Skocz do zawartości

Suryn

Użytkownicy
  • Zawartość

    73
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Suryn

  1. Estero, przede wszystkim dwa nazwiska - Eugeniusz Tarle i Albert Manfred. Przyznam, że ich prace były pierwszymi biografiami Cesarza, jakie przeczytałem.
  2. Inni o Napoleonie

    Wellington cenił go nieco niżej. Ponoć miał mówić, iż "sam kapelusz Napoleona wart jest 40.000 żołnierzy". Amilkarze, czy te słowa padły po sprowadzeniu przyszłego marszałka do "swojego poziomu"? :wink: Chodzi mi oczywiście o słynne - "Marszałku Augereau, jest pan ode mnie wyższy o głowę, ale jeśli nie przestanie się pan zachowywać impertynencko, karzę skrócić tą różnicę".
  3. Wasze anegdoty związane z PRL

    Z przemówienie Gomułki. - Towarzysze, przed wojną staliśmy nad przepaścią. Dzisiaj robimy wielki krok naprzód! W jednej z jednostek artylerii WP, na koszarach widniały jeden pod drugim następujące slogany: - Komunizm naszym celem. - Trafiamy w cel każdym pociskiem. Podczas stanu wojennego powołano marionetkowy Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodowego, w skrócie PRON. Oczywiście fakt ten nie umknął czujnym obywatelom. Jednym z popularnych powiedzeń było: "PRON_cię żywi, PRON_cię chroni, trzymaj PRON_cię mocno w dłoni". Mam jeszcze małą niespodziankę dla osób pamiętających duPRL. http://pl.youtube.com/watch?v=QaM00R-AAa4
  4. Największy błąd Napoleona

    Ha, no proszę, coś tam jednak w głowie zostało, a przyznam, że miałem kilkuletnią przerwę w zgłębianiu epoki. Dziękuję Kadrinazi.
  5. Największy błąd Napoleona

    Istotnie Estero. Urzekł był przy tym samego Cara, do tego stopnia, że ten nakazał oddziałowi kozaków marsz ku Indiom. Nie pamiętam nazwiska atamana który stał na ich czele. Chyba nie Płatow, bo ten siedział w więzieniu?
  6. Największy błąd Napoleona

    Prusy, Rosja i Austria przed utworzeniem Księstwa Warszawskiego tez były sojusznikami. Oczywiście riv masz słuszność, sam dostrzegam sporo dziur w tezie Ignacego Prądzyńskiego, bo autorstwa tego właśnie wybitnego generała jest owa teoria. Zaznaczyć jednak trzeba, iż ciężko mówić o faktycznym sojuszu tych trzech zaborców. Jego iluzoryczna trwałość poddana została próbie właśnie w konfrontacji z Bonapartem. Przyjmując jako cenzus chronologiczny rok 1805 proszę zwrócić uwagę, że Prusy nie biorą udziału w wojnie kończącej się w Preszburgu. Rok później, ku uciesze upokorzonej Austrii ten sam los spotyka państwo Hohenzolernów. W obu tych konfliktach Napoleon zręczną dyplomacją mógł rozbijać kolejno dwóch głównych konkurentów w tej części Europy. W roku 1809 Habsburgowie podejmując kolejną próbę odzyskania hegemonii nie mieli po swojej stronie nie tylko Prus ale nawet Rosji. Zręczna dyplomacja mogła skutkować tylko do pewnego momentu, tj. tak długo jak długo szła za nią siła w postaci niepobitej Wielkiej Armii. Prawdziwa stabilizacja powinna opierać się na trwałym, niezależnym od krótkookresowej koniunktury status quo. Tego osiągnąć się nie dało, na skutek właśnie "wejścia do nie swojej piaskownicy", że się tak kolokwialnie wyrażę. Z utratą wpływów w Niemczech tj. Związku Reńskim, Austria i Prusy wcześniej czy później musiałyby się pogodzić, wbicia klina w ich bezpośrednią strefę interesów już nie mogły darować. Księstwo powstało tylko z ziem zaboru pruskiego. Akurat Rosja to specjalnie nie chciała aby Prusy odzyskały to co utraciły- i nie odzyskają nawet po kongresie. O ile faktycznie Rosji na krótką metę mogło zależeć na osłabieniu sąsiada, to w przypadku pojawienia się nowego konkurenta (Francji) sytuacja ulegała zmianie. To właśnie dzięki wstawiennictwu Aleksandra, Prusy ocalały z pogromu lat 1806-07. Przypomnę, że Napoleon planował calkowitą likwidację tego kraju. W rzeczy samej Estero. Sam mawiał, że Europa to kretowisko, wielkie imperia powstają tylko na wschodzie. Miał tu na myśli oczywiście Bliski Wschód, to tam kierowały się jego młodzieńcze marzenia. Nawiasem mówiąc, pacholęciem będąc popełnił nawet powieść romantyczną, usytuowaną na dworze sułtana. :king: Pozdrawiam
  7. Największy błąd Napoleona

    Tak się składa, że mi to dziś też przyszło na myśl. Zastanawiałam się nad dalszą dyskusją i szukając w głowie błędów Napoleona, analizując jego poczynania, przez krótką chwilę zatrzymałam się nad utworzeniem Księstwa Warszawskiego. Jednak nie dostrzegłam w tym poczynaniu błędu. Ciekawa jestem czy Ty zgadzasz się z podaną przez Ciebie tezą i jeśli tak to dlaczego? Przyznam, że jest tu sporo argumentów zarówno za jak i przeciw. Z jednej strony, niewątpliwą korzyścią był znaczący przypływ rekruta, i to jakiego! Utworzenie silnego bastionu w tej części Europy pozwalał szachować potencjalnych konkurentów, itp itd.. Jednak spoglądając na ten fakt krytycznie, warto zwrócić uwagę, że zakwestionowanie prawa do posiadania i de facto odebranie świeżej zdobyczy "trzem czarnym orłom" nie mogło skończyć się dobrze. O ile bijąc ich pojedynczo, można było przez czas jakiś utrzymywać względne władztwo, o tyle pierwsza znacząca porażka musiała prowadzić do upomnienia się "sępów" o swoją część łupu. Napoleon przekraczając linię Odry przekroczył swój symboliczny Rubikon, miejsce z którego nie było już widoków na utworzenie względnie stabilnego systemu politycznego, opartego na consensusie. Od tej pory dla Napoleona "być" to "dominować", co niestety musiało wcześniej czy później zaowocować zjednoczeniem upokorzonych przeciwników. Ten fakt w pełni zaistniał w 1813 roku.
  8. Początki kawalerii w II RP

    Dokładnie tak Widiowy. Warto dodać, że do Krakowa wróciła ósemka ułanów. W majątku p.Kleszczyńskich nasi bohaterowie "zarekwirowali" 5 rumaków i jednego ochotnika - Dzika/Dzikiego - Kleszczyńskiego, późniejszego oficera I-go pułku ułanów.
  9. Największy błąd Napoleona

    Bardzo ciekawy temat. Pozwolę sobie zaproponować Państwu mój typ, choć przyznaję obawiam się nieco reakcji. Otóż, jak zapatrujecie się na propozycje, by za jeden z kluczowych błędów politycznych Cesarza, uznać utworzenie Księstwa Warszawskiego?
  10. Sanacyjna Polska a PRL

    Dziękuję Panie Brunonie za interesującą dyskusję. Obaj pozostaliśmy na swoich stanowiskach co wcale nie znaczy, że mamy się gniewać. Dlatego oczywiście przyjmuję przeprosiny i podobny gest składam na Pańskie ręce. Pragnę tym samym przyznać się do pomyłki, tej mianowicie, że porównanie Pańskich wypowiedzi do endeckich paszkwili było nieporozumieniem, wszak nawet narodowcy świętują w dniu 11 listopada. Niniejszym chciałbym zakończyć tą dyskusję nie znajdując polemicznego punktu zaczepienia, wszak jak już mówiłem, a był pan łaskaw przeoczyć, w ocenie Berezy mamy podobne zdanie. Pozostaję z szacunkiem Dziękuję Panie FSO, to załatwia sprawę. Pozdrawiam
  11. Początki kawalerii w II RP

    Jeśli mówimy o początku polskiej kawalerii w II RP, to wypada wspomnieć Belinę-Prażmowskiego i jego ułańską siódemkę.
  12. Sanacyjna Polska a PRL

    Króciutki komentarz. Jedyny faktycznie nie był, ale wyjątkowy już tak. Przynajmniej dla mnie (mimo mojego krytycznego podejścia)... Pozdrawiam. Dziękuję Vissegerdzie za ten głos rozsądku. Ze smutkiem przyznaję się do swojej bezsilności gdy zamiast rzeczowego argumentu adwersarz posługuje się frazesem. Można polemizować z faktami, w przypadku sądów wartościujących jedyną odpowiedzią może być łacińska maksyma de gustibus non est disputandum. Szanowny Panie, jak już mówiłem nie interesuje mnie Pańska osoba, a także z kim i z czym się Pan identyfikuje. Oceniam natomiast to co Pan jest łaskaw napisać. Być może nie zdaje Pan sobie z tego sprawy, ale w wielu kwestiach dotyczących Marszałka, raczy pan wygłaszać sądy niemal w stu procentach pokrywające się z endeckimi paszkwilami. Fakt współbrzmienia z tym środowiskiem, rzecz jasna automatycznie nie zalicza Pana do członkostwa ale daje asumpt do przypuszczeń o co najmniej sympatyzowanie. Zgodzi się Pan zatem, że mam wszelkie podstawy do wyciągania takich a nie innych wniosków. Cieszy mnie jednak, Pańska deklaracja i czekam z niecierpliwością na wypowiedź, którą ją Pan ugruntuje. Nie jestem pewny czy dobrze zrozumiałem. Czy jest Pan pewny, że 11 listopada nic się nie wydarzyło? A jeśli tak, to proszę mi powiedzieć, czy uważa Pan, że Polacy to naród idiotów i od 90 lat świętują zwykły dzień? Chciałbym Pańską wypowiedź odczytać jednak jako - "nie wydarzyło się nic z prawnego punktu widzenia". Taką tezę, mógłbym z grubsza zaakceptować (choć jakieś akty jednak wydano), ale pomijanie entuzjastycznej manifestacji Warszawiaków, słynnego wystąpienia Marszałka, jawnego już i masowego rozbrajania żołnierzy niemieckich, czy w końcu ustanowienie pierwszej niezależnej władzy polskiej po 123 latach niewoli jest dla Pana "niczym istotnym"? Mówi Pan, że data ta została niezauważona. Toż to jakiś absurd Drogi Panie. Niemal wszystkie gazety, aż huczały. Może nie dostrzegł Pan faktu, iż nie było wówczas internetu i wiadomości w prasie ukazywały się z jednodniowym opóźnieniem (może poza wydaniami wieczornymi czy nadzwyczajnymi), dlatego radzę przejrzeć czołowe tytuły z dnia następnego tj. 12 listopada. Zaręczam, że się Pan zdziwi. Drogi, Panie gdybyż to od nas zależało,... Wydarzenia historyczne mają to do siebie, że przebiegają często spontanicznie, bez oglądania się na to czy w przyszłości ew. święto będzie kolidować z innymi, w innych państwach. Podejrzewam, że nasi przodkowie rozpoczynając celebrę 11 listopada, nie brali pod uwagę faktu, że Sarko w tym czasie po 90 latach, będzie zajęty pod Verdun. Szkoda, bo jak sądzę obaj z przyjemnością przyjelibyśmy wizytę tego polityka bynajmniej nie ze względu na jego osobę, co raczej na szanowną małżonkę. Jednak w przeciwieństwie do Pana, nie będę przełamywał utrwalonego w narodzie zwyczaju, tylko po to, by obejrzeć w Warszawie Carlę Bruni. W tym miejscu przyznam Panu Rację. Z zadowoleniem przyjąłem deklarację Pana FSO, traktując ją jako rękojmię, iż w przyszłości raczy warzyć słowa. Co do użytej argumentacji, to pozostawia ona sporo do życzenia. Przypominało mi raczej tłumaczenia różnych faszyzujących osobników, iż "wcale nie hajlowali tylko zamawiali piwo, a w ogóle to nic zdrożnego, w końcu to tylko rzymski salut". Jako pewne wyjasnienie dodam, iż nie mam zamiaru bronić idei i metod traktowania w Berezie. Dla mnie to też czarna plama, więc tu sporu między nami nie będzie. Kategoryczny jednak sprzeciw budzi fakt porównania. Pan FSO nie użył określenia "obóz koncentracyjny", które faktycznie miały różne formy w historii. Pan FSO użył okreslenia 'KL' (Konzentrationslager) czyli niemiecki, nazistowski obóz koncentracyjny, który każdemu Polakowi kojarzy się jednoznacznie. To miejsce masowego bestialstwa i degeneracji natury ludzkiej. Jakiejkolwiek miary nie przykładając nie znajduję podobieństwa z więzieniem w Berezie Kartuskiej. Jeśli można je porównywać to raczej do obozów internowania w czasie stanu wojennego w PRL. Pozdrawiam
  13. Małe wielkie sprawy Napoleona

    Witaj Estero, bratnia duszo. Rzeczywiście ultra scentralizowany system decyzyjny jaki stworzył, wymagał zaiste nadludzkiego wysiłku. Napoleon jak wiemy był gigantem pracy i potrafił ogarniać wiele spraw państwa, na każdym niemal szczeblu. Jako doskonały przykład ilustrujący i wpisujący się w temat przedstawię okoliczność podpisania statutu słynnej Comédie Française. Ciekawostką jest nie tylko sam fakt uprawomocnienia tej kulturotwórczej placówki, ale także gdzie i w jakich okolicznościach został on dokonany. Otóż na dokumencie widnieje sygnatura - Moskwa 1812. Tak więc nawet w ogniu i mrozie najcięższej kampanii wojennej, Cesarz nie zaniedbywał spraw pozawojskowych. Nota bene statut ten obowiązuje do dzisiaj. Vive L'Empereur!
  14. Sanacyjna Polska a PRL

    Łaskawy Panie Pisząc swój post, wydawało mi się, że przedstawiłem analogię nader czytelną dla każdej osoby żywo interesującej się wydarzeniami doby IIRP. Jak Pan wie częstą personifikacją naszej ojczyzny jest postać kobieca. Nie sądziłem, że porównanie Najjaśniejszej do sędziwej damy, wszak wiek 90 lat daje asumpt do zastosowania formy "babcia", może przywołać Panu skojarzenia rodzinne. Jeśli nawet tak się stało, to znawca tematu, powinien bez trudu odczytać pozostałe porównania. I tak, dla jasności - została powita w niejasnych okolicznościach i z niepewnego ojca - jest niczym innym jak aluzją do endeckich insynuacji o niemieckiej prowokacji. Akuszerkami były wadzące się wiecznie baby - jest prześmiewczym porównaniem do kardynalnego sporu Dmowski - Piłsudski, a zwrot sama jubilatka nie dbała o potomstwo i lekko się prowadziła , to odniesienie do wykoślawionej wizji historii polityki wewnętrznej i zagranicznej IIRP lansowanej tu i ówdzie. Zupełnie jasnym powinien być też zwrot "Najjaśniejsza", którym opatrzyłem naszą niedawną jubilatkę, jednak by być już całkowicie pewnym, że zostałem zrozumiany dodam, iż oprócz tego pięknego imienia ma też nazwisko - Rzeczpospolita.Zarzuca mi Pan stosowanie arguentów ad personam, gdy tymczasem jedyną osobą, która się do tego rodzaju manipulacji uciekła jest Pan właśnie. Mało tego, skierował je Pan ku sobie, co już zakrawa na groteskę. Doprawdy nie rozumiem tego tonu i argumentacji. Proszę mi wierzyć, że Pańska osoba nie jest obiektem moich zainteresowań. Nie jest nim także Pańska rodzina z seniorami rodu włącznie. Jedyne co mógłbym powiedzieć o Pana babci to to, że życzę jej 100 lat, tfu... co tam,... 150!! w zdrowiu, pogodzie ducha i zadowoleniu z wnuka. Drogi Panie, dziękuję za wyjaśnienia, ale szczerze mówiąc nie bardzo do mnie trafia tego typu argumentacja, z której odczytuję, że Piłsudski jest winien temu, iż ten czy inny polityk odwołuje się do jego osoby. Dla Pańskiej wiadomości, przypomnę, że także drugi z czołowych polityków naszych czasów, oddaje hołd tej postaci. Piszę tu o Donaldzie Tusku. Obaj z J.Kaczyńskim podczas słynnej debaty telewizyjnej zgodzili się tylko w jednej dziedzinie. W tej mianowicie, że ich idolem politycznym jest właśnie Marszałek. Dla nas Piłsudczyków, nie ma to jednak najmniejszego znaczenia, Drogi Panie. Dzisiejszy Piłsudczyk nie jest politykiem, jest społecznikiem. Zatem proszę nie zwalać na Marszałka swoich antypatii do przeciwników politycznych. Dziękuję za wyrażoną opinię. Cenna to wiedza choć żadna nowość. Nasłuchałem się już dość od innych przedstawicieli ruchu narodowego. Tak, Pan FSO raczył zwrócić uwagę na ciekawy problem. Dobrze, że to pan, Panie Brunonie tu powtórzył bo niestety i ze smutkiem muszę to powiedzieć, nie mam przyjemności prowadzić rozmowy z osobą formułująca podobne sądy jak: Jeśli jednak uda się skłonić Pana FSO, do zweryfikowania powyższego haniebnego poglądu rad będę z nim porozmawiać, wszak robi wrażenie osoby o znacznym potencjale intelektualnym. Jeśli jednak podtrzyma stanowisko, to z mojej strony zasłuży jedynie na ostracyzm. Z jednej strony oburzamy się na "Polish camps" w zachodniej prasie, a z drugiej mimochodem puszczamy tego typu nikczemne porównania. Panowie??? Wracając do święta 11.11. Nie wiem dlaczego każda inna data jest lepsza Panie Brunonie? Ma Pan na myśli, że każda byle nie z Piłsudskim w roli głównej? Dla jasności. Świętowanie 11 listopada nie zaczęło się jak Pan sugeruje dopiero w latach 30-tych. Co prawda 23 kwietnia 1937 roku stało się ustawowym dniem wolnym, ale celebra trwała od pierwszego roku wolności. Tak mój Panie, ludność samorzutnie, bez nakazów i aktów prawnych świętowała wydarzenia z 11 listopada. Dopóki jednak nie zostało ono oficjalnie zatwierdzone, obchody odbywały się w każdą pierwszą niedzielę po rocznicy, stąd było to święto ruchome. Piłsudczycy zatem jedynie uprawomocnili ogólnonarodowy zwyczaj, a nie narzucali własnej "jedynie słusznej" wizji. Jedynie socjaliści wyłamywali sie z tych obchodów urządzając własne w dniu 7 listopada czyli rocznicy powstania rządu Daszyńskiego. Swoją drogą, w PRLu (i tu powrót do głównego wątku) starano się uczynić właśnie z tego dnia święto narodowe. Jeśli jednak zestawi się inną datę, którą wówczas fetowano łatwo domyślić się, dlaczego się nie przyjęła. Tak więc Panie Brunonie zgodzę się z Panem, że w procesie odzyskiwania niepodleglości, było wiele ważnych momentów godnych upamiętnienia. Jako Lublinianin, cieszyłbym się gdyby to był ten 7 listopada, Krakowianin byłby kontent z 31 października, Cieszynianin z 30, a Poznaniak, Lwowiak... z jeszcze innych. Wszystkie te wydarzenia jakkolwiek były niesłychanie ważne, to jednak tylko o regionalnym zasięgu. Moment przejęcie władzy przez Piłsudskiego był jednak kluczowy, to była pierwsza samodzielna i POLSKA władza, oraz władza ta miała charakter ponadregionalny, a nie tylko lokalny czy partyjny. 11 listopada był dniem szczególnym także z innego powodu. To nie tylko magia liczb, to nie tylko znana nam decyzja Rady Regencyjnej, to przede wszystkim koniec Wielkiej Wojny i to właśnie wydarzenie głównie fetowano.
  15. Szanowni Państwo, teoretycy wojskowości do dziś się kłócą o definicję samej wojny, a co dopiero o jej klasyfikację. Główną przeszkodą jest właśnie fakt, o którym pisaliście, czyli trudność z ustalenie samego zakresu zarówno przestrzennego, chronologicznego, potencjałowego itd. Granice są tu dość cienkie. Przekonujące są argumenty klasyfikujące ten konflikt po stronie wojny domowej, ale nie mniej ważkie te pozostające w systematyce "zamachu" czy "przewrotu". Myślę, że w przypadku wątpliwości terminologicznych jakie tu nam wynikły, nie warto jednak wywarzać otwartych drzwi i raczej pójść drogą utartego zwyczaju. Wszak puryzm lingwistyczny mógłby nam narzucić konsekwencję i tak samo potraktować trzeba by było "usiłowania" Januszajtisa-Żegoty i s-ki no i problem co zrobić np. z zachowaniem Dmowskiego i Endecji w Poznaniu w sierpniu 1920 roku? Jak nic zdrada stanu. Tak więc doradzam umiar. Pozdrawiam
  16. Sanacyjna Polska a PRL

    Witam Państwa Chciałem się w tym krótkim poście odnieść do minorowych nastrojów Pana Brunona, wyrażonych w niniejszym fragmencie: Proszę wybaczyć karkołomną analogię jaką przywołam, ale narzuca się samoistnie. Panie Brunonie, czy idąc na 90 urodziny babci zwykł Pan opowiadać zaproszonym gościom, że sędziwa jubilatka została powita w niejasnych okolicznościach i z niepewnego ojca? Że akuszerkami były wadzące się wiecznie baby? Że sama jubilatka nie dbała o potomstwo i lekko się prowadziła itd, itp...? Panie Brunonie, "święto" z definicji to okres kolorowego amoku, upiększania i radości, mówienia o rzeczach przyjemnych choć niekoniecznie z gruntu prawdziwych. Jesteśmy osobami żywo interesującymi się historią II RP. Znamy jej ciemne strony, ułomności przywódców (tak, Panie Brunonie mówię także o moim idolu), potrafimy krytycznie oceniać różne posunięcia, zatem czy choć w jednym dniu nie możemy mówić o Najjaśniejszej?
  17. Felicjan Sławoj Składkowski - ocena

    Cóż powiedzieć, "śmierdząca" sprawa z tym Sławojem. :wink: Jednak fakt, faktem, pomniczek to on sobie "piękny" wystawił. :mrgreen:
  18. Józef Piłsudski - ocena

    Początkowo chciałem wdać się w dyskusję ale po lekturze innych postów jegomości, postanowiłem zadać tylko następujące pytania. Co koledze przyświeca w prezentowaniu tego typu poglądów? Co chcesz tym osiągnąć? Proszę to potraktować nie jako ironię a li tylko zaciekawienie badawcze. Pozdrawiam
  19. Józef Piłsudski - ocena

    Proszę Państwa. Przeglądając wypowiedzi zamieszczane w tym wątku, dostrzegam tendencję do formułowania, jednak dość emocjonalnych ocen. Nie mam zamiaru ukrywać, że i mnie niektóre z nich mocno zdziwiły. No ale cóż, każdy ma prawo do własnego spojrzenia, a wdawanie się w pyskówki raczej nic tu nowego nie wniesie. Jeśli jednak któryś z Panów, zechciałby zapoznać się ze zdaniem zwolenników Marszałka i być może zweryfikować swoje, w mojej opinii nie do końca przemyślane sądy, zapraszam na stronę KNM - www.komendant.cal.pl (z góry przepraszam administrację za tą małą prywatę). Wybaczcie też, że z braku czasu nie wdam się w dyskusję, jednak pozwolę sobie zacytować pewien fenomenalny wiersz A.Waligórskiego (tu ukłony dla Pawła za wyszperanie) p.t. "Sen o Marszałku". Genialnie podsumowuje on, prowadzoną tu debatę i mam nadzieję, że stanie się swoistą puentą, zmuszającą do refleksji. Pozdrawiam Panów Śnił mi się wczoraj Pan Marszałek, Śnił mi się wczoraj, jako żywo! Wąsy miał długie, osiwiałe, I maciejówkę też miał siwą I jakąś troskę miał na twarzy, A gdy spytałem go o powód, Z goryczą w głosie się poskarżył: - Ot, i czepiają mnie się znowu! Łgali żem austryjacki agent, Że cud nad Wisłą to Francuzi, Że faszyzm zaprowadzić chciałem, A teraz wszyscy "Józiu, buzi!" Toć to komedia, farsa czysta, Że naraz do mnie tak przylgnęli! Wszak ja z profesji terrorysta, Z wiary przypadkiem ewangelik, Z potrzeby chwili jam dyktator, Zaś z charakteru raczej furiat... Lecz gdzie tam! Nie zważają na to Rząd, opozycja, MON i Kuria! Wciąż tylko o mnie "dziadek, dziadek". Tfu, późne wnuki, słuchać hadko, Całujcie wy mnie wszyscy w zadek! Tu krzyk się podniósł: - Rozkaz, dziadku! Wódz się najpierw skonsternował, Potem uśmiechnął się uprzejmie I rzekł: - Ja już to proponował Endekom w przedwojennym sejmie, Ale nie chcieli w żaden sposób, Choć byłoby to ich zaszczytem, A teraz, patrz pan! Tyle osób, I jacy jednomyślni przytem! Łatwiej obecnie rządzić krajem, Lecz nie skorzystam z koniunktury, Czołem, całujcie się nawzajem! Tu z hukiem uniósł się do góry, A późnym wnukom się zwiduje Parlament, w kółko ustawiony, Tak, żeby każdy, kto całuje, Był całowany z drugiej strony. Z tomiku „Błędny Rycerz”, Wyd. Książka i Wiedza, 1999 r.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.