Skocz do zawartości

Leuthen

Użytkownicy
  • Zawartość

    565
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez Leuthen


  1. Fabuła jest genialna, zmusza do refleksji o sensie wojny, naszym życiu. Gdy oglądałem ten film pierwszy, drugi, trzeci i siedemdziesiąty ósmy raz oczy mi się "pociły". Nigdy wcześniej mi sie to nie zdarzyło, dopiero przy tym arcydziele.

    Mnie jakoś do fabuła "PH" refleksji o wojnie nie zmusiła, za to kolejny raz w filmie historycznym mady in USA jest mnóstwo pomyłek i potknięć faktograficznych. Od kiedy to w styczniu 1941 r. trwała bitwa o Anglię? Jakiż to japoński admirał występuje w filmie - Nagumo czy Yamamoto? Dlaczego amerykańscy piloci myśliwcy latają na bombowych B-25? Dlaczego te B-25 są w wersji, która weszła do użytku o wiele później niż w kwietniu '42, gdy był rajd Doolittle'a? Czemu Japończycy bombardują w porcie krążowniki rodem z XXI wieku? Jak to możliwe, że miesiąc po badaniach lekarskich Ben Affleck jest już pilotem? To jest ta "spora zgodność z historią"?

    Wojenne (dla mężczyzn) romansidło (dla ich towarzyszek) za dużą kasę - i tyle. Jak dla mnie znacznie lepszym wojennym filmem dotyczącym Pacyfiku jest japoński "Yamato" (choć i tam do wielu rzeczy można się przyczepić).


  2. No co mnie Panie w błąd wprowadzasz tą akcją desantową. Desant jest akcją zmasowanego ataku i przerzutu wojsk,logistyki na terytorium wroga, mające na celu trwałe zajęcie owego terytorium.

    Operacja na Okinawie trwała 3 miesiące, więc zdecydujmy się o czym mówimy. Przynajmniej ja to tak rozumuję..;)

    Owszem, desant jako taki miał miejsce 1 kwietnia 1945 r., ale przecież nie było tak, że nazajutrz akwen dookoła wyspy pozostał pusty - flota amerykańska nadal na nim przebywała i wspierała żołnierzy walczących na wyspie. Tym samym nadal można ją określać mianem "floty inwazyjnej", tym bardziej, że takiego określenia użyli autorzy wspomnianej encyklopedii walk na Pacyfiku.

    I znów mam inne dane - cholera wie, z czego te rozbieżności nam się biorą...

    Zmora każdego historyka ;) Nie tylko na ten temat w opracowaniach są rozbieżne informacje. Zależy to często od tego, na czyich danych się opieramy (w tym przypadku mamy do wyboru: japońskie lub amerykańskie). Ja powołałem się na w/w encyklopedię, jako pozycję względnie nową.


  3. Moim zdaniem upadek Austro-Węgier był nieunikniony. W czasie pokoju spajała to państwo osoba władcy - cesarza Franciszka Józefa I. Dopóki nie było wojny, wszystko grało. Wojna pokazała, jak w rzeczywistości A-W były słabe militarnie i jak wybuchowa mieszanka narodów je zamieszkiwała.

    Cieszę się, że państwo zaborcze Polski się rozsypało, bo bez tego dla naszego kraju wolność nie wyszłaby z grobu. Habsburgowie zdążyli sobie długo porządzić w Europie - i w 1918 r. to się skończyło ;)


  4. Mch90 napisał już wszystko co trzeba, więc ograniczę się do jednej kwestii

    Jeżeli się mylę, a ty uważasz, że masz rację, to poprzyj to jakimś źródłem, a nie takie rzeczy odstawiać...

    Umówmy się, że dowiesz się najpierw co to jest źródło historyczne, OK?

    I ponownie apeluję (co już robiłem raz w wątku o "Yorktownie") o więcej pokory w dyskusji - taka królewska cecha.


  5. Według tego, co pamiętam, to zatopić im się udało 26 statków i okrętów wojennych i 13 niszczycieli.

    Wg danych zawartych w książce "Wojna na Pacyfiku. Encyklopedia" Jamesa F. Dunnigana i Alberta A. Nofiego (Warszawa 2000) na s. 216 amerykańską flotę desantową pod Okinawą zaatakowało z powietrza ponad 1500 kamikadze i niemal tyle samo zwykłych samolotów. Wskutek tego 21 jednotek zatonęło, 43 zostały uszkodzone w tak poważnym stopniu, że nie zdołano ich wyremontować do końca wojny. Kolejne 23 jednostki musiały spędzić w stoczni ponad 30 dni. Ponadto 151 jedenostek było lekko uszkodzonych. Poległo 4300 marynarzy, a 5400 zostało rannych.


  6. A skoro ten desant miał miejsce w lutym, to poprzedzał tamte walki. Nic mi się nie pochrzaniło.

    To popatrz, jaki rok umieściłeś w temacie, a potem zestaw to z datą dzienną skoku 503 PPS nad Corregidorem...

    Leuthen napisał/a:

    Serio? A w Normandii i Holandii w 1944 r. to lądowały, zdaje się, całe dywizje powietrzno-desantowe...

    Nieprawda - to była zaledwie kompania.

    Tak, w D-Day i podczas "Market-Garden" walczyła tylko "Kompania Braci" :!: :!: :!:

    Skaliste wybrzeże uniemożliwiało desant morski, więc wszystko postawiono na spadochroniarzy - pierwszy raz w historii zrzucono za jednym zamachem calutki pułk! pomimo, że tylko kilka miejsc nadawało sie do wylądowania, a siły wroga były znacznie, przeciwstawiono im staranne wyszkolenie i wyposażenie spadochroniarzy.

    Japoński garnizon w chwili ataku Amerykanów liczył 6000 żołnierzy. Desantujący się 503 PPS (pod osłoną silnego ostrzału artylerii okrętowej i bombardowania powietrza) wsparł lądujący z morza 34 pułk piechoty. Po kilku dniach krwawych walk spadochroniarze zdobyli Corregidor. Japończycy nie chcieli się poddać i praktycznie zostali wybici. Broniących się do ostatka w zakamarkach tunelu Malinta zamurowano. Oddziały amerykańskie straciły prawie jedną trzecią żołnierzy - 223 zabitych i 1107 rannych.

    [za: James F. Dunnigan, Albert A. Nofi, Wojna na Pacyfiku. Encyklopedia, przeł. Rafał Brzeski, Warszawa 2000, s. 93]


  7. Tym razem temacik o walkach poprzedzających wyzwolenie Manili - zajęcie Corregidoru.

    Się koledze coś pochrzaniło - desant na Corregidorze miał miejsce 16 II 1945 r.

    pierwszy raz w historii zrzucono za jednym zamachem calutki pułk!

    Serio? A w Normandii i Holandii w 1944 r. to lądowały, zdaje się, całe dywizje powietrzno-desantowe...

    Nawiasem mówiąc, pułk który skakał nad Corregidore (503 pułk piechoty spadochronowej) miał wcześniej 2 skoki bojowe na Pacyfiku: jeden w 1943 r. (1700 żołnierzy skakało na Nadzab na Nowej Gwinei, gdzie zajęto lotnisko) oraz drugi w 1944 r. (wysepka Neomfoor). W obu przypadkach nie napotkano oporu.


  8. Kilka uwag z mojej strony, choć z góry zaznaczam, że nie czuję się mocny w temacie "Czechosłowacja AD 1938".

    Moim zdaniem Czesi mogli z powodzeniem stawiać opór na granicy (Linia Benesza), choć z pewnością ulegliby Niemcom - kwestia czasu.

    Problem mniejszości - my to samo mieliśmy (wrzesień 1939 --> Śląsk i Pomorze). Myślę, że Czesi jakoś by wykombinowali, jak sobie poradzić z 3 mln Niemców w Sudetenlandzie na wypadek wojny :)

    Bodajże w książce Antoniego Kroha "O Szwejku i o nas" znajduje się opis takiego oto wydarzenia. Praga, lata 30. XX w. Czescy wojskowi podejmują radzieckiego generała (czy też grupę oficerów radzieckich). Pokazano im w teatrze inscenizację "Przygód dobrego wojaka Szwejka", na co reakcja była następująca: "Wam teraz bardziej potrzebny jest nowy Żiżka niż Szwejk!" [aluzja historyczna - Jan Żiżka z Trocnova był wybitnym dowódcą wojskowym z okresu XV-wiecznych wojen husyckich i jest jednym z czeskich bohaterów narodowych].

    W temacie polecam pracę ś.p. prof. Marian Zgórniaka Sytuacja militarna Europy w okresie kryzysu politycznego 1938 r. (Warszawa 1979)


  9. Coś ty się tak zawziął? Innych książek traktujących o tym okresie nie mam w domu, ale mam internet. Wpisz "ostatnia szarża Yamato".

    Ja czerpię wiedzę przede wszystkim z książek i czasopism, a dopiero potem z internetu - w moich oczach informacje z sieci są w wielu przypadkach o wiele mniej wiarygodne niż "papierowe". Rozbraja mnie często argument, że "w sieci nic na ten temat nie ma". Ale kończę ten wątek - i zapraszam do biblioteki :mrgreen:

    Chciałbym poruszyć tu jeszcze jedno zagadnienie, mianowicie - użycie japońskich okrętów podwodnych do powstrzymania amerykańskiej inwazji na Okinawę. Mówiliśmy już w tym wątku o zaciętych walkach na lądzie, atakach kamikadze i uderzeniu japońskiej floty nawodnej ("Yamato", "Yahagi" i niszczyciele), mało kto pamięta jednak o podwodniakach japońskich...

    Podczas II wojny światowej kilkakrotnie wykorzystywano okręty podwodne do wspierania własnej lub też powstrzymywania nieprzyjacielskiej operacji inwazyjnej tudzież maksymalnego utrudniania wrogowi działania już po wylądowaniu. Są to m.in.:

    - Norwegia 1940 (niemieckie U-Booty)

    - Filipiny 1941/1942 (amerykańskie o.p.)

    - Midway 1942 (amerykańskie o.p.)

    - Afryka Północna 1942 (niemieckie U-Booty)

    - Normandia 1944 (niemieckie U-Booty)

    Okinawa jest o tyle ciekawa, że to Japończycy wysłali swoje o.p., a w powyższym zestawieniu królują amerykańskie i niemieckie o.p.

    Jedynym japońskim o.p., który powrócił z "pola bitwy" pod Okinawą, był I-58 (kapitan Hashimoto). Przez tydzień przebywania na głównej scenie wydarzeń był 50 razy ( :!: ) atakowany przez amerykańskie lotnictwo, a jego najdłuższy czas wynurzenia wyniósł 3 godziny. Okręt ledwie dowlókł się do bazy. Pod koniec lipca 1945 r. I-58 zatopił amerykański krążownik "Indianapolis" - ale to już inna historia...


  10. Leuthen, wiadomo Ci coś na temat jej objętości i ceny?

    Jeszcze nie, ale wysłałem dziś maila do Piotra Ormana z pytaniem o książkę i niedługo powinienem wiedzieć :wink:

    [ Dodano: 2008-11-13, 13:40 ]

    Odpowiedź przyszła i generalnie wystarczy wstawić z niej na forum jedno zdanie, by zobrazować sytuację: "Z ksiażka sprawy się przedłużają, w wydawnictwie trwa korekta ,

    wstawianie map i obrazków."

    Tak więc NIE WIADOMO, kiedy książka trafi do drukarni, a co dopiero do sprzedaży :roll:


  11. Nazwa funkcjonująca w większym kręgu społecznym. W Stanach mówi się raczej Ten-Go, ale w całej Polsce, nie tylko w tej jednej książce, samobójcza szarża Yamato.

    A jak kolega poznał opinię na ten temat "większego kręgu społecznego"? Zlecił przeprowadzenie sondażu OBOP-owi lub PENTOR-owi, tudzież sam stał na ulicy w większych miastach i przepytywał przechodniów? Może kolega zechce wymienić tytuły książek w języku polskim (poza "Burzą nad Pacyfikiem"), gdzie pojawia się określenie "samobójcza szarża <<Yamato>>"? Poproszę autorów, tytuły książek, miejsce i rok wydania oraz strony, na których pada to określenie.


  12. Nie tylko Flisowski, to oficjalna nazwa tej akcji.

    A mógłbym się dowiedzieć, co kolega rozumie pod określeniem "oficjalna nazwa tej akcji"? Japończycy nadali operacji kryptonim "Ten-Ichi-Go" i bynajmniej nie oznacza to w tłumaczeniu na język polski "samobójcza szarża <<Yamato>>".

    A czy to aby nie jest Normandia?

    Pod względem liczby zaangażowanych jednostek pływających aby nie jest. Po szczegóły odsyłam do książki Antoniego Wolnego Okinawa 1945 (Warszawa 1983, wydawnictwo MON, seria: Historyczne Bitwy).


  13. Ciekawy opis, może przydać się do mojej powieści . Leuthen, mogę sobie "pożyczyć" ten pomysł, czy wchodzą tu w grę jakieś prawa autorskie?

    Przykro mi, ale sam mam zamiar napisać kiedyś powieść, w której będzie wykorzystany ten motyw :wink:

    Tak gwoli uzupełnienia - nie do końca wiadomo, czy ów Leutnant Panzerwaffe siedział w czołgu "Tiger I" czy "Tiger II" (czyli "Koenigstiger").

    Jeśli wcześniej nie wytłumaczyłem jak "dowędrowała" do mnie powyższa opowieść, to ten niemiecki podporucznik walczył potem we Wrocławiu, a po kapitulacji Festung Breslau siedział w obozie jenieckim na Psim Polu we Wrocławiu, gdzie poznał podporucznika artylerii przeciwlotniczej Helmuta Koerska, któremu opowiedział o wydarzeniach spod Bastogne. Tenże podporucznik Koersek nawiał potem z obozu i przez jakiś czas mieszkał na ul. Osadniczej we Wrocławiu, gdzie zaprzyjaźnił się z Polakiem - dziadkiem mojego kolegi. Koersek (jego matka była Polką, stąd znał dobrze język polski) wyjechał jeszcze w latach 40-tych do Niemiec (w czym wybitnie wspomogła go władza ludowa...), ale zdążył opowiedzieć owemu wrocławianinowi wiele z tego, co przeżył podczas i tuż po II wojnie światowej.

    W relacji jest jeszcze interesująca wzmianka o tym, że we IX '39 przyszły podporucznik Panzerwaffe - a wówczas podchorąży - uczestniczył w ataku na Polskę jako dowódca czołgu w 4 Dywizji Pancernej. Już 1 IX 1939 r. Polacy zdołali zniszczyć mu pod Mokrą czołg (część załogi zginęła). Dostał potem nowy i za zasługi wojenne w Polsce otrzymał Żelazny Krzyż.

    Podporucznik Koersek spotkał w obozie na Psim Polu jeszcze kilku interesujących weteranów, ale to temat na osobny wątek :D

    Na koniec pozwolę sobie ponownie wspomnieć o grze komputerowej - tym razem o kultowym "Panzer Generalu" ("Jedynce" - tym, który chodził tylko pod DOS-em :mrgreen: ). Swego czasu grałem z kolegą w scenariusz "Ardeny". Kolega zdobył (ale nie z marszu!) St. Vith, natomiast połamał sobie zęby na Bastogne, które obronili amerykańscy spadochroniarze :D


  14. Liczę, że uda Ci się znaleźć te fragmenty wspomnień jako, że jestem bardzo zainteresowany tematem.

    I się udało :mrgreen:

    Niestety, wbrew moim optymistycznym zapowiedziom, nie ma tam dokładnej daty zdarzenia. Sprawa wygląda następująco...

    Przy drodze wyjazdowej z Bastogne (nie wiadomo której) batalion niemieckich czołgów (wspomniany podporucznik był w "Tygrysie" i dowodził plutonem) urządził zasadzkę. Wjechała w nią amerykańska kolumna wyjeżdżająca z Bastogne. Składała się z czołgów typu "Sherman" i transporterów półgąsienicowych ("Halftracków"). Gdy pojazdy amerykańskie znalazły się przed lufami Niemców, ci otworzyli ogień. Zaskoczenie Amerykanów było kompletne :!: Wskutek krótkiej walki Amerykanie stracili kilkadziesiąt pojazdów, również kilkudziesięciu zabitych oraz ok. 300 (w relacji przy tej liczbie znak zapytania) jeńców, z których najstarszy stopniem był kapitan. Niedobitki kolumny zawróciły do Bastogne. Niemcy stracili 1 czołg zniszczony i 2 uszkodzone.

    Ponadto jest informacja, że niemiecki batalion czołgów miał należeć do którejś z dywizji pancernych 5 Armii Pancernej, przy czym zadając w "karcie pytań" osobie, od której znam całą opowieść, pytanie o to w której (podałem numery d.panc. 5 Armii Panc.), wskazanie padło na 116 DPanc.

    Jak wspomniałem, relacja jest z III ręki, spisana ponad 55 lat po opisywanych wydarzeniach i prawdopodobnie zawiera nieścisłości.


  15. Z czym mi się kojarzy bitwa o Okinawę? Z kamikadze!

    A mi z "samobójczą szarżą <<Yamato>>" (jak to ujął Flisowski), ze śmiercią dowodzącego Amerykanami gen. Bucknera (rzadko zdarzała się podczas walk na Pacyfiku śmierć amerykańskiego dowódcy tak wysokiego szczebla) i największą operacją desantową II wojny światowej.


  16. Klasyczny manewr kaneneński w wykonaniu Rosjan. Efekt - skala klęski Niemców i jej skutki dla III Rzeszy o wiele poważniejsze niż w przypadku Stalingradu rok wcześniej :!:

    PS Rzadko się pamięta, że ponad 50 procent strat Niemców na frontach II wojny światowej przypada na ostatni rok zmagań III Rzeszy z Aliantami.


  17. Lwów to bardzo ważne centrum kulturowe- może liczyli, że uda im się wywieźć tyle kosztowności i sztuki, ile się da, zanim nie przekażą miasta Sowietom.

    Ja bym raczej obstawiał, że próbowali działać metodą faktów dokonanych - "zajmiemy, to będzie nasze". Wtedy obowiązywał jeszcze podział z 23 VIII 1939 r. (czyli pakt dwu panów ministrów SZ). Niemcy traktowali zapewne Galicję jako SWÓJ teren (--> Austro-Węgry), a przed 1918 r. Lwów był jej stolicą.

    Wracając do Berlina - dla mnie dość oczywistym jest, że Berlin był symbolem nie tylko dla żołnierzy radzieckich, ale także alianckich, czego odzwierciedleniem jest choćby wypowiedź "Dużego Joe" (Telly Savalas) z kultowego filmu "Złoto dla zuchwałych", gdy negatywnie opiniuje pomysł Kelly'ego zdobycia złota słowami: "Do Berlina daleko!"


  18. Jak pisał w swej książce o bitwie w Ardenach Franciszek Skibiński, propaganda hitlerowska ochrypła z zachwytu - w końcu nigdy dotąd jednorazowo tyle tysięcy Amerykanów nie poszło do niewoli :!: Wykorzystano ten fakt do maksimum - zdaje się, że poświęcono mu nawet kronikę filmową, pprzedstawiającą długą kolumnę maszerujących amerykańskich jeńców.

    Sądzę, że tak naprawdę był to tylko duży niemiecki sukces taktyczny bardzo umiejętnie wykorzystany propagandowo - bez dalekosiężnych skutków strategicznych. No i rozwiązano potem 106 DP...


  19. Jednak po co było zdobywać wysokim kosztem tereny, które i tak trzeba było by oddać Sowietom, a i tak czy siak na wskutek porozumień jałtańskich Berlin był już podzielony na strefy wpływów.

    Powyższa uwaga jest słuszna, ale zauważ - we wrześniu 1939 r. Niemcy bardzo usilnie dążyli do zajęcia Lwowa. Niemiecka 1 Dywizja Górska poniosła w tych walkach duże straty. Po co to robili, skoro nawet po radziecko-niemieckim traktacie o granicach i przyjaźni z 28 IX 1939 r. Lwów pozostawał po stronie radzieckiej (linia: Pisa-Narew-Bug-San) :?:


  20. Jak czytałem wypowiedzi sprzed 2 lat, gdzie "fachowcy" pisali jakaż to nędzna (i w sumie niepotrzebna?) była to pomoc oraz jak to ktoś słyszał jak z jednego z konwojów liczącego 50 statków dopłynęły 3, to ... nóż się sam w kieszeni otwiera.

    Po pierwsze - osławione konwoje murmańskie dowiozły tylko pewien procent sprzętu i materiałów, a zdecydowana WIĘKSZOŚĆ szła DROGĄ LĄDOWĄ :!:

    Po drugie - z 811 jednostek tworzących 40 konwojów arktycznych Niemcy zatopili jedynie 58.

    Po trzecie - najbardziej tragiczny konwój, PQ 17, stracił 29 jednostek. Do portu dopłynęło 10 statków.

    Po czwarte - lekturą obowiązkową w temacie jest książka Richarda Woodmana Konwoje arktyczne 1941-1945, Warszawa 2002

    Rosjanie korzystali ze sprzętu z L-L do samego końca wojny. M.in. na samolotach typu "Aircobra" latał radziecki as myśliwski nr 2, Aleksandr Pokryszkin (wg danych radzieckich zestrzelił łącznie 59 samolotów niemieckich). "Aircobry" latały m.in. w kwietniu 1945 r. nad Dolnym Śląskiem, pod którego niebem pojawiały się także bombowe "Bostony" i "Mitchelle" z czerwonymi gwiazdami.

    Rzadko się mówi też o tym, jak Rosjanie nieumiejętnie korzystali z dostarczonych materiałów, jak niszczał pod gołym niebem wyładowany ze statków sprzęt itd.

    PS Inny "fachowiec" napisał w tym wątku, że USA nie liczyły się z ZSRR i nie ufały mu. W takim razie jakim cudem doszło do Teheranu i Jałty oraz skąd to uwielbienie dla "wujaszka Joe" u Amerykanów, samego Roosvelta nie wykluczając :?: :roll:

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.