Skocz do zawartości

harry

Użytkownicy
  • Zawartość

    1,036
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez harry

  1. Flotylle wiślane w I wojnie światowej

    Niemiecką Fortunę (200t, Weichsel Schutzflotille) wyposażono w pancerne wieżyczki Grusona uzbrojone w armaty (Schnelfeuerkanone) 57mm. Broń do zwalczania celów żywych na odległość do 3 km.
  2. Siła marki? Tiaaa... Chciałbym widzieć śmiałka, który zainteresuje grupę turytów wizytą w instytucji, której sama nazwa jest tak długa i nudna, że spać się chce. Od paru lat obowiązkowe wizyty w Wawie to Centrum Nauki Kopernik i Muzeum Powstania Warszawskiego.
  3. Jeszcze kilka typów rzymskich prostytutek - znalezione na JoeMonster, więc nie wiem na ile to prawdziwe Fellatrix - nierządnica wyspecjalizowana w wybornym sekcie oralnym. Tego typu kobiety pracowały najczęściej w publicznych łaźniach. Amica - nierządnica, która w swoim menu miała również usługę zadowalania kobiet. Noctiluae - dziwki pracujące na nocna zmianę. Diobolares - tanie "łaziki" uliczne. Za seks brały jedynie dwa obole (to chyba mało?) Cymbalistriae - cymbalistki, które w przerwach puszczały się tu i tam. Gallinae - zwane również "kurami” - to jedne z najniebezpieczniejszych rzymskich ladacznic. Były to złodziejki oraz szantażystki. Bardzo często zdarzało się, że tego typu dziwka, będąca ukochaną jakiegoś rzezimieszka, zwabiała swojego klienta do pułapki. Lupae - tak zwane "wilczyce". Prostytutki szwendające się po ulicach. Zainteresowanych płatnym seksem wabiły rozdzierającym wyciem przypominającym zawodzenie wilka.
  4. Depesza Emska

    Dobre pytanie. Za przekłamanie francuska Wiki wini niemiecką agencję prasową Wolffa, a niemiecka Wiki zrzuca odpowiedzialność na francuską agencją Havasa. W sumie to obu stronom było to na rękę. Niemieccy czytelnicy dowiedzieli się, że król Prus odrzucił obraźliwe żądania, a francuska opinia publiczna, że obrażono ich ambasadora.
  5. Jak mniemam, buty szyte licem na wierzch znaczy tyle samo co mizdrą do wewnątrz, którą to "mizdrę" secesjonista nazywa "spodem", który to "spód" Andreas interpretuje jako podeszwę.
  6. Depesza Emska

    Jak widać stereotyp, że Bismarck to musi coś spalić, pogwałcić albo co najmniej sfałszować ma się dobrze. Tymczasem nawet cytowane przeze mnie a użyte przez secesjonistę sformułowanie o zmianie tekstu jest nieprawdziwe. Bismarck nic nie zmieniał - on sporządził notatkę prasową na podstawie depeszy dyplomatycznej i zgodnie z sugestią królewską, żeby podać to do wiadomości publicznej wypadki z Ems. Z notatki, w której nie ma słowa fałszu czy przekłamania wynikało zaś, że: 1) francuska dyplomacja się pogubiła i nie wie co począć z fantem, że książę Hohenzollern wycofał się z ubiegania o tron hiszpański 2) francuska dyplomacja nieudolnie próbowała oszukać Króla Prus 4) francuska dyplomacja próbował przedstawić sprawę tak, jakby to jej naciski spowodowały rezygnację Hohenzolerna z tronu hiszpańskiego 5) francuska dyplomacja nie jest wstanie nic wskórać na dworze pruskim Oliwy do ognia dodało niezręczne tłumaczenie, które ukazało się w prasie francuskiej. Niemieckie słowo Adjutant, oznaczające wysokiego rangą oficera powinno w języku francuskim tłumaczyć się jako l’aide de camp , a tymczasem zostało przetłumaczone jako l’adjutant de service co oznacza w zasadzie ordynansa - gościa od czyszczenia butów. A zatem: 6) francuski ambasador został przyjęty w przedpokoju i odesłany z kwitkiem przez ciecia. Jak to ładnie kiedyś napisał Tomasz N, to były czasu, kiedy państwa miały twarz, a Francja wtedy tę twarz straciła.
  7. Pytania historyczne

    Bruno, nie wiem co pytający miał na myśli. Ziemia Dobrzyńska była i jest częścią Mazowsza i nie może leżeć na zachód od Mazowsza, tak jak Wielkopolska nie leży na zachód od Polski a Francja na zachód od Europy.
  8. Z tym, że podobno nie ma zbrodni bez curry. A mi od dłuższego czasu chodzi po głowie od kiedy i jakim cudem rower stał się rowerem ? Przeglądając XIX wieczną prasę dowiedziałem się, że jeżdżono na kołowcach, kołowiec potrącił przechodnia, szukano chłopców z kołowcami do rozwożenia towaru, ba nawet widziałem ogłoszenie gdzie informowano : "kołowce do nabycia w nowo otwartych ubikacjach" (sic!). Skąd nam się wziął ten rower?
  9. Pytania historyczne

    26. W wyniku I rozbioru Gdansk znalazł sie w zaborze pruskim? tak - nie, I rozbiór wyłączał Toruń i Gdańsk. 23. Rada Stanu wprowadziła stan wojenny? tak - nie, Stan Wojenny (1981) wprowadziła Rada Państwa. 21.Kalisz był w zaborze pruskim? TAK - tak, ale krótko do 1807. 20. Ziemia dobrzyńska leży na zachód od Mazowsza? TAK - nie, Ziemia Dobrzyńska to część Mazowsza. 4. Czy konsytucja PRL znosiła trójpodział władzy-moim zdaniem TAK - chyba jednak nie. Była władza ustawodawcza - Sejm, wykonawcza - Rada Państwa i sądownicza.
  10. Wygląd i struktura miasta

    Praktycznie, dla mieszkańców, to jest gdy mamy wysoki próg i nam się nieczystości z ulicy do alkowy nie leją. Skoro zabraniano wysokich progów to pewnie aby mieszkańcy sprzątali przed swoim domem, a przynajmniej aby nie śmiecili za bardzo.
  11. Symbolika w kościołach

    Syreny to symbol szatana i jego demonów, symbol kuszenia, szczególnie pokusa herezji. Centaur to pogaństwo, dzikość, niepowściągnięta erotyka. Centaury i syreny łączy dwoista natura oraz dzikie instynkty.
  12. Sterowce

    Gefirnisster Ballonstoff to powłoka lakierowana. http://www.dbc.wroc.pl/dlibra/plain-content?id=18296 s. 363.
  13. Fortyfikacje i schrony

    Moi drodzy, temat jest o polskich fortyfikacjach. Niemiecki schron kolejowy mimo, że koło Spały trochę odbieg od tego zakresu. Remek nawet założył odpowiedni temat https://forum.historia.org.pl/topic/15363-bunkier-w-konewce-obok-spaly/ . NB po co spamować i robić trzy posty dotyczące tego samego. To małe forum.
  14. Napoleon - ciekawostki

    Chodzi, jak mniemam, o rozmowę w Gabinecie Owalnym 11 października 1939 roku pomiędzy Sachsem a Roosevelt'em prowadzoną przy butelce Napoleona. Chodziło o zwrócenie uwagi prezydenta na memoriał Einsteina dotyczący możliwości zastosowania reakcji łańcuchowej do produkcji nowej broni. Sachs zaczął rozmowę od anegdoty o tym jak Napoleon Bonaparte odrzucił ofertę młodego amerykańskiego wynalazcy, który obiecywał zbudować flotę okrętów bez żagli, które umożliwią inwazję Anglii bez względu na pogodę. Tym wynalazcą miał być Robert Fulton, konstruktor pierwszego parowca.
  15. Być może ktoś wie, a może i się podzieli wiedzą, jak działał zapalnik w gwintowanych działach odprzodowych w połowie XIX wieku ? Mam z tym pewien problem. Zgodnie z tym co wiem był to zapalnik uderzeniowy, oparty na piorunianie rtęci. I tu zaczyna się pewien problem: w gwintowanej broni odprzodowej pocisk należało "wkręcić" w lufę, co oczywiście narażało 'wkręcającego" na przypadkowe uderzenie zapalnika i tym samym wywalenie całego działonu razem z działem w powietrze. Pewnie sobie radzono z taką ewentualnością ale nie wiem jak. Ma ktoś może przekrój takiego zapalnika, albo chociaż jakiś łopatologiczny opis działania ?
  16. Wprawdzie artykułu Czarniawskiego nie widziałem na oczy, ale z tematem sobie poradziłem. Dorwałem jakiś podręcznik artylerii dla słuchaczy szkół wojskowych z połowy XIX wieku i tam dość dobrze było wszystko opisane. Pocisk był w postaci głowy cukru. W zapalniku był luźno przesuwający się pobijak, oddzielony od ładunku inicjującego zawleczką. Podczas wystrzału pobijak siłą bezładności cofał się a zawleczka była wyrzucana siłą odśrodkową na skutek ruchu obrotowego pocisku. Po trafieniu w cel, pobijak siłą bezwładności uderzał w ładunek inicjujący. Problemy były z zawleczką. Jak mocowano ją zbyt ciasno to nie wypadała podczas lotu pocisku do celu, jak za luźno to wypadała podczas przenoszenia pociku z jaszcza i zdarzały się wypadki niekontrolowanej eksplozji.
  17. Symbolika w kościołach

    Krzyż w kościele elementem wyłącznie dekoracyjnym bez żadnego symbolicznego znaczenia? Śmiała teza! Bo, że to krzyże to oczywiste. Prawie identyczna posadzka jest w kościele Santa Maria Liberatrice w Rzymie. Podobieństwo nieprzypadkowe bo i kościół salezjanów i architekt ten sam - Mario Ceradini. http://carolinitaly.files.wordpress.com/2011/05/dsc_0007.jpg Terakotowy "dywan" ze znakami zodiaku zaczynającymi się od Wodnika przy wejściu, a kończącymi się Koziorożcem (znakiem pod którym urodził się Jezus) przy ołtarzu. Obramowanie krzyżami równoramiennymi. Dlaczego w Przemyślu krzyż przybrał formę swastyki? Można przypuszczać, że szukano symbolu dobrze znanemu lokalnej społeczności, albo odwoływano się do symboli wczesnochrześcijańskich. W linku przykład swastyki w tympanonie (scena narodzin) sarkofagu z 4 wieku. Ornament panu Ceradini z pewnością znany. http://en.wikipedia.org/wiki/File:9821_-_Milano_-_Sant%27Ambrogio_-_Sarcofago_di_Stilicone_-_Foto_Giovanni_Dall%27Orto_25-Apr-2007.jpg
  18. Formacja stworzona "specjalnie" dla Polaków chcących kontynuować polskie tradycje rycerskie w Prusach. Po trzecim rozbiorze północna część Mazowsza (oraz zachodnia część Litwy), znalazła się w granicach Prus jako prowincja Nowe Prusy Wschodnie (Neu Ost Preussen). Tereny te, zamieszkałe głównie przez drobną szlachtę, nie nadawały się do utworzenia nowego kantonu, z którego można by pobierać rekruta, posiadały jednak spory potencjał ludzki. Potencjał, który trzeba było odpowiednio skanalizować, aby w przyszłości nie stał się zarzewiem niepokojów. W 1800 roku na mocy decyzji Fryderyka Wilhelma III utworzono korpus jazdy towarzyskiej (Korpus Towarzyszy) na wzór polski składający się z Regimentu Towarzysz (10 szwadronów) i Batalionu Towarzysz (5 szwadronów) na etacie pułku huzarów. Jednostki te powołano na bazie formacji o dłuższej tradycji - regiment na bazie pułku Bośniaków (w służbie pruskiej od 1745) a batalion na bazie pięcioszwadronowego pułku Tatarów (Tatarenpulk) w służbie pruskiej od 1795 (w batalionie Towarzysz jeden szwadron był "zarezerwowany" dla polskich Tatarów). Warto również zauważyć, że pierwszy szwadrony jazdy polskiej w służbie pruskiej powstały już w 1675 roku (rotmistrze Jan Rybiński i Dobrogost Jaskólecki) Korpus Towarzyszy umundurowany był na wzór polski, uzbrojony zaś w szable, pistolety i lance. Nie miał już, mimo nazwy, archaicznego podziału na towarzyszy i pocztowych, za to odpowiednikiem szeregowego w tej formacji był stopień ułana. W kampanii 1806/7 korpus walczył w Prusach w korpusie L'Estocq, który był jednocześnie szefem pułku. Wszystkie trzy jednostki walczyły dzielnie w czasie trudnej zimowej a potem letniej kampanii. Szczególnie odznaczył się pod Heilsbergiem (Lidzbarkiem Warmińskim). W 1807 pułk został rozwiązany, ze względu na utratę obszaru rekrutacyjnego na rzecz XW. Korpus oficerski zasilił zaś nowo utworzone jednostki ułanów pruskich w związku z czym wszystkie późniejsze pułki ułanów powoływały się na tradycję Towarczys. Z tradycji pruskich Towarzyszy można wywodzić również rodowód 6 pułku ułanów XW. Jeńcy/dezerterzy z korpusu Towarczys stanowili trzon formowanej w grudniu1806 - styczniu 1807 jednostki. Ponieważ wśród ochotników brakowało oficerów, otrzymywali oni patenty, ale jak wynika z raportów Dominika Dziewanowskiego, słabo sobie radzili ze służbą.
  19. Pruski Korpus Towarzyski

    Jak już wspominano wyżej, w roku 1675 dwaj polscy rotmistrzowie Jan Rybiński i Dobrogost (Bonawentura) Jaskółecki otrzymali od elektora brandenburskiego Fryderyka Wilhelma patent na sformowanie dwóch kompanii ( po 100 koni) jazdy składających się z ochotników z Polski, uzbrojonych w lance, na sposób towarzyski. Miejscem formowania tych jednostek był Gorzów Wielkopolski i okolice, a obie kompanie miały status polskiej gwardii przybocznej elektora. W grudniu 1675 roku kompania Rybińskiego osiągnęła stan 32 towarzyszy i 68 pocztowych a kompania Jaskółeckiego 30 towarzyszy i 70 pocztowych. Eksperyment ten nie wytrzymał próby czasu. Z jednej strony protestowała Rzeczpospolita – elektor werbował na wojnę ze Szwecją - sojuszniczką Francji, bez zgody króla i sejmu. Z drugiej strony dużym problemem było niezdyscyplinowanie samych Polaków. Pijaństwa i bijatyki były na porządku dziennym, a w styczniu 1676 roku generał Schwerin z Kołobrzegu alarmował elektora, że „polskie kompanie w Stargardzie nie słuchają niczyich rozkazów”! Jednostka została rozwiązana już w czerwcu 1676 roku, insygnia pułkowe odebrane a kawalerzyści zostali odesłani pod eskortą na granicę z Polską.
  20. Stawaj Waść!!!

    Wspominałem juz o tym wojsku tutaj:https://forum.historia.org.pl/topic/14191-pruski-korpus-towarzyski/ Po prostu trochę rozwinę a Ty się po świętach przyjrzysz
  21. Komu dziękować za prezenty?

    Naliczyłem trzy ręce. Co trzyma w czwartej?
  22. Stawaj Waść!!!

    O dwie kompanie polskiej jazdy sformowanej na sposób towarzyski w Gorzowie latem 1675, pod komendą rotmistrzów Rybińskiego i Jaskółeckiego. Długo sobie nie posłużyli, w maju 1676 już dostali bana. Nawet miałem do Ciebie pisać, czy coś więcej wiesz na ten temat?
  23. Stawaj Waść!!!

    Zimą 1675/76 dwaj towarzysze z kompanii rotmistrza Rybińskiego (na służbie Wielkiego Elektora) pociągnąwszy uprzednio tęgo węgrzyna wzięli się do bitki, a że w pijackiej swawoli nie uzgodnili zasad pojedynku jeden wziął się za szablę, a drugi za pistolet. Coby rozpalone głowy ochłodzić musieli potem , odziani w końskie czapraki :lol:/>, za swoim oddziałem pieszo iść, a żeby wiedzieli za co ta kara, jeden miał na szyi zawieszaną nagą szablę a drugi pistolet.
  24. Najzabawniejsze zdarzenia w historii

    Jestem. Nawet nie chce mi się sprawdzać, a jest chyba u Salmonowicza. Okładanie lagą poddanych to styl króla sierżanta a nie króla filozofa
  25. Koniec lata. Większość społeczeństwa szuka ostatnich promieni słońca, a my postanowiliśmy razem z grupą przyjaciół poszukać miejsca gdzie słońce nie dociera. Zorganizowaliśmy trzydniową wyprawę do tajemniczych podziemi Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego - kompleksu schronów bojowych budowanych przez Niemców od 1934 roku, połączonych siecią podziemnych tuneli komunikacyjnych o łącznej długości ok.30 km. Dzień zero. Przygotowania trwały od paru miesięcy. Zebranie ekipy, wyjazd rozpoznawczy, opracowanie tras i scenariuszy, to wszystko zajmowało nasze głowy praktycznie przez całe letnie miesiące. Jako bazę wybraliśmy gospodarstwo agroturystyczne państwa Jóźwiaków w Nietoperku. Tu przed wyjazdem gorączkowo ustalaliśmy szczegóły programu. Pierwszego dnia planowaliśmy przejść się tunelami głównej drogi ruchu pomiędzy grupami warownymi Scharnhorst i York, drugi poświęcony miał być poznawaniu infrastruktury naziemnej oraz schronami starszego typu, a ostatni zwiedzaniu tzw. Pętli Boryszyńskiej. Ogólny program znany był wszystkim, ale szczegóły, w tym przygotowane niespodzianki tylko my. Na miejscu, jak przystało organizatorom, stawiliśmy się jako pierwsi. Najpierw wizyta w miejscu kwaterunku - wszystko przygotowane do przyjęcia gości. Potem pojechaliśmy do Pniewa na spotkanie z Tadkiem, którego poprosiliśmy o pełnienie funkcji gospodarza i przewodnika po „bunkrach”. Okazało się, że w związku z możliwością zorganizowania niespodzianek i uatrakcyjnieniem pobytu musimy nieco zmodyfikować program - dwa dni z rzędu będziemy łazić pod ziemią, a obiekty naziemne zwiedzać dnia ostatniego. Trochę się martwię, że dwa dni zwiedzania korytarzy mogą znużyć. W drodze do kwater postanawiamy jeszcze wpaść do Panzerwerku, gdzie będziemy jutro schodzić do podziemi, aby sprawdzić czy nawet osoby o „dużych brzuchach” są wstanie się przecisnąć. Bierzemy latarki w dłonie i schodzimy po betonowych schodach kilkanaście metrów pod ziemię. Piski nietoperzy, które właśnie zaczęły się zlatywać na zimowisko przypominają nam, że jesteśmy w ich świecie. Po krótkim rekonesansie wychodzimy na powietrze i wracamy się zakwaterować. Zaczynają się zjeżdżać pierwsi uczestnicy wyprawy. Na dworze jest wyjątkowo ciepło mimo, iż dawno już ciemno. Siedzimy przy ognisku i cierpliwie czekamy, aż wszyscy oczekiwani goście się pojawią. Kładziemy się spać pełni nadziei na wspaniałą przygodę, a zarazem pełni niepokoju czy wszystko się nam uda tak, jak zaplanowaliśmy. Dzień pierwszy. Wstajemy wcześnie i od razu mamy kwaśne miny! Pada, leje i siąpi! Reszta ekipy dziwi się dlaczego spoglądamy w niebo i w bezsilnej złości klniemy pod nosem; przecież schodzimy pod ziemię. Deszcz nam nie przeszkodzi. Niby tak, ale... niespodzianką pierwszego dnia ma być przejazd transportem opancerzonym! Na szczęście śniadanie u gospodarzy poprawia nam nieco humory. Świeże wiejskie produkty, domowa kuchnia i miła atmosfera, będą nam towarzyszyły podczas wszystkich posiłków. Wsiadamy do samochodów i jedziemy do Pniewa. Tam spotkanie z Tadkiem, który w izbie muzealnej ze swadą wprowadza wszystkich w tematy „bunkrowe”. Wychodzimy na deszcz a tam czeka na Nas wysłużony BTR na który pakujemy wszystkich. Na szczęście kierowca założył plandekę, która i tak przecieka a nas jest więcej niż projektant przewidział, ale nikt nie narzeka. I w drogę. Po kilkunastu minutach jazdy docieramy na miejsce i sprawnie z całym stadkiem wchodzimy do Panzerwerku. Żartujemy sobie, że nikt już tą samą drogą nie wyjdzie, bo zaraz przyjdzie pracownik, który zaspawa kratę! Po krótkiej wizycie w schronie schodzimy na dolną kondygnację, gdzie dowiadujemy się jakie funkcje miały pełnić poszczególne komory koszar. Poznajemy też zdanie, które będzie nam towarzyszyło przez kolejne trzy dni. „ Uważajcie na studzienki” - to ono stanie się hasłem i motywem głównym całej wyprawy. Zanurzamy się w labirynt podziemnych korytarzy. Kapiąca woda tworzy strumienie a czasami wielkie kałuże na posadzce. Po drodze zwiedzamy tunele komunikacyjne, dworce kolejowe, niedokończone lub wysadzone budowle, pozostałości po fabryce silników lotniczych, zorganizowanej w czasie wojny w zaadaptowanej części podziemi. Zaglądając w jeden z kominów wentylacyjnych ze zdziwieniem stwierdzamy, że przestało padać. Na jednym z postojów gasimy wszyscy latarki, tak aby „zobaczyć jak wygląda ciemność”, jemy kanapki, pijemy kawę z termosów a w ciemności rozlega się głos Tadeusza opowiadającego historię o przeszłości (dalszej i bliższej) oraz teraźniejszości MRU. Po kilku godzinach wszystkim nam zaczyna doskwierać wilgoć, niska temperatura i ogólne zmęczenie. Jeszcze tylko droga w kierunku światła, korytarz Jimiego Hendrixa, przejażdżka drezyną po zachowanym kawałku torów i wychodzimy w schronie w Pniewie. Z komory radiotelegrafisty dobiegają niemieckie marsze z okresu II Wojny Światowej. Z przyjemnością kładę się na trawie i gapię się w niebieskie niebo, a nie betonowy strop. Wracamy na kwaterę gdzie czeka nas przepyszny obiad, a potem długie godziny gawędzenia przy ognisku. Dzień drugi. Jedziemy do Boryszyna, ale najpierw, jak dzień wcześniej wpadamy do Pniewa gdzie czeka na nas znajomy BTR. Pogoda dopisuje i możemy się cieszyć przejażdżką. Po drodze spoglądamy na tak zwane kopuły pozoracyjne i w doskonałych humorach docieramy leśnymi ścieżkami do Boryszyna. Na miejscu kolejna niespodzianka. Na życzenie gospodarzy obiektu odczytuję regulamin zwiedzania Pętli Boryszyńskiej ... na rowerach, co wzbudza salwy śmiechu, kiedy tylko pada określenie tego dwukołowego pojazdu. Po chwili podjeżdża ciężarówka z rowerami. Widzę niedowierzanie na twarzach i w oczach. To mamy jeździć rowerami po podziemiach? Tak, ale najpierw musimy je sobie znieść na dół. Na dole okazuje się, że nie każdy ma latarkę czołową, ale za pomocą taśmy klejącej instalujemy sobie oświetlenie. Po kilku minutach pędzimy za naszym przewodnikiem na jednośladach. Co jakiś czas zatrzymujemy się i oglądamy tunel odwadniający, komorę z wystawą o pojazdach pancernych, graffiti na ścianach korytarzy i miejsce gdzie znaleziono zrabowane w czasie wojny dobra kultury. Rozważamy możliwości znalezienia ukrytych skarbów. Po kilkukrotnym przejechaniu pętli zostawiamy pojazdy i udajemy się do Pniewa pod ziemią na piechotę. Ponieważ zmęczenie podziemiami jest wyczuwalne postanawiamy skrócić trasę podziemną i wykorzystać popołudnie oraz ładną pogodę na zwiedzanie schronów linii Obra-Niesłysz. Po południu udajemy się do Wysokiej gdzie w towarzystwie legendy MRU - Tadeusza Stachowicza zwiedzamy Panzerwek 775. Obiekt ten był w 1937 roku wizytowany przez A. Hitlera, a zbiegiem okoliczności, stał się świadkiem przełamywania fortyfikacji przez Armię Czerwoną w 1945. Przy samochodach natykamy się na Małego, kolejną legendarną postać „bunkrów”, o którym nasz przewodnik opowiadał anegdoty podczas podróży w podziemiach. Wypytujemy o jego przygody w bunkrach, robimy fotki a Mały inkasuje „klimatyczne” w postaci zgrzewki piwa i paczki fajek. Następnie udajemy się do wjazdu do głównej drogi ruchu. Jest słonecznie i ciepło. Część ekipy zagląda do szybów wentylacyjnych, cześć udaje się na poszukiwanie grzybów co przeradza się w konkurs na największą kanię i najładniejszego rydza. W drodze powrotnej zatrzymujemy się w miejscu, gdzie najpierw znajdował się obóz budowniczych MRU a potem baraki pracowników podziemnej fabryki silników lotniczych. Po powrocie do kwatery jak zwykle pyszny obiad i spotkanie przy ognisku. Na ekranie laptopa wyświetlamy filmik z 1945 roku pokazujący demontaż urządzeń z fabryki dokonywany przez żołnierzy radzieckich. Na ognisku przyrządzamy zebrane rydze. Dzień trzeci. Pakujemy się w samochody i wyruszamy w trasę objazdową po północnym odcinku MRU. Z Nietoperka jedziemy przez Kęszycę w Kierunku Kurska. Przy trasie Sulęcin - Międzyrzecz zwiedzamy dobrze zachowany Hinderburgstand i udajemy się do mostu obrotowego w miejscowości Kursko – Dąbie, gdzie czeka nas kolejna niespodzianka - inscenizacja walk z 1945 roku połączona z obracaniem mostu. Wprawdzie jest lato a nie zima, atakujących jest tylko dwóch a „Niemców” cała drużyna (w rzeczywistości proporcje były odwrotne), ale po rzuceniu kilku petard i wysłuchaniu „serii z karabinu maszynowego” most obraca się. Zwiedzamy maszynownię gdzie możemy się dowiedzieć jak funkcjonował mechanizm. Następnie jedziemy parę kilometrów i zwiedzamy podziemia grupy warownej Schill. Kolejny punkt to most przechylno - przesuwny w miejscowości Bledzew, gdzie można zobaczyć również pozostałości zapór przeciwczołgowych w postaci barierek i rzędów drewnianych pali. Przed wjazdem do bledzewskiego PGR-u robimy sobie pamiątkowe zdjęcie przy Pomniku Świni. Udajemy się do Starego Dworku gdzie ponownie obracamy mostem, tym razem samodzielnie kręcąc drążkiem, a potem oglądamy resztki grupy warownej Ludendorf, której podziemia zostały wysadzone. Wycieczka powoli dobiega końca, część osób wybiera się w drogę do domów. Zmierzcha się, więc wracamy do naszej kwatery głównej gdzie spędzamy ostatni wieczór przy ognisku snując wspomnienia i plany na przyszłe wyprawy. My już wiemy gdzie wyruszymy na wiosnę!
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.