Skocz do zawartości

harry

Użytkownicy
  • Zawartość

    1,036
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez harry


  1. Na podstawie traktatu z Tylży jeńcy z obu stron powinni zostać w całości, tak szybko jak to tylko możliwe zwolnieni, ale faktycznie Napoleon zaczął zwalniać jeńców pruskich dopiero pod koniec 1808 roku, a ponieważ duża część z nich została wysłana do Hiszpanii, wielu wracało do ojczyzny dopiero po 1814.

    Tu małe sprostowanie z poprzedniego wpisu: zarządzeniem Ministerstwa Wojny z października 1806, praca jeńców była przymusowa. Niewolnicza praca był potrzebna francuskiej gospodarce. Na skutek wprowadzenia powszechnego poboru na wsiach był 1 mężczyzna na trzy kobiety do pracy na polu, a ponieważ wynagrodzenie za pracę ustalono na dużo niższym poziomie niż francuskich robotników, chętnych do zatrudniana Prusaka nie brakowało.

    Jesienią 1806 roku, widzimy pruskich jeńców wojennych kopiących kanał de l'Ourcq na odcinku pomiędzy Paryżem a Meaux , a sierpniu 1808 roku mamy wzmianki buncie jeńców pracujących w Bois Saint-Denis. W bliżej nieokreślonym terminie buntowali się również jeńcy w Nancy, których zmuszano do czyszczenia publicznych toalet i innych brudnych robót.

    Wedle obliczeń, opartych na oficjalnych raportach, w kampanii 1806/07 do niewoli dostało się ponad 120.000 podoficerów i żołnierzy, oraz ponad 5000 oficerów. Konwoje były masowe. Wedle kroniki Saarbruecken, w okresie od 2 listopada do 27 grudnia, przeszło przez to miasto 23.300 jeńców!

    Wedle świadka który widział konwój jeńców podczas przemarszu przez Verdun, przybyli tam: (...) w opłakanym stanie; drżeli z zimna i głodu. Większość z nich była bez pończoch a wielu bez butów. Jeden z pruskich oficerów, z dobrej rodziny, był całkowicie bez koszuli. Podczas marszu jeden z Bawarczyków z eskorty, dał mu strzęp szmaty, która służyła mu jako chustka do nosa: bieda pozostałych była równie wielka, i dziękowali oni losowi jeśli podczas marszu otrzymali chleb.

    W Gazette de France z 16 lipca 1807 roku, można przeczytać taki ustęp: 60 pruskich jeńców przechodziło ostatnio przez Tonneins w drodze do Marmande. Nie mieli oni chleba, cierpieli z biedy i wycieńczenia. Na widok ten, ujawniła się dobroczynność mieszkańców miasteczka., burmistrz dał przykład. Pomoc wszelkiego rodzaju została dostarczona. Znalazły się nawet konie dla tych, którzy nie mogli już chodzić.


  2. Nic z ww pozycji , IMHO na tytuł "Wydarzenia "nie zasługuje .... ale z szacunku dla GR zagłosuję na :

    Tytuł jest trochę mylący, nie chodzi o wydarzenie które przejdzie do historii, a wydarzenie które tę historię popularyzuję.

    Również zagłosowałem na Wisłoujście. Trochę mnie przeraził scenariusz. Co to za pomysł z tym złotem Napoleona? :o Trochę rozśmieszył (na filmiku) manewrujący "na wstecznym" galeon, ale co tam :lol:.

    Wg informacji od organizatorów w tym roku mają być trzy okręty a impreza odbędzie się 5 maja !!!


  3. W czasie kampanii 1806/07 jeńców pruskich dzielono na cztery grupy:

    1. Właściwych Prusaków - mogli wstępować do Wojska Polskiego (sic!), pracować lub pozostać w niewoli.

    2. Polaków - mogli pozostawać w niewoli lub wstąpić do WP.

    3. "Francuzów" - czyli wszystkich pochodzących z lewego brzegu Renu - wcielano ich do WA.

    4. Poddanych krajów Związku Reńskiego - powracali do własnych krajów za paszportami.

    za: Gazeta Korrespondenta Zagranicznego i Warszawskiego. Nr 7/1807 (25 stycznia 1807).

    Jeńców pozostających w niewoli transportowano "za Ren", tam osadzano ich we francuskich twierdzach, jak chcieli mogli pracować (za wynagrodzeniem), co często czynili. W czasie tych transportów dochodziło do odbijania jeńców. Już kilka dni po Jenie, 17 października 1806 roku 8000 pruskich jeńców wojennych odbił porucznik Friedrich Hellwig z regimentu huzarów von Pletz. Akcji dokonano koło miejscowości Eichrodt (pomiędzy Erfurtem a Eisenach), a brało w niej udział 80 huzarów z ww. regimentu.

    za: Henry Jervis-White-Jervis. Manual of Field Operations. London 1852. ss. 370-371.

    Pomnik ku pamięci dzielnego porucznika.


  4. OK, czaję.

    Po pierwsze musisz mieć miejsce. Taki obrót wykonasz tylko przy kolumnie z interwałami, czyli takiej gdzie pomiędzy pierwszymi a drugimi plutonami w kolumnie istnieje przerwa na długość ca plutonu.

    Po drugie przez takie "zdwojenie" de facto rozwalisz pluton, bo skrzydłowi wypadną Ci gdzieś w środku.

    Po trzecie przy kolumnie z interwałami wygodniej i szybciej deplojować się par peloton a nie an masse.


  5. W zasadzie czworobok to formacja obronna dla batalionu czyli 600 - 800 ludzi, ale oczywiście robiono je również jak batalion był już nieco przetrzebiony. W "szkole plutonu" nie ma tworzenia carre, które było potrzebne, jak batalion był osamotniony i atakowany przez kawalerię. Spójrz na tablice taktyczne zamieszczone przez bavarsky'ego w temacie o Jenie. Widać tam wyraźnie samotne bataliony ustawione w czworoboki, a w interwalach brak własnej kawalerii, która mogła by osłaniać flanki.

    Z drugiej strony coś mi się kojarzy, że w czasie wojny 1794 bywały również czworoboki o sile kompanii, czyli setki, ale tylko dlatego że takie rozproszone oddziały wtedy operowały. Jednak o ile pamiętam dyspozycje Favrata, to i on zalecał bataillon carre gegen Polnische Insurgenten.

    a po zmianie prosty obrót w prawo i zdwojenie szeregów ?

    Nie bardzo rozumiem o co Ci chodzi. Możesz to tak jaśniej wyłuszczyć?

    A że obroty batalionu to dość skomplikowana procedura ? Jak już pisałem: ponad 200 stron drobnym maczkiem :lol:.


  6. Co do szyku luźnego słuszna uwaga, ale dlatego potrzebny jest szef w osi marszu, aby plutony wiedziały do którego punktu trzeba szlusować. Nota bene szlusowanie (czyli zwieranie szeregów) wykonywało się automatycznie po kazdym obrocie (manewrze) bo inaczej po dwu trzech manewrach robi się kocioł i nikt nie jest w stanie nad tym wszystkim zapanować ( stąd biorą się te mityczne "zmieszania").

    Jeśli zaś rozważymy kolumnę w 6 rzędach. Sposób rozmieszczania plutonów w takiej kolumnie różnił się w zależności od armii i okresu, ale załóżmy, że wyglądało to tak:

    kolumna zamknięta

    FRONT

    18

    27

    36

    45

    Face a droite!

    Otrzymujesz batalion w sześciu szeregach.

    18 F

    27 R

    36 O

    45 N

    T

    następnie dajesz Marsche! Marsche!

    w trakcie marszu plutony 8,7,6 i 5 zaciągają w prawo (jeden krok do przodu, jeden krok w bok pod kątem 45 stopni) i po kilkudziesięciu krokach masz coś takiego:

    1

    2 F

    38 R

    47 O

    6 N

    5 T

    A po następnych już rozwinięty batalion:

    1

    2 F

    3 R

    4 O

    8 N

    7 T

    6

    5

    To oczywiście tylko przykład. Przede wszystkim założyłem kolumnę zamkniętą. Przy kolumnie z interwałami wyglądało by to nieco inaczej ( pluton 1 wszedł by w interwał między plutonami 8 i 7), a przy kolumnie z pół-interwałami jeszcze nieco inaczej. ;)


  7. Nie musisz podwajać szeregów.

    Załóżmy, że batalion maszeruje w kolumnie podróżnej an route drogą w trzech rzędach, jeden pluton za drugim:

    FRONT

    1

    2

    3

    4

    5

    6

    7

    8

    Po komendzie Face a droite, szef batalionu staje w osi nowego kierunku marszu, żołnierze robią zwrot w prawo (w miejscu) i masz rozwinięty szyk w trzech szeregach.

    o

    1

    2 F

    3 R

    4 O

    5 N

    6 T

    7

    8

    Jeśli przeciwnik byłby od czoła kolumny, taki manewr byłby ryzykowny, bo najpierw musiał byś przejść marszem flankowym wzdłuż jego czoła. W związku tym przy deplojowaniu an masse batalion zachodził w prawo ( lub lewo ) z osią obrotu na czele pierwszego batalionu. Po zrobieniu 1/4 obrotu batalion stoi tak:

    F R O N T lub tak F R O N T

    o1 2 3 4 5 6 7 8 8 7 6 5 4 3 2 1o

    Jest to obrót na tzw. stałym pivocie czyli osi obrotu - zaznaczonej na schemacie o. Szybkość takie manewru zależała od prędkości idącego najdalej od osi obrotu plutonu. Można to było też zrobić na tzw. ruchomym pivocie czyli każdy pluton zachodził wg innej (ruchomej w czasie) osi obrotu. W tym przypadku pluton pierwszy obracał się jako pierwszy (i mógł angażować przeciwnika ogniem) a pozostałe dołączały do niego po prawej lub lewej. Było to szybsze ( plutony nie biegały po łuku, a po jego cięciwie) ale wymagało większego wyszkolenia. Głównie oficerów.


  8. Jak już wspomniano regiment i batalion Towarzyszy sformowano w roku jubileuszowym 1800. W listopadzie tegoż roku Fryderyk Wilhelm z zadowoleniem mógł stwierdzić, że : drobna szlachta pod naszym panowaniem do służby chętnie wstępuje, a część ochotniczo angażuje się jako Towarzysze.

    Jakkolwiek oddział formowany był z Polaków, to jednak kadra była w większości niemiecka. Szefem (w roku 1800) był generał lejtnant Henrich baron von Guenter pochodzący z Brandenburgii, a pułkownikiem i komendantem Georg von Kall, pochodzący z Pfalzu. W czasie wojny siedmioletniej walczył on w szeregach francuskich, a dostawszy się do niewoli pod Rossbach wstąpił do służby Fryderyka II. Wśród wyższych oficerów polskie korzenie miał major Marcin Konarski ( lat 46 w tym 30 służby !) pochodzący z Mazowsza, oraz rotmistrz Aleksander Kurnatowski ( lat 43, w tym 27 służby) pochodzący z Wielkopolski. Nie lepiej sytuacja wyglądała wśród młodszych oficerów. Przewaga żywiołu polskiego dotyczy dopiero Fahnen-Junkrów, czyli takich stażystów - kandydatów na oficerów - pochodzących z Mazowsza. Ciekawy jest przykład (chociaż nie odosobniony) Jakuba Zielińskiego - podporucznika w batalionie - który w odróżnieniu od swoich kolegów, jako kraj rodzinny (Vaterland) podał Polska. Warto podkreślić, że żaden z nich nie zdezerterował, a wszyscy co chcieli dostali abszyt po 1807 roku. Nieco inaczej sytuacja wyglądała w szwadronie tatarskim. Tam kadrę oficerską zdominowały dwa klany rodzinne Murza Baranowskich i Ułanów. Zastanawiające jest jak wyglądała posługa duszpasterska w takim regimencie, gdzie część była zagorzałymi papistami, część słuchała nauk Lutra a część chwaliła Mahometa, w każdym razie na etacie był tylko kapelan protestancki - August Brettschneider pochodzący ze Śląska.

    Korpus miał specjalne regulaminy dotyczące służby, które wynikały specjalnego charakteru jednostki, stąd też zapewne stworzono specjalną Inspekcję Towarzyszy zamiast podporządkować oddział Wschodniopruskiej lub Warszawskiej Inspekcji Kawalerii. Jak już wspomniano cały korpus był na etacie pułku huzarów, ale szkolenie było jak w ... pułkach dragońskich - z musztrą pieszą. W instrukcji z 1 września 1801 roku, dotyczącej szkolenia rekrutów czytamy: "Brak znajomości mowy niemieckiej sprawia, że szkolenie Towarzyszy jest bardzo trudne. Większa część z nich, nie posiada żadnego szkolnego wykształcenia, ani nie wykazuje chęci samodzielnego myślenia, a wręcz ma dużą awersję do służby wojskowej . (...) ich szkolenie wymaga więcej czasu, trudu i zaangażowania niż większości niemieckich rekrutów".


  9. Teoretycznie do stworzenia czworoboku wystarczy czterech żołnierzy, pytanie tylko po co komu taki czworobok? Najmniejszy "regulaminowy" czworobok jaki znam to o froncie długości plutonu. Po to się grupowało ludzi w bataliony aby mieć jednostkę o odpowiedniej sile ognia, a czworobok im większy tym bardziej odporny na ataki. Jak mam 600 ludzi atakowanych przez kawalerię, to jasne jest że formuję czworobok z całości, a nie dzielę to na 6 słabiutkich czworoboków, które mogą być znoszone jeden za drugim.

    Największy czworobok z jakim się spotkałem miał front batalionu, a w środku maszerował jeszcze jeden batalion jako rezerwa!

    No i kilka uwag, trochę od tyłu wątku.

    Tak na moje doświadczenie ze szkiców na kartce papieru i z gier komputerowych.

    Jestem pełen podziwu! Najkrótszy podręcznik dotyczący obrotów batalionu jaki znam ma grubo ponad 200 stron i 15 plansz z ilustracjami, ale jak widać można go zastąpić kartką papieru i grą komputerową.

    klnę się, że nigdy nie spotkałem innego określenia, niż rozwijanie "od czoła", a czytałem sporo.

    Dwa podstawowe sposoby deplojowania batalionu, czyli przejścia z szyku kolumnowego (l'ordre en collone) do szyku liniowego (l'ordre en battaile) to par peloton i en masse.

    No dobrze a co się działo gdy z lasu kolumna została ostrzelana przez piechotę lub wypadła stamtą jazda w celu uderzenia na bok kolumny ?

    To nie tyle kwestia szyku ale taktyki. W zasadzie do takiej sytuacji nie powinno dojść, jeśli trasa marszu przebiegała przez ciaśninę (a tym terminem określano również las na poboczu drogi) to do zbadania takiego podejrzanego lasku była awangarda - szwadron huzarów lub kompania lekkiej piechoty. Jednak jak to na wojnie takie sytuacje się zdarzały. W znanym mi przypadku zaatakowania korpusu Neya podczas przemarszu, marszałek zarządził Face a droite dla wszystkich batalionów, czyli taki sposób rozwinięcia z jakim jancet się nigdy nie spotkał.

    Jednak gdy tę linię podzielono na szachownicę samodzielnie manewrujących batalionów, to - bez względu czy były rozwinięte, czy w kolumnie - stałyby się one łatwym łupem dla jazdy, która mogła piechotę zaatakować z boku. Żeby temu zaradzić, formowano czworoboki carré.

    Żeby temu zaradzić interwały między batalionami wypełniano lekką piechotą lub kawalerią. Czworobok przeciw kawalerii nie jest wcale wynalazkiem epoki napoleońskiej. Pierwszy z brzegu przykład to szarża pruskich huzarów (tak, tak lekkiej kawalerii!) w bitwie pod Chotusicami (17 maja 1742), w wyniku której Austriacy zmuszeni byli utworzyć czworoboki carre.

    Katastrofa Augerau pod Iławą to nic innego, jak przykład wadliwego zastosowania taktyki linearno-kolunowej, w której zbyt wielka formacja, ze zwartą liną na czele, zatraciła zdolność do manewru.

    W kolumnie Augerau nie było nic wadliwego, a przynajmniej ja nic takiego nie widzę. Nie było tez tam żadnej zwartej linii. Zwyczajnie pierwsze bataliony w korpusie były rozwinięte w l'ordre en battaile a pozostałe w szyku kolumnowym.


  10. Jeśli chodzi o lufę, to chodzi prawdopodobnie ( podkreślam prawdopodobnie) o rury nadmiernie wyżłobione przez eksploatację - nadkalibrowe. Była taka metoda sprawdzania kalibru poprzez wkładanie w otwór lufy cylindra z tłokiem. Przy wsuwaniu powietrze powinno być wypychane przez otwór zapałowy a tam sprawdzało się czy "jest wiatr", następnie ciągnęło się tłok i ponownie sprawdzało "wiatr", tym razem czy powietrze było zaciągane do lufy.

    Co do kul to mam większe wątpliwości. Może to kule, które nie trzymały kalibru?


  11. Zanim przejdziemy do opisywania szlaku bojowego Towarzyszy, gdzie z pewnością znajda się nazwiska dystyngujących się kawalerzystów, którzy nie szczędząc trudów z narażeniem życia bronili Europy przed francuską zarazą, chciałbym się zając mityczną dezercją 600 Towarzyszy pod Fordonem, którzy mieli stanowić zalążek 6 pułku ułanów XW. Taką informację podaje Gembarzewski [Wojsko Polskie. Księstwo Warszawskie 1807-1815], powołując się na relację Chłapowskiego. Tę samą rewelację powtarza również Leśniewski [Jena- Auersteadt 1806], powołując się a jakże na Chłapowskiego. O epizodzie pod Fordonem w kontekście dezercji (nie wdając się jednakże w szczegóły) wzmiankuje również Skowronek [Guttstadt i Heilsberg]. Tymczasem sam Gembarzewski oprócz relacji Chłapowskiego podaje również relację Wayssenhofa , wedle którego Dziewanowski miał w styczniu 1807 jedynie dwie kompanie i to nie pełne. Termin styczniowy jest tu istotny, gdyż Towarzysze stacjonowali nad Wisłą w tym w rejonie Ostrowitego (vis a vis Fordonu) do początku grudnia i tylko w tym czasie mieli szansę zdezerterować zwartą grupą. Próżno szukać w opracowaniach niemieckich informacji o tak masowej dezercji. Nie ma jej u Hoepfnera ani Vorbeck-Lettowa. Nie ma również śladu w źródłach francuskich, a dezercja połowy regimentu musiał by zostać wykorzystana przez napoleońską propagandę i znaleźć się w Biuletynie WA, podobnie w gazetach warszawskich czy poznańskich z tego okresu.

    W Źródłach wojskowych do dziejów Pomorza w czasach Księstwa Warszawskiego. Część 1. Zajęcie Pomorza [fontES XXVI, Toruń 1933] opracowanych przez J. Staszewskiego znajdują się raporty gen. Kosińskiego, który do czasu powołania Dziewanowskiego na szefa pułku ułanów, tworzył Wojsko Polskie w departamencie bydgoskim. W raporcie z 20 grudnia pisze "z towarzyszów pruskich blisko już szwadron zebrałem" Jednak już parę dni później 28 grudnia: "do tej siły dołączyłem moich 26 towarzyszów w mundurach pruskich, ale w czapkach i z sercem polskim". W jaki sposób ze szwadron stopniał do 26 sztuk ? Otóż Towarzysze w czasie gdy Kosiński przebywał w Toruniu podnieśli bunt, tak że generał zmuszony był 2 wsadzić do ciupy a 11 odesłać do piechoty do Gniezna, reszta pewnie się rozbiegła lub wróciła na żołd pruski. W tym samym dniu Kosiński informuje że Dziewanowski przybył z Torunia z 55 towarzyszami a następnych 40 tam (do Torunia) przybyło. Pokrywają się te ilości z relacją Waysenhoffa. Ilu z tych Towarzyszy było dezerterami a ilu jeńcami trudno rozstrzygnąć, ale rewelacje o masowym przechodzeniu Polaków z korpusu Towarczys na stronę napoleońską można włożyć między bajki.


  12. Wg Rangliste der Koeniglich Preussischen Armee fur das Jahr 1806 nazwy były dokładnie taka jak napisałem: Regiment Towarzysz i Bataillon Towarzysz, z tym że w późniejszej literaturze niemieckiej używa się nazwy Towarczys (tak jak w podtytule tematu), co oczywiście jest zniekształconym słowem Towarzysz, którego używano oficjalnie.

    Zarówno batalion jak i pułk, mimo że razem miały etat pułku huzarów (1551 koni) nie podlegały żadnej inspekcji kawalerii a osobnej Inspection des Towarzysz.

    Regiment stacjonował w: Tykocinie, Ostrołęce, Drohiczynie, Knyszynie, Zabłudowie, Brańsku, Boczkach, Wyszkowie, Ostrowi Mazowieckiej i Łomży, Batalion zaś w Augustowie, Rajgrodzie, Suchowoli, Janowie i Lipsku.


  13. Formacja stworzona "specjalnie" dla Polaków chcących kontynuować polskie tradycje rycerskie w Prusach.

    Po trzecim rozbiorze północna część Mazowsza (oraz zachodnia część Litwy), znalazła się w granicach Prus jako prowincja Nowe Prusy Wschodnie (Neu Ost Preussen). Tereny te, zamieszkałe głównie przez drobną szlachtę, nie nadawały się do utworzenia nowego kantonu, z którego można by pobierać rekruta, posiadały jednak spory potencjał ludzki. Potencjał, który trzeba było odpowiednio skanalizować, aby w przyszłości nie stał się zarzewiem niepokojów.

    W 1800 roku na mocy decyzji Fryderyka Wilhelma III utworzono korpus jazdy towarzyskiej (Korpus Towarzyszy) na wzór polski składający się z Regimentu Towarzysz (10 szwadronów) i Batalionu Towarzysz (5 szwadronów) na etacie pułku huzarów. Jednostki te powołano na bazie formacji o dłuższej tradycji - regiment na bazie pułku Bośniaków (w służbie pruskiej od 1745) a batalion na bazie pięcioszwadronowego pułku Tatarów (Tatarenpulk) w służbie pruskiej od 1795 (w batalionie Towarzysz jeden szwadron był "zarezerwowany" dla polskich Tatarów). Warto również zauważyć, że pierwszy szwadrony jazdy polskiej w służbie pruskiej powstały już w 1675 roku (rotmistrze Jan Rybiński i Dobrogost Jaskólecki)

    Korpus Towarzyszy umundurowany był na wzór polski, uzbrojony zaś w szable, pistolety i lance. Nie miał już, mimo nazwy, archaicznego podziału na towarzyszy i pocztowych, za to odpowiednikiem szeregowego w tej formacji był stopień ułana.

    W kampanii 1806/7 korpus walczył w Prusach w korpusie L'Estocq, który był jednocześnie szefem pułku. Wszystkie trzy jednostki walczyły dzielnie w czasie trudnej zimowej a potem letniej kampanii. Szczególnie odznaczył się pod Heilsbergiem (Lidzbarkiem Warmińskim).

    W 1807 pułk został rozwiązany, ze względu na utratę obszaru rekrutacyjnego na rzecz XW. Korpus oficerski zasilił zaś nowo utworzone jednostki ułanów pruskich w związku z czym wszystkie późniejsze pułki ułanów powoływały się na tradycję Towarczys.

    Z tradycji pruskich Towarzyszy można wywodzić również rodowód 6 pułku ułanów XW. Jeńcy/dezerterzy z korpusu Towarczys stanowili trzon formowanej w grudniu1806 - styczniu 1807 jednostki. Ponieważ wśród ochotników brakowało oficerów, otrzymywali oni patenty, ale jak wynika z raportów Dominika Dziewanowskiego, słabo sobie radzili ze służbą.


  14. Ja bym powiedział, że to nie tyle kwestia ukształtowania terenu, co brak fachowców pośród wojsk artyleryjskich.

    Toruń i Elbląg odmawiały przysłania swych dyrektorów.

    "Dziwiemy się, że w tak drobnych rzeczach uciekacie się do wybiegów. W takiem mieście miałby być jeden dyrektor dział? Więc i tego jednego przyślijcie a dbajcie, aby się ic więcej znalazło. Surowo wam to zalecamy".

    Strzelanie "w miasto", a szczególnie w wieże z dzwonami zamiast "w wały" jest typowe kiedy oblegający nie ma sił i środków technicznych do zdobycia albo chociaż zablokowania miasta. Próbuję się wtedy terroru.

    Na ile warte były ówczesne fortyfikacje (a były nędzne jak na drugą połowę XVI w. ) nie dowiemy się bo siły Batorego nawet nie podjęły działań oblężniczych.


  15. Zapomniałem o pięknym i wartym odwiedzenia Kościele na Dolnym Śląsku ( jakżeby inaczej ;) ) z mojej własnej parafii :) , mowa oczywista o Friedenskirche czyli o Kościele Pokoju z Jawora zbudowany jedynie z gliny i drewna , luteranom wolno było jedynie stawiać nietrwale budowle za Ferdynanda III Habsburga <_< , w Świdnicy jest podobny ale niedorównujący temu z Jawora .

    Oj, coś mi się wydaje, że chcesz wejść na ścieżkę wojenną ;) W jakim to aspekcie jaworski Friedenskirche przewyższa ten świdnicki?

    A tak na serio, to był jeszcze trzeci w Głogowie, ale spłoną był w 1945. Wszystkie postawione jako akt dobrej woli w trzech księstwach dziedzicznych Cesarza na Śląsku. Nawiązujące do skomplikowanej sytuacji religijnej w tym regionie można jeszcze wymienić , zbudowane po ugodzie altransztadzkiej kościoły łaski Gnadenkirchen z których tylko ten w Cieszynie pozostał w rękach protestantów do dzisiaj, oraz kościoły graniczne - budowane na krańcach księstw pozostających we rękach władców protestanckich do których uczęszczać mogli wierni nauce Lutra z księstw katolickich. Dodajmy do tego kościoły ucieczkowe, a okaże się, że wycieczka szlakiem kościołów śląskich to pasjonująca wyprawa, że aż czasem trudno się w tym wszystkim połapać:lol:. No i oczywiście opactwa cysterskie z Henrykowem (ay ut ia pobrusa, a ti poziwai) i szczególnie mi bliskim Krzeszowem (mauzoleum Piastów świdnicko-jaworskich).

    Z mojej strony Polski mogę jeszcze polecić szlak kościołów gotyckich Ziemi Chełmińskiej. Jest ich na prawdę dużo. Nie dorównują śląskim jeśli chodzi bryłę i rozmach architektoniczny, ale mają ciekawsze wyposażenie.


  16. No i znowu mamy kolejną rocznicę bitwy. Jak napisał S. Skowronek w swojej pracy dotyczącej Heilsbergu, bitwy która wywołał "wstrząs iławiecki" czyli wrażenie obustronnej masakry. W rzeczywistości bitwa nie była bardziej krwawa niż pozostałe wielkie batalie epoki, ale zakrwawione ciała na białym śniegu z pewnością robiły upiorne wrażenie.

    Zastanawiałem się jaki wpływ na działania obu stron i wynik bitwy miało nagłe załamanie pogody. Do 7 lutego teatr działań wojennych był pod wpływem kontynentalnego wyżu - siarczyste mrozy, pogodne dnie i noce - tak że nawet z daleka było widać ognie biwakujących wojsk. W nocy z 7 na 8 wiatr zmienił kierunek na zachodni, nadciągnęły chmury, zaczęło ostro dmuchać i sypać śniegiem.

    W śnieżnej zadymce Second Lejtnant w pruskim korpusie oficerskim- Józef Longin Sowiński swoim rzemiosłem zapracuje na Pour la Merite*, a Ney zwiedziony kanonadą jednej półbaterii artylerii konnej odsunie się od pola bitwy. W śnieżnej zadymce Augereau jadący (mimo trawiącej go gorączki) na koniu powiódł swój pod lufy rosyjskich puszkarzy, a Murat (Joachimie, nie pozwolisz chyba, by ci Azjaci zjedli nas żywcem?) poprowadził szarżę.

    Nie będę oryginalny i napiszę to co rok temu bavarsky - Uczcijmy chwilką ciszy poległych.

    *) I nie był to jedyny Polak, który w trakcie tej kampanii nie zhańbił się dezercją, a wierny przysiędze wojskowej dzielnie walczył po stronie sprzymierzonych.


  17. A jaka tam ona tajna, skoro wszyscy o niej wiedzieli ;)

    Pisał o niej w Pamiętnikach Marcin Matuszewicz - starosta brzesko-litewski [T.IV s 121]. Tamże informacja, że po śmierci Brühla za fałszowanie monety uwięziono i skazano Piotra Mikołaja Gartemberga. To chyba on wybijał tynfy na własny rachunek, aczkolwiek za cichą zgodą bądź w porozumieniem z Brühlem, gdyż miejscem tej wysoce dochodowej produkcji była hamernia czyli kuźnia w miejscowość Drużbaki na Spiszu, gdzie Brühl był starostą.

    Może nie zbyt obszernie, ale coś.


  18. Dzisiaj w Toruniu na przystankach pojawiły się koksowniki. Myślałem, że rząd przygotowuje jakiś Stan Wojenny w związku z ACTA, a to MZK wprowadziło takie udogodnienia dla pasażerów - w autobusach zimno, to niech się chociaż na przystankach ogrzeją. Wisła jeszcze płynie, ale hydrolodzy przewidują, że dziś lub jutro zamarznie na amen.

    Te minus 20 w lutym to anomalia pogodowa czy norma?

    Siła Coriolisa, meandrowanie ? Teraz tego nie uświadczysz...

    Siłę Coriolisa obserwuję codziennie w wannie, ma się dobrze i pozdrawia forumowiczów :)

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.