Skocz do zawartości

Shrek63

Użytkownicy
  • Zawartość

    103
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Shrek63

  1. Hans-Ulrich Rudel

    Tak też to odebrałem FSO! zastanawia mnie jednak, że Rudel wykazuje aż tak wielką chęć samodowartościowania się... On decyduje, on zabieram, on przenosi... nie uważasz FSO, że teksty takowe, w pamiętniku kapitana czy majora brzmią deko niewiarygodnie? może nawet smiesznie? Należy pamietac, że Hans Rudel był zagorzałym nazistą, ktory w swoich książkach zaprzeczał np istnieniu obozow koncentracyjnych... choc było to faktem ogólnie znanym, i niepodważalnym. Już takie "zonki" powinny dawac sporo do myślenia! IMO, gdyby trafił, tak jak Hartmann, w pazurki sowietom, raczej nie rówciłby w latach 50-tych do domciu!
  2. Hans-Ulrich Rudel

    Czyżby Rudel to nastepny megaloman? Jesli tak napisał, to znaczy, że wypisuje brednie... Rudel został dowódcą III.Gruppe dopiero w lipcu 1943 roku... pierwszą formacją bojową, latającą na Ju-87 G były 10.(Pz)/St.G. 2 i 14.(Pz)/St.G. 2. Obie tworzone w ramach SG.2 "Immelmann", ale nie były dowodzone przez Rudela... pierwszym dowódcą 10.(Pz)/St.G. 2 był Oberleutnant Helmut Schübel, i obowiązki te pełnił od czerwca 1943 roku, do września 1944 r. A ponadto stwierdzenie "zarządza" to jakoś do ówczesnego majora, kiedy SG.2 dowodzi pulkownik, to jakoś nie bardzo pasuje... czyżby Rudel próbował się jakoś dowartościować? Owszem! miał wpływ na to, jak wygladały przeróbki przy Ju-87, ale miejsce koncentracji i uzycia JU-87, należały do dowódców szczebla armijnego i grup armii, a nie jakiegoś majorka. No i to "zabieranie samolotów"... on sobie mógł ówcześnie najwyżej z domu zabrac nowy kożuszek... bo na Ukrainie zimno. Maszyny poszły tam, gdzie zdecydował Berlin... akurat Rudel przesiadł się na Ju-87 G-1 dopiero jakoś w październiku 1943 roku, a podczas bitwy kurskiej, III.Gruppe latała jeszcze na Ju-87D.
  3. Erich Hartmann

    Wiesz FSO! Rudel nie był "myśliwcem" tylko "szturmowcem imperium"... obaj byli walnięci. Hartmann, latał od 1942 roku, i wykonał 1456 lotów bojowych, a taki np mjr Günther Rall (trzeci na liscie asów), walczył całą wojnę, czyli 1939-45, wykonał 621 misji, podczas ktorych strącił 275 samolotów. Drugi na liscie asów mjr Gerhard Barkhorn, wykonał 1104 misje bojowe, podczas ktorych strącił 301 samolotów wroga... a latał juz w 1940 roku. Hartmann był straszliwym fanem latania, wręcz maniakiem! Jakby tak statystycznie popatrzeć, to Hartmann musiał wiecej wylatac, żeby cokolwiek ustrzelić
  4. Wilcze Stada

    Niedawno skonczyłem czytać "trumny"... powiedzmy sobie szczerze... H.Werner jest mało obiektywny w tym co napisał! Wojna to nie jedna bitwa! Ubooty nie były w stanie zatrzymać klęski! problem polegał na czyms innym! USA, od 1939 roku, choc niby neutralne, systematycznie wspierały aliantów zachodnich, co wynikało z prowadzonej polityki. Roosvelt juz wcześniej postrzegał Hitlera jako popaprańca i furiata, a tylko izolacjonistyczne stanowisko Kongresu i Senatu, uniemozliwiało mu przystapienie do wojny. Technologicznie Ubooty były dobrymi okretami, posiadającymi, jak na ówczesne standarty, swietne rozwiązania, morale i poziom wyszkolenia także był bardzo wysoki... problemem była ekonomia, i mozliwości wpływania na ekonomię przeciwnika. Jankesi, posiadając bazy w Wlk. Brytanii, posiadali wpływ na ekonomie Niemiec... Niemcy nie posiadali praktycznie żadnego wpływu na gospodarkę amerykańską. Gdyby Niemcy rozpoczeli produkcję niedoskonałych typ XXI w duuużych ilosciach, IMO, Jankesi bardzo szybko wdrozyliby do zastosowań bojowych nowsze bronie, które zresztą były, tyle, że w postaciach eksperymentalych, a ich wejście do służby w okresie wojny, przerwała kapitulacja... Doenitz wspomina w "początku końca" i wskazuje na 1942 rok... czyli czas, kiedy do wojny przystapiły USA, i ich najpotężniejsza w świecie gospodarka. Przy tak ustawionej gospodarce nie ma wielkiej różnicy czy wybuduje się dalszych 40-50 lotniskowców eskortowych, skoro produkowano je praktycznie taśmowo. "Wilcze Stada", i ubooty, były skutecznym orężem, ale same w sobie nie były w stanie rozwiązac problemu "rzucenia na kolana dumnego Albionu". Do tego potrzeba byłoby bardzo silnego lotnictwa oraz potężnych nawodnych sił, zdolnych ochronić Wermacht, ktory, wylądowałby na wyspie, i ją zajął. Jak się wczytasz w "trumny" to zauwazysz, że sami Niemcy widzieli bezsens tej wojny... jak atakowali okręty eskorty, to konwoj przechodził nienaruszony... jak dopadali do statków, to ponosili baty od eskorty. A lotnictwa morskiego praktycznie nie było. A nawet, jesliby Gruby Hermann rzucił na te tereny 2000 samolotow, to i tak nic by to nie dało... wszystko na Atlantyku działo sie praktycznie poza ich zasiegiem. Bf.109 miał zasięgu ok 600 km a FW-190 ok 1000 km... czyli gdzie doleciałyby? w rejon południowej Irlandii? chyba dalej już nie! Atlantyk, dzieki lotniskowcom wszelkich klas, był krolestwem aliantów!
  5. Możliwości Aliantów w ataku na Niemcy w 1918 r.

    Trochę tak a trochę tak... cosik jak ankieta Powiedzmy sobie uczciwie! Niemieckie mozliwości pod koniec 1918 roku były "zerowe"! armia zdziesiątkowana i solidnie zdemoralizowana! ferment bolszewicki zbiera straszliwe żniwo! brakuje żywności, a za chwile braknie i amunicji... na wschodzie Wielkopolska się buntuje! może i Śląsk skuteczniej by się zbuntował! Rezerwy osobowe samej armii ladowej są na wyczerpaniu, i opowiadanie o męstwie i oporze na ziemii niemieckiej... właśnie podczas II w.św., na zachodzie, wbrew jakimkolwiek obawom aliantów, jak i oczekiwań hitlerowców, opór prawie nie istniał! Owszem! bili się mocno, ale p-ko bolszewikom, na zachodzie, poza drobnym epizodem w Ardenach, gdzie de facto wiekszość to fanatycy z Waffen-SS, opór właściwie nie istniał! Natomiast, pomijając zmęczenie wojenne aliantów w 1918 roku, gdyby podjeli decyzję o kontynuowaniu walk, tylko w początkowym etapie mogliby natrafić na jakichs opór! potem byłoby podobnie jak w 1944-1945! Rezerwy alianckie były jeszcze spore... same USA mogły powołac pod broń jeszcze kilka milionów ludzi, a ponadto po stronie aliantow, przynajmniej teoretycznie, znalazło sie kilka krajów, które nie wzięły czynnego udziału np. Brazylia! mozliwości zaopatrzenia także były znacznie wyższe, i nie dałyby rady nawet większe stada ubootów! Panowie zapominacie, że ubooty z początku I w.św. przedstawiały raczej niski poziom technologiczny... czas przebywania pod wodą to ok 6-8 godzin (maks). Zasięg niewielki, poziom awaryjności ogromny, a i jakoś broni głównej, czyli torped... żenujący! to nie II w.św., gdzie technologie poszły do przodu, a i tak ubootwaffe przegrała... Gdyby na najwyższych szczeblach podjeto decyzję o kontynuowaniu wojny, armie alianckie weszłyby na teren Niemiec bez większych oporów, a jakikolwiek opór ludności cywilnej zostałby prawdopodobnie, brutalnie zmiażdżony. Ekonomia wojny dośc wyraźnie wskazuje na to, że tzw zawieszenie broni z jesieni 1918 roku, to był ratunek dla Niemców... inaczej znowu by je porozkładano na części pierwsze... jak Austro-Wegry!
  6. Książka, którą właśnie czytam to...

    Nie dokońca... chociaż takie tłumaczenie, to ja sam potrafie walnąć... ociupina angielskiego i dobry translator wystarczy! język przypomina mi "zajęcia z podstawowki". Ale to jest jeszcze nic! Do tego mozna jeszcze dorzucić fatalna redakcję... np. wyjatkowo irytujące "znaczniki do źródeł" są przy cytatach lub innych danych, ale same źródełka wypisane są na koncu rozdziału! i tak co kilka stron skacze jak pajac po książce... bez sensu! Ponadto sam fakt, jak Reynolds, systematycznie, i z brakiem jakiegokolwiek umiaru, pomija wiele aspektów... non stop pojawia się "duże siły sowieckie", "duże zgrupowanie czołgow"... ale nic nie ma, a jaka np jednostką walczyła 9 czy 10 SS Panzer Division... ni cholery, ani jednego słowa! same ogólniki! Mapki sytuacyjne przypominają mi dziełko pseudokartografa, bez jednego oka, ktory dorwał sie do kiepskiego kompa... no cos tam sklecił! Oczywiscie, przez wieksza część tchnie "bohaterstwo SS-Mannów", a Wermacht to banda nygusów, dekowników... ogólnie wszyscy blee! tylko II SS-PanzerKorps jest "the best". A ACz to juz istne hordy hunnów... bezimiennych! Jak na człowieka, ktory był zołnierzem brytyjskiej Armii Renu, ale i, podobno, historykiem, książkę polecałbym raczej fanom dzieło "por nazi", ale o niewielkiej wiedzy historycznej, to może by ja trochę uzupełnili. Np. sprawa "Kotła Hubego" jest tak opisana, że właściwie na Wikipedii, plus odnośniki do forów, zapewnia człowiekowi wiekszą wiedze, niż dziełko Reynoldsa... no chyba, że stacjonując w RFN zapałał jakąś istną miłoscią do chłopców z Waffen-SS. Jak dla mnie IW "Erica", ponownie, nie popisał się! Tak więc, pomijając juz aspekty odbioru osobistego, książka posiada mnóstwo "dziur" faktograficznych, a tłumaczenie i jej redakcja wołają o pomstę do nieba! żenada!
  7. Książka, którą właśnie czytam to...

    Z ubolewanie informuję, że obecnie "męczę się" z "Synami Rzeszy" Michaela Reynoldsa... dawnom takiego bełkotu nie czytał! a w trasie następna księga tego Pana... "Ludzie ze stali". Jak je wreszcie skonczę, wystawię pewnie na Allegro... szkoda, żeby takie "cudo" zawalało mi półki!
  8. Czego teraz słuchasz?

    teraz niestety jazgotu pewnej kobiety
  9. Wilcze Stada

    Po lekturze 2 stron wątku... wrócę do jego tytulowego sedna, czyli do "Wolfpack" ... Pierwsze "wilcze stadko" powstało 12 czerwca 1940 roku, i działało do 15.06.1940 r. Teren jego działania to ok 150-200 Mm od La Coruna (Hiszpania) w kierunku zachodnim. Powstało w celu zaatakowania konwoju SL-34 (Freetown-Wlk.Brytania), otrzymało kryptonim "Rösing", i składało się z 5 u-bootów : typu VII A i B tj. U-29, U-46, U-48 i U-101, oraz jednego typu IX tj. U-43. Sukcesy, jak na owe czasy, raczej marne, bowiem udało im się posłać tylko 4 statki o łącznym tonażu 18.071 BRT, z tego tylko dwa należały do konwoju SL-34 (razem 9.264 BRT). Także 12.06.1940 roku powstało drugie "wilcze stado" o kryptonimie "Prien", i działało do 15.06.1940 roku, w rejonie na zachód Irlandii. Składało sie ogółem z 7 ubootów, i w ciągu 3 dni (13-15.06.1940 r.) zatopiło ono 5 statków o łącznym tonażu 40.494 BRT, z tego 3 należały do konwoju HX-47 (Halifax-Wlk.Brytania) o tonażu 18.045 BRT. W 1940 roku powstało jeszcze sześć dalszych "wolfpack", ale nie otrzymały one żadnych kryptonimów : 1. 3 u-booty w okresie 13-16.08.1940 r. zaatakowało konwój OB-197, i zatopiło 2 statki (8.514 BRT); 2. 3 u-booty, w okresie 30.08.-09.09.1940 zatopiło 7 statków (38.874 BRT) z róznych konwojów; 3. 8 u-bootów w okresie 20-22.09.1940 r. zatopiło 14 statków (90.905 BRT) z konwoju HX-72; 4. 5 u-bootów w okresie 17-19.10.1940 r. zatopiło 22 statki (84.410 BRT) z konwojów SC-7 i HX-79 (1 statek); 5. 5 u-bootów, w okresie 17-19.10.1940 r. zatopiło 13 statków (79.733 BRT) z konwojów HX-79 i SC-7 (1 st.); 6. 3 u-booty, w okresie 01-03.12.1940 r. zatopiło 9 statków (48.890 BRT) z konwoju HX-90. Były to pierwsze "wilcze stada", i jesli brac pod uwagę statystyke, to nie odniosły one spektakularnych sukcesów... 77 statków o łącznym tonażu 409.891 BRT, w czasie, gdy łączne straty aliantów wyniosły 1059 statków o ogólnym tonażu 3.991.641 BRT. IMO był to eksperyment, mający na celu wypracowanie techniki działania takich zespołów u-bootów. Przyjął on znacznie bardziej konkretne rozmiary dopiero w 1942 roku, kiedy to od maja rozpoczęto, systematycznie formować "wolfapacki". Może 1941 rok przeznaczono na dopracowanie technik w szkołach zlokalizowanych na Bałtyku? Nota bene, przez cały 1941 rok, Niemcy nie sformowali ani jednego "wilczego stada", a mimo to straty aliantów były ogromne (1299 tatków o ogólnym tonażu 4.328.558 BRT).
  10. Erich Hartmann

    Przyczyn wydania Hartmanna mogło byc kilka, ale, odrazu przyznaję się, że są to moje domysły : 1. Sowieci mocno naciskali na Jankesów, a Ci ustapili... Hartmann, to jeden z ogromnej rzeszy kapitanów i majorów (stopień od 08.05.1945 r.); 2. blisko 100% zestrzałów zaliczył na wschodzie... w oczach Jankesów czy Brytyjczyków nie uchodził za zbrodniarza. Poprostu, nie walczył na początku wojny. Sowieci postrzegali go inaczej. 3. Liczba zestrzeleń (352 sztuk) budziła wątpliwości, ale i niewątpliwie zazdrość; A dlaczego go uwolnili? Po pierwsze to nie skazali go na śmierć, a jedynie na więzienie! Kiedy w Rosji Sowieckiej przyszła odwilż (po śmierci Stalina), do domów zwolniono wiele tysięcy Niemców, w tym i Hartmanna. Mozna domyslać sie, że to, że nie został skazanym na śmierć, nie było tak dokonca przypadkiem... no ale to już domysły! Nadmienie, że na jego niemieckiej stronie podanych jest ponad 1400 misji bojowych, a w Wiki ciut ponad 800... i jak tu wierzyć Wiki?
  11. Erich Hartmann

    dokladnie do 7/III/JG-52, z tym, że, w momencie, kiedy trafił do tej jednostki, 7/III/JG-52 latał jeszcze na Bf.109 F. Najprawdopodobniej był to jego pierwszy bojowy samolot. 7/III/JG-52 zaczęła przesiadać się na "Gustavy" dopiero od 29.07.1942 roku, kiedy to stacjonowała w Mariopolu/Mariupolu. Od stycznia 1945 roku, część formacji JG.52 przesiadła się na Bf.109 K, m.in. Hartmann, który, w lutym 1945 roku został dowódcą I. Gruppe, a ta własnie, jako pierwsza z JG.52, dostała "Karle" na wyposażenie. Kiedy jednostka ta, w 1945 roku, stacjonowała na terenie Czechosłowacji, Hartmann latał na Bf.109 K-4. Jednym słowem, Hartmann, praktycznie przez cały okres wojowania, latał na Messerach. Pierwsze zestrzelenie przyznano Hartmannowi 05.11.1942 roku (Ił-2), a już 03.08.1943 roku miał na koncie 50 zestrzałów. W połowie kwietnia 1945 roku miał juz na koncie 350 sztuk... żeby osiągnąć ten wynik, czyli 352 zestrzały, wykonał 1456 misji bojowych... cholernie dużo! chyba żaden z pilotów alianckich nie wykonał nawet połowy z takiej liczby misji Paradoksalnie, jednym z pierwszych zadan bojowych Hartmanna, w drodze na front, było dostarczenie do Mariopola/Mariupola na Ukrainie, "Stukasów", chyba nawet dla pułku, gdzie latał Rudel. Obaj najwieksi spośród asow III Rzeszy a tu Bf.109 G Hartmanna, w czterech ujęciach :
  12. Hans-Ulrich Rudel

    na 100 procent. Był prawdopodobnie jednym z pierwszych pilotów Luftwaffe, ktorzy przesiedli się na te samoloty (Ju-87 G). Mozna spotkac także informacje, że mjr Rudell był, w pewnym sensie, współtwórcą tego samolotu, albowiem, po testach fabrycznych, prowadzonych przez pilotow Junkersa, prowadzono testy na froncie... wtedy też Rudell poraz pierwszy zasiadł za sterami tej wersji Ju-87 "Stuka". Jego zdanie dot wprowadzenia go do produkcji, podobno, miało ogromne znaczenie. Hans Urlich Rudel, od samego poczatku, latał w składzie Schlachtgeschwader 2 "Immelmann", czyli od 18.10.1943 roku, gdzie był dowódcą III Gruppe. Jednostka ta, była jedna z pierwszych, jakie przesiadły się na te samoloty z wersji D. Oczywiście Ju-87 G został bojowo uzyty znacznie wcześniej, tzn już w połowie 1943 roku, ale jeszcze w składzie Sturzkampfgeschwader 2 "Immelmann", a dokładnie w jednej z jej formacji tj. 10.(Pz)/St.G. 2, która powstała 17.06.1943 roku w rejonie Charkowa, i została uzyta np podczas walk na Łuku Kurskim. Tak więc mozna przyjąć za pewnik, że od października 1943 roku Hans Urlich Rudel latał na Ju-87 G. W kwietniu 1944 roku, do SG.2 "Immelmann" zaczęły trafiac także Focke Wulfy FW.190 F, a w tym czasie kpt Rudel właśnie został, poraz pierwszy, dowodcą tego pułku. Niemniej chyba nadal latał na Ju-87 G, choć pewnie i latał na "sturmfockach"
  13. Czego teraz słuchasz?

    dziś ciut mocniej... rosyjski Kalmah
  14. Najlepszy czołg II Wojny Światowej

    Wg Chrisa Bishopa, i jego "Encyklopedia of weapons of World War II", ten silnik jest dieslem (strona 15)... kilka stron dalej podane jest, że jest to silnik benzynowy... nieścisłość? Podobnie jest na jednej ze stron netowych http://www.wwiivehicles.com/germany/engines.asp Nawet jeśli jest to błąd Ch.Bishopa, czemu wcale nie przeczę, bowiem, po dokładniejszym przyjrzeniu się problemowi, silnik ten występuje raz jako diesel, innym razem jako "benzyniak", faktem pozostaje, że Niemcy, w II połowie II w.św. posiadali "duże" diesle, ale nie zastosowali ich, z sobie tylko znanych przyczyn, w czołgach. Pozdrawiam
  15. Czego teraz słuchasz?

    Pretty Maids i ich "Wake up to the real world"
  16. Najlepszy czołg II Wojny Światowej

    No własnie o to mi chodzi... sentyment, czy głębsze uczucie... rozumiem, że bardzo je lubisz FSO! T-34 nie był rewolucyjnym czołgiem, bo, poza pochyłem przednim pancerzem, jako czołg średni, niczym więcej się nie wyróżniał konstrukcyjnie. - Zawieszenie pochodziło od konstrukcji Christie'ego, z lat 20-tych; - wieża odlewana (co znacznie wcześniej praktykowali Francuzi i Brytyjczycy); - silnik diesla... nasz 7TP tez był napędzany dieslem; - silnik ułozony wzdłuz osi czołgu... stare, sprawdzone rozwiązanie, pamietające czasy I w.św.; - armata o duzym kalibrze 76.2 mm (L-11)... ale słaba (posiadała gorsze parametry balistyczne i przebicia, niż brytyjska 6-funtówka czy niemiecka KwK.39 kalibru 50 mm)... A na minusy tego czołgu należy wspomnieć np o wyjątkowo kiepskiej ergonomii (2-osobowa wieża), wyjątkowo słabe wentylowanie przedziłu bojowego, kiepskie przyrządy celownicze, zawieszenie nie wytrzymujące obciązeń boju, a nawet i dłuzszych przemarszów, silnik wyjatkowo awaryjny, ksywka "kaczor" vel "kaczka", bo mocno bujał na nierownosciach terenowych... choc nie jestem fanem Roberta Michulca i jego książki "T-34 - mityczna broń", to muszę przyznac mu rację, że T-34 był bardzo źle opracowanym czołgiem, tak technicznie jak i technologicznie. Warto przeczytać, choćby po to, żeby dowiedzieć się, jakie błędy popełnili sowieccy konstruktorzy. O tych babolach wiedzieli także sowieccy generałowie i biuro polityczne, i, mało brakowało, żeby tenże mityczny czołg, wcale nie był produkowany... generalicja (marsz. Kulik) chciała znacznie lepszy czołg, niż T-34 rodem z Charkowa... O tym, że zdecydowały aspekty polityczne, a nie merytoryczne, niech świadczy fakt, że czołg o oznaczeniu T-34, został przyjety oficjalnie na uzbrojenie ACz już w grudniu 1939 roku, chociaż prototyp powstał dopiero w styczniu 1940 roku, czyli, tak naprawdę, kiedy przyjmowano go na stan, nie istniał realnie zaden czołg, a tylko "papiery"... Tak więc T-34 nie był ani rewolucyjny, ani nowatorski. Był ówcześnie największym czołgiem średnim produkowanym seryjnie, i to jest pewnik! Jego masa siegająca 27 ton wyrózniała go w tym względzie, ale wcale nie dawała mu jakiejkolwiek przewagi nad istniejacymi wozami. Testy porównawcze T-34/76 mod 40, i Pz.III Ausf.E, przeprowadzone na Kubince latem 1940 roku, wykazały, że ten drugi jest znacznie lepszy, co było ogromnym szokiem dla Stalina i Sztabu Generalnego... a przecież Pz.III był lżejszy o ok. 7 ton, przy tym tylko niewiele gorzej opancerzony, posiadał znacznie lepsze zawieszenie, solidniejszy, benzynowy, silnik... Mało brakowało, i spowodowałoby to, że T-34 poszedłby w odstawkę! Tak więc, nawet kiedy T-34/76, poraz pierwszy ujrzał słonce, czyli w 1940 roku, wcale nie był dobrym czołgiem. Z powodu wielu niedoróbek mozna uznać go za czołg przeciętny, ktoremu sporo brakowało do ówczesnych czołgów, choć, pod niektórymi względami wyrózniał się in plus. IMO T-34/85 był wypadkową sowieckich doświadczeń wojennych, i był, i to trzeba mu przyznac, znacznie lepszym wozem, niż T-34/76, znacznie lepiej dopracowanym, choć i on, nie był, wozem nowatorskim. Niemniej mozna swobodnie rzec, że był najlepszym czołgiem średnim, jaki, w okresie II w.św., sowiecki posiadali w szeregach walczącej armii. Ale za plecami "dyszał mu" naprawdę nowatorski T-44... to był już czołg naprawdę dobry... gdyby miał okazję zetrzec się w boju z Pz.V "Panther", tak na początku 1945 roku, okazałoby się, że Pz.V przegrywa pojedynek... No chyba, że Niemcy zdązyliby wdrożyc do produkcji, i uzycia bojowego, Pz.V Ausf.F i "Panther II". Niemniej T-44 to był już wóz, rodowodem siegający w T-34, ale o znacznie lepszych parametrach, i rozwiązaniach konstrukcyjnych... no ale to już troszkę robie OT Co do wozów rodziny BT, to ja sobie zdaje sprawe, że kiedy rozpoczynano ich konstruowanie, i eksploatację, ich założeniem były szybkie, i długie przemarsze, drogami Europy Zachodniej, bo na sowiecką infrastrukturę nie nadawały się wogóle... no ale, w takim układzie, były to wozy "dedykowane" do konkretnych działan. Posiadanie ich, w tak wielkich ilosciach, swiadczy o bezmyslnosci kierownictwa ACz i KPZR, bo w działaniach obronnych, na własnym terenie, czego wogóle nie wzięto pod uwage, okazały się wozami kiepskimi, stanowiacymi cel dla, nawet stosunkowo słabych niemieckich armat KwK.36/PaK.36 kal. 37 mm, nie mówiąc o post-czeskiej armacie 37-milimetrowej Skoda A-7/KwK.38(t), które, bez najmniejszych problemów, rozprawiały się z pancerzem wozów BT. Czołgi aliantów zachodnich, może i nienajlepsze, ale dość solidne, dopracowane... chyba madrze ich uzywano, bowiem, zasadniczo, tak Brytyjczycy, jak i Jankesi, uznali, że czołg nie jest podstawowym środkiem walki... tu istniała wielka współzależność róznych rodzajów broni, piechoty, czołgów, artylerii i lotnictwa... i słusznie! II w.św. wykazała, że wszystko jest ważne. M4 nie był naj naj naj tej wojny, ale, uzbrojony w działo M1 kal. 76.2 mm, czy w brytyjską 17-funtówkę, jest naprawdę groźnym przeciwnikiem, nawet dla osławionej "Pantery" czy "Tygrysa". Zauważ jeszcze FSO, że diesle, choć znane Jankesom i Brytyjczykom, od wielu lat, nie były zasadniczym napędem dla ich czołgów. Owszem, były wersje M4, gdzie były silniki diesla (M4A2), ale wersja ta była, w wiekszości, eksportowana do Zwiąsku Sowieckiego (w ramach L-L). Sami uzywali głównie wersje z silnikami benzynowymi, a przecież nie mieli najmniejszych problemów z wyborem paliwa... gdyby silniki diesla, ówcześnie, były tak dobre, IMO byłyby napedem większości ich wozów bojowych. Tu zawazył jednak aspekt wydajnosci/sprawnosci energetycznej... silnik benzynowy był jednak sprawniejszy. Sowieci, nie posiadając wysokogatunkowych paliw w nadmiarze, byli zdani na ropsko, i napęd dieslami. Tam, gdzie ten problem nie istniał, podejmowano decyzje, że napedem będą silniki benzynowe... Brytyjczycy także posiadali wysmienite silniki benzynowe, najpierw modele Liberty, a potem Meteor. Rozkwit diesli, to lata powojenne, kiedy prace nad nimi przyniosły znaczną poprawę ich parametrów, ale nawet obecnie, silniki benzynowe mają lepsze parametry energetyczne!
  17. Nisei w armii amerykańskiej

    Ostatnio miałem okazję obejrzeć film dokumentalny o tych oddziałach! Faktycznie! jeden z najchlubniej zapisanych rozdziałów w armii USA! Po Pearl Harbour potwornie szykanowani i poniżani przez ogół społeczeństwa i administrację rządową, z wielkim poswięceniem walczyli w Europie, i dali przemadrzałym "białasom" (sorry za określenie), przykład, jak mozna walczyć dla ojczyzny, która ich tak okrutnie potraktowała! Wielki szacunek dla tej garstki żołnierzy! Mimo wszystko Amerykanie jakoś dziwnie zapominają o tych ludziach, bo dopiero 55 lat po wojnie, odkopali świadomość o tym... jakby ze wstydu, świadomie, przemilczali heroizm tych żołnierzy! Wcalę się nie dziwie, że tak wielu ludzi nie przepada za Amerykaniami! obłuda/hipokryzja w czystej postaci?
  18. Teksty nauczycieli

    Historyk do kolegi Rysia : - Kto to był Jordan? Rysio : koń Krzywoustego?
  19. Jakim aparatem fotografujecie?

    Z "analogów" od ponad 30 lat uzywam Exy... jest bezbłędna, choc dośc archaiczna. Jej rok produkcji to 1954, czyli mozna już ją wpisać na "listę zabytków". Z "cyfry", od kilku lat używam "kompakta" Fujifilm S9600 wraz z niewielkim doposażeniem. Niejedno "lustro cyfrowe" nie potrafi zrobić co ten, niby-kompakt
  20. Kawaleria - współcześnie

    Kwaleria... ta konna, tylko i wyłącznie, funkcje reprezantacyjne. W obecnej dobie transport, znacznie szybszy, zapewniają także śmigłowce
  21. Człowiek Roku - zgłaszanie nominacji

    Świat polityki staje się coraz brudniejszy, podobnie jak i świat sportu. Przerażenie ogółu społeczeństwa wzbudzają draki sejmowo-zakulisowe, nepotyzm, łapówkarstwo, pijaństwa itp Ja oddam swoje głosy na : 1. Lecha Wałęsę - pomimo odejścia w cień polityki, nadal w niej funkcjonuje, i to dośc skutecznie. No i w tym roku miał odwagę, wbrew przerażeniu ogólnoświatowej polityki, na obchody otrzymania Nobla, zaprosić Dalaj Lamę 2. prof. Bronisław Geremek - bo juz go między nami nie ma! i odczuwam z tego powodu żal! 3. Elżbieta Jaworowicz - kobieta-dziennikarz, od wielu lat, mająca odwagę zajmować się sprawami trudnymi, dotyczącymi nas "biednych szaraczków", ujawniać brudy "decydentów". Jej odwaga, zawsze, wzbudza we mnie wielki szacunek
  22. Najlepszy czołg II Wojny Światowej

    Nie tak dokońca FSO... początki broni pancernej były trudne, ale wynikały one, przede wszystkim, z braku konkretnej koncepcji ich uzycia. Np. wielorakość konstrukcji francuskich, czy brytyjskich, a nalezy pamiętac, że przed wojną, to właśnie te kraje decydowały, co się buduje. Potem, kiedy działania wojenne zweryfikowały te koncepce, świat poszedł dalej... czołgi od połowy II w.św. staly się znacznie ruchliwsze, przy zachowaniu niezłego pancerza. Oczywiście można tu wskazywać na tzw czołgi szybkie rodem z Albionu, ale taką koncepcję, ówcześnie, prezentowali Brytyjczycy... i działania na froncie północnoafrykańskim wcale tego nie zweryfikowały. Poprostu mieli dośc odmienne zdanie na ten temat. Trendy w broni pancernej zaczęli dyktować Niemcy, Rosjanie i Amerykanie... a u nich, przy czołgach średnich, funkcjonuje kompromis pomiędzy pancerzem, ruchilowścią i uzbrojeniem. Odmiennym nurtem były czołgi ciężkie, gdzie postawiono na potężny pancerz i ogromną siłe ognia, kwestie manewrowości spychając na dalszy plan. Niemniej czołgi śednie wcale nie były źle opancerzone... kwestią odmienną była odporność tego pancerza na ówczesne środki ich zniszczenia, a te podążały ciut szybciej niż odporność pancerza na nie. Dzieki temu czołgi zyskały na dystansie zniszczenia... poprostu mozliwość zniszczenia wroga zdecydowanie wzrosla, z praktycznych kilkuset metrów, do odległości rzędu 1-2 km. Anegdota przednia nie znałem Ale pozostałe argumenty nie są, tak dokonca, prawdą! duży ciężar to atrybut czołgów ciężkich, tych produkowanych, i tych, ktore miano produkować. Czołgi średnie miały ciężar ok 25-35 ton (poza Pz.V - 45 ton), co przy mocach ich silników rzędu 400-700 KM, dawało im stosunkowo wysoki poziom manewrowości. Oczywiście są niechlubne wyjątki od tej reguły (np. Pz.IV i owa Matilda II), ale czołgi te były skonstruowane jeszcze przed wojną, i bazowały na takich, a nie innych, doświadczeniach i nurtach. Ponadto Matildy, tak I jak i II, to brytyjskie czołgi piechoty, gdzie, podobnie jak przy czołgach ciężkich, postawiono na potężny pancerz, natomiast manewrowość odkładając na drugi plan. Uzbrojenie także dobrano u nich pod kątem wsparcia piechoty, a nie zwalczania innych czołgów. Ten wysoki nacisk jednostkowy... wcale nie był wysoki. Np. dla Pz.V "Panther" wachal się w granicach 0.83-0.88 kg/cm2, w zależności od wersji. T-34/76 miał mniejszy, ale już przy T-34/85 wychodziło jakieś 0.81-0.87 kg/cm2 (w zależności od źródła danych). Podobny parametr miał M4 "Shreman"... no może ciut więcej, bo ok 1 kg/cm2, ale faktem jest, że wartości te nie są wielkie. Obecnie czołgi mają te wartości znacznie wyższe... przy określaniu nacisku jednostkowego ważna jest też tzw długośc oporowa gąsienicy. Co z tego, że gąsienica szeroka, jak krótka... tu proporcje sa zdecydowanie na korzyść ówczesnych maszyn. Natomiast przypisywanie T-34 takiej rewolucyjności, to juz FSO, delikatne naduzycie.... czołg ten powstawał znacznie później niż, biorące już udział w walkach, czołgi Niemcow czy Aliantów zachodnich. Tu nie było czasu na wielkie eksperymenty, każdy czołg stanowił rozwinięcie koncepcji przedwojennej... Sowieci dośc długo eksperymentowali z czołgami (bo mieli czas), najczęściej bardzo nieszczęśliwie (vide czołgi wielowieżowe), a przecież jeszcze w 1939 roku, ich podstawowym czołgiem był T-26. Czołg dośc udany, ale przecież jego rodowód jest podobny jak naszego 7TP (z brytyjskiego Vickersa). Pewnie! są jeszcze sowieckie wozy z serii "BT", ale te były, koncepcyjnie, bardziej zblizone sa do brytyjskich czołgów szybkich. Pancerz nienajlepszy, a uzbrojenie poprostu przeciętne (raczej słaba armata 45 milimetrowa). Tak często podkreslany przy nich walor prędkości, okazał się nieważny, kiedy przyszło im zetrzeć się z wozami Panzerwaffe, a przecież nie były to wcale super-czołgi. Podstawowym ówcześnie czołgiem niemieckim był Pz.III (ok. 1500 czołgów), Pz.II (ok. 1100 czołgów) i Pz.38(t) w liczbie ok 750 maszyn. A były to czołgi raczej słabo uzbrojone. Dopiero 1942 rok wprowadza przełom... pojawia się w walce Pz.III Ausf.J z długa KwK.39 (pierwsze egzemplarze w grudniu 1941) i Pz.IV Ausf.F2 (marzec 1942 r.). natomiast wozy z serii T-34 i KW powstawały, kiedy wojna w Europie już trwała... no i tak, na początku, okazało się, że T-34 to totalna klapa. Zamierzano nawet nie produkowac tego czołgu, bo posiadał tyle wad, że ludzie ze Sztabu Generalnego, łapali się za głowy. To, że był on produkowany, to zaleta "pleców" jego konstruktorow, i dyrekcji fabryki... no ale to już inny wątek! FSO! co Ty wypisujesz? porównujesz nowoczesny silnik samochodowy, do silnika sprzed 70 lat, i to czołgowego? 1. Niemcy posiadali silnik diesla... był to ok 700-konny Maybach HL230P30! (w róznych źródłach różne dane) 2. Niemcy posiadali także diesla rodem z zakładów Tatra... był to Tatra 103 o mocy 220 KM, planowany jako napęd dla wersji rozwojowych "Hetzera" 3. Tatra owe 220 KM uzyskiwała przy pojemności blisko 15 litrów, Maybach z 23 litrów pojemności... takie były ówczesne silniki diesla! prezentowały stosunkowo niską sprawność energetyczną! 4. Sowieci woleli diesla... poprostu mogli tankować prawie prosto z szybu naftowego! dostępność ropska u nich była powszechna... benzyna "na kartki", głównie dla lotnictwa! U niemców odwrotnie! mieli więcej benzyny, bo mieli zakłady przetwarzające węgiel na nią. Ropa była reglamentowana! Tak jak Speedy zauwazył, dopiero pod koniec wojny, kiedy ograniczono operacje ubootów, i planowano produkcję nowych czołgów z serii E oraz Pz.V Aysf.F "Panther", do ich napędu zaplanowano silniki diesla. 5. Nowoczesne silniki czołgowe, to szeroko pojete diesle... są to silniki wielopaliwowe, czyli na wache tez pojadą, tyle, że trzeba zmienić elektronicznie ich parametry... kiedyś czytałem, że i na parafinie też sowieckie, powojenne "tety" pojeździły. Nie wiem tylko, czy to eksperyment, czy jakiś wymóg działań bojowych! Oj FSO! Ty to sie chyba zakochałeś w tych "BT" Nie przesadzasz z ich wartością bojową? teoretycznie, to może i były dobre, ale jak to często bywa, teoria nie idzie w parze z praktyką Założenie, że BT-7 (czy nawet starsze wozy np Bt-5) dałyby sobie radę w Europie... to wozy do bardzo szybkiego przemieszczania się po drogach, natomiast ich walory w terenie wyszły na jaw podczas "Barbarossy"... w 1940, czy nawet w 1939 roku, czołgi częściej poruszały się bezdrożami, i to napęd stricte, gąsienicowy okazał się dobrym, natomiast mieszanina kołowo-gąsienicowa okazała sie totalnym niewypałem. Zauważ FSO, ze po wozach z serii "BT", oraz eksperymentach z wozami A-20 i A-30, sami Sowieci odstapili od takowego napędu. Poczytaj o "Czerwonym Blitzkreigu" z wrzesnia 1939 r., jak sowieckie związki szybkie, wyposażone w dużą ilośc wozów "BT", wjechały do Polski... i klapa! bywało tak, że 70% stanów dywizji zmechanizowanych i pancernych stało na poboczach, bo przytrafiała awaria za awarią. Także "Wojna Zimowa" wykazała totalną nieprzydatność wozów o takiej trakcji. Mnie to one bardziej kojarzą sie z wypasionym samochodem pancernym
  23. Trałowce typu "Jaskółka"

    Poprostu były wyjątkowo udanymi okrętami. Jak na nasze potrzeby posiadania małych trałowcow, zdolnych swobodnie pływac, i wykonywać zadania na Zat. Gadńskiej, czy na akwenach przeybrzeznych, poprostu swietne. Wykazywały sie przy tym spora dzielnością morską. Już po Kampanii Wrześniowej Niemcy, ocalałe cztery "ptaszki", wcielili do kriegsmarine, gdzie dzielnie słuzyły, a to jako trałowce, a to jako dozorewce, a po wojnie wrociły pod polska banderę... no i tez ładnych parę latek jeszcze popływały!
  24. Pułkownik Ryszard Kukliński

    Mechanizmy społeczne i owszem... ale często, własnie na plus dla Kuklińskiego podawane, że on zdradza "wodza", i robi to dla dobra narodu, oczywiscie we własnym rozumieniu tego problemu, więc to, czy zdradza się Króla, czy "wodza"... na jedno! chodzi o morlaność, a w tym zakresie, oba okresy, są bardzo zblizone. To jednak już nie historia o socjologia... Od obu pułkownikow, ich zwierzchnicy, wymagali lojalności, i w obu wypadkach, obaj zawiedli. Postacią dramatyczną to będzie jednak Kmicic... Kuklińskiemu jednak trochę brak do tego wzorca! Niemniej całośc mojego "porównania" płk. Kuklińskiego, do sienkiewiczowskiego płk. Kuklinowskiego, jest raczej dygresją, i niewielkim argumentem. Nastepnym argumentem moze byc to, że, zanim płk. Kukliński otrzymał stopień pułkownika, był "zwykłym zołnierzem"... do LWP wstapił w 1947 roku, a w 1950 roku otrzymał nominację na podporucznika... kontakt z CIA to juz lata 70-te. Przez wiele lat pracował w LWP... w latach 40-tych i 50-tych to jednak silnie zestalinizowana formacja. Owszem, mozna powiedzieć, że kiedy zaczął swoją pracę, mógł byc młodym ideowcem, a zrazony wszystkim złem, zmienił swoje nastawienie... Mnie, w jego postepowaniu, najbardziej nurtuje aspekt psychologiczny. Bo z punktu ówczesnego prawa, był zdrajcą...
  25. Pułkownik Ryszard Kukliński

    Jak czytam ten temat, to zastanawiam się, czy oceny, ktorej tak wielu się tu podjęło, jest aby rzetelna... Pierwszą rzeczą, jaka przychodzi mi na mysl, kiedy myslę o Kuklińskim, jest określenie "zdrajca", ale druga strona medalu wskazuje, że gość miał naprawdę wysokie cele, kiedy podejmował współpracę z wywiadem USA. Więc jak? postać tragiczna jak Konrad Wallenrod? czy zwykły sprzedawczyk? Moja opinia o nim jest dość jednoznaczna... to ostatnie jest u bliższe, a porwnanie go do Konrada jest zwykłym naduzyciem. Kukliński podejmując współpracę napewno zastanowił się nad swoim postepowaniem, i konsekwencjami czynu. Był na to zbyt inteligentny, żeby bezkrytycznie to zrobic! Prawda jest taka, że ocena "in plus" Kuklińskiego, stwarza bardzo niebezpieczny precedens! dla ludzi, majacych antykomunistyczne nastawienie, jest bohaterem... bo ocalił ojczyznę! a gdyby naraził? przekazał przeciez informacje, które, w przypadku konfliktu zbrojnego, naraziłyby setki tysięcy, jak nie miliony Polakow, na wielkie niebezpieczeństwo! czy aż tak bezkrytycznie mozna wierzyć Jankesom, że nie użyliby wobec Polski, broni masowej zagłady, gdyby Kreml zdecydował się uderzyc na NATO? czy ta postawa Kuklińskiego nie ułatwiłaby tylko zabicie wiekszej liczby polskich zołnierzy? przecież, bez względu na to, w jakim odcieniu były ówczesne nastroje społeczne, w przypadku wojny, pod broń powołanoby miliony ludzi... naszych ziomków. A że do tego Polska jest "tranzytem" na drodze dla Północnej Grupy Wojsk ACz, to uderzenie na nasz kraj, za pomocą taktycznych broni m.r. wydaje się oczywiste... nalezy przeciez odciąć te tysiące czołgów, i miliony ludzi od zaopatrzenia! Jak mysle o Kuklińskim, to przychodzi mi do głowy pewna postać... stopien identyczny, tyle, że nazwisko ciut inne... jednym z negatywnych postaci "Potopu" był płk Kuklinowski. On też miał swoje racje, ze swojego punktu widzenia. Gdyby uznać, że Kukliński jest bohaterem, to nie wolno krytykować postaci takich jak ów "mityczny" Kuklinowski... obaj mieli odmienne spojrzenie na przyszłość Polski! Czyżby Heniu Sienkiewicz miał jakis proroczy sen?
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.