Skocz do zawartości

Leuthen

Użytkownicy
  • Zawartość

    565
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Leuthen

  1. A może trzeba samemu "zapukać" do w/w ośrodka "Pamięć i przyszłość" i złożyć taką propozycję :?:
  2. Jan Ołdakowski

    MPW to temat, gdzie polityka (czy ta rodem ze stolicy, czy też tzw. polityka historyczna państwa) bardzo ściśle zazębia się z historią i nie da się mówić o jednym bez wspominania o drugim. Takie są fakty i tyle - dlatego przytoczyłem przykład filozofa z III Rzeszy.
  3. Desant w Normandii

    Oczywiście, bo żadna z alianckich dywizji nie została unicestwiona, niemniej do owych 10 procent też się można przyczepić, bo założę się, że większość tych strat to piechota - czy, może będzie jaśniej, to na bataliony piechoty (i szybowcowej i spadochronowej) przypada zawsze gros strat w boju (mało w nim ginie z reguły artylerzystów czy członków sztabu oraz ludzi z zaopatrzenia). Ponadto śmierć jednego spadochroniarza była o wiele dotkliwsza niż śmierć zwykłego piechura, gdyż to byli ludzie specjalnie dobrani i dłużej szkoleni, na dodatek zaś (w przypadku 82 DPDes.) z reguły weterani (Normandia dla wielu była 2. lub 3. skokiem bojowym). W 101 PDes. zginął też - o czym się czasem nie pamięta - zastępca dowódcy dywizji, generał Don Pratt. Nasuwa się tu analogia z Kretą '41 i śmiercią gen. Sussmana, dowódcy 7 Dywizji Lotniczej. Obaj - Amerykanin i Niemiec - zginęli w katastrofach szybowców na samym początku obu bitew.
  4. Jan Ołdakowski

    Przykro mi to pisać, ale MPW kojarzy mi się jednoznacznie z pewną osobą urzędującą obecnie w Pałacu Prezydenckim, a kilka lat temu w warszawskim ratuszu, zaś kierownicze stanowiska w/w placówki zostały wówczas (przy powstawaniu muzeum) obsadzone "odpowiednio". Resztę można sobie dopowiedzieć samemu. I niech nikt nie tłumaczy, że polityka to jedno, a działalność na innym polu to druga sprawa - bo sławnego niemieckiego filozofa Heidera też oceniamy przez pryzmat jego postawy w czasach III Rzeszy... To tyle z mojej strony.
  5. Desant w Normandii

    Spotkałem się z opinią, że Normandia NIE BYŁA największą operacją desantową w dziejach ludzkości - ze względu na liczbę zaangażowanych jednostek pływających lądowanie na Okinawie 1 IV 1945 r. miało być największe (zob. Antoni Wolny, "Okinawa 1945", seria: Historyczne Bitwy). Działania spadochroniarzy z 3 dywizji alianckich (1 brytyjska - 6 DPDes. i 2 amerykańskie - 82 - 101 PDes.) nie były do końca skuteczne. To nie tylko spektakularne zajęcie mostów na rzece Orne przez Brytyjczyków czy atak grupy Wintersa na baterię niemieckiej artylerii, ale też masakra spadochroniarzy w St.Mere-Eglise, ich utopienie w bagnach (pozdrowienia od Rommla) czy rozrzucenie po terenie całego Półwyspu Contentin (niektórzy błąkali się po nim kilka dni). W autobiograficznej powieści Kazimierza Kordasa (weteran 1 SBS gen. Sosabowskiego) "Zmaganie" jest wręcz informacja o wycięciu w pień przez Niemców w Normandii całej amerykańskiej dywizji spadochronowej, co jest niewątpliwie echem sporych strat spadochroniarzy. Na lądzie, oprócz wspomnianej masakry na plaży "Omaha", też nie wszystko szło zgodnie z planem (Caen miało być zajęte pod koniec 6 czy też najpóźniej 7 czerwca, a Brytyjczycy dreptali wokół niego aż do końcówki lipca).
  6. Zbrojne przewagi husytów

    Może warto dodać, że husyci byli nie tylko specami od walki z użyciem taboru, ale też potrafili skutecznie oblegać i zdobywać miasta i zamki (sztuka oblężnicza stała u nich na wysokim poziomie). Na Dolnym Śląsku mało który zamek nie został przez nich zdobyty lub zniszczony, a z większych miast niezdobyte pozostały chyba jedynie Świdnica i Wrocław. Taboryci, radykalny odłam husytów, byli bardzo okrutni - przynajmniej tak twierdzą katoliccy kronikarze i dziejopisarze. Na Łużycach żadne miasto nie ucierpiało wskutek ich działalności tak jak Lubań. Taboryci zdobywali to miasto dwukrotnie. W 1427 r. zmasakrowali mieszczan chroniących się w kościele św. Trójcy. Proboszcza tejże światyni rozerwali końmi. W 1431 r. zjawili się w Lubaniu ponownie, ale zadowolili się okupem i zrabowanymi kosztownościami, nie darowali sobie jednak tej przyjemności, jaką było dla nich utopienie w Kwisie miejscowego księdza. Na Ziemi Kłodzkiej jedynym miejscem, którego taboryci nie zdobyli, było Kłodzko. Poza tym zdobyli wszystkie tamtejsze warownie oraz sprofanowali wszystkie klasztory. W 1428 r. pod Starym Wielisławiem próbował zatrzymać ich książę ziębicki Jan, ale zginął, a jego wojsko zostało rozproszone. Ufortyfikowaną siedzibą husytów była Niemcza - słynna z oblężenia w 1017 r. Jej obroną dowodził podczas wojen husyckich polski rycerz Piotr Polak, a zwolennicy Zygmunta Luksemburskiego długo i bezskutecznie usiłowali ją zdobyć. W niezbyt odległych od Niemczy Ząbkowicach Śląskich husyci, po zdobyciu miasta w 1428 r., zamordowali trzech dominikańskich zakonników. Dziś są oni błogosławieni. Obiektem szczególnego zainteresowania husytów na Dolnym Śląsku były sanktuaria maryjne - m.in. Bardo, Wambierzyce i Krzeszów. W tym ostatnim mieli rzekomo wymordować 70 zakonników, ale tylu to ich tam nie było. W obawie przed husytami ukryto pod posadzką zakrystii cudami słynący obraz Matki Bożej. Przez dwa wieki wszyscy myśleli, że przepadł podczas wojennej zawieruchy. Odnaleziono go przypadkiem podczas wojny trzydziestoletniej...
  7. Legendarnymi samolotami PWS były niewątpliwie niemieckie trójpłatowe Fokkery Dr.I, rozsławione dzięki temu, że latał na nich "Czerwony Baron", Manfred von Richthofen. Najbardziej znanym myśliwcem używanym przez Royal Flying Corps był chyba Sopwith F.1 "Camel" (piloci nimi latający zestrzelili podczas I wojny światowej 1294 samoloty - więcej niż latający jakimkolwiek innym typem samolotu).
  8. Jak się ich ZNAJDZIE - i teraz to jest pole do popisu dla "tropicieli kombatantów"
  9. Dzięki za sprostowanie informacji o palcach - mi mówił o tym znajomy-mediewista, ale dość dawno temu i zdążyłem już co nieco zapomnieć Ciekawostka z Churchillem też warta zapamiętania. Rozumiem, że gest "V for Victory" przejęła potem polska "Solidorność", co tworzy "Neverending story" :?:
  10. Dorzucę swoje "trzy grosze" Jak duży był klasztor - to zależało od możliwości finansowych zakonu i ambicji kolejnych opatów Dla uzmysłowienia liczby zakonników - w toku wojen husyckich (1419-1436) husyci m.in. zniszczyli klasztor w Krzeszowie k. Kamiennej Góry na Dolnym Śląsku, gdzie mieli wymordować 70 zakonników. Jest to liczba zdecydowanie zawyżona - tylu ich po prostu w Krzeszowie nie było! Pomieszczeniami i obiektami w klasztorze były też oprócz w/w: - skryptorium (miejsce przepisywania ksiąg) - dormitorium (pomieszczenie sypialne zakonników) - krużganki klasztorne (najczęsciej arkadowe, wokół wirydarza) - kościół klasztorny - wirydarz (czworoboczny dziedziniec wewnątrz zabudowań klasztornych, z reguły był tam ogród) - furta (jednoskrzydłowe drzwi w bramie klasztornej - obecnie pomieszczenie, gdzie może wejść świecki, gdyż nie jest objęte klauzurą) Średniowieczny klasztor był swoistym miniświatem. W zależności od rodzaju zakonu i specyfiki losu danego zakonnika, mógł być miejscem, którego murów zakonnik nie opuszczał już do końca swych dni... [ Dodano: 2008-11-03, 08:11 ] Małe uzupełnienie... Wszystkim zainteresowanym średniowiecznymi klasztorami polecam książkę Leo Moulina Życie codzienne zakonników w średniowieczu (X - XV wiek) wydaną w Warszawie w 1986 r.
  11. Ponoć to z tego czasu pochodzi słynny dziś gest wykonywany przy pomocy środkowego palca ręki, zwany z angielska "Fuck you". Miał się wziąć od tego, że właśnie przy pomocy tego (oraz sąsiedniego) palca Anglicy naciągali cięciwy łuków i po bitwie pokazywali te palce wrogom, którzy przeżyli :mrgreen: Francuzi bardzo "lubili" owych łuczników - wziętym do niewoli odcinali dwa palce, co by nie mogli już za ich pomocą "bawić" się łukiem...
  12. Zbrojne przewagi husytów

    W I poł. XV w., kiedy we Francji toczyła się w najlepsze wojna stuletnia, w krajach Rzeszy Niemieckiej trwały walki związane z wojnami husyckimi (1419-1436). Polakom kojarzą się one chyba głównie z "husycką trylogią" Andrzeja Sapkowskiego. Ja akurat mieszkam w tym zakątku Polski, gdzie husyci zjawiali się podczas tzw. "wspaniałych jazd" ("spanile jizdy") i bynajmniej czasy te nie były dla Dolnego Śląska wspaniałe... Czy ktoś ma ochotę podyskutować o bitwach i dowódcach tego okresu?
  13. OK - zatem ja też mogę powiedzieć, że ten żołnierz z dywizji Maczka był przypadkiem skrajnym. Jaka jest zatem norma odnośnie polskich weteranów?
  14. Nie wszystko się da w ten sposób zrobić. Wyobraźmy sobie, że ja miałbym poprowadzić we Wrocławiu w liceum lekcję o sytuacji Polski w pierwszej połowie XVII w. (powiedzmy do powstania Chmielnickiego). Jak mam o tym mówić w kontekście lokalnym, skoro wówczas cały Wrocław i Dolny Śląsk należały do monarchii Habsburgów?
  15. Tofik, przeczytaj moją wypowiedź z wczoraj, gdzie m.in. pisałem, czemu w liceum przerzuciłem się na weteranów Wehrmachtu...
  16. Ale przecież napisałem, że nie wszystko jest winą nauczycieli! W zeszłym roku na trzytygodniowej praktyce nauczycielskiej w jednym z wrocławskich LO najlepiej - paradoksalnie - pracowało mi się z klasą matematyczno-fizyczną. Nie było tam żadnego wybitnego historyka-hobbysty, ale ci młodzi ścisłowcy byli bardziej otwarci na wiedzę, niż uczniowie z klas humanistycznych! Nie można więc uogólniać. A to już wina tzw. systemu - bezpośredni skutek małych nakładów na oświatę w Polsce. Nie można jednak płakać, że nie starcza na mapę. Płakać jest najłatwiej. Mój kolega regularnie podczas lekcji używa laptopa (własnego) z rzutnikiem multimedialnym podczas lekcji. Szkołę kosztuje to tyle, co zużyty w ten sposób prąd, jego dodatkowy czas (znalezienie mapek, zdjęć, ilustracji itd.). Można? Można, tylko trzeba chcieć! Znów - wina systemu. Po co było robić reformę? Ja kończyłem starym trybem (8 lat podstawówki i 4 liceum) i był moim zdaniem o wiele lepszy. Różnica między uczniem a nauczycielem polega na tym, że temu pierwszemu nie płaci się za słuchanie wywodów nauczyciela. Nauczyciel powinien mieć tzw. powołanie do tegoż zawodu. Jak nie ma, zatruje życie sobie i młodzieży. U rodziców np.? U tych rodziców, którzy wiecznie nie mają na nic czasu, bo są zabiegani, pracują i dbają o naszą przyszłość? Skąd się wzięło zjawisko eurosierot? Dlaczego trzeba było organizować akcję "Cała Polska czyta dzieciom". Ja jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że mi i mojej siostrze rodzice zawsze poświęcali odpowiednio dużo czasu, a tato czytał nam wieczorami bajki, baśnie, a potem coś poważniejszego (np. i o dinozaurach ). Można dziecku dać najlepsze ciuchy, najlepszą komórę, najlepszy komputer etc., ale bez poświęcenia mu CZASU wiele rzeczy zda się psu na budę. Moja nauczycielka angielskiego w jakże przeze mnie "kochanym" wrocławskim IX LO, które - o głupi - sam wybrałem, stwierdziła kiedyś szczerze podczas lekcji, że w dzisiejszych czasach "Szkoła nie wychowuje - szkoła uczy". Kto ma wychowywać jak nie rodzice? Media, informujące jaki rozmiar stanika ma Doda? Czy świadomość historyczna polega tylko na znajomości dat i postaci? Chyba już co nieco o tym pisałem... Jasne jak słońce. Na koniec - mała zagadka. Jakie obowiązki ma Polak w świetle Konstytucji RP? Odpowiedź: szanować środowisko i płacić podatki. Z pierwszym jest różnie, z drugim też czasem nie lepiej - więc jak tu wymagać owej świadomości historycznej, która ściśle łączy się z jakże modnym u polityków, a niemodnym w społeczeństwie pojęciem PATRIOTYZM. Ale większość Polaków zastanawia się, co Państwo MUSI im dać, a nie, co może państwu ofiarować (poza w/w "haraczem" zwanym podatkami - i dlatego tak kochamy Urzędy Skarbowe :mrgreen: ).
  17. Rekonstruowanie SS - artykuł

    To jest bardzo skomplikowany temat - bez dwóch zdań. Mogę dołożyć swoją cegiełkę do dyskusji, bo jestem członkiem GRH odtwarzającej jednostkę niemiecką - 7 batalion rozpoznawczy 4 Dywizji Pancernej (AA7). Ludzie odtwarzający żołnierzy niemieckich w rozmaitych grupach (jest ich coraz więcej) są różni. Jak wszędzie trafiają się oszołomy. Osobiście miałem zatarg z "Pomeranią" - nazwali mnie zresztą "germanożercą" (dla odmiany - niedługo przed odejście z forum "Odkrywcy" dowiedziałem się od tamtejszych userów, że jestem germanofilem :mrgreen: ). Ja poprzysiągłem sobie, że nigdy nie założę - nawet by zapozować do fotografii - munduru SS. Jak dotąd udało mi się tego przestrzegać.... Mój znajomy z grupy tak podsumował kiedyś walczących w powstaniu warzszawskim esesmanów - "To nie byli żołnierze, to byli rzeźnicy" i w pełni się z tym zgadzam. W SS generalnie (poza sytuacjami sporadycznymi) nie służyli otumanieni przez Hitlera Niemcy, ale Niemcy bezgranicznie w fuehrera zapatrzeni i gotowi wsadzić do komory gazowej w Oświęcimiu wszystkich Polaków, Żydów, Cyganów i kogo im tam jeszcze Hitler by kazał. SS została uznana za organizację zbrodniczą w Norymberdze, choć nie każdy esesman jest wskutek tego zbrodniarzem z "urzędu". Problem w rekonstrukcji jest taki, że czasem granica między aktorstwem a idealogią zaczyna się zacierać. Z "Pomeranią" poszło mi o "heilowanie" na planie "Twierdzy Szyfrów" po zakończeniu zdjęć. Gdy ich dowódca napisał mi, że chcą jak najwierniej odtwarzać przeszłość, spytałem, czy rekonstrukcje pacyfikacji wsi i rozstrzeliwania cywili też mają w repertuarze [a odtwarzali 4 Dywizję Policyjną SS, która m.in. prowadziła "akcje antypartyzanckie" na Bałkanach]. Nie chodzi jednak tylko o wyznawane poglądy. Na własne oczy widziałem, jak podczas inscenizacji Polacy wpadali w tzw. "szał bitewny" i zaczynali prowadzić najprawdziwszą walkę wręcz z przedstawicielami strony niemieckiej z użyciem kolb karabinowych czy bagnetów. Za bardzo wczuli się w rolę :roll: O pijanych ułanach pisać nie będę - nie czas i nie miejsce. Wiem za to, że na Bzurze 2003 omal nie zostałem stratowany podczas szarży przez owych ułanów. Po mieli się trzymać scenariusza, skoro można było "bić Niemca"? Te śmigające mi przed oczami szable i końskie kopyta 5 cm od mojej twarzy widzę do dziś. Nie tylko więć Niemców można się czepiać. A "dziennikarze-szmaciarze" wiadomo - nie liczy się prawda, liczy się TEMAT. Byleby poszło na pierwszą stronę. Znam ludzi z GRH "Festung Breslau" i bardzo ich cenię (zwłaszcza "mr2z").
  18. Skarb Templariuszy - mit czy fakt?

    Kilka uwag historyka (ale nie mediewisty )... 1) Banki - miało to wyglądać tak... Średniowieczna Europa to nie było bezpieczne miejsce. Na drogach i po miastach było sporo rzezimieszków, zbójców etc., którzy łupili kogo i co się dało. Jeśli chciało się jechać gdzieś dalej i nie zostać bez grosza przy duszy po spotkaniu z w/w osobnikami, szło się do takiego banku templariuszy i wpłacało kasę. Dostawało się w zamian zaszyfrowany kwit (gdzie były m.in. dane wpłacającego). Jechało się np. z Włoch do Niemiec i w Niemczech w innym banku templariuszy dawało się kwit. Templariusze wypłacali tyle, ile wpłaciłeś (minus opłata manipulacyjna :arrow: ). Musieli być bogaci, skoro praktycznie w każdym takim banku można było wypłacić dowolną kwotę. Wiadomo, że dzięki wspomnianym już w wątku nadaniom zakon wkrótce po powstaniu stał się po prostu przebogaty (mimo, że ślubowali ubóstwo, a ich pieczęć przedstawiała dwóch rycerzy jadących na jednym koniu). 2) Jak było z templariuszami w innych krajach po kasacie zakonu we Francji? Na mocy dokumentu papieskiego musieli się udać do Rzymu. Teoretycznie byli prawnie chronieni (nie można ich było napadać etc.), w praktyce mogło z tym być różnie (znam np. lokalną legendę z Dolnego Śląska, mówiącą o zabiciu takiego jadącego do Rzymu templariusza - nie tylko bowiem król Filip IV ich nie kochał...). 3) Co znaleźli templariusze na miejscu, gdzie stała Świątynia Salomona w Jerozolimie? Nie wiadomo, ale jako że urzędowali tam długo (Templum = świątynia), mogli to i owo wyczaić. Publicznie się tym nie chwalili, ale oprócz Arki Przymierza miały to być różne inne wartościowe przedmioty (lista na życzenie ).
  19. Moja w liceum stwierdziła to samo, gdy ją o to spytałem(tylko że ja byłem na tyle wredny, by wiedząc to zadać jej to pytanie - czyli sprawdzałem jej wiedzę :mrgreen: ). A czy np. mnie ktoś prosi, bym chodził do Kościoła na Mszę w niedzielę? Czy kombatanci walczyli podczas DWS za Polskę dla złotówek czy z potrzeby serca? Jeśli to drugie, to chyba też opowiadać o Tamtych Latach powinni, jak mawiają Czesi, "s darma". Ja tu nie próbuję zrzucać całej winny na nauczycieli - po prostu denerwuje mnie, gdy WSZYSTKO się zwala na młodzież. Niektórzy nauczyciele (ci z wieloma przepracowanymi latami na koncie) przychodzą x lat do szkoły, odklepują swoje i do domu (z tą różnicą, że przed '89 klepali obowiązującą wówczas wersję...). Owszem. Ja przedstawiam swoje doświadczenia. Miałem kontakt z niewieloma powstańcami warszawskimi (dokładnie to 4 czy 5, z tego jeden mieszka we Wrocławiu - kpr. pchor. Wojciech Indraszak z batalionu "Piorun"). Nie wymagam od osób schorowanych, by latały po szkołach, ale nie każdy weteran ma 90 lat i sklerozę. Inna sprawa, że im dalej od wojny, tym więcej weteranów (niektórzy to mieli w czasie wojny 2 lata i twierdzą, że walczyli w AK :roll: ). Starałem się rozmawiać z różnymi weteranami - IX '39, PSZ na Zachodzie, AK, LWP. Jeden akowiec, obecnie gen. bryg. w stanie spoczynku (dostał ten stopień kilka lat temu), napisał w swych wspomnieniach takie bzdury nt. swego udziału w kampanii wrześniowej, że na kilometr pachnie to kłamstwem. Mam nadzieję, że to wina jego sklerozy, bo inaczej Pan Generał to zwykła szuja i tyle... Ja niedawno słyszałem coś lepszego - koleś powiedział do kogoś tam w tramwaju: "Mnie to nie interesuje - mnie interesuje kasa". Można powiedzieć, że przynajmniej był szczery... Podobne zapatrywania ma zdecydowana większość naszego kochanego narodu. Ale cóż, w przeciwnym razie bezsensowne byłoby np. istnienie CBA :mrgreen:
  20. Ja w styczniu ubiegłego roku zrobiłem na spółkę z kolegą z roku (w ramach obowiązkowych zajęć z dydaktyki historii) we wrocławskim X LO lekcję, że tak powiem, pokazową :mrgreen: Żałujcie, że Was tam nie było - nawet doktor prowadzący dydaktykę historii był pod wrażeniem 8) . Tematem lekcji były początki średniowiecza - państwa barbarzyńskie, narodziny islamu i Bizancjum.
  21. Zmarł prof. Józef Wolski

    Chociaż nie czytałem nigdy żadnej pracy Ś.P. Profesora, jego nazwisko było mi - studentowi historii - dobrze znane. Odszedł kolejny legendarny wręcz Historyk (tak, przez wielkie "H"). Jego już nie ma, ale pozostało DZIEŁO - "Non omnis moriar". ['][']['][']
  22. Wasze anegdoty związane z PRL

    Miałem 5 lat, gdy był Okrągły Stół, stąd moje wspomnienia PRL-u są bardzo mgliste, ale przytoczę tu ciekawą opowieść, którą przekazał mi tato. Otóż pewnego razu po Mszy Świętej we wrocławskiej Katedrze został on wylegitymowany przez patrol Milicji Obywatelskiej (fajne czasy, nieprawdaż?). Milicjanci w PRL-u (podobnie jak w dzisiejszych czasach niektórzy policjanci...) nie należeli do osób najbardziej wykształconych i rozgarniętych. Gdy spytali tatę, na jakiej ulicy mieszka, tato podał imię i nazwisko jej patrona. Zdziwiony milicjant spytał wtedy: - A kto to był? na co mój ojciec odrzekł bez wahania: "Malarz pozytywistyczny". Milicjanci spojrzeli na siebie, jakby się zastanawiając, czy przypadkiem nie zostali obrażeni :mrgreen:
  23. Parę słów ode mnie... Powiem tak - ze świadomością historyczną nie tylko młodzieży, ale i całego społeczeństwa polskiego jest po prostu fatalnie. Powodów takiego stanu rzeczy jest wiele. Co tu dużo ukrywać - znajomość rodzimej historii rzadko pomaga np. w zdobyciu pracy (nie licząc historyków i zawodów pokrewnych). Znajomość języków obcych na przykład - i owszem :!: Kwitnący w naszym społeczeństwie w najlepsze materializm, powszechny brak bezinteresowności (myślenie: co ja będę z tego miał) itd. robi swoje. Młodzież ma w głębokim poważaniu swe dzieje ojczyste, a procent tych którzy mają dobre rozeznanie w sprawach historycznych, wynosi może 5 procent ogółu... Generalnie nauczyciele w szkołach NIE POTRAFIĄ mówić o historii w sposób interesujący. Lekcje typu "kreda-gęba-tablica" to w polskiej szkole norma. Ja sam, będąc w liceum, dochodziłem do wniosku, że to chyba ja powinienem uczyć moich historyków, a nie na odwrót (wyjątkiem była ucząca mnie w I klasie LO doktorantka historii - ona była super!). Nie dziwię się, że "zachęceni" w ten sposób, uczniowie nastawiają się w przypadku historii na zasadę "Trzech Zet" (Zakuć-Zdać-Zapomnieć). Historia to dla nich ciąg dat i postaci, które trzeba wkuć na blachę - a to nie tędy droga! Historię trzeba najpierw rozumieć, dopiero potem znać. Winni są także, moim zdaniem, kombatanci. Mogliby wychodzić do młodzieży, próbować organizować spotkania w szkołach (na lekcjach historii). W życiu nie słyszałem, by w moim rodzinnym Wrocławiu kombatanci zorganizowali lekcję żywej historii. Ile razy ja sam musiałem prosić, pisać, jeździć po Wrocławiu i Dolnym Śląsku, czatować na weteranów po Mszach rocznicowych, by pogadać o ich wojennych przeżyciach. Zniechęcony mizernymi rezultatami, przerzuciłem się w liceum na weteranów niemieckich - i paradoksalnie oni są bardzo otwarci na Polaków [poza weteranami SS]! Natomiast nasi kombatanci lubią narzekać, że za ich czasów młodzież była lepsza, że teraz to się nie interesują historią itp. Niestety nie robią nic lub prawie nic, by to zmienić... Jedziemy dalej... Co jakiś czas zgłaszają się do mnie poszukiwacze (ci latający z wykrywaczami metali)- sądząc ze składni zdań i stylu ich maili - nastoletni, by wyciągać ode mnie miejscówki ("Gdzie mam kopać?"). Wysyłam ich do biblioteki. Są tak leniwi, że czasem nie chce im się nawet sprawdzić czegoś najpierw w "googlach". Od takich typków roi się np. na portalu "Odkrywcy". Ich świadomość historyczna jest chyba minusowa :roll: To tylko kilka powodów. Jest wiele innych. Może to trochę pesymistyczny obraz, ale tak uważam. Są oczywiście fajni, porządni nastolatkowie, którzy mają dużą wiedzę historyczną, ale giną w oceanie tych, którzy mają chyba tylko jedną komórkę - przez którą rozmawiają...
  24. Rumunia podczas I wojny

    Jeden z listków w wieńcu chwały wieńczącym głowę niemieckiego feldmarszałka Augusta von Mackensena :mrgreen:
  25. Literatura - I wojna światowa

    Niedawno ukazały się materiały z konferencji "Znaki Pamięci", która odbyła się w Gorlicach 27.10.2007 r., a poświęcona była zachodniogalicyjskim cmentarzom wojennym z I wojny światowej. Nakład jest mały (300 egzemplarzy). Są tam m.in. następujące artykuły-referaty: - Mirosław Łopata, Groby żydowskich żołnierzy Wielkiej Wojny w Galicji - Maciej Dziedziak, Niezrealizowane projekty cmentarzy wojennych Dusana Jurkovica w Beskidzie Niskim - Kamil Ruszała, Zachodniogalicyjskie cmentarze na pocztówkach wydanych przez Oddział Grobownictwa Wojennego. Projekty a ich realizacja - Robert Kozłowski, Cmentarz wojenny nr 202 w Tarnowie. Historia i dzień dzisiejszy Cena publikacji - 20 zł. Można ją nabyć za pośrednictwem Domu Polsko-Słowackiego w Gorlicach.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.