-
Zawartość
1,036 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez harry
-
A jakie języki wchodzę w rachubę ? No bo w czasie wojny nikt sobie tym nie zawracał głowy. Pruski "tymczasowy" regulamin , mocno skrócony, powstał na potrzeby wojny z Rosją w 1812, a ten właściwy, uwzględniający doświadczenia wojny wyzwoleńczej to dopiero 1817 lub 1818. Co do znajomości obrotów wśród oficerów, to była różna. W czasie pokoju, kiedy kadra nudziła się w garnizonach, a ilość etatów była mniejsza niż ilość chętnych do stanowiska, to zakuwali te regulaminy do bólu i manewrowali na ćwiczeniach do perfekcji. W czasie wojny, kiedy zaczęły się czasami spektakularne awanse i kariery, to znajomość techniki dowodzenia mocno spadała. Taki Lefebvre nie miał pojęcia o sztuce wojennej, Napoleon raczył się wyrazić, że jedyny manewr jaki zna, to szturm na bagnety na czele swoich grenadierów. No ale był odważny. Chyba jednak nie tak sporadycznie, skoro ćwiczono to na manewrach co najmniej od czasów Wielkiego Elektora. Na pewno rzadziej, gdyż taktyka powodowała, że rozciągniętą linię można było dopaść tylko z flanki, ale jak sam pisałeś jest to naturalny szyk piechoty przeciw kawalerii. A ja opieram się na pruskiej instrukcji ogniowej z 1799 roku, gdzie wyraźnie jest napisane, iż strzelanie salwą z trzech szeregów czworoboku, jest zwykłym marnowaniem amunicji i nie należy na to pozwalać. Jazdę należy trzymać na dystans, spokojnym ogniem dowolnym z dwu szeregów, a salwę trzeciego (tego klęczącego) należy trzymać w rezerwie na wypadek szarży. Co nie zmienia faktu, że: Jednak z całym szacunkiem dla autora, jak mam do wyboru współczesny opis i dokument z epoki, to wybieram ten drugi. No i jeszcze jedno: dopuszczając jazdę na 15 kroków trzeba mieć wiarusów z cochones. Technicznie nie miał, nie ma i nie będzie miał. Strzelanie w prawo w lewo pod kątem 45 stopni, było też tłuczone na ćwiczeniach i manewrach. Piece of cake. Inna sprawa, że jakość takiego ognia faktycznie może być problematyczna. Wręcz przeciwnie. Nie zamierzam się upierać, że był to standard (a wręcz przeciwnie, o czym niżej), to skierowanie w kierunki przeciwnika dwu boków carre, miast jednego uważam za zaletę. Podobnie budowano czworoboczne reduty w linii fortyfikacji z interwałami. Można takie czworoboki również ustawić w mniejszej odległości od siebie, gdy tym czasem ustawione "równolegle" muszą być w dystansie większym niż zasięg ognia karabinowego. Niewątpliwą wadą jest takiego czworoboku jest mała mobilność, a w założeniu powinien on się przemieszczać bo stojący w miejscu szybko zostanie namierzony przez artylerię. Tymczasem przyglądając się jeszcze raz diagramowi, to doszedłem do wniosku, że takie ugrupowanie wyszło... przypadkiem. Oś szarży Bluchera, była po prostu skośna do osi natarcia Gudina, który zdaje się wychodził eszelonami. Diagramy taktyczne (a nie jak się błędnie wyraziłem tablice) z bitwy pod Jeną zamieszczał na naszym forum nieoceniony bavarsky. Posłużę się jego linkiem, mam nadzieję, że Marcin nie będzie miał nic przeciwko temu. http://imageshack.us/photo/my-images/706/sam2509c.jpg/
-
Jak żartujesz, to przydałby się jakiś większy emotikon Zgadza się, że nasze doświadczenie jest zerowe, możemy tylko próbować odtwarzać niektóre sytuacje, jednak można to robić w oparciu o źródła lub o nasze imaginacje. Pisząc, że znam podręcznik szkoły batalionu, miałem jedynie na myśli, że widziałem i przeglądałem. Szczerze wątpię, czy istnieje ktoś na świecie, kto znałby sztukę obrotów batalionu według reguł z epoki. Tym niemniej uważam, że jedynym słusznym podejściem jest opieranie się na doświadczeniach ludzi, którzy to przećwiczyli, na manewrach i polach bitew. Akurat u Francuzów to to samo - pluton to odpowiednik kompani, inaczej było u Prusaków (przynajmniej do 1808) gdzie z 5 kompanii tworzono 4 Zugi, dzielące się na 8 plutonów Odnosiłem się wyłącznie do sytuacji wywołanej przez RR, czyli zasadzki z lasu, a jak widzę mamy na ten temat podobne zdanie ( o czym później). Jednak konieczność dokonania marszu flankowego wzdłuż rozwiniętego szyku nieprzyjaciela zdarzała się dość często. Pytanie co zdefiniujemy jako sytuacja typowa? Hm, a kto pisał o czworoboku jako wynalazku epoki napoleońskiej (cyt: szyku bodajże najciekawszego, który zda się faktycznie być wynalazkiem epoki napoleońskiej - czworoboku przeciw kawalerii carré contre cavalerie) ? W wieku XVIII, w szyku linearnym mieliśmy dwie, lub trzy linie rozwiniętych batalionów, stojących flanka w flankę, bez przerw. Kawaleria nie miała co robić w środku linii, ustawiano ją na skrzydłach, tam ścierała się z kawalerią przeciwnika próbując obejścia. To jest taktyka linearna. Gdzieś tak w czwartej ćwiartce XVIII wieku zaczęto od tego odchodzić na rzecz batalionów z szerokimi interwałami. Takie interwały są miejscem, gdzie kawaleria będzie próbować przeniknąć na flankę rozwiniętego ( lub nie) batalionu. Stąd interwały zostały wypełnione tyralierą (ktoś tu pisał o sosie do sałaty?) lub/i kawalerią. To, że z kawalerii tworzono duże związki taktyczne, nie znaczy, że zawsze była wykorzystywana w masie. Co różni te epoki to fakt, że czworobok, przy tej taktyce, musiał być stosowany częściej. A szkoda, bo atak kolumną korpuśną to takie napoleońskie. Podobnie był rozwinięty Suchet pod Pułtuskiem i zdaje się Macdonald pod Wagram. Tylko, że to chyba inaczej wyglądało. Tak od lat 90-tych XVIII stulecia pojawiają się zalecenia, aby nie oddawać salwy to szarżującej na czworobok kawalerii. Idealny czworobok (składający się z 3 szeregów) powinien dawać ognia z dwu szeregów jak kto załaduje, a pierwszy szereg po przyklęknięciu powinien wbić kolby w ziemie i czekać z bagnetami na sztorc. Poza tym przyjrzyj się tablicom taktycznym, o których już pisałem. Pod Jeną czworoboki francuskie skierowane są narożnikiem w stronę szarżujących jeźdźców Bluchera. To nie jest pomyłka rysownika! W takim ustawieniu, czworoboki wzajemnie osłaniają sobie czoła - szarżująca na jeden z nich kawaleria, znajdzie się pod ogniem flankowym drugiego, a jednocześnie zapobiega to ostrzelaniu własnych żołnierzy. Ja nie bardzo sobie w ogóle wyobrażam szarże "z lasu". Nawet szwadron musi z tego lasu wyleźć i się sformować do walki. Tak samo jakikolwiek batalion piechoty. Jak ktoś mógłby pohałasować to co najwyżej jegry - spowolnią ruch kolumny ale jej nie zdezorganizują. W podanym przeze mnie przykładzie Ney tez nie był taki głupi, żeby w tym lasku nie było flankierów kawalerii. To Prusacy zaatakowali trochę bez sensu, bo w pierwszym momencie wzięli szaserów ( w tych włochatych czapach) za kozaków, a jak już wyszli z lasu to zastali VI korpus rozwinięty do walki. Taki niefart.
-
No toś mi zabił ćwika. Właśnie w Nauce artyleyji szukałem dziś tego zolowania i ... nie znalazłem . Podają w tym Przeglądzie... strony ?
-
Linde ? Jak zerkniesz na niemiecki termin, który umieszcza pod tym hasłem, to zobaczysz że nie dotyczy on naprawy zapałów wystrzelanych.
-
Ponoć to nie takie proste. Nie możesz tak sobie wbić tulei, bo ci prędzej lub później wyskoczy. Trzeba ją wkręcić. Do naprawy wystrzelanych zapałów w lufach spiżowych d'Antonio zalecał zlewanie otworu płynnym spiżem lub czystą miedzią i ponowne rozwiercanie.
-
A da się to zrobić ze sztuką spiżową ?
-
Coś słabo szukałeś bo mi google wyświetliło to w 0,37 s. http://www.livius.org/a/1/maps/thermopylae_map.gif
-
Jeńcy podczas bitew napoleońskich
harry odpowiedział Andreas → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Na podstawie traktatu z Tylży jeńcy z obu stron powinni zostać w całości, tak szybko jak to tylko możliwe zwolnieni, ale faktycznie Napoleon zaczął zwalniać jeńców pruskich dopiero pod koniec 1808 roku, a ponieważ duża część z nich została wysłana do Hiszpanii, wielu wracało do ojczyzny dopiero po 1814. Tu małe sprostowanie z poprzedniego wpisu: zarządzeniem Ministerstwa Wojny z października 1806, praca jeńców była przymusowa. Niewolnicza praca był potrzebna francuskiej gospodarce. Na skutek wprowadzenia powszechnego poboru na wsiach był 1 mężczyzna na trzy kobiety do pracy na polu, a ponieważ wynagrodzenie za pracę ustalono na dużo niższym poziomie niż francuskich robotników, chętnych do zatrudniana Prusaka nie brakowało. Jesienią 1806 roku, widzimy pruskich jeńców wojennych kopiących kanał de l'Ourcq na odcinku pomiędzy Paryżem a Meaux , a sierpniu 1808 roku mamy wzmianki buncie jeńców pracujących w Bois Saint-Denis. W bliżej nieokreślonym terminie buntowali się również jeńcy w Nancy, których zmuszano do czyszczenia publicznych toalet i innych brudnych robót. Wedle obliczeń, opartych na oficjalnych raportach, w kampanii 1806/07 do niewoli dostało się ponad 120.000 podoficerów i żołnierzy, oraz ponad 5000 oficerów. Konwoje były masowe. Wedle kroniki Saarbruecken, w okresie od 2 listopada do 27 grudnia, przeszło przez to miasto 23.300 jeńców! Wedle świadka który widział konwój jeńców podczas przemarszu przez Verdun, przybyli tam: (...) w opłakanym stanie; drżeli z zimna i głodu. Większość z nich była bez pończoch a wielu bez butów. Jeden z pruskich oficerów, z dobrej rodziny, był całkowicie bez koszuli. Podczas marszu jeden z Bawarczyków z eskorty, dał mu strzęp szmaty, która służyła mu jako chustka do nosa: bieda pozostałych była równie wielka, i dziękowali oni losowi jeśli podczas marszu otrzymali chleb. W Gazette de France z 16 lipca 1807 roku, można przeczytać taki ustęp: 60 pruskich jeńców przechodziło ostatnio przez Tonneins w drodze do Marmande. Nie mieli oni chleba, cierpieli z biedy i wycieńczenia. Na widok ten, ujawniła się dobroczynność mieszkańców miasteczka., burmistrz dał przykład. Pomoc wszelkiego rodzaju została dostarczona. Znalazły się nawet konie dla tych, którzy nie mogli już chodzić. -
Wybierz Wydarzenie Historyczne 2011
harry odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Katalog wydarzeń historycznych
Tytuł jest trochę mylący, nie chodzi o wydarzenie które przejdzie do historii, a wydarzenie które tę historię popularyzuję. Również zagłosowałem na Wisłoujście. Trochę mnie przeraził scenariusz. Co to za pomysł z tym złotem Napoleona? Trochę rozśmieszył (na filmiku) manewrujący "na wstecznym" galeon, ale co tam . Wg informacji od organizatorów w tym roku mają być trzy okręty a impreza odbędzie się 5 maja !!! -
Nie wiem Marku czy zawsze, ale w tych schematach które widziałem to było 12, lub 18 lub 15. To ma sens, bo zawsze utrzymujesz pluton jako zawartą formację. A co do czasu, to można sprawdzić. Zdaje się w Imperial Bayonets, Nafziger podaje czasy formowania poszczególnych formacji w różnych armiach. Tak na moje oko mogło to trwać kilkadziesiąt sekund.
-
Jeńcy podczas bitew napoleońskich
harry odpowiedział Andreas → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
W czasie kampanii 1806/07 jeńców pruskich dzielono na cztery grupy: 1. Właściwych Prusaków - mogli wstępować do Wojska Polskiego (sic!), pracować lub pozostać w niewoli. 2. Polaków - mogli pozostawać w niewoli lub wstąpić do WP. 3. "Francuzów" - czyli wszystkich pochodzących z lewego brzegu Renu - wcielano ich do WA. 4. Poddanych krajów Związku Reńskiego - powracali do własnych krajów za paszportami. za: Gazeta Korrespondenta Zagranicznego i Warszawskiego. Nr 7/1807 (25 stycznia 1807). Jeńców pozostających w niewoli transportowano "za Ren", tam osadzano ich we francuskich twierdzach, jak chcieli mogli pracować (za wynagrodzeniem), co często czynili. W czasie tych transportów dochodziło do odbijania jeńców. Już kilka dni po Jenie, 17 października 1806 roku 8000 pruskich jeńców wojennych odbił porucznik Friedrich Hellwig z regimentu huzarów von Pletz. Akcji dokonano koło miejscowości Eichrodt (pomiędzy Erfurtem a Eisenach), a brało w niej udział 80 huzarów z ww. regimentu. za: Henry Jervis-White-Jervis. Manual of Field Operations. London 1852. ss. 370-371. Pomnik ku pamięci dzielnego porucznika. -
Ale w ten sposób przemieszasz plutony! Pierwsza rota (od prawej) będzie z plutonu pierwszego, druga z drugiego, trzecia z pierwszego, czarta z drugiego itd, potem pomieszasz trzeci z czwartym i... masz bałagan, a to dopiero początek
-
OK, czaję. Po pierwsze musisz mieć miejsce. Taki obrót wykonasz tylko przy kolumnie z interwałami, czyli takiej gdzie pomiędzy pierwszymi a drugimi plutonami w kolumnie istnieje przerwa na długość ca plutonu. Po drugie przez takie "zdwojenie" de facto rozwalisz pluton, bo skrzydłowi wypadną Ci gdzieś w środku. Po trzecie przy kolumnie z interwałami wygodniej i szybciej deplojować się par peloton a nie an masse.
-
W zasadzie czworobok to formacja obronna dla batalionu czyli 600 - 800 ludzi, ale oczywiście robiono je również jak batalion był już nieco przetrzebiony. W "szkole plutonu" nie ma tworzenia carre, które było potrzebne, jak batalion był osamotniony i atakowany przez kawalerię. Spójrz na tablice taktyczne zamieszczone przez bavarsky'ego w temacie o Jenie. Widać tam wyraźnie samotne bataliony ustawione w czworoboki, a w interwalach brak własnej kawalerii, która mogła by osłaniać flanki. Z drugiej strony coś mi się kojarzy, że w czasie wojny 1794 bywały również czworoboki o sile kompanii, czyli setki, ale tylko dlatego że takie rozproszone oddziały wtedy operowały. Jednak o ile pamiętam dyspozycje Favrata, to i on zalecał bataillon carre gegen Polnische Insurgenten. a po zmianie prosty obrót w prawo i zdwojenie szeregów ? Nie bardzo rozumiem o co Ci chodzi. Możesz to tak jaśniej wyłuszczyć? A że obroty batalionu to dość skomplikowana procedura ? Jak już pisałem: ponad 200 stron drobnym maczkiem .
-
Co do szyku luźnego słuszna uwaga, ale dlatego potrzebny jest szef w osi marszu, aby plutony wiedziały do którego punktu trzeba szlusować. Nota bene szlusowanie (czyli zwieranie szeregów) wykonywało się automatycznie po kazdym obrocie (manewrze) bo inaczej po dwu trzech manewrach robi się kocioł i nikt nie jest w stanie nad tym wszystkim zapanować ( stąd biorą się te mityczne "zmieszania"). Jeśli zaś rozważymy kolumnę w 6 rzędach. Sposób rozmieszczania plutonów w takiej kolumnie różnił się w zależności od armii i okresu, ale załóżmy, że wyglądało to tak: kolumna zamknięta FRONT 18 27 36 45 Face a droite! Otrzymujesz batalion w sześciu szeregach. 18 F 27 R 36 O 45 N T następnie dajesz Marsche! Marsche! w trakcie marszu plutony 8,7,6 i 5 zaciągają w prawo (jeden krok do przodu, jeden krok w bok pod kątem 45 stopni) i po kilkudziesięciu krokach masz coś takiego: 1 2 F 38 R 47 O 6 N 5 T A po następnych już rozwinięty batalion: 1 2 F 3 R 4 O 8 N 7 T 6 5 To oczywiście tylko przykład. Przede wszystkim założyłem kolumnę zamkniętą. Przy kolumnie z interwałami wyglądało by to nieco inaczej ( pluton 1 wszedł by w interwał między plutonami 8 i 7), a przy kolumnie z pół-interwałami jeszcze nieco inaczej.
-
Nie musisz podwajać szeregów. Załóżmy, że batalion maszeruje w kolumnie podróżnej an route drogą w trzech rzędach, jeden pluton za drugim: FRONT 1 2 3 4 5 6 7 8 Po komendzie Face a droite, szef batalionu staje w osi nowego kierunku marszu, żołnierze robią zwrot w prawo (w miejscu) i masz rozwinięty szyk w trzech szeregach. o 1 2 F 3 R 4 O 5 N 6 T 7 8 Jeśli przeciwnik byłby od czoła kolumny, taki manewr byłby ryzykowny, bo najpierw musiał byś przejść marszem flankowym wzdłuż jego czoła. W związku tym przy deplojowaniu an masse batalion zachodził w prawo ( lub lewo ) z osią obrotu na czele pierwszego batalionu. Po zrobieniu 1/4 obrotu batalion stoi tak: F R O N T lub tak F R O N T o1 2 3 4 5 6 7 8 8 7 6 5 4 3 2 1o Jest to obrót na tzw. stałym pivocie czyli osi obrotu - zaznaczonej na schemacie o. Szybkość takie manewru zależała od prędkości idącego najdalej od osi obrotu plutonu. Można to było też zrobić na tzw. ruchomym pivocie czyli każdy pluton zachodził wg innej (ruchomej w czasie) osi obrotu. W tym przypadku pluton pierwszy obracał się jako pierwszy (i mógł angażować przeciwnika ogniem) a pozostałe dołączały do niego po prawej lub lewej. Było to szybsze ( plutony nie biegały po łuku, a po jego cięciwie) ale wymagało większego wyszkolenia. Głównie oficerów.
-
Jak już wspomniano regiment i batalion Towarzyszy sformowano w roku jubileuszowym 1800. W listopadzie tegoż roku Fryderyk Wilhelm z zadowoleniem mógł stwierdzić, że : drobna szlachta pod naszym panowaniem do służby chętnie wstępuje, a część ochotniczo angażuje się jako Towarzysze. Jakkolwiek oddział formowany był z Polaków, to jednak kadra była w większości niemiecka. Szefem (w roku 1800) był generał lejtnant Henrich baron von Guenter pochodzący z Brandenburgii, a pułkownikiem i komendantem Georg von Kall, pochodzący z Pfalzu. W czasie wojny siedmioletniej walczył on w szeregach francuskich, a dostawszy się do niewoli pod Rossbach wstąpił do służby Fryderyka II. Wśród wyższych oficerów polskie korzenie miał major Marcin Konarski ( lat 46 w tym 30 służby !) pochodzący z Mazowsza, oraz rotmistrz Aleksander Kurnatowski ( lat 43, w tym 27 służby) pochodzący z Wielkopolski. Nie lepiej sytuacja wyglądała wśród młodszych oficerów. Przewaga żywiołu polskiego dotyczy dopiero Fahnen-Junkrów, czyli takich stażystów - kandydatów na oficerów - pochodzących z Mazowsza. Ciekawy jest przykład (chociaż nie odosobniony) Jakuba Zielińskiego - podporucznika w batalionie - który w odróżnieniu od swoich kolegów, jako kraj rodzinny (Vaterland) podał Polska. Warto podkreślić, że żaden z nich nie zdezerterował, a wszyscy co chcieli dostali abszyt po 1807 roku. Nieco inaczej sytuacja wyglądała w szwadronie tatarskim. Tam kadrę oficerską zdominowały dwa klany rodzinne Murza Baranowskich i Ułanów. Zastanawiające jest jak wyglądała posługa duszpasterska w takim regimencie, gdzie część była zagorzałymi papistami, część słuchała nauk Lutra a część chwaliła Mahometa, w każdym razie na etacie był tylko kapelan protestancki - August Brettschneider pochodzący ze Śląska. Korpus miał specjalne regulaminy dotyczące służby, które wynikały specjalnego charakteru jednostki, stąd też zapewne stworzono specjalną Inspekcję Towarzyszy zamiast podporządkować oddział Wschodniopruskiej lub Warszawskiej Inspekcji Kawalerii. Jak już wspomniano cały korpus był na etacie pułku huzarów, ale szkolenie było jak w ... pułkach dragońskich - z musztrą pieszą. W instrukcji z 1 września 1801 roku, dotyczącej szkolenia rekrutów czytamy: "Brak znajomości mowy niemieckiej sprawia, że szkolenie Towarzyszy jest bardzo trudne. Większa część z nich, nie posiada żadnego szkolnego wykształcenia, ani nie wykazuje chęci samodzielnego myślenia, a wręcz ma dużą awersję do służby wojskowej . (...) ich szkolenie wymaga więcej czasu, trudu i zaangażowania niż większości niemieckich rekrutów".
-
Teoretycznie do stworzenia czworoboku wystarczy czterech żołnierzy, pytanie tylko po co komu taki czworobok? Najmniejszy "regulaminowy" czworobok jaki znam to o froncie długości plutonu. Po to się grupowało ludzi w bataliony aby mieć jednostkę o odpowiedniej sile ognia, a czworobok im większy tym bardziej odporny na ataki. Jak mam 600 ludzi atakowanych przez kawalerię, to jasne jest że formuję czworobok z całości, a nie dzielę to na 6 słabiutkich czworoboków, które mogą być znoszone jeden za drugim. Największy czworobok z jakim się spotkałem miał front batalionu, a w środku maszerował jeszcze jeden batalion jako rezerwa! No i kilka uwag, trochę od tyłu wątku. Tak na moje doświadczenie ze szkiców na kartce papieru i z gier komputerowych. Jestem pełen podziwu! Najkrótszy podręcznik dotyczący obrotów batalionu jaki znam ma grubo ponad 200 stron i 15 plansz z ilustracjami, ale jak widać można go zastąpić kartką papieru i grą komputerową. klnę się, że nigdy nie spotkałem innego określenia, niż rozwijanie "od czoła", a czytałem sporo. Dwa podstawowe sposoby deplojowania batalionu, czyli przejścia z szyku kolumnowego (l'ordre en collone) do szyku liniowego (l'ordre en battaile) to par peloton i en masse. No dobrze a co się działo gdy z lasu kolumna została ostrzelana przez piechotę lub wypadła stamtą jazda w celu uderzenia na bok kolumny ? To nie tyle kwestia szyku ale taktyki. W zasadzie do takiej sytuacji nie powinno dojść, jeśli trasa marszu przebiegała przez ciaśninę (a tym terminem określano również las na poboczu drogi) to do zbadania takiego podejrzanego lasku była awangarda - szwadron huzarów lub kompania lekkiej piechoty. Jednak jak to na wojnie takie sytuacje się zdarzały. W znanym mi przypadku zaatakowania korpusu Neya podczas przemarszu, marszałek zarządził Face a droite dla wszystkich batalionów, czyli taki sposób rozwinięcia z jakim jancet się nigdy nie spotkał. Jednak gdy tę linię podzielono na szachownicę samodzielnie manewrujących batalionów, to - bez względu czy były rozwinięte, czy w kolumnie - stałyby się one łatwym łupem dla jazdy, która mogła piechotę zaatakować z boku. Żeby temu zaradzić, formowano czworoboki carré. Żeby temu zaradzić interwały między batalionami wypełniano lekką piechotą lub kawalerią. Czworobok przeciw kawalerii nie jest wcale wynalazkiem epoki napoleońskiej. Pierwszy z brzegu przykład to szarża pruskich huzarów (tak, tak lekkiej kawalerii!) w bitwie pod Chotusicami (17 maja 1742), w wyniku której Austriacy zmuszeni byli utworzyć czworoboki carre. Katastrofa Augerau pod Iławą to nic innego, jak przykład wadliwego zastosowania taktyki linearno-kolunowej, w której zbyt wielka formacja, ze zwartą liną na czele, zatraciła zdolność do manewru. W kolumnie Augerau nie było nic wadliwego, a przynajmniej ja nic takiego nie widzę. Nie było tez tam żadnej zwartej linii. Zwyczajnie pierwsze bataliony w korpusie były rozwinięte w l'ordre en battaile a pozostałe w szyku kolumnowym.
-
Przy każdym strzale następuje powolne, ale nieodwracalne wypalanie się krawędzi otworu zapałowego -"zapału". Po pewnym czasie otwór jest zbyt duży i znaczna część gazów prochowych uchodzi tymże otworem zamiast wypychać pocisk wzdłuż lufy. Innymi słowy zapał zużyty.
-
Jeśli chodzi o lufę, to chodzi prawdopodobnie ( podkreślam prawdopodobnie) o rury nadmiernie wyżłobione przez eksploatację - nadkalibrowe. Była taka metoda sprawdzania kalibru poprzez wkładanie w otwór lufy cylindra z tłokiem. Przy wsuwaniu powietrze powinno być wypychane przez otwór zapałowy a tam sprawdzało się czy "jest wiatr", następnie ciągnęło się tłok i ponownie sprawdzało "wiatr", tym razem czy powietrze było zaciągane do lufy. Co do kul to mam większe wątpliwości. Może to kule, które nie trzymały kalibru?
-
Zanim przejdziemy do opisywania szlaku bojowego Towarzyszy, gdzie z pewnością znajda się nazwiska dystyngujących się kawalerzystów, którzy nie szczędząc trudów z narażeniem życia bronili Europy przed francuską zarazą, chciałbym się zając mityczną dezercją 600 Towarzyszy pod Fordonem, którzy mieli stanowić zalążek 6 pułku ułanów XW. Taką informację podaje Gembarzewski [Wojsko Polskie. Księstwo Warszawskie 1807-1815], powołując się na relację Chłapowskiego. Tę samą rewelację powtarza również Leśniewski [Jena- Auersteadt 1806], powołując się a jakże na Chłapowskiego. O epizodzie pod Fordonem w kontekście dezercji (nie wdając się jednakże w szczegóły) wzmiankuje również Skowronek [Guttstadt i Heilsberg]. Tymczasem sam Gembarzewski oprócz relacji Chłapowskiego podaje również relację Wayssenhofa , wedle którego Dziewanowski miał w styczniu 1807 jedynie dwie kompanie i to nie pełne. Termin styczniowy jest tu istotny, gdyż Towarzysze stacjonowali nad Wisłą w tym w rejonie Ostrowitego (vis a vis Fordonu) do początku grudnia i tylko w tym czasie mieli szansę zdezerterować zwartą grupą. Próżno szukać w opracowaniach niemieckich informacji o tak masowej dezercji. Nie ma jej u Hoepfnera ani Vorbeck-Lettowa. Nie ma również śladu w źródłach francuskich, a dezercja połowy regimentu musiał by zostać wykorzystana przez napoleońską propagandę i znaleźć się w Biuletynie WA, podobnie w gazetach warszawskich czy poznańskich z tego okresu. W Źródłach wojskowych do dziejów Pomorza w czasach Księstwa Warszawskiego. Część 1. Zajęcie Pomorza [fontES XXVI, Toruń 1933] opracowanych przez J. Staszewskiego znajdują się raporty gen. Kosińskiego, który do czasu powołania Dziewanowskiego na szefa pułku ułanów, tworzył Wojsko Polskie w departamencie bydgoskim. W raporcie z 20 grudnia pisze "z towarzyszów pruskich blisko już szwadron zebrałem" Jednak już parę dni później 28 grudnia: "do tej siły dołączyłem moich 26 towarzyszów w mundurach pruskich, ale w czapkach i z sercem polskim". W jaki sposób ze szwadron stopniał do 26 sztuk ? Otóż Towarzysze w czasie gdy Kosiński przebywał w Toruniu podnieśli bunt, tak że generał zmuszony był 2 wsadzić do ciupy a 11 odesłać do piechoty do Gniezna, reszta pewnie się rozbiegła lub wróciła na żołd pruski. W tym samym dniu Kosiński informuje że Dziewanowski przybył z Torunia z 55 towarzyszami a następnych 40 tam (do Torunia) przybyło. Pokrywają się te ilości z relacją Waysenhoffa. Ilu z tych Towarzyszy było dezerterami a ilu jeńcami trudno rozstrzygnąć, ale rewelacje o masowym przechodzeniu Polaków z korpusu Towarczys na stronę napoleońską można włożyć między bajki.
-
Wirtemberczyk miałby inne godło na pikielhaubie - lew z prawej a jeleń z lewej strony tarczy herbowej. A poznałem po minie germańskiego zaborcy.
-
Wg Rangliste der Koeniglich Preussischen Armee fur das Jahr 1806 nazwy były dokładnie taka jak napisałem: Regiment Towarzysz i Bataillon Towarzysz, z tym że w późniejszej literaturze niemieckiej używa się nazwy Towarczys (tak jak w podtytule tematu), co oczywiście jest zniekształconym słowem Towarzysz, którego używano oficjalnie. Zarówno batalion jak i pułk, mimo że razem miały etat pułku huzarów (1551 koni) nie podlegały żadnej inspekcji kawalerii a osobnej Inspection des Towarzysz. Regiment stacjonował w: Tykocinie, Ostrołęce, Drohiczynie, Knyszynie, Zabłudowie, Brańsku, Boczkach, Wyszkowie, Ostrowi Mazowieckiej i Łomży, Batalion zaś w Augustowie, Rajgrodzie, Suchowoli, Janowie i Lipsku.
-
Strzelanie "w miasto", a szczególnie w wieże z dzwonami zamiast "w wały" jest typowe kiedy oblegający nie ma sił i środków technicznych do zdobycia albo chociaż zablokowania miasta. Próbuję się wtedy terroru. Na ile warte były ówczesne fortyfikacje (a były nędzne jak na drugą połowę XVI w. ) nie dowiemy się bo siły Batorego nawet nie podjęły działań oblężniczych.
-
Oj, coś mi się wydaje, że chcesz wejść na ścieżkę wojenną W jakim to aspekcie jaworski Friedenskirche przewyższa ten świdnicki? A tak na serio, to był jeszcze trzeci w Głogowie, ale spłoną był w 1945. Wszystkie postawione jako akt dobrej woli w trzech księstwach dziedzicznych Cesarza na Śląsku. Nawiązujące do skomplikowanej sytuacji religijnej w tym regionie można jeszcze wymienić , zbudowane po ugodzie altransztadzkiej kościoły łaski Gnadenkirchen z których tylko ten w Cieszynie pozostał w rękach protestantów do dzisiaj, oraz kościoły graniczne - budowane na krańcach księstw pozostających we rękach władców protestanckich do których uczęszczać mogli wierni nauce Lutra z księstw katolickich. Dodajmy do tego kościoły ucieczkowe, a okaże się, że wycieczka szlakiem kościołów śląskich to pasjonująca wyprawa, że aż czasem trudno się w tym wszystkim połapać. No i oczywiście opactwa cysterskie z Henrykowem (ay ut ia pobrusa, a ti poziwai) i szczególnie mi bliskim Krzeszowem (mauzoleum Piastów świdnicko-jaworskich). Z mojej strony Polski mogę jeszcze polecić szlak kościołów gotyckich Ziemi Chełmińskiej. Jest ich na prawdę dużo. Nie dorównują śląskim jeśli chodzi bryłę i rozmach architektoniczny, ale mają ciekawsze wyposażenie.