-
Zawartość
186 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Woj
-
Stosunkowo niewielki wywóz nadal jest wywozem. Do Rumunii poszło 36 dział z 252 sprzedanych, do Wielkiej Brytanii zapewne 110 z 250 sprzedanych (tak przynajmniej wynika z terminów ekspedycji poszczególnych partii zapisanych w kontrakcie). Razem więc - około 170 dział. To już nie jest tak mało.
-
Ależ oczywiście że sprzedawaliśmy. I do Hiszpanii - i gdzie indziej.
-
Inflacja złotówki i reakcje społeczeństwa
Woj odpowiedział Narya → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Nie przesadzaj. Skoro młodemu nauczycielowi starczało... [a i dziś często za godzinę pracy bochenka chleba i kostki masła się nie kupi - tym bardziej iż ówczesne kostki były jednak nieco większe ]. -
Inflacja złotówki i reakcje społeczeństwa
Woj odpowiedział Narya → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Zaraz, zaraz...! Do inflacji doszło nie po 1989 roku, ale właśnie w 1989! Jej hiperinflacyjny szczyt przypadł na schyłek lata 1989 r., kiedy to ustępujacy rząd Rakowskiego uwolnił większość cen. Zaś Balcerowicz, wprowadzajac swój program od stycznia 1989 roku inflację właśnie tłumił - zresztą całkiem skutecznie, choć oczywiście nie od razu. Ja akurat wtedy rozpoczynałem pracę, świeżo założywszy rodzinę, więc ceny dość żywo mnie obchodziły. Przy czym moje własne doświadczenia może nie są typowe - bo żyło mi się (a byłem marnie opłacanym nauczycielem!) całkiem nieźle. Zarobki wystarczały na utrzymanie na podstawowym poziomie (nawet bardzo podstawowym - ale akceptowalnym), a rekompensaty inlacyjne wypłacane co jakiś czas pozwalały niekiedy kupić coś nieco droższego. Część towarów na rynku miała przy tym ceny, które nie nadążyły za inflacją - wiec ich zakup nie był problemem. Do dziś niemało moich ksiaążek to ówczesne "inflacyjne" nabytki. :wink: No i wreszcie zaczęły pojawiać się możliwości zakupów w ogóle. -
Temat na ksiażkę raczej, niż na wypowiedź na forum. Tu rzeczywiscie można wrzucać głównie różne wspominki. Co więcej - trudno oczekiwać, by dać one mogły jakiś spójny obraz. Pamięc jest zawodna (i wybiórcza) - a szkół było wiele, i różnych. Skoro jednak o jakieś wspominki matuzalema chodzi... Po pierwsze - nauka gdzieś do połowy lat 70-tych odbywała się nie pięć, ale sześć dni w tygodniu. Soboty nie były wolne. Po drugie - dziennie lekcji (między innymi w związku z powyższym) było mniej. To "mniej" trwało zresztą do ostatnich niemal czasów - dopiero system trzyklasowy (gimnazum-liceum) dowalił uczniom takie ilości godzin, że się pozbierać nie mogą. Po trzecie - dyscyplina była jednak nieco większa. Przy czym to niezupełnie tak, że młodzież była inna. Była różna - jak i teraz. Inne były chyba jednak wzorce, większa rola rodziny, większy więc miedzy innymi nadzór - także ze strony rodziny własnie. Mundurki ("chałaty" - to jednak niezupełnie mundurek w dzisiejszym rozumieniu) były tej dyscypliny zewnętrzną oznaką. No i nauczyciela bardziej szanowano - choc oczywiście jak i dziś uczniowie mieli sympatie i antypatie, a przed nauczycielem nikt na twarz nie padał. Po czwarte - szkoła była zideologizowana. Przy czym wówczas się tego tak bardzo nie dostrzegało - tak po prostu było i już. Ale np. święto ( a świętem była np. kolejna rocznica rewolucji uparcie zwanej październikową) oznaczało apel czy akademię. I piosenki - i wierszyki. Zresztą o ile wiem w II RP podobnie bywało - tylko święta rzecz jasna były inne. Dzisiaj też jakieś akdaemie się zdarzają - ale chyba już bez takiego zadęcia, i nie tak sztampowe? Nie mnie oceniać.
-
W Opisie technicznym płatowca P.Z.L. typ "P.11c" w rozdziale VI (Zespół napędowy) stoi: ...silnik gwiazdowy "Mercury V-S2" [...] o mocy nominalnej 490/560 KM przy 2250 obr./min. i na wysokości 3660 m. W zestawieniu "Charakterystyki samolotów starszych, aktualnych i prototypów" z 30 VI 1937 r. podano nawet mniej - 530 KM. Jesienią 1936 r. moc maksymalną określano na 580 KM. Jak więc widać nawet w dokumentach z epoki nie ma jednomyślności. Ogólnie zresztą - określanie mocy silnika nie jest tak prostą sprawą. Dla porównania dodam iż klasyczne już chyba opracowanie Lumsdena moc silnika Mercury V podaje jako 546 hp (brytyjskie hp nie są całkowicie równoważne naszym KM, ale różnica jest dość niewielka).
-
W tym konkretnym przypadku - nic. Nie było samolotów P.11c z silnikiem Mercury VIS2. Tu akurat Morgała (skądinąd - rzeczywiście autorytet) popełnił błąd. Przyczyną były najprawdopodobniej informacje z katalogów eksportowych PZL. Ze względów marketingowych umieszczono tam "jedenastkę" z silnikiem o mocy większej niż rzeczywiście montowany.