Skocz do zawartości

GP_mars

Użytkownicy
  • Zawartość

    185
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez GP_mars


  1. Jak Sherman pojawił się na polu bitwy to był królem.

    W drugiej bitwie pod El Alamain - wymiatał. Owszem straty były gigantyczne - ale zadane głównie przez broń przeciwpancerną. A z acht-acht nie miał szansy wówczas żaden czołg. Pancerz Shermana jak na owe czasy też był niezły, porównywalny z T-34 w owym czasie, ze względu na swoje nachylenie prawdopodobnie był także porównywany do pancerza PzKpfw IV. Działo M3 miało przyzwoite parametry, co prawdzie miało wyjątkowo dobre właściwości przy strzelaniu pociskami HE (czyli nie do walki z czołgami). Nie widzę w jaki sposób w tym okresie miało by być gorsze od działa 76mm z T-34, prawdopodobnie ustępowało niemieckim działom 75/43. Ponadto w momencie wprowadzenia do służby to podstawowym czołgiem Wermachtu był PzKpfw III - który był dobrym wozem, ale M4 Sherman ustępował.

    Co prawda w Afryce Shermany się paliły - ale głównymi ich przeciwnikami i niszczycielami były niemieckie działa p- panc. Ponadto używane były źle i bezsensownie.

    Za czasów walk w Afryce, Sycylii i we Włoszech - Shermany pod względem parametrów bojowych były na średnim poziomie.

    Kryzys nastąpił w Normandii - gdzie stosunkowo wąski front i duże nasycenie niemieckimi jednostkami pancernymi spowodowało, że Sherman musiał stawać oko w oko z Panterami i Tygrysami - faktycznie w takim starciu M4 z armatą 75mm musiał przegrać. W ten sam jednak sposób przegrywał takie starcia taktyczne T-34/76.

    Po Normandii z nową armatą, licznymi modyfikacjami - szczególnie pancerza, układu jezdnego, zawiedzenia - M4 Sherman odzyskał pozycję średniaka. IMHO M4 późniejszych wersji były lepszymi wozami pod względem cech czysto bojowych niż T-34/85 i PzKpfw IVH-J.

    Natomiast przez cały okres wojny M4 Sherman bił konkurencyjne wozy pod względem wyposażenia niebojowego, komfortu pracy załogi, niezawodności. Te cechy także miały istotne znaczenie - i to bardzo istotne, na działania bojowe.

    IMHO M4 Sherman to pośród czołgów "wyższe stany średnie".

    EDIT:

    A co z sylwetką Shermana było nie tak???

    Pantera była wyższa.

    Pantera była nawet wyższa od M-26 i nikt złego słowa o jaj sylwetce jakoś nie mówi.


  2. Dodatkowe dane do oceny:

    zużycie paliwa w jeździe po drodze (oczywiście dane orientacyjne - bo dane w różnych źródłach są różne):

    PzKpfw IV w wersjach z późniejszego okresu wojny - ok. 2,2- 2,5 litra na kilometr - silnik 296 km (Pz III - 1,8 l/km).

    PzKpfw V - ok 3,2 - 3,5 litra na kilometr (silnik 690 km).

    Cromwell - 1,43 mili na galonie - po przeliczeniu (mil i galon angielski) - 2,8 litra na kilometr, przy silniku 600hp;

    M4 Sherman: 0,9 -1,1 mili na galonie (po przeliczeniu na mile i galon amerykański) - 3,4 - 4,2 l/km przy silniku ok 400 km;

    T34-85 - oficjalnie jakieś 1,6 l/km - faktycznie wartość prawie dwa razy większa.

    Kogo stać było na zużycie paliwa jak w Panterze?

    Swoją drogą, pomimo tego, że nie uznaje terminów "najlepszy cośtam cośtam jakiejś wojny" - to IMHO warto się przyjrzeć A34 Comet. IMHO tak powinien wyglądać brytyjski czołg średni od początku 1944 r. Niestety tak jak w lotnictwie Angole prowadzili rozsądną i racjonalną politykę - to rozwój broni pancernej był często chaotyczny, nieskoordynowany - wręcz głupi. W roku 1943 było już podwozie Cromwella (czy też Cavaliera, Centaura) oraz armata 17 pdr. Gdyby rozwój czołgów biegł w koordynacji z rozwojem dział - nie było przeszkody przed połączeniem tego podwozia z nową wieżą mieszczącą dobre działo p-panc.

    Tak się jednak nie stało A34 wszedł do służby pod koniec wojny - w jednej d-panc. Uwzględniał wiele istniejących już pomysłów na nowoczesny czołg (ochrona amunicji, elektryczny napęd wieży itd) - skupiając je w jednej konstrukcji. IMHO była to udana konstrukcja uniwersalnego czołgu średniego.

    Co do obkładania czołgów dodatkowym pancerzem w US Army i braku takich modyfikacji w RKKA - mam pytanie - ile spawarek i palników acetylenowych miały warsztaty polowe US Army a ile RKKA?

    Bo przyczyna, że amerykanie to robili - mogło wynikać z prozaicznego "bo mogli".

    @Spin "Shermany były kiepskawe jako czołgi" - pod jakim względem, ze względu na jakie cechy??? Bo z tak ogólną opinią trudno dyskutować poza stwierdzeniem - że IMHO to były bardzo dobre czołgi.


  3. GP-mars, I very appreciate your precise opinion. I agree with you. Always, when I see a picture or a drawing of PZL P.50, I imagine Bloch M.B. 151 (as if Polish designers based on it).

    Fortunatly, PZL P.50 was able to take off on his first flight. First prototype of M.B.150 was unable to leave the ground at all.

    Although I agree that both planes looked somehow similar – and both needed serious redesigning.

    Further, Pulawski´s ultimate export version of his „top-wing planes“ - PZL P.24: Some time I have read at Pokryshkin´s memoir „The War in the Clouds“, that the most maneuverable plane, that he met in a fight at all, was Rumanian PZL P.24!! Interesting!

    In my opinion Pulawski did a great job designing his series of fighters. He wasn't a genius – but he was consistent, even stubborn designer with a good idea what he really wanted (and not always technical ability or knowledge to do it in a right way). He wanted light plane that was something in between mono and biplanes. Something not limiting speed and visibility but giving good maneuverability. Unfortunately, as I know, his first prototype - P.1 didn't meet expectations. In fact It was a failure, despite some international recognition. Polish air authorities didn't want his inline engine (favored by Pulawski) and favored radial engines. Pulawski adjusted his project to radial engine (P.2 design) but it wasn't enough. P.1 prototype was also too heavy. Fuselage of P.1 (and project of P.2) was made of welded steel tubes covered by duralumin. It was quite massive design limiting performance (speed, climbing) and increasing wing loading (limiting maneuverability).

    The answer to weight limitation was at hand. In the early thirties PZL introduced technology of making large sections of semi-monocoque fuselage. Pulawski used this technology in his next design – P.6, combined with Bristol Jupiter VI radial engine. Finally this plane was a success. Light fuselage and low wing loading – made P.6 somehow similar in concept to famous A6M Zero. It still needed more powerful engine (Bristol Jupiter VIIF, with supercharger, introduced in P.7 and Bristol Mercury IV introduced in P.11) but for the first half of the 1930s it was an excellent design.

    Unfortunately Zygmunt Pulawski died in 1931. His successor Wsiewołod Jakimiuk finished PZL P.11 design and did some minor improvements in PZL P.24 – but in my opinion Jakimiuk didn't have even an idea how to make a good plane by himself. His own projects – like passenger plane PZL.44 Wicher and PZL.50 Jastrząb fighter were nothing more than costly failures.

    I don´t know if it is known in Poland, that there was also a plane with Pulawski´s wing in Czechoslovakia. In 1930´s, the Aero-factory was developing such a fighter marked Aero A-102. It was very fast, more than B-534, but it hadn´t any wing-flaps, which made too high landing speed. In the end, Czechoslovak Air Ministry prefered advanced Avia B.35 fighter.

    I didn't know. Sorry – I'm quite surprised You know so much about Polish aircraft designs. I only wish I know half as much about pre-war Czechoslovak designs.

    I checked this – and yes Aero A-102 has typical gull wing design. I know also that Yugoslavian Ikarus Ik-2 had this type of wing. Also some German and French prototypes based on Pulawski design. Soviet I-15, although biplane – had upper wing in gull style.

    British Martin Baker-prototypes

    I know about this planes enough to try to write something.

    I like both MB3 and MB5 fighters. Martin Baker introduced some new concept to aircraft designing – that was earlier never used to such extent. With each project James Martin focused on easy accessibility to plane parts and armament.

    Unfortunately both planes had engine problems. Engine failure caused crash of MB.3 prototype and death of Valentine Baker. MB3 had strong in-line, sleeve valve engine Napier Sabre. This engines (used on Hawker planes: Typhoon and Tempest) were light had high power on low altitude. Unfortunately making supercharger fitting sleeve valve H type engine – was too difficult for Napier company – so this engine had poor characteristics on high altitude. This limited MB3 potential to low altitude fighter – like Typhoon. Also Napier Sabre engines had at the beginning reliability issues.

    MB5 was in my opinion a very modern design. Probably much better plane than Spitfires with the same RR Griffon engines. Unfortunately Martin Baker was only small design bureau. Without production facilities MB couldn't compete with Hawker or Supermarine.

    I thing that British air force authorities did the right thing. A bird in the hand is worth two in the bush. It is better to have a plane that is in mass-production that change it to a possible better plane – but for the cost of crippling aircraft supply.

    Wiem, że był na deskach kreślarskich ale w założeniu miał dorównywać ówczesnej 109, z pewnością do momentu w którym wszedłby do produkcji 109 byłaby już po wielu modyfikacjach. Miło jednak pomarzyć o takim myśliwcu w pełni polskim. Poza tym, w hipotetycznym pojedynku pzl 62 vs. bf 109 G polski pilot miałby większe szanse niż gdy miał pzl 24.

    Nie jestem pewien czy PZL.62 mógł w ogóle powstać bez znaczącego transferu technologii do Polski. Wystarczy przyjrzeć się problemom związanym z tworzeniem Jastrzębia - żeby zrozumieć jaki był faktyczny stan rozwoju polskiego przemysłu lotniczego. Nawet podwozie do myśliwca trzeba było kupić - własnej konstrukcji nie było. Śmigła, silnik Wiele istotnych elementów nie było w PZL znanych - np. konstrukcja powszechnie stosowanego skrzydła dwudźwigarowego. W PZL nigdy nie opracowano prototypu, w którym silnik umieszczony byłby wprost w półskorupowym kadłubie (zawsze przednia część kadłuba łącząca się z silnikiem była ciężką kratownicą). Nie wiem jak by władze wojskowe przyjęły silnik do PZL.62 - Hispano-Suiza 12Z okazał się być konstrukcją dość awaryjną, a takie były (w dużej mierze słusznie) wykluczane przez władze wojskowe. Polska nie miała także tradycji w produkowaniu siników rzędowych. W Polsce nie produkowano działek lotniczych strzelających przez wał śmigła. Boże drogi, przecież problemem było zdobycie i zakupienie nawet wysokooktanowego paliwa do nowoczesnych mocnych silników (z tego co pamiętam nie produkowano go w kraju).

    Prawda jest taka, że jak chcesz rozwinąć nowoczesny przemysł lotniczy - to musisz kopiować podpatrzone rozwiązania u innych - czy dzięki zakupom czy produkcji licencyjnej. Zamykanie się na świat i wiara w cudowne zdolności własnych projektantów IMHO - skończyć się może jak w 1939 r.


  4. Wracam ponownie do tematu wykształcenia Wodza Naczelnego Józefa Piłsudskiego.

    Dane o karierze oficerskiej Piłsudskiego znam. Problem w tym, co naprawdę wiedział i czego naprawdę z teorii wojskowości się uczył.

    Dotychczasowa moja wiedza wskazuję, że Piłsudski miał w 1920 r. wiedzę wojskową porównywalną z wiedzą Churchilla, Stalina, Hitlera w 1941 r. Znaczy był amatorem, bez formalnego wykształcenia wojskowego predysponującego do zajmowania wysokich stanowisk wojskowych. Być może miał wiedzę historyczną, dzięki kontaktom z wojskowymi zapoznał się z paroma koncepcjami i terminologią - miał też pewne doświadczenie jako organizator.

    I owszem Piłsudski był Naczelnym Wodzem. Samo jednak myślenie, że ktoś bez wiedzy w jakiejś dziedzinie nagle potrafi wykazywać w niej szczyt kunsztu jest dla mnie mocno podejrzane. Owszem - talenty są potrzebne. Talent jednak bez nauki i doświadczenia jest nic nie warty.

    Nie po to armie świata odeszły od tworzenia korpusu oficerskiego z królewskiego nadania czy też wykupu stanowisk - na rzecz sformalizowanego systemu edukacji, rotacji stanowisk, awansów itd. - żeby uznać, iż system taki w stosunku do pojedynczych osób nie był potrzebny.

    Należy bowiem uznać, że rosnąca złożoność prowadzenia wojny wymusiła zmiany i profesjonalizację kadry dowódczej. Po prostu doświadczenie w dowodzeniu i wiedza wojskowa stała się niezbędna do sprawnego i efektywnego dowodzenia - czego armie świata boleśnie i z oporem - jednak się na własnych 4 literach uczyły.

    Nagle mamy człowieka bez doświadczenia - Naczelnego Wodza, który opracowuje sam (najlepiej w nocy) genialną koncepcję odwrócenia sytuacji na froncie.

    Czy opracowanie takiej koncepcji nie wymagało wiedzy? Przecież to nie tylko przesuwanie pionków po planszy czy rysowanie strzałek na mapach. Trzeba wiedzieć jak wielkie siły są potrzebne do dokonania poszczególnych zadań. Trzeba sobie zdawać sprawę jakie siły i gdzie uda się skoncentrować. Trzeba mieć wiedzę o tym jak zapewnić koordynację w przestrzeni i w czasie. Tylko ktoś kto dowodził dywizją, korpusem, armią - wie jaka jest siła tych jednostek, jakie możliwości, jakie potrzeby. To nie są pionki.

    Opracowanie założeń do planu wymaga całej tej wiedzy. Plan laika będzie z prawdopodobieństwem bliskim jedności ignorował pewne elementy będąc w całości lub znacznej części nierealnym. Przy złożoności zadania, szansa na poprawność planu sporządzonego przez laika jest pewnie niższa niż szansa trafienia w lotto.

    Przecież tu nie chodzi ot to, że dowodzący coś wymyśla a sztab to urealnia. Nie jest to zadaniem sztabu - sztab ma dostarczać dowódcy informacje niezbędna do wypracowywania przez niego koncepcji - oraz po otrzymaniu gotowej koncepcji rozpracować ją na szczegóły. Sztab nie ma być protezą dla braku wiedzy dowodzącego.

    W Polsce w 1920 r. nie było ani jednej osoby, która miałaby wiedzę i doświadczenie odpowiednie zarówno na stanowisko głównodowodzącego jak i nawet szefa sztabu głównego.

    Z tego co pamiętam - to Polacy na najwyższych stanowiskach w armiach zaborczych osiągnęli zaledwie poziom dowódców dywizji. Oznacza to, że żaden Polak nie miał doświadczenia w dowodzeniu formacjami szczebla operacyjnego (powiedzmy armiami). Ponieważ zazwyczaj dowódcy niższego szczebla mają wykształcenie pozwalające im objąć stanowisko wyższego szczebla - można zakładać, że kilku byłych dowódców dywizji mogłoby z pewnymi problemami - dowodzić formacjami szczebla armijnego. Nie było chyba jednak nikogo, kto mógłby mieć wiedzę i doświadczenie wystarczające do objęcia stanowiska naczelnego dowódcy, czy nawet jego szefa sztabu. Szczęśliwie przeciwnik miał podobny problem.

    Takiego doświadczenia nie miał nawet Rozwadowski. Nie można zatem oczekiwać, aby był bezbłędny w swoich działaniach. Problem jednak w tym, że Piłsudski nie miał ani doświadczenia w dowodzeniu strategicznym, ani operacyjnym ani nawet solidnym taktycznym. Nie miał także wiedzy. W odróżnieniu od Rozwadowskiego - nie kończył żadnej szkoły sztabu generalnego - o dowodzeniu strategicznym nie miał nawet wiedzy książkowej.

    Dlatego czynienie Piłsudskiego autorem planu Bitwy Warszawskiej jest dla mnie wysoce problematyczne.

    Niezależnie co napisano w temacie - nie wierzę w geniuszy laików opracowujących ni z tego ni z owego genialne plany bitew.

    Nie wieżę w geniusz żadnego laika - z 3 wymienionych wcześniej na czele.

    Nie jestem jedyny. Chociaż Adolf Hitler poparł plan pokonania Francji Fall Gelb - nikt nie twierdzi, że był to plan Hitlera - wszyscy wskazują na autora oficera Ericha von Mansteina - ponieważ Hitler to laik - czeski kapral.

    Tak samo operacji Bagration nie zaplanował i przeprowadził Stalin, a pod El Alamain nie wygrał Churchill.

    Nie ważne jak wielką rolę odgrywały te osoby w tworzeniu swoich armii - wyznaczaniu dowódców, wtrącaniu się do planowania - one nie dowodziły - bo nie mogły, z racji braku wiedzy.


  5. Dochodzi tu jeszcze inny czynnik, że tak powiem, "pozabalistyczny". Armia brytyjska była w ogromnym stopniu zmotoryzowana, zaś polska piechota generalnie poruszała się, zgodnie z nazwą, na piechotę. Całkiem więc możliwe, że 9 kg kb. wz.35 był bardziej uciążliwy dla użytkownika, który musiał go nieść, czy jechać z nim konno, niż 16 kg Boys, który wraz z użytkownikiem podróżował sobie samochodem czy transporterem opanc.

    Nie mówiąc już o tym, że Boys ma wygodny uchwyt pistoletowy i dodatkowy uchwyt na kolbie. Widziałem zdjęcia Brytoli niosących rusznicę na barku (bark między trójnogiem, a uchwytem pistoletowym) - lufa do tyłu, kolba do przodu - trzymany ręką za uchwyt przy kolbie. Wyglądało to w miarę wygodnie (co nie oznacza, że musiało takie być). Natomiast kbppanc wz.35 - wyglądający po prostu jak powiększony karabin powtarzalny, noszony jak zwykła broń na ramieniu, na pasku - nie wygląda toto wygodnie (choć znów może się mylę).

    No nie, tu się z tobą nie zgodzę. Kb. wz.35 wystrzeliwał pocisk o masie 12,8 g i prędkości pocz. 1260 m/s; dla Boysa (amunicja standardowa, potem powstało kilka innych naboi) odpowiednie wartości to 60 g i 750 m/s. Uproszczony rachunek oparty na wymianie pędów pocisku i broni (bez uwzględnienia masy ładunku miotającego) daje energię odrzutu swobodnego dla ok. 14 J dla kb. Ur. i ok. 60 J dla kb Boys. Nie uwzględniono tu jednak hamulca wylotowego jaki miały oba karabiny; ponadto Boys miał sprężynowy amortyzator odrzutu lufy, która po strzale cofała się o kilka cm, i bardzo grubą filcową poduszkę na kolbie.

    Schrzaniłem. Nie jestem ekspertem od broni strzeleckiej. Dane sprawdzałem na szybko w necie porównując dane polskojęzyczne i angielskojęzyczne - myląc terminy nabój i pocisk w obu językach :)

    Skoro już znalazłem błąd - nabój do Ura - ok. 64,3 gram nabój do Boys - ok. 150 gram.

    Niemcy niejako przerobili ten etap już wcześniej. Wspomniany efekt Gerlicha był wszak odkryciem niemieckiego inżyniera Hermanna Gerlicha, który pod koniec lat 20. pracował nad bronią i amunicją o wielkiej prędkości początkowej pocisku. Zajmował się co prawda głównie bronią myśliwską i prowadził wraz z Johannem Halbe formę Halger produkującą i handlującą takimi rzeczami, ale stwierdził też, że efekt przebijania pancerza przez taki superszybki ołowiany pocisk może być wykorzystany do skonstruowania karabinu ppanc. Właśnie informacje o tych pracach i dokonaniach firmy Halger były bodźcem dla rozpoczęcia polskiego projektu rusznicy ppanc.

    Jak już pisałem tu w którymś wątku, z wielu względów to wcale nie jest taki dobry pomysł, jakby się wydawało. Sam Gerlich też doszedł później do takiego wniosku i w swoich późniejszych badaniach skoncentrował się na amunicji z twardym rdzeniem z wolframu. Taką właśnie amunicją strzelały niemieckie rusznice ppanc. PzB 38 i 39 (7,92x94).

    Jest taka wersja, nie jestem na 100% pewien czy prawdziwa, że Niemcy wyprodukowali dla siebie i Włochów niewielkie partie amunicji do kb.Ur. (7,92x107) z 14,9 g pociskiem z wolframowym rdzeniem, pochodzącym właśnie z wspomnianego wyżej naboju rusznicy niemieckiej.

    Tak też myślałem. Specjalistą od broni strzeleckiej nie jestem - ale logika wskazuje, że ewidentnie dobre pomysły są przez wszystkich kopiowane. Ten system najwyraźniej miał istotne wady, skoro się nie rozpowszechnił. Warto by było jakby jakiś rzetelny badacz zaczął szukać potwierdzenia - bo ciągła mantra w książkach, TV i artykułach o rewolucyjności Ura, jakoś w świetle powyższego - nie znajduje uzasadnienia. O Niemieckiej wymianie amunicji słyszałem - nie jestem jednak tego pewny - nawet zmodyfikowanej amunicji nigdy na zdjęciach nie widziałem. Jestem sceptyczny - bo przy znikomym użytkowaniu przez Niemców - czy im się produkcja nowej amunicji opłacała? Nie wiem.

    O ile wiem, niemieckie czołgi Pz. II i III wczesnych serii (z 15 mm pancerzem) otrzymywały od 1940 wzmocnienia w postaci dodatkowych pancernych ekranów o grubości 15-20 mm. Coś takiego uodporniłoby je całkowicie na pociski z broni korzystającej z efektu Gerlicha.

    Nawet o tym nie pomyślałem. Faktycznie pancerz z dwóch warstw byłby odporny na efekt wywoływany z pocisków Ura. Więc 30 mm pancerza 30mm nierówne. Swoją drogą ciekawe co jeszcze było w stanie zapobiec skutecznemu działaniu tych pocisków - pochyłe płyty pancerza? Z całą pewnością odpowiednio gruby, nawet jednolity, pancerz mógł spokojnie przejąć całość energii nie ulegając fragmentacji. Wobec grubszych pancerzy Ur był tak samo bezradny jak większość rusznic. Ciekawe jaka byłaby skuteczność Ura w strzelaniu w stylu sowiecko-rozpaczliwym - w układ jezdny.


  6. Po wyjściu z szoku uznaję, że najlepszy jest moment, w którym autor twierdzi, że kbppanc wz.35 nie był rusznicą przeciwpancerną tylko nowoczesnym systemem broni poprzedzającym takie konstrukcje jak PIAT czy Panzerfaust (!!!).

    Autor rozwodzi się nad lekkością tej broni mającą rzekomo umożliwiać operowanie nią przez indywidualnego piechura - faktycznie zaś, coś chyba komuś umknęło - do obsługi URa przeznaczona była 2 osobowa sekcja - tak samo jak w przypadku najbliższej chyba czasowo brytyjskiej rusznicy Boys. Boys faktycznie był znacznie cięższy (o ile pamiętam jakieś 50%) - jednak Ur miał dłuższą lufę o 20 cm, trudno go zatem uznać za wyjątkowo bardziej poręczny od Boysa.

    Dalej - cała zaleta kbppanc wz.35 to wywalenie w kosmos prędkości wylotowej poprzez wydłużenie lufy i zwiększenie ładunku miotającego. Zamiast zwiększać kaliber wydłużono też pocisk. Cudów nie ma ("praw fizyki pan nie zmienisz i nie bądź pan głąb", jak to szło w słynnym skeczu) - nawet przy mniejszym kalibrze - musiał dawać takiego samego kopa jak ten z Boysa i zapewniać podobną szybkostrzelność. I faktycznie pociski miały podobną masę i strzelało się ze zbliżoną szybkostrzelnością - tylko, że Boys był bronią o stosunkowo niskiej prędkości wylotowej pocisku ale i normalnym zużyciu lufy przy strzelaniu - Ur zaś miał z tą ostatnią cechą kłopot. Gdzieś ta bezkompromisowość musiała wyjść - duży ładunek, ciężki pocisk, wąska lufa daje szybkie zużycie przewodu lufy. Ur nie jest tu wyjątkiem - daleka analogia to podobne założenia konstrukcyjne włoskich ciężkich dział okrętowych z czasów II WŚ - skutek ten sam.

    Nie widzę zatem w jaki sposób kbppanc wz.35 miałby być bronią rewelacyjną i przewyższającą projektem i koncepcją inne lekkie bronie p-panc tego okresu. Miał zalety - ale wcale nie mniej wad, nieco innaczej po prostu rozłożono akcenty.

    Zwracam także uwagę, że unikalna i podobno rewelacyjna amunicja do Ura - powinna dzięki swojej, jak to się twierdzi niebywałej skuteczności - wzbudzić zainteresowanie ostrzeliwanych przez te pociski Niemców.

    I tu - figa, nie widać by pociski Ura wpłynęły w jakimkolwiek stopniu na rozwój niemieckiej amunicji przeciwpancernej. Niemcy gotowi kopiować wiele interesujących ich rozwiązań - nie byli po prostu tym patentem zainteresowani. Dlaczego? Ktoś się zastanawiał i próbował rozwikłać tą niebywałą zagadkę?

    Ponadto jakoś brak w polskich opracowaniach poświęconych Urowi danych o wykorzystaniu, testach i opiniach kolejnych użytkowników tej broni, szczególnie w latach 41-42.

    Łatwo w ten sposób można by ocenić jaką rolę mógł odegrać Ur po 4-5 latach od wprowadzenia do produkcji. To, że Finowie nie byli zainteresowani tą bronią wynikało głównie z tego, że dostali jej bardzo niewiele. Ciekaw jestem natomiast opinii Włochów.

    IMHO - myślę jednak, że Ur spokojnie od 1941 r. mógł mieć znaczenie na polu bitwy tylko w przypadku ostrzeliwania przestarzałych pojazdów pancernych jak T-26, BT-5 i 7 czy PzKpfw II czy III pierwszych serii.

    Żadną rewelacją, ponad pozostałe rusznice p-panc nie był i nie mógł być.


  7. Tekst godny publikacji w Völkischer Beobachter- tylko zmienić Polska na Niemcy, Niemcy na Sowieci - i już mamy artykuł o skuteczności niemieckich wojsk pod Stalingradem.

    Jeżeli autor myśli, że zachęci mnie w ten sposób do kupna swojej książki - to gruuuubo się myli.

    Szczególnie chciałbym się dowiedzieć, które niemieckie modele czołgów były napędzane orzechami? I jakimi orzechami, włoskimi, leśnymi? Także które niemieckie czołgi miały ogony?


  8. " Na discovery już nawet pokazują kolonie na Wenusie i myślą o pobieraniu ropy naftowej z jakiegoś księżyca z którejś planet układu słonecznego."

    Ropy naftowej???????????

    To jest substancja pochodzenia organicznego.

    Więc za 100,200,1000 lat wydobycie ropy na pozbawionych życia księżycach będzie tak samo możliwe jak dziś.

    Chyba że ...

    Wiedziałem, wiedziałem!

    ONI widać już dawno odkryli życie w układzie słonecznym tylko przed nami je ukrywają ;)

    Wymskła im się jednak prawda. Teraz już wiem, że są w zmowie z obcymi cywilizacjami.


  9. Akurat Tadeusz Jurga jest jednym z lepszych autorów o solidnym warsztacie, piszących o wrześniu 1939r., chociaż i jemu zdarzają się wpadki (np. publikacja " Druga Wojna światowa zaczęła się w Polsce").

    Też tak uważam. Co prawda ekspertem od Września nie jestem - ale czytałem Porwita i Jurgę, ponadto widziałem wiele tekstów o Wrześniu w Wojskowym Przeglądzie Historycznym. Z tego co widziałem - Jurga się pozytywnie wybija - dzięki znacznej liczbie cytatów, przypisów.

    Problem w tym, że nawet podobno taki dobry Jurga zalicza IMHO liczne wtopy. Parę fragmentów wygląda mi na niezłą manipulację (mi, laikowi!!! - to co może wyjść przy krytycznym spojrzeniu eksperta).

    W przypadku Wizny - nie chodzi tylko o wzmiankowany cytat z Guderiana. Jak na razie zarzuciłem tylko przynętę.

    Fragment pokazuje, że Jurga przytacza coś czego Guderian nie napisał.

    Ale z drugiej strony Jurga nawet się nie zająknął o tym co u Guderiana jest główną osią narracji.

    Guderian bowiem przedstawia trudności związane z przeprawą przez Narew.

    Podczas gdy 8 września przez Narew przeprawiły się zaledwie patrole i dywizje XIX korpusu były jeszcze daleko od Wizny (Guderian str. 79 - mówi o tym, że 8 września skończono przeprawę pod Gniewem!!!) - Jurga pisze na str. 343 "dywizje 19 korpusu po całodziennym bombardowaniu artyleryjskim pozycji polskich pod Wizną już 8 września sforsowały Narew".

    Poniżej Jurga daje cytat z Guderiana "złożone mi rano meldunki o sukcesach piechoty 10 dywizji pancernej polegały na jakimś nieporozumieniu. Piechota wprawdzie przeprawiła się przez rzekę, lecz nie doszła do betonowych schronów (...)". Oczywiście nie wspomina jakiego dnia dotyczy ten opis - wcześniej wspomniano o 8 września - co gmatwa wszystko. Faktycznie cytat (Guderian str. 80,82) wyraźnie dotyczy południa lub popołudnia 9 września (!!!).

    Mało tego. Jurga wspominając, że piechota się przeprawiła - zapomina o dalszej części tekstu (Gud. str. 82) "O czołgach dywizji ani słychu ani dychu; znajdowały się jeszcze na północnym brzegu Narwi" (...) "Powróciwszy nad Narew stwierdziłem, że pułk czołgów wciąż jeszcze znajduje się na północnym brzegu rzeki (...) ponieważ most jeszcze nie był gotowy (....) czołgi musiały przeprawiać się na promach. Była już godzina 18 kiedy natarcie nabrało należytego rozmachu."

    Jurga fragment dalej (str. 435) "w godzinach popołudniowych Niemcy znów uderzyli, masą swych czołgów zmiażdżyli dwie kompanie piechoty (...)." Przypominam że chodzi to o uderzenie *masą* czołgów, zdaniem Guderiana przeprawianych na promach - o czym Jurga nie raczył nawet wspomnieć.

    "Czołgi otworzyły ogień na strzelnice schronu i przygniotły obsługę polskich karabinów maszynowych do ziemi. Wobec tego udało się jednemu z naszych saperów podejść do drzwi wejściowych schronu, i umieścić tam ładunek wybuchowy. Pod wpływem silnej detonacji drzwi odskoczyły. Wejście jednak natychmiast zostało zabezpieczone.

    Twardzi polscy obrońcy nie chcieli w żadnym wypadku zaprzestać walki, i nasz oddział został ponownie zasypany pociskamai z broni maszynowej. Mimo to drugi saper podczołgał się do strzelnicy karabinu maszynowego - eksplodował ładunek wybuchowy i karabin zamilkł. Próba wtargnięcia do schronu spełzła jednak na niczym, ponieważ kopuła była nadal nieuszkodzona, a z niej polski karabin maszynowy trzymał nas dalej pod ogniem"

    Ten sam fragment jest u Jurgi - str. 436. Jurga cytuje go za: Leszek Bartoszyński, Franciszek Burdzy - Wizna, Żołnierz Polski z 1964 r. nr 37.

    Jakie jest jego pierwotne pochodzenie nie wiem. Mam tylko nadzieję, że faktycznie jakiś mjr. Malzer istniał i faktycznie dał taką relację. Jak widać fragment jest stary jak świat, milion razy cytowany - żaden to nowy materiał i nic nie wnosi.


  10. A jakiż to wrzesień był na:

    jak to kolega ujął

    "białostocczyźnie"

    To jakiś nowy rejon?

    ;) Strasznie "kolega" pryncypialny.

    A co do błędów:

    Guderian nie ukrywa zdumienia, że drogę pancernemu korpusowi odważyły się zagrodzić tak małe siły Polaków

    Jurga posługiwał się wydaniem wspomnień Guderiana z 1958 r.

    W wydaniu "Wspomnień żołnierza" z 2007 r. na stronach 80-82 nie ma ani słowa wyrażającego takie zdumienie. Można zobaczyć to tu: http://books.google.pl/books?id=4ne7mQWBFb...p;q&f=false

    Podobnie takiej opinii brak w angielskojęzycznym pdf-ie, którego używałem, zanim zdobyłem polskie tłumaczenie.

    Jest typowa Guderianowa narracja - przybyłem, zobaczyłem - zostałem bohatersko ostrzelany, zrobiłem porządek i nawet nie zostałem oglądać zwycięstwa. Właśnie. Guderian np. o walkach 10 września nic nie pisze. Gładko przeskakuje od nowych kłopotów z mostem, o jakich się dowiedział 10 września rano, do ogólnych postępów korpusu.

    I coś mi tu nie gra. Widzę bardzo duże prawdopodobieństwo sfałszowania przekazu albo przez tłumacza wydania z 1958 r. (problem w tym, że z mojego wydania z 2007 r. wynika, że jest to raczej to samo tłumaczenie) albo kompletnie nieuprawniony wniosek wyciągnął Tadeusz Jurga.

    I jak tu podchodzić do polskich opracowań o Wrześniu w ogóle, a Wiźnie w szczególe - na poważnie, skoro rozmijają się z źródłami w sposób tak daleki?


  11. Secesjonisto - a myślisz, że w warsztacie Domena, którego cytowałeś, nie ma pewnych luk?

    Problemem polskich publikacji o wrześniu 39 r. jest niemal kompletne ignorowanie źródeł niemieckich. Przynajmniej tych publikacji, które ja mam. Generalnie więc IMHO naruszają one podstawowe zasady pracy historyka.

    Szczegółowo w kwestii Wizny - zdecydowana większość weryfikuje polskie relacje z publikacjami niemieckimi tylko poprzez cytowanie Guderiana.

    Tymczasem Guderian to w znacznej mierze megaloman, którego trzeba IMHO sprawdzać. Zresztą sam Guderian w przedmowie wskazuje, że nie miał dostępu do źródeł - zatem jego wspomnienia nie są i nie mogą być wyrocznią.


  12. Rawski w swoich artykułach też cytuje Ciano. To na wspomnieniach Ciano opisuje budowanie napięcia wokół Grecji. Jednak wniosek o kluczowej roli wkroczenia Niemców do Rumunii na decyzję o ataku Włochów na Grecję – bazuje na, zgodnie z przypisem, na publikacji niemieckiej: Schramm von Thadden, Griecheland und die Grossmachte.

    Niestety poszukując po tym autorze praktycznie nic o nim nie znalazłem.

    Szczęściem w nieszczęściu wyszukała mi się inna, tym razem angielska, książka mająca w przypisach tą publikację.

    http://books.google.pl/books?id=FNjxX7uZYQ...den&f=false

    Na stronie 190 streszczone są rozmowy Ciano z Ribbentropem, w z których potwierdza się, że niemieckie działania w Rumunii były dla Włochów zaskoczeniem i rozczarowaniem. Niestety strony 192-194 nie są na podglądzie. Z dostępnych stron można wywnioskować, że Mussolini kompletnie się zagubił w planowaniu wojny – nie widząc jakie będą działania Niemców, nie będąc pewny co z Lwem Morskim. Nie był także pewien planów Niemiec wobec Hiszpanii ani co się stanie z francuskimi koloniami (to czas brytyjskiego ataku na Dakar).

    Na stronie 198 autor zwraca uwagę także na antyniemiecki motyw inwazji na Grecję, choć wobec powycinania materiału trudno jednoznacznie stwierdzić, jak duże zdaniem autora tej książki miało to znaczenie.

    Pociągnę historie wojny kawałek dalej. Ostatnio mam zdecydowanie mniej czasu więc i kontynuacja jest mniejsza i późniejsza niż rozpoczęcie.

    Wyjaśniłem tą kwestię „Z nieznanych mi przyczyn Włosi ustąpili też z części zajętego terenu na wybrzeżu. Najwyraźniej musiały tam trafić jakieś greckie wzmocnienia – nie są jednak w tekście podane.”

    Włoska 51 DP Siena wzmocniona jednostkami kawalerii została wyparta z frontu na wybrzeżu. Nie byłem w stanie zrozumieć dlaczego, skoro wcześniej odrzuciła ona stojące naprzeciw niej siły greckie w sile 3 batalionów a Rawski nie wspomina o posiłkach greckich. Na mapce kilka stron później na odcinku nadbrzeżnym pojawia się grecka 3 Brygada Piechoty Rezerwowej, która wcześniej walczyła w centrum greckich pozycji. Czyli prawdopodobnie jednostka ta została zluzowana w swoim pierwotnym miejscu działania (prawdopodobnie przez 2 DP grecką) i użyta do kontrataku na wybrzeżu.

    Działania Greków – natarcie na Korczę.

    Pierwsze 2 tygodnie wojny okazały się niekorzystne dla Włochów. Pomimo początkowych sukcesów zabrakło im rezerw, żeby rozstrzygnąć starcie na swoją korzyść. Tymczasem Grecy skończyli mobilizację i koncentrowali siły – w pierwszej kolejności odrzucając Włochów praktycznie na pozycje wyjściowe, a we wschodniej części frontu albańskiego (przy granicy z Jugosławią) nawet przekroczyli granicę.

    Rawski nie podaje szczegółowo motywów rozpoczęcia przez Greków dalszego natarcia na Albanię. Z jednej strony dysponując rezerwami i mając dogodne pozycje wyjściowe – natarcie było kuszące. Tylko czy Grecy mogli myśleć o całkowitym zwycięstwie? Tymczasem atakując zużywali skromne rezerwy sprzętowe i materiałowe.

    Jakakolwiek byłaby motywacja do natarcia – najbardziej oczywistym regionem dla greckich działań było uderzenie na Korczę – miasto w południowo – wschodniej Albanii jakieś 15-20 km od granicy. Grecy mogli wykorzystywać w tej ofensywie jednostki koncentrowane w Macedonii, która miała lepszą infrastrukturę niż nadmorskie i centralne regiony Epiru.

    W chwili rozpoczęcia ataku Grecy dysponowali następującymi siłami (licząc od wschodu – czyli od granicy Grecko – Albańsko – Jugosłowiańskiej w stronę morza):

    - najbardziej na wschód stał 3 korpus (tyły w okolicy Kastorii) z 15 DP, 9 DP, 10 DP i 11 DP w rezerwie.

    - bardziej na południowy zachód (góry Pindos) znajdował się 2 korpus z 5 DP, 1 DP.

    - pozostały odcinek około 70 km w stronę wybrzeża obsadzał 1 korpus z DKaw, 2DP, 8DP i 3 BPRez.

    Greckie odwody obejmowały:

    - 13 DP i 17DP w Macedonii,

    - 4DP i 16 BP w centralnym Epirze,

    - 3 DP rejon nadmorski.

    Razem w pierwszej linii: 8 i 1/2 dywizji piechoty i brygada kawalerii;

    Odwody 4 i 1/2 dywizji piechoty.

    Siły włoskie.

    Wschodnia cześć frontu (od granicy z Jugosławią) 9 Armia z (niekoniecznie w tej kolejności): 49 DP Parma, 19 DP Venezia, 53 DP Arezzo oraz świeża 29 DP Piemonte. Jednostki tej armii stały naprzeciw greckiego 3 korpusu i części 5 DP z greckiego 2 korpusu (razem 4 i 1/2 dywizji w 1 linii);

    Zachodnia część frontu do morza – 11 Armia z (niekonieczne w tej kolejności) 51 DP Siena, 23 DP Ferrara, 3 DG Julia i 131 DPanc Centauro oraz świeża 47 DP Bari.

    Posiłki. Do 9 Armii dotrzeć miały posiłki w postaci 48 DP Taro i 2 DG Tridentia. To było chwilowo wszystko.

    Razem na froncie – 8 x DP, 1 x DG i 1 x DPanc. Posiłki 1 x DP i 1 x DG.

    Biorąc pod uwagę, że włoskie dywizje były 2 pułkowe – przewaga w piechocie była wyraźnie po stronie Greków, chociaż nasycenie frontu sprzętem prawdopodobnie nadal było większe u Włochów.

    Zdjęcie Korczy z google maps.

    http://maps.google.com/maps/ms?ie=UTF&...09ed8b66227196c

    (Mam nadzieję, że się wyświetla, jakby co to dawajcie sygnał, google to badziew)

    Jak widać od granicy Grecko – Albańskiej miasto oddziela masyw górski (wysokość ok. 1800 m n.p.m. Najlepszym podejściem jest przełęcz Cangonj na północ od Korczy. Dalej w kierunku jeziora Prespa teren znów się wznosi (ok. 1750 m n. p.m.).

    Greecy wybraki jednak inną niż oczywistą drogę, przez przełęcz Dardhe (nie oznaczona na mapie googla – generalnie w południowej części pasma górskiego – wychodzi na teren między Kamienice i Drenove . Teren to był trudny – nawet dziś nie ma tam żadnej drogi a zdjęcia wskazują tylko jakieś marne górskie ścieżki. Główne zadanie miały wykonać 9 i 10 DP, zadanie pomocnicze – pozorowanie na przełęczy Cangonj – 15 DP. Odwód stanowiła 11 DP.

    Natarcie rozpoczęto 14 listopada. Przełęcz Dardhe Grecy osiągnęli 16 listopada. Ostatecznie przejście przez masyw górski wywalczono 19 listopada – wymagało to jednak podciągniecia odwodów -11 DP z odwodów korpusu (do natarcia głównego miedzy 9 i 10 DP) i 13 DP z odwodu armijnego (wzmacniając odcinek między 9 a 15 DP wykonującą atak pozorowany). Włosi także ściągnęli w rejon wszystkie dostępne siły – choć z posiłków dotarła wyłącznie 2 DG Tridentia.

    Włosi okazali się zbyt słabi, obrona na masywie górskim się załamała, a Grecy zaczęli obchodzić Korczę od południa. Wobec utraty dogodnych pozycji obronnych, przewagi przeciwnika i braku odwodów – włoskie dowództwo IMHO słusznie opuściło Korczę.

    Pierwsza faza greckiego natarcia zakończyła się sukcesem – 22 listopada bitwa była wygrana.

    Tymczasem w Epirze także trwały działania greckie. Tutaj także Grecy mieli przewagę – nadciągające oddziały pozwalały na wypracowywanie lokalnej przewagi i zdobywanie ważnych pozycji, przez co Włosi musieli ustępować na kolejne pozycje.

    Pasmo niepowodzeń zmusiło Włochów do całkowitej rewizji planów.

    Ponowną mobilizację armii ogłoszono 26 listopada.

    Transport włoski do Albanii.

    Jest to generalnie sprawa mało znana. Rawski przedstawia tabele z zastanawiającymi danymi dotyczącymi stanu transportu do Albanii.

    W jednej z nich podano liczbę oraz tonaż okrętów płynących i wracających z Albanii, z podziałem na miesiące. Co jest zastanawiające, że okręty wypływające pomniejszone o straty w żadnym przypadku nie równają się w przybliżeniu chociaż okrętom wracającym.

    i tak w tonażu floty handlowej:

    wrzesień: wypł. 324,4 tys. ton – wróciło 285,9 tys. ton (straty 1,4 tys. ton);

    październik: wypł. 318,5 tys. ton – wróciło 237,0 tys. ton (straty 5,9 tys. ton);

    listopad: wypł. 563,0 tys. ton – wróciło 490,5 tys. ton (straty 17,0 tys. ton);

    grudzień: wypł. 646,3 tys. ton. – wróciło 437,4 tys. ton (straty 15,9 tys. ton).

    Ogółem za okres od czerwca do grudnia: wypł. 2.138,4 tys. ton, wróciło 1.723,0 tys. ton przy stratach 44,7 tys. ton.

    Gdzieś ponad 370 tys. ton się zgubiło (ponad 100 okrętów !!!).

    Rawski: „mała zdolność przeładunkowa portów albańskich spowodowała, że statki długo czekały na wyładowanie, a sprzęt i materiał wyładowany na ląd zalegał wybrzeże, ponieważ brak było magazynów i środków transportu (…).”W przypisie znajdujemy przykładową informację, że 1 listopada na redzie portu Durazzo stało 70 okrętów czekając na wyładowanie, natomiast na nadbrzeżu walało się 10 tys. ton wyposażenia, którego nie było jak dostarczyć do jednostek.

    Wynika z tego, że brakujący tonaż okrętów czekał cały czas na redach portów albańskich.

    Rawski zauważa, że „w portach albańskich dokonano poważniejszych prac, zwiększając ich zdolność przeładunkową”. Podaje dwie tabele, w których napisano – wysłano i przybyło, z podziałem na miesiące. Problem w tym, że są to liczby bardzo ze sobą zbieżne. Np. grudzień: wysłano paliwo 6208 ton i tyle przybyło, środki transportu – 7585 wysłano i przybyło, tak samo ze sprzętem artyleryjskim i amunicją 11790 ton wysłano i przybyło. Tylko moje wątpliwości budzi zgodność tych tabel z wcześniejszą (grudzień: wypł. 646,3 tys. ton. – wróciło 437,4 tys. ton). Mam przekonanie, że przybyło nie oznacza przybyło i rozładowano – tylko wypłynęło i dotarło na redę w Albanii bez strat na morzu.


  13. Ciekawy, przepraszam, czy wiadomo co jest w tym dzienniku? Lub innych niemieckich dokumentach o bomabrdowaniu Wielunia? Wiadomo coś o celu bombardowania?

    Zeszłoroczne trąbienie IPNu o terrorystycznym, zdradzieckim nalocie na Wieluń wywołało moją daleko posuniętą ostrożność. I jestem po prostu ciekaw, czy istnieją niemieckie źródła potwierdzające, że celowo bombardowano tą miejscowość wiedząc, że nie ma w niej celów wojskowych.


  14. Chciałem zauważyć, że z przyczyn oczywistych wiemy co widział pilot iracki. Migi 25 miały generalnie radary o całkiem niezłych możliwościach jak na sowieckie warunki. Miały działać samodzielnie na ogromnych przestrzeniach azjatyckiej części ZSRR - musiały mieć duże możliwości samodzielnego rozpoznania i naprowadzania na cele. (w tej sytuacji piloci Migów 25 mieli lepiej niż piloci Migów 29 projektowanych do operowania w gęstej sieci OPL europejskiej części ZSRR, więc z przyczyn oszczędnościowych wyposażonych radary o ograniczonych możliwościach).

    Z drugiej strony bardziej martwił bym się o urządzenia walki radioelektronicznej Miga-25. F-15 był maszyną stale pod tym względem modernizowaną - czego nie należało się spodziewać po maszynie irackiej. Podejrzewam, że podczas tej walki Iracki pilot miał momenty, kiedy nie widział przeciwnika na radarze, a przede wszystkim przez większość czasu nie wiedział kiedy sam jest w amerykańskiej wiązce radarowej. Więc błędy w prowadzeniu walki mogły po prostu wynikać z gorszej orientacji w tym co się dzieje wokół niego.

    Po drugie pilot iracki najprawdopodobniej miał doświadczenie w wojnie z Iranem. Lotnictwo irańskie teoretycznie silniejsze, jednak wobec braków materiałowych miało ograniczoną aktywność. Do tego miało w latach 80 tych dobre maszyny - ale i tak o generację lub dwie (wyjątek F-14, te jednak nie miały pełnego wyposażenia) starsze od tego z czym iraccy piloci musieli się zmierzyć podczas Wojny w Zatoce.

    Nie mając pełnej wiedzy o tym co się dzieje wokół nich - piloci Iraccy mogli zdawać się intuicyjnie na doświadczenie z tamtej wojny. I tu klapa - w tamtej wojnie obie strony miały zbliżone możliwości - tutaj przewaga zarówno co do wiedzy, samolotów, jak i broni (nowa generacja rakiet powietrze -powietrze) mogła powodować, że poprzednie doświadczenia prowadzą wyłącznie do zguby.

    "Mimo iż Typhoon (...) jest zwrotniejszy od Su-27"

    - ciekawa teza. Z czego wynika? Su 27 słynie właśnie z dużych możliwości manewrowych. O Typhoonie takiej opinii nie słyszałem.


  15. In my opinion PZL.50 Jastrząb couldn't be a good opponent for Bf-109E. In my opinion it didn't have a chance to be good fighter at all.

    It had quite heavy airframe for a plane that size. Only tail had lighter monocoque construction (or unitary construction - in polish konstrukcja półskorupowa) the rest of fuselage had classic and heavier construction (steel frame). Also wing construction was heavy - PZL design (Misztal torsion box). In comparison Bf109 and Spitfire had monocoque fuselage and lighter wings. PZL.50 looks modern with it's all metal design but it was closer to Hurricane and Ms-409 than to Bf-109.

    Despite it's heavy weight PZL was designed with very small wing area. So I think that PZL.50 couldn't have good maneuverability, and good landing and take off characteristic.

    What more important it was extremely underpowered. Polish aviation authorities opted for Bristol engines. In the late thirties Bristol was still in the process of designing new avant-garde line of engines (sleeve valve designs). The only possible engine fitting for Jastrząb was outdated Bristol Mercury single row radial engine. Mercury's 800 hp was enough for last biplane constructions like Gladiator, but surely wasn't enough for modern planes (and ones as heavy as Jastrząb).

    Generaly I thing that PZL.50 was poorly designed. It had terrible and difficult to alter flaws.

    Further development of PZL.50 (A and B versions) proves this. Drawings of next variants of PZL.50 shows completely redesigned wings and many changes in fuselage.

    This improvements could create a good fighter but there were still engine problem. Planned Bristol Taurus engine was late and generally was a failure. It turned out to be unreliable (ill fated Albacore and Beaufort proves this).

    So even after redesigning PZL.50 wouldn't be ready for production in 1940. In second half of 1940 Germans started to introduce Bf-109f. PZL.50 couldn't compete with Friedrich.


  16. "Naprawdę nie wiem, skąd wziął się pomysł, że Warszawa we wrześniu 1939r. miałaby być miastem otwartym ? "

    Przemówienia Starzyńskiego?

    Fragment 2 minuta 48 sekund.

    Jeśli tak - to propaganda stała się wiedzą powszechną.

    Fajnie jest zestawienie fragmentu na 2:48 i 6:03 :)

    Nie da się ukryć, że miał facet gadane - i nawet pomimo, że w okresie 3,5 minuty mógł wygłosić dwie sprzeczne opinie, to obie żyją i mają się dobrze do dzisiaj.


  17. Kampania Malajska - po całości. IMHO największe pasmo ustawicznych błędów Aliantów zachodnich.

    A w szczególności dostarczanie przez Brytoli posiłków, pomimo, że po klęsce III Korpusu Indyjskiego w bitwie granicznej - w zasadzie sytuacji się nie dało ustabilizować, Singapur był coraz bardziej odcięty - i nie było sensu oraz celu obrony. Jakieś niecałe 40 tysięcy ludzi zmarnowano - odpowiednik ponad dwóch dywizji (z tego co pamiętam w tym całą 18 DP brytyjską, poddziały z 8 DP Australijskiej oraz szereg poddziałów hinduskich). Były to praktycznie wszystkie rezerwy Imperium w tamtym rejonie, a wobec ich wyczerpania - obszary Brytyjskie, Australijskie, Holenderskie i Amerykańskie w Azji południowo - wschodniej i Oceanii - padały jak domek z kart.

    Było wiele miejsc gdzie ci żołnierze przydali by się bardziej - od Birmy po Rabaul.

    Swoją drogą - chyba ta sama psychologiczna chęć zaprzeczania totalnej klęsce jak w przypadku Niemców i Włochów posyłających ludzi do Tunezji (choć w Tunezji marnotrawstwo było jeszcze większe).


  18. Tylko uwaga. Przez bliższe poznanie tamtej strony można przejść na CIEMNĄ STRONĘ MOCY, dyszeć jak zza przyłbicy i śnic o gustownych pelerynach.

    Ja zaczynam M. Burleigh "Trzecia Rzesza, nowa historia" - pomimo pretensjonalnego tytułu książka zaczyna się fajnie. Dlatego po przejrzeniu w księgarni ją kupiłem. Na początku sprawia wrażenie, że nie jest to pozycja historyczna, fakty historyczne są tam podawane tylko jako podstawy do niemal filozoficznych rozważań. Na równi z faktami traktowane są opinie współczesnych i późniejsze. Całość wygląda na próbę zrozumienia i przedstawienia przyczyny fenomenu III Rzeszy - tego jak cywilizowane społeczeństwo stało się maszyną wojny i zbrodni.

    Mam nadzieję, że tak będzie dalej - bo lubię takie ogólne blablabla - pozwalają one na nieco szersze spojrzenie.


  19. Nie chcę zabierać tematu w kwestii, na której znam się słabo. Żeby sobie wyrobić zdanie - zabrakło mi dwóch istotnych informacji:

    1. Jakie Józef Piłsudski miał teoretyczne podstawy w dziedzinie wojskowości. Jakie miał wykształcenie w dziedzinie wojskowej, jakie kursy gdzie i kiedy odbył itp?

    2. Jakie funkcje wojskowe pełnił od kiedy i do kiedy oraz gdzie?

    Może ktoś się wypowie choć ogólnie na ten temat - albo przynajmniej pod linka :D


  20. 2) co do podniesionego środka masy, wypada zwrócić uwagę, że w latach późniejszych w Shermanach montowano jeszcze większe i potężniejsze działa: 105 mm haubicę, francuską armatę ppanc. 75 mm a nawet armatę 105 mm (także produkcji francuskiej). Skoro dało się to zrobić, to 17-funtówka też pewnie nie była wielkim problemem.
    Historii powojennych Shermanów nie znam. Niewiele było o nich w prasie, nie mam także Ospreyów o nich.

    Co wiem, to że w Izraelskich M-50 Super Sherman montowano francuską armatę 75mm pochodzącą z lekkiego czołgu AMX-13. Konstrukcji tego wozu nie znam. Angielska Wiki podaje, że działo AMX-13 bazowało na 75 mm KwK 42 L/70 z Pantery, poddanym jednak daleko idącym modyfikacjom (w tym wyposażeniu w automat ładowania). W M-50 nie wiem nic o automacie - z wyglądu wpakowano ją do wieży starego typu. Jednak skoro montowano tą armatę w wozie o masie 14-15 ton, to nie mogła mieć takiego kopa jak 17pdr.

    Natomiast w M-51 Super Sherman owszem montowano armatę 105 mm. Z tym, że te wozy przerabiano z Shermanów 76mm z większą wieżą. Więc było w co montować.

    A czy przypadkiem nowej wieży nie montowano dopiero na Shermanach Jumbo?
    Szczegółów nie jestem nawet w stanie podać. Różnie z wieżami było. Część pierwszych Shermanów z 76 miało starą wieżę. Z tego co pamiętam to także Jumbo były z obu wersjami wieży.
    Jak wyglądało porównanie amerykańskiej armaty 3-calowej (76,2 mm) z brytyjską 17-funtówką jeśli chodzi o parametry jak i praktyczne zastosowanie?

    Za Ospreyem M4 (76) Sherman Medium Tank:

    Przebijalność jednorodnej płyty stalowej pancerza ustawionego pod kątem 0 stopni (mm):

    Odległość: ----------- 500m --- 1000m

    Działo, amunicja

    76 mm M61 APC ----- 116 ---- 106

    17pdr APCBC -------- 163 ---- 150

    75mm Pzrgr. 39/43 ---168 ---- 149

    Później wprowadzona lepsza amunicja:

    76mm T4 HVAP ----- 208 ----- 175

    17pdr APDS --------- 253 ----- 233

    75mm Pzrgr. 40/43 -- 234 ------ 199

    Trochę te dane nie dziwią. Ładunek miotający 17 funtówki ważył 9 funtów, niemieckiego 75mm KwK 42 8,1 funta - amerykańskiego działa 76mm M1 - zaledwie 3,8 funta.

    17 funtówka to był prawdziwy potwór.

    Dodałbym do tego izraelskie M51 znane też jako Super Shermany z armatą 90 mm na stanie.
    Nie pamiętam wszystkich modów powojennych Shermana - chyba nikt ich nie pomnie. Ale z tego co wiem to M-51 miał francuską 105 i w większej wieży Shermana 76
    pytam się o większą i cięższą armatę z jednego powodu. Nowa wieża, cięższa armata i wszystko to o czym pisał GP_mars, budzi we mnie jedną obawę - czy konstrukcja jezdna samego czołgu, czy jego zawieszenie wytrzymywało takie przeciążenia powodowane z jednej strony przez wzrost masy a z drugiej przez dużo większe odrzuty działa...

    Nie pamiętam, żeby to było wspominane przy wadach Shermana Firefly. Wydaje się jednak, że i odbijało się na układzie jezdnym. Przyglądając się tekstowi na wiki o M-50 - jest wzmianka o awariach układu jezdnego. Mogło to też dotyczyć Shermanów Firefly. Z drugiej strony jest różnica między czołgami 2-3 letnimi a mającymi 15-20 lat. Trudno powiedzieć.

    Poza tym jeszcze jedna sprawa: samo zwiększenie pancerza do około 100 mm nie stanowi o jego jakości. Sherman od Panthery różnił się pancerzem, który w zasadzie nie był pochylony, co sprawiało, że był słabszy.

    No nie wiem, ja na zdjęciu widzę, że był. Fakt, że grubość pancerza była mniejsza, był on gorzej ukształtowany. Z drugiej strony stal amerykańska przez całą wojnę miała dobrą jakość. Tymczasem u Niemców z braku metali szlachetnych - jakość stali drastycznie spadała gdzieś tak od 2/3 1944 r.

    Poza tym, realnie biorąc pod uwagę ciężar - top Panthera była cięższa o ok. 10 - 12 ton, co oznacza, że tak naprawdę to zupełnie inna klasa czołgów...pozdr

    To fakt bezsporny. Oprócz pancerza - Pantera była wielka - gdzieś tak o 20 cm wyższa, 50 cm szersza i prawie metr dłuższa (+wystające na kolejne 2 metry działo). Projektowana na stepy Rosji - musiała pod koniec wojny walczyć w terenie zurbanizowanym.


  21. Ów generał dowodził podległymi mu formacjami m.in. z pokładu jachtu, czy różnorakich restauracji... :D

    Przepraszam za wtręt - kiedyś szukałem opracowania na temat tej wojny - bezskutecznie. Możesz coś Secesjonisto polecić? Będę niezmiernie wdzięczny :)

    A w temacie

    Trudno powiedzieć. Kiedyś czytałem pożyczona książkę o największych błędach wojskowych. Chyba pisał ją Anglik - bo z upodobaniem przedstawiał głupotę brytyjskich generałów z czasów świetności imperium. A było co opisywać. Szczegółów już nie pamiętam - poza sławetnym Arthurem Aitkenem, który podczas lądowania pod Tangą przegrał z wielokrotnie mniejszymi siłami kolonialnymi Niemiec i z pszczołami (przypomniał mi się jakiś czas temu podczas lektury książki Bellony).

    A co do najgorszego - trudno będzie jednoznacznie takiego wskazać. Brak obiektywnych mierników. Można się tylko kierować osobistymi antypatiami i wyrywkową wiedzą.


  22. Ponad to o czym pisze secesjonista dodałbym.

    Źródła:

    Herodot "Dzieje" - lektura obowiązkowa;

    Plutarch z Cheronei - "Moralia" - a w szczególności tekst "O przewrotności i złośliwości Herodota" w nich zawarty.

    Pauzaniasz "Wędrówka po Helladzie" (wybrane fragmenty, trochę smaczków - nie jest to pozycja obowiązkowa).

    Opracowania:

    Paul Cartledge - Spartanie Świat Wojowników,

    Andrzej Wypustek - Życie rodzinne w starożytnej Grecji,

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.