Skocz do zawartości

Leuthen

Użytkownicy
  • Zawartość

    565
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez Leuthen


  1. Najłatwiej zwalić na nauczyciela...

    Ale przecież napisałem, że nie wszystko jest winą nauczycieli!

    Ewentualnie np. w klasach matematycznych mogą wszyscy olewać historię i nawet jak ktoś by się chciał interesować to może będzie wolał się z tym nieujawniać.

    W zeszłym roku na trzytygodniowej praktyce nauczycielskiej w jednym z wrocławskich LO najlepiej - paradoksalnie - pracowało mi się z klasą matematyczno-fizyczną. Nie było tam żadnego wybitnego historyka-hobbysty, ale ci młodzi ścisłowcy byli bardziej otwarci na wiedzę, niż uczniowie z klas humanistycznych! Nie można więc uogólniać.

    Wreszcie jak ma uczyć, jak w pracowniach nic właściwie nie ma, czasem o mapy jest walka ze szkołą by łaskawie zakupiła, a jak są już mapy to nic innego nie ma...

    A to już wina tzw. systemu - bezpośredni skutek małych nakładów na oświatę w Polsce. Nie można jednak płakać, że nie starcza na mapę. Płakać jest najłatwiej. Mój kolega regularnie podczas lekcji używa laptopa (własnego) z rzutnikiem multimedialnym podczas lekcji. Szkołę kosztuje to tyle, co zużyty w ten sposób prąd, jego dodatkowy czas (znalezienie mapek, zdjęć, ilustracji itd.). Można? Można, tylko trzeba chcieć!

    Wreszcie programy są bezsensowne czasem już nie chodzi nawet o treści, ale o czas na tą treść.

    Znów - wina systemu. Po co było robić reformę? Ja kończyłem starym trybem (8 lat podstawówki i 4 liceum) i był moim zdaniem o wiele lepszy.

    Gro uczniów przez X lat przychodzi odklepywać obecność na lekcji.

    Różnica między uczniem a nauczycielem polega na tym, że temu pierwszemu nie płaci się za słuchanie wywodów nauczyciela. Nauczyciel powinien mieć tzw. powołanie do tegoż zawodu. Jak nie ma, zatruje życie sobie i młodzieży.

    Z tą świadomością historyczną proponuję poszukaś gdzieś poza szkołą.

    U rodziców np.? U tych rodziców, którzy wiecznie nie mają na nic czasu, bo są zabiegani, pracują i dbają o naszą przyszłość? Skąd się wzięło zjawisko eurosierot? Dlaczego trzeba było organizować akcję "Cała Polska czyta dzieciom". Ja jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że mi i mojej siostrze rodzice zawsze poświęcali odpowiednio dużo czasu, a tato czytał nam wieczorami bajki, baśnie, a potem coś poważniejszego (np. i o dinozaurach :P ).

    Można dziecku dać najlepsze ciuchy, najlepszą komórę, najlepszy komputer etc., ale bez poświęcenia mu CZASU wiele rzeczy zda się psu na budę.

    Moja nauczycielka angielskiego w jakże przeze mnie "kochanym" wrocławskim IX LO, które - o głupi - sam wybrałem, stwierdziła kiedyś szczerze podczas lekcji, że w dzisiejszych czasach "Szkoła nie wychowuje - szkoła uczy". Kto ma wychowywać jak nie rodzice? Media, informujące jaki rozmiar stanika ma Doda?

    Gdyby każdy uczeń opanował podstawowy podręcznik do historii, gdzie nauczyciel nie jest w sumie potrzebny, by go przeczytać ze 3 x to by miał wystarczającą świadomość historyczną.

    Czy świadomość historyczna polega tylko na znajomości dat i postaci? Chyba już co nieco o tym pisałem...

    Nigdy nie będzie tak, że wszyscy będą znali dane rocznice, czy będzie to ich coś obchodziło.

    Jasne jak słońce.

    Na koniec - mała zagadka. Jakie obowiązki ma Polak w świetle Konstytucji RP?

    Odpowiedź: szanować środowisko i płacić podatki. Z pierwszym jest różnie, z drugim też czasem nie lepiej - więc jak tu wymagać owej świadomości historycznej, która ściśle łączy się z jakże modnym u polityków, a niemodnym w społeczeństwie pojęciem PATRIOTYZM. Ale większość Polaków zastanawia się, co Państwo MUSI im dać, a nie, co może państwu ofiarować (poza w/w "haraczem" zwanym podatkami - i dlatego tak kochamy Urzędy Skarbowe :mrgreen: ).


  2. To jest bardzo skomplikowany temat - bez dwóch zdań. Mogę dołożyć swoją cegiełkę do dyskusji, bo jestem członkiem GRH odtwarzającej jednostkę niemiecką - 7 batalion rozpoznawczy 4 Dywizji Pancernej (AA7).

    Ludzie odtwarzający żołnierzy niemieckich w rozmaitych grupach (jest ich coraz więcej) są różni. Jak wszędzie trafiają się oszołomy. Osobiście miałem zatarg z "Pomeranią" - nazwali mnie zresztą "germanożercą" (dla odmiany - niedługo przed odejście z forum "Odkrywcy" dowiedziałem się od tamtejszych userów, że jestem germanofilem :mrgreen: ). Ja poprzysiągłem sobie, że nigdy nie założę - nawet by zapozować do fotografii - munduru SS. Jak dotąd udało mi się tego przestrzegać....

    Mój znajomy z grupy tak podsumował kiedyś walczących w powstaniu warzszawskim esesmanów - "To nie byli żołnierze, to byli rzeźnicy" i w pełni się z tym zgadzam. W SS generalnie (poza sytuacjami sporadycznymi) nie służyli otumanieni przez Hitlera Niemcy, ale Niemcy bezgranicznie w fuehrera zapatrzeni i gotowi wsadzić do komory gazowej w Oświęcimiu wszystkich Polaków, Żydów, Cyganów i kogo im tam jeszcze Hitler by kazał. SS została uznana za organizację zbrodniczą w Norymberdze, choć nie każdy esesman jest wskutek tego zbrodniarzem z "urzędu".

    Problem w rekonstrukcji jest taki, że czasem granica między aktorstwem a idealogią zaczyna się zacierać. Z "Pomeranią" poszło mi o "heilowanie" na planie "Twierdzy Szyfrów" po zakończeniu zdjęć. Gdy ich dowódca napisał mi, że chcą jak najwierniej odtwarzać przeszłość, spytałem, czy rekonstrukcje pacyfikacji wsi i rozstrzeliwania cywili też mają w repertuarze [a odtwarzali 4 Dywizję Policyjną SS, która m.in. prowadziła "akcje antypartyzanckie" na Bałkanach].

    Nie chodzi jednak tylko o wyznawane poglądy. Na własne oczy widziałem, jak podczas inscenizacji Polacy wpadali w tzw. "szał bitewny" i zaczynali prowadzić najprawdziwszą walkę wręcz z przedstawicielami strony niemieckiej z użyciem kolb karabinowych czy bagnetów. Za bardzo wczuli się w rolę :roll: O pijanych ułanach pisać nie będę - nie czas i nie miejsce. Wiem za to, że na Bzurze 2003 omal nie zostałem stratowany podczas szarży przez owych ułanów. Po mieli się trzymać scenariusza, skoro można było "bić Niemca"? Te śmigające mi przed oczami szable i końskie kopyta 5 cm od mojej twarzy widzę do dziś. Nie tylko więć Niemców można się czepiać.

    A "dziennikarze-szmaciarze" wiadomo - nie liczy się prawda, liczy się TEMAT. Byleby poszło na pierwszą stronę. Znam ludzi z GRH "Festung Breslau" i bardzo ich cenię (zwłaszcza "mr2z").


  3. Kilka uwag historyka (ale nie mediewisty :P )...

    1) Banki - miało to wyglądać tak... Średniowieczna Europa to nie było bezpieczne miejsce. Na drogach i po miastach było sporo rzezimieszków, zbójców etc., którzy łupili kogo i co się dało. Jeśli chciało się jechać gdzieś dalej i nie zostać bez grosza przy duszy po spotkaniu z w/w osobnikami, szło się do takiego banku templariuszy i wpłacało kasę. Dostawało się w zamian zaszyfrowany kwit (gdzie były m.in. dane wpłacającego). Jechało się np. z Włoch do Niemiec i w Niemczech w innym banku templariuszy dawało się kwit. Templariusze wypłacali tyle, ile wpłaciłeś (minus opłata manipulacyjna :arrow: ). Musieli być bogaci, skoro praktycznie w każdym takim banku można było wypłacić dowolną kwotę.

    Wiadomo, że dzięki wspomnianym już w wątku nadaniom zakon wkrótce po powstaniu stał się po prostu przebogaty (mimo, że ślubowali ubóstwo, a ich pieczęć przedstawiała dwóch rycerzy jadących na jednym koniu).

    2) Jak było z templariuszami w innych krajach po kasacie zakonu we Francji?

    Na mocy dokumentu papieskiego musieli się udać do Rzymu. Teoretycznie byli prawnie chronieni (nie można ich było napadać etc.), w praktyce mogło z tym być różnie (znam np. lokalną legendę z Dolnego Śląska, mówiącą o zabiciu takiego jadącego do Rzymu templariusza - nie tylko bowiem król Filip IV ich nie kochał...).

    3) Co znaleźli templariusze na miejscu, gdzie stała Świątynia Salomona w Jerozolimie? Nie wiadomo, ale jako że urzędowali tam długo (Templum = świątynia), mogli to i owo wyczaić. Publicznie się tym nie chwalili, ale oprócz Arki Przymierza miały to być różne inne wartościowe przedmioty (lista na życzenie :D ).


  4. zdaniem mojej nauczycielki pod Oliwą dowodził... Koniecpolski.

    Moja w liceum stwierdziła to samo, gdy ją o to spytałem(tylko że ja byłem na tyle wredny, by wiedząc to zadać jej to pytanie - czyli sprawdzałem jej wiedzę :mrgreen: ).

    Hm, nikt ich nie prosi, płacić pewnie też niewielu chce, to nie mają po co się wyrywać.

    A czy np. mnie ktoś prosi, bym chodził do Kościoła na Mszę w niedzielę? Czy kombatanci walczyli podczas DWS za Polskę dla złotówek czy z potrzeby serca? Jeśli to drugie, to chyba też opowiadać o Tamtych Latach powinni, jak mawiają Czesi, "s darma".

    Żeby to było takie proste, że to przez nauczycieli.

    Ja tu nie próbuję zrzucać całej winny na nauczycieli - po prostu denerwuje mnie, gdy WSZYSTKO się zwala na młodzież. Niektórzy nauczyciele (ci z wieloma przepracowanymi latami na koncie) przychodzą x lat do szkoły, odklepują swoje i do domu (z tą różnicą, że przed '89 klepali obowiązującą wówczas wersję...).

    Czy winni... tutaj można spekulować.

    Owszem. Ja przedstawiam swoje doświadczenia. Miałem kontakt z niewieloma powstańcami warszawskimi (dokładnie to 4 czy 5, z tego jeden mieszka we Wrocławiu - kpr. pchor. Wojciech Indraszak z batalionu "Piorun"). Nie wymagam od osób schorowanych, by latały po szkołach, ale nie każdy weteran ma 90 lat i sklerozę. Inna sprawa, że im dalej od wojny, tym więcej weteranów (niektórzy to mieli w czasie wojny 2 lata i twierdzą, że walczyli w AK :roll: ). Starałem się rozmawiać z różnymi weteranami - IX '39, PSZ na Zachodzie, AK, LWP. Jeden akowiec, obecnie gen. bryg. w stanie spoczynku (dostał ten stopień kilka lat temu), napisał w swych wspomnieniach takie bzdury nt. swego udziału w kampanii wrześniowej, że na kilometr pachnie to kłamstwem. Mam nadzieję, że to wina jego sklerozy, bo inaczej Pan Generał to zwykła szuja i tyle...

    Gdy rozmawiałem z koleżanką, nagle usłyszałem rozmowę paru osób z klasy. Nie pamiętam czego dotyczyła dokładnie, ale jedna rzecz utkwiła mi w pamięci doskonale. A co to jest Pawiak? Myślałem że nie wyrobię.

    Ja niedawno słyszałem coś lepszego - koleś powiedział do kogoś tam w tramwaju: "Mnie to nie interesuje - mnie interesuje kasa". Można powiedzieć, że przynajmniej był szczery... Podobne zapatrywania ma zdecydowana większość naszego kochanego narodu. Ale cóż, w przeciwnym razie bezsensowne byłoby np. istnienie CBA :mrgreen:


  5. Ja w styczniu ubiegłego roku zrobiłem na spółkę z kolegą z roku (w ramach obowiązkowych zajęć z dydaktyki historii) we wrocławskim X LO lekcję, że tak powiem, pokazową :mrgreen: Żałujcie, że Was tam nie było - nawet doktor prowadzący dydaktykę historii był pod wrażeniem 8) . Tematem lekcji były początki średniowiecza - państwa barbarzyńskie, narodziny islamu i Bizancjum.


  6. Miałem 5 lat, gdy był Okrągły Stół, stąd moje wspomnienia PRL-u są bardzo mgliste, ale przytoczę tu ciekawą opowieść, którą przekazał mi tato.

    Otóż pewnego razu po Mszy Świętej we wrocławskiej Katedrze został on wylegitymowany przez patrol Milicji Obywatelskiej (fajne czasy, nieprawdaż?). Milicjanci w PRL-u (podobnie jak w dzisiejszych czasach niektórzy policjanci...) nie należeli do osób najbardziej wykształconych i rozgarniętych. Gdy spytali tatę, na jakiej ulicy mieszka, tato podał imię i nazwisko jej patrona. Zdziwiony milicjant spytał wtedy:

    - A kto to był?

    na co mój ojciec odrzekł bez wahania: "Malarz pozytywistyczny". Milicjanci spojrzeli na siebie, jakby się zastanawiając, czy przypadkiem nie zostali obrażeni :mrgreen:


  7. Parę słów ode mnie...

    Powiem tak - ze świadomością historyczną nie tylko młodzieży, ale i całego społeczeństwa polskiego jest po prostu fatalnie. Powodów takiego stanu rzeczy jest wiele.

    Co tu dużo ukrywać - znajomość rodzimej historii rzadko pomaga np. w zdobyciu pracy (nie licząc historyków i zawodów pokrewnych). Znajomość języków obcych na przykład - i owszem :!: Kwitnący w naszym społeczeństwie w najlepsze materializm, powszechny brak bezinteresowności (myślenie: co ja będę z tego miał) itd. robi swoje. Młodzież ma w głębokim poważaniu swe dzieje ojczyste, a procent tych którzy mają dobre rozeznanie w sprawach historycznych, wynosi może 5 procent ogółu...

    Generalnie nauczyciele w szkołach NIE POTRAFIĄ mówić o historii w sposób interesujący. Lekcje typu "kreda-gęba-tablica" to w polskiej szkole norma. Ja sam, będąc w liceum, dochodziłem do wniosku, że to chyba ja powinienem uczyć moich historyków, a nie na odwrót (wyjątkiem była ucząca mnie w I klasie LO doktorantka historii - ona była super!). Nie dziwię się, że "zachęceni" w ten sposób, uczniowie nastawiają się w przypadku historii na zasadę "Trzech Zet" (Zakuć-Zdać-Zapomnieć). Historia to dla nich ciąg dat i postaci, które trzeba wkuć na blachę - a to nie tędy droga! Historię trzeba najpierw rozumieć, dopiero potem znać.

    Winni są także, moim zdaniem, kombatanci. Mogliby wychodzić do młodzieży, próbować organizować spotkania w szkołach (na lekcjach historii). W życiu nie słyszałem, by w moim rodzinnym Wrocławiu kombatanci zorganizowali lekcję żywej historii. Ile razy ja sam musiałem prosić, pisać, jeździć po Wrocławiu i Dolnym Śląsku, czatować na weteranów po Mszach rocznicowych, by pogadać o ich wojennych przeżyciach. Zniechęcony mizernymi rezultatami, przerzuciłem się w liceum na weteranów niemieckich - i paradoksalnie oni są bardzo otwarci na Polaków [poza weteranami SS]! Natomiast nasi kombatanci lubią narzekać, że za ich czasów młodzież była lepsza, że teraz to się nie interesują historią itp. Niestety nie robią nic lub prawie nic, by to zmienić...

    Jedziemy dalej... Co jakiś czas zgłaszają się do mnie poszukiwacze (ci latający z wykrywaczami metali)- sądząc ze składni zdań i stylu ich maili - nastoletni, by wyciągać ode mnie miejscówki ("Gdzie mam kopać?"). Wysyłam ich do biblioteki. Są tak leniwi, że czasem nie chce im się nawet sprawdzić czegoś najpierw w "googlach".

    Od takich typków roi się np. na portalu "Odkrywcy". Ich świadomość historyczna jest chyba minusowa :roll:

    To tylko kilka powodów. Jest wiele innych. Może to trochę pesymistyczny obraz, ale tak uważam. Są oczywiście fajni, porządni nastolatkowie, którzy mają dużą wiedzę historyczną, ale giną w oceanie tych, którzy mają chyba tylko jedną komórkę - przez którą rozmawiają...


  8. Niedawno ukazały się materiały z konferencji "Znaki Pamięci", która odbyła się w Gorlicach 27.10.2007 r., a poświęcona była zachodniogalicyjskim cmentarzom wojennym z I wojny światowej. Nakład jest mały (300 egzemplarzy). Są tam m.in. następujące artykuły-referaty:

    - Mirosław Łopata, Groby żydowskich żołnierzy Wielkiej Wojny w Galicji

    - Maciej Dziedziak, Niezrealizowane projekty cmentarzy wojennych Dusana Jurkovica w Beskidzie Niskim

    - Kamil Ruszała, Zachodniogalicyjskie cmentarze na pocztówkach wydanych przez Oddział Grobownictwa Wojennego. Projekty a ich realizacja

    - Robert Kozłowski, Cmentarz wojenny nr 202 w Tarnowie. Historia i dzień dzisiejszy

    Cena publikacji - 20 zł. Można ją nabyć za pośrednictwem Domu Polsko-Słowackiego w Gorlicach.


  9. Refleksja: od razu rzuca się w oczy niemal całkowita zgodność z polską wersją tego incydentu.

    Ja podczas tłumaczenia odniosłem wrażenie, że autorem tego hasła jest po prostu Polak (wszak nikt nie zabrania nam edytować haseł w wikipediach innych państw) i stąd się bierze owa precyzja w przedstawieniu wydarzeń spod Krojant od strony polskiej - bardzo rzadka w opracowaniach niemieckojęzycznych (sam kiedyś wysyłałem przewodniczącemu niemieckiego związku weteranów 83 pułku piechoty informacje nt. walk o wieś Ulów pod Tomaszowem Lubelskim, zaczerpnięte ze wspomnień Władysława Adamczyka; jego podkomedni z 201 rez. PP 55 rez. DP bronili wsi, a atakowali ją żołnierze z w/w niemieckiego pułku, wchodzącego w skład 28 DP).


  10. Głównie dlatego że pracowano dniem i nocą , a przy usuwaniu szkód pracowały setki fachowców. Bagatelizowanie uszkodzeń jest niepoważne .

    Ale dość dużo zależało jednak od kategorii odniesionych uszkodzeń. USS "Saratoga" po storpedowaniu przez japoński okręt podwodny I-6 w styczniu 1942 r. poszła do doku na prawie pół roku - a Amerykanom lotniskowców w tym czasie nie zbywało...


  11. W listopadzie b.r. nakładem wydawnictwa Libron (tego od "Wojny galicyjskiej" :wink: ) ma się ukazać książka Piotra i Krzysztofa Ormanów pt. Wielka Wojna na Jurze . Składać się będzie z dwu części: I - opisującej walki na obszarze między Krakowem a Częstochową jesienią 1914 r. oraz II - zawierającej opis cmentarzy będących pozostałością w/w walk.

    Na konferencji "Znaki pamięci II" w Gorlicach w ostatni weekend miałem przyjemność poznać jednego z współautorów, Piotra Ormana, i już zaklepałem sobie u niego jeden egzemplarz z dedykacją :mrgreen:


  12. W przyszłym roku we wrześniu odbędzie się konferencja naukowa z okazji 250. rocznicy bitwy pod Kunowicami - największej porażki militarnej króla Prus Fryderyka II w jego karierze jako wodza. Być może uda mi się załapać i wygłosić tam referat - wszak moje pseudo zobowiązuje :wink:

    Na temat obchodów okrągłej rocznicy bitwy można poczytać na stronce http://www.kunowice1759.pl/


  13. Ja się prawdopodobnie wybiorę na te targi w sobotę 29 XI. Jak ktoś z forumowiczów zamierza się zjawić, niech da znać pod koniec listopada - będzie okazja poznać mnie osobiście :mrgreen:

    Byłem na tych targach wcześniej dwukrotnie - w 2000 i 2007 r. Rok temu uczestniczyłem z moją Grupą Rekonstrukcji Historycznej "AA7" w statycznym pokazie (tzw. diorama) umundurowania żołnierzy Wehrmachtu. Ponieważ oprócz tego miałem jeszcze zamiar zorientować się w ofercie książkowej, dochodziło do ciekawych zdarzeń :wink: I tak np. na stoisku wydawnictwa Neriton zrobiono mi zdjęcie (po wcześniejszym zapytaniu mnie o zgodę) - wszak niecodziennie zdarza się, by żołnierz Wehrmachtu kupował monografię polskiej armii "Lublin" :mrgreen:

    Generalnie warto się zjawić, bo po pierwsze można się zorientować w aktualnej ofercie historycznej wielu wydawnictw, otrzymać autograf i poznać autorów (w zeszłym roku nawiązałem dzięki tym targom znajomość z Jerzym Szcześniakiem, autorem książki o operacji "Frantic 7") oraz kupić książki po cenach niższych niż w księgarniach.


  14. Ludzie nie chcą prawdy - chcą mitologii.

    "Prawda" jest pojęciem filozoficznym, nie historycznym. Filozofowie poszukają prawd, zaś historycy - faktów :wink:

    Jachu poruszył ciekawe zagadnienie tzw. pamięci społecznej. Rok temu w marcu podczas konferencji w Nowym Targu wysłuchałem m.in. referatu ówczesnej studentki socjologii na UJ Katarzyny Mlekodaj, która mówiła o społecznej pamięci Józefa Kurasia "Ognia" na Podhalu. Referentka przedstawiła próbki wypowiedzi mieszkańców w/w obszaru nt. owej kontrowersyjnej postaci. Generalnie nie było sądów wyważonych - w opinii Podhalan Kuraś był albo świętym, albo bandytą.


  15. Swego czasu prof. Tazbir w miesięczniku "Nowe Książki" stwierdził, że Polacy mają tendencję do czcenia narodowych klęsk, czego odzwierciedleniem miały być wg Profesora m.in. tytuły książek z serii "Historyczne Bitwy" Bellony, opisujące głównie batalie przegrane przez Polaków. Problem polegał na tym, że po zliczeniu tytułów było akurat odwrotnie :mrgreen:

    Czy czcimy klęski :?: No nie wiem. Są co roku duże inscenizacje historyczne Grunwaldu (kilkadziesiąt tysięcy widzów!) i innych bitew wygranych przez Polaków (Bitwa Wyrska, Monte Cassino itd.). Były w tym roku duże obchody 325. rocznicy odsieczy wiedeńskiej w Krakowie (z Olbrychskim jako Sobieskim). Wyliczankę możnaby kontynuować.

    Owszem, mamy niekiedy skłonności, że tak powiem, "martyrologiczne", ale nasza historia nie była przecież bardzo sielankowa...

    Inna sprawa, że największa inscenizacja IX '39, czy szerzej - całej DWS - w Polsce to Bzura - a bitwa ta była największą klęską WP podczas kampanii wrześniowej.Mimo to zawsze w inscenizacji tej Polacy zwyciężają, choć nie odtwarzają ataku Kutrzeby 9 IX 1939 r., tylko nieco późniejsze wydarzenia, nie tak szczęśliwe dla polskich żołnierzy :roll:


  16. Leuthenie, czy zachowały się jakieś relacje tego oficera z walk na przyczółku? Bardzo mnie ciekawi ten temat i jeśli mógłbyś się podzielić takimi informacjami z pierwszej ręki- byłbym bardzo wdzięczny.

    Być może opublikował jakieś wspomnienia z walk w I poł. 1944 r. w miesięczniku "Der deutsche Fallschirmjäger", gdzie ukazały się (w trzech odcinkach) jego wspomnienia z walk o Wrocław w 1945 r., zatytułowane "Flug in die Festung" ("Lot do twierdzy"). Nie wypytywałem go jednak o to, gdyż interesowała mnie tylko Festung Breslau, a inne kampanie potrzebowałem wyłącznie do stworzenia na własne potrzeby jego "CV". Trochę żałuję, bo być może on już nie żyje (ur. 1920), a po Anzio walczył m.in. w Holandii podczas operacji "Market-Garden".


  17. widiowy7 napisał/a:

    Bohater obsesyjnie poszukuje tytułowego pistoletu, który ma go uchronić przed atakami japońskich samurajów.

    Że co? Od 1868 już nie było samurajów...

    Samurajów jako warstwy japońskiego społeczeństwa może i nie było, ale przetrwał tzw. duch, a powszechnie mówi się, że podczas wojny na Pacyfiku Japończycy kierowali się tzw. kodeksem Bushido. Podczas specyficznych japońskich ataków (z okrzykiem "Banzai" na ustach) niektórzy (chyba tylko oficerowie) używali samurajskich mieczy - i wierz mi, żaden Amerykanin nie chciał czymś takim oberwać, bo można było stracić np. całą rękę. Za najlepszą broń do zwalczania "mieczników" na bliskich odległościach uważano Colty tj. słynne amerykańskie pistolety. Były one także obiektem pożądania zwykłych szeregowców (zob. np. na początku "Cienkiej czerwonej linii").


  18. Zależy jaki szczebel taktyczny będziemy omawiali...

    Pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to atak garstki amerykańskich spadochroniarzy ze 101st Airborne pod dowództwem kpt. Richarda Wintersa (tak, tego z "Kompanii Braci" :D ) na stanowiska niemieckiej baterii w "Dniu D" w Normandii. Niemców było bodajże ok. 50, mieli km-y i byli okopani wśród żywopłotów. Winters miał chyba 10 ludzi, a mimo to zdobył baterię przy małych stratach własnych. Szczegóły w książkach Ambrose'a ("D-Day" i wspomnianej "Kompanii Braci"). Scena ataku na niemiecką baterię została też uwieczniona w serialu "BoB", gdzie zresztą w napisach końcowych (bodajże 2. czy też 3. odcinka) pojawia się informacja, że akcja Wintersa trafiła do podręczników taktyki jako modelowy przykład ataku (chyba w podręcznikach czytanych przez kadetów w West Point :roll: ).


  19. Spotkałem się z opinią, że Lucas niesłusznie jest potępiany w czambuł.

    Po pierwsze: załóżmy, że idzie on jak burza na Rzym i go zdobywa. Fanfary, defilady, wiadomości na pierwszych stronach gazet etc. Problem polega na tym, co się stanie, jeśli Niemcy odetną go od morza. Zrobi z Rzymu "Fortress Rome" i będzie czekał, aż Alianci przebiją się pod Monte Cassino? No to będzie czekał aż do połowy 1944 r. A zaopatrzenie? A posiłki?

    Po drugie: ktoś, kto wysłał Lucasa pod Anzio, wiedział chyba, jakimi cechami się charakteryzuje. Chyba w US Army było więcej dowódców korpusów, niż sam jeden Lucas.

    Tak prywatnie dodam, że mi bitwa pod Anzio kojarzy się z jednym niemieckim weteranem, z którym swego czasu prowadziłem ożywioną korespondencję. Był to porucznik Albrecht Schulze, w 1945 r. dowódca walczącej we Wrocławiu kompanii spadochroniarzy z II batalionu 25 pułku strzelców spadochronowych, który w 1944 r. dowodził w walkach pod Anzio-Nettuno kompanią pionierów z 4 batalionu pionierów 4 Dywizji Spadochronowej.


  20. W zeszycie z serii "II wojna światowa", wydawanej w latach 80-tych XX w. przez KAW, zatytułowanym "D-Day", znajduje się informacja, że alianckie czołgi były początkowo często niszczone przez Niemców, gdy forsowały żywopłoty - przejeżdżając przez nie wystawiały na ostrzał swój "brzuch", zaś lufy dział były wówczas skierowane w niebo... Rozwiązanie tego problemu znalazł niewymieniony z nazwiska sierżant, który opracować specjalne "nożyce", które - zamontowane z przodu czołgu - wgryzały się w żywopłot, umożliwiając jego normalne sforsowanie. Sierżant ten dostał za swój wynalazek jakiś medal.


  21. Co prawda ja nie budowlaniec ;) , ale przewodnik we "Włodarzu" mówiąc o wytrzymałości tego betonu używanego w "Riese" mówił coś o "pięćsetce".

    Ilości rzeczywiście spore .

    Drugiego składu materiałów budowlanych koło "Włodarza" (niedaleko wylotu sztolni nr 1) nie widziałem osobiście, a jedynie na zdjęciu w książce dr Suli o AL "Riese", ale wiem, że oprócz skamieniałych worków leżą tam również żelbetonowe, łukowe stropnice, które używano do obudowy komór w wyrobiskach podziemnych.

    Pamiętajmy, że przy "Włodarzu" była stacja rozładunkowa kolejki wąskotorowej (jej pozostałości też ostatnio widziałem; Igor Witkowski w swojej dosłownie "fantastycznej", a raczej S-F, książce "Supertajne Bronie Hitlera", tom I, z jakże szumnym napisem na okładce: "Tajemnica Gór Sowich wyjaśniona!", uznał pozostałości owej stacji za... wyrzutnię V-4 :roll: ).

    PS Zainteresowanych zaczęcam do lektury bloga mojej dziewczyny, gdzie opisała wyprawę z 11 X b.r. w Góry Sowie, podczas której zwiedziliśmy m.in. kompleks "Włodarz". Są zdjęcia, m.in. jedno skamieniałych worków :mrgreen:

    Adres: http://floydianka.blogspot.com/search/labe...C3%B3ry%20Sowie

    Możecie przy okazji przekonać się, jak wyglądam w realu (na zdjęciach jestem w niebieskiej kurtce lub dżinsowej koszuli takiegoż koloru i bardzo charakterystycznej czapce z daszkiem :) ).


  22. to może przybliży nieco temat żołnierzy z Freies Deutschland

    Po pierwsze - witam na forum ;)

    Dzięki za wrzucenie tego ciekawego tekstu, którego wcześniej nie znałem. Interesujesz się może walkami o Wrocław?

    [ Dodano: 2008-12-03, 13:19 ]

    OGŁOSZENIE DLA ZAINTERESOWANYCH TEMATEM WALK O FESTUNG BRESLAU Z WROCŁAWIA I OKOLIC

    W dniu jutrzejszym (czwartek, 4 XII 2008) o godzinie 18.00 w sali nr 241 Instytutu Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego (ul. Szewska 49, II piętro) odbędzie się spotkanie Koła Naukowego Historyków Wojskowości. Na spotkaniu zostanie wygłoszony referat Marcina Milczarka pt. "Panzerjäger Abteilung Breslau - uzbrojenie, kontrowersje, walki".

    PS Mnie nie będzie - już od jakiegoś czasu mam zaklepany czwartkowy wieczór na herbatkę u znajomej, a poza tym miałem okazję wysłuchać tego referatu na niedawnej VI Ogólnopolskiej Konferencji Studentów Historyków Wojskowości w Poznaniu.

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.