Skocz do zawartości

harry

Użytkownicy
  • Zawartość

    1,036
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez harry


  1. Zasadą tworzenia 2 i więcej linii umocnień, owego pogłębiania fortyfikacji, jest projektowanie ich w taki sposób, by artyleria następnej linii mogła wspierać obronę linii poprzedniej, przynajmniej na flankach. Inaczej nie miałoby to najmniejszego sensu. Nawet przyjmując, że fortyfikacje Warszawy nie zostały zaprojektowane w sposób optymalny, czyli najlepszy z możliwych, trudno mi uwierzyć, że zostały zaprojektowane w sposób urągający elementarnym zasadom inżynierii wojskowej.

    Bo w sposób oczywisty tak nie było. Wprawdzie znam te umocnienia tylko z książki Strzeżka, ale trudno tam się doszukać jakiś kardynalnych błędów. Obrona na Woli była trójstopniowa (licząc od wewnątrz) linia wału miejskiego, linia szańców rozproszonych w odległości pewnego strzału armatniego z wału, oraz dzieła wysunięte w odległości maksymalnego zasięgu dział z linii środkowej. Dzieła wysunięte miały za zadanie opóźniać działania Rosjan, a jednocześnie dać czas obrońcom na wykrycie kierunku właściwego ataku dla zorganizowania przeciwuderzenia. Odsunięcie dzieł wysuniętych poza dystans pewnego strzału, ma ten cel, że w przypadku zdobycie takiego szańca, nie może on być przekształcony w dzieło ofensywne ( a w każdym razie jest to utrudnione) a obrońcy mają możliwość ostrzeliwania otwartej szyi barkanu (lunety).

    Co to była i z czego się składała "artyleria wałowa" w obronie Warszawy w 1831 nie wiem. Strzeżek tego nie wyjaśnia, a do Łosia nie mam dostępu. Podejrzewać mogę tylko, że były to jakieś wycofane stare "polówki" bo taka była ogólna praktyka. Wydaje mi się również, że nawet ta artyleria wałowa, była na lawetach polowych. Można tak sądzić, po sposobie montowania dział na wale - strzelały ponad parapetem, podczas gdy na łożach fortecznych musiały by mieć wycięte strzelnice.

    Trudno mi też uwierzyć, że ciężkie 24 funtówki strzelały celniej na duże dystanse.

    Nie rozumiem także skąd informacja że działa spiżowe były bardziej wytrzymałe niż żelazne. Zastanawiałeś się kiedyś Marcinie ile razy można przepchnąć twardą żelazną kulę przez miękką spiżową lufę tak aby ta nie uległa rozkalibrowaniu? No chyba, że ładujemy kartaczem z ołowianych kulek, ale to tylko na krótkie dystanse.


  2. Problem w tym, że nie bardzo wiemy co i gdzie Fraters robili od czasu utworzenia (1216 /18?) do tego pamiętnego 1228 kiedy to Konrad wziął ich na żołd, aby mu zabezpieczali plecy, kiedy był zajęty w Małopolsce. Możemy się tylko domyślać, że byli na służbie Chrystiana i uposażeni na dobrach biskupa w Ziemi Chełmińskiej lub Pomezanii. Mieli również dobra ziemskie w Meklemburgii, sprzedane już po połączeniu z Krzyżakami Templariuszom. Po tym jak Krzyżacy "zaklepali" sobie Ziemię Chełmińską i wszystkie zdobycze na Prusach a sam Chrystian trafił do pruskiej niewoli, podstawa materialna konwentu mocno się uszczupliła a protektor był niepewny.

    Nie wiemy poza tym, jakie były prawdziwe motywy Konrada w stosunku do obu zakonów. Nadania Braciom Dobrzyńskim, parę tygodni po wstępnej umowie z Krzyżakami sugeruje, że Konrad pragnął zdrowej konkurencji i zachowania pewnej równowagi między nimi. Informacje zaś o nieskuteczności rycerzy dobrzyńskich pochodzą od Krzyżaków zainteresowanych w pomniejszaniu roli rywala.


  3. Można by zlikwidować województwo kujawsko-pomorskie i włączyć jego północną część do pomorskiego, a południową do wielkopolskiego. Wszak Bydgoszcz i Toruń to Pomorze, ale już Żnin, Inowrocław, Kruszwica i Mogilno to Kujawy, a więc Wielkopolska. Za to z wielkopolskiego odłączyć Pojezierze Krajeńskie ze Złotowem i Pojezierze Wałeckie z Piłą i włączyć je do zachodniopomorskiego.

    Pomysł ciekawy tylko że: Toruń to nie Pomorze, południowa część Torunia to już Kujawy.


  4. A dziwne bo tu ją (grawitację) jeszcze Waćpan dostrzegał:

    A co w tym dziwnego? Dostrzegając fakt Niepokalanego poczęcie, nie znaczy że się w to wierzy.

    Grawitacja jest faktem (mierzalnym) ale czy znasz fizyczny mechanizm grawitacji? Jest korpuskularna czy falowa? Stała w czasie czy zmienna? A co z grawitacją w przypadku wielkich mas? A w przypadku kwarków?


  5. Jako bombardowanie strategiczne podczas Wielkiej Wojny można spokojnie uznać operację Türkenkreuz, rajdy bombowe na Anglię wykonywane przy pomocy samolotów Gotha G.IV.

    Celem strategicznym było wyeliminowanie Wielkiej Brytanii z wojny, pozwoliło by to zmienić losy konfliktu, nawet w przypadku znacznych porażek w sferze operacyjnej. Użyte środki - samoloty zdolne przenieść bomby na teren przeciwnika były adekwatne do stawianych celów.

    Można oczywiście dyskutować nad tym, czy cel strategiczny był do osiągnięcia. Moim zdaniem nie - Niemcy podczas wojny, nawet pobiwszy wszystkich swoich przeciwników po kolei, nie byli wstanie odnieść sukcesu w skali strategicznej.


  6. Oj, to były jednak zupełnie inne fortyfikacje. Westwall po 1940 został porzucony, co się dało wymontować (pancerze, drzwi, uzbrojenie) trafiło na Atlantikwall, tak że pozostały tylko puste skorupy z betonu. Pamiętam, ze wspomnień jakiegoś amerykańskiego żołnierza zaskoczenie, że masywne konstrukcje miały ... drewniane drzwi! Co więcej, same schrony się zestarzały. Większość z nich to były proste izby bojowe do ognia na wprost. Rozwój broni p-panc sprawił, że stały się bezużyteczne. West Stellung opierała się prawdzie na betonowym szkielecie Westwall'u ale to tylko tyle. Zmieniono również koncepcję obrony, zamiast "cienkiej szarej linii" betonowych schronów postawiono na głębokość obrony, ze specjalnym znaczeniem licznych polowych stanowisk dla dział p-panc, oraz umocnionych przyczółków mostowych.

    Utrzymując, że Alianci w 1944 testowali w boju Westwall, trzeba by udowodnić, że przez te 5 lat nic się tam nie zmieniło.


  7. Cytaty z Petacci doskonale ilustrują fakt, że budując Westwall Niemcy odnieśli wielki sukces propagandowy. Jako środek odstraszający spełnił swoje zadanie doskonale. Jaki była wartość bojowa tej linii fortyfikacji nigdy się chyba nie dowiemy, bo nikt tego nie sprawdził. Można się tylko domyślać, że pomimo wylania milionów ton betonu, niewielka. Do 1938 główny wysiłek fortyfikacyjny III Rzeszy skupiał się na wschodniej granicy. Westwall to gorączkowe prace pod koniec 1938 i w 1939 roku. W marcu 1940 roku, w ramach tej samej propagandy gloryfikującej Westwall zorganizowano dla attache wojskowych akredytowanych w Berlinie wycieczkę na... Ostwall. Mimo, że pokazano im najstarsze i najdalej zaawansowane w rozwoju fragmenty fortyfikacji i tak na zwiedzających sprawiły wrażenie niedokończonych.


  8. Jako, że wakacje w pełni i czasu trochę więcej to mam dwie pozycje na tapecie.

    Claus Telp, Rozwój sztuki operacyjnej 1740-1813. Czyta się to dość opornie. Czasami mam wrażenie, że autor - oficer Bundeswhery i wykładowca Sandhurst, wydaje krótkie zwięzłe rozkazy do wykonania, zamiast tłumaczyć z cierpliwością o co kaman. Za to treść jest frapująca i inspirująca. W pierwszej części omówiona jest teoria i praktyka wojskowości Francji i Prus od 1740 do początku wojen rewolucyjnych (przez to przebrnąłem) oraz rozwój narzędzi sztuki operacyjnej. W drugiej części autor opisuje kampanie 1806 oraz 1813 (czyli bezpośrednie starcia Prus i Francji), co mnie jeszcze czeka i na co liczę. Największą zaletą książki jest za to bibliografia, dla której warto było wydać te 70 złociszy. Dla miłośnika militariów epoki to skarb bezcenny! Łyżka dziegciu jest ilustracja na okładce - jakiś obrazek Cesarza z tak widoczną pikselacją, że w wydawnictwie (Napoleon V) powinni się wstydzić - nie stać ich było na porządną ilustrację?

    Do poduszki zaś Jan Potocki - biografia autorstwa François Rosset, Dominique Triaire. Dla odmiany wciąga jak powieść mimo, że to praca naukowa z licznymi przypisami. Nie jako przy okazji śledzenia losów głównego bohatera otrzymujemy wspaniały obraz Europy i Polski z przełomu XVIII i XIX stulecia. Miłośnicy Rękopisu Znalezionego w Saragossie, do których się zaliczam, znajdą w książce liczne tropy wiodące z życiorysu Potockiego do bohaterów i wątków tej arcypowieści. Gorąco, jak na upały przystało ;), polecam.


  9. Chyba nie Harry.Przeczytaj reklame:

    Ano właśnie czytam i widzę obok rysunek z kubełkiem na którym stoi jak byk: "American Tween Freezer", następnie klikam na podesłany przeze mnie link, gdzie widać identyczny kubełek z identycznym napisem, potem klikam poniżej na obrazek 2/2 gdzie jest druga strona tej reklamówki i znów jak byk stoi to co napisałem tylko w języku jankesów (o ile mają jakiś swój język). Nie wiem o co chodzi z tym suchym powietrzem, ale wydaje się naturalne, że jak mamy coś na kształt termosu z przestrzenią, pomiędzy jednym a drugim naczyniem, wypełnioną lodem, to można tego czegoś używać również jako lodówki.


  10. A mnie zainteresowala "lodownia pokojowa".Jako,ze sam mam lodowke na gaz to bardzo lubie takie dziwaczne,a proste wynalazki.

    Jak rozumiem to taka prymitywna lodowka.Kubelek z izolowanymi sciankami do ktorego sypalo sie lod i wkladalo narazone na zepsucie potrawy.A moze wynalazek byl jednak bardziej skomplikowany,bo np.nie mam pojecia do czego sluzyla ta korbka?No i to "suche" powietrze?

    To urządzenie do domowego "kręcenia lodów". American Twin Freezer miał dzielony na dwie części wewnętrzny cylinder który umożliwiał produkowanie sposobem domowym lodów o dwu smakach lub lodów i sorbetu jednocześnie. Cylinder ten był wprowadzany w ruch za pomocą tej "korbki" a właściwie rączki, bo machało się tym do przodu i tyłu jak w ręcznej pompie. Lód wspywało się pomiędzy ścianki kubełka a cylindra.

    http://www.atticpaper.com/proddetail.php?prod=american-twin-ice-cream-freezer-trade-card


  11. Otóż z kolejności, w jakiej Twardowski te działa wymienił - najpotężniejszy "Wołk", potem "kolubryny" a na koniec "węże" - wnioskuję, że węże zapewne były o mniejszym wagomiarze, niż kolubryny. Podkreślam - zapewne. Tak jak na początku wyraźnie napisałem, wszystko, co wiemy, to że to rodzaj działa. Reszta to domniemania.

    Gwoli wyjaśnienia: serpentyna, miała taki sam wagomiar jak kolubryna, o ile przyjmiemy że kolubryna to półkartauna to ca. 24 funty, była za to dłuższa -27 kalibrów i co za tym idzie cięższa, potrzebowała więcej prochu i miała większą donośność. (za: Johann von Hoyer, Allgemeines Wörterbuch der Artillerie...., Tom 3, Stuttgart und Tubingen 1831, s. 178). Wielkiego błędu nie popełni ten co uzna te dwie nazwy za synonim.

    Z innych terminów:

    1. Cambuca - to coś do walenia po głowie - obuch ?

    2. Stipendiatus - wojak na żołdzie - jurgieltnik.

    4. Forytarz - z niemieckiego vorritter - "przedjeźca" (przepraszam za neologizm) - jeździec sprawdzający przejezdność trasy.

    Co do reszty to mi nic nie przychodzi do głowy. Jakieś tropy?


  12. Szwedem był Mathias (Maciej) Montanus (1567-1650), kanonik warmiński. Pochodził z prowincji Dalarna, był wychowankiem kolegium jezuickiego w Braniewie, potem jego donatorem. Podarował pieniądze m.in na bursę dla ubogich studentów, na wieżyczkę z zegarem, pomagał w odbudowie gmachu głównego. Jeden z najzagorzalszych zwolenników powrotu Zygmunta III na tron Szwecji. Oskar Garstein w Rome and the Counter-Reformation in Scandinavia: Jesuit Educational Strategy, 1553-1622 twierdzi wręcz, że wystarczyło spotkanie z kanonikiem aby znaleźć się na liście persona non grata w Szwecji. W katedrze we Fromborku można podziwiać, przy szóstym filarze nawy południowej ufundowany (1632) przez Montanusa ołtarz św. Bartłomieja, wraz z przynależną do niego sidellą.

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.