Przebywając w Paryżu Zygmunt Myszkowski marszałek wielki koronny pogodził się ks. Januszem Radziwiłłem podczaszym Wielkiego Księstwa Litewskiego, z którym był poróżniony od czasu rokoszu Zebrzydowskiego. Zdarzyło się że obu zaprosił na rozmowę król francuski Henryk IV. Wypytując ich o rokosz mówił "Panowie wyście obaj byli w bitwie pod Guzowem; powiedźcież mi, jak się ta bitwa toczyła" Powiedzcie wy, książę" Radziwiłł odpowiedział "Mości Królu pan marszałek był w wygranej bitwie, a jam był w przegranej, nie mam ja się czym popisywać i co powiadać, ale niech jejmość pan marszałek powiada o wszystkim, ponieważ zwycięstwo przy nim zostało"
Po bitwie Beresteckiej Kozacy zdecydowali się opuścić osaczony tabor przez wąską groblę. Uczynili to tak gwałtownie, że strzegący tej grobli ze swoim oddziałem Aleksander Koniecpolski myślał, iż jest to natarcie na jego skromne siły. Rzucił się więc do ucieczki przed pierzchającymi Kozakami. Dopiero po dłuższym czasie zorientował się w sytuacji i zawrócił swe wojsko by ścigać umykającego przeciwnika. Relacjonując później królowi całe zdarzenie oczywiście przemilczał ten mało chlubny fakt. „Aż ręce mdlały od rąbania” - zakończył swój wywód. „A i podobno nogi też mdlały” dodał Jan Kazimierz.