afryce kraje te znajdują się stanie upadku i panuje nędza. Afryka Według danych WHO w krajach afrykańskich zakażenia HIV są w 81% wynikiem uprawiania heteroseksualnych kontaktów płciowych bez zabezpieczeń.Odsetek dorosłych osób (15-49 lat) zakażonych HIV i chorych na AIDS na kontynencie afrykańskim. Dane z 1999 roku, uaktualnione. W Afryce, szczególnie Południowo - Wschodniej i Środkowej części około 36% populacji dorosłej zakażona jest wirusem HIV. W Republice Południowej Afryki szacunkowo każdego dnia zostaje zakażonych HIV 1500 osób. W regionie KwaZulu Natal w RPA jest 30 - 40% osób zakażonych w populacji.W Afryce, szczególnie Południowo - Wschodniej i Środkowej części około 36% populacji dorosłej zakażona jest wirusem HIV. W Republice Południowej Afryki szacunkowo każdego dnia zostaje zakażonych HIV 1500 osób. W regionie Kwa Zulu Natal w RPA jest 30 - 40% osób zakażonych w populacji. 7 z nich było to 20% populacji (wszystkie te kraje leżą w Afryce). Krajem gdzie AIDS rozprzestrzeniła się najbardziej jest Botswana, gdzie 36% populacji jest seropozytywne (2000).w Afryce i w Azji stanowią główną przyczynę bardzo szybkiego rozprzestrzeniania się choroby i ogromnej śmiertelności. Np. w Afryce Wschodniej 40 proc. dzieci straciło rodziców przed ukończeniem 15 roku życia. W Afryce żyje ponad 2/3 wszystkich zakażonych HIV na świecie, w tym aż 4/5 kobiet, co sprawia, że zakażenie potomstwa jest regułą (wertykalnie drogą krwi, przez łożysko oraz karmienie piersią), a mali Afrykańczycy stanowią około 87 proc. wszystkich zakażonych dzieci na świecie. Badania prowadzone w Kenii wykazały, ze 20% kobiet żyjących z HIV i AIDS stało się obiektem przemocy po przedstawieniu partnerowi wyników testu. Kobiety ukrywając fakt, że zostały zakażone, nie są leczone podczas ciąży. Po porodzie pozostają przy karmieniu piersią swoich dzieci, co zwiększa ryzyko zakażenia ich potomstwa. Zatem nie trudno wyobrazić sobie ogrom spustoszeń, jakie może dokonać tam jeszcze AIDS.Tą chorobę przenoszą do Europy a leczenie tych ludzi jest bardzo drogie.Czarne kobiety Europie zajmują się prostytucją i ten sposób rzeszą chorobę .
-
Zmniejszyć liczbę urzędników bo jest ich za dużo. Zlikwidować zbędna biurokracje i prowadzenie minimalnej emerytury zmniejszy koszty. Sejm zmniejszył dotacje na partie i te pieniądze można przeznaczyć na ten program.Moim zdanie oni powinni zaludnić wyludnione obszary Wschodniej Polski obecnie mieszka tam tylko 1 lub 2 na km. Przez to Polska traci bo na tych obszarach można rozwijać turystykę i te miasta i wsie mogły by zarabiać pieniądze na handlu. Te miasta i wsie za nim się wyludniły były bardzo rozwinięte. Ten sam problem miały Niemcy podczas Zimnej wojny . By zachęcić rodaków do powrotu płacili rządom tych krajów i dawali Niemcom lub osobą pochodzenia Niemieckiego sporo pieniędzy. Dzięki ich sprowadzeniu wyludnione obszary się rozwinęły i państwo też zyskało. KŁOMINO MIASTO WIDMO To miasto było rozwinięte i gdyby było zaludnione to państwo zyskało by pieniądze.
-
Leszek Miller i Tusk przyczynili się do uzależnienia Polski od Rosji . Polska miała szanse sprowadzać gaz Norwegii i dzięki temu cena gazu była by nisza . Nie znanych powodów nie zrobili tego i kilka lat później Rosjanie zbudowali rurociąg na dnie Bałtyku. Inwestycja gospodarczo nie jest opłacalna a politycznie tak. Przez to nie można zbudować rurociągu z Norwegii i gazoportu. Rząd Millera bez uzasadnienia ekonomiczne zwiększył ilość gazu która Polska sprowadza od Rosji i tym celu zbudowano specjalny rurociąg. Firma która zbudowała należy do Oligarchy Rosyjskiego czyli mafii. Poszukiwany jest USA za stworzenie fikcyjnej firmy i wymyślenie fikcyjnych wyników tej firmy i przez to oszukał ludzi. Firma została szybko zlikwidowana. Rząd Tuska podpisał nie korzystną umowę z Rosja na wiele lat i Polska będzie przyjmowała więcej gazu niż potrzebuje. Polska straciła pieniądze za rurociąg kory dostarcza gaz przez terytorium Polski bo rząd zrezygnował z tych pieniędzy. Umowa nie powinna być dopisana na tak długo bo za kilka lat Polska będzie wydobywać gaz łupkowy . Jaki „interes Polski” chce bronić Donald Tusk dowodzą twarde fakty: - za gaz dostarczany z Rosji zapłacimy znacznie więcej, niż inni odbiorcy (330 USD 1000m/3) ze świadomością, że cena ta będzie wzrastać, - stawki za tranzyt gazu, jakie Gazprom ma płacić Polsce są niższe nawet od stawek, jakie Rosjanie płacą Białorusi. Od marca br. za tranzyt 1 tys. m sześc. gazu na odległość 100 km Gazprom płaci Polsce równowartość 1,74 dol.(Białorusi – 1,88, Ukrainie – 2,74) - zrezygnowaliśmy z roli decydenta i wpływów w zarządzie i radzie nadzorczej spółki tranzytowej EuRoPol Gaz poprzez niekorzystne zapisy w jej statucie, wykluczenie spółki Gas Trading i zaniżenie dochodów spółki z tranzytu i rocznego zysku do 21 mln zł rocznie, - zrezygnowaliśmy z zasądzonych (przez rosyjski sąd) 25 mln dolarów od Gazpromu za tranzyt w 2006 roku oraz należności za kolejne trzy lata w wysokości ok. 180 mln dolarów, - zobowiązaliśmy się do odbioru 10,25 mld m sześć. gazu w 2011r., co stanowi blisko 2,8 mld m3 więcej niż odbieramy teraz w ramach kontraktu jamalskiego i 11 mld m sześc. w latach 2012-2037, - za nadwyżki gazu zapłacimy, niezależnie od tego czy zostaną wykorzystane, - nadzór nad polskim odcinkiem gazociągu jamalskiego powierzyliśmy firmie zależnej od Gazpromu, (to zagrożenie było jednym z powodów reakcji KE) - przyznaliśmy Gazpromowi monopol na tranzyt gazu przez leżący na terenie Polski rurociąg do roku 2045, - godząc się na utrzymanie indeksacji ceny gazu do cen ropy do 2037 r. skazaliśmy się na wysokie ceny tego paliwa przez cały okres umowy, - podpisując kontrakt na 27 lat godzimy się na dyktat cenowy Gazpromu i przyznajemy Rosji monopol na dostawy gazu, - rezygnujemy z poszukiwań i eksploatacji własnych źródeł energii (gaz łupkowy) oraz z polityki dywersyfikacji dostaw.Rząd PO nie interesuje się losem Polaków Niemczech. Polacy do dziś nie mają statutu mniejszości narodowej. Łamią umowę z Polską. obydwa kraje uznają Polaków i Niemców za mniejszości i pomagają rozwoju kultury .Sądy przyznają Niemcom prawo do dzieci i nie pozwalają im mówić po Polsku i pilnują tego urzędnicy. Nie interesują się rodakami na Wschodzie. Rząd PIS ułatwił Polaka powrót ojczyzny dzięki karcie Polaka . Posłowie PIS wymyślili ustawę która ułatwia powrót Polaków. Sukces Obywatelskiego Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej "Powrót do Ojczyzny", który dąży do przyspieszenia powrotów Polaków ze Wschodu. Udało się zebrać ponad 100 tys. podpisów pod obywatelskim projektem ustawy repatriacyjnej. Teraz wszystko zależy od posłów. Projekt obywatelskiej ustawy został przygotowany przez Wspólnotę Polską przy udziale Związku Repatriantów RP. Jego gorącym zwolennikiem był prezes Wspólnoty Polskiej Maciej Płażyński, który zginął w katastrofie pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 roku. Zbieraniem podpisów zajmował się potem jego syn - Jakub Płażyński. Nawet 200 tysięcy podpisów - Udało się zebrać ponad 100 tys. podpisów, ile dokładnie nie wiemy, bo cały czas trwa liczenie, spływają kolejne podpisy. Przypuszczamy, że ich liczba sięgnie do końca tygodnia 200 tys. - powiedział dziennikarzom w środę Andrzej Grzeszczuk ze Wspólnoty Polskiej. Według Grzeszczuka w gromadzeniu podpisów pomagały liczne społeczne organizacje m.in. Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej i Związek Harcerstwa Polskiego, Związek Repatriantów RP, Związek Sybiraków i stowarzyszenia kresowe. Dodał także, że zaangażowane były także osoby prywatne, które drukowały formularze ze strony internetowej lub wycinały je z gazet i powielały, dystrybuując wśród znajomych. Podpisy docierają do siedziby Wspólnoty w paczkach lub pojedynczo, listownie. Grzeszczuk poinformował, że Wspólnota otrzymuje sygnały, że zbieranie podpisów nie zostanie jeszcze zakończone. - Akcja społeczna, która się wytworzyła, będzie kontynuowana w formie nacisków na parlament, żeby na poważnie zajął się sprawą - powiedział. Historyczna powinność Celem projektu jest przyśpieszenie repatriacji Polaków ze Wschodu, którzy znaleźli się tam głownie z powodu stalinowskich wywózek z kresów. W bazie danych osób ubiegających się o repatriację RODAK zarejestrowanych jest 2,5 tys. osób, które mimo obietnicy otrzymania wizy, nie mogą osiedlić się w Polsce. Wszystko z powodu niewyznaczenie dla nich lokali mieszkalnych. Zgodnie z dotychczasową ustawą repatriacyjną z 2001 roku za zapewnienie repatriantom mieszkań odpowiedzialne są gminy. Powrót wnuków Projekt przewiduje, że organem odpowiedzialnym za repatriację ma być Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, które miałoby dbać o lokale mieszkalne na okres nie krótszy niż 24 miesiące od momentu otrzymania przyrzeczenia wizy repatriacyjnej. Projekt określa, że za osobę pochodzenia polskiego może być uznawana osoba, której co najmniej jedno z rodziców lub dziadków lub dwoje pradziadków posiadało obywatelstwo polskie. „Odblokować korek” - Nie zaburzamy dotychczasowego sposobu rekrutacji czy weryfikacji. Chcemy odblokować korek, który powstał w wyniku nałożenia ciężaru finansowania repatriacji na samorządy - wyjaśniał w środę Grzeszczuk. - Warszawę stać na to, by przyjąć dziesięć rodzin, ale biedniejsze gminy np. z Ziem Zachodnich czy Północnych (...) nie mają na to środków - wskazał. Dlatego - jak wyjaśniał - to na państwie, konkretnie na MSWiA, ma spoczywać obowiązek finansowania repatriacji. - Kwota kilkudziesięciu milionów rocznie, w skali budżetu państwa absolutnie znikoma, w ciągu kilku lat pozwoli sprawę repatriacji zamknąć - ocenił. Pytany ile osób mogłoby skorzystać na nowych zapisach ustawy podał, że zgodnie z szacunkami przedstawicieli Związku Repatriantów RP jest to 15 - 20 tys., zamieszkałych m.in. w Kazachstanie. Pomoc i praca Projekt „Wspólnoty Polskiej” zawiera też regulacje dotyczące zasad aktywizacji zawodowej repatriantów i udzielania im pomocy przez starostów m.in. przez utworzenie stanowiska pracy, przeszkolenie repatrianta oraz zwrot części kosztów na podnoszenie kwalifikacji. Przewidziano świadczenia dla repatrianta (1175 zł miesięcznie) na pokrycie kosztów utrzymania w ciągu trzech pierwszych lat po przybyciu do Polski. By na bieżąco kontrolować wyniki działań ma zostać powołana Rada ds. Repatriacji, której celem będzie m.in. monitorowanie realizacji ustawy oraz współpraca z instytucjami krajowymi i zagranicznymi w sprawach związanych z repatriacją. W skład Rady ma wchodzić sześć osób powoływanych przez premiera na pięcioletnią kadencja. Niestety ustawa została odrzucona bo rzekomo kosztuje drogo. Gdyby powrócili do przyczynili by się do zmniejszenie niskiego przyrostu naturalnego. To że Tusk nie interesuje się losem Polaków Niemczech nie dziwi. Widać to jego książce o Gdańsku. Która ma charakter proniemiecki i wśród zdjęć nie ma poczty której bronili się Polacy.
-
Dwudziestolecie II RP i III RP, które lepsze?
pan k odpowiedział STK → temat → Historia Polski ogólnie
W roku 1922 szczegółowe wyniki wyglądały następująco: Powiat tczewski Frekwencja 81,2% Endecja 6357 (46,8%) Chadecja 4372 (32,2%) PSL "Piast" 14 (0,1%) PPS 416 (3,1%) Centrum Mieszczańskie 117 (0,9%) Niemcy 2289 (16,9%) Powiat starogardzki Frekwencja 81,5% Endecja 15 891 (67,5%) Chadecja 5467 (23,2%) PSL "Piast" 260 (1,1%) PPS 247 (1,0%) Centrum Mieszczańskie 109 (0,5%) Niemcy 1586 (6,7%) Powiat gniewski Frekwencja 82,9% Endecja 5023 (50,9%) Chadecja 2746 (27,8%) PSL "Piast" 147 (1,5%) PPS 1115 (11,3%) Centrum Mieszczańskie 124 (1,2%) Niemcy 719 (7,3%) Powiat kościerski Frekwencja 87,6% Endecja 12 263 (65,1%) Chadecja 3374 (17,9%) PSL "Piast" 105 (0,6%) PPS 92 (0,5%) Centrum Mieszczańskie 56 (0,3%) Niemcy 2940 (15,6%) Powiat kartuski Frekwencja 82,0% Endecja 17 939 (78,5%) Chadecja 2549 (11,2%) PSL "Piast" 323 (1,4%) PPS 2 Centrum Mieszczańskie 74 (0,3%) Niemcy 1964 (8,6%) Powiat wejherowski Frekwencja 82,1% Endecja 8571 (56,2%) Chadecja 4529 (29,7%) PSL "Piast" 443 (2,9%) PPS 5 Centrum Mieszczańskie 86 (0,6%) Niemcy 1612 (10,6%) Powiat pucki Frekwencja 94,4% Endecja 5132 (47,8%) Chadecja 2572 (23,9%) PSL "Piast" 989 (9,2%) PPS 8 (0,1%) Centrum Mieszczańskie 41 (0,4%) Niemcy 1993 (18,6%) Grudziądz miasto Frekwencja 74,2% Endecja 5949 (47,1%) Chadecja 3583 (28,3%) Niemcy 2043 (16,2%) PSL "Piast" 84 (0,7%) PPS 541 (4,3%) Komuniści 38 (0,3%) Centrum Mieszczańskie 399 (3,1%) Powiat grudziądzki Frekwencja 78,9% Endecja 3487 (23,9%) Chadecja 5885 (40,3%) Niemcy 3789 (26,0%) PSL "Piast" 926 (6,4%) PPS 400 (2,7%) Komuniści 3 Centrum Mieszczańskie 103 (0,7%) Powiat świecki Frekwencja 80,1% Endecja 13 401 (46,3%) Chadecja 6638 (23,0%) Niemcy 6720 (23,2%) PSL "Piast" 1422 (4,9%) PPS 450 (1,6%) Komuniści 0 Centrum Mieszczańskie 283 (1,0%) Powiat tucholski Frekwencja 88,1% Endecja 7119 (55,7%) Chadecja 3365 (26,3%) Niemcy 1513 (11,8%) PSL "Piast" 782 (6,1%) PPS 3 Komuniści 0 Centrum Mieszczańskie 8 (0,1%) Powiat chojnicki Frekwencja 82,2% Endecja 16 487 (63,6%) Chadecja 4239 (16,4%) Niemcy 4152 (16,0%) PSL "Piast" 636 (2,4%) PPS 265 (1,0%) Komuniści 15 (0,1%) Centrum Mieszczańskie 118 (0,5%) Powiat sępoleński Frekwencja 84,8% Endecja 3203 (29,7%) Chadecja 1807 (16,8%) Niemcy 5473 (50,8%) PSL "Piast" 191 (1,8%) PPS 0 Komuniści 0 Centrum Mieszczańskie 99 (0,9%) Toruń miasto Frekwencja 80,8% Endecja 11 394 (70,8%) Chadecja 3008 (18,7%) PSL "Piast" 27 (0,2%) Centrum Mieszczańskie 102 (0,6%) Niemcy 1557 (9,7%) Powiat toruński Frekwencja 80,3% Endecja 8462 (47,2%) Chadecja 6045 (33,8%) PSL "Piast" 513 (2,9%) Centrum Mieszczańskie 21 (0,1%) Niemcy 2866 (16,0%) Powiat chełmiński Frekwencja 79,6% Endecja 7135 (42,7%) Chadecja 5393 (32,3%) PSL "Piast" 701 (4,2%) Centrum Mieszczańskie 176 (1,0%) Niemcy 3316 (19,8%) Powiat wąbrzeski Frekwencja 82,7% Endecja 7359 (46,5%) Chadecja 4235 (26,8%) PSL "Piast" 1361 (8,6%) Centrum Mieszczańskie 98 (0,6%) Niemcy 2761 (17,5%) Powiat brodnicki Frekwencja 84,2% Endecja 13 688 (62,5%) Chadecja 5094 (23,3%) PSL "Piast" 1039 (4,7%) Centrum Mieszczańskie 55 (0,2%) Niemcy 2030 (9,3%) Powiat lubawski Frekwencja 86,7% Endecja 16 549 (73,7%) Chadecja 4851 (21,6%) PSL "Piast" 388 (1,7%) Centrum Mieszczańskie 2 Niemcy 668 (3,0%) Powiat działdowski Frekwencja 80,9% Endecja 2857 (39,0%) Chadecja 2165 (29,6%) PSL "Piast" 241 (3,3%) Centrum Mieszczańskie 18 (0,2%) Niemcy 2045 (27,9%) 1928 Frekwencja i wyniki. Powiat wieluński Frekwencja 85,9% PSL "Wyzwolenie" 20 348 (30,0%) Endecja 16 910 (25,0%) PSL "Piast" 11 823 (17,4%) Blok Mniejszości Narodowych 6116 (9,0%) PPS 4587 (6,8%) Polskie Centrum 4191 (6,2%) Chłopskie Stronnictwo Radykalne 3099 (4,6%) Centrum Mieszczańskie 330 (0,5%) Ogólno Żydowski Związek Robotników w Polsce (Bund) 149 (0,2%) Narodowa Partia Robotnicza 109 (0,2%) Żydowski Robotniczy Komitet Wyborczy "Poale Sjon" 84 (0,1%) Komitet Wyborczy Inwalidów i Zdemobilizowanych Żołnierzy 20 Powiat częstochowski Frekwencja 86,0% Endecja 37 010 (38,9%) PSL "Wyzwolenie" 14 674 (15,4%) PPS 12 345 (13,0%) Polskie Centrum 10 832 (11,4%) BMN 9763 (10,3%) PSL "Piast" 3282 (3,4%) NPR 3265 (3,4%) Niezależny Socjalistyczny Polski Bezpartyjny Komitet Wyborczy 1522 (1,6%) Komuniści 1191 (1,3%) Lista lokalna 857 (0,9%) Bund 343 (0,4%) Żydowski Demokratyczny Blok Ludowy 9 Powiat kępiński Frekwencja 87,7% Endecja 7804 (36,9%) NPR 5274 (24,9%) PSL "Piast" 4331 (20,5%) BMN 3746 (17,7%) Centrum Mieszczańskie 8 PPS 3 Dziś taka Frekwencja jest nie wyobrażalna. Województwo śląskie było najlepiej rozwiniętym i najbogatszym województwem w przedwojennej Polsce. Jego gospodarka opierała się głównie na przemyśle górniczym i hutniczym. Z jego terenów w 1923 roku pochodziło 73% węgla wydobywanego na terenie Polski, 87,7% cynku, 71% stali i 99,7% ołowiu. Wydatki Skarbu Śląskiego kształtowały się następująco (lata budżetowe) * 1926/27 - 79,06 mln zł[13] * 1927/28 - 95,05 mln zł[13] * 1928/29 - 91,91 mln zł[13] * 1932/33 - 82,464 mln zł * 1934/35 - 66,401 mln * 1935/36 - 77,805 mln * 1936/37 - 82,017 * 1937/38 - 78,065 mln[14] * 1938/39 - 86,334 mln[14] Dla porównania wydatki budżetowe państwa polskiego wyniosły w latach 1931/32 - 2467 mln zł; 1932/33 - 2245 mln zł; 1933/34 - 2231 mln. Dochody Skarbu Śląskiego w roku budżetowym 1928/29 wyniosły 131 mln zł, a dla porównania dochody skarbu państwa polskiego (bez dochodów Skarbu Śląskiego) wyniosły w tym samym roku 2627 mln zł. Śląsk 2 RP był dobrze rozwiniętym regionem. -
Stalin umarł przyczyn naturalnych i alkoholizmu. Do swojej śmierci przyczynił się sam bo stworzył państwo terroru i donosów. Stalin mógł przeżyć . Przez wiele godzin nie wychodził ze swojego pokoju a strażnicy którzy go pilnowali bali się wejść bo zostaną oskarżeni o zamordowanie go. Potem wyciągnięto go pokoju i Beria zamiast wezwać lekarzy czekał wiele godzi. Nawet gdyby wezwał lekarzy natychmiast to czekaliby jak lekarz przyjedzie. Bo lekarze którzy leczyli Stalina byli oskarżeni o spisek Syjonistyczny i mordowanie żołnierzy.
-
To tych pogromów przyczynili się Niemcy którzy zmuszali ludność Polską do zamordowania Niemców. Wszyscy świadkowie tej zbrodni mówią że tej miejscowości przyszły oddziały Niemieckie i policja. Mieli wybór albo sami zginą za ukrywanie Żydów albo wezmą udział mordzie Żydów. Mord Żydów w świetle faktów Prof. Gross pominął całkowicie w swej książce bardzo istotne, opublikowane w 1989 roku - a więc już w czasach postsolidarnościowych - w "Studium Podlaskim" (wydawane przez ówczesną Filię Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku) obszerne opracowanie o zagładzie skupisk żydowskich w rejonie białostockim w latach 1939 oraz 1941-1944. Autor tego opracowania, prokurator Waldemar Monkiewicz, był szefem Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich. Według jego ustaleń, 10 lipca 1941roku do Jedwabnego przybyło samochodami ciężarowymi około 200 niemieckich funkcjonariuszy policyjnych (dokładnie 232, - przyp. M.Z.) z batalionów 309 i 316 działających w ramach Einsatzgruppen B, tworzących "Kommando Białystok" (bataliony utworzone w większości z niemieckich kryminalistów, - przyp M.Z.). Dowodził nimi Wolfgang Bürkner z warszawskiego Gestapo. Przenosili się oni z miejscowości do miejscowości, urządzając pogromy Żydów. W Jedwabnem rola nielicznych miejscowych Polaków ograniczona była do "przyprowadzania ofiar na rynek i ich konwojowania poza miasto", oczywiście pod niemieckim przymusem. "Niemcy spędzili do stodoły poza miastem około 900 Żydów, których następnie spalili". Prokurator Monkiewicz zaznajomiony był z przebiegiem rozprawy z 1949 roku, kiedy kilkunastu Polaków oskarżonych było o pomaganie Niemcom przy wyłapywaniu Żydów i ich eskortowaniu. Zapadły wówczas wyroki kilku do kilkunastu lat więzienia (prawie połowa oskarżonych została uniewinniona). Po latach Monkiewicz mówi o tym bardzo niechętnie (w wypowiedzi do artykułu Danuty i Aleksandra Wroniszewskich w "Kontaktach "z lipca 1988 roku): "Ci ludzie" – mówi z naciskiem – "musieli być skazani. Bez względu na stopień winy. Były to przecież czasy Jakuba Bermana, Różańskiego (którzy byli Żydami, - przyp. M.Z.) i im podobnych…". Opierając się w swej książce prawie wyłącznie na relacjach Szmula Wasersztajna, prof. Gross realizuje swoistą taktykę względem historii z przed 60 lat "Nasza postawa wyjściowa do każdego przekazu pochodzącego od niedoszłych ofiar Holokaustu – twierdzi na stronie 64 - powinna się zmienić z wątpiącej na afirmujacą". Idea zaiste godna historyka ! Oparte na niej założenia mogą nas doprowadzić do tworzenia nowej "historii" (tak jak to kiedyś miało miejsce w okresie stalinizmu), a w tym przypadku do stwierdzenia, iż zagladę Żydów w czasie drugiej wojny światowej planowali i przeprowadzali – mitygowani przez Niemców – Polacy!!! Oczywista niedorzeczność, wypływająca z fałszywego założenia ! Tak przeprowadzony dowód zasadniczego fałszu w założeniu, nazywa się w naukach ścisłych dowodem przez "sprowadzanie do niedorzeczności", czyli "ad absurdum". W książce prof. Jana Tomasza Grossa znajdujemy zaiste wiele takich absurdów. Gdyby ogłoszono konkurs na pracę o stosunkach polsko-żydowskich, w którym wszyscy jurorzy kierowaliby się równie przewrotną logiką i polityką, książka "Sąsiedzi" mogłaby z całą pewnością kandydować do jednej z głównych nagród. (*) Jan Tomasz Gross urodził się 1 sierpnia 1947 roku w Warszawie. Studiował na Uniwersytecie Warszawskim. Wyemigrował z Polski w marcu 1969 roku. Doktoryzował się z socjologii na Yale University w 1975 roku. W latach 1983-1991 zatrudniony jako profesor socjologii na Emory University w Atlancie, a w roku 1992 przeniósł się na wydział nauk politycznych do New York University. (**) W dosłownych cytatach Grossa zachowana jest jego oryginalna pisownia. Niewiarygodne źródła Główny proces o morderstwo Żydów jedwabiańskich odbył się w Okręgowym Sądzie w Łomży, gdzie po odbytym śledztwie miała miejsce rozprawa w dniach 16 i 17 maja 1949 roku, a więc w najczarniejszym okresie stalinowskiego terroru. Wiemy wszyscy, jak przebiegało wówczas śledztwo (szantaż, zastraszanie, tortury) i jak wyglądała sprawiedliwość. Przyznaje to również sam Jan Gross, pisząc na str. 21, że "zarówno sądownictwo jak i organa śledcze cieszyły się zasłużenie złą opinią. W dodatku na rozprawie oskarżeni jeden po drugim oświadczają, że ich bito w śledztwie i w ten sposób zmuszano do składania zeznań – co, zważywszy na metody wówczas stosowane przez UB, jest bardzo prawdopodobne". A jednak olbrzymia większość żródeł, którymi posługuje się autor książki "Sąsiedzi", to właśnie zeznania i dokumenty instytucji z tego okresu. Przynależą tu dwaj "filarowi" świadkowie opisanych w ksiiące zdarzeń, Szmul Wasersztajn, którego pamięci poświęcona jest cała książka, oraz Menachen Finkelsztajn. Składali oni zeznania w 1945 roku w Żydowskim Instytucie Historycznym oraz przed Żydowską Komisją Historyczną w 1946 roku, w "dowolnym tłumaczeniu z języka żydowskiego" (podkr. M.Z.) jak się wyraził Gross !!! Zeznania te różnią się między sobą w szczegółach (może ze względu na owo "dowolne tłumaczenie"?). Około 60% odnośników w książce Grossa pochodzi z takich właśnie żródeł. Raz jeszcze należy przypomnieć, iż powstały one w czasach, gdy nieograniczona władza spoczywała w rękach ludzi takich jak Jakub Berman, czy Hilary Minc, a sądownictwem i śledztwem rządzili krwawo i niepodzielnie Różański i Światło (dziwnym zbiegiem okoliczności wszyscy oni byli Żydami). Nawet pomijając kwestię prawdziwości przytoczonych zeznań świadków, uwagę zwraca fakt, iż plączą się oni w opowiadaniach i niejednokrotnie zaprzeczają sami sobie. Np. w relacji na str. 40 czytamy: "Tych cywilów co bili, nie poznałem, gdyż byli dużą grupą Niemców otoczeni", a kilka linii poniżej następna informacja podaje: "Autorami tych mordów, z przyzwolenia Niemców, byli […] chuligani miejscowi". Książka sprawia w sumie wrażenie niedbałego połączenia pośpiesznie i celowo wybranych takich fragmentów, które oskarżają Polaków. Na str. 12 znajdujemy u Grossa następujący opis wstrząsającej śmierci dwóch Żydówek podany przez Wasersztajna: "Tego samego dnia zaobserwowałem straszliwy obraz: Kubrzańska Chaja, 28 lat, i Binsztajn Basia, 26 lat, obie z niemowlętami na rękach, widząc co się dzieje, poszły nad sadzawkę, woląc raczej utopiæ się wraz z dziećmi, aniżeli wpaść w ręce bandytów (polskich, - przyp. M.Z.). Wrzuciły one dzieci do wody i własnymi rękami utopiły, póżniej skoczyła Binsztajn Basia, która poszła od razu na dno, podczas gdy Kubrzańska Chaja męczyła się przez kilka godzin. Zebrani chuligani zrobili z tego widowisko, radzili jej aby się położyła twarzą do wody, a wtedy to się szybciej utopi, ta widząc, że dzieci już utonęły rzuciła się energiczniej do wody i tam znalazła śmierć". Jednak ta sama straszna historia jest w księdze pamiątkowej jedwabiańskich Żydów (którą Gross zna) w całkowicie odmienny sposób opisana przez Żydówkę, Ryfkę Fogel, również bezpośredniego świadka tragedii. Twierdzi ona: "Siostry – żona Abrachama Kubrzańskiego i żona Saula Binstajna, których mężowie odeszli razem z Rosjanami, po przejęciu okropnej kary z rąk niemieckich, zdecydowały zakończyć życie swoje i swych dzieci. Zamieniły się dziećmi między sobą i razem skoczyły do głębokiej wody. Nie-Żydzi stojący w pobliżu wydostali je, lecz one skoczyły jeszcze raz i utonęły". Pytanie kto był prawdziwym świadkiem: Wasersztajn, czy Ryfka Fogel? Z relacji Fogel wynika bowiem, że Polacy podjęli nawet próbę ratowania tych Żydówek! Jednocześnie nasuwa się pytanie: dlaczego Niemcy tak okropnie męczyli Kubrzańską i Binsztajnową ? Czy dlatego, że ich mężowie uciekli razem z Sowietami, bo przedtem pełnili wysokie funkcje w NKWD w Jedwabnem? Jeżli świadectwo Ryfki Fogel jest prawdziwe, to jak należy traktować zeznania Szmula Wasersztajna (zarówno to, jak i pozostałe) ? Od wieloletniego mieszkańca Jedwabnego mamy dodatkowe wiadomości, według których w okresie okupacji sowieckiej Szmul Wasersztajn denuncjował do NKWD polskie rodziny oraz asystował przy ich aresztowaniu i wywózce na Sybir. Takiemu to "świadkowi" Gross poświęca swoją książkę! Innym przykładem fałszu może być podana na str. 40 książki Grossa następująca wiadomość: "Przywódcy społeczności żydowskiej (w Jedwabnem, - przyp. M.Z.) wysłali delegację do biskupa w Łomży, która zawiozła ze sobą piękne srebrne lichtarze, z prośbą, aby zapewnił im opiekę, interweniował u Niemców i nie zezwolił na pogrom w Jedwabnem. [….] Biskup przez pewien czas dotrzymał słowa". Gross chętnie korzysta z takich antykościelnych oskarżeń, nie sprawdzając nawet ich prawdziwości. Fałsz tego właśnie oskarżenia jest oczywisty, ponieważ wiemy, że ksiądz biskup Łukomski ukrywał się przez cały okres okupacji sowieckiej i na początku okupacji niemieckiej z dala od Łomży (a więc i od Jedwabnego). Do Łomży wrócił dopiero w sierpniu 1941 roku, a miejsce jego starannie zakonspirowanego pobytu znali tylko nieliczni, najbardziej zaufani katolicy. Na stronach 52,80 i 81 Gross podaje (według "Arkusza informacyjnego – dossier – z materiałów kontrolno-śledczych Powiatowego Urzędu UB w Łomży) następujące informacje: "jeden z młodszych, bo zaledwie wówczas dziewiętnastoletni, i zarazem (jeden z, - przyp. M.Z.) najbrutalniejszych uczestników tych wydarzeń", "moralnie zidiociały złoczyńca", który z "Wiśniewskim i Kalinowskim kamieniowali po kolei Lewina i Zdrojewicza" (Żydów, - przyp. M.Z.), a nawet "dwóch z nich - Jerzy Laudański i Karol Bardon - było póżniej szucmanami w niemieckiej żandarmerii". Na temat Jerzego Laudańskiego przeczytać można opublikowaną w Rzeczypospolitej z dnia 27-28 stycznia 2001, notatkę pióra dr Adama Cyra, pracownika Państwowego Muzeum Oświęcim-Brzezinka pt. "Jedwabne-Oświęcim-Sachsenhausen". Z notatki tej dowiadujemy się, że dotąd żyjący bracia Jerzy, Kazimierz i Zygmunt pochodzą z jednej z najbardziej szanowanych rodzin polskich w Jedwabnem. Jerzy Laudański, były członek ZWZ i AK, aresztowany i przewieziony przez Niemców z więzienia na Pawiaku do obozu w Oświęcimiu, (nr obozowy 63805), a następnie więziony w KL Gross-Rosen i KL Sachsenhausen. Pytanie dla profesora Grossa: kiedy więc Jerzy Laudański został szucmanem niemieckiej żandarmerii i czyje zeznania, UB z 1949 roku czy dr Cyra są bardziej wiarygodne? Informacje podane przez Grossa w rozdziale pt. "Okupacja sowiecka, 1939-1941" kłamliwie pomijają znany i udokumentowany fakt (patrz Tomasz Strzembosz w Rzeczpospolitej z dnia 27-28 stycznia 2001, pt. "Przemilczana kolaboracja"), iż ludność żydowska, w tym zwłaszcza młodzież, oraz miejska biedota, witała masowo radośnie inwazję wojska sowieckiego. Z bronią w ręku kolaborowali Żydzi z Sowietami, denuncjując Polaków i biorąc wraz z najeźdźcą czynny udział w rabunkach, aresztowaniach oraz deportacji. Opisy podobnych faktów znaleźć również można w wyżej wspomnianej notatce dr Cyra. Przytacza on następujące zeznanie, mieszkańca Jedwabnego, Kazimierza Laudańskiego: "Gdy po 17 września 1939 roku komórka ta (komunistyczna, - przyp. M.Z.), jakby w rewolucję, zorganizowała władzę - ochotniczą milicję, członkami organizacji zostali nieliczni Polacy i w większości skomunizowana młodzież żydowska". Nie należy się dziwić, iż w czasie następnej - niemieckiej - okupacji, Polacy nie mieli ochoty ryzykować życia swego i swych rodzin w obronie niedawnych ciemiężców i denuncjatorów. Wyrok zapadł bez dowodów Leszek Żebrowski, Nasz Dziennik, 16.07.2003 http://www.naszawitryna.pl/jedwabne_998.html http://www.propolonia.pl/blog-read.php?bid=27&pid=1109 Fragmenty artykułu Jedwabne . 17 września 1939 W dyskusji o Jedwabnym Gross i jego epigoni przemilczeli udział próżniejszych żydowskich ofiar w sowieckim aparacie terroru po 17 września 1939. Żydzi w 1939 roku w Jedwabnym entuzjastycznie witali Armie Czerwoną. Entuzjazm żydów był owocem uwielbienia żydów dla ZSRR i nienawiści do Polski (nie jest prawdą teza o strachu żydów przed Niemcami, Niemcy byli sojusznikami ZSRR, żydzi na terenach okupacji niemieckiej usiłowali witać Niemców, Niemcy jednak nie życzyli sobie entuzjazmu żydów). Żydzi w Jedwabnym natychmiast włączyli się w sowiecki aparat terroru którego jedyną ofiara byli w Jedwabnym Polacy. Żydzi w sowieckim aparacie terroru stosowali wobec prześladowanych Polaków; aresztowania, rekwizycje, więzienie. Żydzi tworzyli dla NKWD listy Polaków przeznaczonych do likwidacji (bezpośredniej i za pomocą deportacji), odzierali z dobytku i ubrań deportowanych Polaków, przejmowali miejsca pracy deportowanych Polaków. Żydzi zajmowali się rabunkiem i rekwizycją na rzecz sowietów (żydzi stanowili w czasie pierwszej okupacji 70% sowieckich biurokratów gospodarczych), szerzeniem sowieckiej propagandy i agitacji. Pod sowiecką okupacją żydzi nieustannie manifestowali swój tymf nad Polakami i entuzjazm dla okupanta, obelżywie traktowali Polaków, donosili na Polaków do NKWD. Atak armii niemieckiej na ZSRR był dla Polaków wyzwoleniem od śmierci i tortur z rąk sowietów i ich żydowskich kolaborantów. Polacy mieli powody by czuć ulgę i radość z powodu końca sowieckich wywózek, mordów i prześladowań. 10 lipca 1941 Akcją likwidacji żydów w Jedwabnym (a także w Radziłowie i Tykocinie) kierował komisarz kryminalny Hauptsurmfuhrer Hermann Schaper. Schaper jak wielu innych zbrodniarzy nazistowskich po wojnie pozostał bezkarny (z braku wystarczających dowodów). Sprawą jego odpowiedzialności za zbrodnie podczas II wś w Łomżyńskim zajmowała się niemiecka prokuratura w 1964 i 1965 oraz sądy w 1974 (w oparciu o dokumenty SS z archiwum MSW w Warszawie) i 1976. Odpowiedzialność Schepera za eksterminacje żydów w Łomżyńskim ustaliło Centrum Dokumentacji Zbrodni Nazistowskich w Ludwigsburgu koło Stuttgartu na podstawie ustaleń z 1963 z biura śledczego do ścigania zbrodni nazistowskich przy sztabie policji izraelskiej. Żydzi z Radziołowa na zdjęciach rozpoznali Schapera. 10 lipca 1941 roku (dwa tygodnie po wkroczeniu Niemców i rozpoczęciu niemieckiej okupacji) do Jedwabnego (według świadków) przybyło 69 gestapowców i wielokroć więcej żandarmów niemieckich (zeznająca w procesie Polaka dostała polecenie od Niemców przygotowania 69 porcji obiadowych dla gestapowców). Było to Einsatzkomando SS Zichenau Schrottersburg (Einsatzkommando Urzędu Policji Państwowej Ciechanów Płock). Była to jedna z wielu akcji likwidacji żydów (podobne miały miejsce w końcu czerwca w Wiznie, 5 lipca w Wąsoczy, 7 lipca w Radziłowie leżącym 15 km od Jedwabnego, 10 lipca w Jedwabnym, w sierpniu w Łomży leżącej 18 km od jedwabnego, 22 sierpnia w Tykocinie leżącym 30 km od Jedwabnego, 4 września w Rutkach leżących 20 km od Jedwabnego, Zambrowie leżącym 35 km od Jedwabnego, wielu z tych miast Niemcy palili żydów w stodołach). Ten sam schemat SS wykorzystywało w likwidacjach żydów od Morza Bałtyckiego do Morza Czarnego (na Litwie, Białorusi, Ukrainie i Mołdawii). W pogromach Niemcy starali się wykorzystać lokalny margines społeczny i antysemitów. W Jedwabnym Niemcy spalili mniej niż 250 żydów (około 150) w stodole (innych miejsc egzekucji nie znaleziono). By żydzi nie uciekali z płonącej stodoły Niemcy strzelali do żydów (świadczy o tym 100 łusek znalezionych przez IPN w maju 2001 w ruinach spalonej stodoły). Łuski po amunicji znalezione w Jedwabnym były łuskami do niemieckich karabinów Mauser z 1938 i niemieckich pistoletów Walter używanych przez niemieckich oficerów. Jedwabne nie było podczas II wś terenem walk jednostek niemieckich łuski więc najprawdopodobniej pochodziły z masowego mordu. Wbrew polskiemu prawu nie przeprowadzono ekshumacji (ówczesnym ministrem sprawiedliwości był Lech Kaczyński) bo przeciw ekshumacji protestował Związek Gmin Żydowskich w Polsce (pomimo że we wszystkich miejscach zbrodni na żydach ekshumacje przeprowadzono). Żołnierzom niemieckim w pogromie pomagali cywilni przedstawiciele niemieckich władz lokalnych Jedwabnego przywiezionych do Jedwabnego przez Niemców. Niemcy nie dopuszczali na terenach przez siebie okupowanych do aktywnej działalności tubylców nawet takiej jak pogromy. Niemcy usiłowali biciem i bronią palną zagonić Polaków do pilnowania żydów na rynku w Jedwabnym (wielu Polaków pomimo grożącej śmierci z rąk Niemców uciekało z miasta by nie pomagać Niemcom) część jednak pod przymusem pilnowała żydów. Polacy jednak nie byli świadomi celów Niemców. Z rynku Niemcy zapędzili żydów do stodoły i ich tam spalili Polacy pomimo grożącej im i ich rodzinie karze śmierci (tylko w okupowanej Polsce Niemcy zabijali za pomoc żydom) pomagali żydom i ukrywali żydów przed Niemcami. Proces Podczas procesu oskarżeni o mord w Jedwabnym twierdzili że podczas śledztwa byli torturowani. Torturami wymuszono na nich przyznanie się do winny i obciążenie innych odpowiedzialnością za mord. Sąd 10 z pośród 22 oskarżonych uniewinnił, wydał 1 wyrok śmierci (niewykonany), 11 osób skazał na kilkunastoletnie wyroki choć uznano że byli terrorem przez Niemców zmuszeni do pilnowania żydów. Wymuszone przez UB zeznania były tak niewiarygodne że komunistyczny sąd uznał je za niewystarczający dowód. Sąd apelacyjny z pośród 12 skazanych 2 uniewinnił. Niewątpliwymi zbrodniarzami byli przywiezieni przez Niemców polskojęzyczni kolaboranci Marian Karolak (komisaryczny burmistrz z nadania niemieckiego okupanta) i Karol Bardoń (niemiecki żandarm, volkddeutsch, funkcjonariusz niemieckiej policji pomocniczej zajmującej się aresztowaniem Polaków). Bo tych artykułach mord te był dziełem Niemców a Polacy byli zmuszeni przez Niemców do zbrodni. Mord w Jedwabnem - Gross przemilczeń Po raz pierwszy publikujemy zeznania świadków mordu w Jedwabnem. Wynika z nich, że za zbrodnię odpowiedzialni są Niemcy, a nie polskie społeczeństwo. Co się wydarzyło w Jedwabnem 10 lipca 1941 r? Do tej pory znaliśmy jedną wersję wydarzeń, upowszechnioną przez Jana T. Grossa. Przed kilkoma dniami udało nam się dotrzeć do akt śledztwa w tej sprawie z 1949 r. To te same akta, którymi posługiwał się autor "Sąsiadów". Zdumiewa, jak wiele z zawartych tam informacji i wątków profesor Gross pominął. Pomijał to, co nie pasowało mu do z góry założonej tezy, że niemiecki udział w zbrodni w Jedwabnem ograniczył się tylko do filmowania. Oto, co udało się ustalić na podstawie tych akt: 10 lipca 1941 roku przyjechali do Jedwabnego Niemcy. Nie wiadomo dokładnie ilu. Według nie- których osób składających zeznania jeden samochód z pięcioma funkcjonariuszami gestapo; wedle innych "kilka taksówek", co należy rozumieć jako kilka samochodów osobowych. W każdym razie można przypuszczać, że krytycznego dnia nie było w Jedwabnem żadnych dużych oddziałów niemieckich. Ale to właśnie ci Niemcy, którzy przybyli rano do miasteczka, wydają się być spiritus movens późniejszej tragedii. W dokonaniu zbrodni posłużyli się miejscową żandarmerią i członkami władz magistratu na czele z Karolem Bardoniem i burmistrzem Marianem Karolakiem. Gross przedstawia wspomnianych jako przedstawicieli społeczeństwa polskiego, choć bardziej prawdopodobne jest, że do zarządu miasta powołali ich Niemcy spośród swoich lokalnych zauszników. Na przykład Bardoń, jeden z głównych bohaterów negatywnych z 10 lipca 1941 r., w czasie I wojny służył w armii austriackiej i był traktowany przez Niemców jako "swój". Wkrótce po tragedii w Jedwabnem, prawdopodobnie jako volksdeutsch, został funkcjonariuszem niemieckiej policji pomocniczej. W ramach jej działalności między innymi przeprowadzał aresztowania Polaków. Wspomniani dobrali sobie do towarzystwa jeszcze kilku Polaków; przynajmniej niektórzy z nich cieszyli się fatalną opinią u miejscowej ludności. Jeden został potem zabity przez polskie podziemie. Inny znalazł się w szpitalu dla umysłowo chorych. To właśnie oni, zmuszając przy okazji niektórych Polaków, wypędzili dużą grupę jedwabieńskich Żydów na centralny plac miasteczka. Potem, już po spędzeniu Żydów na rynek, wspomniani osobnicy, w towarzystwie niemieckich żandarmów, poczęli wyciągać kolejnych Polaków z domów i zmuszali ich do udania się na rynek w celu pilnowania Żydów. Oto fragmenty zeznań, złożonych w śledztwie przez mieszkańców Jedwabnego w 1949 r.: Roman Górski: "(...) przyszedł do domu Karolak Marian, który był burmistrzem i żandarm niemiecki, który mnie kopnął i zabrali mnie na rynek m. Jedwabnego gdzie kazali mi pilnować (...) Żydów". Władysław Miciura: "W lipcu 1941 roku daty dokładnej nie pamiętam przyjechało kilka taksówek z gestapo i urządzili łapankę na żydów spędzając ich na rynek. Mnie samego wysłali żandarmi do domu na śniadanie i po powrocie moim do pracy po godzinie czasu przyszedł żandarm i kazał mi iść na rynek pilnować żydów, by nie uciekali. Ja pilnowałem żydów (...) do godziny 16-tej, udając się następnie powrotem do pracy, lecz nie kazali mi pracować, tylko wyganiać żydów do stodoły co ja też uczyniłem. I byłem tam aż do czasu podpalenia pełnej stodoły z żydami". Władysław Dąbrowski: "Zadaniem moim było pilnować żeby ani jeden żyd nie wyszedł za linię co ja uczyniłem, otrzymałem ja taki rozkaz od Karolaka, Sobuty i jednego Niemca". Stanisław Zejer: "Razem ze mną brali udział jeszcze w spędzaniu żydów z rozkazu burmistrza i gestapo (...)". Feliks Tarnacki: "(...)burmistrz Karolak (...) wraz z gestapowcem wypędzili mnie na rynek". Antoni Niebrzydowski: "W 1941 r. przyszedł do mego mieszkania Karolak burmistrz niemiecki Bardoń [nieczyt.] dali mnie rozkaz pilnować żydów na rynku których oni zganiali na rynek". Do wspomnianej stodoły, należącej do Bronisława Śleszyńskiego zapędzono ostatecznie kilkaset osób. Po zamknięciu stodoła została oblana naftą i podpalona. Z akt śledztwa nie wynika dokładnie przez kogo. Jest za to oczywiste, że Niemcy nie byli neutralnymi obserwatorami wydarzeń w Jedwabnem, lecz ich organizatorami. Ale taka wersja wydarzeń została odrzucona przez Jana Tomasza Grossa.
-
Wolna Palestyna http://palestyna.wordpress.com/ „Złote MYŚLI” SYJONISTÓW "Nasza rasa jest Rasą Panów. Jesteśmy świętymi bogami na tej planecie. Różnimy się od niższych ras tak, jak one od insektów. Faktycznie, porównując do naszej rasy, inne rasy to bestie i zwierzęta, bydło w najlepszym wypadku. Inne rasy są uważane za ludzkie odchody. Naszym przeznaczeniem jest sprawowanie władzy nad niższymi rasami. Nasze ziemskie królestwo będzie rządzone przez naszego przywódcę za pomocą żelaznej pięści. Masy będą lizać nasze stopy i służyć nam jako nasi niewolnicy" - Menachem Begin, premier Izraela, laureat Pokojowej Nagrody Nobla "Palestyńczycy są bestiami na dwóch nogach" - Menachem Begin David Ben-Gurion (pierwszy premier Izraela) do studentów: „Musicie walczyć z entuzjazmem drogą dyplomatyczną i podboju celem utworzenia imperium izraelskiego, obejmującego wszystkie ziemie między Nilem a Eufratem”; „Ta mapa (Palestyny) nie jest mapą naszego narodu. My posiadamy inną mapę, którą wy, studenci, oraz młodzież szkół żydowskich winniście wprowadzać w życie. Naród izraelski powinien poszerzać swoje terytorium od Eufratu aż do Nilu”. "Naszą strategią było zawsze prowokowanie Arabów i otrzymywanie odpowiedniej odpowiedzi tak, byśmy ich mogli zaatakować i zmiażdżyć" - Moshe Dayan, szef sztabu IDF i minister obrony Izraela "Izrael musi być jak wściekły pies, zbyt niebezpieczny, by go zaczepiać" - Moshe Dayan "Za każdym razem, kiedy coś robimy, mówicie mi, Ameryka zrobi to i tamto... Chcę wam coś powiedzieć bardzo jasno: Nie martwcie się o amerykańską presję na Izrael. My, żydzi, kontrolujemy Amerykę, i Amerykanie o tym wiedzą" - Ariel Sharon, premier Izraela "Nie dbam o to, że postawicie mnie przed trybunałem w Norymberdze i zamkniecie w więzieniu na dożywocie, kiedy "zadanie" zostanie ukończone. Powieście mnie, jeśli chcecie, jako zbrodniarza wojennego. Czego nie rozumiecie to to, że "brudna robota" syjonizmu nie została jeszcze ukończona, daleko do tego" - Ariel Sharon, premier Izraela Jak widać te słowa realizują praktyce. USA mają specjalne prawa. Artykuł Wolnej Palestyny Do amerykańskiego urzędu podatkowego (IRS) napłynął liczący 1389 stron wniosek o odebranie Izraelsko-Amerykańskiemu Komitetowi do Spraw Publicznych (AIPAC) statusu organizacji zwolnionej z płacenia podatków. Wniosek został złożony przez IRmep Center for Policy and Law Enforcement i dotyczy okresu nieomal 60-ciu lat, od momentu kiedy to jej założyciel opuścił fotel ministra spraw zagranicznych Izraela aż do dzisiaj. Dwa podstawowe zarzuty dotyczą: 1. Fałszywie sformułowanego celu działalności AIPAC jako organizacji charytatywnej. FBI wielokrotnie prowadziła śledztwa w sprawie nabycia i przekazania za granicę tajnych informacji rządu USA. Obecnie toczy się rozprawa sądowa dotycząca takiej właśnie bezprawnej akcji. Według argumentów przytoczonych w tym wniosku, działalność AIPAC nie uprawnia jej do zaliczenia do organizacji o charakterze “pomocy społecznej” bona fide. 2. Umieszczenia fałszywych danych we wniosku o przyznanie AIPAC statusu organizacji zwolnionej z podatku. We wniosku pominięto fakt, że rodzicielska organizacja American Zionist Council (AZC) została zakazana decyzją Amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości – na podstawie przepisów Foreign Agents Registration Act w 1962 r. AIPAC powstała w sześć tygodni po tym wydarzeniu, ale w tym wniosku o przyznanie statusu organizacji zwolnionej od podatku zatajono, że większość funduszy przeznaczonych na jej działalność zostało wytransferowane z Izraela do USA za pośrednictwem AZC. Dyrektor IRmep Grant F. Smith oraz słuchacze National Public Radio bardzo ostro krytykowali Komisarza IRS Douglasa Shulmana w audycji w dniu 1 stycznia 2010 za przymykanie oka na działalność organizacji nie przynoszących zysku, powiązanych z Izraelem, które były zamieszane w nielegalną działalność za granicą i naruszały amerykańskie przepisy podatkowe. Shulman zapewnił, że “jeżeli jakieś organizacje charytatywne naruszają przepisy podatkowe i angażują się w zakazaną działalność, zostaną pozbawione statusu 501 ©(3). Każdego roku przeprowadzamy kontrole tysięcy takich organizacji i bez wahania doprowadzimy do tego, aby przestrzegały prawa podatkowego”. Smith powiedział, że “poprzez publiczne zgłoszenie skargi # 13909 w IRS, zachęcamy wszystkich zainteresowanych sprawą obywateli amerykańskich oraz wprowadzonych w błąd darczyńców, aby obserwowali czy IRS podjął stosowną akcję”. Powyższą skargę można znaleźć na następującej stronie internetowej: <http://www.IRmep.org/IRSAIPAC.pdf> Można również poprosić o przysłanie CD z nagranym tekstem skargi pod adresem: <info@irmep.org> The Center for Policy and Law Enforcement is a unit of Institute for Research: Middle Eastern Policy in Washington. Za: http://www.middleeastmonitor.org.uk/news/americas/1772-irs-asked-to-revoke-aopacs-tax-exemption Źródło: http://www.polpatriot.com/html/biuletyn_prp.html Prof. James Petras: Syjonizm w Ameryce Filed under: Uncategorized — Wolna Palestyna @ 19:24 W USA co najmniej 52 główne organizacje żydowskie (wymienione na końcu) lansują interesy Izraela, zrzeszając od kilkuset tys. bojowników (JFNA) po 100 tys. zamożnych fundatorów, aktywistów i osób u władzy (AIPAC). Dziesiątki młynów propagandy, zwanych think-tankami, powstało na grantach rzędu miliona $ od syjonistów-miliarderów, np. Brookings Institute (Haim Saban) i Hudson Institute. Dziesiątki komitetów akcji politycznej (PAC) ingerowały we wszystkie wybory krajowe i lokalne, kontrolując nominacje kandydatów i wpływając na wyniki. Wydawnictwa, w tym uniwersyteckie, przejęli syjonistyczni fanatycy, np. Yale University, który publikuje najbardziej niezrównoważone traktaty, małpujące syjonistyczne parodie historii żydowskiej (przegląd książek w Financial Times 28/29.8.2010). Nowe, obficie fundowane inicjatywy syjonistów pozyskują młodych Żydów do polityki zagranicznej Izraela. Np. Taglit-Birthright kosztem ponad 250 mln $ w ciągu ostatnich 10 lat wysłało ponad ćwierć mln Żydów (wiek 18-26 lat) do Izraela na 10 dni intensywnego prania mózgu dużą dawką izraelskiego militaryzmu, bez możliwości odwiedzenia Zachodniego Brzegu, Gazy czy Wsch. Jerozolimy (Boston Globe 26.8.2010). Namawiani są do podwójnego obywatelstwa i służby w armii Izraela, IDF. Te 52 grup wchodzi w skład organizacji Conference of Presidents of Major American Jewish Organizations (Konferencja Prezydentów Głównych Organizacji Żydowskich w USA). To tylko czubek góry lodowej kompleksu jot w Ameryce, sieci władzy o ogromnym wpływie na politykę zagraniczną i wewnętrzną USA odnośnie Izraela i syjonizmu Ameryki. Sieć skupia się na orientowaniu bliskowschodniej polityki USA na kolonialną ekspansję Izraela w Palestynie i na wojny w regionie – „poparcie dla Izraela i jego miejsca w świecie” w języku żydomasonerii Bnai Brith. Wiele grup w sieci „specjalizuje się” jednak w in. sprawach, np. Przyjaciele IDF dostarczają zasoby finansowe i werbują amerykańskich ochotników do IDF, obcej armii (nielegalne w USA, ale nie odnośnie Izraela). Hillel działa na 500 uczelniach, broniąc każdego przypadku złamania praw człowieka przez Izrael i organizując darmowe wycieczki żydowskich studentów do Izraela, gdzie namawiani są do podwójnego obywatelstwa lub „migracji”. Jest szereg metod badań, ale cząstkowych, zakresu i zasięgu władzy sitwy jot: reputacyjne, samoopinie, analiza decyzji i wnioski strukturalne. Np. luminarze prasowi i reporterzy często wnioskują z wypowiedzi insajderów w Waszyngtonie, kongresmenów i in. wybitnych osób, że AIPAC ma reputację jednego z najpotężniejszych loby w USA. W tej metodzie wynika potrzeba empirycznego badania wpływu AIPAC na głosowanie legislacyjne, nominacje kandydatów, pokonywanie kandydatów niepopierających bezwzględnie pozycji Izraela. Władza jot wynika z historii, w której własność mediów, koncentracja bogactwa i in. instytucjonalne dźwignie władzy kształtują bieżące ramy decyzyjne. Stopniowa koncentracja władzy w rozmaitych instytucjach prowadzi do poważnej stronniczości, sprzyjającej zorganizowanym agentom Izraela w Ameryce. Sama obecność Żydow lub syjonistów na stanowiskach władzy – ekonomicznej, kulturalnej i politycznej – nic nie mówi, jak wykorzystają swe zasoby i czy skutecznie. Analiza pozycji syjonistow w strukturze klasowej jest potrzebna, lecz nie wystarczy do zrozumienia władzy jot – trzeba przeanalizować ich decyzje względem programu popleczników Izraela w USA. Te 52 organizacje jot mówią otwarcie o swej rządzy władzy, wierności sprawie Izraela i poddańczości każdemu po kolei reżimowi w Izraelu. Osoby negujące władzę jot nad polityką bliskowschodnią USA są syjonistami lewicowymi, np. Noam Chomsky i jego wyznawcy. Nigdy nie analizują procesu prawodawczego, najwyższych decyzji w państwie, struktur i działań grup syjonistycznych z milionami członków, ani nominacji i przeszłości kluczowych decydentów ds. strategicznej polityki bliskowschodniej. Uogólniają i uprawiają demagogię, obwiniając za tę politykę „Wielką Ropę”, „kompleks wojskowo-przemysłowy” lub „imperializm USA”. Brak u nich empirycyzmu i historycyzmu. Wdrożenie władzy jot w rządzie USA Poza presją lobby na Kongres oraz rolą PAC-ów i zamożnych syjonistycznych fundatorów wyborczych, jest dość zapomniany lecz absolutnie niezbędny element: obecność syjonistów na kluczowych stanowiskach decyzyjnych, w tym w departamentach skarbu, spraw zagranicznych i obrony oraz w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego (NSC) i w Białym Domu. Działając od wewnątrz z najwyższych pozycji w państwie, przedstawiciele-syjoniści niezmiennie popierają militarystyczną politykę Izraela, podważając i eliminując każde państwo krytyczne względem żydowskiej kolonialnej okupacji Palestyny, monopolu nuklearnego Izraela w regionie, ekspansji osiedli „tylko dla Żydów”, a przede wszystkim energicznych wysiłków, by dominować na Arabskim Wschodzie. Syjonistyczni politycy w rządzie USA są w ciągłej konsultacji z Izraelem, zapewniając koordynację z dowództwem IDF, ministerstwem spraw zagranicznych i Mosadem oraz zgodność z linią polityczną Tel Awiwu. W ciągu ostatnich 2 lat, żaden syjonistyczny polityk nie skrytykował najbardziej odrażających zbrodni Izraela – od pogromu pogromu Gazy po masakrę Flotylli Wolności i ekspansję nowych osiedli w Jerozolimie i na Zachodnim Brzegu. Ich lojalność obcemu państwu przewyższa nawet poddańczość Waszyngtonu stalinistom i hitlerowcom w l. 1930-ych i 1940-ych. Uplasowani strategicznie, syjonistyczni politycy polegają na zapleczu politycznym i blisko współpracują z kolegami w lobby (AIPAC) w Kongresie oraz w ogólnonarodowych i lokalnych żydowskich organizacjach syjonistycznych. Wielu wiodących polityków syjonistycznych doszło do władzy drogą rozmyślnej strategii infiltracji rządu, by kształtować politykę dla interesów Izraela, przed i ponad interesami Amerykanów. Jedność wynikająca ze wspólnej lojalności Tel Awiwowi może tłumaczyć podejrzewane kumoterstwo, lecz żydowskie lobby też mogą tworzyć stanowiska w rządzie i obsadzać je swoimi ludźmi. Amerykańska piąta kolumna Filed under: Uncategorized — Wolna Palestyna @ 19:53 Dr Dariusz Ratajczak Od ponad pół wieku polityka wewnętrzna i zagraniczna Stanów Zjednoczonych są w dużym stopniu podporządkowane interesom Izraela – państwa, które istnieje i rozwija się dzięki amerykańskiej pomocy wojskowej i ekonomicznej. Faktom nie można zaprzeczyć. Amerykańscy podatnicy przekazują rocznie Izraelowi 3,5 miliarda dolarów. Oblicza się, że od roku 1948 suma ogólnej pomocy USA dla państewka mniejszego terytorialnie od Belgii, o liczbie mieszkańców porównywalnej z Chorwacją, wyniosła 150 miliardów dolarów. A mówimy tylko o pomocy oficjalnej, bez uwzględniania „datków cichych” – chociażby w postaci amerykańskiej technologii wojskowej przekazywanej izraelskim siłom zbrojnym. W ten sposób Stany Zjednoczone odpowiedzialne są między innymi za masakry, gwałty, represje i szczególny rodzaj rasizmu – istotne komponenty izraelskiej polityki względem Palestyńczyków, Libańczyków i innych Arabów. Podkreślają to nawet uczciwi amerykańscy Żydzi (i przede wszystkim patrioci własnego kraju) tacy jak Alfred M. Lilienthal czy Noam Chomsky. Pierwszy z nich nie omieszkał również wspomnieć o wspieraniu przez USA propagandy Holocaustu, która sprzyja wzbudzaniu wojowniczego nacjonalizmu i ekskluzywizmu właściwego Izraelczykom i Żydom z diaspory. Nie od dzisiaj wiadomo, że odpowiednio zinterpretowana przeszłość działa na korzyść chwili bieżącej i przyszłości. Jednym z ważnych czynników „specjalnych stosunków USA-Izrael” jest zorganizowane amerykańskie żydostwo – prawdopodobnie najbardziej agresywna i zacietrzewiona część „narodu wybranego”. Amerykańscy Żydzi, a dokładnie wściekli i – niestety – prominentni syjoniści wykorzystują każdą, absolutnie każdą okazję, by móc wspomóc Izrael. Ich bliskowschodni mocodawcy nigdy zresztą specjalnie nie kryli roli, jaką im wyznaczono w Tel Avivie i Jerozolimie. Chyba dobrze ją ujął Ben Gurion, stwierdzając na 23 Kongresie Światowej Organizacji Syjonistycznej, iż zbiorowym obowiązkiem syjonistów w każdym kraju jest bezwarunkowa pomoc Izraelowi, nawet gdyby pomoc ta nie korespondowała z interesem państwa, którego Żydzi są formalnymi obywatelami1. Ten sam polityk uprzejmy był również stwierdzić: „Gdy Żyd w Ameryce czy Południowej Afryce mówi do swoich współbraci o „naszym rządzie”, ma na myśli rząd Izraela”2. Ta podwójna lojalność wielu amerykańskich Żydów (również europejskich) została dostrzeżona przez polityków i publicystów. Wskazują oni nie tylko na moralny aspekt sprawy (Polacy powiedzieliby: „czyj chleb jesz kolego”), ale i starają się ocenić stopień penetracji amerykańskich newralgicznych instytucji przez wewnętrzne lobby oraz Izrael. A jest on głęboki, podlegają mu Kongres, Senat, Biały Dom, siły zbrojne, mass-media, uniwersytety. Posłużmy się kilkoma cytatami i krótkimi streszczeniami wywodów kontestatorów takiego stanu rzeczy. Senator Fullbright, przewodniczący senackiej komisji spraw zagranicznych, podsumował rezultaty swojego dochodzenia w rzeczonej sprawie w sposób następujący: „Izraelczycy kontrolują politykę Kongresu i Senatu” (wywiad dla CBS z 7 października 1973 r.). W następnych wyborach utracił miejsce w Senacie. Paul Finley, który był kongresmenem przez 22 lata, opublikował w roku 1985 książkę pt. „They Dare to Speak Out”. Zarzucił w niej proizraelskiemu lobby sprawowanie kontroli nad Kongresem, Senatem, Departamentem Stanu, Pentagonem, mass-mediami, uniwersytetami i kościołami. W tej samej pozycji przytoczył również ciekawą rozmowę, jaką w 1973 roku odbył admirał Thomas Moorer z attache wojskowym Izraela w Waszyngtonie – Mordecai Gurem, przyszłym szefem sztabu izraelskich sił zbrojnych. Panowie rozmawiali o samolotach uzbrojonych w „inteligentne” pociski „Maverick”, które były przedmiotem izraelskiego pożądania. Moorer pamięta, że powiedział Gurowi: „Nie mogę panu dostarczyć tych samolotów. Mamy tylko jeden dywizjon. Zaklinaliśmy Kongres, że je potrzebujemy”. Izraelczyk z rozbrajającą szczerością odparował: „Dacie nam samoloty. A co do Kongresu – zajmę się tym. Oto jak – dodał admirał – jedyny dywizjon wyposażony w te pociski poszedł do Izraela”. 8 czerwca 1967 roku izraelskie lotnictwo bombardowało przez 70 minut amerykański okręt „Liberty” wyposażony w czułe detektory władne wybadać izraelskie zamierzenia wojskowe względem pozycji syryjskich na Wzgórzach Golan. W wyniku tego celowego ataku zginęło 34 marynarzy, a 171 zostało rannych. Poważny incydent zatuszował prezydent Lyndon Johnson obawiając się wściekłej reakcji ze strony amerykańskiego podatnika płacącego ciężkie pieniądze na izraelskie zbrojenia3. Rezolucja Narodów Zjednoczonych z listopada 1967 roku zażądała od Izraela ewakuacji wojsk z terenów okupowanych w wyniku krótkotrwałej wojny z arabskimi sąsiadami. Prezydent de Gaulle, jeden z niewielu polityków zachodnich nie ulegających Izraelowi, ogłosił embargo na dostawę broni do tego kraju. Amerykański Kongres postąpił podobnie, ale Johnson uległ presji wielce wpływowego oficjalnego żydowskiego lobby – „American Israeli Public Affair Commitee” i dostarczył sojusznikowi samoloty „Phantom”. Każdy powojenny prezydent USA, nie tylko nad wyraz służalczy Johnson, w zasadniczych kwestiach działał pod dyktando potężnego żydowskiego lobby – tej prawdziwej politycznej, finansowej i medialnej „megaośmiornicy” (wyjątek stanowił człowiek starej daty – Eisenhower). Przypominam kilka faktów. Prezydent Harry Truman stwierdził w obecności grupy dyplomatów (a były to czasy, gdy syjonistyczna panienka jeszcze nieśmiało drobiła po trotuarze): „Przykro mi panowie, ale muszę (pozytywnie) odpowiedzieć setkom tysięcy ludzi, którzy spodziewają się sukcesu syjonizmu. Wśród moich wyborców nie ma tysięcy Arabów”. Podczas spotkania z Ben Gurionem w „Astoria Waldorf Hotel” w Nowym Jorku wiosną 1961 r., John F. Kennedy (dzisiaj zresztą pomawiany o antysemityzm) przyznał, że został wybrany dzięki głosom Żydów (i dzięki ich subsydiom – dodajmy). Prezydent Ronald Reagan, wykazujący pewne niezadowolenie z proizraelskiego szarogęszenia się w Waszyngtonie, połknął gorzką pigułkę, gdy protestując przeciwko izraelskiej aneksji Wzgórz Golan musiał wysłuchać bezczelnej riposty Menachema Begina: „Czy my jesteśmy bananową republiką albo waszym wasalem?!” Nie muszę dodawać że każdy, kto oprotestowuje tę anormalną sytuację wodzenia za nos supermocarstwa przez facetów z wypchanymi portfelami, jest oskarżany o antysemityzm, postponowany, lżony, pozbawiany politycznego znaczenia, środków egzystencji lub czegoś więcej. Taka jest współczesna Ameryka i zamerykanizowana Europa. Lubimy ulegać modom. Przypisy 1 B.Gurion, Task and Character of a Modern Zionist, „Jerusalem Post”, 17 sierpień 1952. 2 Rebirth and destiny of Israel, 1954, s. 489. 3 Sprawa została ujawniona przez oficera z „Liberty” – Jamesa M. Ennesa juniora w książce jego autorstwa „Assault on the Liberty”.
-
Polska Socjalistyczna Republika Radziecka
pan k odpowiedział vanbrovar → temat → Historia Polski ogólnie
Meksyku i Polsce wiara jest bardzo silna. Władze Polsce i Meksyku przejęła niewielka grupa ludzi która wykorzystała sytuacje. Nigdy nie miała poparcia wśród ludzi i wybory był sfałszowane.Zmuszała ludzi to przyjęcia poglądów które były im obce. Obydwa reżimy miały charakter ateistyczny i starały się ludziom go narzucić. Mordowały kapłanów sposób brutalny i utrudniały udział uroczystościach religijnych. Gdyby nie przejęcie władzy siłą to nigdy nie doszliby do władzy a ich partie miały marginalne znaczenie. -
Polska Socjalistyczna Republika Radziecka
pan k odpowiedział vanbrovar → temat → Historia Polski ogólnie
Stalin od początku do końca swych rządów zwalczał wszelkie religie. 41 żadne dzwony nie biły bo wszystkie świątynie zostały zniszczone a dzwony przetopione na armaty. Jeśli nie zostały zniszczone to przerobiono je magazyny lub muzea ateizmu. Jedynie Meczety przetrwały bo muzułmanie nie zgadzali się na ateizacje i władza używała siły by zniszczyć ich wiarę. Związek Wojujących Bezbożników (ros. Союз воинствующих безбожников) - organizacja propagująca ateizm, powstała w ZSRR 7 lutego 1925 jako Liga Bezbożników (od 1929 pod nazwą Związek Wojujących Bezbożników) Organizacja była narzędziem Wszechzwiązkowej Partii Komunistycznej (bolszewików), WKP(b), w walce z religią i kościołem. Jest odpowiedzialna za stosowanie przemocy w celu zwalczania różnych grup wyznaniowych, denuncjowanie osób wierzących, niszczenie obiektów sakralnych, profanację miejsc pochówku (głównie cmentarzy) i przedmiotów kultu religijnego. Działalność związku była wymierzona głównie w Cerkiew prawosławną, a także w mniejszym stopniu w inne kościoły (w tym także katolicki), jako jeden z głównych elementów ideologii komunistycznej, zmierzającej między innymi do zlikwidowania religii. Na czele Związku stał Jemielian Jarosławski (Miniej Izrailewicz Gubelman). Od początku ściśle współpracowała najpierw z OGPU, a następnie z NKWD. Wydawała pisma ateistyczne: "Bezbożnik", "Nauka i Życie" oraz "Antyreligioznik" w których m.in. głoszono tezę iż rozwój nauki przyczyni się do upadku wszelkich religii i triumfu rewolucji. W latach największej ateizacji w ZSRR, Józef Stalin, nawiązując do słów Karola Marksa (który w swojej pracy Przyczynek do krytyki heglowskiej filozofii prawa napisał iż "religia jest opium dla ludu" ), stwierdził m.in. iż: "Religia jest jadem dla naszych dzieci", "Kościół uciska wiedzę, pali wynalazki", "Nie istnieją bajeczki opowiadane przez Kościół" oraz że "Od rewolucji światowej dzieli nas tylko Chrystus". W 1929 rozpoczęto działalność pod zmienioną nazwą (Związek Wojujących Bezbożników) a centralnym organem prasowym stało się pismo "Ateist" (wydawane w wielu językach, m.in. polskim), oprócz tego kontynuowano wydawanie pozostałych tytułów. Przyjęta w ZSRR w 1929 ustawa antyreligijna ułatwiała zwalczanie religii w czasach kolektywizacji - bolszewicy uważali iż zwalczanie wpływów Cerkwi na wsi ułatwi walkę z chłopami. Na początku lat 30. liczba członków związku wyniosła ok. 5 mln. Organizacja zajmowała się w latach 30. i 40. organizowaniem muzeów ateizmu (m.in w likwidowanych masowo kościołach różnych wyznań religijnych), ekspozycji antyreligijnych w domach kultury oraz szkoleń i kursów z zakresu ateizacji. W propagandzie ateistycznej związek położył główny nacisk na materializm, kult techniki i przemysłu - widząc w nim główną siłę która miała spowodować zmianę nastawienia społeczeństwa do religii. Sporządzano także tzw. czarne listy księży przeznaczonych do fizycznej likwidacji. W 1941 w Związku Wojujących Bezbożników było 3,5 mln członków, pozyskanych w większości metodami przymusu administracyjnego. Organizacja nieoficjalnie została rozwiązana w 1941, po napaści Niemiec na ZSRR - ówczesne działania KPZR zmierzały do wyciszenia ateistycznej propagandy i wykorzystania religii prawosławnej jako czynnika jednoczącego społeczeństwo radzieckie w obliczu agresji. Ostatni numer pisma "Bezbożnik" ukazał się w lipcu 1941, a oficjalnie Związek Wojujących Bezbożników został rozwiązany w 1947. W jego miejsce powołano nową strukturę mającą się zajmować propagandą ateistyczną - Wszechzwiązkowe Towarzystwo "Wiedza". W PRL jego odpowiednikiem było "Towarzystwo Krzewienia Kultury Świeckiej" powstałe w 1969 z połączenia "Towarzystwa Szkoły Świeckiej" i "Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli".OD 1922 r. Do 1934 r. zamknięto tam 28% cerkwi, 42% meczetów i 52% synagog.Meksyku lud sam nie zgodził się na ateizacje i wypowiedział wojnę rządowi. Po kilku miesiącach kościół poparł partyzantów. Tak samo było by w Polsce.Organizacja ta starała się by wszystkie dzieci należały do tej organizacji. Miały zadanie przynieść ikony i potem je zniszczyć. To nie udało się . Bo organizacja ta wzbudzała protesty i sporą nie chęć wśród ludzi. -
Dwudziestolecie II RP i III RP, które lepsze?
pan k odpowiedział STK → temat → Historia Polski ogólnie
Najbardziej spadł poziom polityków i jakość debat. 2 RP Debaty Sejmowe prezentowały wysoki poziom i politycy interesowali się losem narodu a nie co dziś. Najlepiej widać to po frekwencji 2 RP posłowie i senatorowie zawsze przywodzili na posiedzenia a dziś nie przychodzą na posiedzenia tylko biorą pieniądze za nic.Każda partia miała program , poglądy i wizje Polski dziś nie posiadają żadnej. Gospodarczo Polska stała się kolonią UE. Najlepszym przykładem jest sprawa Stoczni które dzięki UE i słabemu rządowi zostały zlikwidowane. Stocznie Niemieckie dostały pomoc i nie musiały jej zwracać a Polskie nie wiadomo czemu musiały. Stocznia Gdańska mieli racje że upadła bo od wielu lat przynosiła straty. Stocznia Szczecinie przynosiła zyski i miała umowy na budowę statków. Statki które produkowała były najwyżej jakości. Wybuch kryzys i cała branża poniosła straty i dlatego dostali pomoc. Później znów przynosiła zyski. Dzięki polityką została zlikwidowana.Śląsk 2 RP był najbogatszym regionem w Polsce i dzięki wydobyciu węgla. Budżet państwa też korzystał z tego. Dziś kopalń już nie ma i wiele kopalń zostało bez uzasadnienia ekonomicznego zlikwidowane np Kopalnia Paryż dostarczała wysokiej jakości węgiel do Huty Katowice i przynosiła zyski. Nie znanych powodów została zlikwidowana. Dziś Polska z eksportera stała się importerem. Zamiast sami wydobywać węgiel to sprowadzamy go. Bo tani jest importu. To dlaczego Czechy wydobywają go skoro jest nie opłacalny? i otwierają nowe kopalnie.