Skocz do zawartości

Leuthen

Użytkownicy
  • Zawartość

    565
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Leuthen

  1. Wiele relacji oraz opracowań wspomina o wielkim entuzjazmie, z jakim szli na front poborowi niemal wszystkich armii. Znany jest niemiecki wierszyk: Jeder Stoss, Ein Franzos! Jeder Schritt, Ein Britt! Jeder Schuss, Ein Russ! Jeder Klaps, Ein Japs!" Chciałbym zachęcić do wpisywania w tym wątku rozmaitych przykładów, w jaki sposób wyrażano ów początkowy entuzjazm. Na zajęciach o wrocławskiej prasie lat 1900-1945, w których uczestniczyłem podczas studiów, prowadzący zacytował m.in. taką notatkę prasową z sierpnia 1914 r.: pewien wrocławski kupiec przeznaczył 300 marek dla pierwszego niemieckiego żołnierza, który postawi stopę na angielskiej ziemi.
  2. Podczas drugiej wojny światowej szereg samolotów nie zostało utraconych w wyniku bezpośrednich działań wojennych, a wskutek katastrof lotniczych. Najsłynniejsze z nich to te, w których ginęli znani ludzie. Nam Polakom od razu przychodzi na myśl katastrofa w Gibraltarze, w której zginął Naczelny Wódz i Premier Rządu RP - gen. Władysław Sikorski. Było jednak wiele innych godnych odnotowania katastrof lotniczych. O jednej z nich, w której zginął as myśliwski Luftwaffe - Oberst Werner "Vati" Mölders - już pisałem na forum. W tym wątku chciałbym zachęcić do wrzucania informacji o katastrofach lotniczych, w których ginęli znani ludzie. Chodzi tylko o przypadki, gdy samolot nie został ostrzelany (myśliwce, artyleria plot. - w tym "Friendly Fire"), ale rozbił się w wyniku różnych innych czynników. Na dobry początek - śmierć Fritza Todta w lutym 1942 r. Aby opisać okoliczności tej katastrofy, wrzucam fragment wspomnień Alberta Speera (Wspomnienia, Warszawa 1990). s.299 "Z pewnymi trudnościami około jedenastej [7 lutego 1942 r.] wystartowaliśmy ze źle oczyszczonego z zasp lotniska [w Dniepropietrowsku]. Punktem docelowym był Kętrzyn, miejsce stacjonowania eskadry führera. Ja udawałem się co prawda do Berlina, ale ponieważ nie miałem własnego samolotu, byłem zadowolony, że zabrano mnie chociaż tam. Dzięki temu przypadkowi znalazłem się po raz pierwszy w kwaterze głównej. W Kętrzynie [...]. Hitlera nie było. Dr Todt, minister do spraw zbrojeń i amunicji, referował mu jakąś sprawę [...]. s.300 Po kolacji w większym gronie, w której tym razem Hitler wziął udział, kontynuował on swoją naradę z Todtem. Todt pojawił się dopiero późnym wieczorem, napięty i przemęczony, po długiej i – jak się wydawało – trudnej rozmowie. Robił wrażenie zmordowanego. Siedziałem z nim jeszcze parę minut, gdy w milczeniu sączył wino z kieliszka, nie pytając o przyczynę złego nastroju. W czasie toczącej się z wolna rozmowy okazało się, że zamierza następnego ranka lecieć do Berlina i że ma jeszcze wolne miejsce w samolocie. Chętnie zgodził się mnie zabrać, a ja cieszyłem się, iż w ten sposób uniknę długiej podróży koleją. Umówiliśmy się, że wylecimy wcześnie rano, po czym dr Todt pożegnał się, zamierzał bowiem trochę się przespać. Przyszedł adiutant i poprosił mnie do Hitlera. Było około pierwszej po północy, a więc pora, kiedy i w Berlinie często siedzieliśmy jeszcze nad naszymi planami. Wyglądało, że Hitler jest tak samo wyczerpany i w złym nastroju jak Todt. [...] s.301 O trzeciej rano odmeldowałem się, informując Hitlera o wyjeździe do Berlina, ale odwołałem swój lot samolotem dr. Todta, który miał wystartować pięć godzin później2. Byłem zbyt zmęczony, chciałem najpierw wyspać się [...] Rano zadźwięczał telefon, wyrywając mnie z głębokiego snu. Dr Brandt meldował z podnieceniem: „Samolot doktora Todta rozbił się. Doktor Todt zginął”. Od tej chwili wszystko się dla mnie zmieniło. Moje stosunki z dr. Todtem stawały się w ostatnich latach coraz bliższe. W jego osobie straciłem starszego, rozważnego kolegę. Łączyło nas wiele: obaj pochodziliśmy z zamożnych, mieszczańskich domów, byliśmy Berlińczykami i ukończyliśmy studia techniczne. Kochaliśmy przyrodę, życie w schroniskach, wędrówki narciarskie – i podzielaliśmy głęboką niechęć do Bormanna. Todt toczył z nim poważne spory już z tego powodu, że sekretarz Hitlera szpecił krajobraz wokół Obersalzbegu budową szos. Często wraz z żoną gościłem u niego: Todtowie mieszkali w skromnym domu nad Hintersee koło Berchtesgaden. [...] ... Hitler odnosił się do Todta i jego osiągnięć z wielkim uznaniem, graniczącym z czcią, podczas gdy Todt zachował w stosunku do niego niezależność osobistą, choć był lojalnym członkiem partii od pierwszych lat. W styczniu 1941 roku, kiedy miałem pewne kłopoty z Bormannem i Giesslerem, Todt napisał do mnie wyjątkowo szczery list, z którego można było wyczytać pełen rezygnacji stosunek do metod pracy narodowosocjalistycznej warstwy kierowniczej [tu następuje cytat fragmentu listu]. [...] s.232 Przy śniadaniu w jadalni kwatery głównej Hitlera toczyła się ożywiona dyskusja, kto może wchodzić w grę jako następca dr. Todta. Wszyscy byli zgodni, że był on niezastąpiony: piastował przecież trzy stanowiska ministrów: był w randze ministra naczelnym szefem budowy szos, szefem całej komunikacji wodnej, regulacji rzek i melioracji oraz wszystkich elektrowni, a ponadto jako pełnomocnik Hitlera – ministrem do spraw zbrojeń i dostaw amunicji dla wojsk lądowych. [...] W tym momencie było dla mnie jasne, że przypadnie mi ważny fragment rozległych zadań Todta. Już bowiem wiosną 1939 roku, podczas jednej ze swych podróży inspekcyjnych na Wał Zachodni, Hitler rzucił uwagę, że w wypadku, gdyby Todtowi coś się stało, zamierza przekazać mi jego zadania w zakresie budownictwa. [...] s.233 Dlatego też byłem przygotowany na tego rodzaju zlecenie, gdy o zwykłej późnej porze, około godziny trzynastej, jako pierwszy zostałem wezwany do Hitlera. Już sama twarz głównego adiutanta, Schauba, wyrażała wagę chwili. W przeciwieństwie do poprzedniego wieczoru Hitler przyjął mnie oficjalnie jako führer Rzeszy. Stojąc, z powagą i zachowaniem wszelkich form, przyjął moje kondolencje, odpowiedział paru zaledwie słowami, następnie rzekł bez długich wstępów: „Panie Speer, mianuję pana następcą ministra doktora Todta na wszystkich jego urzędach”. Byłem skonsternowany. Hitler podał mi rękę i chciał się już pożegnać. Ja jednak sądziłem, że wyraził się niedokładnie, dlatego odpowiedziałem, iż dołożę starań, aby zastąpić dr. Todta w jego przedsięwzięciach budowlanych. „Nie, we wszystkich jego funkcjach, również ministra do spraw amunicji.” „Ale ja się zupełnie nie znam..”, wtrąciłem. „Ufam, że da pan sobie radę”, uciął Hitler, „a poza tym nie mam nikogo innego! Niech pan natychmiast nawiąże kontakt z ministerstwem i niech pan zaczyna!” [...] Gdy kierowałem się ku drzwiom, wszedł Schaub: „Jest tutaj pan marszałek Rzeszy i chciałby pomówić z panem w pilnej sprawie, mein führer. Nie był umówiony”. Hitler spojrzał na niego z niechęcią: „Niech pan prosi”. Do mnie zaś: „Niech pan jeszcze zostanie”. Göring wszedł zamaszystym krokiem i po paru słowach kondolencji zaczął gwałtownie: „Najlepiej będzie, jeśli przejmę zadania doktora Todta w ramach planu czteroletniego. Dzięki temu uniknęłoby się tarć i trudności, jakie w przyszłości wynikały z jego nastawienia wobec mnie”. [...] s.234 Hitler zignorował propozycję Göringa: „Już mianowałem następcę Todta. Minister Rzeszy Speer przejął od zaraz wszystkie funkcje doktora Todta”. [...] Nie ulegało wątpliwości, że Göring próbował w pierwszym podejściu wytrącić Hitlerowi argumenty z ręki, i już wówczas podejrzewałem, że Hitler spodziewał się tego i z tej przyczyny niezwłocznie mnie mianował. [...] s.235 Na zewnątrz Hitler bezpośrednio po śmierci Todta przejawiał stoicki spokój człowieka, który w swej pracy musi się liczyć z takimi przypadkami. Nie precyzując poszlak, wyrażał w pierwszych dniach podejrzenie, że w tej katastrofie było coś niejasnego; nie wykluczał, iż była to uwieńczona sukcesem robota wywiadu. Pogląd ten ustąpił jednak wkrótce miejsca gniewnej, często wprost nerwowej reakcji, gdy poruszano ten temat w jego obecności. W takich razach oświadczał szorstko: „Nie chcę o tym nic słyszeć. Zabraniam zajmowania się tą sprawą”. Niekiedy dodawał: „Wiecie, że jeszcze dziś ta strata za bardzo mnie boli, abym mógł o niej mówić”. Na rozkaz Hitlera Ministerstwo Rzeszy do spraw Lotnictwa przeprowadziło dochodzenie, czy katastrofę samolotu mógł spowodować akt sabotażu. W toku dochodzenia ujawniano, że dwadzieścia metrów nad ziemią z samolotu buchnął w górę silny płomień i maszyna eksplodowała. Sprawozdanie sądu polowego, któremu z uwagi na znaczenie sprawy przewodniczył generał lotnictwa, kończyło się mimo to osobliwym stwierdzeniem: „Nie powstało zwłaszcza podejrzenie co do możliwości aktu sabotażu. Dlatego też dalsze kroki ani nie są potrzebne, ani się ich nie przewiduje” 4 . [...]" W tekście są cyferki "2" i "4" [ten drugi na końcu] oznaczające przypisy. Treść przypisów: [2] Todt chciał lecieć do Monachium; prawdopodobnie przewidziane było międzylądowanie w Berlinie. [4] Start odbył się planowo, lecz już po chwili, jeszcze w zasięgu widoczności z lotniska, pilot wykonał szybki zwrot do tyłu, co pozwalało sądzić, że zaszła jakaś pilna konieczność. Obniżając jednocześnie wysokość, wziął kurs na lotnisko, wyraźnie po to, aby z powrotem wylądować, po przy czym nie tracił już czasu na lot pod wiatr. Katastrofa wydarzyła się więc niedaleko lotniska i na niewielkie wysokości. Był to „Heinkel-111”, przebudowany na samolot pasażerski. Dr. Todtowi użyczył go zaprzyjaźniony z nim feldmarszałek Sperrle, ponieważ samolot Todta był w remoncie. Hitler przyjął, że ów „Heinkel”, jak wszystkie samoloty kurierskie używane w pobliżu frontu, miał na pokładzie instalację niszczącą. Odpowiednią aparaturę uruchamiało się pociągnięciem dźwigni, umieszczonej między siedzeniami pilota i jego towarzysza, i po paru minutach samolot eksplodował. W sprawozdaniu końcowym sądu polowego z dnia 8 marca 1943 r. (KI T.L.II/42), złożonym przez dowodzącego generała i naczelnego dowódcę I okręgu powietrznego Królewiec, stwierdzono: „W odległości około 700 metrów od lotniska i od granicy lotniska pilot samolotu prawdopodobnie zamknął gaz, a w 2-3 sekundy później najwyraźniej znów dodał gazu. W tym momencie w przedniej części samolotu, prawdopodobnie na skutek eksplozji, buchnął pionowo w górę silny płomień. Bezpośrednio po tym samolot runął w dół z wysokości około 20 metrów, przewracając się na prawe skrzydło, i odwrócony w kierunku przeciwnym do kierunku lotu uderzył prawie pionowo w ziemię. Pożar, który wybuchł natychmiast wskutek upadku samolotu – nastąpiło przy tym szereg detonacji – zniszczył go całkowicie”.
  3. Tytułowe zagadnienie jest dla mnie jedną z lepszych ilustracji, że gry komputerowe mogą mieć walor edukacyjny Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze chodziłem do podstawówki, mój kolega zademonstrował mi na własnym komputerze grę "Silent Hunter" firmy SSI, będącą symulatorem amerykańskiego okrętu podwodnego. Odtąd pojawiałem się u niego coraz częściej , a jako nagrodę za zdanie do szkoły średniej dostałem grę "Silent Hunter. Commander's Edition" i spędziłem na "patrolach" więcej realnych godzin niż niejeden amerykański dowódca "submaryny" :wink: Dzięki tej grze zainteresowały mnie działania amerykańskich o.p. na Pacyfiku w latach 1941-1945. Działalność ta pozostaje chyba nieco w cieniu operacji U-Bootów na Atlantyku - moim zdaniem niesłusznie. Najlepiej oddaje chyba ten fakt ilość dostępnej polskojęzycznej literatury - ta o U-Bootach zdecydowanie przeważa. Sztandarowym dziełem dla miłośników "wilków Pacyfiku" jest książka C. Blaira "Ciche zwycięstwo", w której autor (sam weteran-podwodniak, pływający podczas DWS na Pacyfiku) opisuje blaski i cienie podwodnej ofensywy Amerykanów przeciw Japonii. Czy ktoś ma ochotę podyskutować o tym ciekawym zagadnieniu, o najlepszych dowódcach, spektakularnych sukcesach, kłopotach Amerykanów z torpedami (jak u Niemców w początkowej fazie wojny), podobieństwach i różnicach w taktyce, wyposażeniu i typach okrętów podwodnych używanych przez Niemców i Amerykanów?
  4. August von Mackensen

    Chciałbym podyskutować w tym wątku o Auguście von Mackensenie, chyba najlepszym niemieckim dowódcy I wojny światowej. Urodził się w 1849 r. Karierę wojskową rozpoczął w 1869 r. Brał udział w wojnie francusko-pruskiej 1870 r. W 1900 r. awansowany do stopnia generała majora. W momencie wybuchu Wielkiej Wojny był generałem kawalerii. Dowodził wielkimi jednostkami niemieckimi w bitwie pod Tannenbergiem i pod Łodzią w 1914 r. Wiosną 1915 r. zostaje mu (już generałowi-pułkownikowi) powierzone dowództwo nowo utworzonej 11 Armii, która ma odwrócić losy wojny w Galicji, gdzie austro-węgierski sojusznik ledwie dycha. 2 maja 1915 r. zaczyna się bitwa pod Gorlicami. W jej rezultacie państwa centralne nie tylko wyrzucają Rosjan z Galicji, ale też zdobywają Królestwo Polskie (5 sierpnia zajęto Warszawę) i wchodzą głęboko na terytorium Rosji. Za odbicie Lwowa (22 VI 1915 r.) Mackensen dostaje awans na feldmarszałka. "Końcem 1915 po błyskotliwie przeprowadzonej kampanii przeciwko Serbii zdobył Belgrad, dowodząc wspólną ofensywą Niemiec i Austro-Węgier. W sierpniu 1916 po przystąpieniu Rumunii do wojny po stronie Ententy skierowany na front rumuński. Po początkowym zaskoczeniu dowodząc armią bułgarską i niemiecką szybko powstrzymał ofensywę rumuńską zdobywając Bukareszt w grudniu 1916 roku. Zwycięstwo było całkowite i do końca grudnia 1916 r. prawie cała Rumunia znalazła się pod okupacją. Od 1917 do końca wojny pełnił stanowisko wojskowego gubernatora nad okupowaną Rumunią." [wikipedia.pl] I dalej za wikipedią: "Do końca życia zwolennik monarchii Hohenzollernów. Nie poparł Hitlera. W 1940 roku w liście do dowódcy Wehrmachtu potępił zbrodnie niemieckiej armii popełnione w trakcie kampanii wrześniowej. W okresie międzywojennym był propagatorem rewizji granic z Polską oraz przyczynił się do współdziałania Reichswehry z NSDAP. Zmarł w 1945 roku wieku 96 lat w Schmiedeberg w Westfalii." Bez dwóch zdań ciekawa postać. Ktoś ma ochotę podyskutować o nim?
  5. "Austriaccy archeolodzy znaleźli w mieście Tulln na Dunajem kompletny szkielet wielbłąda, pochodzącego z XVII wieku, który prawdopodobnie przywędrował w te okolice z oblegającą Wiedeń armią Kara Mustafy. Wielbłądy były przez Turków wykorzystywane do transportu, ten konkretny mógł trafić w ręce Austriaków jako łup wojenny lub w ramach wymiany. Fakt, że szkielet nie jest zniszczony wskazuje na to, że zwierze nie zostało ubite i raczej zdechło z przyczyn naturalnych. Szkielet odkryto w 2006 roku, w czasie przygotowań do budowy centrum handlowego. W pierwszej chwili myślano, że to szczątki konia lub krowy. Dokładniejsza analiza kości pokazała szybko, że to jednak wielbłąd. Szczątki wielbłądów pochodzących z czasów rzymskich wcześniej już w Europie znajdywano, to były zwykle jednak tylko pojedyncze kości. Tym razem znalezisko jest znacznie cenniejsze. Badacze z University of Veterinary Medicine w Wiedniu opublikowali właśnie na łamach czasopisma "PLOS ONE" wyniki badań, które wskazują, że zwierze mogło dotrzeć w rejon miasta Tulln na pokładzie łodzi. Dla miejscowych było zapewne egzotyczną atrakcją, być może nie wiedzieli, czym go karmić, co mogło przyczynić się do jego śmierci. Zakopano go w całości. Badania, w tym analiza DNA pokazały, że wielbłąd był wykastrowanym, 7-letnim samcem, hybrydą dwóch gatunków, dromadera i baktriana. Taka hodowla była w tych czasach dość popularna, a hybrydy były od obu gatunków większe, bardziej wytrzymałe i łatwiejsze do prowadzenia. To szczególnie przydawało się w armii. Na miejscu znaleziono też fragmenty ceramiki, monetę "Rechenpfenning" datowaną między 1643 a 1715 rokiem i butelkę z lekiem z "Apotheke zur Goldenen Krone", która istniała w Wiedniu w latach 1628 - 1665. Z dobrym przybliżeniem można założyć, że wielbłąd rzeczywiście pochodził z czasów Króla Jana III Sobieskiego, choć nie ma gwarancji, że do Tulln trafił po Bitwie pod Wiedniem." http://www.rmf24.pl/nauka/news-w-austrii-znaleziono-szkielet-wielblada-z-czasow-sobieskiego,nId,1709390
  6. NIEOFICJALNY program Data: 1 maja 2015 r. Miejsce: Dwór Karwacjanów, ul. Wróblewskiego 10a, Gorlice (woj. małopolskie) 9:00 – 9:30 – otwarcie konferencji 9:30 – 10:10 – ppłk dr Christian Stachelbeck [Niemcy] – 11 bawarska Dywizja Piechoty w bitwie pod Gorlicami-Tarnowem 10:10 – 10:50 – dr Christoph Hatschek [Austria] - „Odczarowanie” munduru – oddziaływanie doświadczenia wojennego na na umundurowanie c.k. armii w 1915 r. 10:50 – 11:20 – Walentin Juszko [Rosja] – Zagłada dywizji Korniłowa 11:20 – 11:35 – dr Piotr Szlanta - Wielka Wojna Łemków przejazd na cmentarz na centralne uroczystości 14:30 – 15:30 obiad dla referentów 15:30 – 15:45 – dr Jarosław Centek – Działania 119 DP w dniach 2 – 3 maja 1915 r. 15:45 – 16:00 – dr Jan Schubert - cmentarze zakładane przez Krakowski Oddział Grobów Wojennych na tle innych nekropolii wojskowych z okresu I wojny światowej zakładanych przez armię austro-wegierską na terenach Galicji 16:00 – 16:15 – mgr Tomasz Woźny - Od Głowy Cukru do Kaiserjägerhöhe - c.k. XIV Korpus w ofensywie gorlickiej 16:15- 16:30 – mgr Sławomir Kułacz - Bitwa pod Gorlicami we wspomnieniach uczestników 16:30 – 16:45 – mgr Marcin J. Mikulski, Wkład Twierdzy Kraków w zwycięstwo pod Gorlicami 16:45 – 17:15 - przerwa 17:15 – 17:30 – mgr Bogusław Głód - Kawaleria niemiecka pod Gorlicami - z działań pułku rotmistrza von Savoye na prawym skrzydle 11 Armii Mackensena 2-6 v 1915 roku 17:30 – 17:45 – mgr Michał Kawulok -Temat "Bitwy pod Gorlicami" w twórczości Jana Wałacha 17:45 – 18:00 – mgr Kamil Ruszała - Mieszkańcy Gorlic w armii austro-węgierskiej podczas I wojny światowej 18:00 – 18:30 – dyskusja i podsumowanie obrad Konferencja jest elementem zakrojonych na dużą skalę obchodów setnej rocznicy bitwy pod Gorlicami (2-6 maja 1915 r.), organizowanych wspólnie przez kilka samorządów, obejmujących także m.in. rekonstrukcję historyczną oraz uroczystości rocznicowe na cmentarzu nr 91 w Gorlicach.
  7. Konferencja na stulecie bitwy pod Gorlicami

    Dopiero co zajrzałem do tego wątku i jakież było moje zaskoczenie czytając post saturna Istotnie, wygląda na to że jechaliśmy tym samym busem Wrocław-Wałbrzych w sobotę 25.IV, przy czym my wybieraliśmy się na wędrówkę w inne okolice - Dzikowiec, Lesista Wielka, Stożek Wielki, Sokołowsko, schronisko "Andrzejówka" etc. Uwadze mego towarzysza podróży nie umknął natomiast pewien jegomość, którego buty - jak to ujął - bardziej nadawały się do do lasu niż filharmonii :thumbup: W Góry Sowie wybieram się 30.V - oprowadzić znajomych szlakiem "Riese" (głównie infrastruktura naziemna + obozy AL "Riese" + cmentarz w Kolcach) własnego pomysłu. Jakby co - zapraszam. Zawsze miło poznać nowe osoby lubiące historię i górskie wędrówki Już kończę, bo zaraz ktoś wyskoczy z :offtopic:
  8. Znajoma historyczka z Niemiec poinformowała mnie, że za dwa tygodnie - na początku kwietnia - na ekrany niemieckich kin wchodzi film "Elser - Er hätte die Welt verändert" Trailer Film opowiada historię Georga Elsera - człowieka, który 8 listopada 1939 r. dokonał zamachu bombowego na Hitlera (nieudanego). Była to chyba druga najbardziej znana w historii (po zamachu z 20 lipca 1944 r.) próba zgładzenia fuehrera. Zobaczymy, jak wiernie twórcy filmu będą się trzymać faktów.
  9. 21 maja b.r. w Opolu ma się odbyć konferencja naukowa „Koniec wojny na Śląsku (1945)”. Organizatorzy: Oddział Instytutu Pamięci Narodowej we Wrocławiu, Delegatura w Opolu we współpracy z Centralnym Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach-Opolu. Do 1 kwietnia można zgłaszać się z propozycjami referatów. Przewidziane zagadnienia tematyczne: Śląsk i Ślązacy wobec II wojny światowej narodowy socjalizm Śląsk w III Rzeszy: przyzwolenie czy opór? jeńcy wojenni, więźniowie obozów koncentracyjnych i robotnicy przymusowi militarne aspekty kampanii 1945 r. wkroczenie Armii Czerwonej władze komunistyczne wobec ludności autochtonicznej represje migracje kształtowanie się pamięci http://wroclaw.ipn.gov.pl/aktualnosci/2015/wroclaw/call-for-papers-konferencja-naukowa-koniec-wojny-na-slasku-1945-opole,-21-maja-2015-zgloszenia-do-1-kwietnia-2015
  10. Jak bronić Redutę Ordona? ... i inne tego typu miejsca

    http://www.petycjeonline.com/apel_przeciwko_planom_unicestwienia_reduty_ordona
  11. Pod koniec ubiegłego roku nakładem jeleniogórskiego wydawnictwa Archiwum-System ukazała się książka „Śląskie epizody wojenne. Druga wojna światowa”. Jestem świeżo po jej lekturze i pozwolę sobie scharakteryzować pokrótce tę pozycję. Książka liczy 218 stron i ma aż pięciu autorów. Są to: J. Cielecki, B. Kostrzewa, R. Primke oraz M. i W. Szczerepowie. W znajdującym się na końcu spisie treści każdy rozdział (a jest ich szesnaście) ma podanego obok w nawiasie autora. I tu pierwsza uwaga – według spisu treści żaden z rozdziałów nie jest autorstwa wymienionego zarówno na okładce, jak i na karcie tytułowej Wojciecha Szczerepy! Jedynym namacalnym śladem jego wkładu w stworzenie opisywanej publikacji jest informacja, że zdjęcie wykorzystane na okładce pochodzi z jego zbiorów, ale to chyba trochę zbyt mało, by włączyć go do grona autorów? Dla mnie osobiście jest to bardzo ciekawe, bo pierwszy raz spotykam się z takim przypadkiem. „Śląskie epizody...” nie są opatrzone żadnym wprowadzeniem ani wstępem, co jest dość dziwne. Oczekiwałem, że autorzy wyjaśnią na początku, jakie cele przyświecały im przy pisaniu tej książki lub czym kierowali się przy doborze takich, a nie innych tematów poszczególnych rozdziałów. Jest to dość istotne, bo jeśli chcemy ocenić, czy rzetelnie wykonali swoje zadanie, to na jakiej podstawie to zrobić? Czy przyświecała im idea spopularyzowania nieznanych w polskiej literaturze epizodów z drugowojennej przeszłości Śląska, przypomnienia o wydarzeniach, które były już co prawda opisane po polsku, ale od lat głucho o nich w literaturze czy też może poszerzenia wiedzy na tematy ledwo przed laty zasygnalizowane lub też opisane błędnie? Niestety, tego się nie dowiemy, bowiem po przewróceniu karty tytułowej od razu rozpoczynamy lekturę pierwszego rozdziału. Każdy rozdział stanowi autonomiczną całość, więc podczas lektury spokojnie można „skakać”, wybierając następny według własnej woli. Zanim zacznę charakteryzować poszczególne rozdziały, pozwolę sobie na jeszcze jedną uwagę natury ogólnej - książce bardzo przydałby się redaktor. Mamy bowiem w trakcie lektury do czynienia z takimi sytuacjami, że jeden autor zapisuje w swym rozdziale personalia marszałka ZSRR „Iwan Koniew”, a drugi „Ivan Koniev”, jeden pisze o niemieckiej jednostce Kampfgruppe Rehfeldt, a drugi – wspominając o niej – podaje polską wersję tej nazwy (>>Grupa Bojowa „Rehfeldt”<<), jeden używa przy opisach jednostek określenia „pułk, a drugi „regiment” itp. Nie są to oczywiście poważne błędy, niemniej mnie osobiście takie usterki trochę irytują. Chyba najciekawszym przypadkiem braku spójności jest to, że dwóch autorów pisząc o tym samym wydarzeniu podało dwie różne jego daty dzienne. Chodzi o zajęcie Złotoryi przez Rosjan, które wg Macieja Szczerepy miało miejsce 13 lutego 1945 r., a według Jacka Cieleckiego 14 lutego 1945 r. Pozwolę sobie przedstawić „wnętrze” książki w rozbiciu na rozdziały poszczególnych autorów. Ponieważ autorem pierwszego rozdziału jest Robert Primke, zacznę od niego. Ilościowo jego wkład jest największy, gdyż napisał aż siedem z szesnastu rozdziałów tworzących książkę. Jeśli jednak przyjrzymy się dokładniej jego „działce”, okaże się, że trzy z owych siedmiu rozdziałów liczą zaledwie po parę stron. Pierwszy rozdział nosi tytuł „II wojna rozpoczęła się na Śląsku”? Liczy raptem 5 stron i opisuje niemiecką akcję dywersyjną, której celem było opanowanie tunelu jabłonkowskiego 26 sierpnia 1939 r. przez niemiecką grupę dywersyjną dowodzoną przez Alberta Herznera. Autor rozdziału wybrał stosunkowo dobrze znany i opisany epizod z 1939 r., którym zajął się m.in. Andrzej Szefer w swej wydanej w 1987 r. książeczce pt. „Prywatna wojna leutnanta Alberta Herznera” (Robert Primke przywołuje ją w przypisie i widnieje ona w bibliografii pracy). Czy więc był sens prezentowania tego akurat wydarzenia z militarnej przeszłości Śląska? Chyba nie. Można dodać, że jest to jedyne opisane w recenzowanej książce wydarzenie rozgrywające się na Śląsku właśnie w 1939 r. i być może to chęć wyjścia z „magicznego” kręgu wydarzeń 1945 r. (który na Śląsku dostarczył historykom bogatego materiału do opisów walk i który dominuje w tematyce rozdziałów „Śląskich epizodów...”) sprawiła, że Robert Primke postanowił napisać o Albercie Herznerze i akcji, którą kierował. Na marginesie wspomnę, że autor rozdziału konsekwentnie stosuje przy nazwisku bohatera swej opowieści niemiecką wersję jego stopnia wojskowego („leutnant”), podczas gdy w innych rozdziałach autorzy podają często polskie odpowiedniki niemieckich rang, ale byłaby to robota dla redaktora, a tego książka niestety nie ma, o czym już wspomniałem. Drugi rozdział książki, a zarazem drugi autorstwa R.Primke, nosi tytuł „Ucieczka niezłomnych”. Liczy 11,5 strony i przedstawia brawurową ucieczkę więźniów z filii obozu koncentracyjnego Gross-Rosen w Pępicach koło Brzegu (obecne woj. opolskie) w styczniu 1945 r. Jest to jedyny rozdział w książce nie opisujący wydarzenia o stricte militarnym charakterze. Osobom zajmującym się choć trochę tematyką kacetu w Rogoźnicy i jego filii temat jest znany (w 2004 r. Muzeum Gross-Rosen opublikowało pracę Aleksandry Kobielec pt. „Arbeitslager Brieg – filia obozu koncentracyjnego Gross-Rosen”, zawierającą m.in. opisaną na 10 stronach relację jednego z uczestników ucieczki, M. Dukalskiego), to jednak sądzę, że wśród osób interesujących się historią Śląska sprawa opisywanej ucieczki jest raczej nieznana, stąd wybór tego tematu uważam za trafny. W rozdziale znajduje się także reprodukcja fragmentu niemieckiej mapy przedstawiająca wieś Pępice i jej najbliższe okolice. Jest to jedna z sześciu map, który znajdują się w opisywanej publikacji i z żalem trzeba stwierdzić, że w książce opisującej wydarzenia rozgrywające się na terenie aż czterech obecnych województw (dolnośląskiego, opolskiego, śląskiego i lubuskiego) map po prostu brakuje, a czytelnikowi, który nie zna bardzo dobrze topografii opisywanych rejonów trudno się często „połapać” i umiejscowić opisywane wydarzenia w przestrzeni. Początek rozdziału „Ucieczka niezłomnych” ma charakter reportażowy, gdyż Robert Primke opisuje swą wizytę w Pępicach. Trudno mi powstrzymać się w tym miejscu od nieco złośliwej uwagi, iż w trakcie lektury odniosłem wrażenie, że autor nie przygotował się do tej wyprawy w teren w sposób należyty, gdyż zamiast zabrać ze sobą mapę okolicy z zaznaczoną lokalizacją pomnika stojącego w miejscu byłego obozu, wypytywał o niego mieszkańca wsi (przebywając niegdyś w opisywanej okolicy w związku z pisaniem własnego artykułu – o nieco innej tematyce - bez trudu odnalazłem na mapie wspomniany monument i postanowiłem przy okazji go obejrzeć). Trzeci rozdział autorstwa Roberta Primke (w książce oznaczony numerem „9”) nosi tytuł „Wojenny epizod z Żarowa”. Liczy osiem stron (jeśli odliczyć ilustracje, zostanie tych stron sześć). Trzonem rozdziału jest przetłumaczony z języka niemieckiego na polski fragment zbeletryzowanej relacji H. Schreibera z „Der Landsera” nr 1887 (zeszyt ten nosi tytuł „Kampf um Schlesien”) opisująca walki o tytułową wieś (położoną na terenie ob. województwa opolskiego), który zajmuje w „Śląskich epizodach...” 2,5 strony. Żeby jakoś powiększyć rozdział autor funduje nam m.in. opis wsi na całą stronę (łącznie z tym, co w okolicy uprawiano przed wojną), a kończy cytatem relacji wieloletniego sołtysa Żarowa dotyczącym powojennej historii wsi. Co to ma wspólnego z tematem rozdziału? Kolejny rozdział autorstwa R. Primke nosi numer 11 i jest zatytułowany „Na północ od Bolesławca”. Ma 9 stron objętości, żadnej ilustracji lub mapy i opisuje działania wojenne między Bolesławcem a Szprotawą (oraz walki o to ostatnie miasto – niestety, bardzo pobieżnie). Mamy tu wspominaną Kampfgruppe Rehfeldt. Autor, jak wynika z przypisów, korzystał (poza jednym wyjątkiem) wyłącznie z literatury polskojęzycznej. „Kozacki Ataman ze Śląska” to piąty już rozdział autorstwa p. Primke. Liczy jedynie 5 stron, a autor pisząc go oparł się praktycznie tylko na jednym, dostępnym w internecie (oczywiście po polsku) artykule o Helmucie von Pannwitzu, który podczas II wojny światowej dowodził 1 Kozacką Dywizją Kawalerii, a następnie XV Kozackim Korpusem Kawalerii SS. Zasadność obecności tego rozdziału w książce jest co najmniej wątpliwa, bo czy „śląskim epizodem wojennym” możemy nazwać walki formacji kozackich z dala od granic Śląska, dowodzonymi przez osobę, która na Śląsku się urodziła, wychowała i pobierała wykształcenie? Jest to bardzo dyskusyjne. Autor wspomina o wysłaniu 1 KDK do Jugosławii jesienią 1943 r., gdzie walczyła z partyzantami Tity, podkreślając, że „Kozacy walczyli doskonale i byli bardzo skuteczni”. Co owo stwierdzenie w realiach wojny partyzanckiej w Jugosławii znaczyło, nie dla wszystkich jest chyba jasne i trochę dziwi mnie, że autor tego nie dopowiada... W rozdziale brak jakiegokolwiek zdjęcia Helmutha von Pannwitz czy choćby jego rodzinnych Bodzanowic. „Wybitny lotnik z Kamiennej Góry” to oznaczony w książce numerem „15” rozdział przedstawiający sylwetkę niemieckiego pilota Paula Rudolfa Opitza. Jest najkrótszym ze wszystkich rozdziałów w książce – ledwo cztery strony! Tak jak w przypadku Pannwitza czytelnik nie obejrzy żadnego zdjęcia bohatera opowieści (ani żadnej innej ilustracji), podobnie jak z Pannwitzem tekst opiera się na jednym polskojęzycznym artykule z internetu i podobnie jak z Pannwitzem można się zastanowić czy fakt, iż ktoś urodził się i wychowywał na Śląsku, lecz nie walczył tu podczas wojny, jest wystarczającą przepustką na łamy „Śląskich epizodów...”. Jak dla mnie odpowiedź ponownie jest negatywna... Ostatni, siódmy rozdział „Tropem lotniska” jest najobszerniejszym z tych napisanych przez Roberta Primke (w książce ma numer „16” i tyle też stron liczy). Opisuje dwa funkcjonujące w latach drugiej wojny światowej lotniska w rejonie Grodkowa (woj. opolskie): w Polanie i Starym Grodkowie, przy czym dokładniej (11 stron) zajmuje się drugim z nich. Przewijają się tam m.in. wątki eksploracyjno-poszukiwawcze. Drugim pod względem liczby rozdziałów jego autorstwa w opisywanej książce jest Maciej Szczerepa, także teraz pochylę się nad efektami jego pracy. Jest on autorem pięciu rozdziałów. Pierwszy z nich (zamieszczony w opisywanej pozycji pod numerem 3.), zatytułowany „Lwówecki batalion Volkssturmu”, liczy jedynie 5 stron. Mam nieodparte wrażenie, że p. Szczerepa, jeśli chodzi o meritum tego tekstu, oparł się wyłącznie na relacji Karla Kliema, zawartej w książce „Letzte Tage in Stadt und Kreis Löwenberg”. Wprowadzenie do tej zasadniczej części ma aż 2 strony, co w tak szczupłym objętościowo rozdziale wydaje się być jawnym przerostem (by nie rzec - „zapychaczem”), tym bardziej, że autor pisze o oczywistych dla osób choćby pobieżnie zainteresowanych drugą wojną światową sprawach jak okoliczności powstania Volkssturmu, jego słabe uzbrojenie czy wiek powoływanych doń osób. Następny w kolejności rozdział autorstwa Macieja Szczerepy w „Śląskich epizodach...” nosi tytuł „Kampfgruppe 10 Dywizji Grenadierów Pancernych na Śląsku”. Ma 15 stron. Kardynalnym błędem autora jest to, że przy jego pisaniu nie sięgnął po monografię tytułowej dywizji, autorstwa b. dowódcy tej jednostki, Augusta Schmidta, wydaną w 1963 r. w Bad Nauheim, a jakiś czas temu także przez wydawnictwo Dörfler w serii „Zeitgeschichte”. Skutek tego jest np. taki, że autor w ogóle nie wspomniał o styczniowych perypetiach grupy bojowej „Häring”, nie uchwycił momentu przekształcenia grupy bojowej „Kossman” w dywizję po jej odbudowaniu (na jednej stronie pisze on o grupie bojowej, na kolejnej już o dywizji), oraz podaje błędny skład tejże grupy bojowej (s. 74) - a w ww. monografii jednostki jest to dokładnie opisane. Brak w ogóle opisu walk o wieś Kostrzę pod Strzegomiem i okoliczne wzgórza w dniu 15. lutego 1945 r. Opis walk pod koniec drugiej dekady lutego w ogóle nie zawiera informacji, z jakimi jednostkami radzieckimi walczyli żołnierze grupy bojowej 10 Dywizji Grenadierów Pancernych, a osoby zajmujące się tym tematem powinny to wiedzieć. Co więcej – niektórzy polscy historycy mają dostęp do meldunków i akt operacyjnych radzieckich jednostek walczących na Dolnym Śląsku w 1945 r. Maciej Szczerepa do nich nie należy, a szkoda – bo lektura tych źródeł bardzo poszerza wiedzę o tych zmaganiach... Autor rozdziału ledwie prześlizguje się po temacie walk 10 Dywizji Grenadierów Pancernych w okolicach Kondratowa na Pogórzu Kaczawskim pod koniec lutego i na początku marca, dokładnie opisanych w monografii pióra Schmidta. Tak się składa, że walki te są już opisane po polsku – w artykule mojego autorstwa opublikowanym w miesięczniku „Odkrywca” 2014, nr 1 (180), s. 66-70. Autor o tym artykule albo nie wie, albo z jakichś, sobie tylko wiadomych, przyczyn nie chce się na niego powołać. Fakt przyznanie Krzyża Rycerskiego żołnierzowi opisywanej dywizji Christianowi Lohreyowi p. Szczerepa przypisuje (w oparciu o internetowe forum.panzer-archiv.de ) zniszczeniu przezeń 8 czołgów, podczas gdy w rzeczywistości żołnierz ów otrzymał to prestiżowe odznaczenie za brawurowe odbicie przez dowodzony przez niego niewielki pododdział góry Trupień koło Kondratowa. Także walki dywizji w rejonie Nysa-Grodków od 16 marca do 2 kwietnia (w tytule podrozdziału na ten temat w monografii dywizji określone jako „ciężkie”) są opisane w sposób wysoce niedostateczny. Kolejny rozdział autorstwa p. Szczerepy pt. „Rajd Sachsenheimera” liczy 16 stron i opisuje niemiecką akcję odbicia z rąk Rosjan fabryki gazów bojowych „Anorgana” w Brzegu Dolnym. Autor wyszedł poza to, co można przeczytać o tejże akcji w opublikowanej już 6 lat temu po polsku książce Hansa von Ahlfena „Walka o Śląsk 1944/1945”, przytaczając wspomnienia majora von Ruffina zawarte w drugim tomie monumentalnej pracy Horsta Gleissa „Breslauer Apokalypse 1945”, ale to niestety za mało. Za mało, gdyż Maciej Szczerepa nie zna najnowszej, a zarazem fundamentalnej pracy na ten temat, mianowicie artykułu Mateusza Franke pt. „Die Anorgana-Werke und Kämpfe bei Dyhrenfurth a.d. Oder am 5.2.1945” zawartego w księdze jubileuszowej wydanej z okazji 80-urodzin Horsta Gleissa. Już we wstępie do swego artykułu Franke sygnalizuje przekłamania i niedomówienia w opisie akcji w ww. książce Ahlfena oraz w relacji von Ruffina, a w treści artykułu zostaje to przekonująco udowodnione. Franke jako pierwszy korzysta przy rekonstrukcji wydarzeń z raportu sztabu radzieckiego 77 Rejonu Umocnionego – jednostki broniącej Brzegu Dolnego. Te i inne wykorzystane przez tego autora źródła sprawiają, że jego obraz wydarzeń jest możliwie pełny i obiektywny. Trudno powiedzieć to samo o rozdziale Macieja Szczerepy... Na dodatek ostatnie 3 strony rozdziału nie opisują rajdu Sachsenheimera, a dalsze losy niemieckiej grupy bojowej, która wzięła nazwę od nazwiska tego generała (potem przekształconej z powrotem w 17 DP) – co i tak autor czyni w sposób nader pobieżny i niepełny. Czwarty rozdział autorstwa Macieja Szczerepy (w książce nosi numer „10) zatytułowany jest „Ostrzyca i okolice 1945”. Taki tytuł może trochę wprowadzać w błąd, gdyż o sam szczyt walki nigdy się nie toczyły (choć na zboczach zachowały się do dziś niemieckie okopy), natomiast w okolicy i owszem. Autor w tekście powiela częściowo informacje z rozdziału „Kampfgruppe 10 Dywizji Grenadierów Pancernych na Śląsku”, nie ustrzegając się błędów (np. pisze, iż Rosjan w rejonie Kondratowa powstrzymywała „wspomniana grupa bojowa 10 Dywizji Grenadierów Pancernych” - znów kłania się nieznajomość monografii tej dywizji...). Nieco rozbawiła mnie informacja dotycząca lokalizacji sztabu niemieckiej 408 Dywizji Piechoty „w jednej wsi w pobliżu Ostrzycy” (s. 124). To znaczy nie wiadomo, w której konkretnie wsi sztab ów się ulokował, czy też autor wie, ale nie chce tego zdradzić? Maciej Szczerepa przywołuje także w opisywanym rozdziale informacje zawarte w monografii 31 Dywizji Grenadierów Waffen-SS, która po polsku ukazała się 4 lata temu, dotyczące walk esesmanów w okolicy najwyższego szczytu Pogórza Kaczawskiego. Oprócz tego znajdziemy też wiadomości o zachowanych do dziś pozycjach polowych w okolicy tytułowej góry. Ostatnim rozdziałem autorstwa Macieja Szczerepy (oznaczonym w książce numerem „12”) jest „Kampfstaffel Dirks”. Liczy 12 stron (z których 2,5 zajmuje 5 fotografii – żadnej z nich nie można bezpośrednio powiązać z tematyką rozdziału). Autor stosuje nieco dziwny system zapisu stopni wojskowych postaci, o których pisze. W przypadku esesmanów podaje je w niemieckiej wersji, natomiast w przypadku oficerów Wehrmachtu – w wersji polskiej (przy czym nie precyzuje tego dokładnie, poprzestając w kilku przypadkach na zapisie „generał” - jakby nie pamiętając, że w armii niemieckiej stopni generalskich było cztery; co ciekawe, przy nazwisku dowódcy radzieckiej 6 Armii oblegającej Wrocław również widnieje samo „generał”). Powołując się na publikację o 18 Ochotniczej Dywizji Grenadierów Pancernych SS „Horst Wessel” pióra Wilhelma Tieke i Friedricha Rebstocka autor niesłusznie określa ją jako „kronikę” (s. 144), a jako historyk powinien rozróżniać ją od monografii, jaką w rzeczywistości jest wspomniana praca. Co ciekawe, w tejże monografii opis akcji „Kampfstaffel Dirks” w rejonie Sobótki, stanowiącej główny temat rozdziału autorstwa Macieja Szczerepy, zajmuje 1 stronę (strona 152). Lwówecki historyk jak widać „nieco” napompował objętość swego rozdziału. Co prawda konfrontuje informacje z publikacji Tiekego i Rebstocka z informacjami z monografii 31 Dywizji Grenadierów Waffen-SS, której pododdziały (79. ochotniczy pułk grenadierów SS i 3 batalion z 31 pułku artylerii SS) weszły w skład grupy bojowej mającej wykonać wspomniane uderzenie, ale niestety ponownie mamy tu do czynienia z sytuacją, gdy pan Szczerepa nie wie, że po polsku napisano coś na temat, którym w „Śląskich epizodach...” się on zajął. W opublikowanej dwa lata temu publikacji „Festung Breslau 1945. Nieznany obraz” (stanowiącej plon konferencji naukowej) znajduje się artykuł Mieczysława Lebela pt. „Zamknięcie pierścienia oblężenia wokół Wrocławia oraz próby jego przełamania 8-14 lutego 1945 r. oraz 6 maja 1945 r.” na stronach 22-24 opisuje on niemiecki atak na Sobótkę 6 maja 1945 r. korzystając z obu ww. niemieckich publikacji, ponadto uzupełniając opis mapką (w rozdziale p. Szczerepy brak takowej). Trzeci z autorów „Śląskich epizodów...”, Bartłomiej Kostrzewa, napisał trzy rozdziały. Pierwszy z nich (w książce nosi numer 4) jest zatytułowany „Mity i fakty forsowania Odry pod Mikolinem przez Armię Czerwoną w 1945 r.”. Liczy 21 stron. Autor zamieścił także jedną fotografię (przedstawia pomnik w Mikolinie) oraz – co bardzo cenne – dwie mapy obrazujące walki w rejonie Opolszczyzny opisywanym przez autora. Jedna jest pochodzenia rosyjskiego (z rosyjskimi nazwami), druga niemieckiego (niemieckie nazwy topograficzne). Niestety, autor nie podaje skąd zaczerpnął te mapy. Niewątpliwie przydałaby się choćby jedna mapa, ale za to z polskim podkładem, ale i tak jest to znaczny postęp w stosunku do rozdziałów autorstwa R. Primke i M. Szczerepy. W tekście rozdziału autor w oparciu o szeroki wachlarz publikacji zarówno niemiecko- jak i rosyjskojęzycznych (a także polskich) rozprawia się z mitem hekatomby, jaka rzekomo stała się udziałem żołnierzy radzieckich forsujących Odrę w rejonie Mikolina. Oczywiście trudno sądzić, że dzięki tej publikacji „mit mikoliński” zginie zupełnie (mity mają bowiem to do siebie, że są niezwykle żywotne – zwłaszcza w świadomości tzw. przeciętnego człowieka), jednakże niewątpliwie jest to ważne opracowanie. Autor być może nieco przerysował podsycanie tego mitu w czasach PRL-u, tak że czytelnik może odnieść wrażenie, że tylko taka wersja wydarzeń była podawana do publicznej wiadomości w tamtej epoce. Tymczasem oprócz prac nieżyjącego już prof. Damiana Tomczyka (na które B. Kostrzewa się powołuje) także w bardziej popularnych opracowaniach pojawiały się całkiem rzetelne informacje na ten temat. Przykładem może być zapis w „Przewodniku po upamiętnionych miejscach walk i męczeństwa. Lata wojny 1939-1945”, Warszawa 1988, gdzie pod hasłem „Mikolin” (s. 492) możemy przeczytać: „23 I 1945 r. pododdz. 5 armii gwardii 1 Frontu Ukraińskiego rozpoczęły forsowanie Odry i uchwyciły przyczółek na jej lewym brzegu w rejonie Mikolina-Golszewic. W okresie 31 I-4 II 1945 r. siły 55 korp. 21 armii rozszerzyły przyczółek aż po Grodków. W czasie tych walk poległo 425 żołnierzy AR”. Ważnym uzupełnieniem rzetelnego opisu walk jest ich bilans (s. 43-48). Jego istotnym elementem są dwie tabele z bezpowrotnymi stratami wybranych dywizji 5 Armii Gwardii i 21 Armii, opracowane przez Marka Włodarczyka. Pozytywne wrażenie, jakie wywarł na mnie warsztat i sposób prezentacji faktów przez tego autora, B. Kostrzewa podtrzymuje w dwóch kolejnych rozdziałach, które są poświęcone walkom estońskiej 20 Dywizji Grenadierów Waffen SS na terenie Opolszczyzny. Są to: „Walki na Śląsku Opolskim we wspomnieniach weteranów 20 Dywizji Grenadierów Waffen SS” (21 stron) oraz „Szydłowiec 1945 – ostatnie zwycięstwo Estończyków 20 Dywizji Grenadierów Waffen SS” (10 stron). Autor wykorzystał szeroko opracowania w cokolwiek „egzotycznym” dla Polaków języku estońskim, a także publikacje anglo-, niemiecko- i polskojęzyczne, jak również materiały archiwalne. Można z czystym sumieniem powiedzieć, że jest to naprawdę kawał solidnej roboty. W pierwszym z dwu wyżej wymienionych rozdziałów jest także mapa proweniencji niemieckiej, wykazująca uderzające podobieństwo do mapy zamieszczonej w monografii 20 estońskiej Dywizji Grenadierów Waffen SS autorstwa Rolfa Michaelisa (w wydaniu niemieckim zamieszczona na stronie 84). Autorem ostatniego rozdziału książki, który teraz omówię, jest Jacek Cielecki. Rozdział ten nosi tytuł „Nowy Kościół. Estoński domek z kart” (w książce oznaczono go numerem „14”). Liczy 34 strony, co czyni go najobszerniejszym w całej omawianej pozycji (15% objętości książki). Podobnie jak dwa opisane powyżej artykuły Bartłomieja Kostrzewa, tak i tematyka tego dotyczy estońskiej 20 Dywizji Grenadierów Waffen SS. Autor opisuje pobyt estońskich pododdziałów we wsi Nowy Kościół (na południe od Złotoryi – obecne woj. dolnośląskie) oraz w jej najbliższej okolicy w drugiej połowie kwietnia i na początku maja 1945 r. Czyni to na podstawie ciekawych, w większości dotąd nieznanych w Polsce materiałów, w zdecydowanej mierze proweniencji estońskiej. Jak przyznaje sam autor pod koniec rozdziału: „Walki w rejonie Nowego Kościoła były niewielkie i miały przeważnie charakter rozpoznawczy”. J. Cielecki wypełnia swą opowieść głównie sprawami uzupełnień ludzkich i sprzętowych, kwestiami zaopatrzenia, zagadnieniami personalnymi (szczególnie w korpusie oficerskim), szkoleniem, opisem rozmieszczenia estońskich pododdziałów i pozycji obronnych. Treść rozdziału uzupełniają dwie mapki (jedna przedstawia pozycje II batalionu 45 Pułku Grenadierów SS w Nowym Kościele, zaś druga trasę odwrotu dywizji pod koniec pierwszej dekady maja 1945 r.) oraz kilka zdjęć estońskich oficerów, dwa prezentujące sylwetki rekonstruktorów w barwach estońskich jednostek z opisywanej dywizji i jedno z obszyciami estońskich esesmanów. Pora na jakieś podsumowanie... Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że „Śląskie epizody...” to pozycja bardzo nierówna, jeśli chodzi o poziom poszczególnych rozdziałów. W przypadku tych autorstwa Roberta Primke i Macieja Szczerepy odnoszę wrażenie, że wymienieni autorzy stanęli przed zadaniem, z którym jakoś się uporali, ale poruszanych tematów (abstrahując już od trafności ich doboru) dostatecznie nie zgłębili. Najgorzej poradził sobie, moim zdaniem, R. Primke, a nieco tylko lepiej M. Szczerepa. Uzasadnienie takiej opinii znajduje się w opisach poszczególnych rozdziału autorstwa obu panów. Wydaje mi się, że jak ktoś bierze się za opisywanie jakiegoś tematu, to się na nim zna. Czytając rozdziały opisane przez obu tych autorów można mieć czasem co do tego naprawdę duże wątpliwości... W przeciwieństwie do wyników pracy dwu ww. autorów materiał zaprezentowany przez Bartłomieja Kostrzewę i Jacka Cieleckiego wydaje się być efektem ich wieloletnich badań nad poruszanymi tematami, w związku z czym autorzy ci wnieśli naprawdę dużo nowego do wiedzy o wydarzeniach rozgrywających się w 1945 r. na Śląsku. Ogólnie książkę „Śląskie epizody wojenne. Druga wojna światowa” w szkolnej skali oceniłbym na 3+, zdając sobie sprawę, że jest to krzywdzące w przypadku rozdziałów Kostrzewy i Cieleckiego, a zbyt wysoko w odniesieniu do rozdziałów Primkego i Szczerepy, ale jakoś trzeba było to uśrednić. Na zakończenie dodam jeszcze tylko, że według informacji z tyłu okładki w przygotowaniu znajduje się druga część tej pozycji.
  12. Nie znalazłem tematu poświęconego jednemu z najchlubniejszych epizodów Września. Węgierska Górka, miejscowość położona na południe od Żywca w dolinie rzeki Soły, zapisała się złotymi zgłoskami w dziejach polskiego oręża. Przez ponad 24 godziny załogi 4 schronów bojowych (o nazwach: "Waligóra", "Wąwóz", "Wędrowiec", "Włóczęga"), zwanych często fortami (istniał też piąty schron - "Wyrwidąb", ale nie został obsadzony ze względu na niewykończenie go do czasu walk) powstrzymywały oddziały niemieckiej 7 Dywizji Piechoty, nim wreszcie - po rozwinięciu głównych sił - ta wielka niemiecka jednostka mogła się posunąć w głąb Polski. Straty niemieckie były ogromne: ok. 200 zabitych i ok. 300 rannych. Polskie - ewenement we IX 1939 r. - dużo niższe (ok. 30 zabitych - z tego część Niemcy zabili po zakończeniu walk). Forty obsadzała 151 kompania forteczna, dowodzona przez kapitana Tadeusza Semika. Kompania liczyła 70 ludzi, w przeważającej mierze byli to mieszkańcy okolicy - górale żywieccy. Pozycje polowe między schronami obsadzał batalion KOP "Berezwecz". Przeciw polskim schronom bojowym Niemcy zastosowali - jeden z nielicznych znanych przypadków podczas walk we IX '39 - miotacze ognia. Jeśli ktoś z Was mieszka na terenie woj. śląskiego, spieszę donieść, że 1 IX b.r. (tj. w najbliższy czwartek) w uroczystościach rocznicowych przy forcie "Wędrowiec" (ten, którym dowodził kpt. Semik) weźmie udział Prezydent RP Bronisław Komorowski (szczegóły http://www.wegierska-gorka.opg.pl/szczegoly.php?12693). Ja niestety nie mogę się zjawić, ale może ktoś z Was będzie mógł?
  13. Drezno

    Czytałem dosyć długo, stąd wiele takich spraw umknęło mi już z pamięci, ale np. w kilku miejscach Friedrich podaje, że podczas ataku RAF/USAAF zamordowało tyle a tyle osób. Jakoś nie mogę się zgodzić z użyciem takiego słowa.
  14. Stowarzyszenie CRUX GALICIAE w przededniu setnej rocznicy wybuchu I wojny światowej ma przyjemność zaprosić Państwa na 6 edycję konferencji ZNAKI PAMIĘCI pod tytułem „Ziemia Gorlicka w ogniu Wielkiej Wojny. 1914 – 2014.”. Konferencja odbędzie się w dniu 01.05.2014 r. w pomieszczeniach Domu Polsko-Słowackiego w Gorlicach, Rynek 1 (wejście przez bramę obok Ratusza, wstęp wolny). Początek konferencji o godz. 13:00, przerwa kawowa ok. 14:30, przewidywane zakończenie ok. 18:00. W ramach konferencji prelegenci zaprezentują następujące tematy: Jarosław Centek: "Zdobycie wzgórza Lipie k. Olszyn 3 maja 1915 r.", Kamil Ruszała: "Miasto w realiach Wielkiej Wojny – Gorlice", Sławomir Kułacz: „Od Pustek do Sanu. Działania austro-węgierskiej 12. Dywizji Piechoty od 2 do 15 maja 1915 r.”, Tomasz Woźny: "Zapomniane skrzydło majowej ofensywy - działania c.k. X korpusu w rejonie Małastów - Ropica - Bartne" , Paweł Kukurowski: „Drogo okupiony sukces... Walki niemieckiej 81. Rezerwowej Dywizji Piechoty o Mszankę i Las Kamieniec w dniu 2 maja 1915 r. „ Bogusław Głód: „C.K. 2 Bośniacko-Hercegowiński pułk piechoty pod Gorlicami”
  15. Nie ma za co Zatem do zobaczenia w Gorlicach (bo ja tam będę również - na dodatek w charakterze prelegenta :thumbup: ).
  16. Drezno

    Jako uzupełnienie "spisu lektur" podanych przez secesjonistę warto dodać, że wymieniona wśród owych 35 pozycji książka niemieckiego dziennikarza J. Friedricha ukazała się trzy lata temu w polskim tłumaczeniu (wydał ją MDI Books). Właśnie dziś skończyłem ją czytać. Ponad 450 stron. Ogromne bogactwo faktów, ale od niektórych interpretacji i komentarzy autora nóż się w kieszeni otwiera. Drezno jest tylko jednym z wielu poruszonych w tej książce wątków.
  17. W ramach XXXIX Wrocławskich Dni Nauki i Techniki (nie mylić z Wrocławskim Festiwalem Nauki) w dniu 19 listopada (wtorek) b.r. w budynku NOT-u (ul. Piłsudskiego) we Wrocławiu dr inż. Jan Francyk wygłosi referat "Radiotechnika i radiolokacja podczas drugiej wojny światowej". Odczyt odbędzie się o godz. 12.00 w sali nr 208.
  18. Odświeżam wątek i przypominam - to już jutro :-)
  19. Wojnę stuletnią (1337-1453) zwykliśmy postrzegać przez pryzmat zwycięstw odnoszonych przez angielskiego piechura/łucznika nad walczącym konno francuskim rycerzem - pod Crecy (1346), Poitiers (1356) czy Azincourt (1415). Jeśli jest mowa o jakichś sukcesach Francuzów, to najczęściej pada nazwa Orlean i nierozłącznie z nią związana postać Joanny d'Arc. Tymczasem w czasie owego trwającego z górą wiek konfliktu zbrojnego Francuzi odnieśli w starciu z Anglikami wiele zwycięstw. Chciałbym zaproponować Wam obejrzenie filmiku "French Battle victories over the English", zamieszczonego na youtubie ( ), a następnie dyskusję o sukcesach francuskiego oręża w walce z Anglikami. Czemu sukcesy Francuzów są tak marginalizowane? Skutek angielskiej propagandy?
  20. 28 listopada b.r. w Muzeum Śląskim w Katowicach odbędzie się konferencja o tematyce jak w tytule. Będę jednym z referentów :thumbup:
  21. Z lekkim opóźnieniem daję znać o wynikach konferencji. Konferencja się odbyła, wszyscy referenci przybyli, zakończyła się o czasie. Mogę stwierdzić, że impreza ta była bardzo udana (przynajmniej jak dla mnie ). Gratuluję pomysłu Muzeum Śląskiemu i cieszę się, że mogłem wziąć udział w tym przedsięwzięciu oraz pomóc w kompletowaniu składu referentów (na dziewięciu referentów załatwiłem czterech + ja = ponad połowa składu prelegentów ). Materiały z konferencji mają się ukazać w 2014 r. na setną rocznicę wybuchu I wojny światowej - razem z materiałami z zeszłorocznej oraz planowanej przyszłorocznej. Za kilka dni mam zamiar wziąć się za pracę nad pisemną wersją referatu Na konferencji miałem okazję zobaczyć dawno nie widzianych znajomych, poznać osobiście Tomasza N (pozdrawiam :thumbup: ) oraz załatwić dedykacje w książkach od kilku osób. To był wspaniały dzień, naprawdę. Oby takich było więcej w nadchodzącym 2013 r.
  22. 9.30-9.45 Powitanie uczestników 9.45-10.15 dr hab. Prof. UŁ Rafał Kowalczyk, Polityka gospodarczo-ekonomiczna Niemiec na Śląsku i w Zagłębiu w czasie I wojny światowej 10.15-10.45 Piotr Orman, Czy Rosjanie w listopadzie 1914 roku faktycznie mogli opanować Śląsk? 10.45-11.15 Paweł Kukurowski – Remus von Woyrsch (4 II 1847-6 VIII 1920) „bohaterski obrońca Śląska z 1914 r.” – kreowanie bohatera 11.15-11.35 Dyskusja Przerwa na kawę 12.00-12.30 dr Jarosław Centek, Ślązacy w bitwie pod Verdun 12.30-13.00 dr Grzegorz Bębnik – Górnoślązacy w wojskach kolonialnych Cesarstwa Niemieckiego w Afryce 13.00-13.30 Wacław Szczepanik – 100 cieszyński pułk piechoty podczas I wojny światowej 13.30-14.00 Wojciech Grajewski – Między Ojczyzną-Austrią, a Ojczyzną-Polską. Cieszyńscy Polacy w latach 1914-1918 14.00- 14.30 Przerwa 14.30-15.00 dr Jerzy Z. Pająk, Akcja werbunkowa i propagandowa na rzecz Legionów Polskich w Zagłębiu Dąbrowskim (1914-1916) 15.00-15.30 Kamil Ruszała, Badania nad grobami żołnierskimi z I wojny światowej na Śląsku Cieszyńskim oraz Czeskim
  23. W dniu 6 października b.r. (sobota) odbędzie się rekonstrukcja związana z 250. ROCZNICĄ ZDOBYCIA ŚWIDNICY PRZEZ ARMIĘ PRUSKĄ na Fleszy Nowomłyńskiej, która jest pozostałością po Twierdzy Świdnica. Boje o nią toczyły wojska pruskie, austriackie, bawarskie, wirtemberskie i francuskie. Najkrwawsze walki toczyły się w czasie wojny siedmioletniej (1756-1762). Rekonstrukcja przypada na rocznicę oblężenia, które miało miejsce w 1762 r. Zaczęło się 1 sierpnia, skończyło 9 października 1762 r. LOKALIZACJA: park u zbiegu ulic Śląska/Pionierów w Świdnicy (woj. dolnośląskie - 55 km od Wrocławia) W sobotę o godzinie 11.00 na świdnickim rynku odbędzie się apel oddziałów. W południe rekonstruktorzy pomaszerują do obozu. O 16.00 nastąpi szturm na Fleszę Nowomłyńską. W imprezie ma wziąć udział ponad 100 rekonstruktorów (ich liczba sięgnie być może nawet 200!) z Polski, Czech i Niemiec, wśród nich znajdzie się niejaki Leuthen, dla którego będzie to debiut na XVIII-wiecznym polu bitwy (bo wcześniej odsłużyłem już 6 lat w Wehrmachcie :thumbup: ).
  24. Wrzucam plan konferencji. Może kogoś zainteresuje. Ja się pewnie zjawię na I sesji http://imageshack.us/photo/my-images/24/konferencjapoprawiona.jpg/
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.