-
Zawartość
185 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez GP_mars
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 4 z 7
-
Raport o przyczynach katastrofy smoleńskiej
GP_mars odpowiedział STK → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Skoro lubisz takie analogie - to wiesz co się mówi o kobietach, które mówią Nie? Tutaj mamy kobietę, która mówi nie, ale jakoś wcale nie odsuwa się od natręta. Wręcz przeciwnie - przez kilka sekund mocniej się do niego przyciska. Jarpenie - pamiętam, że wspominałeś o Mirosławcu. Sam do tej pory nic nie pisałem o tym wypadku, bo wolałem choć rzucić okiem na tamten raport. Kopara mi opadła. Mam wrażenie, że Polska to Tu-154 a my jesteśmy pasażerami do Smoleńska. Jak tak dalej będzie - to musi ten cały bardak pierdzielnąć. A i tak - winni, jak zawsze (Zabory, Wrzesień 39, Powstanie Warszawskie) - będą Ruskie. -
Raport o przyczynach katastrofy smoleńskiej
GP_mars odpowiedział STK → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Tomaszu - jeśli chodzi o naciski Prezydenta - to nie ma na nie dowodu i prawdopodobnie nigdy nie będzie. Uważam zresztą, że Prezydent wcale nie musiał naciskać. Po tekstach Ministra Spraw Zagranicznych o Prezydencie, że jest "małym człowiekiem", po cyrkach z prezydenckimi lotami, po bezproblemowej wizycie w Katyniu Tuska i Putina - nawet obiektywna niemożność wylądowania Kaczyńskiego w Smoleńsku zostałaby odebrana jako kolejna potwarz. Mogłaby dać Kaczyńskiemu więcej punktów niż jakakolwiek przemowa w Katyniu. Trudno stwierdzić, kto był bardziej zainteresowany obecnością Prezydenta w Katyniu. Kazana i Błasik - równie dobrze mogli dostać dyspozycje od przedstawicieli rządu. I mówię to, pomimo całej ogromnej niechęci do prezydentury L. Kaczyńskiego. Z drugiej strony - nie mam wątpliwości, że Kazana i Błasik świadomie, czy też nie - podgrzali atmosferę i przyczynili się do katastrofy. Choć był to jeden z elementów, który się do całego zbiegu okoliczności przyczynił. A teraz chciałbym coś pokazać: 1) Przyczyna (przyczyny) zdarzenia Bezpośrednią przyczyną katastrofy było nieświadome doprowadzenie przez załogę do nadmiernego przechylenia samolotu, w wyniku nieprawidłowego rozłożenia uwagi w kabinie, powodujące postępujący spadek siły nośnej, co doprowadziło w końcowej fazie lotu do gwałtownego zniżania z utratą kierunku i zderzenia samolotu z ziemią. [edytuj] 2) Czynniki mające wpływ na przyczynę zdarzenia lotniczego a) niewłaściwy dobór załogi do wykonania zadania; b) niewłaściwa współpraca załogi w kabinie; c) występowanie w rejonie lotniska MIROSŁAWIEC niekorzystnych warunków atmosferycznych; d) wystąpienie dezorientacji przestrzennej załogi w wyniku niewłaściwego podziału uwagi w czasie lotu bez widoczności ziemi; e) wyłączenie sygnalizacji dźwiękowej urządzenia EGPWS pozbawiające załogę informacji o niebezpiecznym zbliżaniu się do ziemi, nadmiernym przechyleniu samolotu oraz o przejściu przez poszczególne progi wysokości podczas zniżania (podczas obu podejść do lądowania); f) brak obserwacji wskazań radiowysokościomierza, zarówno podczas pierwszego, jak i drugiego podejścia do lądowania; g) brak obserwacji przyrządów pilotażowo-nawigacyjnych w końcowym etapie drugiego podejścia do lądowania; h) nieumiejętne sprowadzanie samolotu do lądowania przez krl PAR; i) niewłaściwe komendy radiowe krl PAR, sugerujące w ostatniej fazie lotu przeniesienie uwagi załogi na zewnątrz kabiny samolotu; j) błędna interpretacja wskazań wysokościomierzy przez załogę; k) próba nawiązania kontaktu wzrokowego załogi z obiektami naziemnymi podczas lotu bez widoczności ziemi niezgodnie z obowiązującymi procedurami; l) niewłaściwa analiza warunków atmosferycznych przez załogę przed lotem; m) nieustawienie wysokości decyzji (minimalnej wysokości zniżania). PROTOKÓŁ badania zdarzenia lotniczego nr 127/2008/2 - wypadku ciężkiego (katastrofy lotniczej) samolotu CASA C-295M numer 019, zaistniałego w 13 eskadrze lotnictwa transportowego z KRAKOWA, dnia 23 stycznia 2008 r., w środę., o godz. 19.07, w nocy IFR Załamuje mnie obecna medialna zawierucha i próba zrzucenia (głównie przez PIS) całości odpowiedzialności na Rosjan oraz wybielenie załogi i polskich decydentów. Katastrofę CASY też wywołali Rosjanie? A prawda o katastrofie Smoleńskiej jest kalką tego co się wydarzyło w Mirosławcu. Nic się nie zmieniło - mamy prawo serii. Prawda, że w przypadku Smoleńska jak i Mirosławca - kontrolerzy się nie popisali. Jednak to załoga zawsze ma precyzyjniejsze możliwości określenia swojego położenia w przestrzeni niż kontrola lotów. Jeśli kontrolerzy mylili się co do wysokości - to co można napisać o załodze dysponującej wielu przyrządami - a nie jednym? I prawda, że opis błędnych danych podawanych przez kontrolerów powinien znaleźć się w raporcie końcowym, powinno zostać także ustalone, czy wynikało to z niedoszkolenia kontrolerów, ich zmęczenia trudną sytuacją, czy może przyczyną była praca urządzeń w sposób gorszy od parametrów oczekiwanych. Podstawowe błędy będą jednak po naszej stronie. Ponadto oczekuję, że załoga rządowego samolotu dowozi przedstawicieli państwa bezpiecznie na miejsce - niezależnie od tego jakie błędy popełnia obsługa lotniska na jakim nasi VIPowie lądują. Takie jest ich zadanie. I źle bym patrzył na 1 błąd polski w stosunku do 10 rosyjskich - powieszałbym, że 1 polski za dużo. Lecąc do Rosji czego się można spodziewać? Tymczasem mamy (obrazowo) 10 błędów po stronie polskiej przypadających na 1 rosyjski. Ośmieszenie Polski nie spowodował raport MAK. Ośmieszenie Polski nastąpiło w momencie upadku samolotu. Teraz ponosimy tego konsekwencje, jedną z nich jest raport. Daliśmy Rosjanom niesamowite argumenty. Sami. Nie rozumiem PISu katastrofa CASY i katastrofa Smoleńska są takie podobne. Rodzi się pytanie - co od katastrofy CASY robił MON i cały rząd PO, że ponownie doszło do katastrofy w takich samych warunkach. Przy odrobinie sprytu - dałoby się uzasadnić, że za śmierć Prezydenta odpowiada PO. A ci robią dokładnie odwrotnie. -
Raport o przyczynach katastrofy smoleńskiej
GP_mars odpowiedział STK → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Tomaszu - wysokościomierz to nie wszystko. Jest jeszcze drugi przyrząd - wariometr, który pokazuje prędkość wznoszenia i opadania - niezależnie od wysokościomierza. To, że się zniżali i nie wiedzieli o tym, oznaczałoby, że nie tylko mają źle nastawione wysokościomierze baryczne, że korzystają nieprawidłowo z radiowysokościomierza - lecz także, że załoga wcale nie patrzyła na przyrządy (wariograf, chyłomierz, prędkościomierz, sztuczny horyzont - z których dokładnie widać co się z maszyną dzieje)!!! Coś ich zamurowało, odwróciło ich uwagę. Jedna możliwość - to ślepe wypatrywanie ziemi (IMHO na dzień dzisiejszy bardziej prawdopodobne). Opinia E. Klicha (próba odejścia na autopilocie - i zaskoczenie, że nie działa) też jest możliwa (choć standardowy Polak jak nie działa powinien powiedzieć przynajmniej O kurwa!) - wymaga jednak faktycznie sprawdzenia, czy i jak ta sytuacja odnotowuje się w rejestratorach. @Jarpen Zigrin Nie wiem dlaczego, tak dobry to nie jestem. Spekulować mogę tyle: z raportu wynika, że samolot schodził z dość dużą prędkością opadania (nie pamiętam dokładnie - 7-10 m/s), w związku z czym przy podciągnięciu nie było tak łatwo jak z wzniesieniem z lotu poziomego (bez opadania - jak na filmikach). Do tego nie tylko oni zbliżali się do ziemi, ale grunt zbliżał się do nich. Do tego załoga najpierw ściągnęła stery, a potem zwiększyła ciąg - prawidłowe jest zachowanie dokładnie odwrotne (choć nie jestem pewny czy w tym momencie prawidłowe działanie cokolwiek by dało). -
Raport o przyczynach katastrofy smoleńskiej
GP_mars odpowiedział STK → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Weź przestań Tomaszu. "Szereg zdań na ścieżce dźwiękowej magnetofonu o godz. 10:30:33 „Pan Dyrektor”: ”Na razie nie ma decyzji Prezydenta co dalej robić” i o godz. 10:38:00 głos niezidentyfikowanej osoby „On wścieknie się, jeśli jeszcze…". Dodaj do tego otwarte drzwi, Błasika w kabinie i bieganinę Kazany. Naciski były. Nie ma dowodu, że pochodziły bezpośrednio od Prezydenta, co niektórzy imputują. Swoją drogą w raporcie MAK nie ma także próby obciążenia prezydenta odpowiedzialnością za naciski. Użyto tam terminu "obawa przed reakcją Głównego Pasażera" - czyli naciski były działaniem wyprzedzającym możliwą rekcję. I faktycznie jest "wścieknie się", a nie ma "wściekł się". Polskie uwagi nie kwestionują roli dyrektora Kazany, ani tego, że padają słowa "on wścieknie się ..." odnoszą się głównie do roli gen. Błasika w kabinie. Chyba, że można się jej doszukać w końcówce punktu 1.16.3. Analiza psychologiczna - ma tylko wykazać w jaki sposób ta atmosfera mogła oddziaływać na pilota. Pamiętajmy, że na samolocie na którym wyją alarmy i schodzi poniżej wysokości decyzji - załoga jest wg. zapisów rejestratorów lotu - bierna. Jakaś przyczyna tego była. Mówienie, że nie było nacisków, lub że nie mogły mięć one żadnego znaczenia, jest po prostu IMHO nierzetelne. -
Raport o przyczynach katastrofy smoleńskiej
GP_mars odpowiedział STK → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Naciski były, słychać je wyraźnie. Pytanie tylko czy miały, czy nie miały wpływu na katastrofę. -
Raport o przyczynach katastrofy smoleńskiej
GP_mars odpowiedział STK → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Tomaszu. Problem w tym, że w świetle obecnie dostępnych dowodów - nie można jednoznacznie odrzucić, że załoga na siłę nie próbowała lądować. Co stwierdziłeś dość wyraźnie. Z drugiej strony nie jestem na 100% pewny, i nikt (prywatnie pewnie nawet w MAKu) nie może powiedzieć, że załoga faktycznie zniżała się usilnie w celu zobaczenia ziemi. Powiem, że mnie wypowiedź Klicha nieco przekonała. Mogę zrozumieć pomyłki, błędy. Ostatnich sekund w samolocie nie rozumiem. Wszystko wyje a tam nic się nie dzieje. Trudno mi zrozumieć jak ktoś mając 95 osób na pokładzie mógł w takich warunkach usilnie lądować. Potrzeba jednak jakiś dowodów - choćby uprawdopodabniających tą teorię - jak wzmiankowany przez Klicha eksperyment. -
Raport o przyczynach katastrofy smoleńskiej
GP_mars odpowiedział STK → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Tomaszu. Zacytowałbyś może całość uwagi: I Wersja raportu MAK:"W odległości 1200-600 metrów przed punktem pierwszego zderzenia, przy faktycznym zniżaniu samolotu z prędkością pionową ~8 m/s, magnetofon pokładowy trzykrotnie w ciągu 8 sekund zapisał meldunki o wysokości 100 metrów, równej ustalonej minimalnej wysokości zniżenia (wysokości podjęcia decyzji). Na tym odcinku trajektorii znajduje się zagłębienie terenu do minus 60 metrów w stosunku do progu WPP 26. Decyzji dowódcy statku powietrznego o odejściu na drugi krąg nie było." UWAGA strony polskiej: "Zgodnie z zapisem CVR, odczytanym przez stronę polską, dowódca załogi zgłosił, po minięciu wysokości 100 m, że odchodzi na drugi krąg. Drugi pilot to potwierdził. Brak jest jednak zdecydowanej komendy dowódcy (pilota lecącego), zgodnej z IUL inicjującą ten proces. Wyniki ekspertyzy fonoskopijnej, przeprowadzonej przez stronę polską, otrzymano w grudniu 2010 r. Strona polska jest gotowa przekazać je komisji MAK celem wykorzystania w analizie działania załogi." Dalej uwaga 3.1.61 "Kierownik strefy lądowania, nie słysząc meldunku załogi o odejściu na drugi krąg, wydał komendę: „Horyzont, 101”. Działań załogi w celu przerwania zniżania nie było, samolot kontynuował zniżanie. Komenda „Horyzont 101” była wydana przez KSL zbyt późno, gdy znacznik samolotu zniknął ze wskaźnika. W chwili jej wydania samolot znajdował się pod ścieżką zniżania na wysokości 17 m w odniesieniu do progu DS 26. Załoga rozpoczęła nieudaną procedurę odejścia na drugi krąg po zadziałaniu sygnału o niebezpiecznej wysokości (zarejestrowane zostały ruchy wolantu), 1.5 sekundy przed wydaniem przez KSL-a komendy „Horyzont 101”." Cały problem Tomaszu z tym fragmentem jest taki, że pomimo iż strona Polska stwierdziła, że kapitan powiedział "odchodzimy" polska strona nie ma żadnych dowodów na podjęcie przez załogę czynności zmierzających do odejścia. Mamy jedno ściągnięcie wolantu jeszcze przed komendą Horyzont 101 oraz kilka działań tuż przed uderzeniem w drzewo. Twoje twierdzenie: "Nie było próby lądowania. Było działanie pilotów dokładnie jak im dyktował kontroler. Odejście na 100 m. " jest w świetle obecnie dostępnych materiałów, w żądnym stopniu prawdziwe. Abstrahując od tego, że załoga nie potrafiła czytać przyrządów i była niżej niż na 100m, to słowo odchodzimy niepoparte żadnym działaniem - w tej konkretnej sytuacji nie oznacza nawet chęci działania. Dzisiaj słuchałem E. Klicha w telewizji. Wyjaśniał szczegółowo podstawy tych uwag. Stwierdzał, że prawdopodobne jest, że w momencie gdy kapitan stwierdził "odchodzimy" - nacisnął przycisk automatycznego odejścia na autopilocie. Poważny błąd, gdyż na lotnisku bez ILS autopilot nie wykona takiego manewru. Brak dalszej reakcji załogi mógł wynikać, z tego, że została zaskoczona brakiem działania automatycznego systemu. Problem w tym, że w zapisach rejestratorów parametrów lotów nie zachował się żaden zapis o próbie włączenia tego systemu, co Klich wyraźnie stwierdził. Ma zostać przeprowadzony eksperyment na drugim Tu-154, w którym sprawdzone zostanie czy takie działanie zostawia, czy nie, ślad w rejestratorach. Dopiero wtedy będą istniały jakieś wiarygodne przesłanki do stwierdzenia, że faktycznie przebieg zdarzeń mógł być właśnie taki (mógł, a nie był). Jest to dość ważna uwaga z punktu widzenia ustalenia przyczyn katastrofy. Niestety takiej argumentacji nie mogłem znaleźć w polskich uwagach do raportu MAK. Więc nie wiem, czy to zdanie Klicha czy strony polskiej. Problem w tym, że nie przesuwa to w żadnym stopniu odpowiedzialności na stronę rosyjską. Bo zmienia pilotów z "łamiących przepisy i próbujących lądować na siłę" na "nie mających podstawowej wiedzy o systemach samolotu i wobec tego nie będących w stanie wykonać bezpiecznie przelotu nad lotniskiem". Nie wiem co mnie bardziej przeraża. E. Klich jest w stanie uwierzyć, że piloci byli uzależnieni od autopilota i faktycznie w chwili kiedy mieli sami wykonać podstawowy manewr - zgłupieli. Przerażające. Przecież to jest proszenie się o tragedie. A "debeściaki" i "najlepsi z najlepszych" zakrawa na kpinę. -
Raport o przyczynach katastrofy smoleńskiej
GP_mars odpowiedział STK → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Skoro piszesz, to analfabetą nie jesteś. To chyba oczywiste, dla każdego Secesjonisto. Pytam się tylko czy raport czytałeś? FSO mogę się też w zasadzie o to samo pytać. "Wykonany o 9.40 pomiar pogody wykazał, że warunki atmosferyczne: widzialność – 800 m, podstawa dolnej granicy chmur – 80 m obniżyły się poniżej ustalonego minimum lotniska (100 x 1000) do lądowania na WPP 26 wg systemu RSP + OSP." "Łączność z kontrolerem lotniska Smoleńsk „Północny” załoga nawiązała o 10.23.30. Kierownik lotów lotniska Smoleńsk „Północny” sprecyzował z załogą pozostałość paliwa (11 ton), lotniska zapasowe (Mińsk i Witebsk) i przekazał informację, że na „Korsażu” jest mgła, widzialność 400 metrów, warunków do przyjęcia samolotu nie ma. Dodatkowo przekazano temperaturę: plus 2ºC i ciśnienie na lotnisku 745 mm Hg." raport str. 17 Widzialność 800 o 9:40 - pomiar oficjalny. O 10:23 kontroler podaje widoczność 400. Informacji o pomiarach brak, może z tego wynikać, że podano "na oko". Problem w tym, że na oko jest dla osoby znającej lotnisko (wie ile widzi) dość dokładne. Ponadto nie ma to jakiegokolwiek znaczenia - obie wartości są poniżej minimalnej - i oznaczają warunków dla lądowania nie ma. Nie ważne czy załoga słyszy 990, 800, 500, 400 czy 100 - warunków nie ma. Każda wartość poniżej 1000 podana przez kontrolera nie ma zatem żadnego wpływu na sytuację. -
Raport o przyczynach katastrofy smoleńskiej
GP_mars odpowiedział STK → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Przepraszam, jakie na ma prawa? Rozumiem, że z góry uznałeś, że kontroler celowo lub niecelowo podał nieprawdziwe informacje. Znasz raport MAKu? Jest tam ocena sytuacji: Część - 1.16.9. Opinia ekspercka z analizy działania grupy kierowania lotami lotniska Smoleńsk „Północny” 10 kwietnia 2010 roku; "Załoga potwierdziła odbiór informacji. Podczas pierwszego nawiązania łączności załoga nie zameldowała swojej decyzji o sposobie podejścia do lądowania, co mogło oznaczać, przy braku warunków meteorologicznych do lądowania, że załoga będzie wykonywała podejście do lądowania z wykorzystaniem własnych urządzeń pokładowych. Pracy stacji radiolokacyjnej załoga nie zamawiała. Ponieważ lot wykonywany był jako międzynarodowy, kierownik lotów zgodnie ze Zbiorem Informacji Aeronawigacyjnej FR zezwolił załodze, na jej prośbę, na zniżanie do drugiego zakrętu do wysokości 1500 m w celu podejścia z kursem 259 stopni. Całkowitą odpowiedzialność za bezpieczeństwo lotu, podejście i czynności na podejściu przy warunkach meteorologicznych poniżej ustalonego minimum ponosi załoga, ponieważ jest ona ostrzeżona, że brak jest warunków do lądowania. Ten zapis dotyczy zasad wykonywania lotów międzynarodowych. W lotnictwie państwowym Federacji Rosyjskiej loty (podejścia i lądowania) według decyzji dowódcy statku powietrznego nie są realizowane. Polecenia kierownika lotów dla dowódcy statku powietrznego lotnictwa państwowego Federacji Rosyjskiej są obowiązującymi. Następnie grupa kierowania lotami informowała załogę o połoŜeniu statku powietrznego, wykorzystując dane od posiadanych środków radiotechnicznych. Po zezwoleniu załodze na wykonanie trzeciego zakrętu, kierownik lotów wydał polecenie załodze być w gotowości do odejścia na drugi krąg od wysokości 100 m. Załoga odbiór polecenia potwierdziła (odpowiedź: „Tak jest”). Przy braku warunków meteorologicznych do lądowania, specjaliści grupy kierowania lotami byli całkowicie pewni, że załoga wykona otrzymane polecenie o odejściu na drugi krąg z wysokości 100 m, ponieważ tylko na takich warunkach uzyskała ona pozwolenie na wykonanie podejścia do lądowania. (...) Praca środków radiotechnicznych, wyposażenia świetlnego oraz stan nawierzchni WPP lotniska Smoleńsk „Północny” nie miały wpływu na przyczynę zdarzenia lotniczego. Niedociągnięcia wykryte w zobrazowaniu ścieżki zniżania na wskaźniku stacji radiolokacyjnej na stanowisku pracy kierownika strefy lądowania, nie wpłynęły na rezultat końcowy lotu, lot wykonywano z dużym zapasem wysokości nad przeszkodami, załoga nie powinna była zniżać się przy podejściu poniżej nakazanej przez kierownika lotów wysokości." To jest coś, czego podobno w raporcie nie ma. Ocena pracy kontroli lotów. Rosyjska opinia jest prosta. Załoga nie zgłaszała potrzeb, nie nawiązywała współpracy z wieżą. Załoga miała informacje, że warunków do lądowania nie ma - więc ponosiła całą odpowiedzialność za swoje działania. I tego co wyczytałem na forach lotniczych - faktycznie są to zasady lotnictwa cywilnego. Kwestią problematyczną jest tu faktycznie obowiązująca procedura cywilna czy wojskowa. Jeśli przyjąć jednak, że Rosjanie nie znali natowskich procedur wojskowych, a polska załoga - wojskowych procedur rosyjskich - jedynym wyjściem było stosowanie międzynarodowych procedur dla lotnictwa cywilnego - znów punkt dla Rosjan. Warto także poczytać jak załogi pozostałych 3 lotów do smoleńska zachowywały się wobec rosyjskiej kontroli lotu. Jest też i wyjaśnienie przyczyn informowania przez kontrolera o tym, że samolot był na ścieżce. Jego stacja radiolokacyjna nie wskazywała dokładnie pozycji samolotu na ścieżce zniżania. Jednak wobec tego, że samolot nie powinien zejść poniżej 100 m, jak rozumiem Rosjanie uznali, że przy normalnym zachowaniu załogi - nie powinno to mieć wpływu na wypadek. Swoją drogą, nie ma niestety nagrań kamer na przyrządów radarowe, żeby to potwierdzić, choć wg. raportu w badaniach przyczyn braku zapisu (stwierdzono gdzieś zwarcie w okablowaniu) uczestniczyli polscy przedstawiciele. -
Raport o przyczynach katastrofy smoleńskiej
GP_mars odpowiedział STK → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Samolot był sprawny, nie miało to więc znaczenia w kwestii wypadku. Szczęśliwie nie runął na osiedle mieszkaniowe, więc brak ubezpieczenia nie spowodował dodatkowych perturbacji. Jednak - TO są właśnie sprawy, które dodatkowo ośmieszają Polskę - i to bez żadnego udziału Rosjan. Trudno oczekiwać, żeby specjalnie dla nas to ukryli. Sami się ośmieszyliśmy. Swoją drogą można powiedzieć, że to kwintesencja funkcjonowania całości naszego państwa. Wymagamy ubezpieczeń OC i badań od ludzi - ale sami nie mamy. Wymagamy mniej niż 0,2 promila alkoholu od kierowcy (Anglia, Irlandia, Luksemburg, Włochy, Szwajcaria, Liechtenstein -0,8) a generał przypuszczalnie z 0,6 włazi do kabiny pilotów i siedzi pilotom nad głową. Burdel, głupota, nieodpowiedzialność, nieprzestrzeganie procedur i brak wiedzy umiejętności - na każdym szczeblu. Ot kwintesencja śmiesznego kraju Polska. Cytat: "Analiza danych systemu kierowania lotem wykazała, że różnica korygowanych barycznie wskazań między wysokościomierzami barometrycznymi kapitana samolotu i drugiego pilota w momencie utraty zasilania wynosiła w przybliżeniu 170 metrów, co odpowiada różnicy ciśnień około 15 mm słupa rtęci i potwierdza nastawienie ciśnienia 745 mm słupa rtęci na wysokościomierzu WBE/SWS drugiego pilota. (...) Jednoznaczne określenie, kto i w jakim celu nastawił standardowe ciśnienie na wysokościomierzu kapitana samolotu, nie jest przy posiadanych informacjach możliwe. Przestawienie ciśnienia doprowadziło do gwałtownej zmiany wskazań wysokościomierza kapitana samolotu - zwiększenia o ~165 metrów" Nie jestem do końca pewien implikacji takiego stanu - wynika jednak, że drugi pilot miał poprawne dane. Kapitan zaś powinien patrzeć na przyrządy - trudno żeby nie zauważył zmiany wskazań o 165 metrów !!! Nawigator zaś czytał wskazania radiowysokościomierza. Trudno nie mieć wrażenia, że to było celowe działanie. A TAWS włączył się później niż powinien. EDIT: Warto spojrzeć na to: http://en.wikipedia.org/wiki/Terrain_awareness_and_warning_system w część Accidents and incidents: Wymienione dwa przypadki. Można powiedzieć - wrażenie spektakularne. -
Raport o przyczynach katastrofy smoleńskiej
GP_mars odpowiedział STK → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
W raporcie nie ma zbyt wiele nowych informacji. Większość podanych oficjalnie przyczyn wyłaniała się z dyskusji jakie obserwowałem na forach specjalistycznych (m.in. Lotnictwa) w okresie ok. miesiąca od ujawnienia stenogramów z kabiny. Poza mało istotnymi danymi - jak alkohol u gen. Błasika (to wisienka na torcie, do otwartych drzwi i generała w kabinie) - jedna jedyna informacja ma znaczenie kapitalne i podstawowe, wyjaśniające wiele dotychczasowych pytań dlaczego. Wysokościomierz baryczny został zresetowany przez członka załogi na wysokości 350 m. Do tej pory nie bardzo było wiadomo dlaczego załoga nie korzystała z tego wysokościomierza, czy podawał on poprawne dane, a jeśli nie to dlaczego. Wynika z tego, że wieża nie miała na to żadnego wpływu, nie było niewłaściwego przepływu informacji, niezrozumienia w zakresie podawanych przez Rosjan danych o ciśnieniu. Wysokościomierz ten został wyłączony - w raporcie pojawia się wyważona opinia, w skutek błędu. Na forach natomiast dochodzi się do jedynej logicznej konkluzji (nie opartej jednak bezpośrednio na dowodach, lecz na wnioskowaniu z dowodów) - że celem było oszukanie systemu ostrzegania przed uderzeniem w ziemię TAWS. Mamy fakt zresetowania (najprawdopodobniej przez nawigatora) tego wysokościomierza, fakt, że nastąpiło to na 350 - podczas zniżania, fakt tego, że nikt nie zgłosił rozbieżności między obu wysokościomierzami, fakt odczytywania wysokości z radiowysokościomierza. Taka konkluzja jest logiczna. TAWS (nie mający wprowadzonego lotniska w Smoleńsku) zacząłby zgłaszać ostrzeżenia wcześniej na podstawie wysokościomierza barycznego - przestawienie tego wysokościomierza spowodowało oszukanie TAWSu, co może być celowe. Załoga mogła chcieć oszczędzić sobie wycia w kabinie. Jeśli tak było - to jest to zachowanie porównywalne z przyspieszanie samochodem na żółtym świetle we mgle. Tak jak może się pojawić na skrzyżowaniu samochód z boku, tak w tym przypadku - ziemia nie jest płaska. Radiowysokościomierz ostrzega o odległości od ziemi - nie powie jednak nic o ukształtowaniu terenu. Biorąc pod uwagę pozostałe błędy i naruszenia procedury - można stwierdzić, że pilotom kury było szczać prowadzać a nie samolotem latać. Swoją drogą - Raport MAK ośmieszył Polskę, nie mam co do tego wątpliwości. Problem w tym, że trzeba rozważyć na ile są to działania celowe - na ile wynikają z tego, że sposób organizacji i przebieg tego lotu - z natury rzeczy są żenujące i ośmieszające. Nie mam złudzeń, że MAK celowo uwypuklił polskie błędy. Problem w tym, że mało kto zdaje sobie chyba sprawę z tego, że krzyki po fakcie nigdy nie zapobiegną ośmieszeniu. Jeśli chce się uniknąć ośmieszenia - nie można dawać mocnych powodów do tego. Niestety ten lot był na tak skandalicznym poziomie, że naprawdę Rosjanie musieliby się mocno starać i tuszować prawdę, żeby uniknąć ośmieszenia Polski. Jeśli chcieli Polskę ośmieszyć - dostali do tego wszelkie argumenty, i trzeba przyznać, że wysoce umiejętnie wiele z nich wykorzystali. I trudno, zaprawdę trudno, będzie się przed tym bronić. W dodatku, że zawsze trzeba o tym pamiętać, że winni takiego przebiegu lotu po stronie Polskiej są i działają. Wojskowi, MSW, kancelaria Premiera, Prezydenta, Ministrowie, sam Premier - całe to towarzystwo za żenadę i ośmieszenie kraju odpowiadają. I nie wszyscy "politycznie". Więc chęć tuszowania prawdy po stronie polskiej jest IMHO nie mniejsza niż po Rosyjskiej, a kto wie czy nie większa. Do tej pory zawsze się udawało zamieść przyczyny katastrof lotniczych (i nie tylko tych) pod dywan i uniknąć odpowiedzialności. Więc co do polskiego stanowiska w sprawie Raportu MAK - ostrożnie, ostrożnie ... -
"Dzień sprzątania biurka" ???? A co, ktoś przylepia się do blatu, że nadszedł?
-
To że rozbity eksperymentalny samolot mógł wyglądać dla laika jak pojazd z innej planety - nie oznacza, że tam się rozbił jakikolwiek samolot. Swoją drogą czy szczątki obiektu wg pierwszych relacji nie miały być elastyczne? IMHO równie prawdopodobne, że rozbił się tam wojskowy samolot - jest, że nie rozbiło się nic. Znam aptekarkę z małego miasteczka. Kiedyś opowiedziała mi, że od czasów Czarnobyla były chyba dwa przypadki, kiedy ludzie bez jakiegokolwiek powodu rzucili się na aptekę kupować płyn Lugola. Podobno miał być wybuch elektrowni ... gdzieś tam. Tymczasem jakichkolwiek wiadomości w TV i radiu na ten temat nie było - nie było podstaw do panicznego zachowania. Problem w tym, że brak wiadomości ludzi tylko utwierdzał w takim zachowaniu ... bo informacje o wybuchu ukryto. Analogia? W 1947 r. nie minęło 10 lat od czasów słuchowiska Wojna Światów. A kina pełne były filmów o kosmitach z suwakami na plecach. Nie musiał istnieć żaden powód ponad wieść ludową w masie ciemnej ...
-
Czy przypadkiem obecna oficjalna wersja to to: http://en.wikipedia.org/wiki/Project_Mogul Stratosferyczny balon z polietylenu wyposażony w urządzenia do detekcji wybuchów nuklearnych. Nieudany projekt z przełomu lat 40-50 zarzucony wobec prostszej, sejsmicznej, metody detekcji. Oznaczałoby to jednak, daleko idącą zapobiegliwość w USA (1947 r. to na długo przed sowiecką bombą i o wiele wcześniej niż oczekiwano, że Sowieci taką bombę będą posiadać). Dodam, że zapobiegliwość ta budzi mój sceptycyzm - politycy i wojskowi nie zwykli przewidywać w takim horyzoncie czasowym i przygotowywać środki zaradcze zanim pojawi się zagrożenie (vide okręty podwodne, samoloty itd). Sceptycyzm ten nie oznacza wiary w jakiś udział cywilizacji pozaziemskiej w tym incydencie. Jeśli by zliczyć wszystkie wypadki obcych statków kosmicznych jakie miłośnicy zielonych ludzików widzą na naszej planecie - oznaczałoby to, że jest tu niebezpieczniej niż na polskich drogach, a zielone ludziki są głupsze niż statystyczny polski kierowca. Jeśli są tak głupi - to jak obeszli prawa fizyki, takie znamy? Swoją droga Roswell mogłoby być spiskiem. Ale cała fizyka? Przecież biorąc pod uwagę podstawowe jej prawa - jakakolwiek obserwacja naszej planety nie ma sensu.
-
Henry Kissinger "Dyplomacja". Kiedyś czytałem pożyczone. Obecnie nabyłem i czytam. Lektura solidna - a czasu mało więc brnę powoli. Nie dlatego, że źle napisana. Wręcz przeciwnie. Kissinger nie pisze w sposób - to dobrze, to źle. Jego historia nowożytnej (głównie współczesnej) dyplomacji to rzadko spotykany przykład doskonale prowadzonej analizy mocnych i słabych stron. Wkrótce po zaczęciu lektury trafi się tu na porównanie dyplomacji Teddiego Roosevelta i Roberta W. Wilsona - i od razu opad szczeny gwarantowany. Spojrzenie ciekawe. Wnioski, choć nieraz kontrowersyjne, to jednak wymagające przemyślenia. I to zmuszanie czytelnika do analizy - kwestionowania lub akceptowania wniosków Kissingera w oparciu o własną wiedzę historyczną - jest największą zaletą tej książki. I cholernie męczy sprawiając, że nie da się tego szybko czytać.
-
Chmmm - a ja bez wstydu powiem, że ostatnio mam okres słuchania jazzu. Mało - sprawia mi to ogromną przyjemność. Tylko takiego jazzu bez pitolenia, za to z wykopem, w stylu na ten przykład: Electric Outlet: http://www.electric-outlet.net/index.php?categoryid=10 albo Attention Deficit http://www.lastfm.pl/music/Attention+Defic...llow+Astronauts lub Niacin
-
Za czasów mej głupiej młodości - gry nie były wydawane w Polsce. W rezultacie wszystkie kopie były w języku angielskim. W znacznym stopniu moja znajomość angielskiego wynika z grania w te gry. Do tej pory podtrzymuje kontakt z tym językiem starając się zdobyć (teraz już oryginalne - fajnie że jest Steam, Dierct2Drive, Impulse itd.) angielskie wersje językowe gier. Jeśli chodzi o historię - to wkład gier w moją wiedzę jest raczej nikły.
-
Secesjonisto, a gdzie ja napisałem o regulaminie? Piszę o swoich odczuciach - i tylko o tym. Jako użyszkodnik takie posiadam i nie zwykłem się z nimi kryć. I z odczuć nie muszę się tłumaczyć. W międzyczasie znalazłem zdjęcie Blomberga z jakąś panią. Z twarzy raczej marszałek. Idą pod rękę więc ktoś bliski - osoba wyraźnie młodsza, więc możliwe, że ... córka druga żona. http://www.militaryimages.net/photopost/data/575/11gruhn.jpg Ponadto zauważam, że FSO w dużej części mógł mieć rację - Evę Gruhn oczerniono, że jest prostytutką i córką prostytutki. Oba oskarżenia w świetle cytowanej publikacji jawią się jako fałszywe.
-
Na wstępie chciałem napisać, że niezależnie od merytorycznej zawartości posta FSO w bardzo złym tonie Secesjonisto jest wygrzebywanie martwych tematów mających 1,5 roku - tylko dlatego, że ktoś się w nich mógł mylić. Nie będę opisywać, o czym to w moim mniemaniu świadczy - ale zapewniam, że jest to przedmiotem oceny - nie tylko mojej. Wypowiem się jednak - ponieważ nawet z czegoś złego może zrodzić się coś ciekawego. Afery seksualne niemieckiego naczelnego dowództwa są bardzo ciekawym i zastanawiającym problemem. Sprawy Fritscha nie znam - poza ogólnikami z książek. Wiem, że został przywrócony do służby, i zdaje się <podkreślam słowo zdaje>, że osoba składająca zeznania przeciw Fritschowi wycofała je. Szczegółów nie znam. Sprawa Blomberga natomiast kiedyś mnie zainteresowała. Podobnie jak FSO zadziwiło mnie początkowo usunięcie naczelnego dowódcy Wermachtu i Ministra Wojny dlatego, że wybrał sobie małżonkę o wątpliwej reputacji. Przejrzałem parę książek i użyłem googla (w tym google books) w celu znalezienia jakiś głębszych informacji oraz jako bonusa - może zdjęcia Pani Blomberg). Z książek pamiętam: - w pamiętnikach Guderian napisał, że nie miał wątpliwości, że materiał na Blomberga był dyskwalifikujący i powinien zostać usunięty ze stanowiska. Co ciekawe nie rozwijał tego dalej nie podawał żadnych szczegółów (wynika z tego, że jego poglądy nie uległy w tym zakresie zmianie do momentu napisania wspomnień); - w książce Erfurtha "Niemiecki Sztab Generalny 1918-1945" oraz w "Wehrmachcie" Kozaczuka znalazłem tyko krótkie info na temat podstaw afery, gdzie oba opracowania podawały w zasadzie, że wybranka Blomberga miała wątpliwą reputację. W google books udało mi się znaleźć więcej info: - W jakiejś anglojęzycznej biografii Hitlera było więcej szczegółów. Werner von. Blomberg miał poznać Ernę (zwaną też Evą) Gruhn po jakimś czasie kiedy został wdowcem (wdowcem został chyba 1932 r.). Miał to być okres kiedy generał przeżywał drugą młodość i zabawiał się jak na oficera przystało. Niestety nie wiadomo, czy było to przed czy po tym jak Erna została przyjęta do pracy w ministerstwie jako maszynistka, czy przed (choć podejrzewam /opinia własna/, że najpierw poznał, potem zatrudnił). Najciekawsze było to, że Erna miała jakiegoś partnera, którego się pozbyto dzięki pomocy Göringa (! zwracam na to uwagę w innej info w necie wynikało, że Göring osobiście załatwił mu wyjazd z Niemiec). Brak było natomiast oceny prawdziwości zarzutów przeciw Ernie Gruhn. - Magazyn Life z tego okresu opublikował notkę z oficjalnym powodem - osoba na tym stanowisku była zobowiązana do przedstawienia małżonki jakiemuś tam komitetowi, czego Blomberg nie zrobił. Nie podano niczego więcej - więc oficjalnie wtedy nie istniała afera seksualna, tylko podano, że Blomberg złamał kodeks oficerski. Dziennikarze Life wyrażali zdumienie także faktem, że usunięcie nastąpiło zaraz po tym jak odbył się ślub z udziałem Hitlera i Göringa, oraz faktem, że usunięto pronazistowskiego generała. -W anglojęzycznej biografii Heydricha było więcej informacji na temat zarzutów wobec panny Gruhn. Podobno jej akta wskazywały na informację, że matka Erny prowadziła "salon masażu" w podejrzanej okolicy. Sama Erna została aresztowana za prostytucje. Akta uzupełnił sam Göring (!!!) dostarczając kopii jej zdjęć pornograficznych. - Najbardziej przydatna była książeczka Hitler and his generals: the hidden crisis, January-June 1938, którą ponownie przed chwilą odszukałem. http://books.google.com/books?id=KSRYHzmxR...uhn&f=false Radzę rzucić oko. Jedyna pozycja która autentycznie cytuje dokumenty, akta policyjne itd. 1. Panna Gruhn urodziła się w 1913 r., jaj rodzina pracowała jako służba. Matka po wojnie zajęła się masażem. Jej salon masażu nie był jednak przedmiotem dochodzeń policyjnych. Co ciekawe służby odpowiedzialne za zdrowie ustalały, że do salonu uczęszczały głównie osoby niepełnosprawne i w większości kobiety. Natomiast matka była najwyraźniej kłótliwa - spędziła w wiezieniu 2 miesiące za składanie fałszywych oskarżeń. 2. Młoda panna Gruhn opuściła dom rodzinny w wieku lat 18-19. Nie ma dowodów na uprawnianie przez nią prostytucji. Po wojnie wytoczyła nawet proces osobom, które tak pisały w książkach. W jej aktach kryminalnych są natomiast informacje o aresztowaniach za kradzież, które to kradzieże nie zostały udowodnione. 3. Faktycznie Erni/Eva Gruhn pozowała do nagich zdjęć. Część była zwykłymi aktami, część jednak miała być bardziej odważna - w stylu zdjęć sprzedawanych raczej pokątnie. Podobno jednak zdjęcia nie osiągnęły żadnego sukcesu i należały do rzadkości, a młoda modelka niewiele czy też nic na nich nie zarobiła. 4. Blomberg poznał Ernę/Evę zanim zaczęła pracę w ministerstwie; Faktycznie kręcił się koło niej inny adorator; 5. Blomberg rozpoznawał w Departamencie Prawnym Wehrmachtu możliwość "hipotetycznego" małżeństwa wysokiego oficera z osobą ze stanów niskich, z którą był zaangażowany w romans. Odpowiedź była mocno zniechęcająca. 6. Blomberg w takiej sytuacji zwrócił się do Göringa (nie wiadomo dlaczego - autor podejrzewa, że Göring mógł wyglądać na człowieka przymykającego oko na takie sprawy, ponadto Blomberg mógł się go bać i chciał zobaczyć jego reakcję). Swoją wybrankę Blomberg przedstawił jako prostą pracującą dziewczynę o niewzbudzającej wątpliwości przeszłości. 7. Faktycznie Göring wysłał konkurenta Blomberga za granicę. 8. Jednocześnie zaczął szukać brudów na pannę Gruhn - na to zyskał wsparcie Himlera. 9. Regulacje w zakresie małżeństw oficerów przewidywały konieczność uzyskania akceptacji zwierzchników. W przypadku naczelnego dowódcy - trudno ustalić kogo - prawdopodobnie Adolfa, może też jakiegoś kolegium starszych oficerów. 10. Hitler i Göring nie byli przewidziani do udziału w ślubie od samego początku. Planowanymi światkami byli Roeder i Fritsch czyli szef Marynarki i Sił Lądowych - zatem ślub formalnie uzyskałby akceptację szefów sił zbrojnych. 11. Zmiana świadków jest dziwna - wbrew pozorom umacza mniej Wehrmacht (mniej osób zaangażowanych w aferę) - ale jednocześnie daje silniejsze argumenty do całkowitego usunięcia Blomberga (odsunęło to go od oficerów i oznaczało "zniewagę" Wodza). 12. Generalnie - ślub odbył się w tajemnicy przed większością generałów. W podsumowaniu: - można mieć mieszane wrażenia w zakresie moralności nowej pani Blomberg, niemniej chyba silnych dowodów na najgorsze zarzucane jej czyny nie ma; nie znalazłem odwołania do dowodu na prostytuowanie się; natomiast pozowanie do rozbieranych zdjęć; fakt spotykania się przynajmniej z dwoma panami jednocześnie - raczej są prawdziwe; - Blomberg najprawdopodobniej złamał kodeks oficerski. Nie bez powodu odwoływał się do nazistowskich bonzów. Potrzebował poparcia by ten kodeks złamać bez skutków negatywnych. Niestety został wymanewrowany. I trudno się dziwić - w sprawach tego typu rozgrywek (najwyraźniej niespotykanych w armii a normalnych u nazistów) był nowicjuszem, amatorem. Osobiście jestem w stanie zrozumieć 60 letniego wdowca, ministra na szczytach władzy, który ma ochotę na umilanie życia przez dwudziestoparoletnią panią. Rozumiem dwudziestoparoletnią panią, która ma dość życia w biedzie i poniżeniu i chcę się przez małżeństwo ze starszym panem z pozycją - wyrwać z tego bagna. Zresztą obie strony udowodniły, że wszelką cenę tej transakcji (może podszytej uczuciem - tego nie można wykluczyć) są w tanie zapłacić. Niby nic nam do tego. Niemniej chodzi tu o żonę osoby mającej dostęp do wszelkich tajemnic wojskowych III Rzeszy. Nie dziwię się, że uznano, że nie ma ona kwalifikacji aby taką funkcję pełnić. Jej przeszłość była wystarczająco ciemna, żeby istniała możliwość szantażu. Na takie sprawy trzeba zwracać uwagę. I kodeks honorowy oficerów, jakkolwiek by na niego spojrzeć w zakresie ingerencji w prywatność - zapewniał ochronę przed takimi sytuacjami. Poszukiwania zdjęcia Pani Gruhn-Bromberg okazały się mniej owocne. Znalazłem jedno tak mikroskopijne, że niewiele mówi ( i do tego w ubraniu ). Z postury jednak przypomina typową Niemkę. Niestety jeż też tak małe, że nie można zidentyfikować czy ten pan obok t jej małżonek - co uprawdopodobniłoby to, że jest to faktycznie jej zdjęcie. http://t0.gstatic.com/images?q=tbn:y6fQEw0...2bi.jpg&t=1 EDIT: Ssry za edytowanie posta po Twoim Secesjonisto poście - dodałem tylko linka i opis do zdjęcia.
-
Jeszcze ze źródeł: Kasjusz Dion - Historia rzymska, księga 59. Warto chwycić Senekę, Dio i Swetoniusza i poczytać o Kaliguli równolegle. Generalnie - czym później tym więcej potworności. Do tego, na te same przypadłości Kaliguli są często inne, nowe anegdotki. Daje do myślenia. Osobiście uważam, że Roland Auguet dość rzetelnie podchodzi do źródeł. Niestety ich interpretacja IMHO trochę za bardzo wybiela Kaligulę. Bez przesady. Jego dowcipy były naprawdę często okrutne. Moralnie Kaligula IMHO nie kwalifikowała się na dobrego człowieka ani wg. standardów współczesnych ani rzymskich. Nie bardzo pasuje mi opinia o młodym zbłąkanym, ale zdolnym przywódcy. Bardziej zbliżam się w swojej opinii do rekonstrukcji przedstawionej przez Anthoneg A. Barretta w niewydanej chyba w Polsce książce: "Caligula: The Corruption of Power". Sprawdziłem, że obszerne fragmenty podglądu są dostępne na google books. Tytuł jest trochę przewrotny - bo w książce tej Kaligula, w oparciu o rzetelną analizę materiału, przedstawiony jest jako człowiek, z pewnymi zaletami, nie bez wyraźnych i istotnych wad. Urodzony jako nikt - byłby nikim. Zostając cesarzem znalazł się w środowisku, w którym jego wady nie znalazły i nie mogły znaleźć akceptacji. Generalnie tak jak w ww. książce uważam, że młodość Kaliguli nie przygotowała go w żadnym stopniu na oparcie się pokusom władzy. Nie widać żadnych dowodów jego szaleństwa. Natomiast pełno w różnym stopniu wiarygodnych dowodów na ignorowanie różnego rodzaju zasad i norm społecznych. I to niezbyt mądre ignorowanie, które poza niechęcią i możliwością propagandowego wykorzystania przeciw niemu - niewiele za sobą niosło. Bahh - a ile takich dowodów niedostosowania społecznego i ignorowania norm widać np. u Aleksandra Wielkiego. IMHO postacie tych dwóch są w pewnych elementach bardzo zbliżone. Tylko że Macedończyk przejął rządy w stabilniejszym systemie politycznym i jego rozliczne wady przyćmiły ważne dla starożytnych dzielność i umiejętności wojskowe. Także następcy nie mieli interesu w oczernianiu Aleksandra. Kaligula nie miał takiego szczęścia, ani umiejętności wojskowych. To co miał - to kiepskie dzieciństwo, bystrą inteligencję, przy braku jakiegokolwiek doświadczenia. Skutki rządów były opłakane - ale głównie dla niego.
-
Kto według ciebie był najgorszym cesarzem?
GP_mars odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Starożytny Rzym
Jeśli Kaligula był zwyrodnialcem - to byli nimi wszyscy cesarze. Przynajmniej jeśli wierzyć "historykom" rzymskim. Przynajmniej zwyrodnialcami wg źródeł byli wszyscy cesarze z dynastii Julijsko - Kaludyjskiej z wyjątkiem Oktawiana Augusta. Ale ten był z kolei beksą "Warusie, zwróć mi moje legiony" i tchórzem (Filippi). Sam protoplasta Cezar, jeśli dać wiarę życzliwym współobywatelom, dawał ciała w łożu króla Bitynii. -
Jeżeli się mogę wciąć to kilka uwag. Specjalistą od rzymskich cesarzy nie jestem, jednak historię Kaliguli znam lepiej niż historię innych cesarzy - ponadto lubię analizować, bawić się łamigłówką, jaką stanowią źródła antyczne. Więc tak: 1. Młodość Kaliguli - sprawy rodzinne w których chcąc nie chcąc uczestniczył jako dziecko (uczestniczył jako przedmiot a nie podmiot) - są faktami niezbitymi. Niezależnie od opinii historyków starożytnych jaką nam pozostawili - faktem jest, że ojciec Kaliguli zmarł w podejrzanych okolicznościach - a reszta rodziny była systematycznie niszczona (matka i obaj starsi bracia zmarli w wiezieniach). Trudno sobie wyobrazić, że na młodego Kaligulę nie miało to żadnego wpływu. To był tylko człowiek poddany strachowi, niepewności, wątpliwościom, chęci zemsty i innym ludzkim uczuciom jak każdy. Nie twierdzę, że młodość czyniła z Kaliguli z miejsca wariata - jednak jakiś wpływ na Kaligulę mieć musiała. 2. To, że historyk antyczny twierdzi, że ktoś był wariat - nie oznacza, że był wariatem w naszym rozumieniu. Epileptyka od XX wieku nie uważa się za wariata - do tego czasu był albo wariatem albo opętany. Pytanie jakim wariatem miał być Kaligula? A tu odpowiedzi historyków są niejednoznaczne. Z tego co pamiętam to właśnie Swetoniusz sugerował epilepsję Kaliguli. W innych źródłach objawy choroby Kaliguli różnią się miedzy sobą. Jedni historycy sugerują szaleństwo od zawsze - inni wskazują na to, że pojawiło się ono dopiero po przejęciu władzy. Swoją drogą to obecnie to nie ma nawet chorych psychicznie -są tylko ludzie mający zaburzenia. 3. Opowieści o wariactwach Kaliguli jest wiele. Niestety większość z nich mówi o zdarzeniach jakie miały miejsce wewnątrz cesarskiego dworu/pałacu lub przy niewielkiej liczbie świadków. Biorąc pod uwagę niechęć autorów relacji o Kaliguli do samego cesarza - do takich opowieści trzeba podchodzić ostrożnie. 4. Część opowieści o wariactwach Kaliguli układa się jednak w pewną układankę. Vapnatak zauważył poczucie humoru Kaliguli, które często objawia się przy opowieściach o Kaliguli. Sam także przychylam się do tezy - że poczucie humoru przewijające się w tych historiach jest na tyle specyficzne, niepowtarzalne, że IMHO prawdopodobieństwo, że było ono faktycznie cechą Kaliguli - jest bliskie pewności. Co jednak to za sobą niesie (Vapnatak zresztą sam już to zauważył) - Kaligula sprawiał, że ludzi czuli się niepewnie. Kaligula tym poczuciem humoru kwestionował rzeczywistość i zwyczaje. Stawia go to w gronie moich ulubionych starożytnych despotów (3 miejsce po Agatoklesie, i Kambizesie). Jednak co jest fajne w literaturze i w grupie angielskich komików z XX wieku - nie jest fajne przy kontaktach z człowiekiem, który te poczucie humoru może w każdej chwili wcieli w czyn. Co osobiście sądzę o Kaliguli? Osobiście uważam, że z przyczyn wymienionych w pkt. 1 Kaligula cudem nie okazał się wariatem. W w każdym bądź razie - nie wariatem w rozumieniu dosłownym tego słowa. Nie był (kłania się pkt. 2) upośledzony, nie miał psychozy, nie był schizofrenikiem itd. Żadnej choroby, która IMHO klasyfikowałaby go do poważnego leczenia (brak takich wskazań, nawet bez gdy uwzględnia się wątpliwe przekazy, o których piszę w pkt 3). Jeśli wziąć klasyfikację chorób ICD otworzyć dział z chorobami psychicznymi - to można się bawić wskazując na grupy F8,F9 - czyli zaburzenia społeczne powstałe w wyniku rozwoju lub wynikające z dzieciństwa. Takie schorzenia jednak we współczesnym świecie prowadzą na kozetkę a nie do wariatkowa. Kaligula IMHO nie był wariatem - jakby to nazwać: wykazywał zaburzenia natury społecznej (to twierdzenie na podstawie pkt 4 - człowiek który kwestionuje rzeczywistość i ignoruje normy społeczne słowem i czynem).
-
Mike Oldfield - The Songs of Distant Earth
-
Oszołomy, oszołomy. Oszołomy na poważnie chciały wysłać na Madagaskar polskich Żydów. Komisja z Mieczysławem Lepeckim wysłała nawet na wyspę komisję, w skład której wchodził przedstawiciel organizacji żydowskich. Czyli oszołomstwo obejmowało także sfery rządowe. Oczywiście pomysł osiedlania tam mniejszości żydowskiej pojawił się dużo wcześniej niż w Polsce - w innych krajach. Z tego co pamiętam pomysł sięgał końca XIX wieku. Madagaskar to duża wyspa, o nikłym zaludnieniu i nikłej bazie surowcowej, no i leży baaardzo daleko. Zatem jako miejsce zesłania niewygodnej mniejszości - była ideałem.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 4 z 7