Funny story. Korwin Mikke był kiedyś na turnieju brydżowym w Lublinie. Wtedy silnie się tą grą pasjonowałem i oto co usłyszałem od swoich znajomych, uczestników tego samego turnieju:
Mikke przegrał. Stwierdził, że jego przeciwnicy oszukiwali. Zawezwał sędziego, cały czerwony ze wściekłości. Sędzia przyznał rację przeciwnikom. Wtedy Mikke stwierdził, że to wina głupoty jego partnera. Wszyscy mu tłumaczyli, że to on sam dał d*py, ale facet nie chciał przyjąć tego do wiadomości. Jego krzyki wzbudziły małą sensację. W końcu, pełen furii, sk*rwił swojego partnera. Sędzia kazał mu opuścić salę. To on wtedy sk*wił również i sędziego, podszedł do drzwi, zsunął spodnie, pokazał wszystkim dupę i wyszedł.
Ten człowiek ma wiele poglądów które są mądre i mi bliskie. Ot chociażby upowszechnienie bronii palnej czy zalegalizowanie marihuany (sam nie palę, ale uważam że powinna być zrównana prawnie z papierosami i alkoholem). Jego pomysły gospodarcze też sa ciekawe, przynajmniej w założeniu.
Jednak kiedy o nim myślę, to modlę się by nigdy nie doszedł do władzy. Ten człowiek to nie dość że choleryk, to jeszcze jest fanatycznie przekonany o własnej wspaniałości i nieomylności. Gardzi tymi, którzy się z nim nie zgadzają, nie dba o tych którzy na jego pomysłach ucierpią. A taki ktoś nigdy dobrym rządzącym nie będzie.