Skocz do zawartości

Leuthen

Użytkownicy
  • Zawartość

    565
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez Leuthen


  1. Przeczytałem wywiad i wynika z niego, że w książce Daviesa nie znajdę żadnego rewelacyjnego obalenia mitu. Wygląda na to, że to kolejna pozycja pisana pod zachodniego czytelnika, a skoro tam nadal sie mówi o "polskich obozach koncentracyjnych", to Davies ma zapewne co prostować...

    Znana jest niesamowita liczba błędów faktograficznych w poprzednich (zaznaczmy - pisanych taśmowo) książkach Normana Daviesa (jak dla mnie absolutnym hitem jest "Mikrokosmos", gdzie liczba błędów jest porażająca , czasem po parę na jednej stronie) i tutaj też nie spodziewam się, że będzie znacząco lepiej.

    Książke na pewno przeczytam, rewelacji się nie spodziewam, na spotkanie z Davisem w moim rodzinnym mieście 6 IX się nie wybieram bo będę w górach (efektywniejszy sposób spędzania czasu, niż wysłuchiwanie panegiryków na cześć "wybitnego brytyjskiego historyka").


  2. Objęła tron mając 23 lata i będąc do sprawowania władzy zupełnie nieprzygotowana. Od razu została rzuconą na głęboką wodę - czyli konfrontację z niewiele od niej starszym Fryderykiem II, któremu wywietrzały z głowy młodzieńcze ideały (tak to jest, jak się ma tatusia-militarystę). Cudem domu habsburskiego było to, że w 1741 r. nie doszło do rozbioru cesarstwa. Główna w tym zasługa Węgrów, którzy stanęli murem za M.T. (nie za "Bóg zapłać" oczywiście). Jej mąż Franciszek III Stefan był dosyć niewydarzony jeśli chodzi o sprawy militarne i dobrze się stało, że został od nich odsunięty. Należałoby jednak to samo zrobić feldmarszałkami Karolem Lotaryńskim i Daunem, a docenić Laudona - może wtedy armia austriacka walczyłaby z lepszym skutkiem z armią pruską.

    Doczekała się licznego potomstwa (16 dzieci), z których oczywiście nasłynniejsza była Maria Antonina.


  3. Cóż, Katarzyna II kojarzy mi się - oprócz z rozbiorami Polski - z:

    1) Słynnymi szelkami Katarzyny II; chodzi o to, że lubiła uprawiać seks z ... końmi (ogierami naturalnie); ponoć zmarła właśnie w wyniku obrażeń wewnętrznych doznanych podczas takowego stosunku [w swoich pamiętnikach przyznawała się do zamiłowania do jazdy konnej, ale do takiego jak opisane wyżej obcowania z nimi już nie...]. To się fachowo nazywa zoofilia.

    2) Piosenką Jacka Kaczmarskiego "Sen Katarzyny II" z refrenem "Stój Katarzyno! Koronę carów sen taki jak ten może ci z głowy zdjęć".


  4. Witam wszystkich serdecznie :) Właśnie odkryłem, że na tym forum istnieje nie tylko dział o I i II wojnie światowej, gdzie dotąd szalałem ;) Ale do rzeczy...

    Jak się nietrudno po moim pseudonimie domyslić, interesuję się bitwą pod Lutynią czy też ogólniej: wojnami śląskimi. Pod Lutynią Friedrich zastosował wspomniany pochyły (skośny) szyk, który zaczerpnął ze starożytnej sztuki wojennej od tebańskiego wodza Epaminondasa (Leuktry 371 r. p.n.e. i Mantinea 362 r. p.n.e., gdzie Tebańczycy gromili Spartan). Mam w swoim domowym archiwum schemat jak takie coś wyglądało, widziałem też kiedyś schematy ustawienia armii pruskiej pod Lutynią w tym szyku (z ukazaniem poszczególnych regimentów, a chyba nawet batalionów). Also - jeśli są jakieś pytania, postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

    Aha, nieprawdziwą jest informacja podana przez Salmonowicza w jego biografii Fryderyka II, iż to pod Lutynią miały paść słowa: "Kanalie, czyż chcecie żyć wiecznie" (w oryginale: "Hunde, wollt ihr ewig leben?!"), bo pruski monarcha wypowiedział je pół roku wcześniej pod Kolinem (zresztą słowa te przypisywane są wielu wodzom w różnych epokach).


  5. Cóż, Fryderyk niewątpliwie był postacią nietuzinkową. Najwybitniejszy wg mnie monarcha XVIII wieku. Spotkałem się kiedyś z takim jego określeniem po łacinie:

    FRIDERICUS - REX, DUX ET MILES [FRYDERYK - KRÓL, WÓDZ I ŻOŁNIERZ; moja znajoma z Akademii Muzycznej dodała do tego jeszcze ET MUSICUS czyli i muzyk ;) ].

    Napoleon uznawał Fryderyka za wybitnego wodza (choćby za samą bitwę pod Lutynią w 1757 r.), choć spotkałem się z opinią, że nazywano go "grabarzem", gdyż swe zwycięstwa odnosił kosztem wielkich strat i często nie liczył się z życiem żołnierzy (vide: Praga 1757).


  6. "A nad Kaczawą, nie szczędząc guzów,

    Nauczył Blücher pływać Francuzów"

    głosił niegdyś napis na jednym z pomników upamiętniających bitwę nad rzeką Kaczawą niedaleko Legnicy na Dolnym Śląsku. W bitwie tej pobita została Armia Bobru Macdonalda.

    Bitwa nad Kaczawą należy do największych starć zbrojnych na obecnych ziemiach Polski nie tylko epoki napoleońskiej, ale w ogóle aż do I wojny światowej. Mimo to jest stosunkowo mało znana.

    Czy wg Was Francuzi mogli ją wygrać?


  7. Niedawno ukazała się książka Patrycjusza Malickiego "Wielka Armia Napoleona na Śląsku 1806-1808". To drukowana wersja doktoratu tegoż autora, zrobionego w Instytucie Historycznym Uniwersytetu Wrocławskiego. Zainteresowani powinni tam znaleźć wszelakie informacje dotyczące walk o śląskie twierdze.

    Polecam także publikację "Twierdza srebrnogórska II. Wojna 1806-1807 - miasteczko", redakcja naukowa Tomasz Przerwa, Grzegorz Podruczny (Wrocław 2008).


  8. Toczące się w dniach 17-24 XI 1914 r. walki pod Łodzią należą do największych bitew stoczonych w czasie I wojny światowej na ziemiach polskich. Szacuje się, że w bitwie tej zginęło 200 tysięcy ludzi! Bez znajomości przebiegu tej bitwy nie sposób zrozumieć, czemu Niemcy po zajęciu Łodzi w 1939 r. przemianowali ją na Litzmannstadt.

    Ciekawy artykuł Michała Jagiełły do poczytania - http://miasta.gazeta.pl/lodz/1,35136,4467568.html


  9. To jednak Orpen w tym miejscu jest bardziej konkretny.

    Nic w tym dziwnego, skoro Orpen mógł zasięgnąć informacji u samego R.R. Klette'a (jest wymieniony w podziękowaniach w przedmowie) , której to sposobności nie miał zapewne Bieniecki.

    Właśnie sprawdziłem w wykazie zestrzeleń, że niemieckie nocne myśliwce, które polowały na bombowce z zaopatrzeniem dla walczącej stolicy, pochodziły nie z NJG 102, a z NJG 100 (przynajmniej te, które miały na koncie zestrzały alianckich maszyn) - tu zatem przypuszczenia Orpena się nie potwierdzają.

    Co do artylerii plot. - w wykazach dostępnych w internecie jest ładnie wyszczególnione, która konkretnie jednostka (dywizjon) rościła sobie prawo do zestrzelenia danej maszyny.

    [ Dodano: 2008-08-21, 21:32 ]

    Właśnie dziś nabyłem na własność publikację Orpena w "taniej książce" (zamiast okładkowych 34 zapłaciłem tylko 19 zł ;) ). Wcześniej miałem egzemplarz pożyczony od kolegi. Zapewne wkrótce skrobnę jakąś recenzję :)

    W wątku "Co robili dowódcy w czasie Powstania?" znalazłem link do strony http://www.polonica.net/Powstanie_Warszawskie.htm , gdzie jest mowa także o zrzutach. Ponieważ autor napisał tekst "z tezą", to zagadnienie także zostało przedstawione w świetle podobnym co reszta zagadnień. Wg mnie, moja się z prawdą. Wrzucę tu najpierw stosowny fragment:

    "3. Uzbrojenie ze zrzutów lotniczych.

    To źródło [wbrew obietnicom] było bardzo skromne. Polska, mając największą Armię Podziemną w Europie otrzymała wielokrotnie mniej broni niż np. Francja.

    [...]

    Samolotami RAF, które latały z Anglii i Włoch do Polski, wysłano w czterech kolejnych sezonach operacyjnych ok. 670 ton sprzętu bojowego, z czego w ręce AK dostało się 443 tony [resztę przejęli Niemcy].

    Ta żałosna pomoc naszych tzw. "brytyjskich sprzymierzeńców" staje się jeszcze bledsza, gdy porównamy ją ze zrzutami wykonanymi przez RAF nad terytoriami innych państw

    - Francja otrzymała 10485 ton,

    - Jugosławia 76117 ton,

    - Grecja 5796 ton... Itd, itp...

    Pozostawiamy to bez komentarza..."

    Niestety, bez komentarza zostawić się tego nie da. Autor tekstu wspomina o obietnicach. Jakich? Nie wiadomo. Chętnie poznam, jak to alianci obiecywali uzbroić AK po zęby (jakiś dokument z gwarancjami dostarczenia odpowiedniej ilości broni etc.).

    Autor tekstu powołuje się następnie na fakt, że inni sojusznicy Wlk. Brytanii dostali więcej zaopatrzenia niż największa w okupowanej Europia armia Polski Podziemnej. Zapomniał jednak o tym drobnym fakcie, że Francja lub Grecja leżały o wiele bliżej alianckich baz lotniczych niż Polska, zapomniał sprawdzić jaki był zasięg alianckich maszyn i nie doczytał, jakie trudności wiązały się z lotami do Polski. Dla niego pewnie byle pilot awionetki mógłby latać ze zrzutami, ale Brytyjczycy byli wstrętni i udzielali nam jedynie "żałosnej pomocy".

    Zastrzeżenia mam także do opisu zrzutów w kalendarium. Np. pod datą 5 VIII jest opisany pierwszy zrzut (noc 4/5 VIII), w którym rzekomo brały udział "Halifaxy" (w rzeczywistości 2 Liberatory i 1 Halifax - wszystkie z polskimi załogami).

    Pod datą 15 sierpnia jest informacja: "Na budynek przy ul. Miodowej 22 spada strącony kanadyjski samolot dokonujący w nocy zrzutów." W rzeczywistości samolot był z załogą południowoafrykańską (Lt. Hooey) i spadł na budynek nr 24.


  10. Orpen pisze, że załoga Liberatora Klette'a opuszczała Okęcie pod strażą niemieckich żołnierzy, a co pisze Bieniecki?

    Bieniecki pisze (cytat): "Wszyscy [członkowie załogi] dostali się do niewoli". I tyle w temacie...

    Poruszę w tym wątku jeszcze jedno zagadnienie - mianowicie zwalczanie samolotów z pomocą dla powstania przez Niemców. W polskiej literaturze można spotkać ogólnikowe sformułowania o "ogniu artylerii przeciwlotniczej" czy "ataku niemieckiego nocnego myśliwca", ale z jakich jednostek były przeciwlotnicze działa czy kto siedział za sterami nocnych myśliwców, tego już nie ma...

    Tymczasem takie dane są dostępne w internecie - trzeba tylko wiedzieć gdzie szukać!

    Przykładowo w nocy 14/15 sierpnia Leutnant (podporucznik) Gustav Francsi z 1. eskadry 102 Pułku Nocnych myśliwców zestrzelił w rejonie Tarnowa samolot bombowy (zameldowany jako Lancaster, ale Lancastery nad Warszawę nie latały, więc pewnie chodzi o Liberatora).


  11. Ja polecam następujące książki:

    Michał Klimecki, Gorlice 1915 ,Warszawa 1991 [seria: Historyczne Bitwy]

    Militarne i polityczne znaczenie operacji gorlickiej w działaniach wojennych I wojny światowej. Materiały międzynarodowej sesji naukowej. Gorlice, 5-6.05.1995, Gorlice b.d.w.

    Marian Zgórniak, 1914-1918. Studia i szkice z dziejów I wojny światowej, Kraków 1987

    Jarosław Centek, Hans von Seeckt. Twórca Reichsheer, Kraków 2006 [rozdział II i III poświęcony jest służbie Seeckta podczas I wojny światowej]

    Włodzimierz Kozłowski, Artyleria polskich formacji wojskowych podczas I wojny światowej, Łódź 1993 [drukowana wersja rozprawy habilitacyjnej; dla miłośników tematu]

    Pierwsza wojna światowa w Karpatach, pod red. Tadeusza A. Olszańskiego, Warszawa 1985

    Z literatury pięknej polecam zapomnianą już chyba zupełnie powieść Jerzego Kossowskiego "Kłamca", wydaną w Warszawie w 1928 r. Bohater powieści walczy na froncie wschodnim w rejonie Łużnej (zostaje ranny w ataku na górę Pustki 2 maja 1915 r.). Jedne z najlepszych opisów życia frontowego, jakie znam :!:

    Wyedytowane na prośbę Juliusza Batora.-Andrea$


  12. Werner "Vati" Mölders był jednym z najbardziej znanych pilotów myśliwskich II wojny światowej. Był najskuteczniejszym niemieckim asem bitwy o Francję w 1940 r. (25 zestrzeleń) i pierwszym w ogóle pilotem, który zestrzelił ponad 100 maszyn wroga.

    Kres nie tylko karierze, ale i życiu Möldersa położył wypadek lotniczy. 22 listopada 1941 r. samolot He-111, którym leciał on z Krymu (gdzie wizytował III/ JG 77) na pogrzeb Ernsta Udeta do Berlina, musiał na skutek bardzo złej pogody przymusowo lądować w okolicach Wrocławia. Lądowanie przy fatalnej widoczności zakończyło się całkowitym rozbiciem samolotu, Mölders i pilot bombowca zginęli na miejscu, ocalał natomiast adiutant Möldersa – major Wenzel. Źródła podają rozbieżne informacje dotyczące okoliczności wypadku. Według niektórych zawiódł najpierw jeden, a potem i drugi silnik bombowca, zdaniem innych maszyna uderzyła w komin fabryczny koło lotniska na Gądowie we Wrocławiu (w tamtej okolicy funkcjonowało wówczas kilka dużych zakładów przemysłowych).

    Nie wiem, która z tych dwu wersji jest prawdziwa. Swego czasu przeglądałem wrocławską prasę z trzeciej dekady listopada 1941 r. (konkretnie "Schlesische Zeitung"), ale nie było tam informacji o okolicznościach wypadku (choć sam fakt śmierci Möldersa i uroczystości żałobne zostały odnotowane - były nawet zdjęcia).

    Po śmierci Möldersa miano odnaleźć jego listy, w których dał wyraz grozie, jaką wzbudzały w nim zbrodnie popełniane przez nazistów. Okazało się, że listy te zostały spreparowane przez angielskie siły specjalne, które chciały - używając do tego nazwiska znanej niemieckiej postaci - zdyskredytować nazistów w oczach społeczeństwa niemieckiego.

    Osoby chcące dowiedzieć się czegoś więcej na temat Wernera "Vati" Möldersa odsyłam do napisanego przeze mnie szkicu o tej postaci, zamieszczonego na stronie http://www.net.bialystok.pl/~hess/ludzie_molders_werner.htm


  13. W bibliografii powieści Robbinsa są m.in. wspomnienia Zajcewa (w angielskiej transkrypcji - Vasily Zaitsev ;) ) pt. "Za Volgoi zemli dlia nas ne bylo" ("Za Wołgą nie było dla nas ziemi") wydane w Moskwie w 1971 r.

    Relację Wasilija Czujkowa o pojedynku Zajcew-König można znaleźć w książce "Bitwa stulecia" (Warszawa 1977).


  14. O Panzer IV piszą w wykazie sprzętu Panzer-Jäger-Abteilung Breslau Jonca i Konieczny (Upadek <<Festung Breslau>>, Wrocław 1963, s. 254), choć faktycznie teraz kojarzy mi się, że w wykazie sprzętu u Gleissa był nie Panzer IV, a właśnie ów Jagdpanzer IV.

    Przypomina mi się też fragment relacji dziadka mojego kolegi, który po wojnie osiedlił się we Wrocławiu na Strachocienie, że na Swojczycach stały wraki niemieckich pojazdów pancernych (1 czołg i kilka pojazdów opancerzonych).


  15. Działania armii "Karpaty" bardzo mnie interesują, gdyż toczyły się w terenie górskim (a góry i historia to dla mnie idealne połączenie ;) ). W jej pasie działania walczyły m.in. 3 niemieckie dywizje górskie (dla których Beskidy nie stanowiły najmniejszej przeszkody).

    Armia "Karpaty" liczyłą łącznie 26 batalionów piechoty, zaledwie 8 dział polowych i 20 samolotów różnych typów. O tym jak była słaba świadczy m.in. osławiona niemiecka "Sturmfahrt auf Lemberg" czyli "Jazda szturmowa na Lwów" (w wykonaniu specjalnego oddziału wydzielonego 1 Dywizji Górskiej). Gebirgsjägry dojechały już 12 września na rogatki Lwowa, a z miejsca startu (rejon Koniecznej i Ożennej w Beskidzie Niskim) mieli tam naprawdę daleko.

    Przy okazji polecam wspomnienia Karola Skrzypka zatytułowane "Podkarpackim szlakiem września". Bardzo ciekawe (autor m.in. oglądał efekty uderzenia 49 PP na "Germanię").

    Z działaniami w pasie armii "Karpaty" kojarzy mi się sprawa wspomnień Zygmunta Szumowskiego, który przedstawił kompletnie bzdurny opis rzekomych walk na Przełęczy Dukielskiej (których w ogóle nie było; sam ówczesny ppor. Szumowski też nie powinien się tam znajdować, gdy czyta się, jaki miał przydział). Mam nadzieję, że te wynurzenia to tylko efekt postępującej sklerozy, a nie celowe kreowanie własnych zasług, bo źle by to świadczyło o tym awansowanym kilka lat temu do stopnia generała człowieku.


  16. Walczący we Wrocławiu pododdział z 311 Brygady Dział Szturmowych to tylko jedna bateria (6 pojazdów). Trzeba więc pogłówkować, skąd wzięła się reszta (m.in. 1 czołg Panzer IV i 2 Panzer III). Sądzę, że we Wrocławiu - mieście znajdującym się długo na zapleczu frontu - znajdowało się trochę pojazdów pancernych w warsztatach remontowych i po nie sięgnięto, gdy zaszła taka konieczność.


  17. Nie chodzi tylko o styl i wydźwięk "So kämpfte Breslau", ale także o czystą faktografię, która miejscami mocno kuleje (mam wrażenie, że wiele rzeczy komendanci pisali z pamięci, a ta po 14 latach była już zawodna).

    A jak się teraz zapatrujesz na radzieckie dane dotyczące ilości niemieckiej broni pancernej?

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.