Skocz do zawartości

Leuthen

Użytkownicy
  • Zawartość

    565
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez Leuthen


  1. Cytat:

    O i mam pytanko: czy to on powiedział, że w Polsce rządziła dyktatura ciemniaków?

    Zapewne on sam.

    Tak, stwierdzenie o "dyktaturze ciemniaków" wygłosił publicznie Kisiel - i dziwnym zbiegiem okoliczności został niedługo potem pobity na Starym Mieście w Warszawie (sprawców oczywiście nie wykryto).

    Kisiel kojarzy mi się przede wszystkim jako autor słów (zawartych w artykule w drugoobiegowym czasopiśmie "Zapis"): "Polemika z głupstwem nobilituje je bez potrzeby" [to dotyczyło polemizowania z komunistami, ale ma tzw. wymowę uniwersalną].

    Był autorem bardzo popularnych felietonów w "Tygodniku Powszechnym" i sygnatariuszem "Listu 34" [szerzej na temat tego listu i okoliczności jego powstania oraz represji, jakie spadły na sygnatariuszy zob.: Jerzy Eisler, List 34, Warszawa 1993]


  2. Antoni Pawlak, Książeczka wojskowa

    Zaczyna się genialnie, potem już nie jest taka super, ale generalnie warto przeczytać.

    Wspomnienia z wojska (służba odbyta pod koniec lat 70-tych) zdecydowanie odmienne od oficjalnej ówczesnej "linii". Nakład I wydania (oczywiście drugi obieg) skonfiskowała SB, a autor za jej napisanie został internowany w stanie wojennym. Polecam :!:


  3. Ja pierwszy skorzystam z zaproszenia :-)

    Pozwolę sobie wstawić fragment artykułu Mariusza Urbanka pt. "Ściąga milenijna", opublikowany w 2000 r. w miesięczniku "Odra", który w zabawny sposób opisuje 1000 lat Wrocławia.

    "W 1987 roku pojawiły się na ulicach Wrocławia pomarańczowe krasnoludki, będące alternatywą wobec niebieskich smurfów. Krasnoludki, na których władza ludowa od czasów Marii Konopnickiej mogła polegać, zdradziły. Przestały sikać w nocy do mleka, a zaczęły świętować rewolucję październikową. Kiedy zaczęły rozdawać papier toaletowy, mający znaczenie strategiczne, władza przystąpiła do aresztowania krasnoludków, co spowodowało upadek PRL".

    ;) :arrow: :arrow: :P:P:P:P

    Z kronikarskiego obowiązku dodatek, że na czele Pomarańczowej stał Waldemar Fydrych "Major" - "Komendant Twierdzy Wrocław".


  4. Czyżby to chodziło o sytuację, gdy "Monter" zarzucił powstańcowi tchórzostwo, a gdy tego powstańca przynieśli z rozpłatanym brzuchem, zadał on "Monterowi" jedno proste pytanie: I kto tu jest tchórzem panie pułkowniku?

    Chyba właśnie to (tekst Szenica czytałem wiosną zeszłego roku, jadąc do Warszawy na polsko-niemieckie warsztaty historyczne i opisywałem tę scenkę z pamięci). Mogę sprawdzić i dać jutro znać.


  5. Co sądzicie o jego postawie we wrześniu '39?

    Trzymał dowodzony przez siebie 21 Pułk Piechoty twardą ręką, skoro pod Mławą 8 DP się "rozlazła" - tylko pułk Sosabowskiego zachował spoistość i wziął potem udział w obronie Warszawy. Myślę, że na "gorące" myślenie Sosabowskiego o pomocy 1 SBS dla Warszawy w 1944 r. wpłynął fakt, iż we wrześniu '39 dowodził broniącym stolicy pułkiem, który na dodatek nosił przydomek "Dzieci Warszawy".

    Ciekawie sportretował go w powieści "Zmaganie" Kazimierz Kordas w jednej (krótkiej) scence (odsyłam do lektury i raz jeszcze reklamuję tą powieść ;) ).

    Miał dużo szczęścia podczas I wojny światowej, służąc jako podoficer w armii austro-węgierskiej w 58 Pułku Piechoty - z jego 250 towarzyszy broni z kompanii po 9 miesiącach walk w Galicji pozostało...3.


  6. Odświeżę wątek...

    U S. Szanieckiego można znaleźć dość surową ocenę dowodzenia "Montera" w Powstaniu Warszawskim. Podaje on przykład osobistego wydania rozkazu przez "Montera" jakiemuś powstańcowi. Ten oponuje, tłumacząc generałowi bezsens postawionego zadania. "Monter" używa argumentu w stylu "o trudnościach zameldować po wykonaniu". I po chwili przynoszą owego powstańca ciężko rannego... Szenic sugerował, że co poniektórzy dowódcy (w tym "Monter") mogliby okazać nieco więcej pokory...


  7. Generał Dąb-Biernacki - jego dowodzenie i postawa w toku kampanii wrześniowej to jedna wielka porażka! Przez takich dowódców jak on Niemcy nazywali potem walki w Polsce "Kampanią 17 dni". Stawiam go w jednym rzędzie z Rómmlem i Fabrycym. Szkoda, że nie znalazł się żaden pluton egzekucyjny WP, który "podziękowałby" w/w panom za ich wkład w doprowadzenie Polski do utraty niepodległości...


  8. Chciałbym, aby w tym wątku zamieszczać informacje o powieściach poświęconych wojnie na Pacyfiku. Na dobry początek wrzucam kilka tytułów:

    James Jones, Cienka czerwona linia

    Akcja powieści rozgrywa się podczas walk o wyspę Guadalcanal (druga połowa 1942 r.). Bohaterem zbiorowym są żołnierze jednej z amerykańskich kompanii oraz dowódca batalionu, w skład którego ta kompania wchodzi. Na podstawie powieści nakręcony znany film wojenny pod tym samym tytułem z gwiazdorską obsadą (powieść jest jednak, moim zdaniem, dużo lepszy niż ekranizacja).

    James Jones, Stąd do wieczności

    Akcja powieści rozgrywa się na Hawajach w garnizonie amerykańskich żołnierzy, głównie przed nalotem na Pearl Harbor, ale też częściowo podczas niego i po nim. Głównym bohaterem jest szeregowiec Robert E. Lee Previt.

    Anton Myrer, Wielka wojna

    Powieść, której głównymi bohaterami jest para przyjaciół służących w wojsku: Newcombe i O'Neill. Większość akcji toczy się przed wejściem do walki, ale opisano też losy bohaterów podczas inwazji na jedną z wysp zajętych przez Japończyków. Wg autora miała to być współczesna wersja "Iliady" Homera.

    Norman Mailer, Nadzy i martwi

    Kolejna powieść o grupie żołnierzy rzuconych w wir wojny na jednej z wysp zajętych przez Japończyków. Studium psychologiczne postaci i zachowań w obliczu wojny.

    Bohdan Arct, Cena życia

    Bohaterem powieści jest oficer RAF-u Peter Shonan, służący w dywizjonie myśliwców "Buffalo" stacjonujących na lotnisku Seletar w Singapurze. Akcja zaczyna się przed japońską inwazją na Malaje. Śledzimy losy Shanona i jego przyjaciół podczas oblężenia Singapuru (walki powietrzne), po nim (niewola), ucieczkę z obozu jenieckiego i odyseję uciekinierów przez Sumatrę i Jawę do Australii. Główny "szwarc-charakter" - Japończyk Teruci-Amado, oficer Kempeitai (japoński odpowiednik gestapo).

    Bohdan Arct, Kamikadze-boski wiatr

    Bohaterem tej powieści, rozgrywającej się pod koniec II wojny światowej, jest młody japoński lotnik - pilot myśliwca.


  9. Tak a propos tego co w tym wątku pisał gregski (zwłaszcza wypowiedź z poranka 22.09) - popieram ten punkt widzenia. "Chcieliście wojny, no to ją macie!"

    Niemcy (nie wszyscy, żeby była jasność) rzeczywiście starają się wybielić pewne rzeczy ze swej historii. Jakieś 2 lata temu zaprzyjaźniony weteran Wehrmachtu ( :mrgreen: ) przysłał mi ksero artykułu niejakiego (niejakiej?) K. Kriwat, którego tytuł w tłumaczeniu na język polski brzmiał: "Czy Niemcy rozpoczęły terrorystyczną wojnę powietrzną?". Autor(-ka?) długo i zawile tłumaczył, że tak naprawdę Luftwaffe nie robiła nic złego. Tak w skrócie treść przedstawiała się następująco:

    My, Niemcy, byliśmy tacy biedni :cry: :cry: :cry: ;) :arrow: :arrow: . Zrzuciliśmy tylko kilka bomb na Guernicę (i to przez przypadek, bo miały wylądować na pozycjach wojsk republikańskich), na Warszawę (która była celem jak najbardziej wojskowym na drodze marszu Wehrmachtu) oraz na Londyn i Coventry (które były ośrodkami przemysłowymi)...

    ... A CI WREDNI ALIANCI, CI ZBRODNIARZE, CI PIRACI POWIETRZNI ROZPIEPRZYLI NAM DREZNO ZABIJĄC TYLKO W TYM JEDNYM NALOCIE 300 000 BOGU DUCHA WINNYCH CYWILI, BOMBARDOWALI SZPITALE I KOŚCIOŁY etc. :!: :!: :!:

    Sorry, ale czytając coś takiego krew człowieka zalewa! Ewidentna nieznajomość (????) historii, naginanie faktów i ich ŚWIADOME FAŁSZOWANIE, przedstawienie siebie w korzystnym świetle (nie no - w Dreznie wcale nie było celem militarnym - poza kilkuset zakładami przemysłowymi produkującymi na potrzeby na Wehrmachtu nic tam nie było) to po prostu norma w tym artykule. Jakoś K.Kriwat zapomina, że Niemcy zrównali już 1 IX 1939 r. z ziemią pozbawiony kompletnie militarnego znaczenia Wieluń, a jedne z pierwszych bomb spadły tam na szpital z dużym symbolem Czerwonego Krzyża na dachu...

    Mówi się dużo o pojednaniu polsko-niemieckim. Jestem jego zwolennikiem, ale nie ma pojednania bez wzajemności. Jeśli się w Niemczech mówi "Ich will Frieden" ("chcę pokoju"), a zapomina co robili Niemcy podczas DWS, to o jakim pojednaniu może być mowa :?: Za to, co Niemcy robili na ziemiach polskich w latach 1939-1945 nasz naród miałby święte prawo nienawidzieć ich tysiąc lat :!: Ja Niemców ani nie kocham, ani nie nienawidzę - po prostu próbuję zrozumieć. Czasem bywa to ciężkie :roll:

    Na zakończenie podam pod rozwagę następujący fakt. Będąc w Krzyżowej (mieści się tam m.in. Międzynarodowe Centrum na rzecz Pojednania) w styczniu b.r. na warsztatach polsko-niemieckich byłem m.in. dwukrotnie w tamtejszym pałacu. W holu na dole zaciekawił mnie krzyż wiszący w niszy. Była to kopia tzw. "Krzyża z Coventry". Obok były ulotki informujące o tym, co to jest. Otóż po tym, jak Niemcy zbombardowali w nocy z 14 na 15 listopada 1940 r. Coventry, proboszcz zruinowanej katedry Richard Howard umieścił na ocalałej ścianie chóru napis: "Ojcze wybacz". Na ołtarzu nowej katedry w Coventry stoi dziś oryginalny krzyż, zbudowany z ocalałych po pożarze gwoździ budowlanych, którymi zbite były wcześniej belki stropowe katedry. Z pozostałości po zniszczeniu powstał symbol przebaczenia. O niemieckim odpowiedniku tego krzyża jakoś nie słyszałem...

    PS Cytat z wytycznych Luftwaffe do nalotu na Warszawę 25 IX '39: "Es kommt darauf an, bei dem 1. Angriff weitgehende Zerstörung in den dicht besiedelten Stadtteilen zu erreichen". Tłumaczenie: "CHODZI O TO, ABY JUŻ PRZY PIERWSZYM ATAKU DOKONAĆ DUŻYCH ZNISZCZEŃ W GĘSTO ZALUDNIONYCH CZĘŚCIACH MIASTA". No, ale przecież K.Kriwat pisze, że Warszawa była celem militarnycm, więc te gęsto zaludnione dzielnice też były obiektami wojskowymi...


  10. Ten pilot sam poleciał polować na Niemców, to i go wzięli. Ktoś zna jego nazwisko?

    Podporucznik [angielski stopień - Flying Officer czyli porucznik RAF] Mieczysław Wyszkowski, zestrzelony 18 kwietnia 1943 r. Trafił do Stalagu Luft 3 pod Żaganiem - tego, z którego była w 1944 r. "Wielka Ucieczka" (a jej konsekwencją - "Sagan-Befehl"). Jest autorem wspomnień: "Pod obcym niebem" i "Ostatni lot".

    Jeszcze tylko jeden incydent nie podobał mi się: otóż nad Pantellerią przechwycono zgrupowanie Me-223 'Gigant' w eskorcie myśliwców włoskich i niemieckich. Dlaczego ''Giganty'' mieli niszczyć Anglicy, a nie Polacy?

    Ponieważ Polacy byli tego dnia (22 kwietnia 1943 r.) w górnej osłonie całego skrzydła (244) na wysokości 15 tysięcy stóp i mieli pilnować, żeby na tym, co "obrabiali" Giganty nie spadły myśliwce państw Osi. No i dopilnowali - a 6 sześć myśliwców wroga spadło do morza :mrgreen: . Nawiasem mówiąc - wyprawa niemiecka leciała z Sycylii w stronę przylądka Bon (nie leciała nad Pantallerią, choć ta wyspa zapisała się w dziejach PFT jako obszar, gdzie 2 dni wcześniej - 20 IV - odniesiono sukces 6-1-1 [pewne-prawdopodobne-uszkodzone]).

    I jakie jednostki walczyły z PFT?

    Niemieckie myśliwce Bf-109 należały do JG 27, JG 53 "Pik As" oraz JG 77.

    Polecane linki:

    jarpenn.superhost.pl/index.php?id=skalski

    http://pspbis.fm.interia.pl/cs.htm


  11. Swego czasu bardzo popularnym tematem był udział Polaków w walkach na Czarnym Lądzie - zwłaszcza działalność zespołu kilkunastu polskich pilotów myśliwskich, których nazwano po pewnym czasie "Cyrkiem Skalskiego". Według polskich danych wynik ich dwumiesięcznej (III-V 1943 r.) działalności to 25 zestrzeleń pewnych, 3 zestrzelenia prawdopodobne i 9 uszkodzonych samolotów wroga. Straty własne - 1 pilot zestrzelony (wzięty do niewoli) oraz kilka własnych samolotów (uszkodzenia wykluczające naprawę).

    Badania dokumentów strony niemieckiej każą obniżyć nieco wyniki polskich myśliwców, ale i tak są one imponujące.

    Czy ktoś rozczytywał się kiedyś we wspomnieniach Rolskiego, Arcta, Króla, Wyszkowskiego? Czy czytał o wyczynach pilotów PFT? Zapraszam do dyskusji!


  12. Polecam lekturę świetnego artykułu o jednej z najkrwawszych (ale i najbardziej sławnych)bitew Legionów Polskich - http://www.tarnow.pl/historia/taka/14.php

    Ściągnijcie też sobie z tej stronki i koniecznie odsłuchajcie wywiadu z synem uczestnika tych wydarzeń.

    Ja sam wybieram się na pole bitwy pod Łowczówkiem dzień przed konferencją "Znaki Pamięci " (tj. 24 X), gdyż nigdy tam jeszcze nie byłem.


  13. Chciałbym podyskutować w tym wątku o Auguście von Mackensenie, chyba najlepszym niemieckim dowódcy I wojny światowej. Urodził się w 1849 r. Karierę wojskową rozpoczął w 1869 r. Brał udział w wojnie francusko-pruskiej 1870 r. W 1900 r. awansowany do stopnia generała majora. W momencie wybuchu Wielkiej Wojny był generałem kawalerii. Dowodził wielkimi jednostkami niemieckimi w bitwie pod Tannenbergiem i pod Łodzią w 1914 r. Wiosną 1915 r. zostaje mu (już generałowi-pułkownikowi) powierzone dowództwo nowo utworzonej 11 Armii, która ma odwrócić losy wojny w Galicji, gdzie austro-węgierski sojusznik ledwie dycha. 2 maja 1915 r. zaczyna się bitwa pod Gorlicami. W jej rezultacie państwa centralne nie tylko wyrzucają Rosjan z Galicji, ale też zdobywają Królestwo Polskie (5 sierpnia zajęto Warszawę) i wchodzą głęboko na terytorium Rosji. Za odbicie Lwowa (22 VI 1915 r.) Mackensen dostaje awans na feldmarszałka.

    "Końcem 1915 po błyskotliwie przeprowadzonej kampanii przeciwko Serbii zdobył Belgrad, dowodząc wspólną ofensywą Niemiec i Austro-Węgier. W sierpniu 1916 po przystąpieniu Rumunii do wojny po stronie Ententy skierowany na front rumuński. Po początkowym zaskoczeniu dowodząc armią bułgarską i niemiecką szybko powstrzymał ofensywę rumuńską zdobywając Bukareszt w grudniu 1916 roku. Zwycięstwo było całkowite i do końca grudnia 1916 r. prawie cała Rumunia znalazła się pod okupacją. Od 1917 do końca wojny pełnił stanowisko wojskowego gubernatora nad okupowaną Rumunią." [wikipedia.pl]

    I dalej za wikipedią: "Do końca życia zwolennik monarchii Hohenzollernów. Nie poparł Hitlera. W 1940 roku w liście do dowódcy Wehrmachtu potępił zbrodnie niemieckiej armii popełnione w trakcie kampanii wrześniowej.

    W okresie międzywojennym był propagatorem rewizji granic z Polską oraz przyczynił się do współdziałania Reichswehry z NSDAP.

    Zmarł w 1945 roku wieku 96 lat w Schmiedeberg w Westfalii."

    Bez dwóch zdań ciekawa postać. Ktoś ma ochotę podyskutować o nim?


  14. Jeśli chodzi o "Mosquito", to rzeczywiście mogły "szaleć" nad prawie całą Europą. Np. 12 sierpnia 1944 r. "drewniane cudo" z 540 Dywizjonu RAF wystartowało z lotniska Benson w hrabstwie Oxfordshire położonego kilkadziesiąt kilometrów od Lonydynu do misji rozpoznaczej nad terytiorium Polski (wykonał m.in. zdjęcie lotnicze powstańczej Warszawy), Prus Wschodnich i Austrii (trasa ponad 2700 km; "Mossie" miał międzylądowanie na terenie Wysp Brytyjskich, gdzie dolano mu benzynki).

    Problem jest taki, jak zaznaczono już wcześniej - czy takim samolotem dałoby się "wybombardować Niemcy z wojny"? Osobiście w to wątpię.

    Co do kosztów wojny powietrznej po stronie Aliantów...

    Bomber Command (RAF) straciło 8325 maszyn i 58 309 osób personelu latającego

    8 Flota Powietrzna USA straciła aż 11 687 maszyn i 43 742 personelu latającego

    [łącznie 20 012 maszyn i 102 051 lotników]

    Do tego dochodzą straty 15 Floty Powetrznej USA [w samych nalotach na górnośląskie zakłady przemysłowe w 2. połowie 1944 r. wyniosły one ok. 220 maszyn].

    Bilans

    Ogółem zrzucono 2 697 500 ton bomb, z tego:

    32 % na linie komunikacyjne

    23,7 % na ośrodki przemysłowe

    20,1 % na ośrodki administracyjne

    11 % na bezpośrednie cele wojskowe

    6,9 % na lotniska

    4,3 % na statki i okręty

    2 % na wyrzutnie rakietowe

    Cel psychologiczny nalotów nie został osiągnięty (powodował w niemieckim społeczeństwie raczej zwiększenie woli oporu oraz dostarczał ważkich argumentów propagandzie Goebbelsa).

    Co do skutków - oprócz obiektów przemysłowych i wojskowych zburzono 41 wielkich i 158 średnich miast. Prawie 3 mln 400 tys. mieszkań legło w gruzach, 609 000 osób zostało zabitych, a 917 tysięcy odniosło rany.

    [wszystkie przytoczone wyżej dane podaję za: Alfred Konieczny, Śląsk a wojna powietrzna lat 1940-1944, Wrocław 1998, s. 21].


  15. W temacie nastąpił zastój i mam następujący pomysł, by go rozruszać...

    Przywoływałem już w tym wątku grę "Silent Hunter. Commander's Edition". Ci, którzy w nią grali wiedzą, że obok misji pojedynczych i kampanii można było wybrać jeden z 60 scenariuszy historycznych i sprawdzić, czy dorównałoby się (lub też przebiło!) amerykańskich dowódców o.p. Każdy scenariusz był zaopatrzony w stosowny komentarz wyjaśniający. Gdy w 2001 r. ukazało się polskie tłumaczenie książki Claya Blaira "Ciche zwycięstwo" (dostałem ją na urodziny ;) ) ze zdumieniem zauważyłem, że w wielu przypadkach opisy scenariuszy historycznych w "SH" są znacznie dokładniejsze niż opisy u Blaira.

    Od dziś co pewien czas będe wrzucał w tym wątku tłumaczenia opisów scenariuszy historycznych w "SH", podając jednocześnie stronę w "Cichym zwycięstwie", gdzie jest opis tego samego epizodu (często oba opisy różnią się szczegółami).

    Na początek...

    "Drum" odwiedza Japonię

    2 maja 1942 r.

    W nocy 2/3 maja 1942 r. USS "Drum" [okręt typu "Gato" - 10 wyrzutni torpedowych: 6 na dziobie, 4 na rufie] pod dowództwem komandora podporucznika Boba Rice'a płynął właśnie niedaleko wybrzeża Japonii, gdy jego obserwatorzy zauważyli konwój wychodzący z Osaki.

    Rezultat:

    Kmdr ppor. Bob Rice zbliżył się do konwoju na odległość 1500 jardów i odpalił trzy torpedy. Tuż po tym "Drum" został wykryty przez niszczyciel, zmuszając go do zanurzenia. Kilka dni później kmdr ppor. Rice dowiedział się, że zatopił transportowiec wodnosamolotów Mizuho o wyporności 9000 ton.

    ["Ciche zwycięstwo", s. 193]


  16. A możecie mi powiedzieć gdzie takie miejsca najciekawsze leżą?

    Chodzi o najciekawsze cmentarze z I wojny światowej w Galicji Zachodniej? Zależy kto co lubi - czy monumentalne cmentarze Hansa Mayra (wtedy to np. okolice Gorlic), czy ciche zapomniane cmentarzyki leśne na stokach Beskidów (wtedy nekropolie projektowane przez Duszana Jurkowicza w I Okręgu Cmentarnym Żmigród). Generalnie polecam zainteresowanym stronkę www Mirosława Łopaty http://www.cmentarze.gorlice.net.pl/

    Dla osób pragnących zwiedzać cmentarze przydatny będzie trzytomowy przewodnik Romana Frodymy, wydany w latach 90-tych XX w. przez Oficynę Wydawniczą "Rewasz". Faktografia w nim co prawda mocno kuleje, ale za to łatwo dzięki niemu odnaleźć poszczególne nekropolie.

    [ Dodano: 2008-10-29, 11:23 ]

    Konferencja się odbyła, a ja zgodnie z zapowiedzią wygłosiłem referat ;)

    Było bardzo sympatycznie, choć frekwencja słuchaczy nie była zbyt wysoka (ok. 40-50 osóB). Można już nabywać (za pośrednictwem Domu Polsko-Słowackiego w Gorlicach) materiały z zeszłorocznej, pierwszej konferencji "Znaki Pamięci".

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.