Skocz do zawartości

Owca.von.Kozic

Użytkownicy
  • Zawartość

    118
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Owca.von.Kozic

  1. Najlepszy dowódca Września '39

    z "sentymentu" dorzuciłbym do wybitnych gen. Wincentego Kowalskiego, d-cę 1. DPLeg., czasowo dowódcę GO "Wyszków" (potem GO gen. Kowalskiego). Dowódca "niezniszcallny", doprowadził swoją Dywizję aż do Tarnawatki opodal szosy Lubelskiej. W międzyczasie wykazał się ogromną odpornością psychiczna i zdecydowaniem (odwrót wobec zagrożenia okrążeniem i mimo gróźb odpowiedzialności sądowej), niezły taktyk (Kałuszyn), rozbity przewagą pod lasami Jagodne, zebrał Dywizję w Chełmnie.
  2. W zeszłym roku omawialiśmy na ćwiczeniach bardzo podobne zagadnienie i "zestaw" NW mieliśmy równie podobny - Sosnkowski, Sikorski, Kutrzeba, ze sfer zupełnego "military fiction" opiniowaliśmy jeszcze Szyllinga, Krukowicza-Przedrzymirskiego i bodaj Piskora. Z grupy "niemożliwej" nadawał się Szylling, na drugim miejscu Krukowicz, ale to fikcja, więc zmilczę. Z poważnych kandydatów z miejsca odrzuciliśmy Kutrzebę, jako zbyt miękkiego na dowodzenie (za to idealnego na sztabowanie). Zostawał Sikorski i Sosnkowski. Sikorski bił Sosnkowskiego doświadczeniem praktycznego dowodzenia armią w warunkach polowych i chyba rzeczywiście "szerszym" choryzontem, czego dowodem są jego prace teoretyczne. Z drugiej strony - od dawna oderwany od wojska, rozpolitykowany i, jak pokazały jego działania we Francji, znacznie słabszy psychicznie, niż w 1920 roku. Sosnkowski - ogromne doświadczenie sztabowe przy niewielkim - liniowym, zdobywanym w większości na manewrach (bodaj miał jakieś doświadczenie liniowe z 1920?), umysł "węższy", ale o dużej rutynie, pracowity, spokojny i nie poddający się zmiennym nastrojom. Ostatecznie postawiliśmy na Sosnkowskiego, z szefem SG Kutrzebą, Sikorski jako d-ca jednego z frontów.
  3. Epoka w anegdotach

    gen. Rożniecki dostał w 1812 roku straszliwe baty pod Mirem i Romanowem. Kilkanaście lat później idealnie poprowadził manewry jazdy przed ks. Konstantym. Obok księcia stał Dwernicki, któremu książę rzucił - gdyby był, dureń, tak manewrował pod Mirem, nie byłby wziął w skórę. - i odjechał. Do Dwernickiego dopada Rożniecki - cóż mówił książę?! Dwernicki, powtórzył, na co Rożniecki: -Ten dureń rozumie, że w batalii to jak na manewrach! _______________________________________________ Płynąc do Egiptu Napoleon zajął Maltę. Za Zamku Kawalerów, w jednej z sal, stały brązowe figury dwunastu apostołów. Napoleon spytał od tak - Któż to? -Ależ to Dwunastu Aposołów! - No to zabrać ich stąd i przetopić na pieniądze, niech czynią co im ich Pan nakazał!
  4. Straty w pierwszej lini

    Powalenie pierwszego szeregu formacji kawaleryjskiej to niezły sposób na zatrzymanie szarzy. Coś takiego stało sie bodaj pod Prenzlau w 1806, gdzie batalion pruskich grenadierów położył trupem pierwszy szereg francuskich dragonów i zatrzymał resztę. Ważne było jednak, żeby strzelać w konie! - pod Iławą 21. strzelców konnych dał salwę w jeźdźców i raz, ze nie przyniosło to Rosjanom wielkich strat, a dwa że nie zatrzymało szarży. W piechocie napoleońskiej rzeczywiście wyżynano pierwszy szereg, ale tylko, kiedy dawano ognia z dwu szeregów (trzeci nabija). Jeśli dawano salwy plutonowe z trzech szeregów, to najwięcej padało ludzi z drugiego, dopiero potem z pierwszego (pierwszy - klęczy, drugi i trzeci stoją). Z drugiej strony, nie można demonizować siły ognia piechoty - pod Pragą w 1757 trzeba było trzech kwadransów wymiany salw, żeby naprawdę się zdziesiątkować. Gdyby ogień karabinowy był aż tak skuteczny, to raczej nikt nie parłby do walki na bagnety.
  5. Najgorsza kampania

    Zależy, który wybierzesz. Warto zaszperać za ks. Wirtemberskim czy Jermołowem. de Segure to przykład szczególny na bujną wyobraźnię. Faktem jest, że armia rosyjska poniosła przeogromne straty właśnie w wyniku pogody i warunków klimatycznych. Straty bojowe były stosunkowo niewielkie (kilkanaście tysięcy spod Tarutino, Małojarosławca, Krasnego i Berezyny), gdy tymczasem straty całościowe przekroczyły 2/3 stanu wyjściowego z października (z ok. 100-120 tys.). Rosjanie nie zajęli Księstwa jeszcze w grudniu 1812 lub styczniu 1813 roku nie dlatego, że trafili na twardy opór, ale dlatego, że nie mieli kim go zdobywać. Może Rosjanie byli odporniejsi, ale bez przesady. Nie zamarzali na miejscu masowo jak Westfalczycy czy Włosi, ale też mieli odmrożenia, umierali od chorób wywołanych połączeniem głodu i wyziębienia, wreszcie także zamarzali.
  6. Generałowie powstania listopadowego

    Nie chcę bronić Skrzynki, którego organicznie nie cierpie i byłbym mu osobiście "w łeb wypalił", ale chciałbym zwrócić uwagę na pewien aspekt dot. kontrofensywy na Siedlce. Swego czasu, ze dwa lata temu, na zajęciach analizowaliśmy informacje, źródła, stopień szczegółowości etc. danych pochodzących z polskiego wywiadu i próbowaliśmy rekonstruować z nich sytuację na planowanym kierunku natarcia. Nie wyglądało to tak różowo, jak w rzeczywistości lub jak pokazuje Prądzyński we wspomnieniach. Co do dowodzenia Chłopickiego w polu, całkiem ciekawy obraz przedstawił prof. Majewski w swojej książeczce "Grochów 1831". Owszem, miejscami wybiela i to dość mocno Chłopickiego, niemniej jest to bardzo dobre moim zdaniem omówienie sytuacji zarówno całej armii jak i samego wodza.
  7. Gwardia Cesarska

    Zanim zaczniemy wieszać psy na Gwardii pod Waterloo proponuje przejrzeć książeczkę pana Rogackiego Mont Saint Jean 1815. Primo, że z 23 batalionów Gwardii obecnych na placu do ostatecznego ataku poszło raptem 7, najelitarniejsze bataliony I/1, II/1 grenadierów i I/1 strzelców nie poszły do ataku. A w kampanii belgijskiej tylko te bataliony miały skład naprawdę weterański - reszta batalionów Starej Gwardii miała weteranów w korpusie podoficerskim i ledwie kilka - kilkanaście procent szeregowych weteranów więcej jak jednej kampanii. Secundo - w zamieszaniu trafiły one prosto w te bataliony angielskie, które jeszcze nie dostały batów, na dodatek w "zakole", tak, że dostali ogień z przodu i flanki. Pierwsza salwa brytyjska położyła od 300 do 500 ludzi. Taka hekatomba przerazi każdego. Zwróćcie uwagę, że w innych epizodach bitwy Gwardia zdała egzamin ponad miarę - Plancenoit i "grób młodej gwardii", walka "czworoboku śmierci". Napoleon nie rzucił Gwardii pod Borodino. Może, ale tylko może, rozstrzygnąłby bitwę, ale nie miałby gwarancji na rozstrzygnięcie wojny. Gwardia była jedyna jednostką, na którą cesarz mógł liczyć w 100% niezależnie od dalszego przebiegu wypadków. Czas pokazał, że się nie mylił. Do 1812 roku do gwardii należały istotnie najlepsze jednostki. 1 grenadierów i 1. strzelców to pułki najtwardszych weteranów. Młodej Gwardii dostawali sie najlepsi, specjalnie wybierani rekruci, lub ludzie młodzi, sprawniejsi od "starych zrzęd", ale też już doświadczeni w Hiszpanii. Najstarsze regimenty nie szły do boju pod Ulmem, czy Jeną, ale pod Austerlitz czy Wagram dostały swoją porcję kul i nie sarkały, a liniowe regimenty walczyły z nimi o lepszą. Pod Iława jeden batalion grenadierów zatrzymał na sobie natarcie kilku regimentów carskich, dając czas na reakcję jazdy. Młoda Gwardia szła w bój praktycznie od chwili utworzenia. Po 1812 Gwardia zaczęła bić się w niemal każdej batalii, zapewniając Napoleonowi zwycięstwa. Nie na darmo Młodą Gwardię nazwano "napoleońską maszyną wojenną". Ta ostatnia rezerwa, dobierana, odchuchiwana przez kilka lat, teraz spłacała "dług". Spłacała krwawo, tak, że pod Waterloo nie mogła już po prostu być tak elitarna, jak, dajmy na to pod Możajskiem. Moim zdaniem błąd cesarza nie leżał w rozbudowie Gwardii, ale w traktowaniu jej jądra - Starej Gwardii, co już tu poruszono. To, ze Młodą tak rozbudowano po 1813 roku dostatecznie wytłumaczył Bielecki - nadawano pułkom status Gwardii zyskując tym samym lepsze morale, wiekszą ambicję, zatem wartości tak ważne i cenne w tej epoce. No i skoro było tak duzo Gwardii, to starczało jej na kazdy korpus - ot taki support psychologiczny :arrow: Zgadzam się, ze cesarz nazbyt rozbuchał nimb niezwyciężoności Gwardii. Pisze o tym z resztą Bielecki, zwracając uwagę, że w pewnym momencie rzucanie Starej Gwardii do boju stało sie o tyle niebezpieczne, że potkniecie tej formacji mogło załamać morale reszty armii, co znamy spod Waterloo. Młoda Gwardia mogła nie dawać rady, ale Stara? Rosja, na przykład, znacznie rozbudowała do 1813 roku swą Gwardię (bodaj do 4 pułków pieszych, jednego - marynarzy i kilku - jazdy). To także była elita elit, np. Pawłowcy włączeni do Gwardii w 1813 za zasługi wojenne, ale tym pułkom nie budowano nimbu, legendy. Mogły przegrać, bez szkody dla morale armii. Mimo wszystko... Vive la Garde :pada:
  8. Zaznaczyłem "nie mam zdania" bo zabrakło mi piątej opcji - są nieporównywalne. Nieporównywalne i to z wielu względów. Przede wszystkim - warunki powstawania i funkcjonowania. Armia Księstwa powstawała w trakcie działań wojennych 1806/07 i potem 1809 roku. Powstawała głównie ochotniczo i spontanicznie, co powodowało, ze po zakończeniu kampanii należało ją ujednolicić. Z racji biedy kraju trwało to zawsze długo i nie zawsze doprowadzano te prace do końca. Armia Królestwa formowana w oparciu o resztki armii księstwa, już w warunkach pokojowych i bez pośpiechu, w sposób zorganizowany i systematyczny. Różniło je funkcjonowanie - armia Księstwa działała w stanie permanentnej w istocie wojny (Hiszpania), konieczności uzupełniania nie tylko zwykłych ubytków jak chorzy, zmarli, zwolnieni, ale też stałych strat wojennych. Księstwo istniało w istocie 7 lat, z tego ponad dwa w stanie wojny, kolejne dwa (1813-1814) w stanie wojny lub okupacji. Poszczególne bronie późno otrzymywały regulaminy (dobrze miała piechota, bo już w 1807, artyleria później, kawaleria nigdy ich nie dostała), brakowało stale pieniędzy na mundury, broń, ubranie. Wpływał na to zarówno zły stan gospodarki, jak i kryzys wywołany klęskami naturalnymi (1810-1811) jak i blokada kontynentalną. Armia Księstwa praktycznie nie miała możliwości dłuższego funkcjonowania w warunkach pokojowych, a zatem dłuższego szkolenia i zgrania, Kolejne kampanie rozgrywały kolejne roczniki poborowych uzupełnione kadrą weteranów (przed 1809 zwolniono wielu ochotników z 1807, podobnie było w 1812 a w 1813 i 1814 były resztki dawnej kadry). Armia Królestwa funkcjonowała pokojowo 15 lat. Nie obciążona wojnami, z całkiem niezłymi i szybko wprowadzonymi regulaminami. Struktura szybko uzyskała celowość i funkcjonalność. Nie bez znaczenia był coraz lepszy poziom gospodarczy kraju i dostosowanie armii do tych możliwości (kasacja w 1817 roku części jednostek gwardyjskich, zbyt obciążających budżet). Nie brakowało pieniędzy na broń, jedzenie, mundury. Było dużo starej kadry, znakomitych szkoleniowców a długie i spokojne funkcjonowanie pozwalało na wyszkolenie dobrych kadr niższych, podoficerskich i oficerskich. Nawet szeregowcy mogli wreszcie odsłużyć regulaminowe 6 lat a potem odejść lub zostać. W armii Księstwa nie było takiej szansy, bo ktoś wciągnięty w 1807 z reguły ginął lub był ranny w 1809, 1812 i wypadał ze służby. W 1830 dopracowaliśmy się "zawodowych szeregowych". Z drugiej strony: armia Księstwa to armia tworzona i żyjąca w warunkach wojny. Braki w szkoleniu garnizonowym nadrabiała obyciem wojennym, przynajmniej części oficerów i podoficerów, nieraz bardzo długim. Oficerowie wyżsi mieli możliwość poznania zasad dowodzenia szczebla przynajmniej brygadowego lub dywizyjnego w praktyce, na polu walki. Armia Królestwa z czasem zatracała te cechy, w 1830 roku podoficerowie z wojennym doświadczeniem byli już bardzo nieliczni, oficerowie wyżsi z szerszym doświadczeniem dowódczym - także (najwyżej brygadowym). Szkolenie garnizonowo - defiladowe doprowadziło do swoistego wypaczenia, braku zorientowania w służbie polowej. Sporo takich przykładów podał mn. Gembarzewski. W efekcie w Księstwie gorsze wyszkolenie żołnierza nadrabiali wiedzą i doświadczeniem obyci oficerowie wyżsi, żołnierze - praktycznym doświadczeniem, w Królestwie - znakomicie wyszkoleni żołnierze i podoficerowie byli początkowo dowodzeni przez oficerów mających trudności z radzeniem sobie w warunkach polowych. Cechą wspólną była zaś rola wychowawcza, entuzjazm społeczeństwa wobec tych armii, szacunek i przywiązanie, entuzjazm i patriotyzm samych żołnierzy. Można powiedzieć, ze armia Księstwa wywalczyła tradycje i ducha, armia Królestwa spożytkowała je tworząc pierwszą nowoczesną, "normalnie" funkcjonującą armię polską. Stąd chyba tak znakomite o niej opinie. Coś a`la nasza armia po 1921 roku - regularne, normalnie funkcjonujące wojsko, czerpiące z tradycji "improwizacji" lat 1914-1918 a zwłaszcza 1920.
  9. Wagram - bitwa

    Akurat pod Wagram saska piechota była jeszcze przed reformą i istotnie, wad miała mnóstwo, w tym zbyt stara kadrę oficerska i podoficerską. Ale odwrót Bernadotte`a wynikał gównie z ogromu strat i tego, ze w bitewnym zamieszaniu Sasi dostali ogień w plecy od Francuzów (mieli białe mundury), a to nie GardeRegiment spod Kolina, szarżowany w linii z frontu i tyłów. Brutalne uderzenie Macdonalda bywało często krytykowane, ale tez należy się zastanowić jakie właściwie inne wyjście miał cesarz. Lewe skrzydło sypało sie, Massena ledwie je utrzymywał. Na prawym Davout sukcesywnie spychał Austriaków, ale nie miał szans ich pełnego obejścia. Zbyt duży dystans i mała dysproporcja sił - Austriacy mieli tam przestrzeń do uniknięcia przeskrzydlenia. Sukces mogło przynieś jedyni zmiażdżenie i przełamanie centrum - rozdzielenie armii cesarskiej na dwoje, okrążenie lewej flanki austriackiej lub przyparcie prawej do Dunaju i wtłoczenie jej do rzeki. Na szczęście dla K.u.K. Armee, biła sie ona tego dnia bardzo dobrze, zeszła z pola pobita, ale nie rozbita. Bielecki, jakkolwiek krytykant cesarza, nieświadomie zwrócił uwagę, że w ówczesnych warunkach technicznych, prowadzenie bitwy ponad 100 tysięczną armią zaczynało sprowadzać się albo do serii samodzielnych starć, albo do gigantycznej masówki. Nie dawało się już koordynować tych mas, stąd próba zmontowania finezyjnego manewru była bardziej ryzykowna. Poza tym - mimo zaprzepaszczenia wielu okazji - armia arcyks. Karola zajmowała dobre pozycje, półkolem opasujące pole bitwy - co już samo w sobie ograniczało możliwość Napoleona rozegrania bitwy mniej brutalnymi metodami. W sumie cesarz uparł się toczyć bitwę w tym konkretnym miejscu i dostał takie karty, jakie dostał. Oskarżanie cesarza o szafowanie krwią żołnierzy jest trochę nie na miejscu - proponuję przejrzeć wykazy strat armii sprzymierzonych walczących przeciwko niemu. A Piekielna Brygada też raz zwiała z pola bitwy. Bodaj pod Gołyminem :arrow:
  10. Najgorsza kampania

    Rzecz właśnie w tym, że kampania rosyjska została przygotowana wyśmienicie pod względem możliwości technicznych, zaopatrzeniowych osiągnięto szczyt. Problemy leżały w strukturze sił uderzeniowych i brakach planistycznych. No i rzeczywiście, Napoleon, mimo przebłysków dawnej energii i geniuszu, zaprezentował się najsłabiej. Co do Rosjan - pamiętajmy, że w wojnę weszli bez planu operacyjnego! Z grubsza chciano działać ofensywnie lub obronnie, szczegółów nie zdołano dopracować z racji rozbicia dowództwa i wmieszania się cara. de Tolly nie miał dość wpływów i autorytetu, był zbyt nielubiany przez grono generalskie, by wymusić swoje zdanie na Bagrationie, a sam nie mógł działać wedle woli, bo do połowy lipca ograniczała go obecność cara i jego rady. Pierwsze działania rosyjskie w wojnie w sumie pasowały do woli Napoleona - ofensywa 2. Armii i odwrót 1. do Dryssy. Wszystko padło z kilku podstawowych powodów - choć Rosjanie odeszli ekscentrycznie i bez walki do Dryssy, a od 15 lipca Barklay wreszcie mógł samodzielnie dowodzić i realizować swoją koncepcje odwrotu i połączenia z 2. Armią, to strona napoleońska z kolei nie zniszczyła 2. Armii, na którą skierowano prawe skrzydło Hieronima, co było "alternatywą" dla rozbicia Barclaya. Kolejny błąd Napoleona to zdecydowanie się na dwa równoległe pościgi - za 1. i 2. armiami, zamiast, np. koncentracji większych sił w centrum i forsowny marsz po osi Orsza - Smoleńsk, dla trwałego rozerwania obu armii rosyjskich. Rosja to chyba istotnie najsłabsza kampania cesarska. Choć za bardzo słabe kampanie uważam też jesienną 1813 i kampanię 1809 roku. Co jak co, ale dać się zaskoczyć i nie móc zniszczyć Austriaków??!!??
  11. Wszystko zależy od grupy i jej "profilu" oraz własnego zaangażowania.
  12. to tylko logiczna konsekwencja charakteru Bluchera.
  13. Lekka piechota

    Dlatego dragoni napoleońscy to zdecydowanie kawalerzyści!. Pomysły z 1805 i 1806 roku z dragońskimi dywizjami pieszymi się nie sprawdziły. Z drugiej strony - idea kawalerzysty podszkolonego w podstawach służby piechoty sprawdzała się w Hiszpanii. Wspomnieliście, ze 30 regimentów dragonów to niepotrzebny bagaż po koncepcjach inwazyjnych. Nic bardziej mylnego. Dragoni, zaliczani do jazdy ciężkiej (mimo nazwy "liniowej"), niewiele ustępowali siłą uderzenia kirasjerom, a byli tańsi, szybsi, zwrotniejsi, mniej podatni na działanie warunków terenowych. Z tych powodów od poł. XVIII w. rósł stosunek liczby regimentów dragońskich do kirasjerskich w większości armii. Z resztą, kirasjerzy pruscy - to w istocie dragoni, bo pancerzy nie nosili bodaj od 1788 roku. Inny przykład to Rosja, gdzie liczba pułków kirasjerów w latach 1805-1812 zwiększyła sie o jeden (bodaj charkowscy dragoni dostali francuskie kirysy zdobyte pod Tarutino), dragonów ponad 10! Szkolenie dragona na piechura też nie było aż takie długie i kosztowne - o ile pamiętam, poza przypadkami z 1805-06 roku, dragonów, jak artylerzystów, szkolono tylko do poziomu szkoły plutonu piechoty, zatem niewiele i dość prosto. A strzelać to i tak każdy piechur i kawalerzysta umieć musiał. Amilkar - francuska piechota lekka była nawet "bardziej liniowa", niż angielska. Anglicy zasady tyralierskie i to na dużą skalę przyswoili sobie szybciej chyba z racji tradycji strzeleckich, przedkładanych nad walkę wręcz. Natomiast Francuzi swoich woltyżerów stworzyli, jak wiadomo, jako ersatz w związku z brakiem dobrej lekkiej jazdy po 1792 roku.
  14. Raczej przypadek, kiedy dobry rzemieślnik pokonuje artystę. I nie sądzę, żeby Blucher, będąc sam-na-sam z Napoleonem 18 czerwca wieczorem, już po klęsce "herbaciarzy", zwiewał na Hannower. Stary Vorwarts najpierw zostawiłby kilka - kilkanaście tysięcy trupa na polu, potem wykonał odwrót i zebrał się znowu do kupy, żeby walczyć następnego dnia. Z resztą - wobec kończącego się dnia i ogromu strat, to Francuzi mieliby większe powody do przerwania boju.
  15. Najlepsza kampania

    Akurat niekoniecznie Napoleon nie rozumiał, ze jego marszałkowie - to nie on. Ale nie miał nikogo innego. Błąd popełnił nieświadomie wcześniej - koncentrując dowództwa w rękach tej samej z grubsza grupy oficerów. Nowi, znakomici generałowie, jak d`Erlon, Reille, Girard bardzo późno zaczęli dostawać samodzielne dowództwa i korpusy, w efekcie nie wiedzieli, jak sie nimi posługiwać. A pamiętać trzeba, że nawet 8 tysięczny korpus, to nie to samo co 5 tysięczna dywizja. Akurat w tej kampanii nie miał też już przy sobie kilku dawniej znakomitych dowódców. Eugeniusz - bronił całkiem skutecznie Włoch Davout - siedział w Hamburgu, co było efektem cesarskiej niełaski z 1812 i 1813 roku. Lannes - nie żył od kilku dobrych lat. Massena - zużył się ok. 1809 roku. Zostawał Macdonald, może Mortier i Marmont. Suchet i Soult bronili kierunku hiszpańskiego. Tymczasem przeciwnik na każdym kierunku miał taką przewagę, że mógł sobie pozwolić na powierzanie drugorzędnych zadań miernotom a koncentrowanie głównych uderzeń pod dowództwem swych najlepszych wodzów - Schwarzenberga czy Bluchera. Nie byli geniuszami, ale z Neyem czy Oudinotem umieli sobie radzić, a mieli cały czas ogromną przewagę. No i właśnie arytmetyka - żeby wykorzystywać powodzenie w bitwie, trzeba mieć czym je wykorzystać. Potrzebne są odpowiednie rezerwy i odwody. Tych Napoleon już nie miał. Ogołacał kierunki drugorzędne, żeby tylko skoncentrować te 50 - 70 tysięcy wojska do danej bitwy. Tracił po kilka tysięcy, nie miał czego rzucić "w wyłom", bo albo musiał spiesznie odsyłać część wojska, albo sam ruszał na inny, zagrożony kierunek. Dopóki przeciwnik "grał klasycznie" - bił się "frontem", dążył do zniszczenia wojska francuskiego - napoleon miał szansę na długą obronę. Kiedy Blucher (za lub przeciw radom Gnisenaua, słyszałem obie wersje) ruszył na Paryż, wszystko się rozsypało. Rosjanie i Austriacy mieli taka przewagę, że Napoleon nie mógł sie skoncentrować i ruszyć za Blucherem, który, można powiedzieć, "zapomniał" o komunikacjach i ruszył na centrum polityczne - to zaś było równie groźne, jeśli nie bardziej, jak klęska w polu. Napoleon przegrał w momencie, kiedy jeden z koalicyjnych wodzów wreszcie zaryzykował "po napoleońsku" i zagrał a`la U.S. Grant z innej wojny.
  16. Najlepsza kampania

    Stary temat, ale chyba dobry na debiut :mrgreen: Kampanie włoskie to istotnie majstersztyk i nowa jakość, ale Napoleon miał jeszcze jedną kampanię, którą się do nich przyrównuje - 1814 i obrona Francji. Owszem, przegrał. Ale styl w jakim przegrał, w jak trudnych warunkach, wobec jakiej przewagi - to mocne argumenty. Poza tym poziom i skala odpowiedzialności z roku 1814 a dajmy 1796, są nieporównywalne. Tam był jednym z wielu generałów, w 1814 wodzem naczelnym, i, jednocześnie, władcą. Zmienili się też przeciwnicy - poprawiła się "jakość" generalicji koalicyjnej i ich żołnierzy, przy zdecydowanym spadku wartości żołnierza francuskiego. pzdr. O.v.K.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.