Skocz do zawartości

Spin

Użytkownicy
  • Zawartość

    145
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Spin

  1. Coś mi tu nie pasuje...pozostawiono na placu boju taką ilośc cennych narzędzi (całą górę) i jeszcze dobudowano rzeźnie do szlaku łowieckiego...? Mnie to raczej wygląda na punkt przetwórczy po dostarczeniu poćwiartowanych części zwierzęcia. Jeśli założyć że maksymalnie wykorzystywano wszystko to jest sens takiego transportu ,a nie rozbiórki na miejscu. Tym bardziej że w wiosce/osadzie/punkcie wszystko jest przygotowane i czeka. I ja raczej skłaniam się do wieloletniego eksploatowania terenów niż nagłą rzeź. Weźmy chociaz taką ilosc narzędzi...kto to udźwignie,przeniesie, a potem porzuci ?
  2. Nie sądze aby jakakolwiek dyskusja miała miedzy nami miejsce. Pozdrawiam.
  3. Acha, rozumiem, lecimy "po kwalifikacjach". Tym sposobem panie kolego wymagasz profesjonalizmu aby w ogóle dyskusja była możliwa i to na jakikolwiek temat. To samo ja mogę zastosować ze swojej dziedziny i "zamknąć usta". Masz racje występuje tu pewna jałowość. Umówmy się tak,ja mam zupełnie odmienne zdanie. A aktualna teoria naukowa (na dziś) (w tej dziedzinie) nie jest pewna w 100% na poparcie czegokolwiek. Archeologia ,prehistoria,i paleontologia to suma teorii i domysłów, zmiennych w czasie (bo nie raz się zdarzyło zawalić i zbudować od nowa), temu chyba nie zaprzeczysz. Czasami pewność badaczy jest tak obsesyjna jakby widzieli naocznie zdarzenia, przenieśli się w czasie o całe eony.
  4. Pułapka polega na tym że tak naprawdę ani ty nie udowodnisz ani ja. Teorie,a czas wyjątkowo odległy. I dodatkową pułapką jest przyjmowanie za pewnik/wyznacznik/normę prymitywizmu intelektualnego ludzi (przodków)żyjących dawno lub bardzo dawno. A oprócz kamienia reszta materiałów jest nietrwała czasowo. Zdecydowanie lepiej przyjąć (podpierając się nauką) że NA DZIŚ tak się uważa jak się uważa,co oznacza dopuszczenie granic błędu.
  5. Najlepszy czołg II Wojny Światowej

    Tylko że bohaterowie liczeni na sztuki wiosny nie czynią Za wyjątkiem supermena i czterech pancernych z psem. Owszem to nie jest proste ,zestaw czynników,niemneij podejście do problemu Niemcy mieli charakterystyczne i uparcie niezmienne. Co wiecej tego co potrzeba było w polu (elastycznosc i zaspokojenie oczekiwań) miało się nijak do koncepcji w projektach , czyli niepotrzebna i szkodliwa ingerencja kogoś kto ma władze i zero pojecia o polu walki.
  6. Użycie gotowego kształtu i wykorzystanie możliwości /cech materiału już nie jest świadome tak? Pytam retorycznie,bo odpowiedź jest oczywista. Co więcej szybciej użyć coś gotowego i pomyśleć jak, niż tworzyć coś nowego, i to tez jest oczywiste. I jeszcze : raz piszesz ze kamień ,kośc i kij nie jest żadnym wynalazkiem po czym piszesz że kamień był najczęściej wykorzystywanym surowcem. Do dzisiaj jest. Nawet dzis ludzie (prymitywne plemiona) wykorzystują kształt i właściwości, tracą świadomość czy jak ?
  7. Najlepszy czołg II Wojny Światowej

    Tak się składa że dziadek był pancerniakiem i przeszedł (od Syberii) od Afryki po Monte Casino (i Włochy) na shermanie. Opowiadał mi jaka była taktyka walki i jak sobie radzono z Tygrysami i Panterami,jakie opinie miał sherman. Co zyskiwał na specyficznym terenie,czyli myśl kontra pancerz. Opowiadał mi tez jak się sprawowały Pantery i Tygrysy, o ich zaletach i skutecznosci, oraz poważnych wadach. I w jego ,ale nie tylko w jego opinii Sherman to taki sobie czołg, kiepskawy.Załogi bały się go,ponieważ boczny pancerz był do dupy, więc takiego shermana wystarczyło przepuścic i przypaskudzic z czegoś mniejszego, niekoniecznie czołg. Widziałem zdjęcia prywatne potrójnego trafienia , podwójnego, dokładnie w dospawaną pancerną płytę, Widziąłem co zostawało z shermana po minie. Ale było go dużo. Niemcy postawili na jakośc i przegrali, doskonałe czołgi ale mało, doskonałe samoloty ale mało, doskonałe okręty ale mało. Wszystkiego co miało zasadnicze znaczenie mieli bardzo dobre ale mało,a produkcja droga i długotrwała,tak jak szkolenie załóg do takiego sprzetu aby był w pełni efektywny. A dodatkowo zamiast oszczędzać (przesuwać na dowodzenie i szkolenie,uzupeniac asami nowicjuszy) swoich oficerów/weteranów pozawalali im walczyć bez końca. Tak samo postępowali Japończycy i to się straszliwie zemściło. Już tak ze zwykłej głupiej statystyki : kiedyś cos musiało cię trafić przez lata i na pierwszej linii,obojętnie jakim asem nie byleś.
  8. Najlepszy czołg II Wojny Światowej

    Tygrysy i Pantery były doskonałymi czołgami,ale na pozycji lub w "tłumie". Gruby pancerz zapewniał przezywalnośc po wielokrotnym trafieniu. Świetna armata zapewniała celnośc na dalekim dystansie, niemożliwym do zrównoważenia przez czołgi przeciwnika - właśnie zarówno pod względem celności jak i kalibru. Ale wszystkie te zalety szlag trafiał na bliskich odległościach,a jeszcze dochodziła lepsza manewrowość Shermana. I dokładnie wykorzystywano manewrowośc jako głowny atut. Wymaina 2:1 czy 3:1 była akceptowalna, Niemcy nie mieli czym zastąpić swoich czołgów, zemściła się nowoczesność i skomplikowana doskonałość. Mniej ale lepsze okazało się zabójcze. Co z tego że Pantera była wyższa,ale miała inne dodatkowe cechy, co miał Sherman dodatkowo? Nic.
  9. Najlepszy czołg II Wojny Światowej

    W porównaniu do innych,ich rzeczywiste cechy bojowe w praktyce, pancerz,armata, obrys, mobilosc w terenie....nie teoretyczne porównania papierkowe. Ale ilośc doskonale pokryła wady. A jeżeli ilość to nie może być czegoś skomplikowanego w produkcji,czasochłonnego. Można dokonac takiego porównania praktycznego : mobilnośc wozu vs lepsza armata ale mniejsza mobilność. Często to mobilnosc decydowała, bo jakaby armata nie była dobra to ruchomy cel, zmieniający kierunek, trudniej trafić z daleka,a więcej celów to wraz ze spadkiem odległości mniej czasu i mniejsza widocznośc. A jak podjedzie blisko ten słabszy to żaden pancerz nie wytrzyma trafienia ze 100m. I tak było w rzeczywistości,nie na papierku,przewaga czołgów niemieckich topniała do zera wraz ze zmniejszaniem się odległości. Często bywało że ten cienki pancerz shermana był zaletą bo pociski przechodziły na wylot.
  10. Kościół nie jest już żadnym "autorytetem" moralnym. W rzeczywistości nigdy nie był,ale dzis utracił nawet cudzysłów. Zresztą jak organizacja polityczno-ideologiczna (dokładnie tak, mimo że to masło maśłane) , realizująca swoje "prywatne" cele moze być jakimkolwiek autorytetem moralnym. Gdyby Kościół był jakimkolwiek autorytetem,a więc stawiał wartosci moralne w praktyce za swój wyznacznik to nigdy by nie osiągnął tego co osiągnął, to jest niemożliwe. Ale dla fanatyków, odwracaczy wzroku,ludzi z krótkotrwałą i wybiórczą amnezją, na chwile głuchych, prawda i rzeczywistośc nie ma znaczenia. Widżą dokładnie to co chcą widzieć.
  11. Najlepszy film historyczny

    Widziałem zdaje się zdecydowaną większośc filmów historycznych/"historycznych" jakie wyprodukowano (tak z 90%). Nie jestem w stanie wyróżnić żadnego i postawić go na podium. Niestety film żeby był atrakcyjny musi zawierać w sobie elementy przyciągające widza i spełniające jego proste oczekiwania , również co do wrażeń patriotycznych. Do tego dochodzi kwestia jak bardzo film jest sztuczny w stosunku do realiów wojny lub nawet fizyki (bywa i tak). Gdybym miał wyróżnić , to jedynie kategorię filmów kręconych na podstawie prawdziwych opisów i wspomnień. I tu też podział zależnie od dawki elementów "dla widza" - przesycenie bywa naprawdę czasem skrajne. Filmy zrealizowane wiernie i wiernie (maksymalnie) oddające dramatyzm sa nudne w odbiorze i zainteresują wyłącznie małą grupę osób (relatywnie). I dodatkowo jest ich naprawdę mało,właśnie z powodu "nieatrakcyjności ogólnej" ,lub tez prawdziwości ,która najczęściej jest brutalna ,odpychająca i stawiająca bohaterstwo niejednoznacznie lub....pokazująca że to czysty przypadek jest bohaterem.
  12. Najlepszy czołg II Wojny Światowej

    Obłożenie płytami nic kompletnie nie dawało w praktyce,taki chwyt psychologiczny. Shermany były kiepskawe jako czołgi,ale było ich dużo. Pytanie ogólnie jest źle postawione, bo najlepszy pod jakim względem ? Jeśli "ogólnym" to oczywiste jest że ruski.
  13. Pojednanie polsko-rosyjskie

    Z punktu widzenia intersów państwowych "pojednania" nigdy nie bedzie, interesy mamy sprzeczne. Jesli wziąc pod uwagę zaszłosci historyczne to w interesie mocarstwa jest aby historia była nie tylko pozytywna ale i narodowo-bohaterska,bez wyraźnyxh blizn,kóre trzeba ukrywac i się ich wstydzić. Do przełknięcia ewnetualnie nadają się jedynie grzeszki wobec własnego narodu. I co z tego że my pokrzyczymy że się coś fałszuje i ukrywa,czy zaciera? Ale Rosjanom jest raźniej na duszy,a to się liczy bardziej dla Rosji. Co więcej, zdecydowanie wygodniejsze w skali społecznej niż szukanie i dociekanie czegoś niemiłego,wersja wykreowana jest milsza, łatwostrawna i nie wymaga absolutnie żadnego wysiłku. Na poziomie społecznym i ludzkim między naszymi narodami nie istniało chyba nigdy "niepojednanie". To słowo ma czysto polityczny wymiar.
  14. 1.Kamień, kij , kośc. Coś co jest wygodne do trzymania i jest jednocześnie prosta i skuteczną bronią /obroną/narzedziem. Zresztą do dziś. 2.Ogień.To jest prawdziwy przełom i możliwości dalszej wynalazczości. Te dwa punkty w zupełnosci wystarczą i są całkowicie uniwersalne i proste, możłiwe do zastosowania niemal w każdym terenie. I nie trzeba ich miec i nosić. Nawet dziś możesz być goły,ale jeśli umeisz rozpalić ogień to przetrwasz.
  15. Ja bym posłużył się pewnymi analogiami. 1.Krąg,okrąg jest naturalnym symbolem wspólnoty. Prosty przykład sprawdzalny nawet dziś : jak zasiadają ludzie wokół ogniska? Jak zasiadaja ludzie do obrad kiedy nie ma stołu ,a jest ich dużo ? 2.Zawsze oznaczmay groby w óżny możliwy sposób,nawet dzis stosowane są kopczyki, sterty kamieni, duże kamienie 3.Stawiamy pomniki komuś ważnemu, z trwałego materiąłu aby pamięc sięgneła dalej niż jedno pokolenie Tu przykład Wyspy Wielkanocnej, te monumenty czykolwiek były stawiano przez pokolenia,niemożłiwe byłoby postawienie ich wszystkich w krótkim czasie. A tez sa niebywale ciężkie. 4.Jesli juz ktos zauwazył zmiany klimatyczne ,sezonowośc, to warto w jakiś sposób ją oznaczyć i skorelowac z czymś co widac, z księzycem lub słońcem,to daje nei tylko pewną powtarzalnośc ale i precyzje. 5.Możemy połączyć funkcje,szczególnie biorac pod uwagę włożony wysiłek. Wielofunkcyjnośc wprowadza dodatkowy element sacrum. 6.Lubimy się wyróżniac czymś od innych ,od innych grup. I przybiera to różne charaktery od barw,poprzez stroje,tatuaże az po specyfikę budowy. 7.Zbudowanie czegoś istotnego co wyróżnia i jest połaczone z religią /kulturą przyciąga innych, tworzy się centrum. Nie sądze aby trzeba było szukac sensacji,nadmiernei spekulowac. Wystarczy spojżeć na nas samych dzisiaj. Jesteśmy tacy sami,z tymi samymi zachowaniami i sposobem ich wyrażania. Różnica polega tylko na możłiwosciach technologicznych.
  16. Ja tez uważam że ingerencja człowieka była na tym samym poziomie jaki dotyczył innych zwierząt "jadalnych". I zdecydowanie łatwiej i mniejszym nakładem sił zabić coś zdecydowanie mniejszego. Ale mówimy o nagłym spadku liczebności. Moim zdaniem w zasadzie sa trzy realne możliwości zagłady na dużym obszarze (mamuty zasiedlały określony "pas"): 1.Perturbacje klimatyczne , które trwały przez określony czas,na tyle długi aby zdecydowanie ograniczyć dostępnośc sezonowego pożywienia lub w ogóle pożywienia. Czyli załamanie klimatu. A mamuty (podobnie jak słonie,ale sądze że więcej) spożywały ogromne ilosci niskokalorycznego pożywienia,więc musi być go pod dostatkiem w każdej porze roku. Nawet żeby emigrowac w odległe obszary trzeba mieć zapas kalori lub po drodze coś odzywczego aby dotrzeć tam gdzie jest czegoś zdecydowanie więcej i można przetrwać. Dodatkowo to załamanie i ograniczone naturalne rezerwy dotyczyły wszystkich zwierząt korzystających z tego źródła,a wiec wzmożona konkurencja i bardzo szybkie kurczenie się zapasów. Możemy jeszcze do tego dodac mobilnośc poszczególnych gatunków. 2.Wybuch sporej wielkości wulkanu,ze wszystkim jego skutkami krótko i długotrwałymi - ale to nie rozwiązuje problemu całego obszaru występowania gatunku na wszystkich obszarach geograficznych 3.Epidemia. Tylko choroba jest w stanie skutecznie i drastycznie ograniczyć populacje w bardzo krótkim czasie. Podam przykład indian z Ameryki Południowej, po kontakcie z białymi zginęły miliony, poniewaz ludzie nie byli odporni na choroby zawleczone do nowego świata przez białych. Możliwe że gdzies otworzyło się przejście i jakiś gatunek zawędrował z odciętego obszaru na rozległe tereny i podobna sytuacja jak z indianami. Dodatkowo można być nosicielem choroby i być na nią odpornym ,ale to nie oznacza że nie można zarażać. Więc ta ilosc która przetrwała pogrom była już zbyt mała aby zapewnić genetyczną ciągłosc gatunku, wiec wystarczyło pareset lat. I jeszcze : choroba mogła atakowac młode osobniki, a to w zupełności wystarczyło do całkowitego załamania populacji. Mogła wprowadzac deformacje embrionalne, mogła powodować bezpłodnośc. Możliwosci jest bez liku i każda wystarczająco skuteczna. I ostatnia możłiwosc : 4.Nałożenie się kilku czynników . Bo jeśli przyjąc załamanie klimatu,wywołujące niedostatek pokarmu, to spowoduje on wielką migracje zwierząt w róznych kierunkach,a to może spowodowac zawleczenie choroby. Czyli ciąg zdarzeń. Padały od chorób i z głodu,a głod oznacza znaczne osłabienie organizmu. Możemy dorzucić do tego nawet jakiś wybuch wulkanu który akurat zdziesiątkował populacje dajmy na to w Ameryce Północnej - chociaz ten wulkan to już tak dorzucam gratis do zetawu
  17. Nie wiem czemu przy rozważaniu takich tematów/teorii dopisuje się niemal zawsze człowiekowi miliony lat wstecz,tak aby go na siłę umiejscowić w okresie panowania tych stworzeń. Owszem, spotkanie czy też powiedzmy "życie równoległe" jest jak najbardziej możliwe. To że nastąpiła zagłada ,nie oznacza wcale że dotyczyło to w 100% całej populacji i wszystkich gatunków jak leci na całej planecie. W naturze przetrwały organizmy które poniekąd zaprzeczają teorii zagłady, bo dlaczego przetrwały? A mimo to wiadomo że taka zagłada miała miejsce. Lub inne których szkielety znajduje się sporo milinów lat wstecz, a do dzisiaj sa obecne w (niemal) niezmienionej formie. Oczywiście z biegiem czasu populacje które przetrwały mogły tak samo wyginąc jak inne zwierzaki, np. mamuty (taki przykład dość powszechny),choćby z powodu małej liczebności,czy stopniowego spadku ilosci pokarmu...itd etc. Zatem nasi przodkowie mogli widzieć na własne oczy ostateczny kres "pozostałości",zarówno naocznie jak i "na talerzu". Nam z niepoznanych pozostał jedynie światowy ocean, z racji objętości/wielkości. A już wiadomo że zawiera również archaiczne i bardzo stare formy życia. Nota bene do dziś przetrwała pewna odnoga dinozaurowa : krokodyle. To bardzo stara linia,ale istnieje do dziś obok nas i ma się bardzo dobrze. Przetrwała zagładę.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.