margines spoleczny
Użytkownicy-
Zawartość
44 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
O margines spoleczny
-
Tytuł
Ranga: Student
Poprzednie pola
-
Specjalizacja
II wojna światowa
-
Józef Piłsudski pierwzowzorem Nikodema Dyzmy?
margines spoleczny odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Biografie
Znasz takie polityczne sformułowanie "kierowanie z tylnego fotela" ? Jeśli widzisz limuzynę za kilka milionów to kto wg Ciebie jest ważniejszy w tym układzie ? Szofer, siedzący za kierownicą czy pasażer, który dla postronnego obserwatora jest tylko biernym, uzależnionym od kaprysów kierowcy ludkiem ? Nie trzeba mieć wiele oleju w głowie aby dojść do wniosku, że szofer jest w tym układzie tylko pionkiem. Piłsudski był po prostu wodzem Rozdawał karty, ustawiał swoich ludzi na stanowiskach i mówił gdzie mają jechać. -
Józef Piłsudski pierwzowzorem Nikodema Dyzmy?
margines spoleczny odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Biografie
To jest opinia sformułowana na podstawie podstawowych faktów, które są powszechnie znane. Ocena faktów może być różna. Moja jest właśnie taka. Chyba nie oczekujesz, że będę przytaczał tutaj źródła na to, że akcja pod Bezdanami miała miejsce, że OB PPS zajmowała się działalnością stricte terrorystyczną, na to że zamach majowy obalił legalne polskie władze, że Bereza Kartuska istniała czy, że Proces Brzeski miał miejsce. Nie zanegujesz tego, że słownictwo Piłsudskiego to był zwykły rynsztok i że Hitler bardzo cenił Piłsudskiego (ciekawe dlaczego). Tutaj nie ma nic do udowadniania. Zaprzeczysz ? Chcesz o tym podyskutować ? Reszta to ocena. Ale do oceny nie trzeba żadnych źródeł. Pisałem, że dla mnie w kwestii oceny dyskusyjne są tylko lata 1918-1920. Głownie dlatego, że dyskusyjne są fakty. Jest jedna zasadnicza różnica między działaczami podziemia niepodległościowego podczas wojny, a terrorystami Piłsudskiego. W pierwszym przypadku trwała WOJNA, w której Polska została zaatakowana przez wrogie mocarstwa, które były wrogiem nie tylko państwa polskiego, ale także polskiego narodu. Polacy byli więc żołnierzami. A terroryści Piłsudskiego jak sama nazwa wskazuje byli terrorystami. Ich nie obchodzili Polacy, nie prowadzili z nikim wojny - Polakom żyło się dobrze. Mieli prawa wyborcze, mogli studiować, rozwijał się przemysł i miasta. Nikt nie zagrażał naszemu istnieniu. Tu chodziło tylko o to aby dorwać się do koryta. Plan został wykonany w 100%. 4 z 17 uczestników akcji pod Bezdanami zostało premierami, jeden został nawet dyktatorem. Chrum, chrum. Witosa rzeczywiście nikt nie zmuszał. Przecież mógł wziąć udział w pokazowym procesie, uderzyć się w pierś, dobrowolnie poddać się karze, a potem przesiedzieć swoje za niewinność, aby po wyjściu ustawić się na marginesie życia politycznego pod butem sanacyjnych watażków. Sam się o to prosił. Kult Wielkiego Wodza trwa w najlepsze.... Piłsudczyk ideowcem ? Chyba korytowcem Piłsudczyków łączyło tylko koryto, a konkretnie osoba Piłsudskiego, która jak wierzyli, mogła im to koryto zapewnić. Poglądów raczej nie mieli. Był to zlepek ludzi o różnych poglądach, których łączyło tylko, to, że chcieli zrobić dobrze Polsce.... wróć. Sobie -
Józef Piłsudski pierwzowzorem Nikodema Dyzmy?
margines spoleczny odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Biografie
Jakiej przyzwoitości ? Przecież Piłsudski do 1918 roku był bandytą, złodziejem, terrorystą i mordercą No, ale dla niektórych Bezdany to romantyczna walka. Jako twórca organizacji bojowej PPS, odpowiada za wszystkie jej czyny, a także śmierć takich smarkaczy jak Okrzeja. Poza tym był kolaborantem na żołdzie niemieckim - na tej samej liście płac co Lenin, a co więcej, pomagał państwom centralnym zbrojnie mimo, że rusyfikacja nie odnosiła żadnych sukcesów, w przeciwieństwie do germanizacji. Od 1919 do 1920 mamy okres dyskusyjny... o którym można podyskutować Ale już od 1921 jest największym szkodnikiem w nowożytnej historii Polski. Obala polską demokrację, niszczy pierwszą polską konstytucje demokratyczną, doprowadzając przy tym do śmierci prawie 400 ludzi. Gnębi swoich przeciwników politycznych, którzy są bici, skazywani na więzienie, a niektórzy znikają albo giną w tajemniczych okolicznościach. Doprowadza do procesów brzeskich, otwiera pierwszy polski obóz koncentracyjny, opozycje zmusza do emigracji - przebywa na niej chociażby Witos. Osobiście jest chamem i prostakiem, który słynie z wulgarnego słownictwa i przekonania o własnej wielkości. Był architektem zacofania polskiej armii, a także polityki zagranicznej II RP - polityka równej odległości między Moskwą, a Berliem doprowadziła do tego, że Moskwa i Berlin podzieliły Polskę na dwie równe części. Jego powojennym marzeniem była konfederacja Polski z Ukrainą, Białorusią i Litwą - mimo, że wojna, która się właśnie skończyła udowodniła dobitnie, że wielonarodowe imperia są przeżytkiem, a on był idealnym przykładem tendencji odśrodkowych w takich państwach. Dla Imperium Rosyjskiego był czymś w rodzaju Bandery dla II RP. Po jego śmierci najbardziej przykro było Hitlerowi, który po raz ostatni w swoim życiu pofatygował się do kościoła. Bo Polakom na pewno nie. Wycięto mu nawet mózg aby zbadać skąd wziął się jego geniusz. Niestety sanacyjnym watażkom udało się stworzyć przez cztery lata podwaliny chorego kultu jednostki, który trwa do dziś podbudowany reakcją na PRL. Uchwalono nawet ustawę, która zakazywała pod groźbą 5 lat więzienia uwłaczania jego dobremu imieniu i dekterowała, że jest Wskrzesicielem Ojczyzny i Wychowawcą Polaków. To jedyna taka ustawa w historii Europy, a analogii można szukać w takich państwach jak Korea Północna. Za tego posta dostałbym na bank 5 lat gdyby to bzdurne prawo wciąż obowiązywało. Dziękuje. Dobranoc. -
Józef Piłsudski pierwzowzorem Nikodema Dyzmy?
margines spoleczny odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Biografie
Odpowiedź na pytanie będące tytułem tematu jest chyba oczywista. Geniusz tej powieści polega na tym, że Polacy wciąż uparcie wierzą w wielkość marszałka, tak samo jak w książce wszyscy wierzyli w talent Dyzmy. Gdy Żorż mówi pod koniec książki mówi prawdę, o tym że Dyzma to zwykły cham i prostak, nikt mu nie wierzy i ludzie myślą, ze jest psychicznie chory. Inni, którzy zdecydowali się powiedzieć prawdę, spotykają się z przemocą, mordem albo obojętnością. Te postacie symbolizują autora powieści, który również zetknął się z pobiciem i próbą zabójstwa przez bojówkarzy Piłsudskiego, a jego powieść była uznawana w swoim czasie za tanie czytadło w zasadzie nie warte uwagi. Podchodzimy do Piłsudskiego jak Koreańczycy z Północy do Kim ir Sena - przecież Piłsudskiemu przed pochowaniem na Wawelu wycięto mózg aby zbadać dlaczego był taki genialny. To zwykły kult jednostki, który trwa do dzisiaj. A kult charakteryzuje sie tym, ze jest odporny na logiczną argumentacje. Dyzma jest w powieści podrzędnym urzędnikiem, który dochodzi o najwyższych państwowych stanowisk w administracji. Piłsudski był podrzędnym wojskowym, dyletantem który uważał że Wojsko Polskie powinno opierać się na piechocie i kawalerii, w 1920 nieomal nie doprowadził Polski do zguby ryzykowną Wyprawą Kijowską, odsłaniającą nasze skrzydło. A został Marszałkiem Polski. Rozwadowski, prawdopodobny autor zwycięstwa pod Warszawą był przetrzymywany we więzieniu przez sanacje, a następnie prawdopodobnie otruty bo umarł wkrótce po opuszczeniu murów więzienia. Wiedział za dużo ? Dyzma jest zwykłym chamem i prostakiem, który zostaje doceniony za to, że nawrzucał przeciwnikowi politycznemu. Piłsudski wcale nie był inny. Jego kwiecisty język jest znany - od tego wulgarnego słownictwa aż uszy więdną. Pierwsze jego słowa po przybyciu do Polski w 1918 to "wam kury szczać prowadzić...", a potem było już tylko gorzej, ale cytować nie bedę bo nie chce bana. Dyzma otacza się poplecznikami, którzy utrzymują go na stanowisku bo wiedzą, ze od niego zależą ich kariery - jego kompetencje są już wtym momencie nieistotne. Piłsudski również jest fundamentem wielu sanacyjnych karier i mimo swojej nieudolności trwał na stanowisku. Gdy Dyzma odmawia przyjęcia stanowiska premiera to wszyscy zastanawiają się co stoi za odmową. Nawet nie rozważają tego, że Dyzma boi się kompromitacji. Myślą sobie, że uważa iż ojczyzna na razie nie wymaga jego przywództwa.... a jak zachował się Piłsudski ? Mógł zostać premierem, a nawet prezydentem, a wycofał się do Sulejówka. To oczywiste, że bał się politycznej walki, w której szybko by się skompromitował, nie mając nic do zaoferowania. Mniej lub bardziej oczywiste przykłady można mnożyć. Ja wymieniłem te najbardziej oczywiste jako, że książkę czytałem dawno temu. To, że Dyzma to Piłsudski jest rzeczą oczywistą. Nie rozumiem jak można tego nie przyjmować do wiadomości. Wg mnie autor trafnie sportretował Marszałka. -
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,8...zy_grabilo.html
-
Nie. Ty nie jesteś firmą tylko Twoje imię i nazwisko jest firmą Twojej osoby tak samo jak "SS" jest firmą, czyli inaczej oznaczeniem SS jako strutury. Nie chce mi się tłumaczyć niuansów prawnych, ale uwierz mi, tak właśnie jest. Firma w polskim języku to nie to samo co przedsiębiorstwo, ale w mowie potocznej często utożsamia się te dwa pojęcia. Nie rozumiesz natury III Rzeszy, postrzegając ją jak zwyczajne demokratyczne państwo podczas gdy jej charakter był zupełnie inny. Przykładowo w Polsce, wojsko czy policja ma zakaz prowadzenia działalności gospodarczej, bo nie taka jest ich rola. W III Rzeszy SS zagarnęło cały szereg ról. Napisałeś, ze to była organizacja paramilitarna i polityczna, a to w wyjątkowo słaby sposób oddaje jej charakter bo SS było armią, policją, wywiadem, służbą więzienną, przedsiębiorstwem pracy niewolniczej, organizacją polityczną, założycielem ziołowych plantacji, przybytków prokreacyjnych, pionierem w krzewieniu pogańskiej religii, organizatorem zbrodniczych eksperymentów pseudonaukowych, organizatorem eksterminacji - w jednym. Było państwem w państwie, budującym własną potęgę dzięki zagospodarowaniu terenów podbitych. W demokratycznym państwie takie twory jak policja czy wojsko mogą wywierać pewne naciski na rząd, ale generalnie są tylko narzędziem w rękach polityków, a nie podmiotem. SS w III Rzeszy była właśnie takim samodzielnym tworem, który samodzielnie budował swoją potęgę
-
Oglądam ten film po raza pierwszy od lat i jest w nim nawet dekownictwo... esesmani na tekst Schindlera, że mogą być pewni, że w ciągu miesiąca trafią do Rosji, od razu miękną. Fajnie też reaguje żona Schindlera po przyjeździe: "mieszkanie, samochód - to jakiś szwindel?" Bingo ! To szwindel. ... bo Schindler nie zatrudnia 300 pracowników, jak sam mówi, tylko 300 niewolników. A to różnica.
-
Ostatnio poczytywałem trochę o Holocauście i tak mnie naszło na powtórny seans Listy Schindlera i obejrzenie filmu Lektor. Generalnie odbieram Listę zupełnie inaczej niż 10 lat temu, kiedy ostatni raz widziałem ten film. Jestem akurat na dialogu, w którym żydowski pomocnik Schindlera referuje mu stawki: Takich dialogów w filmie jest więcej. Warto skupić się nie tylko na fizycznej eksterminacji Żydów i bestialstwie Gotha, ale także na przesłankach ekonomicznych. Zaczynając od selekcji na rampie i temu czemu miała służyć. Przecież sam Schindler przyjeżdza do Polski aby się dorobić jako gołodupiec. Swoje srodki inwestuje w znajomości z SS, kapitał wyciąga od Żydów bo wie, że kasa im nie potrzebna w takich warunkach, za tą kasę zatrudnia Żydów bo są tańsi, a pieniądze zgarnia SS jako instytucja, a przy okazji jako to w takich instytucjach bywa, wiele skapuje do kieszeni takich ludzi jak Goth. Po co Schindler to robi ? Bo można się szybko i w prostu sposób wzbogacić na tragedii. . . refleksja przyszła dopiero wtedy kiedy zobaczył że to nie jest tylko niewolnictwo, ale także eksterminacja, a Niemcy zaczęły przy okazji przegrywać wojnę. Dla Schindlera nie ma znaczenia, że płacąc Polakom zapłaci pieniądze im do ręki. Woli płacić SS za niewolniczą pracę Żydów, którzy w tamtej chwili w jego świadomości, nic z tego nie mieli. Dopiero później uzmysłowił sobie, ze w gruncie rzeczy ta praca pozwoliła im przeżyć. Filmy i książki wykładają nam prawdę na stół, ale ekonomia to słowo, które nie pasuje do matrynologii Holocaustu. Zło byłoby wtedy zbyt banalne, zbyt proste, zbyt oczywiste. A natura człowieka, natura zbrodni, taka właśnie jest. Banalna, prosta, dostajemy ją dosłownie na twarz, ale nie dostrzegamy. W każdym filmie mogą nam pokazywać jak SS opróżnia żydowskie lokale ściskając Żydów po 10 w jednym pokoju, przy okazji grupując siłę roboczą, a następnie zaganiajac ją do niewolniczej pracy wg stawek 7/5 marek za dzień - oczywiście do kasy SS. . . a my nadal będziemy w swojej ślepocie to lekceważyć. Aby zrozumieć Holocaust, trzeba także poznać strukturę nazistowskigo wodzowskiego system władzy, w którym potykali się paladyni Hitlera. Czym było SS pod koniec wojny ? Potęgą w niemieckim światku. A na czele tej potęgi stał Himmler, budując ją na trupach milionów ludzi. No cóż. Dla SS to było nieprzydatne. Polecam uważne obejrzenie listy. Jeszcze takie spostrzeżenie co do niej. Wiele się mowiło o tym, że niemieckie przedsiębiorstwa były złe i powinny zapłacić odszkodowania bo korzystały z niewolniczej pracy Żydów. No, ale skoro IG Farben, Siemens czy Volkswagen mają płacić to dlaczego Schindler nie ma zapłacić ? Przecież w fabrykach koncernów również wiele osób przeżyło wojnę. . . może Medal Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata dla niemieckiego przemysłu ? W Wielkiej Ucieczce Thorwalda jest opisany przykład pewnej Niemki, która w stosunku do przymusowych robotników zachowywała się jak nadzorczyni niewolników, którymi de facto byli - niczym w starożytnym Rzymie, niewolnicy żyli w jednym gospodarstwie ze swoimi panami. Podczas lektury tej książki, wróciłem myślami do swojej pracy w w restauracji. Od tego czasu minęło wiele lat, ale skojarzył mi się ten fragment z żoną właściciela, która właśnie tak się zachowywała, pokazując swoją, wyższość ? Realizując się ? Nie było to w żadnym wypadku konstruktywne. Po prostu lubiła poniżać ludzi. Odszedłem stamąd po drugiej jej wizycie, dając jej do zrozumienia co o niej myślę. Ale to właśnie ten sam typ człowieka. O tym powinniśmy pamiętać studiując historię III Rzeszy i jej zbrodnii. Że tutaj nie chodzi tylko o antysemityzm, ale przede wszystkim o naturę człowieka. Chodzi o to, że nie można gonić za zyskiem po trupach, po nieszczęściu innych ludzi, że każdy fanatyzm jest zły, że człowiek jest bardzo podatny na państwową propagandę i nie powinien jej tak łatwo ulegać, że trzeba przyzwoicie traktować każdego człowieka, że każdy ma prawo do godności, ze poczucie wyższości to złe poczucie i trzeba szanować pracownika, zwłaszcza w sytuacji przymusowej. Ludzie mają jednak takie puste spojrzenie na to wszystko. . . są zszokowani górami trupów, ale nie wyciągają żadnych wniosków.
-
Wg Kodeksu cywilnego z 1964 r. z późniejszymi nowelizacjami, firmą jest imię i nazwisko osoby fizycznej lub nazwa osoby prawnej czy ułomnej osoby prawnej. Odpowiedź na Twoje pytanie brzmi: firmą było SS założone chyba w 1925 roku. Mamy firmę, mamy rok założenia, pozostają obroty. Nie mam dostępu do archiwów i nie jestem badaczem. Skąd mam znać obroty ? Trudno byłoby dotrzeć do obrotów większości współczesnych firm, a co dopiero tworu, który przestał istnieć 65 lat temu i był tak niejednorodny. Mogę za to udzielić odpowiedzi czym się ten "przemysł" zajmował. SS w roli firmy działo wielotorowo i można tutaj wyróżnić 3 głowne metody złodziejstwa: a) zatrudnianie więźniów we własnych przedsiębiorstwach, a były to bardzo często np. kamieniołomy, żwirownie tudzież przemysł drzewny i jakieś proste fabryczki np. szyjące mundury. Więźniowie wykonywali pracę przymusową, z której SS czerpało korzyści materialne. Był to de facto przedsiębiorstwa SS, można powiedzieć pierwszy etap rozpoczęty przed wojną b) po inwacji na Polskę i ZSRR, siły roboczej było tak dużo, że SS nie miało sensownych pomysłow aby spożytkować we własnym zakresie siłę roboczą w takiej skali, więc zaczęła ją odsprzedawać przedsiębiorcą takim jak np. Oscar Schindler, który produkował zdaje się garnki albo hełmy. Innym przykładem jest podobóz Auschwitz-Monowitz, który grupował więźniów wynajmowanych zakładom chemicznym IG Farben. Należy zwrócić uwagę na to, że Auschwitz był całą siecią dużych, średnich i małych obozów rozsianych po całym Śląsku a tylko w jednym miejscu odbywała się zagłada tych, którzy wg SS nie nadawali się do pracy. Można tu porównać SS do takiej agencji pracy niewolniczej. c) trzecim najbardziej nieludzkim źródłem dochodu była grabież więźniów począwszy od dobytku materialnego, skończywszy na włosach i zlotych zębach. Oczywisćie za przemysł można uznać tylko fragment tej działalności, ale pod pojęcie przedsiębiorstwa, da się już podciągnąć całość tych działań. Było to przedsiębiorstwo śmierci i niewolnictwa. Albo ja jestem idiotą albo Ty nim jesteś. I coś mi się wydaje, że to jednak nie ja. Ty jesteś nikłym % ludzkości, ale z Twojego punktu widzenia to nie ma znaczenia - martwisz się o swoją skórę, a nie o skórę większości ludzkości. http://michal.nintendos.pl/czytelnia/bali_...cale_zycie.html Polecam artykuł z Newsweeka, cytuje początek: Przy okazji to kolejny przykład przemysłu SS - odlewnia metalu. Sieć obozów była doskonałym miejscem dla bez mała kilkunastu tysięcy dekowników, którzy mogli nie tylko przetrwać bezpiecznie wojnę, ale i na wyższych stanowiskach, nakraść się i żyć w luksusach. Dla tych kilkunastu tysięcy to że byli nikłą częścią społeczeństwa, nie miało znaczenia. A ta "rotacja" wyglądała tak. W światku min. lekarzy SS była taka instytucja, która miała specyficzną nazwę, która mi uleciała w pamięci. Chodziło o to, żeby odbębnić front i dostać order żeby. Polegało to na tym, ze wysyłano lekarza tudzież oficera z SS na front wschodni aby wziął udział w jakiejś pseudopotyczce, żeby mógł dostać żelazny krzyż. Bo wypadało mieć krzyż. Delikwent wracał po miesiącu czy dwóch do pracy już z prestiżem swojego wysokiego odznaczenia. Większość otrzymała je za nic, ale bywali tacy, którzy misje swoją traktowali poważnie - do takich osób należał np. dr Mengele, który heroicznie uratował rannych czołgistów z plonącego czołgu. Z drugiej strony czasem wysyłano do obozów rannych rekonwalescentów aby popilnowali drutów w podobozach pracy. Trzon załóg stanowili etatowi dekownicy albo sadyści tudzież jedno i drugie. Rzesza z biegiem czasu starała sie wysłać każdego na front więc wachmanni za wszelką cene starali się być potrzebni. Jedni byli potrzebni bo otwierali odlewnie metalu i wykazywali, że w kraju są bardziej pożyteczni niż na froncie, a inni wykazywali się nadgorliwością w wykonywaniu rozkazów praktykując okrucieństwo i sadyzm co też podobało się przełożonym. To normalne. W każdym społeczeństwie jest mnóstwo ludzi, którzy zrobiliby wiele aby się wymigać od bycia mięsem armatnim. Reszty Twojej wypowiedzi nie komentuje bo jedynie potwierdza moją tezę początkową. Tzn. że to nie ja jestem. . .
-
Źródło: http://www.focus.pl/historia/artykuly/zoba...g-kl-auschwitz/ 27 kwietnia 1940 roku SS- -Reichsführer Heinrich Himmler rozkazuje SS- -Oberführerowi Richardowi Glücksowi, inspektorowi obozów koncentracyjnych: „założyć w Oświęcimiu – w byłych koszarach artyleryjskich – obóz koncentracyjny i rozbudować go siłami więźniów”. Rozkaz kończy kilkumiesięczne negocjacje między Wehrmachtem i SS w sprawie przejęcia byłych koszar pułku artyleryjskiego z Krakowa. Rozpoczyna się organizacja obozu zakończona 14 czerwca przybyciem do KL Auschwitz pierwszego transportu – 728 polskich więźniów z Tarnowa. Ten dzień uznaje się za początek działalności obozu w Oświęcimiu. OGRODNIK HIMMLER Pod koniec lat 30. dowództwo SS podjęło decyzję o utworzeniu przedsiębiorstw gospodarczych mających wypracowywać zysk przeznaczony na działanie organizacji, a jednocześnie zapewnić pracę coraz większej ilości więźniów powstających obozów koncentracyjnych. Zdecydowano, że przedsiębiorstwa SS zajmą się produkcją materiałów budowlanych. Nowe lokalizacje dla obozów koncentracyjnych wybierano więc w pobliżu kamieniołomów, dużych pokładów żwiru czy piasku. KL Auschwitz nie spełniał tych wymagań, tworzony był bowiem początkowo jedynie jako obóz przejściowy (przed wywózką więźniów w głąb Rzeszy). Mimo to jesienią 1940 roku zapadła decyzja o skierowaniu więźniów do pracy w pobliskiej żwirowni i przy wydobyciu piasku. Jeszcze w tym samym roku okazało się, że dowódca SS ma jednak inny pomysł na wprzęgnięcie Auschwitz w system przedsiębiorstw SS. „Oświęcim będzie rolną stacją doświadczalną dla Wschodu. Tam są możliwości, jakich nie mieliśmy dotychczas w Niemczech. Sił roboczych jest dość. Każde potrzebne doświadczenie rolne musi być tam przeprowadzone.(…) Zakładać stawy, osuszać grunty, budować wały wiślane” – wspomina w „Autobiografii” SS-Hauptsturmführer Rudolf Höss, pierwszy komendant Auschwitz, słowa, jakie Himmler wypowiedział doń w listopadzie 1940 roku. Niewiele jednak wyszło z tych planów, bo zniweczył je sam Himmler kolejnymi decyzjami, wiosną 1941 roku. Okazało się bowiem, że obóz jest zbyt mały i zapadła decyzja, aby go rozbudować. Najpierw do pojemności 30 tysięcy ludzi, a później, by w Brzezince pobudować nowy obóz na 100 tysięcy. Zgodnie z przyjętymi zasadami wykonywanie takich prac należało do więźniów. Kiedy jeszcze w 1942 roku ustalono, że to Auschwitz-Birkenau będzie centrum zagłady Żydów (konieczność budowy komór gazowych i krematoriów), jasne stało się, że z pierwotnych rolniczych planów Himmlera nic nie wyjdzie. Stacji doświadczalnej Rzeszy na Wschodzie nie miał kto budować. Nawet przy wciąż wzrastającej liczbie deportowanych do obozu ludzi. Powstało jedynie kilka gospodarstw pracujących w większości (poza stacją badawczą w Rajsku) na potrzeby własne obozu. ARBEIT MACHT FREI Praca była podstawowym obowiązkiem wszystkich więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych. Słynne zdanie – arbeit macht frei (praca czyni wolnym) – pojawiło się już w pierwszym założonym przez hitlerowców obozie koncentracyjnym, w bawarskim Dachau. To stamtąd zapożyczył je Höss. Udoskonalając to, czego nauczył się w Dachau, spowodował, że dla podległych mu więźniów praca była koniecznością, a z upływem czasu stawała się też szykaną, karą, a w końcu formą eksterminacji. „Materiały budowlane są ciężkie i bez żadnej miary bywają ładowane na człowieka. Warto tu nadmienić, że jeśli praca ta wypadnie więźniom będącym w kompanii karnej, muszą ją nadto wykonywać biegiem. A i w ogóle poganianie tempa przy tej lub innej pracy zależy przecież od widzimisię, humoru, temperamentu itp. dozorcy. Tu naprawdę nieszczęśliwi są i gęsto składają swe życie w ofierze ludzie słabsi, starsi, a również ci zgoła nieprzyzwyczajeni do żadnej fizycznej pracy. (...) Bo u młodych zwierzaków niemieckich, którym cały intelekt wegnano w mięśnie nóg i rąk, każdy niezręczny, niezdarny ruch więźnia, każde potknięcie budzi nieopisany szał wściekłości. Bardzo często zabijają w takim wypadku na miejscu lub też stłuką tak, że człowiek musi w najkrótszym czasie życie zakończyć. (…)” – pisała Halina Krahelska w broszurze „Oświęcim. Pamiętnik więźnia” wydanej już w 1942 roku. Opis Krahelskiej był charakterystyczny dla każdego obozowego dnia. W 1942 roku (a więc wtedy, kiedy autorka pisała broszurę) przy rozbudowie pracowało codziennie 8 tysięcy ludzi, rok później 11 tysięcy. Więźniowie rozbudowali obóz macierzysty, postawili ponad 300 z zaplanowanych 600 obiektów w Birkenau (w tym cztery krematoria i komory gazowe), kilkanaście kilometrów ogrodzeń, wybudowali kanały odwadniające. Jaki był koszt tych wszystkich inwestycji? Zachowana dokumentacja obozowa nie pozwala na dokładne określenie sum; Niemcy, likwidując obóz, systematycznie wyliczenia niszczyli. Wiadomo jednak, że samo tylko utrzymanie więźniów rozbudowujących obóz przy stawce 1,34 marki dziennie pochłonęło w 1943 roku ponad 5 milionów. Materiały budowlane trafiały na budowę „po kosztach”, w większości wytwarzane w gospodarstwach nadzorowanych przez ludzi Himmlera. Rozbudowa obozu, chociaż nie przynosiła strat, nie generowała również zysków. Te pochodziły z pracy więźniów zatrudnionych w czterech przedsiębiorstwach SS działających w Auschwitz. Największe znaczenie miało Deutsche Ausrüstungswerke GmbH (DAW). Zatrudnieni w nim zajmowali się między innymi produkcją mebli, artykułów wyposażenia mieszkań, okuć metalowych, uszczelek dla okrętów podwodnych czy rozbiórką strąconych samolotów. W 1944 roku przedsiębiorstwa SS zatrudniały 4500 więźniów i więźniarek. KAUCZUKOWE MILIONY „Potem przyszliśmy my. Wygnaliśmy ludzi, rozbiliśmy domy, zrównaliśmy ziemię, umiesiliśmy ją na błoto. Postawiliśmy baraki, płoty, krematoria. Przywlekliśmy ze sobą świerzb, flegmonę i wszy. Pracujemy w fabrykach i kopalniach. Dokonujemy olbrzymiej pracy, z której ktoś ciągnie niesłychany zysk. (…) Przy rozliczeniu rachunek okazał się tak fantastycznie milionowy, że za głowę złapał się nie tylko Auschwitz, ale sam Berlin. Panowie, powiedziano, to niemożliwe, za dużo zarobiliście, aż tyle a tyle milionów! A jednak, odrzekła firma, oto są rachunki. No tak, rzekł Berlin, ale my nie możemy. To połowę, zaproponowała patriotyczna firma. Trzydzieści procent, potargował się jeszcze Berlin, i na tym stanęło. Od tego czasu wszystkie rachunki firmy Lenz są odpowiednio obcinane. Lenz nie martwi się jednak: jak wszystkie firmy niemieckie powiększa kapitał zakładowy. Zrobił na Oświęcimiu olbrzymi interes i spokojnie czeka końca wojny. Tak samo firma Wagner i Continental od wodociągów, firma Richter od studzien, Siemens od oświetleń i drutów elektrycznych, dostawcy cegły, cementu, żelaza i drzewa, wytwórcy części barakowych i ubrań pasiastych. Tak samo olbrzymia firma samochodowa Union, tak samo zakłady rozbiórki szmelcu DAW. Tak samo właściciele kopalń w Mysłowicach, Gliwicach, Janinie, Jaworznie” – pisał Tadeusz Borowski w opowiadaniu „U nas w Auschwitzu”. I chociaż firma Lenz (a właściwie: Schlesische Industriebau Lenz und CO AG z Katowic) ostatecznie zrezygnowała z udziału w budowie krematorium w Birkenau w roku 1942, to zewnętrzne firmy współpracowały z obozem od początku jego istnienia. Z obopólną korzyścią. Największą inwestycją, w którą zaangażowano więźniów Auschwitz, była budowa fabryki kauczuku i paliw syntetycznych przez IG Farbenindustrie AG, największy w latach trzydziestych niemiecki koncern chemiczny. Już w marcu 1941 roku podjęta została decyzja o skierowaniu na budowę zakładów Buna- -Werke w Dworach k. Oświęcimia pierwszych kilkuset więźniów. Docelowo miało być ich 10 tysięcy (ten stan osiągnięto w 1944 roku). Mimo wydatkowania przez IG Farben olbrzymich kwot (524 miliony RM) budowa nigdy nie została ukończona. Więźniowie Auschwitz pracowali również w kopalniach, które bądź należały, bądź ściśle współpracowały z IG Farben w Wesołej, Libiążu i Lędzinach. W sumie zatrudniano tam blisko 3000 osób. Tylko w grudniu 1943 roku za wykorzystanie pracy niewolniczej IG Farben przekazało do skarbu Rzeszy 459 844,50 RM. Inne firmy dołożyły 1,5 miliona. Wyceniając pracę więźniów, stosowano dwa taryfikatory. Pierwszy zakładał wpłatę 4 marek za dzień pracy robotnika wykwalifikowanego i 3 za niewykwalifikowanego. Drugi zaś odpowiednio 6 marek i 4 marki. Były one o połowę niższe niż stawki taryfowe w Niemczech. To powodowało, że mimo mniejszej wydajności praca więźniów była bardzo opłacalna. Dowodem może być liczba podobozów utworzonych w tzw. strefie wpływów obozu KL Auschwitz – powstało ich w sumie ponad 40. Wykorzystywanie niewolniczej pracy więźniów było tylko jednym z elementów machiny, jaką stał się Auschwitz, dostarczającej zyski Rzeszy. Nie najważniejszym. ZYSKOWNA ZAGŁADA Poniesione na rozbudowę obozu nakłady powinny się dość szybko zwrócić, tak aby rachunek ekonomiczny wciąż był na plusie. To mogło zapewnić właściwe wykorzystanie podstawowej funkcji KL Auschwitz-Birkenau – centralnego obozu zagłady. W 1942 roku obóz został włączony w akcję masowej zagłady Żydów. Szczególnie intensywnie pracowano w maju i czerwcu 1944 roku. Wtedy do Auschwitz trafiały transporty Żydów z Węgier. W sumie ponad 400 tysięcy osób. Większość z nich prosto z wagonów skierowano do komór gazowych. Zagłada nie była prowadzona jednak tylko jednotorowo. Załoga KL Auschwitz miała przynajmniej kilka metod. Zabijać mogły np. warunki codziennego życia. Głodowe racje żywnościowe (energetyczna wartość średnio 1500 kalorii – co wystarcza na utrzymanie człowieka w bezruchu, bez wykonywania żadnej pracy) – spowodowały, że w 1942 roku z niedożywienia ginęło dziennie średnio 207 więźniów i więźniarek. Zanim jednak ich zwłoki trafiły do krematorium, można było przynajmniej z niektórych odzyskać bezcenne dla Rzeszy surowce. W archiwach muzeum w Auschwitz zachowały się meldunki stwierdzające wyrwanie ze zwłok zmarłych więźniów zębów: złotych i zawierających inne metale szlachetne. Meldunki były bardzo dokładne: zawierały numer więźnia, często jego imię i nazwisko, przede wszystkim zaś dentystyczne numery usuniętych zębów. Tak samo traktowani byli więźniowie zmarli od bicia, zastrzeleni, powieszeni czy zagazowani w początkowym etapie stosowania tej formy zagłady. Kiedy Auschwitz stał się częścią realizacji „Endlösung”, czyli ostatecznego rozwiązania, odzyskiwanie złota i metali szlachetnych przybrało masową formę. W 1944 roku – jak ustalili działacze ruchu oporu – z zębów ofiar eksterminacji w Auschwitz uzyskiwano 10–12 kg złota miesięcznie. Dla oczyszczenia z resztek kości i mięśni wrzucano je do kwasu solnego. Potem były przetapiane na sztaby ważące od 0,5 do 1 kg, czasami zaś na krążki po 140 gram. Tak spreparowane złoto było przekazywane służbie dentystycznej SS i Bankowi Rzeszy. Swoja wymierną cenę (w 1943 roku pół marki za kilogram) miały też włosy więźniów. Zarówno ścinane więźniom zaraz po przywiezieniu do obozu (te, które można było wykorzystać, musiały mieć przynajmniej 2 cm długości), jak i obcinane żydowskim kobietom po zagazowaniu. Włosy były odkażane, następnie suszone na podłogach ogrzewanych przez krematoryjne piece. Pakowane w papierowe worki przekazywane były do dalszego wykorzystania firmom prywatnym. Tam produkowano z nich między innymi stopy pończoch przeznaczonych dla marynarzy łodzi podwodnych. W styczniu 1945 roku po wyzwoleniu obozu znaleziono w nim 7 ton ludzkich włosów. Zakładając średnią wagę włosów jednego człowieka na około 50 g, te znalezione pochodziły od 140 tysięcy ofiar. Kości i popioły ofiar także miały swoje zastosowanie dające zysk. Ponad 100 ton kruszywa kostnego zarząd Auschwitz wysłał w latach 1943–1944 do firmy „Strem” zajmującej się produkcją nawozów sztucznych. Przygotowaniem zwłok, tak by można było z nich czerpać zyski, zajmowało się Sonderkomando. „Pracowali jak w fabryce w zmianowym systemie. Były zmiany nocne i dzienne. Nagrody i kary. Jak w normalnym zakładzie pracy. Tylko materiał był inny. Ludzie i ludzkie ciała i prochy” – mówi Gideon Greif, izraelski historyk. Dodatkowy dochód z eksterminacji zapewniały też rzeczy osobiste, jakie więźniowie przekazali do depozytu podczas przyjęcia do obozu. W początkowym okresie rzeczywiście były przetrzymywane i zwracane zwalnianym (zdarzało się, że wyprane i wyprasowane) lub odsyłane rodzinom zmarłych. Później nikt już tego nie pilnował. W przypadku Żydów kierowanych do komór gazowych ich przywiezione w transporcie mienie przepadało natychmiast. To, co się z nim stanie, było określone specjalnymi dyrektywami. Każda przywożona rzecz musiała zostać spożytkowana. Nawet łachmany. Tylko do lutego 1943 roku z Auchwitz i Birkenau odprawiono w głąb Rzeszy 824 wagony z tymi pozornie do niczego nienadającymi się rzeczami. W styczniu 1944 roku z Auschwitz wysłano przesyłkę zawierającą zegarki, mechanizmy i koperty zegarkowe, bransoletki, paski, wieczne pióra, ołówki mechaniczne. Była to któraś z kolei przesyłka. Która? Zajmujący się odbiorem urząd stwierdził, że w związku z ich ogromną ilością, a także brakami personelu nie wystawi pokwitowań na wcześniejsze transporty. Biurokracja mimo wszystko nie dawała za wygraną. Zarządzenie z 9 grudnia 1943 roku nakazywało, by przeliczenia związane z mieniem żydowskim były zgodne z zasadami rachunkowości państwowej. Gotówka pozyskana z eksterminacji mogła być wydatkowana tylko na dalszą eksterminację. Nadwyżki trafiać zaś powinny do Głównej Kasy Rzeszy. EPILOG Naziści dołożyli wszelkich starań, by ukryć rzeczywisty rachunek ekonomiczny obozu. Robili to nie tylko pod koniec wojny. Chociażby w czasie, kiedy trwała akcja gazowania tysięcy ludzi, używany do tego gaz – cyklon B – określany był w obozowych dokumentach eufemistycznie mianem „materiału do przesiedlenia Żydów”. Podobnie próbowano ukryć inne zbrodnie. Odpowiedź na pytanie, jaki rzeczywisty zysk z działalności KL Auschwitz odniosła III Rzesza, nigdy nie będzie konkretna. Rozliczeń między obozem, przedsiębiorstwami SS, zakładami prywatnymi a nadzorującym wszystko Głównym Urzędem Gospodarczo- -Administracyjnym SS (WVHA) dokonywano bowiem w bardzo różnorodny sposób (od rozliczeń gotówkowych po transakcje wymienne). Z pewnością jednak wszystkie strony tego interesu wyszły na swoje. Koszt ponieśli więźniowie. Wklejam artykuł, który w pewnym stopniu zarysowywuje problem, choć wg mnie "Państwo Hitlera" Gotza to dużo profesjonalniejsze źródło wiedzy. Osobiście wydaje mi się, że Himmler traktował Holocaust jako narzędzie do zbudowania swojej potęgi. W III Rzeszy między paladynami Hitlera, trwała ciągła rywalizacja o wpływy, obszary władzy, o pozycję - powszechne były intrygii, podkładanie świń, małe spiski, a Hitler był ponad tym wszystkim, pełniąc funkcję arbitra w myśl maksymi divide et impera, trzymał w garści cały ten chaos. Himmler i jego SS na początku wojny miało stosunkowo niewielkie wpływy. Kilka słabo uzbrojonych tak sobie wyszkolonych pułków SS, brak zaplecza, niechęć ze strony Wehrmachtu, który nie chciał aby ktoś mu podkradał rekrutów itd. 4 lata później, dzięki eksploatacji podbitych terytoriów SS było już potęgą, państwem w państwie, a Himmler i jego złodzieje i mordercy, mieli do dyspozycji własną elitarną armię, służbę wywiadu SS (Sicherheitdienst), przemysł, źródła własnego dochodu w postaci rzeszy wynajmowanych firmom robotników. Nic się nie marnowało. SS zrobiło z masowego zabijania, okradania i wykorzystywania do niewolniczej pracy, przemysł, przynoszący ogromny zysk, który mogł być przeznaczany na kolejne "inwestycje". A przy okazji wiele osób się na tym obłowiło. Amon Goth robił przecież tak wielkie szwindle, że samo SS go odsunęło i chciało postawić przed sądem, którego jednak uniknął. Podobno jego ojciec jeszcze wiele lat po wojnie żył z tego co zagrabił synek. Podobnie Hans Aumeier, zbrodniarz z Oświęcimia, powieszony po wojnie, został zdegradowany i posłany na front za przesadne złodziejstwo. . . oczywiście na swoją rzecz. Nie ma co tworzyć bajek, że Holocaust był wytworem jakiś chorych z nienawiści fanatyków czy sadystów bo nie był, choć tacy ludzie też oczywiście byli obecni. Holocaust to przede wszystkim efekt zinstytucjonalizowanej chciwości i bezwzględności, a może nawet tchórzostwa. Holocaust i zyski z niego, absurdalnie wzmacniały pozycje SS i Himmlera, pozwalały na życie w luksusie i gromadzenie bogactwa przez jego organizatorów, a dodatkowo system obozów był świetnym miejscem zaczepienia dla dekowników, którzy nie chcieli nadstawiać głowy na froncie.
-
Katyń to nie była zbrodnia polityczna
margines spoleczny odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → II wojna światowa - Polska (1939 r. - 1945 r.)
Czy ty naprawdę umiesz czytać ze zrozumieniem ? [ciach] No właśnie zapytałem we wcześniejszym poście, dlaczego Stalin podpisał rozkaz zamordowania polskich oficerów. To było pytanie skierowane do was. Moim zdaniem likwidował przeciwników politycznych, wg was chciał wymordować Polaków - czekam aż udowodnicie swoje stanowisko. Ach i żeby nie było. Zgadzam się z rosyjską prokuraturą tylko co do tego, że to nie było ludobójstwo. Jak zdefiniować tą zbrodnię ? Jako mord polityczny, jako zbrodnię stalinowską. Ale z pewnością nie jako ludobójstwo. -
"Czwarta armia koalicji antyhitlerowskiej" i inne mity PL
margines spoleczny odpowiedział Wolf → temat → Polacy na wojennych frontach
Dobra. Polski rekrut się przydawał, ale nie był absolutnie niezastąpiony. Bez jego udziału wojna skonczyłaby się +/- w tym samym terminie, a z tą różnicą że Brytyjczycy, Amerykanie i Rosjanie musieliby przelać trochę więcej swojej krwi. To co wyróżnia Polaków spośród innych nacji i jest swoistym ewenementem w skali II wojny światowej jest to, że w koalicji antyhitlerowskiej jesteśmy absolutnymi rekordzistami jeśli chodzi o ilość zaliczonych kampanii i znanych bitew. Jeśli chodzi o kampanie to mamy chyba wszystkie prócz teatru bałkańskiego. Polska 39, Francja 40, Norwegia 40, Wielka Brytania 40, Afryka 40-43, Włochy 43-45, Francja, Niemcy 44-45, Front Wschodni 41-45, ze znanych bitew będzie Tobruk, Monte Cassino, Falaise, Market-Garden, Bitwa o Anglię, Berlin. Chociaż dwie swoje zdecydowanie największe bitwy pod dowództwem sztabu swojej narodowej armii, przegraliśmy z kretesem. Na samym początku wojny pod Bzurą i kilkanaście dni przed kapitulacją Rzeszy, dostaliśmy po krzyżu pod Budziszynem. Nie ma to jak dostać w dupe na otwarcie i zakończenie. -
Reformy prawa wyborczego
margines spoleczny odpowiedział Andrzej → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Ograniczoną wiedzę i zdolność rozumowania to masz Ty. Nigdzie nie napisałem, że przymus wyborczy oznacza pozbawienie wolności obywatelskich. Oznacza jedynie ich ograniczenie i w każdym państwie można znaleźć przypadki ograniczania wolności obywatelskich np. w Polsce nie możesz sobie spożyć piwa na świeżym powietrzu bo grozi za to mandat - wg taryfikatora 100 zł. Czy to ogranicza wolność ? Tak, to chyba oczywiste. Czy jest jej pozbawieniem ? Nie. Podobnie, już zniesiona na szczęście, służba wojskowa. Czy ogranicza wolność ? Tak. Czy jej pozbawia ? Hmm. . . tak, ale tylko na rok z przerwami Jedynym krajem na świecie gdzie wszyscy ludzie są pozbawieni wolności obywatelskich jest Korea Północna. Tam żaden zamach na wolność niczego nie zmieni. -
Katyń to nie była zbrodnia polityczna
margines spoleczny odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → II wojna światowa - Polska (1939 r. - 1945 r.)
Przeczytaj jeszcze raz mojego posta, ale ze zrozumieniem. zbrodnia polityczna =/= ludobójstwo ew. przeczytaj to i rusz głową: Aby wypełnić znamiona przestępsta kierunkowego, trzeba udowodnić zamiar zniszczenia w całości bądź w części grupy narodowej. Jeśli chcesz dyskutować ze mną i ze stanowiskiem rosyjskiej prokuratury, udowodnij, że Stalin miał taki zamiar i przypominam, że w cywilizowanym świecie istnieje coś takiego jak domniemanie niewinności więc domniemujemy, że zamiaru takiego nie miał. Wg mnie na bank nie miał bo umieszczał albo tolerował Polaków na najwyższych stanowiskach ZSRR i nie przejawiał chęci wymazania naszych genów z genetycznej mapy świata. "Swoje ostrze" skierował przeciwko polskim oficerom bo byli jego przeciwnikami politycznymi i zapewne słusznie domniemywał, że jeśli ich zwolni to zaczną mu na kresach organizować antykomunistyczną partyzantkę. Co do tej "części grupy narodowej" to tutaj chodzi o przypadki kiedy np. Niemcy podbijają Polskę i dochodzą do wniosku, ze Polaków jest zbyt wielu więc trzeba zmniejszyć ich liczbę do np. 10 milionów bo to optymalna liczba niewolników. A nie wtedy kiedy morduje się 22 000 oficerów z powodu patriotycznego i antykomunistycznego nastawienia. Wśród tych 22 000 nazwisk byli zresztą nie tylko Polacy, ale także Ormianie, Żydzi, znalazł by się pewnie jakiś Tatar, a może nawet Polacy rosyjskiego pochodzenia, ale dla bolszewików było to kompletnie bez różnicy bo interesowało ich co innego niż narodowość czy religia. -
Reformy prawa wyborczego
margines spoleczny odpowiedział Andrzej → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Zamach na wolność i demokrację. Brak głosu to też głos, człowieka który uważa że politycy to banda klaunów i nie warto tracić cennej niedzielnej godziny na tak pozbawiony znaczenia akt. Politycy chcą dużej frekwencji dlatego, że im więcej głosów uzyska partia, tym większa dotacja z budżetu więc proponuje aby mandaty 100 zł, przeznaczać od razu bezpośrednio partiom Poza tym jest jeszcze kwestia tego, że politycy chcą legitymizacji swojej władzy, czyli tego żeby ludzie przestali uważać ich za klaunów Wyobraźcie $obie, że karty do gło$owania to monety 2-złotowe, a urna to zbiór $karbonek z czego każda je$t oznaczona logo konkretnej partii. Tak właśnie wygląda gło$owanie w oczach polityków Mówią "Polacy idźcie na wybory" a myślą "Polacy dawajcie kase bo musimy czymś spłacić kredyty wzięte na kampanie i te wszystkie głupie billboardy" Stąd ta propaganda i medialne reklamy o obywatelskim obowiązku wyborczym itd. A ciemny lud to kupuje