Skocz do zawartości

Leuthen

Użytkownicy
  • Zawartość

    565
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez Leuthen


  1. Tytułowe zagadnienie jest dla mnie jedną z lepszych ilustracji, że gry komputerowe mogą mieć walor edukacyjny ;) Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze chodziłem do podstawówki, mój kolega zademonstrował mi na własnym komputerze grę "Silent Hunter" firmy SSI, będącą symulatorem amerykańskiego okrętu podwodnego. Odtąd pojawiałem się u niego coraz częściej ;) , a jako nagrodę za zdanie do szkoły średniej dostałem grę "Silent Hunter. Commander's Edition" i spędziłem na "patrolach" więcej realnych godzin niż niejeden amerykański dowódca "submaryny" :wink: Dzięki tej grze zainteresowały mnie działania amerykańskich o.p. na Pacyfiku w latach 1941-1945. Działalność ta pozostaje chyba nieco w cieniu operacji U-Bootów na Atlantyku - moim zdaniem niesłusznie. Najlepiej oddaje chyba ten fakt ilość dostępnej polskojęzycznej literatury - ta o U-Bootach zdecydowanie przeważa. Sztandarowym dziełem dla miłośników "wilków Pacyfiku" jest książka C. Blaira "Ciche zwycięstwo", w której autor (sam weteran-podwodniak, pływający podczas DWS na Pacyfiku) opisuje blaski i cienie podwodnej ofensywy Amerykanów przeciw Japonii.

    Czy ktoś ma ochotę podyskutować o tym ciekawym zagadnieniu, o najlepszych dowódcach, spektakularnych sukcesach, kłopotach Amerykanów z torpedami (jak u Niemców w początkowej fazie wojny), podobieństwach i różnicach w taktyce, wyposażeniu i typach okrętów podwodnych używanych przez Niemców i Amerykanów?


  2. Pragnę zauważyć, że niemieccy spadochroniarze w Afryce to nie tylko Brygada Ramckego ale też żołnierze walczący w Tunezji- głównie 5. Pułk Piechoty Spadochronowej.

    Podczas walk w Tunezji zginął m.in. Erich Schuster, jeden ze spadochroniarzy biorących udział w ataku na Eben-Emael i mosty na Kanale Alberta, odznaczony Krzyżem Rycerskim Krzyża Żelaznego. Mam w domku pożyczoną od kolegi broszurkę po niemiecku o Schusterze, gdzie było m.in. zdjęcie jego grobu na niemieckim cmentarzu wojskowym w Afryce, ale chwilowo jestem poza domkiem i nie mogę wrzucić jej danych bibliograficznych.


  3. Dziwne, ponieważ gen. von Ahlfen pisze, że: ''(...) Jedną ze spraw powodującą stałe utarczki z Hankem była kwestia batalionu spadochroniarzy, który został przysłany w końcu lutego. Składał się on w dużej części z nieprzydatnych z powodu paliwa... pilotów. Nie posiadał... oprócz ręcznej broni palnej, nie dysponował też dostatecznym wyszkoleniem ani doświadczeniem bojowym...''

    Chodzi o cytat z książki "So kaempfte Breslau" von Ahlfena i Niehoffa, wydanej w tym roku przez Wydawnictwo Dolnośląskie pod nazwą "Festung Breslau w ogniu"? Tak, znam tą opinię. Akurat korespondowałem ze spadochroniarzami z tego batalionu (III batalion 26 pułku spadochronowego). Faktem jest, że było w nim wielu młodych żółtodziobów (np. Hans-Jurgen Migenda, który przekazał mi wiele cennych informacji, miał podczas walk o Wrocław 19 lat i faktycznie chciał być wcześniej pilotem, ale było to niemożliwe z powodu braku benzyny), ale jednostka ta weszła wcześniej do akcji na Pomorzu Zachodnim w rejonie Schwedt nad Odrą, jakieś doświadczenie bojowe więc miała. Faktem też jest, że - o ile mi wiadomo - nie miał w składzie kompanii ciężkiej, tak jak drugi walczący we Wrocławiu batalion spadochroniarzy (II bat. 25 pułku spadochronowego), która miała na stanie ciężkie karabiny maszynowe i moździerze.


  4. Hans von Seeckt (1866-1936) to dla wielu osób postać kojarząca się z okresem Republiki Weimarskiej, twórca Reichswehry i wróg odrodzonego państwa polskiego. W okresie I wojny światowej zajmował wiele stanowisk, a mi osobiście najbardziej kojarzy się jako szef sztabu 11. Armii von Mackensena i jeden z architektów zwycięstwa państw centralnych pod Gorlicami w 1915 r. Czy wg Was był wybitnym wojskowym? Czytał ktoś może biografię von Seeckta, opublikowaną w 2006 r. przez Jarosława Centka? Ja czytałem i bardzo mi się podobała :wink:


  5. Garść szczegółów: Otto Weddigen urodził się w 1880, zginął 18 marca 1915 r. na Morzu Północnym, gdy dowodzony przez niego okręt U-29 został zatopiony przez pancernik HMS Dreadnought. Dowodził okrętami podwodnymi U-9 i U-29. Zatopienie HMS Aboukir, HMS Cressy i HMS Hogue (każdy po 12 200 ton) było pierwszym tak poważnym sukcesem U-Bootów (a chyba nawet w ogóle okrętów podwodnych) w historii i pokazało, jak śmiercionośną są bronią. Zadanie zatopienia krążowników ułatwił Weddigenowi fakt, że storpedowanie pierwszego zostało uznane przez Anglików za jego wejście na minę i kolejny w szyku okręt ruszył ratować rozbitków wystawiając się na strzał. Z trzecim było podobnie.

    Postać Weddigena była, ze zrozumiałych względów, doceniana głównie w Niemczech. W 1935 r., gdy powstała pierwsza w III Rzeszy flotylla U-Bootów, nadano jej imię Weddigena, co w oryginale brzmiało: Unterseebootsflottille "Weddigen" (nosiła je do 1939 r., gdy przemianowano ją na 1 Flotyllę U-Bootów). Także jednemu z wilczych stad U-Bootów nadano podczas II w.św. na cześć tego podwodniaka nazwę "Weddigen".

    Przy okazji warto wspomnieć, że najskuteczniejszym niemieckim podwodniakiem I wojny światowej (a także najskuteczniejszym w ogóle w historii) był Lothar von Arnauld de la Perière (1886 - 1941). Dowodził okrętami U-35 i U-139. Zatopił 194 statki o łącznym tonażu 453 716 (dla porównania - największy as U-Bootwaffe podczas II wojny światowej - Otto Kretschmer - zatopił mniej niż 50 jednostek o łącznym tonażu ok. 250 tys. ton).


  6. Kiedyś czytałem wspomnienia oficera Wehrmachtu o nazwisku Winzer, który miał okazję zetknąć się z Lettowem w czasach III Rzeszy. Lettow wygłaszał prelekcję, czy też może odczyt, dla wojskowych i dawał wyraz swojemu sentymentowi do Afryki. Twierdził, że przed Niemcami stoi zadanie odtworzenia imperium kolonialnego na innych kontynentach, co jednak wyraźnie nie przemawiało do słuchaczy. Uważali, że bez sensu jest dążenie do tworzenia kolonii na drugim końcu świata, skoro pod bokiem są do zdobycia żyzne ziemie Ukrainy.

    Te wspomnienia, na które powołuje się Bronek, noszą tytuł: Żołnierz trzech armii. Autor - Bruno Winzer. Jak dla mnie świetna książka (gdy się odrzuci "czerwoną" retorykę - pozycja wydana w PRL-u, a autor zwiał z RFN do NRD, bo jak wiadomo Bundeswehra, w której służył, szykowała III wojnę światową, a NRD miłowało pokój :mrgreen: ), ukazująca DWS z pozycji niższego rangą oficera Wehrmachtu. Ja również pamiętam ten fragment wspomnień Winzera z przemową bohatera tego wątku, aczkolwiek mam wrażenie, że wtedy Winzer nie był jeszcze wojskowym. Pewien jednak nie jestem, a teraz sprawdzić nie mogę bo jestem na wakacjach u rodzinki :wink:


  7. Jego rodzinnym miastem był w Borku, wówczas Kleinburg, obecnie dzielnica Wrocławia

    Małe sprostowanie (jestem wrocławianinem :wink: ). Jako rodzinne miasto M. von Richthofena podaje się Wrocław, ale nie wiem, gdzie dokładnie mieszkali wtedy jego rodzice. Kleinburg to Borek (jest to teraz osiedle, a nie dzielnica Wrocławia). Większość życia Richthofena związana jest ze Świdnicą, gdzie do dziś stoi dom, w którym mieszkała rodzina po przeprowadzce z Wrocławia (urządzono w nim po I wojnie światowej muzeum Manfreda von Richthofena; oczywiście eksponaty "wyparowały" w 1945 r.).

    Tak na marginesie: w Świdnicy jest człowiek, który chciałby wypromować to miasto właśnie postacią "Czerwonego barona", ale wiele osób zarzuca mu, że chce gloryfikować niemieckiego bohatera (władze miasta siedzą cicho)... Jak widać PRL nie wszędzie się skończył, a myślenie o Ziemiach po Wiekach Odzyskanych, gdzie "kamienie zawsze mówiły po polsku" jest jeszcze głęboko zakorzenione.

    Przeniósł się jako pilot do pułku Jagdstaffel 2 Oswada Boelckego

    Wtedy jeszcze nie istniały pułki! Jagdstaffel (często podawane w skrócie: Jasta) to eskadra. Pierwszy niemiecki pułk myśliwski powstał dopiero pod koniec I w.św. i dowodził nim (do śmierci) właśnie Richthofen.

    Dlaczego zginą?

    Złamał zasadę, którą sam zawarł w podręczniku pilota myśliwskiego, który napisał na krótko przed śmiercią - zapędził się w pogoni za przeciwnikiem nad terytorium wroga, choć miał małe szanse jego zestrzelenia.

    Polecam znakomitą biografię bohatera tego wątku: Peter Kilduff, Czerwony baron. Manfred von Richthofen. Walki najgroźniejszego pilota I wojny światowej , Warszawa 2001.


  8. Co sądzicie o tych walkach? Dlaczego Niemcy nie wysłali posiłków? Co spowodowało, że Vorbeck się utrzymał, a pozsotałe kolonie nie? Dlaczego nie połączyli się?

    Primo: Niemcy posiłków nie wysyłali, ponieważ kolonie nie miały jakiegoś ogromnego znaczenia, wojska im nigdy nie zbywało (zwłaszcza, że niemal od pierwszego dnia wojny walczyli na dwa fronty), a dostarczenie oddziałów drogą morską byłoby wysoce problematyczne w obliczu angielskiej blokady i dominacji Royal Navy na morzu.

    Secundo: Vorbeck utrzymał się, bo odparł efektownie pierwszy atak angielski, a potem Anglikom już tak nie zależało na jego pobiciu i mógł sobie dotrwać do 1918 r.

    Tertio: Kolonie niemieckie w Afryce były rozrzucone, Niemcom trudno byłoby się więc łączyć w celu ich obrony.


  9. ponadto wydzielili dużą część swoich oddziałów

    Wysłali z frontu zachodniego na wschodni 4 korpusy: Korpus Gwardii Pruskiej, XLI Korpus Rezerwowy, X Korpus oraz stworzony ad hoc Korpus Kombinowany (119 pruska DP + 11 bawarska DP).

    Niemieckie i austriackie siły parły z dużą prędkością na Warszawę i zdobyły ją w końcu sierpnia.

    Do Warszawy wkroczyli tylko Niemcy - 5 sierpnia 1915 r.

    dlaczego Rosjanie tak się cofali? Dlaczego nie dokonali ofensywy przeciw Niemcom?

    Rosjanie cofali się w obliczu przewagi wojsk państw centralnych. Oczywiście, że próbowali odebrać inicjatywę przeciwnikowi. Już w czasie bitwy pod Gorlicami kontratakował np. III Korpus Kaukaski, ale to było za mało, by odwrócić losy bitwy.

    Przy okazji nieskromnie odsyłam do mego tekstu o bitwie pod Gorlicami, który wrzuciłem na forum http://www.historia.org.pl/forum/viewtopic.php?t=3988 :wink:


  10. W książce Jerzego Kochanowskiego W polskiej niewoli. Niemieccy jeńcy wojenni w Polsce 1945-1950, Warszawa 2001 na stronach 26-27 autor przytacza fragment raportu Wydziału Propagandy 1. Armii WP z 23 kwietnia 1945 r.: "Jeńcy n[ie]p[rzyjacie]la nic nowego nie powiedzieli, bronią się zaciekle do ostatniego naboju, a później dopiero się poddają. Powodem ku temu jest olbrzymia bojaźń przed Sybirem. Żołnierze nasi są strasznie rozzłoszczeni z tego powodu i ma miejsce masowe rozstrzeliwanie jeńców, wobec czego aparat polit.-wych. jest bezsilny". Przypis nr 13 informuje, że raport znajduje się w Centralnym Archiwum Wojskowym (CAW, III-4-381, k. 105).


  11. Tak odnośnie tej stronki www, z której pochodzi treść przytoczonego dokumentu --> podane tam przykłady zbrodni Wehrmachtu pochodzą z książki Szymona Datnera o zbrodniach Wehrmachtu na jeńcach wojennych w II wojnie światowej. Do niektórych informacji trzeba podchodzić ostrożnie, np.:

    1) 2 i 3 września 1939 na Śląsku, między Rybnikiem a Wadzimem, do niewoli niemieckiej dostała się grupa żołnierzy polskich z 12. pp. Jeńcom nie dano pardonu: "rzucono ich na ziemię i rozjechano czołgami".

    Na Górnym Śląsku nie ma miejscowości o nazwie "Wadzim", 12 pułk piechoty, z którego mieli pochodzić rozjechani żołnierze, nie walczył wówczas na Śląsku a cała informacja jest prawdopodobnie wynikiem nieporozumienia, echem jednego z epizodów bitwy pszczyńskiej w dniu 2 IX '39 (2 bataliony wyszły z lasu do ataku i natknęły się na otwartej przestrzeni czołgi).

    2) 4 września wkraczające do Katowic oddziały niemieckie napotkały opór stawiany im przez drobne oddziały dawnych powstańców śląskich i harcerzy. W odwecie wziętych do niewoli 80 patriotów rozstrzelano w Parku Kościuszki. Zbrodni dokonali żołnierze 8. DPanc. VIII Korpusu 14. Armii gen. Lista.

    W VIII Korpusie nie było żadnej 8 Dywizji Pancernej, była za to 8 DP, ale żołnierze tej jednostki nie wkroczyli do Katowic.


  12. W Polsce w wielu miejscach walki zaczęły się 1.09.1939 r. przed godziną 4.45. Kilka z nich, oprócz w/w:

    1) o 4.00 jedna z kompanii niemieckiej 8 DP (VIII KA, 14.Armia) przekroczyła na Śląsku polską granicę i obsadziła drogę, która miała się poruszać w głąb Polski część dywizji

    2) "Około godziny 4.00 zdołano ustalić,że leżącą nad Gwdą wieś Byszki zajął patol Wehrmachtu" ( z książki "Poznań we Wrześniu 1939" Z. Szymankiewicza)

    3) już ok. 3.30 Niemcy przeszli przez rzekę Liswartę i ostrzelali się z żołnierzami Obrony Narodowej

    4) W nocy z 31 na 1 września o godz 1:55 komendant Śląskiego Okręgu Straży Granicznej K. Bacz wysłał telefonogram nr 83 do dowódcy 23 DP informując, iż większe siły wojsk niemieckich przekroczyły granicę na odcinku Rybnik; ok. godziny 2 w nocy został ostrzelany posterunek graniczny w Suminie


  13. "Po usłyszeniu strzałów od strony uniwersytetu grupy szturmowe, nie czekając na rakietę, podjęły przygotowania do wspięcia się na skarpę. (...) [Kazimierz Satora, tamże, s. 351, podrozdział: Wnioski taktyczne z akcji 23 sierpnia]

    To mamy małą zagwostkę, na stronie whatfora znalazłem coś takiego:

    Oddział przeznaczony do szturmu od wschodu na skarpę nie wykonał swego zadania, na próżno oczekując przez 4 godziny na znak do uderzenia. Rakieta czerwona nie ukazała się na niebie. Odezwał się wprawdzie karabin maszynowy, ale była to seria nieprzyjacielska, od której jeden powstaniec został ranny... Gdy żadne rozkazy nie nadchodziły i wstał jasny dzień - drużyny szturmowe wycofały się ok. godz. 7:00 z powrotem na ulicę Zajęczą, schwyciwszy 2 jeńców z patrolu nieprzyjacielskiego.

    Chyba będę musiał przejść się do BUW-u.

    Satora w swej książce stara się rozprawić z tym utrwalonym (podanym przez Borkiewicza i potem powielanym) poglądem. Nie za bardzo mam czas przepisywać tu jego wywód, zatem odsyłam do lektury lub ewentualnie zachęcam do rozejrzenia się za tą pozycją w "taniej książce" (ja we Wrocławiu kupiłem ją w Centrum Taniej Książki za 8,5 zł :P ).


  14. Tak na dobrą sprawę jedyną szansą na powodzenie natarcia na skarpę, było uderzenie w momencie, gdy Kolumna Motorowa "Wydry" uderzała na bramę, czyli jednak to zgranie ataku odegrało tutaj swoją rolę, nie wiem na ile poważną, ale jednak.

    "Po usłyszeniu strzałów od strony uniwersytetu grupy szturmowe, nie czekając na rakietę, podjęły przygotowania do wspięcia się na skarpę. Niemcy zarzucili gotujących się do szturmu granatami, ostrzelali ich, a przedpole oświetlili rakietami. Pod skarpą ludzie z oddziału szturmowego rozproszyli się. [...] Nie można było myśleć o "ugryzieniu" skarpy chronionej zasiekami z drutu kolczastego i prawdopodobnie zaminowanej." [Kazimierz Satora, tamże, s. 351, podrozdział: Wnioski taktyczne z akcji 23 sierpnia]

    To odnośnie ataku z 2.IX czy też ogólnie o natarciach na UW?

    Odnośnie 2 IX.


  15. Jeśli chodzi o szturmy na Uniwersytet z 23 sierpnia i 2 września, to Kazimierz Satora w książce "Podziemne zbrojownie polskie 1939-1944", Warszawa 2001 w rozdziale o "Kubusiu" i "Szarym Wilku" pisze, że niepowodzenia obu akcji spowodowane były nie tyle tym, że zawiodła łączność czy zabrakło współdziałania, a nierealnością samego przedsięwzięcia (jak np. powstańcy 23 VIII przy tak lichym uzbrojeniu mięli się wspiąć na skarpę?). Ponadto przy podsumowaniu 3. szturmu (z 2 IX) Satora pisze: "Oprócz słabości samej koncepcji ataku należy wytknąć brak specjalistycznego przeszkolenia powstańców do tego rodzaju działań". Satora dodaje również, że po wojnie por. "Aspira" wyjawił, że ani on, ani kpt. "Krybar" nie mieli wątpliwości co do tego, że akcja jest skazana na niepowodzenie - została przygotowana dla podniesienia ducha bojowego żołnierzy, których demoralizowała bezczynność.


  16. W temacie o armii "Kraków" polecam także książkę Jana Przemszy-Zielińskiego "Śląski front '39. Obrona Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego we wrześniu 1939 roku", Sosnowiec 1999 [niestety pozycja niskonakładowa - tylko 450 egzemplarzy].

    Najdokładniejszy całościowy opis walk armii Kraków w ciągu pierwszych 3 dni wojny - oczywiście ze szczególnym uwzględnieniem obszaru zasygnalizowanego w temacie pracy :P

    Godna polecenia jest też praca Janusza Ryta "Bitwa pszczyńska 1939 roku" (ukazała się niedawno nakładem Starostwa Powiatowego w Pszczynie) - zwłaszcza, że odwrót armii "Kraków" był w dużej mierze spowodowany klęską 6 DP gen. Monda pod Pszczyną.

    Są też już wydane wspomnienia gen. Szyllinga, niestety trudno dostępne ;)


  17. Japończycy stracili 4 niszczyciele i Yamato, a USA zaledwie 10 samolotów

    W operacji oprócz niszczycieli i "Yamato" wziął również udział lekki krążownik "Yahagi", który poszedł na dno.

    Straty w ludziach na japońskich okrętach były następujące (podaję za "Burzą nad Pacyfikiem" Flisowskiego):

    "Yamato" - 2498 ludzi (ocalało 23 oficerów i 246 podoficerów i marynarzy)

    "Yahagi" - 446 ludzi

    niszczyciel "Asashimo" - 331 ludzi

    reszta niszczycieli - 391 marynarzy i oficerów

    Straty amerykańskie - 10 samolotów i 12 ludzi

    A co do tego, czy zatopienie "Yamato" było "finałem epoki pancerników" ---> wg mnie na Pacyfiku już od 1942 r. (bitwy na Morzu Koralowym i pod Midway) możemy mówić o dominującej roli lotnictwa pokładowego.


  18. Odnośnie przytoczonych przez Ciebie liczb - można wiedzieć z którego roku one pochodzą?

    "Z którego roku pochodzą" to nie wiem, ale dotyczą 1756 r. [źródło: notatki własne z wykładu o zmierzchu Św. Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, wykład fakultatywny na historii, Uniwersytet Wrocławski :P ]

    Poza tym Szwecja to kraj głównie walczący z Rosją o Finlandię i nikt tutaj nie twierdzi, że była ona mocarstwem. Podobnie z Saksonią

    Oczywiście, ja również tak nie twierdzę --> w końcu napisałem "wybrane państwa", a nie "wybrane mocarstwa".

    Leuthen napisał/a:

    Jak widać, Prusy dysponowały potężną armią - jak wiadomo, proporcjonalnie o wiele większą (w stosunku do liczby ludności) niż w innych państwach. Jest to wg mnie jeden z wyznaczników mocarstwowości.

    A dla mnie militaryzacji kraju. Niewątpliwie pomaga to w uzyskaniu statusu mocarstwa, ale samo tego nie czyni.

    - silna armia

    To proszę, żebyś się zdecydował czy wg Ciebie silna armia oznacza militaryzację kraju czy jest jednym z czynników mocarstwowości. Ja wyraźnie zaznaczyłem, że wg mnie jest jednym z czynników mocarstwowości.

    - duże terytorium

    Jak podałem definicję mocarstwa ze SJP, stwierdziłeś: "I zbyt wiele to to nie mówi ;) ". To ja teraz powiem, że "duże terytorium" też mi za wiele nie mówi i poproszę o skonkretyzowanie, co oznacza "duże" (powierzchnia albo jakie państwa XVIII-wiecznej Europy zaliczyłbyś do "dużych").


  19. Powiedzcie mi tylko, czy to, że Prusy mogły konkurować z resztą zaborców czyni ich mocarstwem. Poza tym dla mnie Prusy po wojnach śląskich nie były zbyt wielkie.

    Sądzę, że tu nie rozchodzi się akurat tylko o to, ile kilometrów kwadratowych lub ilu mieszkańców miały Prusy po aneksji Śląska.

    Pozwolę sobie przytoczyć dane nt. liczebności armii wybranych państw europejskich u progu wojny siedmioletniej

    Prusy: 140-160 tys.

    Austria: 180 tys.

    Rosja: 200 tys.

    Francja: 150 tys.

    Saksonia: 35 tys.

    Szwecja: 20 tys.

    Jak widać, Prusy dysponowały potężną armią - jak wiadomo, proporcjonalnie o wiele większą (w stosunku do liczby ludności) niż w innych państwach. Jest to wg mnie jeden z wyznaczników mocarstwowości.

    Tofik - a jakie czynniki wg Ciebie czynią państwo mocarstwem?


  20. Jeśli już mocarstwo to raczej po rozbiorach, bo dostali wtedy chyba najlepiej rozwinięte ziemie RON.

    Śląsk był jedną z najlepiej rozwiniętych gospodarczo prowincji państwa Habsburgów :lol:

    Zresztą, opinia o awansie Prus do grona europejskich mocarstw wskutek wojen śląskich nie jest moim autorskim pomysłem - taką opinię można znaleźć np. w znakomitej książce dr. Roberta Kisiela "Strzegom-Dobromierz 1745" (seria: Historyczne Bitwy).


  21. A nie wiesz jakie to zmagania ? Wiem że o jakiś fort , ale jakie bitwy w tym czasie nie mam pojęcia.

    Fort William Henry

    http://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_o_Fort_William_Henry

    http://www.mohicanpress.com/mo08009.html

    Dla nas POlaków ważniejsze są zmagania w Europie i sławni dowódcy jak duc de Marlborough ,Villars ,Eugeniusz Sabaudzki i inni.

    Ale to są dowódcy sprzed wojen śląskich :lol:

    Zależy też co rozumiesz pod pojęciem "mocarstwo" -> jak dla mnie to dominacja danego kraju w określonym regionie. Sądzę, że Prusy na pewno nie zdobyły wówczas dominacji nad np. Austriakami.

    Mocarstwo to - wg Słownika Języka Polskiego - "wielkie, potężne państwo". Użyłem tego słowa świadomie, ponieważ z małego w sumie i dość "prowincjonalnego" państwa Prusy wkroczyły wskutek wojen śląskich na arenę międzynarodową, powiększając niemal dwukrotnie swoje terytorium i ludność oraz zaczęły sie bardzo liczyć w polityce. Oczywiście, że Prusy nie zdominowały wtedy zupełnie Austrii, ale wykonały pierwszy krok na drodze, której finałem był rok 1866 r.


  22. Czyżby to były m.in. Battle at Mononghaela's river ? czy nad Ticonderoga?

    Przyznam, że mnie interesują tylko zmagania w Europie, więc nie bardzo się orientuję w kwestii zmagań w Ameryce. Mogę natomiast powiedzieć, że akcja "ostatniego Mohikanina" rozgrywa się w r. 1757 (a więc 2. roku tejże wojny, zwanej zresztą w amerykańskiej historiografii "Wojną z Francuzami i indianami") w Ameryce Północnej :lol:

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.