Skocz do zawartości

harry

Użytkownicy
  • Zawartość

    1,036
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez harry

  1. Nauka języków

    Tak, a w polskim ponad 2 tyś słów jest niemieckich, a ile ma korzenie germańskie to nawet nie chce mi się sprawdzać, co nie znaczy, że znając język Goethego kupie szczypiorek w Szczebrzeszynie. Za to znając wyłącznie polski można spokojnie zamówić sznycel z kartoflami, kalafiora i kompot we wiedeńskiej knajpie. Ale to sympatyczna nacja, zatem można na migi. Po słowiańsku oczywiście Wystarczy któryś z języków romańskich, kolega Włoch, z którym kiedyś podróżowałem, w Rumunii dogadywał się całkiem nieźle, ja za to byłem mu pomocny kiedy przedzieraliśmy się przez Ukrainę, ale i tam nie wszędzie patrzą przychylnie na mówiących po rosyjsku. No po stakanie to już inna sprawa
  2. Nauka języków

    Tak samo - jak się nauczysz rosyjskiego, to dogadasz się po ukraińsku, serbsku, bułgarsku, rumuńsku. A co ma wspólnego rumuński z rosyjskim ? Wspólne słowiańskie korzenie ?
  3. Quiz Napoleon

    O te właśnie, zagrabione przez Napoleona konie z Brandenburger Tor ! Proszę bardzo krasnoludzie. Może być o szwedach
  4. Quiz Napoleon

    Marcin coś się nie kwapi, więc spróbujemy reaktywacji jeszcze raz. Zaczniemy od małej anegdoty. Pruski partyzant Ferdynand von Schill, w 1807 roku wszedł w posiadanie 7 koni arabskich, które były prezentem dla Napoleona od Sułtana. Cesarza to okropnie wkurzyło, więc wyznaczył nagrodę za głowę Schilla w wysokości 100 Napoleonów. Schill w odpowiedzi wyznaczył nagrodę za głowę Napoleona, w wysokości kilku groszy. Cesarz pragnąc jednak odzyskać konie zaproponował Schillowi wykupne w kwocie 4000 koron w złocie. Schill w odpowiedzi zrezygnował z tych pieniędzy, oferując Napoleonowi zwrot 7 arabów w zamian za cztery inne konie. Jakich bądź których koni zażądał Schill ?
  5. Poza konkursem - chodzi o zabójstwo Wallensteina ?
  6. Historycy i pasjonaci - kim są?

    Nie rozumiem dlaczego pasjonatów ustawiamy w opozycji do profesjonalistów? Profesjonalistą jest ten kto uprawia jakiś zawód i płacą mu za to. Zawodowym historykiem jest osoba, która prowadzi badania historyczne, publikuje prace i dostaje za to pieniądze, fakt posiadania dyplomu ukończenia studiów historycznych nie ma tu nic do rzeczy. Po uzyskaniu magistra wcale nie trzeba być historykiem, tak jak nie trzeba być lekarzem po skończeniu medycyny czy politykiem po skończeniu politologii. Studia dają tylko fachową wiedzę do uprawiania tego zawodu. Powiedział bym, że jest się wtedy nominalnym historykiem, ale czy zawodowcem? A co z magistrami, którym pracę napisze secesjonista ? Pasjonatem zaś może być i zawodowiec. Znam pasjonatów historyków, znam też pasjonatów historii, nauczycieli, znam też, (co najmniej dwóch) pasjonatów, historyków i pedagogów w jednym! Amatorem jest ktoś, kto za wykonywane prace nie otrzymuje wynagrodzenia, lub też nie utrzymuje się z tego. Z zawodami bywa różnie, przez pewien czas utrzymywałem się tylko z czynności wykonywanych w pruskim mundurze, miałem wezwanie do sądu i stawiłem się na rozprawę w "stroju służbowym", urywając się z pracy. Pamiętam minę sędziego, który na pytanie o zawód wykonywany dowiedział się że jestem żołnierzem rekonstruktorem U mnie pasja, w pewnym momencie stała się zawodem.
  7. Rogoźnica Wieś

    Gule to takie Krzaczory między Godzieszówkiem a Żelazowem. Sięgnij do HB ka Kisiela Strzegom_Dobromierz 1745. Trafiają się tam ołowiane kulki z wojny śląskiej. Naboi raczej nie zbieraj bo będziesz miał wizytę wcześnie rano, szczególnie po powiadomieniu wszystkich na publicznym forum
  8. Rogoźnica Wieś

    Mam nadzieję, że po terenie obozu nie będziesz biegał z tą piszczałką? Teren bitwy pod Strzegomiem jest dość dobrze wyczesany przez ekipę ze Świdnicy i Strzegomia. marna szansa na coś ciekawego. Możesz spróbować na Gulach, podobno coś "wychodzi". No i trzeba uważać na drugowojenne niespodzianki, których na Wzgórzach Strzegomskich jest sporo. Nie masz jakiegoś doświadczonego kolegi, który by cię wprowadził w teren ?
  9. Polska fortyfikacjami stoi!

    Chłód wnętrza powoduje wzrost wilgotności względnej wprowadzanego z zewnątrz powietrza, czasami wręcz kondensację wilgoci. I eksponaty pleśnieją. To zapraszam do Rydzykowa:) W jednym z fortów pośrednich, wykorzystano XIX wieczne czerpnie. To jest system dość wąskich (jakieś 7x7 cm), długich kanałów tuż przy posadzce, z rowkiem drenażowym po środku. Powietrze zanim dotrze do pomieszczenia ulega (latem) schłodzeniu, a co za tym idzie osuszeniu, a kondensat spływa sobie rowkiem na zewnątrz, do fosy. Zimą te kanały działają jak bezprzeponowy wymiennik ciepła. W XVIII wiecznych kazamatach takich wynalazków nie było. Coś wiem o tym bo zdarzyło mi się być eksponatem i pokryłem się warstwą glonów
  10. Polska fortyfikacjami stoi!

    I dobrze, bo wnętrza fortyfikacji nie nadają się na izby muzealne ze względu na wilgoć. Nie przesadzajmy, da się to osuszyć, a XIX wieczne obiekty, nawet te ziemno-murowane miały już odpowiednie czerpnie. Cały 'patent' polega na odtworzeniu pierwotnego obiegu powietrza.
  11. Polska fortyfikacjami stoi!

    Harry- miałem na myśli wyłącznie obiekty XIX i XX wieczne. Wcześniejsze umocnienia funkcjonują jednak w świadomości jako zabytki. Co nie zmieniło by wiele mojego wywodu. Co najwyżej ziemny kopiec mógłbym zamienić na betonowy klocek W najbliższych dniach, podczas budowy autostrady A1, zostaną zniszczone dwa "Tobruki". To zabytki, konserwator wie, ale nie da grosza na przetransportowanie ich do skansenu. LINK
  12. Polska fortyfikacjami stoi!

    Temat rzeka... To prawda, że mamy co w Polsce oglądać, ale z drugiej strony nie popadajmy w przesadę, nie mamy zabytków architektury militarnej na miarę Wielkiego Muru, albo Linii Maginota. Również w zakresie fortyfikacji nowożytnych nie mamy obiektów unikatowych. Jednak szkoda, że to co mamy traktowane jest w większości przypadków po macoszemu, a problem nie sprowadza się tylko i wyłącznie do ignorancji zwykłego zjadacza chleba. Trzeba pamiętać, że proces zanikania fortyfikacji w przestrzeni wynikał pierwotnie z faktu, że pierścienie fortyfikacji miejskich powodowały utrudnienia w rozwoju przestrzennym. I nie chodzi tylko o same mury, wały czy forty, ale również o ograniczenia budowlane na przedpolu i wewnątrz twierdz. Likwidowanie fortyfikacji nowożytnych w XIX wieku, traktowano jako powiew postępu. Wrocław, który utracił swoje fortyfikacje, na rozkaz Napoleona, chciał nawet stawiać mu pomnik, z wdzięczności za wyrwanie miasta ze sztywnego gorsetu murów. O ile pamiętam, podobny entuzjazm, pod koniec XIX wieku ogarnął mieszkańców Wiednia, a Strauss skomponował nawet z tej okazji Polkę Demolkę! Dzisiaj kiedy kontekst obronny zanikł zupełnie, dla wielu ludzi niezrozumiałe ziemne kopce w centrum miasta są zwykłymi 'przeszkadzaczami' Drugi powód niechętnego podejścia do fortyfikacji, jako do elementu dziedzictwa, a to już typowo polska specyfika, wynika z pewnego kryzysu tożsamości. Jak słusznie zauważył montezuma1985 mamy fortyfikacje rosyjskie, pruskie, austriackie a stosunkowo mało rodzimych. Wszystkie fortyfikacje obce, kojarzą się nieodłącznie z zaborcami, mimo, że twórcami wielu z nich byli światowej sławy architekci. Tutaj przypomina mi się rozmowa, z jednym z konserwatorów zabytków, który na podsunięty pomysł zagospodarowania i rewitalizacji jednego z takich zabytków raczył odburknąć, że nie da ani złotówki na rewaloryzację pomnika niemieckiego militaryzmu. Po trzecie, brak zainteresowania takimi zabytkami wynika z ich peryferyjnego położenia. Aby zobaczyć coś ciekawego, trzeba mieć dużo samozaparcia! Po czwarte, dobre zagospodarowanie, z uwzględnieniem historycznego kontekstu, jest niezwykle trudne, pracochłonne i niesłychanie drogie. Jednak nie jest tak źle, jak można by przypuszczać. Z moich obserwacji wynika, że zmienia się zarówno podejście gospodarzy obiektów, jak i też samych turystów. Mały przykład: Twierdza Wisłoujście. Remont prowadzony jest ślamazarnie, ale jak miałem się okazję w tym roku przekonać, systematycznie i porządnie. Do końca prac jeszcze baaaaardzo daleko. Niestety, dla zwykłego zjadacza chleba, wypad do Wisłoujścia to albo całodzienna wyprawa komunikacją miejską, albo podróż samochodem po strasznych wertepach i z dobrą nawigacją, bo oznakowania najczęściej brak. Na miejscu tez niewiele atrakcji: brzydka buda z pamiątkami i automat z kawą Cieszą za to profesjonalnie przygotowani i mili przewodnicy.
  13. PZPR

    harry: to, że "w teorii" doly mialy przyklaskiwać li tylko uchwalom góry, to jedno, zaś osobną sprawą jest to co dzialo się w rzeczywistości. W chwili kiedy "S" byla związkiem, pokazującym coś innego, związkiem symbolizującym zmiany, odbijalo się to bardzo wyraźnie na samej partii. Część osób będących jej czlonkami, twierdzilo nawet, że taka konkurencja podziala bardzo dobrze, wymiatając z niej osoby którym zależalo także na wplywach. Owszem przechodzili do "S" ci co chcieli zmian i wierzyli w nie, ale nie tylko. To nie teoria, a praktyka, bo w praktyce, żadna uchwała organizacji partyjnej nie mogła być sprzeczna z uchwałą wyższych władz partyjnych, więc proszę tu nie tworzyć mitu, że nikt nie bronił demokracji wewnątrzpartyjnej. Jej zwyczajnie nie było. Sam statut uniemożliwiał jakąkolwiek demokrację, a na osłodę, w ramach nowomowy, ukuto termin: CENTRALIZM DEMOKRATYCZNY. Każdy przeciętnie wykształcony człowiek czytający statut partii wiedział, że musi się zgadzać na klaskanie jak mu każą.
  14. Niewątpliwie "pokrzyżacki" jest kanał Raduni. Wbrew temu co jest na Wiki LINK , był to również kanał żeglowny. Mówcie co chcecie, ale Ziemię Chełmińską i Warmię dostaliśmy po Krzyżakach dość zgrabnie zagospodarowane
  15. PZPR

    Tutaj kolega się myli całkowicie, a wystarczy sięgnąć do źródła, jakim jest statut PZPR i zapoznać się z pojęciem "Centralizmu Demokratycznego". (podkreślenia moje) punkt 17 litera e uchwały i dyrektywy wyższych władz partyjnych muszą być wykonywane przez niższe punkt 19 Wszystkie organizacje i władze partyjne mają prawo samodzielnego podejmowania uchwał w sprawach swego terenu; uchwały te nie mogą być sprzeczne z ogólną linią polityczną partii i z uchwałami wyższych władz partyjnych. Jak widać, doły partyjne mogły dyskutować i uchwalać to co im kazała góra, czyli w praktyce KC.
  16. No i o to chodzi ! Czystą prosto z karczmy, "którą mu co dzień po kwarcie donosił paź" To ponad litr, a nie kieliszek Dobra, teraz ty!
  17. Przykro mi, nie mogę dać więcej podpowiedzi Cytując klasyka : Czasem pytanie zbyt proste zbija z tropu
  18. Czego teraz słuchasz?

    O! puella znowu całuje A mnie dzisiaj zainfekowano (nie bez przyjemności) tą panią:
  19. Jaką wódkę i w jakiej ilości pijał "do poduszki" ksiądz biskup Ignacy Krasicki?
  20. Kucharz senatora bracławskiego, Stanisława Potockiego, będąc przekonany, że to kuchnia, próbował rozpalić w szopie senatorskiej ogień,a to, w zbożnym celu, ugotowania obiadu. Działo się to podczas elekcji Władysława IV.
  21. Muszkiet w XVI i XVII wieku

    Temat ciekawy i trudny, bo nie tylko nazwa niknie w pomrokach dziejów. Zdaje się, że faktycznie nazwa może pochodzić od Moschetto. Nazywanie typów dział od ptaków i zwierząt, tak istniejących jak mitycznych było powszechne. Tak jak na przykład "Falcon" czy "Falconet". Wszak i w Polsce zdarzało się nazywać działa Krogulcem. Czy pierwotnie muszkiet był działem? O ile wierzyć kapitanowi Meyerowi (Archiv fur Offiziere der koeniglisch preussischen Artillerie, 1838), to Karol VIII, podczas swojej wyprawy włoskiej, ciągnął ze sobą Bombardy, oraz działa pomniejsze (Bastardgeschutzen) w tym duże muszkiety, ale żadnej broni ręcznej. W tym układzie, u zarania XVI w, Moschetto był by działem, tylko o mniejszym kalibrze. Podobnego zdania jest J. Schön (Geschichte der Handfeuerwaffen, 1858), który pisze, że: "według niektórych źródeł, pierwotnie było to działo, o lufie długości 13 kalibrów, o wadze centnara i 50 funtów, ładowane kulami żelaznymi 9 łutowymi, lub ołowianymi 13 łutowymi, o zasięgu strzału bezpośredniego do 185 kroków". Hm, zaiste ciekawe, bo muszkiet wkracza na arenę dziejów jako broń ręczna! Pierwsze zastosowanie muszkietów, jako broni ręcznej, przypisuje się Hiszpanom, którzy mieli do tego celu używać "pomniejszonych podwójnych hakownic (Doppelhacken) ", zwanych przez Francuzów hacquebutte a croc. Du Bellay (1521) pisał "Mais sous Francis I, les Espagnols adopterent de nouvelles armes ä feu ou plutöt modifierent une arme dejä connue qui ne manqua pas de produire de grands effets". Czym więc wczesny muszkiet różnił się od hakownicy? Musiał być od niej większy, skoro marszałek de Vieilleville wybierał do noszenia muszkietów największych i najsilniejszych ludzi, a Maurycy Orański w roku 1598, ustala, że do hakownicy 20 kul, a do muszkietu 10 kul będzie odlewanych z funta. J. Schön (Geschichte.....
  22. Casus Irak: jak pozbyć się "obcych"?

    Zdaje się, że "turystyczna" wyprawa do Mekki jest niemożliwa, jeśli się nie jest muzułmaninem, ale to chyba jedyne takie miejsce na świecie.
  23. Quiz Napoleon

    Zgadza się. Milan wymawia się tak samo jak mille ans, czyli tysiąc lat. Zadajesz.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.