Funta
Użytkownicy-
Zawartość
45 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
O Funta
-
Tytuł
Ranga: Student
-
A mi się zdaje że odwrotnie, chociaż pamięć jest zawodna. W każdym bądź razie zadaj pytanie bo mi się mętlik zrobił
-
Vissegerd blisko Wiąże się to z tym, że Czyngis Chan chyba nie posłuchał i teraz 1 na 1000 osób jest jego potomkiem :mrgreen: Chociaż możliwe że Mongoł ma rację. Ja wiem o tym z filmu. Zapewne krążą różne legendy na ten temat.
-
Kresy Wschodnie II RP - rzeczywiście były polskie?
Funta odpowiedział Narya → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
"Ja bym Lwowa za Wrocław nie zamienił." Tak mówił Lem. A teraz szczypta historii Jan Zubrzycki DWA ZAMKI WE LWOWIE Dziejopis Długosz mówi o Łysogórze ponad miastem Lwowem. Nazwa ta w Polsce była nadzwyczajnie rozpowszechniona, albowiem odnosiła się do wiary Światowida. Najsławniejsza jest Łysogóra koło Opatowa. W wielu miejscach Polski jednoczy się ta nazwa z Jasnogórą, jak koło Kielc, jak na Polesiu; jest Jasnogóra na Śląsku Cieszyńskim i Jasnogóra, czyli Łysogóra na północ od Krakowa. Starodawność miejsc, wyniesionych wysoko, a panujących nad okolicą, łączy się z nazwami niemieckimi, jak Kahlenberg pod Wiedniem i Kahlenberg na wschód od Gdańska, nad morzem. Wszystkie Łysogóry przeważnie są powiązane z osadami najstarszymi na ziemi naszej, a zatem i Lwów sam i Łysogóra lwowska, na której stał zamek odwieczny, należą do czasów najdawniejszych. Tuż obok Łysogóry tutejszej, jako góry zamkowej, stoi również wysoka, nosząca nazwę góry lwiej, później znana jako góra piaskowa. Nie dość na tym, tuż opodal, gdzie na pamiątkę cesarza austriackiego był „Kaiserwald”, tam od niepamięci istniało tak zwane pole Światowida, czyli Światowidzkie, jakie się dochowało na mapach najstarszych. Dodawszy jeszcze Skałę Czartowską, możemy na pewno zawyrokować, iż istniała tu znaczna siedziba ludzka na wiele wieków przed książętami ruskimi, skoro po obrzędach pogańskich pozostało tu tak wiele, tak znacznych śladów. Utarło się przekonanie całkiem błędne, jakoby Lwów miał założyć nagle za rozkazem narzuconym książę Daniel dla swojego syna Lwa i dlatego nazwał gród Lwowem. Jest to nieprawda, ponieważ lew jako godło Czarnoboga, ogólnie słowiańskiego, należy do czasów bardzo zamierzchłych. Rocznikarz wołyński pisze wyraźnie, iż „Lew wyprawiwszy posłów nie założył, lecz zburzył miasto stare” (Staroż. Polskie, Poznań 1852, II. 391). Lwów, było to miasto zawsze znaczne, a zatem nie z przypadku wyrosłe, lecz oparte o tradycje handlu wielkiego i dalekiego, przez morze lwie, czyli Czarne, sięgającego aż na Wschód azjatycki. Lwów u Długosza to trzecia stolica Polski, „którą za Władysława trzeciego, króla polskiego, z Halicza do tego miasta przeniesiono”. Gdybyśmy wzięli rok ostatni Władysława Laskonogiego, wypadałoby, że już w roku 1206 Lwów musiał być większym od Halicza, o czym pomyślećby nie można, gdyby książę Lew później w przeciągu lat 50-ciu miał osadę znienacka utworzyć. Istnieje wzmianka w zapiskach pergaminowych, że gdy wybuchł pożar w Chełmie w roku 1257, to łunę widać było ze Lwowa, a zatem gród ten istniał przed książętami ruskimi i należał do grodów czerwonych, o które walki toczono jeszcze za czasów Mieczysława I i za Bolesława Chrobrego. W Weronie była brama zwana Arco d e Leoni z wieku lll-go. Koło Lubeki istniało już za Helmolda w wieku XII miasto Lówenstadt, tj. Lwigród. Jest Lwów koło Gostynia, Lwów na Śląsku, jest jezioro Lwityn [niem. Lówentin]. Okazuje się, że nie wolno dziejów narodu ani miast rozpoczynać dopiero od zwycięstw krwawych. Jakże można to pogodzić, aby ci najeźdźcy, idący naprzód krwią i pożogami, równocześnie rozsiewali błogosławieństwo pokoju i objawiali zamiłowanie do otaczania życia opieką, jeżeli dzieje mówią tylko o ich okrucieństwach i ich zaburzeniach nieustających? Ponad wszystko atoli zasługuje na uwagę naszą okoliczność jedna, ta, która dotyczy wzmianki o istnieniu dwóch zamków we Lwowie jeszcze za czasów ruskich. Zimorowicz** bowiem podaje wyraźnie, że Kazimierz Wielki po opanowaniu grodu kazał spalić zamki obydwa, a potem zaraz „na górze rzadkiej własności w krainie Sarmackiej” wzniósł zamek nowy w rzucie do lutni podobny. O dwóch zamkach we Lwowie przed Kazimierzem Wielkim mówi i Kromer i wszyscy dziejopisowie to potwierdzają. Prąd dzisiejszy w nauce polskiej usiłuje co krok wykazać mylność latopisów naszych, aby uwydatnić nieomylność źródeł obcych. A jednak... należy raz jeszcze uwzględnić twierdzenie Długosza, że stolicę z Halicza za Władysława Laskonogiego przeniesiono do Lwowa, zapewne mocno i dostojnie pobudowanego, umocnionego wedle zwyczaju polskiego dwoma zamkami. Były dwa zamki w Krakowie, w Wilnie, w Łucku i po wielu, wielu miejscach Polski. Musimy uważać grody nasze, we dwa zamki opatrzone, jako właściwość rdzennie polską, samoistnie wykształconą i zachowaną prawie do czasów ostatnich. Już sam ten wzgląd na dwa zamki z czasów przed Władysławem III i przed królem Chłopków, przekonać nas może raz na zawsze, jak sztuczne i ponaciągane są twierdzenia nam narzucone, mające na celu zaprzeczenie polskości na każdym kroku. A dodać wypada koniecznie jeszcze tę uwagę, że Kazimierz Wielki przystępując w połowie stulecia XIV do budowy dwóch zamków, nie czynił nic innego, jak tylko odbudowywał to, co przeszłość dawna pozostawiła. Nasuwa się przeto przypuszczenie, iż książę Lew nie tylko nie budował miasta i nie zakładał, ale poniszczywszy i poburzywszy przy zdobywaniu wszystkiego, co tutaj łączyło się z bogactwem (po które wrogowie u nas zawsze ręce wyciągali), wśród ruin i szczątków czas przepędzał na szukaniu zdobyczy dalszych. Toteż, gdy Polska objęła gród w posiadanie dalsze, musiała najpierw pomyśleć o zabezpieczeniu stolicy wschodniej za pomocą dwóch zamków, jednego na górze, drugiego na dole. Czyż król polski, umacniający tu zaraz władztwo swoje, byłby tak nagle i niespodziewanie zakładał dwa zamki, mimo kosztów i trudów, bez potrzeby wyraźnej gdyby nie ta okoliczność, że zastał już we Lwowie dwa zamki z czasów Bolesława Chrobrego pochodzące, a obecnie domagające się odbudowania. Jeżeli za Władysława Laskonogiego przeniesiono stolicę z Halicza (Galicza) do Lwowa, to przyczyną zmiany musiała być na pewno silniejsza obrona w zamkach lwowskich, do których przewieziono skarby i klejnoty wschodnie. Czytamy po przywilejach o tym, że była kaplica w zamku mniejszym, a zatem musiał być kościół i na zamku większym. Po pergaminach czytać można jeszcze określenia inne: „zamek górny i dolny”, czyli wysoki i niski. Kiedy królowa Jadwiga obejmowała Lwów w posiadanie w roku 1387, wtedy tu odprawiła od strony Gródka wjazd uroczysty z pocztem panów i szlachty, a naprzeciw królowej wyszedł lud i mieszczaństwo, panowie i duchowieństwo. Żyła więc tu w Lwigrodzie i panowała myśl polska, ponieważ owe wjazdy uroczyste objawiały zwyczaje czysto narodowe polskie. Tak i mowa o dwóch zamkach we Lwowie jest wynikiem ducha polskiego, od początku prawem zwyczajowym nakazującym takie budowanie. Na poparcie naszego twierdzenia możemy przytoczyć szczegół niewątpliwie bardzo starożytny, a tylko po zamkach polskich przeważnie znany. Są to ganki podziemne, ciągnące się rozlicznie w głębokości ziemi. Badacz Franciszek Jaworski powiada, że takich przejść podziemnych było bardzo wiele we Lwowie. Prawdopodobnie łączyły one zamek wysoki z zamkiem niskim, a także klasztorem oo. bernardynów. Koło klasztoru sióstr miłosierdzia przy ulicy Teatyńskiej natrafiono na liczne rozgałęzienia boczne. Taki przechód podziemny znaleziono i na Żółkiewskiem. To nie są żadne bajania, lecz to prawda szczera, mówiąca do nas echami wieków zamierzchłych. Wszystkie zamki nasze najstarsze głoszą tajemnice ganków podziemnych. Z tymi przejściami związana była wieża główna zamku wysokiego, zwana Dorotą, całkiem tak samo jak w Krakowie na Wawelu. Był to stołpień najwyższy po zamkach polskich i najgłębiej w dół sięgający. Jak Lwów zwano: „ozdób i pomników miastem pierwszym na Rusi i całym państwie” tak oba zamki celowały pięknością i bogactwem. Niż a nic z tego wszystkiego nie pozostało. Jakaś siła tajemnie działająca dążyła stale do niszczenia, aby pamięć zaginęła nawet. Zamek wysoki miał wieże i szczyty wydatne, a zdaje się przybrany był i w attyki, czyli otoki dookoła, bo o tych ostatnich wiemy na pewno odnośnie do zamku niskiego. Attyka owa była „omamentalnie uwieńczona wazami”, co przypomina doskonałe kształty stylowo polskie stylu zygmuntowskiego. Na zamku wysokim były wspaniałe świetlice królewskie. Z czterech wież pierwotnie zbudowanych trzy dochowały nazwy takie: Cebrowskiego, Górskiego i Żulińskiego. Były one niezawodnie pięknie wyprowadzone w górę, gdyż o jednej z nich mówi Zimorowicz, że wicher silny zerwał ganek wieżowy i na ziemię rzucił. Z tych wszystkich rzeczy nie pozostał właściwie ani kawałek okrucha. Pastwiła się groza burzenia i gładzenia, tak, że dzisiaj z zamku wysokiego ocalała tylko część nieznaczna jednego muru kamiennego, a z zamku niskiego ślad zaginął doszczętnie, bo nie wiedzieć nawet, gdzie był plac zamkowy?... Jedynym wspomnieniem cośkolwiek obrazowem to opis Kaczkowskiego w powieści: 0lbrachtowi rycerze (tom II). „Natenczas szli na mszę św., która na ich intencję odprawiała się w kościele św. Katarzyny, znajdującym się wewnątrz niskiego zamku i słuchali całego nabożeństwa, klęcząc przy drzwiach za plecami rycerstwa. Po mszy rycerstwo rozstąpiło się, a oni stanęli w środku kaplicy i słuchali kazania, które miał dla nich tym razem Krzesław z Kurozwęk, biskup kujawski, chociaż duchowny, sam jednak bardzo wspaniałym duchem rycerskim przejęty. Po kazaniu król zasiadł pod baldachimem w dziedzińcu zamkowym, po jego stronie prawej w półkolu dygnitarze koronni i nadworni, duchowni i świeccy, po lewej co najprzedniejsi rycerze, w głębi naprzeciw króla owych dziewięciu młodzieńców ze swoimi ojcami chrzestnymi. Z krużganków na tę uroczystość patrzyli goście świątecznie przybrani”... Lwów, który posiadał swoją własną sztukę renesansową, tak zwaną sztukę Odrodzenia Lwowskiego, przechowaną ułamkowo w okazach zaiście przepięknych, ten Lwów musiał zmieścić na obydwu zamkach, jako budowlach świeckich najważniejszych, całe skarby architektury polskiej. Niestety! Obojętność i pogardzanie, razem z nieuctwem z żyłką tępienia, pokryły to wszystko naleciałościami nowoczesnymi, jakie chciały uczynić stolicę wschodnią podobną do Lipska i Berlina. Jak zawsze w takich razach, niczego nie osiągnięto, a zdeptano rzeczy największej wartości miejscowej. Zburzono piękną bramę galicyjską, czyli halicką, na której wisiał zegar pochodzący z roku 1404. Zburzono także okazałą bramę krakowską, o dwóch basztach potężnych otokami, czyli attykami polskimi. A kiedy już oto pamięć ulotna jak mgła poranna zawisła nad miastem, wtedy duch polski zapragnął w gorącości swej objawić się raz jeszcze sposobem arcydawnym za pomocą mogiły usypanej na Łysogórze czyli na Jasnogórze, aby panować ponad ziemię daleką myślą jasną, iż to kopiec Zjednoczenia, kopiec Unii Lubelskiej. Pamiętamy jeszcze dobrze jak młodzi i starzy dobijali się o taczki, aby zawieźć ku wyżynie odrobinę ziemi, naprawdę suto przesiąkniętej krwią przedojców naszych. Zieleni się dziś z dala ten kopiec, lecz mało kto pamięta o tym, że te kwiatki i listki to duch przodków naszych żyjących nieśmiertelnie ponad Lwigrodem. Przy kopaniu ziemi odgrzebywano kości liczne, ułamki urn, zbroi, resztki wyrobów krzemiennych itd. Starym zwyczajem naszym rozlatywało się to na wsze strony i gubiło się po kieszeniach tłumu, który łudził się znaleziskiem skarbów. I były skarby, lecz nie takie w postaci dukatów po garnkach, tylko znakach przeszłości kochanej, na której nikt zgoła się nie rozumiał. Szkoda to nie do opisania, że nie było opieki dobrej przy wykopywaniu starożytności. Rozdrapała gawiedź okazy małe i większe na to, aby przepadły bez pożytku dla nauki. Część malutka ocalona w zbiorach Smolki, Bojarskiego i Schneidera, dostała się wprawdzie do muzeum Lubomirskich we Lwowie, lecz to zbiorowisko bez myśli przewodniej nie daje obrazu żadnego. Bezmyślność nie troszczyła się także o przerysowanie murów zamkowych, jakie łamano i burzono. Słowem ofiarą zatracenia pomnika sztuki bardzo wielkiej wagi wzniesiono kopiec jeden z największych i najpiękniejszych w Polsce w tym celu, aby z tej Jasnogóry Lwowskiej promieniała daleko polska myśl jasna, zdrowa !... Raz jeszcze przypominamy, że sam kronikarz Dionizy Zubrzycki w roku 1844 pisał: „miasto Lwów już dawniejsze jak mniemano, że nie od księcia Lwa (Leona), ani od jego ojca króla Daniela założone; przeto i nazwisko jego nie od książęcia tego, lecz od lwa króla zwierząt pochodzić musi” – przeto nie dawajmy się porywać prądom dziwacznym, aby przypuszczać, iż tutaj w tym Lwigrodzie wszyscy byli mocniejsi i bogatsi pod każdym względem, tylko nie my Polacy. Całkiem przeciwnie, we Lwowie starym duch polski jest najwznioślejszy, albowiem choć poznikały pomniki chwały i sławy wielowiekowej, mimo to zapał i poświęcenie zapalają wszystkich, jak to orlęta lwowskie przykładnie stwierdziły. Dlaczego? Ponieważ Iwowianin ściśle wypełnia, co Goszczyński w „Królu Zamczyska” powiedział: „A on jednak pojął myśl, której oni pojąć nie mogą, i całe życie swoje stosuje do niej i każdy krok jego jest jej koniecznością nieodpartą. Na chwilę nie zboczy z tej drogi”... I tutaj kiedy staniemy pod kopcem dzisiejszym obok kamieni ostatnich, z murów zamkowych zdaje się nam w rzeczy samej, jakoby prawdą było, „że kamienie stare dają mi rady, rycerze gotują broń do przyszłych bitew, orzeł mierzy oczami drogę do słońca, mam przed sobą całe życie przeszłości i widzę na jej kolanach przyszłość!”... A tu pare historycznych cytatow: Pragniemy i miasto Lwów i wszystkich jego obywateli i mieszkańców, prawnie nam i Rzeczypospolitej podległych, wyznania katolickiego, ormiańskiego i greckiego nowym zaszczytem obdarzyć, na przykład pamiętnego męstwa dla miast innych. Dlatego też ich bez żadnej różnicy wyznań chrześcijańskich wszystkich, w dawniejszych ich prawach i przywilejach, przez przodków naszych nadanych i zwyczajach (nic w nich nie zmieniając), zachowujemy, a nadto ich i ich potomków prawnych i całe miasto z prerogatywami miast Krakowa i Wilna (o ile się odnoszą do praw i tytułów szlacheckich) porównywamy i niemniej według jednogłośnej zgody naszego senatu i zgodnych głosów stanu rycerskiego na obecnym sejmie walnym wspomniani obywatele lwowscy mają brać udział w wyborze królów polskich po wieczne czasy, za pośrednictwem dwóch ze swego magistratu i wybór ten będą podpisywali. Jan Kazimierz, w przywileju nobilitacyjnym dla miasta Lwowa, 8 sierpnia 1658, tłum. Franciszek Jaworski. Między wszystkimi miastami Królestwa, najliczniejszymi zasługami względem Rzeczypospolitej, wobec poprzednich królów i wobec nas, niewzruszoną w mnogich niebezpieczeństwach wiernością, wyróżnia się nasze miasto Lwów, który w tylu nieprzyjacielskich oblężeniach przez Kozaków, Moskwę, Tatarów, a teraz świeżo przez Turków podupadł, lecz nie uległ. Z tych to chwil tak krytycznych wyszedł zwycięsko, wstrzymał z podziwienia godnym męstwem i odwagą potęgę otomańską i nie dopuścił, aby ona wdarła się do wnętrza Królestwa. Mieszczaństwo zaś lwowskie oświecone, pełne cnót obywatelskich i form wykwintnych, słynie daleko poza granicami Polski, nie tylko chwałą wojenną, lecz także cywilizacyjną, miasto przeto wykształceniem, męstwem, trwałą wiernością względem Rzeczypospolitej, zasłużyło na wiekopomną sławę i szczególniejszą łaskę. Jan III Sobieski na sejmie koronacyjnym, 1674. Da się powiedzieć o mieszczaństwie lwowskiem, że długo, dłużej niżby oczekiwać tego było można po tych katastrofach, jakie weń godziły, trzymało się na wyżynie cywilizacji polskiej, której było niepoślednim ogniskiem, i że dotrwało usque ad finem w patriotycznej wierności Rzeczypospolitej, której było przednią strażą szańcową [...]. Były czasy, kiedy wszystko się waliło na Rusi polskiej, a Lwów stał prosto, jedyna przystań dla rozbitków wśród burzy. Wśród zamieci kozackich buntów, kiedy w odmęcie strachu i pożogi zniknęło wszystko, co w tej części ziem polskich było władzą, ładem, bezpieczeństwem i nadzieją jakiegoś jutra, Lwów jeden widniał na horyzoncie, a jego baszty i wieże unosiły się jak arka na falach potopu. Władysław Łozińsk, Patrycjat i mieszczaństwo lwowskie w XVI i XVII wieku. Lwipole stołeczne. Józef Bartłomiej Zimorowic, Sielanki, 1663. [o Lwowie] Lwa kolebka, poddasze potężnej Polski, Helespontu kopiec. Marcin Bielecki w nekrologu pochodzącego ze Lwowa Stanisława Bieżanowskiego, 1693. [o Lwowie] Tak więc z tego wynika, ze Lwów polskim miastem był. Dowodem na to jest także bohaterska obrona Lwowa w czasie powstania Chmielnickiego. -
Ja jestem szczęśliwym posiadaczem Windowsa XP. Nie mogę się za to przekonać do Visty. U mnie ona co prawda nie pójdzie ale gdy zasiadłem w szkole... Pogubiłem się totalnie. To chyba z przyzwyczajenia
-
Mi podobają się drakkary.
-
Gry uczą angielskiego i robią z graczy lepszych pracowników?
Funta odpowiedział Tofik → temat → Akademie im. Jana Czochralskiego
Dużo można się nauczyć grając w gry, w których bohaterowie mówią po angielsku a napisy są po polsku. Sam grając w gry po angielsku sporo się dowiedziałem. Jednak były to pojedyncze słowa. Po za tym gry rozwijają pewne umiejętności tak jak napisali przedmówcy. Strategie, przygodówki-myślenie, strzelanki-refleks. Ja Ciebie również :] -
Aleksander Jagiellończyk ożenił się z córką Zofii A teraz zagadka. Pewien mędrzec dał Czyngis Chanowi radę na długowieczność. Jaka to była rada ?
-
Których władców z dynastii Jagiellonow lubicie najbardziej?
Funta odpowiedział Wojtas1000 → temat → Polska Andegawenów i Jagiellonów (1386 r. - 1572 r.)
Zygmunt August za całokształt -
Elena (Helena) Paleolog została żoną Łazarza II Brankowicia - księcia Serbii. O to chodzi ?
-
Ja zagłosowałem na Mazurka. Podobają mi się takie żywe żołnierskie melodie.
-
Co by było gdyby 300 lat wcześniej wynaleziono druk...
Funta odpowiedział JASNY CELSTYN → temat → Historia alternatywna
Myślę że szybszy rozwój oświaty. Książki są dużo tańsze więcej ludzi może je mieć i czytać. Ludzie poszarzali by swoje horyzonty i wiedzieli więcej o świecie. I pojawiły by się zapewne przekłady Biblii na języki ojczyste. -
W 1472 roku Iwan III ożenił się z Zofią Paleolog- bratanicą ostatniego cesarza bizantyjskiego. Dało to podstawy do używania nazwy car. oraz dwugłowego orła w herbie :clap:
-
Widzę tu typową postawę polskiego kibica. Co to za sukces wyjście z grupy ? Czy oni jadą tam po to żeby pokazać, że stać ich na tylko tyle ? Otóż nie. Liczy się tylko i wyłącznie zwycięstwo w całej imprezie. Liczę że tek będzie. Mam nadzieję że Włosi coś pokażą i zagrają z nami w finale :clap:
-
Państwo, które najbardziej ucierpiało i zyskało
Funta odpowiedział pepe289 → temat → Historia ogólnie
Najbardziej ucierpiały państwa Azteków, Inków, Majów... Ogólnie państwa indiańskie. Najwięcej zyskały Stany Zjednoczone. -
Zygmunt III Waza-reformator czy fanatyk?
Funta odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Wazowie na tronie polskim
Nie udane próby reform czyli: chciałem dobrze ale mi nie pozwolili, lub: co złego to nie ja :mrgreen: Takie właśnie opinie o Zygmuncie Tofiku stawiasz. Tutaj nie liczą się chęci, liczą się efekty. A efektów nie było. Mówisz że Władzia mogli zamordować. To trzeba go pilnować ( jak to mówił Kononowicz: " od tego jest policja i straż miejska, od tego oni są " :mrgreen: ) Tak więc od tego Rzeczpospolita miała armię i dopuki nie miała konfliktów na południu mogliśmy spokojnie władzia w Moskwie pilnować. A jak radzić sobie z niezdyscyplinowaną szlachtą mamy tu: http://wiadomosci.polska.pl/kalendarz/kale...le.htm?id=43962 I tu: http://pl.wikipedia.org/wiki/Samuel_Zborowski I tu na dole. Z wikipedii . Oczywiście wiązała się z tym sprawa rokoszu ale dlaczego rokoaszn nie powyłapywać i nie powywieszać ? To napewno było by przestroga na przyszłość. Bo jeśli szlachta robi co chce a król jeszcze klaszcze w dłonie to napewno temu nie zapobiegnie.