Skocz do zawartości

harry

Użytkownicy
  • Zawartość

    1,036
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez harry

  1. Bitwa o Berlin

    Bez dokładniejszych danych, ale takie zdanie pojawia się w Osprey'owskim Berlin 1945. End of Thousand Year Reich [Peter Antill} jak również w Race for Reichstag: the 1945 Battle for Berlin [Tony Le Tissier]. Bez przypisów niestety .
  2. Zapewniam, że o Napoleona (także tego do wypicia) pokłócę się z każdym i zawsze, ale może nie w tym temacie, coby bałaganu nie robić. Także wątek o przewadze RN można by gdzieś przenieść, bo temat ciekawy i wart głębszego zastanowienia.
  3. Wybaczam . Nie analizując wyprawy na wschód w kategoriach zwycięstwa lub klęski, chodziło mi tylko o to, że do 1800 roku miał już odpowiednie doświadczenie, stąd moim zdaniem określanie Napoleona "raczkującym" jest nieadekwatne. Był to już w pełni dojrzały wódz, z bagażem dobrych i złych doświadczeń, co zresztą w świetle tego co sam pisałeś na temat Marengo widać.
  4. Ale przejście "niedostępnych" Alp już robi . A jak szybki ma być atak, żeby go nazwać błyskawicznym ? W tym wypadku był wystarczająco szybki, żeby Napoleona zaskoczyć w kucki z opuszczonymi spodniami. No i nie zgodzę się z określeniem Napoleona "raczkującym" wodzem. Pięć lat wcześniej, proszę bardzo, ale nie po Egipcie! Również mojej opinii, przesadzasz ze znaczeniem tej bitwy. Pewnie pod wpływem angielskiej propagandy . Przeanalizujemy zatem przypadek odwrotny, tzn. zwycięstwo francusko-hiszpańskie. Czy zmieniło by to coś w układzie sił? Niewiele. Zasoby floty brytyjskiej były nieporównywalnie większe od francuskiej, a ta z kolei dalej była by za słaba aby skutecznie osłaniać francuskie działania w koloniach lub dać przewagę na kanale. Paradoksalnie, to co uważasz za początek końca Emipre'u, czyli blokadę kontynentalną (a tu jesteśmy zgodni), zostało zdeterminowane przez zwycięstwa na lądzie: Austerlitz i Jena.
  5. Bez Marenga nie było by Cesarza ani Cesarstwa, w tym sensie była to bitwa przełomowa. Jednak może warto zauważyć, że epoka napoleońska, to okres w którym już jedna bitwa nie wystarcza, w "pakiecie" muszą być dwie lub nawet trzy. Jedno Marengo to za mało, potem musiało być jeszcze Hohenlinden (którego w ankiecie nie ma ) . W 1805 nie było by Austerlitz bez Ulm, a w kampanii 1806/07 potrzebny był Pułtusk i Eylau, a potem jeszcze Heilsberg i Frydland (kareta !). Co do Marenga, często faktycznie jest "niedocenianie" bo jest mało "napoleońskie". W działaniach po przekroczeniu Padu trudno się doszukać wojennego "geniuszu" Cesarza; rozsyłanie korpusów na oślep, rozproszenie sił, przyjęcie bitwy w niedogodnym terenie, to wszystko skończyło się prawie "łomotem", gdyby nie samodzielność i przytomność Desaixa. Parafrazując słowa amona: pod Marengo Napoleon wiedział, że Melas gdzieś jest, ale nie wiedział gdzie i był zaskoczony szybkością jego przejścia do ofensywy .
  6. feu de chausee & plesion

    Co do pierwszego: zdecydowanie co innego. - feu de chasseur - po prostu ogień szaserów, czyli strzelców konnych - feu de chaussée - to ogień szosowy, uliczny: (ang: street fire), trochę to zależy od kontekstu, ale wydaje mi się, że dla Twoich potrzeb dobrym słowem będzie kontrmarsz LINK Co do drugiego... plésion to odpowiednik słowa collone , czyli kolumny, składającej się z siedemset sześćdziesięciu ośmiu ludzi albo odpowiednik jednostki taktycznej składającej się z 6 kompanii, czyli coś jakby batalion. Plesionnétte, to będzie kolumienka
  7. Szabla

    Z tego co zauważyłem, to takie stwierdzenie sam wygłosiłeś. Myślisz, że jak je wygłosisz na 100 forach to stanie się prawdą? Co w takim razie jest lepszą bronią kawaleryjską? Miecz świetlny? To znaczy jakiej? Tu pełna zgoda. Mnie jeszcze nikt do tego nie przekonał. W tym temacie rozmawiamy o szabli kawaleryjskiej. No i nasunęło mi się takie pytanie: czy artylerię konną zaliczymy do broni kawaleryjskich ?
  8. Prywatne wojska magnackie

    A gdzie książę to wojsko utrzymywał? Na Śląsku setka dragonów w tym czasie to był, rzekł bym, standard.
  9. Okoliczności śmierci Puszkina

    Ależ oczywiście że, chodzi mi o spotkanie u Idalii Poletiki , podczas którego d'Anthès i Natalia zostali przyłapania w dwuznacznej sytuacji. Jak nazywasz mnie "kolegą" to zaczynam się bać... Nazwisko Uwarowa, pojawia się w Notice sur Pouschkin, panowie szczerze się nie lubili. Puszkin nazywał Uwarowa "złodziejem", Uwarow zaś zwał Puszkina "rogaczem". Analogia wydaje się prosta, zbyt prosta. Dlaczego Uwarow, miałby kompromitować Puszkina w "towarzystwie"? Czyż nie wyraził wystarczającej pogardy mówią , że dziadka poety Piotr Wielki kupił za butelkę wódki? Tu moja wiedza jest dość mglista. Pamiętam, że poprawiał jakieś słowa, wahając się czy użyć bardziej czy mniej obraźliwych dla Heeckerena.
  10. Szabla

    Pytanie nie do mnie, ale się wtrącę. Ja tam się na fechtunku nie znam, prawie wcale szabli kawaleryjskiej w dłoni trzymam, ale podobno szabla husarska daje szerokie możliwości cięcia i obrony. Wydaje się, że tę właśnie uniwersalność miał na myśli widiowy. Trudno chyba mówić o jakiejś wyjątkowej technologi.
  11. Szabla

    No właśnie. Ja też lubię ten model. Pierwsze egzemplarze Pattern 1796 Light Cavalry Sabre, trafiły do Prus już w 1807 ( do oblężonego Kolbergu)i szybko stały się sławne. W zasadzie nazwa "Blucherówka" powinna się odnosić do właśnie do brytyjskich szabel, które były używane przez kawalerię (pruską i brytyjską) podczas wojny o niepodległość 1813/14. Pruska M1811 Kavalleriesäbel produkowana była od 1814 do 1858, ale nie została wycofana ze służby, tak że używano jej jeszcze w latach 1870/71, a "w zapasie" była aż do Wielkiej Wojny, ale nie wiem czy w czynnej służbie. Ja to widzę troszkę inaczej. To prawda, że wskazywałem, iż szabla nie była zazwyczaj jedyną bronią kawalerzysty, ale biorąc pod uwagę iż były formacje pozbawione "z założenia" kopii/lanc, często była to broń podstawowa. Tak było w przypadku huzarów. Dragoni, konno walczyli szablą, pieszo karabinem (przynajmniej w założeniu). Polscy szwoleżerowie 1er régiment de chevau-légers lanciers polonais de la Garde impériale lance otrzymali dopiero w 1809/10 roku. Innymi słowy kopie/lance pojawiały się w rękach kawalerzystów i znikały. Szabla była zawsze.
  12. Szabla

    Stąd też moje pytanie o ramy czasowe, jakie zakreślił widiowy. M1913 Patton Sabre
  13. Okoliczności śmierci Puszkina

    No jasne! To właśnie ten egzemplarz miał Puszkin, zanim do niego dotarł Sołłogub. Co do Jezuitów: do wymienionych przez Ciebie 'spiskowców' można dodać również Heeckerena, podejrzanego a priori konwertytę. A co z wychowankiem Jezuitów Wiaziemskim? Podobno przez 10 lat po śmierci Puszkina nie pojawiał się na dworze. Byłby to objaw emigracji wewnętrznej, czy może nie chciał się rzucać w oczy?
  14. Szabla

    A czemu akurat takie ramy czasowe? Mogę prosić o małe uzasadnienie? Zależy jaka kawaleria i do czego ma być użyta. Dla lekkiej kawalerii, do zwiadu, obserwacji czy furażowania pika wydaje się zbędna, ale jak uczy historia kozacy się nią doskonale posługiwali. Dla przełamania, broń drzewcowa wydaje się konieczna, ale jak pokazuje przykład dragonów Bayreuth po co targać z sobą nieporęczne "dzidy" jak taki sam efekt można uzyskać... pałaszem. No i co z bronią palną?
  15. Ładowanie karabinów

    A możesz zacytować odpowiedni ustęp rozporządzenia ? Ciekawe to zaiste, chociaż być może będzie się przenieść do innego tematu.
  16. Ładowanie karabinów

    Jak dla mnie to zamyka dyskusję. Skoro można się było wyłgać od służby symulując padaczkę to po co wybijać sobie siekacze?
  17. Tytuł: Jena i Auerstaedt 1806 Autor: Sławomir Leśniewski Wydawnictwo: Bellona Rok wydania: 2011 Ilość stron: 233 ISBN: 978-83-11-11996-3 Chociaż od pojawienia się książki na rynku minęło sporo czasu, a nikt na tym forum (poza niewielkimi aluzjami bavarskiego) dotychczas nie skomentował tej pozycji, a myślę że warto. Zacznijmy od tego co mi się w tym HB-ku podoba - tematyka. Mimo, że klęska armii pruskiej i następujący po tym rozkład państwa były dla historii Polski znaczącym faktem, wiedza na temat jednego z najbardziej spektakularnych zwycięstw Napoleona słabo przebija się do świadomości przeciętnego zjadacza historii. Chwała panu Leśniewskiemu, że zajął się tymi bitwami. Co mi się nie podoba- cała reszta. Powiedzieć, że ta książka się autorowi nie udała, to mało. Bardzo mi przykro, bo autora ceniłem i czułem do niego spory sentyment, a od Marengo 1800, wydanego ponad 20 lat temu zaczęła się moja fascynacja epoką napoleońską. Czytając zapowiedzi wydawnicze, spodziewałem się dostać do ręki porządną pozycję, a zestawienie tytułów rozdziałów podsycało moją ciekawość. Srodze się zawiodłem. Ten HB-ek jest gniotem, którego, ze względu na nieciekawą gramaturę papieru nie można nawet użyć do celów higienicznych. Fragment książki opisujący siły głównego oponenta Napoleona czyli armii pruskiej wymaga specjalnego potraktowania i osobnego wpisu więc na razie pozostawię to curiosum bez komentarza. Słabością książki jest dobór źródeł wyłącznie francuskich i polskich, oraz trochę literatury anglojęzycznej. Pan Leśniewski we wstępie wprawdzie zauważa, że Lettow-Vorbeck popełnił pracę, na temat wojny 1806/7 ale próżno w tekście znaleźć odniesienie do tej pozycji. Co ciekawe nie zauważa, że w bibliografii umieścił również Hoepfnera, którego monografia jest absolutną podstawą do badań historii tej wojny. Podobnych kwiatków jest więcej, np. Clausewitz wymieniony jest we wstępie jako autor pamiętników(!), a tekście odniesienia są tylko do “O wojnie”, von der Goltz wymieniony jest jako autor “Jena to Eylau” opisujący działania od listopada 1806, a przecież ten sam autor napisał “Von Rossbach bis Jena” gdzie sensowny rozdział o przedmiotowej Jenie jest. Opis obu, niezwykle barwnych i pełnych ciekawych epizodów bitew, jest toporny i bez polotu. Brak tam jakichkolwiek relacji z “pierwszej ręki” w związku z czym jest nudny jak książka telefoniczna. Trudno się z niego zorientować, czemu w ogóle Francuzi te bitwy wygrali. Opiera się prawie wyłącznie na Thiersie i Kukielu i zajmuje raptem 42 strony czyli 20% objętości książki. Dziwne to, bo autor skarży się na rygorystyczne rozmiary wydawnictwa HB, a prawie pół książki przeznacza na działania wojenne po obu bitwach, a częściowo nawet się powtarza, kiedy omawia udział jednostek polskich w kampanii 1806/07. Cechą, która całkowicie deprecjonuje tę pozycję w kategorii książek historycznych są liczne wpadki, pomyłki, zaniechania i fantazje autora. Panu Leśniewskiemu mylą się daty (bitwa pod Valmy – s.28), karabiny (pruski wz. 1805 z Nothardtem – s.43 ) oraz mnożą angielskie okręty na Bałtyku (polskie oddziały miały zdobyć drugą, po Dauntless, angielską korwetę pod Gdańskiem – s 190-191). A są to tylko pomyłki, które wychwyciłem po pobieżnej lekturze, bez sięgania do literatury. Załączone na końcu książki OdB jest po prostu niechlujne, podobnie z nazwami pułków pruskich i saskich w tekście, część pułków jest wymieniana w postaci oryginalnej, część spolszczonej a część w wersji anglojęzycznej (Guard Grenadier Battalion!). Trudno się w tym wszystkim rozeznać. Załączone mapy to skandal, ale skandal do którego wydawnictwo raczyło nas przyzwyczaić. Seria Historyczne Bitwy Bellony, skierowana jest głównie do przeciętnego czytelnika, który pragnie się zainteresować jakimś konfliktem zbrojnym, gdzie w sposób przystępny dostanie garść informacji, w związku z czym trudno oczekiwać od takiej pozycji wiele. Jednak książka, w której każdy fakt trzeba sprawdzać w literaturze czy źródłach to nie literatura historyczna a beletrystyka, której bliżej do Trylogii Husyckiej Sapkowskiego niż zeszytów Ospreya. Jak ktoś się przymierza do zakupu, bo naiwnie myśli że się czegoś dowie to szczerze odradzam. Szkoda czasu i pieniędzy.
  18. Jena i Auerstaedt 1806 - S. Leśniewski

    Kolga Scharfschütze nie jest bez winy, jeśli chodzi o stan wiedzy p. Leśniewskiego . Na s. 19 Wielkiej Armii Napoleona na Śląsku Malicki użył dość niefortunnego zdania, że piechota pruska w 1806 składała się z 59 pułków liniowych, 29 baonów grenadierów i 24 baonów fizylierów, co potem Leśniewski bezkrytycznie przepisał. Problem w tym, że wśród tych pułków piechoty liniowej były dwa składające się wyłącznie z grenadierów, a pozostałe 57 posiadały tylko kompanie grenadierskie, łączone w bataliony grenadierskie w czasie wojny. Tego mechanizmu już Leśniewski nie rozumie.
  19. Okoliczności śmierci Puszkina

    Uściślijmy, raport Hohenloche-Kirchberg'ga, ambasadora Badenii Wirtembergii, trafił do Rosji w odpisie i to chyba ten odpis kopiował Gevers. W raporcie Geversa jest sporo zmian w stosunku do pierwowzoru, jednak informacja o anonimie do Dolly de Ficquelmont, wcale nie musi być błędem. Z jej pamiętników wynika, że nie wiele wiedziała o treści anonimu, ale mogła zwyczajnie odesłać list Puszkinowi bez otwierania, stąd jej ignorancja. czyli: Rosset, Wielgorski, Sołłogub, Karamzin i Puszkin? Nie jest dla mnie jasne, czy Puszkin otrzymał "swój" egzemplarz dyplomu bezpośrednio, czy za czyimś pośrednictwem. Ale ja cały czas czekam na: No i co z tymi Jezuitami?
  20. Okoliczności śmierci Puszkina

    A kto Ci broni ? Przecież to wspomniany już Iwan Gagarin, protegowany hrabiny Nesselrode był jezuitą, a charakter pisma Gagarina, miał rozpoznać jeden z przyjaciół Puszkina w liście do niego adresowanym.
  21. Czołgi

    W opracowaniach fortecznych też nie ma? Wydaje mi się, że gdzieś czytałem (słyszałem) o testach na odporność kopuł baterii pancernych na odłamki pocisków 15 i 21 cm, zdetonowanych jak to ładnie ujęto, w bezpośredniej bliskości.
  22. Okoliczności śmierci Puszkina

    Aż tak daleko moja wiedza i wyobraźnia nie sięgają. Tajne pamiętniki Katarzyny zalatują mi Donem Brownem. Za to kiedy mnożymy kolejne wątki coraz bardziej czuję się jak Puszkin w sieci intryg. Co do d'Archiac'a: był sekundantem d'Anthes'a. Czy mógł postąpić inaczej? Zdaje się, że do obowiązków sekundanta było staranie o polubowne załatwienie sprawy.
  23. Okoliczności śmierci Puszkina

    Obawiam się, że dokładając kolejne klocki, wcale nie zbliżamy się do ułożenia obrazka. Nawet nie wiemy jaki to obrazek. Francuska dyplomacja, jest o tyle podejrzana, że we francuskim MSZ-cie nie zachował się raport de Barante z 4 lutego. Zamiast niego jest plik czystych kartek. Co takiego było w tym raporcie, że ktoś go ukradł (utajnił)? Zauważmy również, że Puszkin nie pasował do tej całej sfery, w której się obracał. Aleksandr Nikitenko, w swoich dziennikach 29 stycznia (starego stylu) zanotował: Biedny Puszkin! Tak właśnie musiałeś zapłacić za prawo przebywania na tych arystokratycznych salonach, gdzie traciłeś swój czas i talenty. Powinieneś był wybrać drogę ludzkości nie kasty; będąc jednak członkiem tych drugich nie powinieneś ich zmieniać ale przestrzegać ich praw. Jakie reguły gry zatem załamał Puszkin? Będąc "pracownikiem" Ministerstwa Spraw Zagranicznych i historiografem Rosji, na życzenie Cara mógł czytać tajne dokumenty z czasów Katarzyny i Piotra Wielkiego. Czy odkrył coś co mogło zagrozić którejś z wielkich arystokratycznych rodzin? Jakiś śmierdzący sekret?
  24. Okoliczności śmierci Puszkina

    Maria Nesselrode. Faktycznie, jej nazwisko mi umknęło pomiędzy innym na liście. Po śmierci Puszkina stało twardo po stronie d'Anthesa i Heekerena, mimo że, naród trząsł się z oburzenia przeciwko "obcym". Czy "tajemnicza kobieta" o której wspominał 4 listopada Puszkin to mogła być hrabina Nesselrode ? Z tym, że to też domysły Puszkina. Czy mógł wiedzieć z całą pewnością kto jest autorem anonimu?
  25. Jena i Auerstaedt 1806 - S. Leśniewski

    Skoro rozprawiliśmy się już ( w miarę zgodnie ) z grzechami książki. Porozmawiajmy teraz o zarzutach większego kalibru - zbrodni, a zbrodnią jest to co autor napisał o Armii Pruskiej. Paradoksalnie, najszybszym sposobem poprawy książki jest jej odchudzenie o około 20% czyli.... fizyczne wyrwanie stron od 27 do 48. Trudno na tych stronach znaleźć coś co nie było by błędem, przekłamaniem albo mitem. O ile jestem wstanie zgodzić się z Adamem że wykorzystując nawet to, czym dysponował autor dałoby się stworzyć książkę o niebo lepszą, ale wyłącznie w części dotyczącej samego boju. W części dotyczącej opisu siły i organizacji Prusaków, widać wyraźnie braki w literaturze. Jest jasne, że autor nie włada niemieckim, w związku z czym nie sięgnął po fundamentalne opracowania Jany'ego ani Kling'a, tym samym nie mógł sięgnąć do pruskich źródeł (pytanie ogólne czy w ogóle można napisać prace o armii pruskiej nie czytając po niemiecku?). Trudniej zrozumieć, czemu nie oparł się na całkiem dobrych pracach w języku angielskim Rawkinsa i Hafschroedrea, czy Nafzigera a niestety brak jakiekolwiek rozeznania w pruskiej wojskowości przełomu XVIII i XIX wieku widać wyraźnie. Autor, opisując Pruską Armię, zastosował kuriozalną metodę, odczytując literalnie opinie Summervilla i Fullera, o pruskim konserwatyzmie, opisuje armię ... Fryderyka Wielkiego, ignorując fakt, że jednak pomiędzy wojną siedmioletnią a kampanią 1806/07 minęło pół wieku. Tym samym wpadł w swoją własną pułapkę a czytelnikowi zaserwował zlepek informacji i opinii z różnych epok i różnej (częściowo bezwartościowych) jakości. Autorowi zabrakło rzetelności. Na s. 36 pisze: "przedstawienie schematu organizacyjnego piechoty pruskiej nie jest sprawą łatwą", co w języki zrozumiałym dla wszystkich ma znaczyć: "nie mam o tym pojęcia i nic mnie to nie interesuje". To prawda. Autor w myli sprawy tak oczywiste jak pułk, który był jednostką administracyjną i batalion, który był jednostką taktyczną. W wyniku tego nie zgadzają mu się stany osobowe pułków podane przez Chandlera i te podane przez Malickiego (por. przypis 1. s 38)! Ma s. 37 pan Leśniewski pisząc że bataliony muszkieterskie składały się z czterech kompanii, podczas gdy składały się z pięciu kompanii a bataliony grenadierskie składały się z dwu kompanii, podczas gdy faktycznie składały się z czterech kompanii (po dwie kompanie z dwu pułków), a dalej sam już chyba nie wie co pisze bo czytamy tam że grenadierzy nosili "granatowe kurtki", a parę zdań dalej że żołnierzy wyróżniały "różnokolorowe surduty" , ale czego się spodziewać, skoro autor dalej stwierdza (s. 44), że krój mundurów pamiętał wojny siedmioletnie, podczas gdy od 1756 roku były dwie reformy mundurowe, które całkowicie zmieniały krój mundurów, oraz nakrycia głowy. Jeśli już o nakryciach głowy mowa, uśmiałem się jak norka czytając ,że w 1806 roku muszkieterzy nosili dwuklapowe kapelusze (kaszkiety) a mało pod stół nie padłem czytając o smokach na czakach fizylierów (s. 37)a tak autor interpretuje pruskiego orła . O uzbrojeniu już wspominałem, ale warto zauważyć, że autor mnoży byty i pisze oczywiste niedorzeczności (s43/44). W użyciu już dawno nie było karabinów M1750, w powszechnym użyciu były karabiny M1787, nie było czegoś takiego jak karabin M1805, a w M1801 (Nothardta) uzbrojono jedynie 3 pułki inspekcji berlińskiej. W bateriach artylerii polowej widzi 7 i 10 funtowe moździerze, chociaż takich nie było, a o takim wagomiarze były ale ... haubice. No i jeszcze garść bzdur: s. 47 - "jedyną formą postojów były biwaki" - otóż nieprawda, wystarczy poczytać literaturę źródłową albo... von der Goltza, na którego się powołujemy, czytanie nie boli s. 46 - "taktyka walki nie uległa zmianie od czasów wojny siedmioletniej" - uległa i to znacznie patrz wyżej. s. 39 - "elitę lekkiej piechoty stanowili tzw. Schutzen" - stanowili elitę ale... muszkieterów i grenadierów, o czym autor wspomina wcześniej (nie czytał co pisze?). s. 42 - "umundurowanie artylerii pieszej się nie różniło. Czarne kurtki, kapelusze i buty oraz ciemnozielone kamizelki" - różniło się i to bardzo i skąd te czarne kurtki?
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.