Iwan Iwanowski
Użytkownicy-
Zawartość
357 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Iwan Iwanowski
-
Najlepszy karabin samopowtarzalny II wojny światowej
Iwan Iwanowski dodał temat w Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Witajcie, bracia! Karabiny samopowtarzalne na skutek pędzącego jak monsun rozwoju militariów zaczęły odgrywać coraz większą rolę w tej wojnie, zwłaszcza po 1942 roku. Który z nich i dlaczego uważacie za najlepszy? Według mnie - Tokariew SWT. Konstrukcja jak na lata wojny zaskakująco nowoczesna. Aż dziw bierze, że powstała w radzieckim molochu. Pojemny magazynek, świetna szybkostrzelność, zadowalająca celność, duża siła obalająca. Czego chcieć więcej? Liczniejszej produkcji... P. S. Bardzo proszę nie zaczynać częstych w tematach tego typu dyskusji nt. "Co lepsze - karabin, czy peem?", bo nie tak brzmi nazwa tego wątku! Pozdrowienia! -
Witam! Chociaż o komandosach an tym forum rozmawiało się już sporo, zakładam nowy temat, dotyczący nie tyle samych komandosów, czy mitu z nimi związanego - dlatego też proszę o nieuznawanie go jako dubla Komandosi, jak czytany w książkach, działali na tyłach wroga i dzięki swemu wyszkoleniu skromnymi środkami zadawali wrogu niepowetowane straty. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia, (bo może jeszcze słabo się rozwinęła u mnie świadomość batalistyczno-historyczna), jak takie działania miały w ogóle szanse powodzenia, bo były to po prostu akcje ala Rambo - "nas pięćdziesięciu, ich prawie tysiąc, do tego wszczynamy raban najgłośniejszą bronią, ale damy radę". Filmy i gry przedstawiają jednak tych ludzi i ich dzieło zniszczenia w zupełnie inny sposób. "Nas jest pięciu, ich ze dwa tysiące, mamy pistolet z tłumikiem, nóż i trutkę, tak wyrzynamy w pień po cichutku dwie kompanie i wysadzamy fabrykę rakiet V2". Moim zdaniem przy przytłaczającej przewadze wroga ta druga taktyka - paradoksalnie - ma dużo większe szanse na powodzenie. Ale w książkach o tym ani słowa. Czy komandosi działający profesjonalnie to tylko wytwór umysłów Hollywood, czy może takie jednostki na prawdę istniały i działały, tylko nie chce się o nich mówić? Pozdrawiam, Iwan!
-
Ręczna broń ppanc podczas II WŚ
Iwan Iwanowski dodał temat w Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Witajcie, bracia! Alem oszalał z tymi najlepszymi! :mrgreen: Wyrzutnia rakiet to z pewnością ważna półka broni, jaka wzięła udział w II wojnie światowej. Postrach czołgistów, bezlitosny niszczyciel wszystkiego, co opancerzone. A która najlepsza? Panzeshreck. Chociaż to klon Bazooki, to jemu należy się pierwsze miejsce za; a. Lepszą celność od poprzednika. b. Większy zasięg c. Większa prędkość pocisku. d. Inne techniczne usprawnienia. Od biedy wymienił bym także kawałek blachy obok celownika, który minimalnie, ale jednak, chronił strzelca. I to tyle ode mnie. Zapraszam do dyskusji! pozdrowienia! -
Najlepszy karabin maszynowy II wojny światowej
Iwan Iwanowski dodał temat w Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Witajcie, bracia! Karabin maszynowy - oto broń, która bez wątpienia zaważyła o losach świata. Każdy front, każda bitwa, każdy oddział - wszędzie musiał być obecny kaem - postrach żołdaków, ich przyjaciel i wróg. Który z KM-ów biorących udział w II wojnie światowej uważacie za najlepszy? Ja obstawiam amerykański M2. Skoro ten karabin jest produkowany po dziś dzień, to nie może być konstrukcją zawodną! Świetnie znosił trudy pola bitwy, miał pojemny magazynek, świetna celność i dobrą szybkostrzelność. Problem stanowił ciężar, ale cóż, wkońcyu to karabin maszynowy. Pozdrowienia z okazji mikołajek :santa: -
Witam! Postanowiłem założyć wątek o komandosach, dotyczący ich działania wyłącznie w Wojnie na Pacyfiku. Jaki był ich główny zarys i dlaczego tak mało o tym słyszymy? Pozdrawiam, Iwan!
-
Najlepszy karabin powtarzalny II wojny światowej
Iwan Iwanowski dodał temat w Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Witajcie, bracia! Karabin powtarzalny - podstawowa broń szarego żołdaka w czasie II wojny światowej. Niezawodny towarzysz, może porządnie przywalić, ugodzić bagnetem, posłużyć jako deska i wiele innych. Który z nich był najlepszy? Według mnie Kar98k. Celność wspaniała, siła ognia wyśmienita, nowoczesna konstrukcja, brak skłonności do zacięć. Obiekt podania żołnierzy na początku wojny, a także nadal niezła bron u jej kresu. A co wy myślicie? Pozdrowienia! -
Witam! Przyszło mi do głowy, żeby podyskutować nad religijnością Adolfa Hitlera. Oczywiście nie mówię to o faktycznym przestrzeganiu dekalogu, bo tutaj szkoda w ogóle słów, ale raczej religijności teoretycznej. Jak wiadomo Hitler czasami powoływał się na Boga w swych ognistych przemówieniach, a nawet cytował fragmenty Biblii. Czy był jednak katolikiem, został ochrzczony? Ostatnio spotkałem się gdzieś z tezą, że wyznawał luteranizm, a nawet, uwaga... judaizm. Jak więc to z nim było? Pozdrawiam, Iwan!
-
Najlepszy RKM II wojny światowej
Iwan Iwanowski dodał temat w Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Witajcie! Zapraszam do dyskusji nt. najlepszych RMK-ów IW wojny światowej. Ja stawiam na Brena za dużą jak na ten rodzaj borni mobilność, świetną celność, w sam raz szybkostrzelność i... dobre wrażenie Pozdrowienia! -
Najlepszy karabin snajperski II wojny światowej
Iwan Iwanowski dodał temat w Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Witajcie, bracia! Karabiny snajperskie to nieodłączny element nowoczesnego pola bitwy. W czasie II wojny światowej zamaskowane zjawy nękały wojska okupanta, a także frontowców. Chodzące legendy, takie jak Sepp Allerberger czy Wasilij Zajcew grasowały po lasach, miastach i wioskach, dzierżąc w ręce Mausera bądź Mosina z lunetą. Który karabin snajperski uważacie za najlepszy w rzeczonym konflikcie? Która ja wybieram? M1903 z lunetą optyczną, potocznie zwany Spriengfield. Sprawdzona i kochana przez żołnierzy konstrukcja, której M1 Garand nie zdołał całkowicie wyprzeć z arsenału do końca II wojny. Wersja z lunetą z 4-krotnym zoomem zwiększała celność z bardzo dobrej na genialną. Karabin znosił warunki wojny, nie zacinał się, a jego kula mogła przeszyć sześć osób naraz. Bardzo dobra broń. Pozdrowienia! -
Witam, bracia! Watek zakładam na prośbę głodnych wiedzy kolegów - Vissegerda i Andreasa. Mam nadzieję, że się nie zawiodą, choć i tak już chyba wszystko wiedzą Otóż znam osobiście i dość dobrze bliskiego przyjaciela znanego wszystkim Pana Jana Zumabacha. Rzeczony "friend" zwie się Kazimierz Trojanowski i był mechanikiem w dywizjonie 303. Tam też Zumbacha poznał, choć mogło się to stać znacznie wcześniej - nie wiedząc o tym, od urodzenia mieszkali 40 kilometrów od siebie! Trojanowskiego poznałem pięć lat temu dzięki szwagrowi i od razu mnie ten człowiek zachwycił. O sobie nie mówi wiele, szczycie się tylko jednym, a mianowicie, że znalazł jako jeden z nielicznych sposób na skuteczną walkę za Ojczyznę i przyczynienie się do wysiłku wojennego nie zabijając ani jednego człowieka. Poza tym opowiada mi, za każdym razem, gdy się widzimy, ogólnie od dywizjonie i wojnie, ale przede wszystkim o Zumbachu, który do dzisiaj pozostaje dla niego niedościgłym wzorem. Trojanowski mieszka pod Wrocławiem i jest dwa lata młodszy od Zumbacha, a więc bynajmniej już nie pierwszej młodości. Stał się bezimiennym bohaterem rozdziału Szare korzenie bujnych kwiatów książki Arkadego Fiedlera o wiadomym tytule i podobno widać go w oddali na jednym ze zdjęć w wydaniu 16. Przyjdźmy jednak do sedna tematu. Jeżeli nie interesują was wojenne opowieści o tym pilocie, to trudno. Tak więc powojenna działalność: Trojanowski nie był już przy przyjacielu, gdyż został do 1957 roku w Wielkiej Brytanii. Po odwilży wrócił do Polski, lecz był ściągany przez UB. Mimo to utrzymywał z Zumbachem kontakt listowny. Człek zajmował się, jak wiecie, wielkim przemytem i szybko zdjął mundur, a założył turban. Miał liczne kontakty w Afryce, największym był jakiś Egipcjanin - oczywiście nazwisko dawno zapomniane. Działalności sprzyjał szerzący się proces demontażu koloni Brytyjskich. W państwach śródziemnomorskich założył w krótkim czasie prężną szajkę składającą się głównie z lokalnych mieszkańców i Beduinów. Kradli Brytyjskie samochody i przerabiali na na cywilne taksówki, które służyły głównie do "przemytu jawnego", a także rekrutacji. Większą cześć dozbrajali i "tuningowali". Tak przygotowani szli do tzw. czarnej afryki i przemycali w obie strony - z Afryki bogactwa naturalne i... piwo, a do Afryki broń. Działania złodziei szerzyły się, zaczęli kraść od Brytyjczyków samoloty i lekkie pojazdy opancerzone. Oczywiście większość samolotów pochodziła z Europy. uruchomili nawet własną "produkcję" i coraz śmielej na własną rękę "demontowali" imperialne kolonie. Tak Afryka wyzwalała się. Zumbach przerwał "monotonny" przemyt dopiero w 1962 roku. Biedne państwo Katanga nie miało właściwie armii. Potrzebne było lotnictwo. Zajął się tym specjalista. Propozycja nadeszła od samego rządu, choć świeżo zainstalowanego. Za wynagrodzenie miał dostać ciężarówkę złota i ponoć coś jeszcze - ale nie chciał nigdy mówić, co... W każdym razie nie był już tym posłusznym, zdyscyplinowanym, grzecznym pilotem, co kiedyś. Chciał przygód. I zgodził się. Ożywiał stare kontakty, nawiązywał nowe. Tworzył powietrzną armadę od podstaw. Kupował samoloty od prywatnych przedsiębiorców (czytaj: bandytów), lokalnych baronów i innych państw. Cześć kazał zbudować od podstaw. Nieustannie prowadził rekrutację, jeździł po okolicznych wioskach i szukał chętnych, szkolił ich osobiście. Najbardziej poszukiwał byłych pilotów, zwłaszcza swych rodaków. Poznajdywał ich trochę, także kilku Francuzów i Brytyjczyka. Wreszcie stanął znów do walki. Jako naczelny dowódca lotnictwa Katangi zaatakował znacznie silniejsze Kongo, w którym siedziało wojsko szwedzkie. Walka trwała rok i chociaż dramatyczna, to wyszedł z niej bez szwanku. Z nielicznymi ocalałymi uciekł do Angoli, tam przebywał pod opieką lokalnych tubylców. W tym okresie nie pisał do Trojańskiego i dlatego niewiele mi wiadomo o tym, co w tych latach robił. W 1967 przygarnęła go Biafra i zaproponowała podobny interes. Znowu stanął na czele lotnictwa i walczył z Nigerią w rejonie rzeki Niger i jej dorzeczach, głównie pomiędzy miastami Onitsha i Asaba. Jako że biafrańskie siły powietrzne zawierały głównie bombowce, przerzucił się na pilota takowego, a okazjonalnie pełnił nawet rolę bombardiera. Prawdopodobnie osobiście zrucił bomby, które zabiła szafa sztabu armii Nigerii. Jego naloty były skuteczne, ale nigeryjska ofensywa lądowa nieubłagana. Zbyt pewnie kupował broń i pogrążył się finansowo, a niektórzy "znajomi" zdradzili. na dodatek pierwszy właściwie raz w życiu został poważniej ranny. W 1970 Biafra znikła z mapy. Po wyleczeniu nie walczył już. Imał się rożnych zajęć i intensywnie podróżował. Masowo handlował bronią. Wdał się kilka razy w nieciekawe towarzystwo i tak musiał zabić kilku konkurentów. Zostawił już jednak życie najemnika. Nie przyjmował i nie proponował, a z czasem w ogóle już nie otrzymywał żadnych zleceń, nie przeprowadzał zbrojnych akcji. handlował jednak sporo i rządy państwa, w których przebywał, chciały go zgładzić. Nie było to spokojne życie, a on czuł się coraz bardziej stary i zmęczony. Po wplątaniu się w kilka międzynarodowych afer, zostawił "rzemiosło" i powrócił do Europy. Zamieszkał w Paryżu i tam spokojnie dożył końca swoich dni. No i to chyba tyle. Jeżeli nie rozumiecie czegoś, albo chcecie rozwinięcia jakiejś myśli, piszcie śmiało! Na koniec zaznaczam, że Pan Trojański ma już 92 lata i chociaż na tamten świat jeszcze ma zamiaru się wybierać, to mógł już co nieco zapomnieć, a większość listów albo jest już nieczytelna, albo sprzątnęła mu UB w jednym z "nalotów". No i przede wszystkim nie mam zielonego pojęcia, czy Zumbach pisał prawdę. Tak więc nie biorę odpowiedzialności za poprawność tych wspomnień. Pozdrawiam, Iwan!
-
Witam! Jak (chyba) każdy wie, w Afryce Północnej w czasie II wojny światowej walczyła przeciwko Brytyjczykom niemiecka Afrika Korps i wojska włoskie. Połączeni, bratni wojacy działali sprawnie, ale do tego potrzebny był przecież wspólny język. Którego używano - niemieckiego, czy włoskiego? Sprawa ważna, ale trudna do przewidzenia, nie znalazłem jej w żadnym źródle historycznym. Proszę o odpowiedź! Pozdrowienia!
-
Najlepszy granat II wojny światowej
Iwan Iwanowski dodał temat w Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Witajcie, bracia! Bez granatu nie było by taktyki - to prawda stara jak świat. Zniszczyć lekko opancerzony pojazd, zabić grupkę żołnierzy, wykurzyć przeciwników z ciekawego stanowiska i nie ponieść zbytnich kosztów - na to wszystko odpowiedzią był granat. Mały, poręczny, nie najdroższy, genialny w walce. Który z nich był najlepszym w II wojnie światowej? Czyż nie amerykański MK2? Dobrze leży w ręce, silny, rozbryzguje się na dużą odległość itp. A jakie jest wasze zdanie? Pozdrowienia! -
Witajcie, bracia! Tym razem temacik o walkach poprzedzających wyzwolenie Manili - zajęcie Corregidoru. Mała wysepka w Zatoce Manilskiej posiekana bunkrami, stanowiskami artylerii i podziemnymi tunelami. Skaliste wybrzeże uniemożliwiało desant morski, więc wszystko postawiono na spadochroniarzy - pierwszy raz w historii zrzucono za jednym zamachem calutki pułk! pomimo, że tylko kilka miejsc nadawało sie do wylądowania, a siły wroga były znacznie, przeciwstawiono im staranne wyszkolenie i wyposażenie spadochroniarzy. Bardzo ciekawy epizod Wojny na Pacyfiku. Zapraszam do dyskusji. (źródło: Z. Flisowski Burza nad Pacyfikiem Tom 2)
-
Witajcie! Zapraszam do dyskusji nad moim ulubionym filmem - Perl Harbor. Dlaczego ulubionym? Genialna fabuła(trudna i zagmatwana), "szeregowe" podejście do wojny, klimat, wątek miłosny, wspaniała muzyka, efekty specjalne zasługujące na Nagrodę Nobla i nawet spora zgodność z historią. Przeszkadzał mi tylko Affleck, który zamiast pokazać,że jego bohater jest na wojnie, "pręży się w każdym kadrze", jak to mówią internauci. Wiem, że zdania nt. tego filmu są podzielone i dlatego liczę na ciekawą dyskusję.
-
Witajcie, bracia! W nocy w 9 na 10 marca 1945 roku nastąpił chyba najtragiczniejszy nalot II wojny światowej. 1650 ton bom spadło na Tokio zabijając aż 200 tys. ludzi, głównie cywilów. Ponieważ w tym czasie badanie nad reakcja jądrowa stały już na bardzo wysokim poziomie, budzi wątpliwości, czy nalot był potrzebny. Moim zdaniem wybuch dwóch bomb atomowych i tak zmusiłby Japończyków do poddania się, Tokio było zbędne. A... co Wy o tym myślicie?! Pozdrowionka!
-
Witam! Co by się stało, gdyby Afrika Korps nie zostało wysłane do Afryki? Co zrobili by Włosi, a co Brytyjczycy? Czy byłby wcześniejszy desant na Sycylię? Gdzie zostałby wysłany Rommel i jego ludzie, może podbiliby wschód? Co o tym wszystkim myślicie? Pozdrowienia! Halo? Dwa dni temu napisałem temat. Ani jednej odpowiedzi??? Czy na tym forum są same zombiaki?
-
Witam! Piszę powieść i potrzebuję kilku jakichś znanych powiedzeń, czy fragmentów wypowiedzi dowódców Regia Marina z okresu II wojny światowej. Ew. mogą to być cytaty należące do dowódców Regia Aeronautica. Chodzi mi o ludzi będących w czasie wojny w czynnej służbie, dość znanych i wysokich rangą, jak np. Yamamoto, Nagumo i Yamaguchi w marynarce japońskiej. Sprawa jest pilna i proszę o szybką pomoc! Pozdrawiam, Iwan!
-
Znane wypowiedzi dowódców Regia Marina
Iwan Iwanowski odpowiedział Iwan Iwanowski → temat → Archiwum
Nie urządzaj kpiny, Albinos. A teraz wrućmy do tematu (błędy zamierzone). -
Witam! Z wiadomego powodu zakładam temat tutaj, a nie w KSO Mam kilka zasadniczych pytań o I wojnie światowej: 1. Czy były - jeżeli tak, to model, armia, miejsce użycia, dostępność itp. - karabiny samopowtarzalne w PWS - podejrzewam, że jednak były, bo przecież nawet peamy już wchodziły (chociażby MP18, na małą skalę, ale jednak). 2. Podajcie mi, co łaska, ze trzy przykłady walk, w których pierwsze wojna światowa najmniej przypominała wojnę pozycyjną. No i to chyba tyle. Pozdrawiam, Iwan!
-
Nie wiem od kiedy, ale wiem do kiedy. Do późnych lat 20.-tych. Dopiero wtedy zaczęto zwiększać silę ognia pojedynczego żołnierza i luzować, wprawiać w ruch pole walki.
-
Nie przejmuję się tym. Używany, mam rozumieć, przez armię rosyjską, a później radziecką? Jakiś jeszcze? A fcale nie (błędy zamierzone). Wojna pozycyjna to pojęcie względne. Cześć historyków uważa nawet, że PWS wcale taka pozycyjna nie była, jak jest uważane. Wyjątki od tej "pozycyjności" to na pewno walki na terenie zabudowanym - tam były strzelaniny na bliskie odległości, częste zmienianie pozycji itp. Jest w tej wojnie trochę tego typu, mobilnych bitew. Jednak w tamtych czasach żadne wojsko nie lubiło tak się bić, kłóciło się to z wszelką strategią. No a na otwartych przestrzeniach można było o tym zapomnieć - stawali, budowali okop i łupali do siebie dwa miesiące. Kultura masowa czerpie z tego wielkimi garściami. Albo przedstawia PWS w miastach i w wioskach, albo przedstawiało mało walki i nadrabia to bogatą symboliką - swoją drogą, nienawidzę tego typu filmów!
-
Jakie znowu dowody? Następna tragikomedia, wymysł pijanych nastolatków, albo opuszczonego przez żonę "historyka" starającego się o monopol na historię. Jak już napisał Bruno Wątpliwy, śmieszna teoria warta tyle, co lądowanie statku Apollo w studio. Na Twoim miejscu dałbym sobie spokój z takimi bzdurami i, zakładając, że interesuje Cię życiorys Hitlera, przeczytać prawdziwą książkę historyczną. Na początek polecam: Alan Bullock, Hitler. Studium tyranii. Wyd. Iskry, Warszawa 2004, ISBN 83-207-1746-9. Pozdro.
-
Gdyby nie było w Afryce Afrika Korps
Iwan Iwanowski odpowiedział Iwan Iwanowski → temat → Historia alternatywna
Ale się czepiasz... To tylko moja nieprzemyślana propozycja. Fakt, legenda Rommla powstała dopiero w Afryce, po Francji '40 owszem był sławny, ale takiemu Paulusowi to mógł najwyżej podskoczyć - Hitler jeszcze nie zdążyłby go rozreklamować. Jak front wschodni w okresie wczesnej Barbarossy (no bo właśnie wtedy Afrika Korps "przyjechało" do Afryki), to albo Grupa Armii Centrum, albo Południe, albo Północ. Logiczna sprawa. Po sukcesach niemieckich dotarli by do "Wielkiej Trójki" - Moskwy, Leningradu i Stalingradu. Albo więc zostali by zmasakrowani widząc już Kreml i wiadomo, co dalej; albo służyliby w odwodzie przy 6 Armii w Stalingradzie, i wiadomo, co dalej, albo też wtopili by się w blokadę Leningradu i wiadomo, co dalej. W walkach na froncie wschodnim nic by nie zmienili. I wtedy można by się zastanowić - czy drugi Napoleon, co taktyk wybitny, ale strateg marny; czy tez po prostu nie miał jak się wykazać, ani też nie miał szans z małymi siłami w rosyjskiej dziczy. Co do Afryki to nie ma co się zastanawiać. Przynajmniej mniej krwi wsiąknęło by w piasek - choć w Afryce, zwłaszcza jeżeli chodzi o ucisk tubylczej ludności cywilnej, bardzo trudno wybrać "tego dobrego". I dalsze dzieje - na Pointe du Hoc mniej krwi, bo działa 105mm pozostałyby na klifie. Na plażach także mniejsza rzeź, bo większe umocnienia byłyby budowane w Pas-de-Calais. Spisek 20 lipca i tak by był, bo rola w nim Rommla była epizodyczna. W takim wypadku nie byłoby jej wcale, a być może Rommel już by nawet nie żył. Ale zginąłby jak bohater. Zachowałby honor zabijając mniej ludzi. Jednym słowem - sam miód. Niestety nie tak wojna wyglądała... -
Znane wypowiedzi dowódców Regia Marina
Iwan Iwanowski odpowiedział Iwan Iwanowski → temat → Archiwum
Zaiste, wydawało mi się, że napisane było "wikipedia", a nie "wiki". -
A po co go zakładać? Ja nie - mógłbyś (mogłabyś?) nas wtajemniczyć?