DolleyMadison
Użytkownicy-
Zawartość
5 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez DolleyMadison
-
Według mnie lepszy żołnierz niż prezydent. Aczkolwiek na fotelu prezydenckim z ramienia swojej partii bardzo chętnie widzieliby go zarówno Demokraci, jak i Republikanie, wybrał tych drugich. Dość popularna postać wśród Amerykanów. Prezydent, powiedzmy, nie jakiś wybitny, można by rzec dość przeciętny (albo nieco lepszy przeciętny). Dla mnie dobrym opisem jego postawy są słowa wypowiedziane do żony: Dla mnie jest i będzie najważniejszy kraj, ty jesteś na drugim miejscu. Zaznaczam: lepszy żołnierz niż prezydent, nie lepszy dowódca niż prezydent. DolleyMadison
-
Roosevelt był wielkim politykiem. Niekoniecznie wielkim dyplomatą, ale wielkim 'aktorem' -- posiadał niewątpliwy urok osobisty. Miał spore doświadczenie polityczne, był asystentem sekretarza d.s. Marynarki Wojennej za prezydentury Wilsona i mógł obserwować dokładnie niepowodzenia ówczesnej głowy państwa. Nauczył się ważnej rzeczy -- bardzo duże znaczenie ma współpraca między zwycięzcami -- nie taka luźna i symboliczna, jak w Wersalu. Dążył do jak najlepszych relacji ze swymi najpotężniejszymi sojusznikami, lubił Stalina. Uważał się za kontynuatora zarówno swojego wielkiego kuzyna Theodore'a, 'realisty', jak i Woodrow Wilsona, 'idealisty' (na marginesie dodam, że Teddy Roosevelt i Wilson nie pałali do siebie sympatią). Podziwiam, że mimo paraliżu zaszedł na sam szczyt, w prezydenckich rankingach znajduje się mniej więcej na drugim m-cu, po Lincolnie. New Deal najprawdopodobniej przedłużył nieco kryzys, ale dał Amerykanom nadzieję, czyli to, czego nie dokonał jego poprzednik, Herbert Hoover. W kwestii Pearl Harbor mogło to być zarówno celowe działanie prezydenta, jak i zręczne nagięcie go przez współpracowników -- o to trzeba by już zapytać samego ś.p. prezydenta. Jeżeli było to zgodne z jego planem, najprawdopodobniej nie chciał sie migać od wojny tak długo, jak Wilson. Pod względem przystąpienia do wojny okazał się zręczniejszym politykiem. Dodatkowy plus daję za rozpoczęcie za jego prezydentury badań nad bronią jądrową (która teraz może przynieść więcej szkody niż pożytku), ważkiego argumentu siły na czas wojny, który wykorzystał potem Truman, kończąc wojnę z Japonią fajerwerkami. Dobrym zagraniem politycznym były jego Fireside Chats -- okazja do bliższego kontaktu z obywatelami. Nie przejmował się zbytnio sprawami jakichśtam państewek Europy Wschodniej (zbyt egzotycznymi dla USA; poza tym więcej łączyło z Polską Churchilla niż FDR), przedkładał je nad interes własnego państwa (z punktu widzenia USA -- lepiej mieć w Stalinie wroga niż przeciwnika, szczególnie, gdy Japońce się z nimi tłukli; ZSRR walczy z Niemcami -- ergo jest dobre -- typowo zaoceaniczny brak rozeznania w realiach Starego Kontynentu). Duży wpływ doradców na postawę prezydenta, w tym barwna postać Algera Hissa -- szpiega sowieckiego. Do tego ciekawa biografia Roosevelta, dzieciaki rozwodzące się i biorące kolejne śluby, kolorowa postać żony... To wszystko czyni z FDR jednego z moich ulubionych prezydentów USA :wink:
-
John F. Kennedy junior, syn JFK... a i sam JFK też nienajgorszy :wink: W kwestii Adolfa -- u niego powodzenia niekoniecznie wynikało z samej urody (moim zdaniem dość przeciętnej), ale z jakiegoś takiego dziwnego magnetyzmu, któremu nie tylko ulegały kobiety, ale i w jakiś sposób część jego męskiego otocznia. Karakalla owszem, ciekawy... :wink: Dodam od sobie Antinousa i przyznam, że się Hadrianowi nie dziwię
-
A carycy Katarzynie II daleko do bycia Rosjanką z urodzenia :wink: Odnośnie podobieństw postaci historycznych Zajmując się nałogowo prezydentami USA doszłam do ciekawych wniosków patrząc na Woodrow Wilsona i Franklina Delano Roosevelta Obaj wywodzili się z Partii Demokratycznej Obaj przeszli ciężki paraliż, który w mniejszym lub większym stopniu utrzymał się do końca życia (Wilson 1919, Roosevelt 1921) Obaj przewodzili USA podczas wojny światowej Obaj przyczynili się do utworzenia organizacji pokojowych (Wilson do Ligi Narodów, Roosevelt do ONZ) Obaj nosili binokle :wink: Podobieństwa między Kennedym a Lincolnem są chyba dość znane: Sekretarka Lincolna nosiła nazwisko Kennedy, Kennedy'ego -- Lincoln Obaj to ofiary udanych zamachów Obaj oberwali kulkę w głowę Obu zastąpił wiceprezydent nazwiskiem Johnson, jeden ur. 1808, drugi 1908 Jeden wybrany na prezydenta w 1860, drugi w 1960 etc. Ale to są rzeczy czysto biograficzne
-
Mnie z reguły interesują postacie kontrowersyjne. Franklin Delano Roosevelt (sprawa Polski czy Pearl Harbor), Arthur Neville Chemberlain (najdalej zaszedł z całej rodziny, ale co mu z tego przyszło?), Wilhelm Keitel (bo to zero jakich mało), Stanisław August (kontrowersja w butach)... i wielu, wielu innych :wink: Najprościej pisząc -- ludzie o skomplikowanej historii :twisted: