Leuthen
Użytkownicy-
Zawartość
565 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Leuthen
-
Werner "Vati" Mölders był jednym z najbardziej znanych pilotów myśliwskich II wojny światowej. Był najskuteczniejszym niemieckim asem bitwy o Francję w 1940 r. (25 zestrzeleń) i pierwszym w ogóle pilotem, który zestrzelił ponad 100 maszyn wroga. Kres nie tylko karierze, ale i życiu Möldersa położył wypadek lotniczy. 22 listopada 1941 r. samolot He-111, którym leciał on z Krymu (gdzie wizytował III/ JG 77) na pogrzeb Ernsta Udeta do Berlina, musiał na skutek bardzo złej pogody przymusowo lądować w okolicach Wrocławia. Lądowanie przy fatalnej widoczności zakończyło się całkowitym rozbiciem samolotu, Mölders i pilot bombowca zginęli na miejscu, ocalał natomiast adiutant Möldersa – major Wenzel. Źródła podają rozbieżne informacje dotyczące okoliczności wypadku. Według niektórych zawiódł najpierw jeden, a potem i drugi silnik bombowca, zdaniem innych maszyna uderzyła w komin fabryczny koło lotniska na Gądowie we Wrocławiu (w tamtej okolicy funkcjonowało wówczas kilka dużych zakładów przemysłowych). Nie wiem, która z tych dwu wersji jest prawdziwa. Swego czasu przeglądałem wrocławską prasę z trzeciej dekady listopada 1941 r. (konkretnie "Schlesische Zeitung"), ale nie było tam informacji o okolicznościach wypadku (choć sam fakt śmierci Möldersa i uroczystości żałobne zostały odnotowane - były nawet zdjęcia). Po śmierci Möldersa miano odnaleźć jego listy, w których dał wyraz grozie, jaką wzbudzały w nim zbrodnie popełniane przez nazistów. Okazało się, że listy te zostały spreparowane przez angielskie siły specjalne, które chciały - używając do tego nazwiska znanej niemieckiej postaci - zdyskredytować nazistów w oczach społeczeństwa niemieckiego. Osoby chcące dowiedzieć się czegoś więcej na temat Wernera "Vati" Möldersa odsyłam do napisanego przeze mnie szkicu o tej postaci, zamieszczonego na stronie http://www.net.bialystok.pl/~hess/ludzie_molders_werner.htm
-
"Warsaw Concerto", "Frantic VII" - pomoc lotnicza dla PW
Leuthen odpowiedział Albinos → temat → Zagadnienia ogólnomilitarne i ogólnopolityczne
Czytam sobie właśnie książkę Orpena "Lotnicy '44". Zastanawia mnie rozbieżność, jaka istnieje nt. miejsca przymusowego lądowania Liberatora Lt. R.R. Klette'a w nocy 13/14 sierpnia. Orpen twierdzi, że wylądował na Okęciu, Bieniecki (i chyba za nim także polski redaktor) podaje Służewiec. Ciekawa, skąd się wzięła? -
W bibliografii powieści Robbinsa są m.in. wspomnienia Zajcewa (w angielskiej transkrypcji - Vasily Zaitsev ) pt. "Za Volgoi zemli dlia nas ne bylo" ("Za Wołgą nie było dla nas ziemi") wydane w Moskwie w 1971 r. Relację Wasilija Czujkowa o pojedynku Zajcew-König można znaleźć w książce "Bitwa stulecia" (Warszawa 1977).
-
O Panzer IV piszą w wykazie sprzętu Panzer-Jäger-Abteilung Breslau Jonca i Konieczny (Upadek <<Festung Breslau>>, Wrocław 1963, s. 254), choć faktycznie teraz kojarzy mi się, że w wykazie sprzętu u Gleissa był nie Panzer IV, a właśnie ów Jagdpanzer IV. Przypomina mi się też fragment relacji dziadka mojego kolegi, który po wojnie osiedlił się we Wrocławiu na Strachocienie, że na Swojczycach stały wraki niemieckich pojazdów pancernych (1 czołg i kilka pojazdów opancerzonych).
-
Działania armii "Karpaty" bardzo mnie interesują, gdyż toczyły się w terenie górskim (a góry i historia to dla mnie idealne połączenie ). W jej pasie działania walczyły m.in. 3 niemieckie dywizje górskie (dla których Beskidy nie stanowiły najmniejszej przeszkody). Armia "Karpaty" liczyłą łącznie 26 batalionów piechoty, zaledwie 8 dział polowych i 20 samolotów różnych typów. O tym jak była słaba świadczy m.in. osławiona niemiecka "Sturmfahrt auf Lemberg" czyli "Jazda szturmowa na Lwów" (w wykonaniu specjalnego oddziału wydzielonego 1 Dywizji Górskiej). Gebirgsjägry dojechały już 12 września na rogatki Lwowa, a z miejsca startu (rejon Koniecznej i Ożennej w Beskidzie Niskim) mieli tam naprawdę daleko. Przy okazji polecam wspomnienia Karola Skrzypka zatytułowane "Podkarpackim szlakiem września". Bardzo ciekawe (autor m.in. oglądał efekty uderzenia 49 PP na "Germanię"). Z działaniami w pasie armii "Karpaty" kojarzy mi się sprawa wspomnień Zygmunta Szumowskiego, który przedstawił kompletnie bzdurny opis rzekomych walk na Przełęczy Dukielskiej (których w ogóle nie było; sam ówczesny ppor. Szumowski też nie powinien się tam znajdować, gdy czyta się, jaki miał przydział). Mam nadzieję, że te wynurzenia to tylko efekt postępującej sklerozy, a nie celowe kreowanie własnych zasług, bo źle by to świadczyło o tym awansowanym kilka lat temu do stopnia generała człowieku.
-
Walczący we Wrocławiu pododdział z 311 Brygady Dział Szturmowych to tylko jedna bateria (6 pojazdów). Trzeba więc pogłówkować, skąd wzięła się reszta (m.in. 1 czołg Panzer IV i 2 Panzer III). Sądzę, że we Wrocławiu - mieście znajdującym się długo na zapleczu frontu - znajdowało się trochę pojazdów pancernych w warsztatach remontowych i po nie sięgnięto, gdy zaszła taka konieczność.
-
Nie chodzi tylko o styl i wydźwięk "So kämpfte Breslau", ale także o czystą faktografię, która miejscami mocno kuleje (mam wrażenie, że wiele rzeczy komendanci pisali z pamięci, a ta po 14 latach była już zawodna). A jak się teraz zapatrujesz na radzieckie dane dotyczące ilości niemieckiej broni pancernej?
-
Jeszcze co do "Wroga u bram" i Zajcewa... Postać niemieckiego supersnajpera Koeniga pojawia się we wspomnieniach Wasilija Czujkowa z okresu walk w Stalingradzie. Opis zabicia przez Zajcewa Koeniga został przeniesiony przez Davida L. Robbinsa do jego powieści "Wojna szczurów" (Warszawa 2000), na podstawie której zrobiono film "Wróga u bram". Film ma z powieścią niewiele wspólnego. W powieści zasadniczy pojedynek to tylko jeden rozdział, w filmie - 3/4 jego czasu trwania.
-
W miesięczniku "Odkrywca" nr 11 (70) z listopada 2004 r. na s. 30-32 ukazał się artykuł Piotra Maszkowskiego pt. "Wrocławska U-Bootwaffe". Autor ową "makietę" przy ul. Kwidzyńskiej, która ma być mostkiem U-Boota, z produkcją U-Bootów w stoczni rzecznej przy ul. Kwidzyńskiej. Osobiście jestem sceptyczny co do takiego tłumaczenia pochodzenia owego dziwoląga sprzed TŻŚ. Przypomina mi się historia opisana przez Artura Pacygę w kwartalniku "Explorator" (nr 7), jakoby po Jeziorze Sławskim miały pływać podczas DWS U-Booty typu II, produkowane w Zielonej Górze (zakłady Beuchelt). Od 1942 do 1944 r. miano w Zielonej Górze wyprodukować 270 egzemplarzy kadłubów U-Bootów typu II. Problem polega na tym, że U-Bootów typu II wyprodukowano łącznie 50 egzemplarzy... Tak więc ja czekam na jakieś dokumenty lub zdjęcia, które potwierdziłyby ową produkcję.
-
Wierzysz bezkrytycznie we wszystko, co piszą byli komendanci Festung Breslau? W 9 tomie "Breslauer Apokalypse 1945" jest jego obszerny biogram (z datami awansów, przyznanymi odznaczeniami, przydziałami i chyba też losami po wojnie etc.). Wrzucałem go na forum "Tropiciele tajemnic", ale jak wiele innych moich postów na tamtejszym forum, ten wyparował :roll: PS O Hartmannie wspominam też na forum "TT" w wątku http://www.tropiciele-tajemnic.com/forum1/...bfe283b77a0a7e1 [warto obejrzeć, jest trochę zdjęć i mapki] Fragment mojej wypowiedzi: " Sprawdziłem w swoich notatkach i okazało się, że jednak nie w Lasku Dębowym działy się rzeczy opisane w "Mikrokosmosie". 5 kwietnia 1945 r. 2 niemieckie działa szturmowe Sd.Kfz 142/1 (Sturmgeswchütz 40 Ausf. G), w tym jedno dowodzone przez Leo Hartmanna, rozwaliły 2 radzieckie haubice szturmowe ISU-152 w Parku Zachodnim, na północ od Domu Inwalidów (ob. Zakład Rehabilitacji Zawodowej Inwalidów). Następnego dnia - 6 kwietnia - Hartmann zwalczał radzieckie pojazdy pancerne między Domem Inwalidów a Jahnwiese (ob. Polanka Popowicka - tuż przy Lasku Dębowym). Wydaje się jednak bezsporne, że Hartmann i jego podkomendni brali udział w walkach o Lasek Dębowy i że walki te były bardzo zacięte. 30 kwietnia Hartmann otrzymał Krzyż Rycerski "za zniszczenie 13 radzieckich czołgów przez dowodzoną przez siebie jednostkę w dniu 18.04.1945 na zachodnim froncie twierdzy"."
-
Przypomina mi się jeden wątek z biografii słynnego kurierar tatrzańskiego, Józefa Krzeptowskiego, który po II wojnie światowej trafił do łagru na Syberii: "- Ludzie nie dawali mu spokoju, ciągle pytali: jakeście, "Ujku", przeżyli - mówi Adamiecki. - Z początku milczał, nie odpowiadał ani słówkiem. Aż wymyślił anegdotę: "Jakżek nie mioł przeżyć - mawiał - jak siedziołek z armiom japońskom". A kiedy słuchacze wywalali oczy ze zdziwienia, tłumaczył: "Wiecie, Japończyk to taki człowiek, że obok niego może leżeć bochen chleba, a on i tak woli z głodu umrzeć, jeśli mu cesarz nie pozwoli tego chleba jeść. Jakżek mioł nie przeżyć, kej jo jeden na cały obóz jodł". Jeszcze dziś są w Zakopanem ludzie gotowi obciąć sobie rękę za to, że "Ujek" siedział z żołnierzami skośnookiego cesarza i na dodatek nauczył się perfekt po japońsku." [http://wyborcza.pl/1,75480,1191690.html]
-
W liście byłego szefa sztabu artylerii 6 armii radzieckiej oblegającej Wrocław, pułkownika M.A. Osadgina, do Komitetu Wojewódzkiego PZPR we Wrocławiu jest informacja: "Stan okrążonego we Wrocławiu zgrupowania nieprzyjaciela wynosił: [...] czołgów - 65" Dalej czytamy: "W wyniku ciężkich i zaciętych walk [...] wojska niemieckie straciły we Wrocławiu: [...] czołgów całkowicie zniszczonych - 32 czołgów unieszkodliwionych - 19" A jeszcze dalej: "Przy rozbrajaniu garnizonu wzięto: [...] czołgów i dział pancernych - 21" [Źródło: List z Nowosybirska, "Odra" 1970, nr 5, s. 3-8]. Dowódca 6 Armii oblegającej Wrocław, generał W. Głuzdowski, wysłał 8 maja 1945 r. meldunek do dowództwa 1 Frontu Ukraińskiego, w którym padają następujące liczby niemieckiego sprzętu pancernego: Wrocławia broniło 37 czołgów i dział pancernych oraz 9 samochodów lub transporterów pancernych. A propos Leo Hartmanna - pod koniec oblężenia był on podporucznikiem (nie kapitanem). Za walki we Wrocławiu został 30 kwietnia 1945 r. odznaczony Krzyżem Rycerskim Krzyża Żelaznego (po ok. 45 trafieniach). W monumentalnej pracy Horsta Gleissa "Breslauer Apokalypse 1945" są fragmenty jego wspomnień.
-
Rosjanie we Wrocławiu potrafili puszczać swoje pojazdy pancerne bez osłony piechoty, a Panzerfaustów to obrońcom "Festung Breslau" nie brakowało... Niemcy używali też do zwalczania radzieckich pojazdów pancernych "Goliathów". Z tego powodu uważam, że Rosjanie nie musieli akurat zawyżać danych nt. ilości broni pancernej, którą dysponowali obrońcy Wrocławia. Jak odgrzebię (mam w domowym archiwum), to wrzucę tu te dane.
-
Tu nie chodzi o to, że Rosjanie twierdzą, iż Wrocławia broniły "Tygrysy", "Pantery" i "Ferdynandy", ale o to, że w meldunkach sporządzonych już po zakończeniu walk jest mowa o nieco większej ilości broni pancernej (pojazdy zniszczone i zdobyte), niż podają w swych zestawieniach Niemcy.
-
Andrea$, przytoczone przez Ciebie dane są mi doskonale znane. Problem polega na tym, że w dokumentach drugiej strony (Rosjan) dane są nieco inne. Co do "Tygrysów" - wiadomo, że walczyły w Oleśnicy, na północ od Wrocławia, a na stronie www.achtungpanzer.com w artykule o Festung Breslau (który co prawda zawiera trochę nieścisłości) jest m.in. informacja: "In mid April of 1945, Hanke reported that his forces have only two Tigers to face enemy attacks. The two Tigers were repaired at the FAMO plant, before being committed into battle." (http://www.achtungpanzer.com/articles/bres.htm)
-
Nieżyjący już profesor Marian Zgórniak w swej książce "1914-1918. Studia i szkice z dziejów I wojny światowej" (Kraków 1987) twierdzi, iż to właśnie próba realizacji tego planu przyczyniła się do klęski państw centralnych w PWS. Jego zdaniem niesłuszne jest zwalanie winy na Moltkego młodszego, że nie zastosował planu w całości. Zgórniak pisze, że znacznie korzystniejsze byłoby trzymanie sie planów starego feldmarszałka Helmutha v. Moltke i skierowanie głównych sił przeciw Rosji (45-50 dywizji) wraz z Austro-Węgrami, gdyż do odparcia ofensywy francuskiej wystarczyłoby 30-35 dywizji (zwłaszcza gdyby Belgia pozostała neutrealna). Ponadto niepewny byłby w takim przypadku udział w pierwszej fazie wojny Wielkiej Brytanii.
-
"Warsaw Concerto", "Frantic VII" - pomoc lotnicza dla PW
Leuthen odpowiedział Albinos → temat → Zagadnienia ogólnomilitarne i ogólnopolityczne
O radzieckiej pomocy lotniczej dla powstania był artykuł w "Wojskowym Przeglądzie Historycznym" (K.F. Michajlenko, W.S. Mitin, Radzieckie zrzuty lotnicze dla powstańczej Warszawy w 1944 r., "WPH" 1976, nr 3). Wg danych radzieckich powstańcom od 13 września do 1 października 1944 r. zrzucono: - 1 armatę ppanc. 45 mm [rozmontowana na części] - 156 moździerzy - 595 rusznic ppanc. - 41 780 granatów - 51 840 min - 4 mln naboi karabinowych i pistoletowych - 2667 pistoletów maszynowych i pistoletów - 515 kg medykamentów - 113 ton żywności - 1000 kg wyrobów tytoniowych - 10 aparatów telefonicznych z centralką oraz inny sprzęt wojskowy Oczywiście nie wiadomo, na ile te dane są wiarygodne i ile z tego trafiło w ręce powstańców (i w jakim stanie). -
"Warsaw Concerto", "Frantic VII" - pomoc lotnicza dla PW
Leuthen odpowiedział Albinos → temat → Zagadnienia ogólnomilitarne i ogólnopolityczne
A o jaki dokładnie wykaz chodzi? O to, ile danej nocy samolotów wylatywało? Jeśli tak, to u Bienieckiego jest to opisane (nie jako zestawienie, ale chronologicznie w tekście, w rozdziale "Odwet i powstanie warszawskie" - od nocy 4/5 sierpnia do końca). Chyba jeszcze nie było mowy o tym, co zabrały ze sobą B-17 podczas operacji "Frantic VII". Podaję za Jerzym Szcześniakiem. Pistolety maszynowe Sten - 2976 szt. Karabiny maszynowe Bren - 211 szt. Rewolwery - 545 szt. Amunicja do pm Sten - 1 691 400 szt. Amunicja do km Bren - 548 600 szt. Amunicja do rewolwerów - 27 250 szt. Ręczne granatniki przeciwpancerne Mk. I Piat - 110 szt. Pociski do granatników przeciwpancernych Piat - 2200 szt. Granaty Gammon - 2490 szt. Inne granaty - 4360 szt. Materiał wybuchowy Plastyk - 7865 kg Lonty wybuchowe - 54 400 m Lonty prochowe - 8720 m Detonatory - 21 990 szt. Puszki mięsa - 23 520 Puszki sucharów - 2016 szt. Margaryna - 915 kg Amerykańskie porcje żywnościowe (K rations) - 5820 szt. Amerykańskie porcje mleka - 5820 szt. Sprzęt medyczny - 12 zasobników Ważne jest też to, jak to zapakowano. Znów za Szcześniakiem. Materiały burzące oraz Plastyk - 89 kontenerów Granaty, pistolety maszynowe Sten, amunicja i broń ręczna - 109 kontenerów Amunicja do broni ręcznej - 101 kontenerów Karabiny maszynowe Bren wraz z amunicją - 417 kontenerów Granatniki przeciwpancerne Piat oraz granaty - 102 kontenery Żywnosć standardowa - 184 kontenery Żywność specjalna - 64 kontenery Granaty - 3 kontenery Środki medyczne - 11 kontenerów Szcześniak pisze (s. 147): "można przyjąć, że na terenie objętym działaniami powstańczymi przejęto jedynie około 28 % zrzutu". -
Historycy- ci dobrzy i ci źli
Leuthen odpowiedział Albinos → temat → II wojna światowa - Polska (1939 r. - 1945 r.)
Z Daviesem jest jednak nieco inaczej niż z Wołoszańskim - bo Davies jest zawodowym historykiem. Z tej racji jego twórczość można oceniać znacznie krytyczniej (bo od historyka wymaga sie jednak czegoś więcej niż od dziennikarza). Osobiście mam o Daviesie dość niskie mniemanie jako o historyku i popularyzatorze historii - głównie ze względu na koszmarną liczbę błędów faktograficznych w jego książkach (dla przykładu - czytając jego "Mikrokosmos" czyli historię Wrocławia sporządzałem wykaz dostrzeżonych błędów; zajął mi on 40 stron A4 w Wordzie...). Jego interpretacja faktów też bywa cokolwiek zastanawiająca ("Powstanie 44" - tragedii powstania są winni wszyscy naokoło - źli Niemcy, źli Rosjanie, źli alianci - tylko nie KG AK, która podjęła decyzję o jego rozpoczęciu....). Książki popularyzujące wiedzę powinny być rzetelne - a te autorstwa Daviesa niestety nie są... -
Zdrada aliantów (?)
Leuthen odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → II wojna światowa (1939 r. - 1945 r.)
Na forum IOH toczy się dyskusja na analogiczny temat (http://www.ioh.pl/forum/viewtopic.php?t=11026). Zachęcam do zapoznania się z tym wątkiem - szczególnie tych, którzy hojnie szafują określeniami "zdrada" i "nie pomogli". -
W jednym z sierpniowych numerów miesięcznika "Odkrywca" [nie pamiętam w którym roku] był artykuł dotyczący walk o PAST-ę. PAST-a została w nim nazwana "powstańczym Monte Cassino".
-
Czytałem kiedyś fragment biografii Baczyńskiego (nie pamiętam już danych bibliograficznych), gdzie autor opisywał m.in. okoliczności śmierci tego poety-żołnierza. Okazało się, że jest co najmniej kilka znacznie różniących się od siebie wersji zdarzeń (pamiętam m.in. , że jedna z nich mówiła, że został trafiony kulą dum-dum). [ Dodano: 2008-08-04, 21:30 ] No i dzięki pomocy taty dogrzebałem się do tej książki: Wiesław Budzyński, Miłość i śmierć Krzysztofa Kamila, Warszawa 1994, rozdział: Świadkowie śmierci, s. 135-155.
-
Ja bym sugerował oddzielnie omówić najgorszą armię państw centralnych i najgorszą Ententy. W obozie zwycięzców to chyba rzeczywiście najgorsza była włoska, wśród państw centralnych... hm... austro-węgierska? Tylko problem z CK-Armią jest taki, że była to armia "nierówna" - miała formacje świetne, miała też beznadziejne. Ostatecznie Austro-Węgry straciły przecież w ciągu pierwszych 4 miesięcy wojny 6/7 terenu Galicji (choć atakowały jako pierwsze), a wiosną 1915 r. Rosjanie nawet zajęli nawet kawałek Węgier i dopiero z pomocą Niemców udało się naddunajskiej monarchii odepchnąć Rosjan na wschód. No i Łuck 1916...
-
Amerykańskie okręty podwodne na Pacyfiku
Leuthen odpowiedział Leuthen → temat → Walki na morzach i oceanach
Nie, ja mam na myśli SH 1 Proszę bardzo :-) Może to trochę nieskromne, ale wrzucę tekst, który napisałem kilka lat temu i ktoś znajdzie coś, co chciałby uzupełnić lub z czym by chciał polemizować :-) Wojna podwodna na Atlantyku / Wojna podwodna na Pacyfiku - moje rozważania Chciałbym w tym miejscu zawrzeć kilka moich uwag nt. wojny podwodnej na Atlantyku i Pacyfiku w latach II wojny światowej, przede wszystkim zestawić i opisać kilka różnic i podobieństw między działaniami amerykańskich i niemieckich okrętów podwodnych (ale nie tylko!). Oczywiście, poruszę tylko kilka z wielu problemów dotyczących tej tematyki. Liczę, że ktoś z klubowiczów zechce dorzucić kilka własnych uwag i może nawet zawiąże się jakaś dyskusja Bezpośrednią inspiracją (jeśli można to tak nazwać) do napisania tego posta był post Halseya "Do DB: wyniki okrętów podwodnych US Navy" . 1. OKRĘTY Zacznijmy może od porównania niemieckich i amerykańskich o.p., na których spoczywał główny ciężar wojny podwodnej. Będzie to nieco przydługa litania danych taktyczno-technicznych wraz z moim komentarzem, ale uważam, że jest to niezbędne. Jeśli chodzi o Niemcy, zasadniczym typem U-Boota był Typ VII, najpopularniejszą zaś wersją VII-mek: VII C. Posiadał on wyporność nawodną 761 ton, podwodną zaś 865 ton. Długość - 67,1 m , szerokość - 6,2 m. Gdy szedł w wynurzeniu, mógł osiągnąć prędkość 17 węzłów, pod wodą był ponad połowę wolniejszy (7,6 węzła). Zasięg nawodny wynosił 6500 mil morskich przy szybkości 12 węzłów, podwodny - 80 mil przy szybkości 4 węzłów. Głównym uzbrojeniem U-Boota typu VII C Był 5 wyrzutni torpedowych (4 na dziobie i 1 na rufie). Zapas torped - 14 sztuk. Uzbrojeniem dodatkowym było działo pokładowe kalibru 88 mm oraz 20-mm działko przeciwlotnicze. Załogę stanowiło 44 marynarzy i oficerów [wszystkie powyższe dane podaję za W.Głębowiczem, U-Booty i ich załogi]. Podstawowym typem amerykańskiego o.p. podczas wojny na Pacyfiku był "Balao". Wyporność nawodna/ podwodna wynosiła odpowiednio - 1315/2177 ton. Wymiary: długość - 95,1 m, szerokość - 8,3 m. Prędkość nawodna/ podwodna - 20 / 8,5 węzła. Uzbrojenie: 10 wyrzutni torpedowych (6 na dziobie, 4 na rufie). Zapas torped - 24 sztuki. Uzbrojenie pokładowe - 1 armata 127 mm (5-calowa) plus 2 działka przeciwlotnicze - jedno 40- oraz jedno 20-mm. Załogę stanowiło 80 ludzi. Tak więc nawet z suchej analizy powyższych danych wyłania się taki obraz - okręty amerykańskie miały dwukrotnie większą wyporność niż niemieckie, były większe od niemieckich, nieco szybsze, posiadały silniejsze uzbrojenie i liczniejszą załogę. Oczywiście, zasadniczą przyczyną tych różnic było przeznaczenie obu typów powyższych o.p. Typ VII C używany był głównie do patroli na Północnym Atlantyku, natomiast Amerykanie projektowali swe o.p. (m.in. Balao), jak słusznie zauważył we wspomnianym poście Halsey, z myślą o długotrwałych patrolach na Pacyfiku, przy czym jak wiadomo n.p. w drodze na patrol pod wyspy japońskie o.p. typu Balao musiał przebyć (biorąc np. za bazę - Midway) praktycznie cały Pacyfik. Tak więc Amerykanie mieli swoiste podwodne krążowniki przeznaczone do długiego przebywania w morzu, podczas gdy Niemcy używali VII-mek do patroli krótszych i bliższych. Nie bez znaczenia jest tak zwana kwestia komfortu. Halsey mówił we wspomnianym poście o "względnym komforcie załogi" na okrętach amerykańskich. Ja powiem więcej - Amerykanie mieli na okrętach typu "Balao", w porównaniu do załóg VII-mek, warunki luksusowe. Czemu? Po pierwsze, amerykańskie o.p. miały... prysznic! Miały też klimatyzację i zapewne inne udogodnienia, o których trudno mi jednak coś powiedzieć (aha - o ile się nie mylę na o.p. typu "Balao" w przeciwieństwie do VII-mek był specjalny magazyn na żywność - jakoś chyba nigdy nie spotkałem się z opisem, żeby np. w centrali amerykańskiego o.p. zwisały kiełbasy, jak to było w przypadku U-Bootów). Nie bez znaczenia jest również kwestia wacht. Na VII-mkach był system "na trzy zmiany" (przynajmniej, jeśli chodzi o wachtę pokładową) - kolejne wachty, trwające cztery godziny (tylko w przypadku bardzo złej pogody dzielono ten czas na pół), trzymali: pierwszy oficer, drugi oficer oraz starszy sternik (nawigator). Oznacza to, że każdy marynarz z wachty pokładowej na U-Boocie w ciągu doby (gdy była znośna pogoda) był 2 razy na wachcie, tj. spędzał na niej łącznie 8 godzin, a 16 godzin miał wolnych. Amerykanie na o.p. typu "Balao" stosowali system "na cztery zmiany" - każdy marynarz pełnił wachtę 2 godziny, po czym miał 6 godzin wolnego. Innymi słowy: w ciągu doby spędzał na wachcie 6 godzin i miał 18 godzin wolnego, czyli co prawda był nie 2 (jak na U-Bootach) a 3 razy na wachcie, ale za to krócej - miał więc więcej czasu wolnego. Czy więc Niemcy mogli "zazdrościć" Amerykanom takich okrętów? Jeśli chodzi o komfort, to zapewne tak, jeśli o inne sprawy... zobaczmy poniżej. 2. TECHNIKA Teraz rozważę tzw. sprawy techniczne. Tak jak mówił Halsey, Blair nie zostawia suchej nitki na konstrukcjach niemieckich U-Bootów, wychwalając za to pod niebiosa konstrukcje amerykańskie. Trudno mu odmówić siły argumentacji, ale... Dla mnie VII-mki miały 2 cechy, które zapewniały im, wg mnie, znaczną przewagę nad okrętami typu "Balao". Po pierwsze: szybkość zanurzenia. Dla U-Bootów sprawą kluczową była możliwość szybkiego zanurzenia, głównie w przypadku, gdy obserwatorzy na mostku spostrzegli samolot (co mniej więcej od 1942 zaczęło się robić dosyć częste, by następnie stać się normą). Dobrze wyszkolona załoga VII-mki potrafiła przeprowadzić alarmowe zanurzenie w 17 sekund. Okręt typu Balao zanurzał się ponad pół minuty (a normalnie na głębokość peryskopową ok. 60 sekund). O zatopieniu bądź przetrwaniu okrętu w wypadku alarmowego zanurzenia decydowały często sekundy - im szybciej U-Boot się zanurzył, tym większe miał szanse na wyjście cało z opresji. Szybkość zanurzenia dość małej "siódemki" w porównaniu do "Balao" jest rzeczą nie do wzgardzenia. Sprawa druga - zdolności manewrowe. VII-mka miała zdecydowanie lepszą manewrowość niż "Balao", czyli miała znacznie mniejszy promień skrętu (a nawet, jak ktoś kiedyś mówił, VII-mki miały mniejszy promień skrętu od alianckich niszczycieli!). Na koniec zostawiłem najsilniejszy argument - czy ktoś kiedyś słyszał o amerykańskim o.p. w czasie II wojny światowej, który zszedł w zanurzeniu poniżej 200 metrów i wypłynął z powrotem? Ja sobie nie przypominam. Natomiast co najmniej jedna VII-mka była na trzystu metrach i wypłynęła z powrotem, a wiele innych wielokrotnie przekraczało bezpiecznie próg 200 metrów, uciekając przed pościgiem niszczycieli. Jeśli natomiast Blair uparcie twierdzi, że niemieckie konstrukcje były przestarzałe, to ośmielam się przypomnieć o tzw. "esiakach" czyli okrętach podwodnych typu "S", których całkiem sporo znajdowało się w linii w momencie wybuchu wojny na Pacyfiku (pływały na patrole bodajże do 1943 r.!). Czy te amerykańskie okręty, z których wiele miało 20 lat, były cudami techniki? Można poczytać sobie wspomnienia Romanowskiego nt. "Jastrzębia" (eks amerykański S-25) i nie wiem, czy wyczytacie w nich chociażby jedno pochwalne zdanie na temat tego typu okrętów. Zupełnie odrębną sprawą jest kwestia innowacji technicznych i na tym polu trudno odmówić słuszności argumentacji Blaira. Faktem jest, że Amerykanie o wiele szybciej wprowadzili do użycia na pokładach swoich o.p. radary: SD-Radar, czyli radar ostrzegający przed samolotami, na początku 1942 r. (zasięg 6-10 mil) , SJa-Radar, czyli radar nawodny, w drugiej połowie 1942 (z paraboliczną, 76 cm anteną radar ten mógł wykryć pancernik z odległości 13 mil) , a następnie systematycznie wprowadzali poprawki i ulepszenia, jak np. w 1943 wprowadzili do użycia PPI-Scope (Plan Position Indicator), czyli wskaźnik obserwacji okrężnej, a potem ulepszoną wersję radaru Sja - radar SJ-1 (dzięki nowej antenie zasięg radaru zwiększał się do ponad 30 mil). Ponadto zaś inne innowacje, jak np. batytermograf. Amerykanie stosowali wprowadzali również zmiany w dziedzinie uzbrojenia pokładowego, np. działo 75-mm (3 calowe), używane w początkowym okresie wojny (plus jeden km 12,7 mm) zastąpiono w 1943 r. działem 4-calowym (105 mm), a następnie działem 5-calowym (127 mm). Armata ta, nosząca oznaczenie Mk 17, wykonana była z nierdzewnej stali i nie wymagała uszczelniania (ani lufy, ani zamka). Warto również wspomnieć, iż zarówno amerykańskie, jak i niemieckie o.p. borykały się na początku swoich działań z wadliwymi torpedami. Obie strony dążyły także systematycznie do ulepszania własnych torped, jednakże większą pomysłowością wykazali się na tym polu Niemcy (o ile wiem, Amerykanie nie mieli torped manewrujących, takich jak niemieckie FAT, czy torped samonaprowadzających się na źródło dźwięku, jak T-5). 3. CELE WOJNY Głównym zadaniem zarówno niemieckich, jak i amerykańskich o.p. było odcięcie linii zaopatrzeniowych wroga, czyli zwalczanie floty handlowej przeciwnika (zarówno Anglia jak i Japonia są, jak wiadomo, krajami wyspiarskimi), przy czym kierowano je także do innych zadań m.in.: zadania specjalne plus o.p. jako tarcza antyinwazyjna, m.in. operacja Torch i Overlord dla Ubootów, czy Filipiny 1941/1942 i Midway dla amerykańskich o.p. W drugiej fazie wojny na Pacyfiku ważnymi zadaniami dla amerykańskich o.p. stały się misje "Lifeguard Duty" czyli służba ratownicza, polegająca na wyławianiu zestrzelonych amerykańskich lotników (łącznie, w czasie wojny na Pacyfiku amerykańskie o.p. wyłowiły ponad 500 lotników). Niemieckie o.p. również wykonywały takie zadania, ale ze względu na odmienny niż na Pacyfiku charakter wojny zadania te były raczej marginalne. Nieznana jest mi także liczba uratowanych w ten sposób lotników. 4. TAKTYKA W wielkim skrócie zagadnienie to przedstawia się następująco. Na początku wojny (rok 39) U-Booty atakowały w klasyczny sposób, czyli pojedynczo (ze względu na to, iż było ich mało). Miały za zadanie wykryć statki i posyłać je na dno. Słynna taktyka "wilczych stad" została wprowadzona, o ile dobrze pamiętam, w 1940 r. (po tym, jak Brytyjczycy wprowadzili konwoje) , a pierwszym popisowym koncertem był (też - o ile dobrze pamiętam ) październik 1940 r. Myślę, że każdy zna choćby w dużym zarysie taktykę "wilczych stad", jednakże na wszelki wypadek przypomnę ją. U-Booty tworzyły linię dozorową. Gdy jeden z nich zauważył konwój, zawiadamiał o tym przez radio dowództwo i inne U-Booty, które zaczynały się gromadzić wokół konwoju. Na dany z dowództwa rozkaz U-Booty rozpoczynały atak - nocny i co również bardzo ważne, w wynurzeniu! Typowy atak polegał na tym, aby dany U-Boot ominął w wynurzeniu eskortę konwoju, po czym strzelał wachlarzem 3 lub 4 torped, co przy "gęstości" konwoju powinno zapewnić trafienie. U-Booty atakowały jednocześnie, co dezorganizowało eskortę, gdyż ataki wychodziły z wielu stron. Oczywiście, trafiali się wśród dowódców U-Bootów, nazwijmy ich, indywidualiści, którzy stosowali własne, skuteczniejsze ich zdaniem, metody ataku (choć dalej w grupie). Trudno byłoby ich tu wszystkich wymienić i opisać sposoby ich walki, poprzestanę więc tylko na Otto Kretschmerze. Kretschmer zbliżał się do konwoju w nocy na powierzchni (podobnie jak inne U-Booty) - jeśli noc była księżycowa to od "ciemnej" (nieoświetlonej) strony, jeśli zaś jasna, to bodajże od strony nawietrznej, aby nie zdradzał go pył wodny (woda "rozcinana" przez U-Boota). Kretschmer zanurzał się, przepływał w zanurzeniu pod eskortą, po czym wynurzał się w środku konwoju i "snajperskimi" strzałami wykańczał kolejne statki (które płynęły ładnie w szeregu ), stosując zasadę "jedna torpeda - jeden statek". Taktyka "wilczych stad" długo zdawała egzamin, jednakże po wprowadzeniu radaru, patroli lotniczych i lotniskowców eskortowych, HF/DF i szeregu innych zabiegów ostatecznie U-Booty poniosły klęskę. Oczywiście, U-Booty operowały także pojedynczo, ale dotyczyło to odległych rejonów (Ameryka, Ocean Indyjski itp.). Jeśli chodzi o Amerykanów to początkowo atakowali oni, podobnie jak Niemcy, standardowo (przy czym należy pamiętać, iż de facto od samego początku prowadzili Amerykanie nieograniczoną wojnę podwodną), lecz następnie taktyka ich zaczęła ewoluować. I tak w 1942 r. jako pierwszy z amerykańskich o.p. USS "Plunger" (nomen omen ) zastosował atak nocny z położenia nawodnego. Ataki tego typu stały się następnie coraz powszechniejsze, głównie ze względu zastosowania radaru SJ. W 1943 r. USS "Searaven" zastosował po raz pierwszy na Pacyfiku taktykę "end-around" (wyjście przed czoło konwoju). Polegała ona na tym, że o.p. nie mogąc rozpocząć ataku w dzień, wyprzedzał konwój wychodząc na jego kurs nocą w położeniu nawodnym, aby w dzień (po zanurzeniu) wykonać skuteczny atak torpedowy. W 43 r. opracowano także nową taktykę strzelenia torpedami do okrętów eskorty, a w odpowiedzi na wzmocnienie eskorty japońskich konwojów Amerykanie zaczynają formować pierwsze "wilcze stada" (były one znacznie mniejsze od niemieckich, np. pierwsze składało się tylko z 3 okrętów: Cero, Shad i Grayback). Rok 43 to także zastosowanie nowej taktyki zbliżania się do celu w położeniu nawodnym (z użyciem radaru) a także nocny atak na radar. Ponadto do bojowej działalności amerykańskich o.p. weszło także fotografowanie przez peryskop. Na początku 1944 r. zaczęto stosować metodę minimalnej sylwetki okrętu podwodnego (ustawianie okrętu dziobem w czasie nocnego podchodzenia do konwoju przeciwnika). W 1945 r. Amerykanie wprowadzili kolejną innowację - atak z położenia podwodnego przy zastosowaniu radaru umieszczonego na główce peryskopu (!). 5. BAZY W 1939 r. głównymi bazami U-Bootów były Kilonia i Wilhelmshaven. Po zdobyciu Francji bazy U-Bootów umieszczono na atlantyckim wybrzeżu tego kraju w celu skrócenia drogi na Atlantyk. Bazy założono m.in. w Lorient, Saint Nazaire, Breście. W 1944 r. po inwazji U-Booty zostały zmuszone do "przeprowadzki" do Norwegii i odtąd operowały głównie z Bergen i Trondheim. Amerykanie również w miarę możliwości przesuwali bazy swoich o.p. bliżej teatru działań wojennych. I tak np. w połowie 1942 bazą o.p. stał się atol Midway, we wrześniu 1943 r. Darwin (Australia), w październiku 43 Zatoka Milne (Nowa Gwinea), w kwietniu 1944 Manus (Wyspy Admiralicji) oraz Marujuro (Wyspy Marshalla), w lipcu 44 Saipan (Wyspy Mariańskie), we wrześniu 44 Mios Woendi (Nowa Gwinea), a w marcu 1945 r. Manila. Warto też dodać, że również amerykańskie o.p. były zmuszone, podobnie jak niemieckie, do przeprowadzek na skutek zagrożenia baz przez wroga (co prawda Amerykanie robili to na początku wojny, a Niemcy pod koniec): w grudniu 1941 r. o.p. musiały opuścić Manilę (do której, jak była mowa wyżej, powróciły pod koniec wojny), przenosząc się do bazy w Tjilatjap na Jawie oraz w Perth (Australia). Po upadku Jawy (w marcu 42 r.), w kwietniu powstała nowa baza o.p. w Brisbane (również w Australii). Ponadto w Autralii w czasie wojny funkcjonowała także baza amerykańskich o.p. w Fremantle. 6. KILKA INNYCH UWAG Sprawa nr 1 (do rozważenia czysto teoretycznego): Czy np. okręty typu "Balao" sprawdziłyby się w ataku na konwój atlantycki. Chodzi mi przede wszystkim o liczbę ich wyrzutni torpedowych i zapas torped. Czy dysponując 10 wyrzutniami torpedowymi mogłyby "zastąpić" 2 VII-mki (które miały po 5 wyrzutni)? Myślę, że nie. Oczywiście, 10 torped wystrzelonych przez jeden okręt mogło spowodować spore spustoszenie, ale pamiętajmy, że kluczem taktyki "wilczych stad" była dezorganizacja obrony konwoju. 4 VII-mki mogły narobić większego bałaganu niż 2 "Balao", choć miały tyle samo wyrzutni. Pamiętajmy, że nie każdemu U-Bootowi udało się wyjść na dogodną pozycję do ataku, a wśród tych, które nawet strzelały, nie każdy trafiał. Sprawa nr 2: Organizacja. Wiadomo, że nieco inaczej zorganizowane było dowodzenie o.p. u Amerykanów, a nieco inaczej u Niemców (Amerykanie - ComSubPac, ComSubSoWesPac, SubAsiatic). Trudno mi powiedzieć coś na ten temat, gdyż prawie zupełnie się w tym nie orientuję. Dlatego m.in. nie jestem np. do końca pewien, czy Lockwood był tylko dowódcą ComSubPac, czy też dowódcą wszystkich amerykańskich o.p. na Pacyfiku, tak jak Dönitz na Atlantyku. Sprawa nr 3: Sukcesy i porażki o.p. DB we wspomnianym poście Halseya stwierdził, że amerykańskie o.p. odniosły proporcjonalnie większe sukcesy niż U-Booty. To prawda, ale nie zapominajmy, że zdecydowaną większość sukcesów U-Booty odniosły do połowy 1943, a od tego czasu do końca wojny zatopiono gros U-Bootów. Innymi słowy: gdyby przeliczyć sukcesy U-Bootów powiedzmy na kwiecień 43 r. w porównaniu ze stratami własnymi to nie wiem, czy U-Booty nie przebiłyby amerykańskich o.p. A tak z innej beczki: w przebiegu działań o.p. obu stron możemy doszukać się jeszcze kilku analogii, np. topiono (nie świadomie) statki z jeńcami własnych sprzymierzonych państw, okręty obu stron tonęły np. od trafień własnych torped, obie wojujące strony miały na koncie zbrodnie wojenne itd. itp. Sprawa nr 4: Omówienia wymagałyby także działania brytyjskich i japońskich o.p., czego nie robię, ze względu na brak szerszych informacji na ten temat. Mogę jednak dodać, że np. w przeciwieństwie do amerykańskich i niemieckich o.p. japońskie o.p. nie prowadziły kampanii przeciw statkom cywilnym. Nasuwa się także pewna analogia z użyciem japońskich o.p. jako tarczy antyinwazyjnej (nie wiem dokładnie ile, ale co najmniej kilka o.p., w tym I-58, skierowali Japończycy w rejon Okinawy, po rozpoczęciu amerykańskiej inwazji 1 IV 1945. Tylko I-58 (okręt, który potem zatopił USS "Indianapolis") powrócił z tego zadania. Nawiasem mówiąc, w ciągu tygodnia pobytu na głównej arenie bitwy I-58 był ponad 50 razy atakowany przez samoloty, a najdłuższy czas jego wynurzenia wyniósł 4 godziny (R.F.Newcomb, "Opuścić okręt"). Jeszcze uzupełnienie do moich rozważań. Bardzo charakterystyczne w aspekcie strat zadanych przez o.p. omawianych państw jest to, że żaden amerykański dowódca o.p. nie ma na koncie potwierdzonych zatopień powyżej 100 000 ton (najlepszy z nich - Richard O'Kane - zatopił na 5 patrolach jednostki o łącznym potwierdzonym tonażu 93 824 ton), natomiast wśród dowódców U-Bootów ponad 20 zatopiło powyżej 100 tys. ton, a 3 powyżej 200 tys. ton (wg Blaira, Hitlera wojna U-Bootów, t.II). Natomiast jeśli chodzi o najlepsze o.p. pod względem zatopionego tonażu, to tylko jeden amerykański ma ponad 100 tys. ton potwierdzonego tonażu na koncie (USS Flasher - 100 231). Wśród U-Bootów ponad 20 ma powyżej 100 tys. tonażu, w tym jeden (U-48 ) powyżej 300 tys., a 4 (nie licząc U-48 ) powyżej 200 tys. (U-99, U-123, U-124, U-103 i U-107). [ Dodano: 2008-08-16, 11:07 ] No i co? Miała być dyskusja, a wszyscy siedzą cicho... -
Fallschirmjager w Polsce 1939r.
Leuthen odpowiedział Andreas → temat → Niemcy i Rosjanie a wrzesień 1939 r.
Na temat udziału niemieckich spadochroniarzy w walkach w Polsce we wrześniu 1939 r. jest bardzo mało informacji w polskojęzycznych publikacjach. Osobiście widziałem tylko jedno zdjęcie spadochroniarzy z okresu walk w Polsce. Nie spotkałem się jak dotąd z zestawieniem strat Fallschirmjäger w Polsce. Pierwszym poległym spadochroniarzem był sierżant Hubert Mensch, który poległ 24 września 1939 r.