Skocz do zawartości

Leuthen

Użytkownicy
  • Zawartość

    565
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez Leuthen


  1. Naloty dywanowe nie mialy tak naprawdę żadnej precyzji - oznaczalo to zwykle że bombardowano cale dzielnice, bez zwracania wielkiej uwagi na to co tam jest - dzielnica mieszkaniowa czy przemyslowa bo jest akurat zaklad. Przy okazji niszczono calą dzielnicę i część zakladu, zabijając przy okazji calą masę cywili.

    Naloty dywanowe miały tę zaletę, że jeśli dywan bomb poszedł na fabrykę, to można ją było zniszczyć niemal w 100 procentach. Co do dokładności podam takim przykład - bodajże podczas nalotów na Kosowo w drugiej połowie lat 90. XX w. amerykańska rakieta trafiła niezamierzenie w chińską ambasadę, a technika naprowadzania przez 50 lat po zakończeniu DWS poszła zdecydowanie do przodu...

    Nie wszystkie zakłady były też zlokalizowane w miastach (vide: naloty 15 Armii Powietrznej USAAF na górnośląskie zakłady przemysłowe w drugiej połowie 1944 r.).

    "czy są gdzieś podane koszty jakie zostaly poniesione na owe bombardowania?"

    Chodzi o wydatki na bomby, samoloty, pensje załóg czy też straty lotników?


  2. Warto jeszcze zaznaczyć iż podczas walk pod Caporetto wyróżnił się także inny porucznik (również walczący w Alpenkorps też otrzymał Pour le merite) który 30 lat później miał objąć (choć raczej tylko nominalnie) najwyższe stanowisko wojskowe w III Rzeszy Niemieckiej. Zagadka - kto to taki?

    Sporo już minęło od zadania tego pytania, ale mogę chyba na nie odpowiedzieć - to był Ferdinand Schoerner.


  3. Dorzucę moją opinię...

    Hermann von Francois był według mnie jednym z bardziej agresywnych (i zarazem efektywnych) dowódców niemieckich podczas PWS. Dowodem na to może być fakt, że 14 maja 1915 r. dostał (razem z dowódcą Korpusu Gwardii Pruskiej - gen. Plettenbergiem oraz szefem sztabu 11 Armii, płk. von Seecktem; tego samego dnia Liście Dębowe do PlM dostał dowódca X Korpusu, gen. von Emmich) prestiżowy Pour le Merite za walki w operacji gorlickiej. W 1917 r. doszły Liście Dębowe do PlM.


  4. Ja już wspomniałem w wątku https://forum.historia.org.pl/index.php?showtopic=3024 , że jak dla mnie to te podziemne zakłady są w dużej mierze mitem. Owszem, powstawały, ale czy

    1) zdążono je ukończyć?

    2) urochomić w nich produkcję?

    Z większych działających zakładów podziemnych kojarzę tylko "Dorę" (V-2). Budowli podziemnych jest sporo, ale w większości krążą o nich niesamowite opowieści, w których na pierwszy plan wybijają się pogłoski, a nie fakty (np. obiekt pod klasztorem w Lubiążu, "Riese", który zresztą miał być kwaterą główną Hitlera, a nie zakładami zbrojeniowymi, podziemia w Górze Ryszarda w Bolkowie itp.).


  5. Czytając polskie i niemieckie relacje nt. pierwszych dni września 1939 r. można się w wielu miejscach natknąć na objawy psychozy gazowej (oczywiście wskutek wydarzeń poprzedniej wojny) - np. snujące się przy ziemi dymy czy też zapach stęchłych liści brano za gaz.

    W monografii niemieckiej 2 Dywizji Górskiej jest informacja, że 8 IX 1939 r. w Jaśle (Małopolska) niemieccy saperzy podczas rozminowywania mostu przez Wisłokę wykryli miny zawierające gaz, które eksplodowały. Był o tym artykuł w magazynie "Inne Oblicza Historii".

    Niemcy produkowali na masową skalę gaz bojowy tabun w fabryce "Anorgana" w Brzegu Dolnym (Dolny Śląsk). W 1945 r. fabryka wpadła nieuszkodzona w ręce Rosjan. Aby zgromadzone tam zapasy tabunu nie zostały wykorzystane przez Rosjan, Niemcy zorganizowali akcję odbicia zakładu na początku II 1945 r. (kierował nią gen. Max Sachsenheimer). Podczas przepompowywania gazu dwóch niemieckich saperów zatruło się na skutek nieszczelności instalacji. Po dokonaniu zniszczeń Niemcy wycofali się. Sachsenheimer dostał za tą akcję Miecze do Krzyża Rycerskiego KŻ z Liśćmi Dębu.


  6. Według mnie jednym z lepszych samolotów łącznikowych DWS był niemiecki Fieseler Fi-156 "Storch" ("Bocian"). Mógł startować i lądować prawie wszędzie (przed wojną zademonstrował start z rozbiegu nieprzekraczającego 45 m - z pełnym obciążeniem!; w czasie wojny "Storchy" latały m.in. do oblężonego Wrocławia czy też Berlina --> słynny lot Hanny Reitsch i Roberta von Greima).


  7. Pozwolę się nie zgodzić z przedmówcą (dzięki temu dyskusja być może nabierze rumieńców ;) ).

    "fabryki przenoszono w góry sztolnie, i inne podziemne wyrobiska, budując je w tempie conajmniej rekordowym"

    Moim skromnym zdaniem ta produkcja przeniesiona pod ziemię jest - w większości - mitem. Owszem, budowano podziemne fabryki, ale mniej więcej dopiero w drugiej połowie wojny (choćby w przypadku sławnego przedsięwzięcia "Riese" czyli podziemnych kompleksów w Górach Sowich, których powstanie niektórzy badacze łączą z nalotem na Peenemuende w nocy 17/18 VIII 1943 r.). Wielu nie zdążono nawet ukończyć, a co dopiero rozpocząć w nich produkcji. Kluczem do zrozumienia wzrostu liczby produkowanych czołgów, samolotów etc. w III Rzeszy jest wg mnie rozśrodkowanie produkcji (gdzie indziej produkujemy do czołgu koła jezdne, gdzie indziej lufę, gdzie indzie części do silnika itp.). Zresztą część produkcji mogła iść metodą chałupniczą (np. proste w budowie karabiny maszynowe MG-42).

    "Doprowadzały one jedynie do zrównania z ziemią miast i miasteczek, czasem do tragedii na ogromne skale : -> Drezno."

    Nie było winą bombardujących czy planujących naloty, że fabryki umieszczone były w bezpośrednim sąsiedztwie obiektów mieszkalnych (dla przykładu - w tzw. "bitwie o Hamburg" latem 1943 r. zginęło ponad 30 tys. cywili, ale zniszczono też ponad 3300 zakładów). Poza tym, jeśli już opłakujemy cywili, to może warto też pamiętać, że to oni pracowali w fabrykach wytwarzających broń i materiały na potrzeby armii w polu.

    "O wiel sensowniejsze bylyby precyzyjniejsze naloty na konkretne mosty, węzły kolejowe czy wiadukty. Mniej bomb efekty niemal podobne... a straty ludności cywilnej o wiele mniejsze."

    Po pierwsze łatwiej jest odbudować most czy węzeł kolejowy niż fabrykę. Fabryka jest ponadto dużym celem, a most celem punktowym. Jeśli most znajduje się 1000 km od najbliższego lotniska alianckiego, trudno żeby zniszczył go samolot szturmowy. Do tego są potrzebne bombowce dalekiego zasięgu, a one nie są bombowcami nurkującymi...

    Ponadto chciałbym zauważyć, że naloty dywanowe, zwane też niekiedy terrorystycznymi, nie są wymysłem Aliantów a Niemców --> vide: Warszawa, Rotterdam a przede wszystkim Coventry (Niemcy ukuli nawet czasownik "coventriesieren" czyli "skowentryzować" tj. zniszczyć, zrównać z ziemią), nie licząc całej gamy nalotów w wykonaniu bombowców nurkujących (Wieluń, Frampol itd.).


  8. To może raczej "moralne zwycięstwo BEFu" :)

    Taktyczne zwycięstwo jest wtedy, gdy się opanuje teren pola bitwy. To trochę w uproszczeniu oczywiście. Niemcy zaś teren bitwy opanowali. Nie było to zwycięstwo operacyjne (bo nie zniszczyli BEFu), ale taktyczne jak najbardziej.

    Ja znam definicję, z której wynika, że zwycięstwem taktycznym jest zadanie nieprzyjacielowi większych strat niż poniosło się samemu, nawet jeśli utraciło się teren. Przykładem mogłaby być np. bitwa pod Mokrą 1 IX 1939 r. Przecież WBK musiała się wycofać, ale zadała Niemcom poważne straty.


  9. Co do tego rzekomego wypadu US Army na Dolny Śląsk w 1945-jest to fikcja literacka-wymysł który powtórzył m.in Wołoszański w swoim filmie.

    Dlatego napisałem, że nie jest to potwierdzone przez żadne wiarygodne źródło. Jak już wspomniałem, po raz pierwszy wątek ten pojawił się w "Kalendarzu historycznym" Jerzego Łojka, na długo przed tym, gdy w telewizji zagościł redaktor Wołoszański, który w "Twierdzy szyfrów" wykorzystał ten motyw (serialu nie obejrzałem w całości). Łojek miał rozmawiać z autochtonem, który powiedział mu, że asfaltowa szosa pod Świeradowem została zniszczona przez przejeżdżające tamtędy amerykańskie czołgi. Jednakże zgodnie z rzymską maksymą - "ullus testis, nullus testis" ("jeden świadek to żaden świadek").


  10. przy czym pojawiają się m.in. niesprawdzone pogłoski o "tajemniczym wypadzie armii amerykańskiej" na te tereny...

    Celem jedynego wypadu armii amerykańskiej na Dolny Śląsk w 1945 r., o jakim słyszałem, były okolice Świeradowa Zdrój (Sudety Zachodnie), koło którego po wojnie miano widzieć ślady gąsienic Shermanów (Jerzy Łojek, "Kalendarz historyczny"), co nie jest potwierdzone przez żadne wiarygodne źródło.

    Tuż po wojnie (bodajże w lipcu 1945 r.) Amerykanie mieli zabrać ze wsi Bystrzyca koło Wlenia (też Sudety Zachodnie) rodziców Wernera von Brauna, który poszedł na pełną współpracę z Amerykanami i miał postawić jako warunek "wyrwanie" ze strefy radzieckiej jego rodziców.


  11. Poza tym - o obozie Gross Rosen - bodajże pana Mozgawy - też pozycja licząca sobie swoje lata.

    Autorem książki o KL Gross-Rosen jest Mieczysław Mołdawa.

    W Sudetach Wschodnich nie działo się w 1945 r. zbyt wiele, przynajmniej po polskiej stronie (Kotlina Kłodzka, Góry Opawskie). Rosjanie zajęli te tereny w maju 1945 r. Wcześniej Niemcy wycofywali się w stronę Czechosłowacji (m.in. przez przełęcz Międzyleską).


  12. Dlaczego Osprey poświęcony tej bitwie ma podtytuł "Taktyczny sukces BEFu", skoro teren zajęli Niemcy? :)

    A nie dlatego, że Brytyjczycy zadali Niemcom wysokie straty (ogień ckm-ów)?

    Mi bitwa ta kojarzy się ze słynną opowieścią o "aniołach z Mons". Ludzie chcieli wierzyć, że Opatrzność jest po stronie państw Ententy i to była niewątpliwie korzyść płynąca z tej opowieści, a przez to pośrednio także wzrosło znaczenie bitwy :)


  13. Z innej beczki: a w jaki sposób zginęło tych dziesięciu, pomijając wypadki w obchodzeniu się z bronią itp.?

    We wspominanej przeze mnie pracy Leszek Pajórek podaje okoliczności śmierci poszczególnych żołnierzy. Oprócz wypadków z bronią:

    - 1 żołnierz został 21 VIII przygnieciony zwalonym na czołg drzewem

    - 1 żołnierz zginął podczas upadku czołgu z wiaduktu 21 VIII (pisał o tym Wolf)

    - 1 żołnierz został zastrzelony 3 IX przez kolegę ze swojego plutonu

    - 1 żołnierz 7 IX popełnił samobójstwo

    - 1 żołnierz zginął prowadząc 8 X transporter opancerzony, staranowany przez pociąg na niestrzeżonym przejeździe kolejowym


  14. Ja nadal czekam na jakąś książkę opisującą pole walki PWS z punktu widzenia plutonu czy kompanii, ale pewnie poza wspomnieniami nie doczekam się.

    Chyba już kiedyś reklamowałem na forum A-W powieść Jerzego Kossowskiego pt. "Kłamca", wydaną w Warszawie w 1928 r. Liczy sobie 208 stron. Tytułowy bohater zostaje wcielony podczas PWS do armii austro-węgierskiej i trafia na front w okolice Grybów-Łużna. Świetne opisy życia frontowego z czasu przed ofensywą gorlicką! Autor sam był żołnierzem CK-Armii i zapewne tamte tereny znał z autopsji.

    Co do książki o PWS na Jurze - wg mnie jest naprawdę świetna!


  15. Ale załóżmy że Amerykanie jakimś cudem przepędzili Japończyków spod Wake i dostarczyli tam dodatkowe oddziały z zaopatrzeniem i samolotami. I co dalej?

    Codzienne naloty z Kwajalein, duże oddalenie od własnych baz, trudności w regularnym zaopatrzeniu wyspy i czekanie kiedy Japończycy nadciągną z jeszcze większymi siłami...

    W takim razie po co w ogóle Amerykanie mieli Wake bronić, skoro wiązało się z tym tyle problemów?

    Można też odwrócić sprawę - czy Wake był Japończykom naprawdę potrzebny?


  16. Książka Zielińskiego mojego zachwytu nie wzbudza (zarówno jako osoby chcącej dowiedzieć się czegoś więcej o św. Bernardzie, jak i historyka), dlatego też w pierwszym poście pisałem "Niektórzy upatrują źródeł bogactwa zakonu cystersów (które Bernard doprowadził do rozkwitu) w jego bliskich kontaktach z templariuszami." Nie jestem mediewistą, nie wierzę w spiskową teorię dziejów, ale chciałem się dowiedzieć, czy to tylko niepodparty niczym wymysł autora, czy też coś jest na rzeczy.

    Co do Eugeniusza III...

    Ja napisałem najpierw: "Jednakże w momencie gdy wstępował doń św. Bernard było to zgromadzenie bardzo młode (zał. w 1098 r., gdy Bernard miał 8 lat) i nic nie zapowiadało jego bujnego rozwoju."

    Następnie Ty stwierdziłeś: "Wręcz przeciwnie wiele zapowiadało jego rozwój. sam fakt, że Bernardus Paganell od 1115 opat klasztoru Clairvaux został papieżem 15 lutego 1145- bez udziału Bernarda- chyba o czymś świadczy."

    Dla mnie to było nielogiczne, ale OK...

    Co do cytowania streszczania/poglądów Zielińskiego...

    Mimo, że jego książka ma niecałe 170 stron, jakoś trudno mi po kilku tygodniach od lektury cytować z pamięci jego uzasadnienia przedstawianych poglądów - dlatego, bez złej woli, odsyłałem do książki.


  17. sam fakt, że Bernardus Paganell od 1115 opat klasztoru Clairvaux został papieżem 15 lutego 1145- bez udziału Bernarda- chyba o czymś świadczy.

    O ile znam życiorys św. Bernarda z Clairvaux, to zdaje się, że to ON (a nie Bernardus Paganell) w 1115 r. założył klasztor w Clairvaux i został jego pierwszym opatem.

    Ponadto nie bardzo rozumiem Twój tok myślenia - może mi wytłumaczysz jakim sposobem zapowiedzią bujnego rozwoju cystersów na początku XII wieku był wybór na papieża cysterskiego mnicha Bernarda (Eugeniusz III) w 1145 r.?

    I w dużej mierze to właśnie jemu będzie Bernard zawdzięczał swoja pozycję, a nie odwrotnie.

    To może zechcesz odnieść tą wypowiedź do wcześniejszej

    Bernard na długo za nim powstali Templariusze był doradcą książąt, biskupów i papieży.

    :?:

    Nie wiem co on sugeruje, ale nie za bardzo rozumie ów tok myślenia.

    Zatem odsyłam do lektury książki, gdzie wywód na ten temat jest dłuższy.


  18. Raczej odwrotnie. To Templariusze zawdzięczają mu bardzo dużo, a nie on templariuszom.

    Oczywiście, że templariusze zawdzięczali wiele opatowi Bernardowi z Clairvaux, ale autor chyba najnowszej polskojęzycznej biografii tego świętego, Andrzej Zieliński (Opat Krzyżowców - święty Bernard, Warszawa 2005) sugeruje, że znaczne korzyści (nie tylko finansowe) czerpali z tych kontaktów także cystersi.

    Zaś główne opactwo cystersów to od samego początku istnienia zakonu to Opactwo Cîteaux.

    Tego nie kwestionuję, gdyż właśnie w Citeaux narodził się zakon cystersów. Jednakże w momencie gdy wstępował doń św. Bernard było to zgromadzenie bardzo młode (zał. w 1098 r., gdy Bernard miał 8 lat) i nic nie zapowiadało jego bujnego rozwoju. Za życia Bernarda powstało 300 klasztorów i uważam, że jego działalność w znacznym stopniu się do tej "ekspansji" przyczyniła.


  19. masz gdzieś może jakieś dane ilościowe, albo procentowo jak się zwiększala ilość środków finansowych w przeciągu okresu 192x - 1939?

    Dopiero co przysiadłem się do tego tematu (jestem na I roku) i jeszcze nie dotarłem do tego typu danych, ale jak dotrę, obiecuję wrzucić ;) O znacznym wzroście nakładów na badania w przypadku WST we Wrocławiu mówiła mi prof. Teresa Kulak.

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.