Witam na forum!
Udało mi się dotrzeć do Henryka Pawelca ps. "Andrzej" , który został skierowany na Kielecczyznę żeby zabić Wittka.
Pierwszy zamach miał nastąpić pod koniec 1942 roku. "Andrzej" zaplanował sobie, że zabije go na którejś z ulic poprzez pchnięcie sztyletem. Niestety zamach nie doszedł do skutku bo Wittek zawsze chodził w towarzystwie gestapowców lub konfidentów. W tej sytuacji było to niewykonalne.
Po raz drugi "Andrzej" wrócił do Kielc na początku marca 1943 roku. Na miejsce zamachu wybrano róg ulic Małej i Kapitulnej (czyli ścisłe centrum Kielc). Na rogu tych ulic mieścił się zakład fotograficzny, którego właścicielka od dawna była zaangażowana w pracę konspiracyjną. Przez okno tego zakładu widać było skrzyżowanie tychże ulic.
Po kilku godzinach oczekiwania zobaczył Wittka wychodzącego ze swojego domu i skręcającego w ulicę Kapitulną. Wyskoczył z domu i popędził za nim. Wyciągnął pistolet, wymierzył w głowę gestapowca i... niewypał! Po tym nastepny!
Na więcej nie było czasu gdyż Wittek zorientował się i chwycił swój pistolet. "Andrzej" w tym momencie już uciekał. Dotarł do meliny konspiracyjnej. Był załamany z powodu nie wykonania rozkazu.
Jak sie okazało te dwa feralne naboje dostały sie w ręce ZWZ-AK omyłkowo. Była to amunicja bez spłonek z polskiej akcji sabotażowej.
Dziś Henryk Pawelec jest sędziwym staruszkiem mieszkającym w małym domu pomalowanym na biało-czerwono na jednym z kieleckich osiedli. W swoim domu ma masę pamiątek z dawnych lat...
pozdrawiam.
ansazi