Skocz do zawartości

ciekawe25

Użytkownicy
  • Zawartość

    241
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez ciekawe25


  1. Jeśli dla posiadania przymiotu historyka potrzebny jest dyplom a nie szerokie spojrzenie na całość zjawisk przeszłości i powiązań pomiędzy nimi, w poszukiwaniu skutek a przyczyna, to można przypomnieć że w prl dla statusu artysty potrzebne było posiadanie wpisu na listę prowadzoną przez odpowiednią jednostkę ministerstwa. Nikt nie czytał Arendt, świetnie, nikogo nie interesują korzenie totalitaryzmu, super. Czy bycie nudnym i monotonnym jest łamaniem forum? Wystarczająco dużym by dostać bana? Proszę więc o bana za łamanie regulaminu dla użytkownika ciekawe25.


  2. Kto nie rozumie rangi rewolucji francuskiej, przerwania ciągłości, zerwania z tradycją - powstanie nowych uwarunkowań, zjawisk, procesów - a rola napoleona w szerzeniu idei rewolucji jest bezsporna (choć mogę się mylić - przecież nie przedstawiam na poparcie swego zdania żadnych faktów, i zdarzeń, jako że oczywiste wymaga wciąż umocowywania) - ten nigdy nie przyjmie że antysemityzm pogromów średniowiecza nie jest antysemityzmem oświęcimia, a bowiem zupełnie inne są ich uwarunkowania, okoliczności powstania, tak jak całkiem inni są Żydzi średniowieczni i XIX / XX wieczni Żydzi zasymilowani, zniemczeni, podobnie jak przepaść dzieli niemców od Niemców (zwłaszcza że o tych pierwszych w średniowieczu zupełnie nie da się powiedzieć). I może mieć rację - forum historyczne nie powinno być miejsce wymiany poglądów, a jedynie miejsce relacjonowania stanowiska, z ciągłym ignorowaniem innych opcji i możliwości, w imię osobistych upodobań. Stwierdzenie pogrom a oświęcim to po prostu antysemityzm, czy też działania napoleona nie mogą być źródłem antysemityzmu bo nie takie były jego cele - jest odrzuceniem relacji przyczyna skutek, bowiem pomija fakty - o których znowu nie piszę bowiem najprawdopodobniej coś niedokładnie przeczytałem.

    to te odmienione przez wszystkie przypadki argumenty.

    Skutek i przyczyna - to napoleon, kodeks cywilny, antysemityzm, totalitaryzm
    - koniunkcja - skutek i przyczyna napoleon/lkodeks - antysemiotyzm/totalitatyzm - taka symetria.
    CAŁEJ Grecji, nie poddał tych terytoriów bezpośredniej zwierzchności macedońskiej.

    To już wiem, żydzi w getcie warszawskim też nie byli całkowicie podporządkowani władzy niemieckiej, a nawet mieli możliwość wzniecenia powstania na terenie którego Niemcy nie panowali zupełnie. Jeśli aktualne kształcenie historyczne ma udowadniać że dominacja, podporządkowanie, pozbawienie samodzielności na drodze podboju, zwycięstw militarnych oraz manipulacji dyplomatycznych wynikłych z przewagi, siły i presji nie jest podbojem to gratuluję. I mam pomysł zamiast Sparty proszę przywoływać Kretę jako dowód na niezupełność podboju Grecji, bo przecież niemal zupełny, dominujący nad większością państw, związków, miast cień Macedonii nie będzie wtedy podbojem - przecież gdzieś na Krecie ktoś mógł snuć śmiałe plany przeciwstawienia się Filipowi i Aleksandrowi.

    Potrójne ostrzeżenie z banem bardzo by mnie satysfakcjonowało... Dziękuję.


  3. Niepodjąłem dyskusji, skoro tak to nie ma sensu jej kontynuować, znudziły mnie dziwaczne rzekomego omijania zadawanych pytań, jakoby unikania odnoszenia się do meritum. Gdy raz zupełnie zresztą niepotrzebnie odniosłem się dość precyzyjnie do kolejnych etapów podobnej dyskusji okazało się że zupełnie o co innego chodzi, bo rozumienie słowa "podbój" może być także przecież poza słownikowe "lizandrowskie". To zresztą tak jak "lizandrowskie" musi być znaczenie słowa "rzekomy". Powoływanie się na Tocquevilla czy Arendt ma o tyle sens że przy totalnie różnych światopoglądach tych ludzi - pozornym byli republikanami. Błyskotliwa teza iż narodowo - etniczny charakter żydów powodował ciągły, uwarunkowany tym narodowo-etnicznym charakterem (przez długi czas tylko ich cechujący) stosunek relacji z otoczeniem. Na przedstawione argumenty - istoty antysemityzmu religijnego a nacjonalistycznego/rasowego usłyszałem tradycyjny argument braku argumentów i niepodejmowania przedstawionych problemów. Otóź dyskutować o określonym zjawisku można tylko na płaszczyźnie wiedzy o nim, ponieważ nie mam i mieć nie mogę osobistych doświadczeń czy to średniowiecznych czy wojennych - antysemityzmu muszę odnosić się do uznanych autorytetów, ich tez, ustaleń i poglądów - ewentualnie się z nimi nie zgadzając, i próbując referować istotę tych poglądów. Ponieważ innym nieznajomość tychże poglądów pozwala śmiało formułować tezy podważające argumentację dość precyzyjną, i nie moją (choć mój ich przekaz może być fatalny, a tym bardziej błędny) - na gruncie własnych przemyśleń i miałkich analogii (podobieństwa antysemityzmów są tak dalece pozorne że wręcz wstyd - choć dziś w dobie poprawności politycznej utożsamienie antysemityzmu w jedno i wzięcie na barki Kościoła i naszej cywilizacji - konserwatyzmu całej za niego odpowiedzialności staje sie coraz popularniejsze. Więc może słusznie jest propagować bezrefleksyjne, proste, ostre i jakościowo przyswajalne tezy kłócąc się o poziom obiektywizmu rzymskich źródeł, wyszkolenia oficerów artylerii armii reżimu rewolucyjnego, sposobu takiego zinterpretowania tez rzymskich historyków by jakie by one nie były zawsze przemawiały przeciwko Rzymowi itp. Po co stawiać tezy ogólne, analizować genezę, oceniać skutek, wskazywać odpowiedzialnych. Po co traktować historię jako ciągłość, całość, proces, lepiej zatomizować ją w partykularyzmach, mitach i mitomanii zaginionych cywilizacji i etosu idoli, bohaterów. Historia bez doktryny, idei - historia bez płaszczyzny oczywistych i przyjmowanych naturalnie - praw - gdzie np. dynamika antysemityzmu przechodzi zdumiewającą w XIX wieku przemianę - i to na gruncie asymilacji żydów, czyli po wiekach izolacji żydzi wchodzą i wnikają w rodzący się w swej świadomości naród niemiecki (na co również ma wpływ reakcja na działania Napoleona), by zostać z niego po de facto skutecznej asymilacji wyrzuconymi, zepchniętymi na margines i wyeliminowani fizycznie. Przyczyna tego antysemityzmu musi być więć inna niż pogromy dokonywane w dobrowolnych gettach grupy izolującej się w poczuciu odrębności. Tak by się wydawało - mnie, który najwidocznie rzekomo widzi skutki i przyczyny tam gdzie moi szacowni Przedmówcy ich oczywiście nie widzą, bowiem wciąż we wszystkich dyskusjach przytaczają niezliczone argumenty, na które akurat teraz ja tutaj nie odpowiadam, a gdy odpowiadam, to nie są to argumenty. Przyjmuję to do wiadomości, starałem się przedstawić różnice, nie mówiąc o oczywistościach trzymając się zasady koń jaki jest każdy widzi. Na marginesie:

    eden z nas niedokładnie czytał Tocqueville'a, mam wrażenie.

    Estera na pewno potwierdzi mój nieomal bałwochwalczy stosunek do Bonapartego.

    Jakiś konkret? Czy samo stwierdzenie za ten wystarczy? Bo w zdaniu drugim kryje się sprytna manipulacja - zresztą charakterystyczna, bowiem nie raz już wykorzystana.

    Skutek i przyczyna - to napoleon, kodeks cywilny, antysemityzm, totalitaryzm - w kontekście różnic pomiędzy antysemityzmami (choć oczywiście przyjmując punkt widzenia ekonomiczno - religijny można udawać że zasymilowani, zniemczeni od 100 lat żydzi wciąż byli odrębnymi religijnie, etnicznie i ekonomicznie wyrzutkami z gett - można wtedy i tylko wtedy faktycznie przyczyna przestaje być przyczyną a skutku po prostu nie ma) antysemityzm staje się czymś innym, staje poprzez zburzenie dotychczasowej hierarchii, zwyczajów i tradycji, prawa - czego następstwem jest reakcja zupełnie nowa - zjawisko antysemityzmu - źródła totalitaryzmu.

    Fakt postrzegania historii życzeniowo - w sposób kształtowany poprzez świadomość jest zjawiskiem powszechnym, historia przestaje być relacją zdarzeń, drogą i więzami przeszłości z przyszłością, teraźniejszością i staje się epizodycznym, chaotycznym procesem przypadków, w którym niczego nie ocenia się po skutkach bowiem skutków po prostu nie ma.

    Wtedy Tocqueville - sceptyczny, obserwator świata postrewolucyjnego staje się jednocześnie ikoną liberałów, zwolenników demokracji obywatelskiej i konserwatystów - i każdy w kontekście swej oceny świata postrewolucyjnego inaczej go zaklasyfikuje, a nawet rozbieżnie zinterpretuje. Konstrukcja pewnego schematu postrzegania, interpretowania staje się wtedy zbędna bowiem wszystko jest zatomizowane i oderwane.

    Kto nie rozumie rangi rewolucji francuskiej, przerwania ciągłości, zerwania z tradycją - powstanie nowych uwarunkowań, zjawisk, procesów - a rola napoleona w szerzeniu idei rewolucji jest bezsporna (choć mogę się mylić - przecież nie przedstawiam na poparcie swego zdania żadnych faktów, i zdarzeń, jako że oczywiste wymaga wciąż umocowywania) - ten nigdy nie przyjmie że antysemityzm pogromów średniowiecza nie jest antysemityzmem oświęcimia, a bowiem zupełnie inne są ich uwarunkowania, okoliczności powstania, tak jak całkiem inni są Żydzi średniowieczni i XIX / XX wieczni Żydzi zasymilowani, zniemczeni, podobnie jak przepaść dzieli niemców od Niemców (zwłaszcza że o tych pierwszych w średniowieczu zupełnie nie da się powiedzieć). I może mieć rację - forum historyczne nie powinno być miejsce wymiany poglądów, a jedynie miejsce relacjonowania stanowiska, z ciągłym ignorowaniem innych opcji i możliwości, w imię osobistych upodobań. Stwierdzenie pogrom a oświęcim to po prostu antysemityzm, czy też działania napoleona nie mogą być źródłem antysemityzmu bo nie takie były jego cele - jest odrzuceniem relacji przyczyna skutek, bowiem pomija fakty - o których znowu nie piszę bowiem najprawdopodobniej coś niedokładnie przeczytałem.

    Na samym końcu dodam - w dyskusjach historycznych pomocne jest znanie poglądów wielkich uczonych czy docenianych naukowców choćby z przekazów o ich pracach, choćby po to by być zdolnym zakwestionować relację przyczyny - skutku. Choćby dla samego poznania poglądów autorytetów co do postaci i zdarzeń - skutków ich działań na przyszłość - odpowiedzialności. Warto wtedy po prostu widzieć że historia to także doktryny, idee, myśl, filozofia, klimat kulturowy, socjologia, prawo - możliwym staje się wtedy odniesienie do nieprzystających dla naszej postawy poglądów - bowiem przyznam szczerze że wychwalanie kodeksu napoleona, i idei równości, wolności, braterstwa zaprowadzonej przemocą w Rzeszy (i nie tylko) bez świadomości dyskusji o wpływie tych zdarzeń na to co stało się później mija się z celem, jeśli chce się dyskusję nazywać historyczną. Faktycznie nie ma sensu tego przedłużać - nie jestem w stanie funkcjonować w świecie konkretu pozbawionego odniesień ogólnych, bez szerokiej perspektywy, w jednolitym światopoglądzie biorącym jednak pod uwagę inne możliwości i interpretacje. Dyskusja na takim tle traci sens bowiem prawdę powiedziawszy jestem amatorem historii jako całości, z jej smakowitymi częściami, ale zawsze staram się widzieć całość, owoce, skutki i ich przyczyny, zalążki - stawanie się. Kłótnia ma sens jeśli argumenty które przedstawiam są odrzucane bez nawet próby zrozumienia co się w nich zawiera. W tej sytuacji wnioski i konsekwencje nasuwają się same. Jeśli powołując się na Arendt trzeba dziś na forum historycznym przedstawiać jej poglądy na potrzeby dyskusji to niewątpliwe jest się w błędzie ją przywołując, a jeśli jest się w błędzie należy przemyśleć swoją sytuację. Dla mnie posiadanie jakiegoś poglądu wiąże się z poznaniem przynajmniej jednego stanowiska - udokumentowanego i omawiającego ten pogląd - i przyjęcie argumentacji, jej ewentualne zweryfikowanie, bądź odrzucenie. Na tym tle nie widzę powodu by poznawać wszelkie stanowiska. Natomiast nie wyobrażam sobie zajmowania stanowiska bez jakiegokolwiek odnoszenia się do omawianego zjawiska na bazie poglądów innych - zbadania tegoż. Ponieważ nie przypuszczam by ktokolwiek tutaj prowadził badania na temat antysemityzmu i totalitaryzmu, wszyscy opierają się na źródłach, omówieniach tych źródeł (monografie, podręczniki) - wyraźne stwierdzenie moich przedmówców że nie mają nic do powiedzenia o poglądach Arendt a zarazem nie znają żadnych innych alternatywnych prac na ten temat i wszystkie wnioski spostrzeżenia Opierają na własnej wiedzy, rozumowaniu, intuicji - a teorii zagadnienia powyższe przedstawiających po prostu nie znają - oznacza że bez wiedzy na dany temat zajmują stanowisko - intuicyjnie jak rozumiem? To tak jak ja bym intuicyjnie wypowiadał się na temat budżetowania miast państw Sumerów przed podbojem akadyjskim, ponieważ coś kiedyś słyszałem o katastrach budżetowych Egiptu Faraonów. Albo wywodziłbym z doświadczeń Asyryjskich dla prześladowań Wizygockich - uznając podobieństwa, tożsamości i analogie za wystarczające dla wyciągania wniosków.

    Odnoszę się do zagadnień w takim stopniu w jakim przytoczenie pewnych pojęć zdefiniowanych nie staje się ich wykładaniem (czyli czymś więcej niż wiedzą na ich temat - bowiem znajomość faktu wschodu i zachodu słońca nie jest związane ze szczegółową wiedzą o ruchu obrotowym ziemi), chyba że zacznę podchodzić do znaczenia pojęć według metody "lizandrycznej" tak użytecznie stosowanej przez mojego wielce szacownego Przedmówcą wobec słownikowych definicji słów. Wtedy zawszę w dyskusji będę mógł stwierdzić coś innego niż ktoś inny twierdzi i przekonać samego siebie oraz może i kontr dyskutanta że to ja mam rację. Operowanie argumentami opiera się na ocenianiu ich spójności, wagi, logiczności - przydatności dla wywodu, warto posługiwać się cudzymi argumentami poprzez przeciwstawianie im swoich. Zupełnie traci to sens gdy zamiast przeciwstawiania cudze argumenty się pominie i pozostawiając swoje zarzuci dyskutantowi niemerytoryczność, czy co jeszcze zabawniejsze odejście od rzeczy. Więc wracając do rzeczy - na forum historycznym oczekiwać można by było znajomości poglądów Arendt od biorących udział w dyskusji na temat kwestii o których ta autorka pisała. Niekonieczne jest do tego czytanie Arendt - wystarczy zapoznanie się z jej dorobkiem za pośrednictwem, i wtedy istnieje możliwości przeciwstawienia argumentom przeciwnym swoich własnych. Natomiast jeśli rozbrajająca szczerość nieznajomości poglądów przeciwnych opiera swą siłę, na prawie do własnego zdania i oczekiwania zreferowania argumentów przytaczanej autorki pozostaje tylko zadać sobie pytanie? Po co? Jeśli nie znając argumentów Arendt już je podważamy, i nie staramy się poznać ich może w celu udowodnienia że wcale tego co twierdzi ktoś inny nie twierdziła, pozostaje dać sobie święty spokój. Proszę o bana - mam dosyć tych absurdów, męczy mnie konkretyzowanie historii i porzucanie kontekstu, następstw. Historia ma być nauczycielką a nie zbiorem epizodów. Może dostanę od razu potrójne upomnienie? Piszę długimi zdaniami wielokrotnie złożonymi, nie zawsze z dużej litery, mam fatalną interpunkcję i styl, gubiącą się wewnętrznie gramatykę, kpię z innych użytkowników, moje zachowania są niegrzeczne i jako takie w całości pozostają w sprzeczności z regulaminem forum? A do tego w dyskusjach nie przedstawiam ŻADNEGO argumentu na poparcie przywoływanych przez siebie tez. O niedokładnościach, oczywistych omyłkach, błędach oraz manipulacjach oraz mówieniu poza tematem, od rzeczy, nie na temat nawet nie wspomnę. Dziękuję za pozytywne rozpatrzenie mojego wniosku.


  4. Dyskusja z użyciem argumentów konsekwentnie unikających rozróżnienia przyczyny od skutku, pomijających konsekwencje - odpowiedzialność za nie jest typowa dla rzeczywistości postrewolucyjnej. W istocie to jest forum historyczne więc zamierzam już konsekwentnie poruszać się w granicach "faktów", dat, postaci, zjawisk z unikaniem dyskusji ideowych czy doktrynalnych, bowiem jak powyżej widać - stwierdzenie - antysemityzm nazistowski to nie antysemityzm nazistowski, lub rewolucja francuska - jej idee zaszczepione w Rzeszy przez korsykanina przyczyną antysemityzmu w nowej postaci i ostatecznie skutkująca totalitaryzmem spotyka się z argumentami - ale kiedyś też mordowano żydów, a korsykanin nie był antysemitą i nie o to mu chodziło. Jeśli pominąć prostą relacją - przyczyna - skutek - to powyższe spostrzeżenia podważające moje wywody są bezspornie prawdziwe. A pomijając relację przyczyna skutek - dyskusja oparta na aparacie pojęciowym odrzucającym nie doktrynalnym, nie ma dla mnie sensu.

    Na marginesie - trudno się spodziewać po wyznawcy Napoleona zgody z argumentami Tocquevilla, to przecież oczywiste że myślenie postrewolucyjne, widzące w rewolucji "konieczność" a w postępie "dobro" nie może stanąć na gruncie sentymentalnego, sceptycznego konserwatyzmu obserwatora republikanina.

    Dlatego napisałem co wiem i uważam o poglądach Hannah Arendt, gdzie indziej w kwestii jej poglądów o antysemityźmie jego genezie i skutkach (antysemityźmie współczesnym), i może mi się jeszcze co najwyżej zdążyć jakiś wtręt doktrynalny co do stoicyzmu, poza tym nie zamierzam narzucać widzenia historii jako relacji doktryn politycznych, prawnych, idei politycznych na tle działań ludzkich - jako ich skutków i przyczyn, wzajemnych relacji, powiązań. Ponieważ jest to forum historyczne ukierunkuję się ku faktom, datom, wydarzeniom suchości relacji, i polemiki interpretacyjnej. Choć zarazem zgadzam się z Humem że relacji przyczyna - skutek opisać się nie da, w wymiarze naukowym - rzeczywistym, a z Popperem że niczego nie da się stwierdzić na tyle by być tego pewnym, więc oczywiście może być tak że Napoleon nie będąc antysemitą, nie był przyczyną antysemityzmu, a antysemityzm pogromów roku 1098 w Kolonii zdaje się, to zjawisko tożsame antysemityzmowi Rudolfa Höss, który po prostu regularnie wykonywał procedury i dbał o humanitarne traktowanie nie będących przecież na mocy ustaw norymberskich ludźmi żydów. Istnieje nawet wysokie prawdopodobieństwo że tak jest, a ja postaram się nie przekraczać płaszczyzny - pupil, idol jego biografia a skutki jego działań, kwestie idei, procesów i zjawisk. Myślę że się uda. Zresztą XIX wieku nie znoszę.


  5. Hannah Arendt - zasymilowana żydówka, uczennica Jaspersa, uczennica (a także kochanka) Heideggera - filozof, socjolog, myślicielka w starym dobrym stylu. W metodzie badawczej, specyficznej metodologii - socjologiczno - historycznej, choć nie marksistowskiej, czy weberowskiej, bardzo nowatorska w istocie odwoływała się do tych szkół badania świata, i jego odcieni które czerpały ze wzorców Republikańskich. Była w tym sensie kontynuatorką Cycerona, Machiavellego, Hobbesa, Tocquevilla - ich sposobu postrzegania Państwa. To ona zauważyła istotę totalitaryzmu którą była jego antypaństwowość - podważenie instytucji, prawa, tradycji, norm społecznych. Wbrew popularnym i lansowanym w środowiskach postępowych i poprawnych politycznie (sama była dość w poglądach radykalna, postępowa, lewicująca) tezom o tożsamości totalitaryzmu z dyktaturą, autorytaryzmem, konserwatyzmem udowadniała poprzez przedstawianie analogii nazizmu a komunizmu bolszewickiego - hitlera a stalina, nsdap a kpzr (dzięki czemu do 89 roku nie była wydawana i była na indeksie autorów dla komunistów) iż totalitaryzmy są tożsame. Niczym się w istocie nie różnią - są niczym niszcząca Państwo choroba uderzająca w jego struktury, instytucje - przenosząca ośrodki decyzyjne poza sformalizowane procedury, urzędy, schematy. Arendt stawia tezę że totalitaryzm wszędzie i zawsze wyglądać będzie tak samo, i zawsze i wszędzie będzie się posługiwał takimi samymi metodami - terroru, rozbijania rodziny (hitlerjugend, pionierzy) atomizacji społeczeństwa, pozbawionego instytucji i gwarancji dawanych mu przez Państwo. Ludzie w Państwie totalitarnym przestają rozumieć czym jest Państwo, są zmuszeni odrzucać tradycję, zamiast do Państwa kierują się do organizacji, która przejmuje pozainstytucjonalnie kontrolę nad życiem społecznym. Jednocześnie nikt do końca nie wie kto podejmuje decyzje, brak jest procedur, prawodawstwa, sądownictwa dającego pewność sytuacji, wskazującego ośrodek decyzyjny.

    Społeczeństwo mamione specyficzną propagandą, hipnotyzowane nadludzkim wodzem (którego rola realnie jest mniejsza niż jest potem wygodnie twierdzić - bowiem według Arendt wodzowie - zbrodniarze - przywódcy są emanacją totalitaryzmu, stanowiącego działanie magmowego społeczeństwa, organizacji pozapaństwowych, bojówek i faktycznego chaosu i anarchii) przestaje rozumieć istotne kwestie, ludzie akceptują zbrodnie, nadużycia, gwałty - sprzeczne nawet z absurdalnym, niewyobrażalnym prawem - ustawy norymberskie.

    Polityka Państwa totalitarnego to prowokacje tajnych struktur terror kreujących i nadzorujących jego przebieg, łamanie zasad, omijanie legalnych, fasadowych struktur, przesuwanie decyzji w sferę cienia. Arendt podaje mechanizmy paranoi dyrektorów fabryk niemieckich i sowieckich - którzy nijak nie potrafili odczytać z gradu decyzji, poleceń, intrukcji prawdziwej linii, prawidłowej linii - i nie znają dnia swego upadku. Czystki w aparatach politycznych ekip totalitarnych, walka z wrogiem zewnętrznym i wewnętrznym rodzi metody oparte na paranoi. Sprzeczności, niejasności, zakłócenia, spory w łonie struktur terroru (choćby konkurencja Heydricha z Himmlerem, o nkwd i czeka nie wspominając), wzajemne pogromy dodatkowo potęgują dezorientację społeczeństwa które zaczyna żyć w podwójnym świecie - rzekomego Państwa, oraz faktycznych struktur totalitarnych.

    Arendt przeprowadzając (dużo bardziej niż ta powyższa - wręcz kosmicznie) - erudycyjną klasyfikację jednocześnie wywodzi narodziny idei totalitarnej w sprzecznościach, konfliktach wywołanych przerwaniem ciągłości, tradycji, narzucenia obcych nieprzystających do miejscowej specyfiki - konkretnie w Rzeszy - praw, zwyczajów -w tym przypadku antysemityzmu, czerpiącego swoje źródło w kodeksie cywilnym który dał pełnię praw Żydom, rzucając niemal w ciągu jednego dnia dwie żyjące do tej pory w całkowitej izolacji społeczności. Wcześniejsze pogromy zawsze miały źródło religijne - chrześcijanie wyładowywali swą frustrację na mordercach Jezusa, upartych heretykach, izolujących się i szczelnie odcinających od "gojów" czarowników, podkreślających swą odmienność. Zwróćmy uwagę - w getcie średniowiecznym to Żyd wybierał strój, wygląd, miejsce zamieszkania odizolowujące go i odróżniającego od goja. Z czasem chrześcijanie nauczyli się wykorzystywać odmienności Żydów dla ich dyskryminowania (powiedzmy zaczęli Wizygoci). Zawsze było to jednak uwarunkowane religijnie, moralnie - lichwa którą Żydom pozwolono uprawiać - bowiem nie mieli chrześcijańskiej godności - stała się ich specjalnością i tylko wzmagała niechęć. Chrześcijańskie społeczności zachowywały się dwuznacznie - nienawidziły zabójców Jezusa, bały się ich ze względu na ich tajemniczość, przekazywała im określone funkcje które sama uznawała za niegodne, by potem tym bardziej potępiać Żydów za ich wykonywanie, co zarazem rodziło zazdrość o bogactwo i zaradność. Zwróćmy więc uwagę że Żydzi zasymilowani w Niemczech, którzy po 100 latach eksperymentu napoleońskiego, wynikającego z kc - zrównania w prawach - byli już nie do odróżnienia, sami często nie zdające sobie sprawy ze swego "żydostwa" nagle zostali ponownie zamknięci w gettach, oznakowani - czyli społeczeństwo brutalnie, bezceremonialnie odebrało im prawa nadane przez korsykanina, naznaczyło, narzuciło system prawny odbierający człowieczeństwo, posuwało się albo godziło na bezceremonialne zbrodnie - dążenie do całkowitej eliminacji izraelitów - kierując się względami etnicznymi, pochodzenia a nie świadomości i praktykowania żydostwa. Arendt uważa że antysemityzm jest kołem zamachowym totalitaryzmu niemieckiego, sensem jego istnienia i źródłem popularności. Odbudowanie antagonizmu z pominięciem uwarunkowań religijnych i oparcie go na nacjonalizmie, rasizmie, darwinizmie, 'pseudobiologizmie', stworzenia prawa odbierającego legalnie - bowiem poprzez legalne organy dogorywającego Państwa - żydowskiego pochodzenia obywatelom przymiot człowieczeństwa, było według Arendt prostą konsekwencją działań napoleona, idei rewolucji francuskiej którą przeszczepiono do Rzeszy niczym zakażony nowotworem organ. Arendt w pewnym sensie usprawiedliwia Niemców - lecz to takie pobieżne, mało wnikliwe spostrzeżenie, faktycznie analizuje chłodno makabrę totalitaryzmu, pozwala zrozumieć niezrozumiałe, i niejasne. Jednocześnie przyrównuje totalitaryzmy i wskazuje na tożsamość metod, systemu - zarazem wskazując że korzenie mogą być różne. W przypadku Niemiec był to według badaczki antysemityzm, jego zaś źródłem rewolucja francuska - narzucony kodeks napoleona, którego konsekwencją było wzniesienie antagonizmu Niemiec - Żyd z poziomu chrześcijanin - izraelita, na poziom Człowiek - nie człowiek. To tak krótko i nie najczytelniej, ale Korzenie czytałem ostatni raz 3 lata temu, a że Arendt nie ucieka się do łatwego języka i skrótów myślowych czyta się Ją jak chińszczyznę, choć jej wnioski jednocześnie wciągają niczym kryminalna opowieść - obnażenie totalitaryzmu, pokazanie jego zaplecza, istoto, przyczyn zmienia sposób widzenia Państwa, pozwala uwierzyć w wyższość tradycji republikańskiej nad wszystkimi innymi bredniami wystawiającymi Państwo na ciosy którym ani nie potrafi podołać, ani im się przeciwstawić.


  6. Prawdę powiedziawszy łatwiej jest przeczytać Arendt niż ją zreferować. Natomiast różnice w antysemityzmach przedstawiłem po to by odróżnić pogromy od Oświęcimia, Treblinki, Dachau itd... Bo trudno różnicy nie widzieć, trudno porównywać nieporównywalne, wywiedzione z innych przesłanek incydentalne jednak pogromy, a "naukowe, etniczne, prawne" zagazowywanie, rozstrzeliwanie, sterylizowanie, milionów dla zniszczenia wszystkich przedstawicieli grupy. W każdym razie spróbowałem coś napisać gdzie indziej - ale jeśli całym argumentem przeciw Arendt będzie - ale bywały wcześniej pogromy to więcej nic nie powiem, bowiem to jakby mówić w dwóch językach.


  7. jakąś znawczynie totalitaryzmu etc. Skandal!

    Jej tezy nadają się do dyskusji opartej na argumentach a nie na nieodróżniających przyczyn od skutków wypowiedzi. Właściwie muszę się zgodzić faktycznie to skandal.

    Pol Pot (jakiś mniej chyba od stalina lenina, hitlera itd) mniej jednak popularny skoro nie doczekał się poprawki nazwiska?

    Grzeczność czy też niegrzeczność wypowiedzi można analizować jedynie w kontekście - a biorąc pod uwagę zespół (niegrzecznych... ubawiłem się) wypowiedzi pod adresem nieżyjącej niestety autorki Eichmanna w Jerozolimie, bez próby zinterpretowania sensu poddawanych odrzuceniu - lekceważącemu - biorąc pod uwagę iż historia to przecież zwykle gmach zbudowany przez innych i wręcz głupotą byłoby odrzucanie takiego dorobku w imię prawa do indywidualnego, bezrefleksyjnego (bowiem całkowicie abstrahującego od lekceważonej teorii, bez argumentacji, zaproponowania innej genezy zjawiska) oryginalnego zdania - twierdzeń, będących teoriami jako że dotycząc sfery zachowań społeczno-kulturowych nie mogły zostać empirycznie zweryfikowane, czy też udowodnione.

    A ponieważ ocena dokonań postaci historycznej może być jedynie wynikiem badania przyczyny a skutku, dlatego uzurpatorzy, despoci, dewastatorzy jako ich fani muszą się przygotować że dobre samopoczucie może mieć tylko miejsce we wpatrywaniu się w popiersie, portret idola oraz kontemplowanie przytłaczających zwycięstw, sukcesów z pominięciem setek tysięcy ofiar wyprawy rosyjskiej, chociażby.

    Na szczęście korsykański parweniusz sam się zniszczył, więc nie ma sensu się nad tą ciemną postacią pochylać.

    //Estera. "pol pot (jakiś mniej chyba od stalina lenina, hitlera itd) mniej jednak popularny skoro nie doczekał się poprawki nazwiska?"- nie to przeoczenie, które nawet "objawiło" się parę postów wcześniej. Jutro "popoprawiam".


  8. Zdecydowanie nie jestem w stanie zaakceptować nazywania dokonań Filipa II podbojem Grecji - jak wspomniałem mogę najwyżej zgodzić się, ze Związek Koryncki był formą quasi-podboju, ale również niepełną (casus Sparty).

    Zdecydowanie nie jestem w stanie zaakceptować nazywania dokonań armii sowieckiej i stalina podojem europy środkowo-wschodniej - jak wspomniałem mogę się zgodzić, że Układ Warszawski i RWPG były jedynie formą quasi-podboju, zwłaszcza że Polska nie została republiką sowiecką, a casus Czech wskazuje że podbój był niepełny?!

    W tym punkcie Twoje poglądy są dla mnie nie do zaakceptowania

    Rozpylają jakiś gaz? narkotyk dodają do wody? dlaczego ja jeszcze tak nie reaguję? Wobec tego miasta można mieć jedynie stosunek jaki do panowania Nerona żywił Trazea Petus - znosić. Ale bez przesady...


  9. Czym są jej tezy? Kim była/jest ich autorka, że nie można jej przeczyć? Świętość jakaś? Nie!

    Proszę sobie wyobrazić że tak. Jej tezy to najbłyskotliwsza analiza totalitaryzmu. Ich autorka była i pomimo śmierci pozostaje najwybitniejszym badaczem - odkrywcą mechanizmów totalitaryzmu, żeby jej przeczyć trzeba by być uczniem Heideggera, Jaspersa i mieć chociaż pojęcie kim była i jaki jest jej wkład we współczesną naukę, doktryny polityczne...

    Konkrety proszę.

    Rzym, Moskwa, Madryt, Genewa, Neapol, Kair - było jakieś miejsce którego nie zdewastował? Nie okradł? Co to jest w ogóle za pytanie?

    Zupełnie co innego i ja tego na dodatek nie powiedziałam.

    zupełnie w Wandei zginęło od 500 tys po 2 mln zamordowanych ludzi. w Kambodży zginęło między 1.5 mln a 3 mln - to niewątpliwie zupełnie co innego.

    że uważam za dziwne doszukiwanie się antysemickich przesłanek w kodeksie, który stanowi podstawę wielu współczesnych systemów prawnych, w tym poslkiego, czy w ogóle wszędzie gdzie się da (a są takie przypadki). Mogę uważać, że "napawa mnie to starchem".

    Dobrze byłoby odróżniać przyczyny od skutków, aby podejmować dyskusję na temat konsekwencji nieprzemyślanych działań. Wybielanie wojskowych despotów i destruktorów z odpowiedzialności którą ponoszą w perspektywie wieków. Ta perspektywa pozwala ocenić ich "dzieło". Adekwatne jest zestawienie argumentów analogicznie sprowadzających takie spersonalizowane (heglowskie) rozumowanie do Pol Pota, Stalina, Lenina i Hitlera gdyż - jest wielu zachwyconych ich geniuszem, dokonaniami oraz wpływem na świat zwolenników, wyznawców... A ja znajduję upodobanie w psuciu fantastycznego samopoczucia takim bezrefleksyjnym sądom.

    //Estera. Nazwiska piszemy wielką literą. Błędy poprawiono.


  10. Wielkie litery odwrotnie' date=' jeśli łaska, Łódź jest nazwą własną, polis nie. No i trochę dystansu :([/quote']

    Polis jest interesującym, fascynującym wytworem subtelnej myśli, łódź jest obrzydliwym wytworem sadystów którzy skazując mnie na jej codzienne oglądanie zdeterminowali mój na jej temat pogląd.

    Aleksander był współpracownikiem Filipa, przyczynił się walnie do zwycięstwa pod Cheroneą, i dlatego nie uważam by można go było wykluczyć z pojęcia zdobywca. Choć oczywiście zdaje się

    Zburzył zbuntowane Teby? Czyż ten akt "teatralnego terroru" nie był sygnałem - moi drodzo ja wasz suweren jestem może miły sympatyczny i uprzejmy ale panuję nad Grecją jak mój ojciec? Natomiast Grecję podbił Filip II - w toku długotrwałych wojen zdusił opór złamał najsilniejsze państwa i jak mawiają kroniki "jeśli wkroczę na Peloponez zniszczę Spartę" na co eforowie odpowiedzieli pięknie lakonicznie "jeśli". Różnie możemy rozumieć podbój
    Cytat:

    Aleksandra by nie było.... bo to on podbił Grecję' date=' a następnie Persów.

    I znów grube przekłamanie - Aleksander "Flacha" III Macedoński (nie mylić z Aleksandrem "Flachą" Kwaśniewskim) nie podbił Grecji - możesz podać źródło takiej informacji? Bo jak dla mnie takie twierdzenie dowodzi już zupełnej ignorancji w tym temacie.[/quote']

    że nie tyle się nie Zgadzamy wielce szacowny Przedmówco co nie zgadzamy się ze swoimi sformułowaniami i nie bardzo jesteśmy wstanie przyjąć taką formę zaprezentowania swoich poglądów... Jak zwykle.


  11. Obrażasz mnie.

    Jeśli ktoś tutaj kogoś tutaj obraża to raczej ktoś sam siebie, skoro:

    Rewolucja byłap otrzeban, terror jakobiński był efektem ubocznym, owszem.

    ubocznym efektem tej krótkiej wymiany zdań jest tylko pogłębienie u mnie - powiedzmy - zrozumienia motywów pozwalających doszukiwać się wielu dobrych stron Kambodży czerwonych khmerów. Ja w każdym razie ze swej strony nie będę kontynuował bowiem napoleoniści z gatunku fikcyjnego Rzeckiego czy całkiem realnego Łysiaka napawają mnie strachem nad podziwem dla bezproduktywnego, bezsensownego, barbarzyństwa którego jedyną zaletą jest geniusz wojskowy, a którego efekt jest wyłącznie dewastacja wszystkiego co napotkane - podobnie fascynujący winni być Hunowie.

    Popraw mnie, jeśli się mylę, ale pogromy Żydów zdarzały się w średniowieczu - i to od zawsze na tle narodowościowo-religijnym (z tej racji, że cechy te trudno w tym wypadku rozdzielić)

    Bardzo ciekawy problem - kategorie antysemityzmu - antysemityzm pierwotny miał źródła religijne - był motywowany kwestiami moralnymi (trudno mówić o narodzie wielce szacowny Przedmówco opierając się na współczesnym pojęciu które w uniwersalistycznej europie nie miało absolutnie żadnego odniesienia... Jako że naród (jak rozumiem etniczny - rasowy) to klasyfikacja dość późna i specyficznie - oświeceniowa, racjonalistyczna...).

    Potem mówi się właśnie o narodzeniu się antysemityzmu motywowanego rasistowsko, racjonalistycznie - biologicznie, dla którego impulsem było jednorazowe, radykalne zrównanie w krajach Rzeszy przez naszego nieudolnego demiurga dewastatora Europy - prawne Żydów. To jest impuls zmiany umotywowanie niechęci do Żydów - wydobycie ich z gett, w których zamykali się przecież dobrowolnie, by po jakimś czasie stać się tych miejsc więźniami. Żydzi otrzymali pełnię praw, jednym ruchem korsykański uzurpator i parweniusz, rozumujący w kategoriach uniwersalistycznych - tak to jest jak ktoś narzuca jednolite, uniwersalne prawo - źródłowo rzymskie - krajom które dawno w swych partykularyzmach się od tego Rzymskiego źródła odcięły, odrzucając niemal całkiem recepcję digestów, prawa kanonicznego, prace glosatorów i postglosatorów. Napoleon nie zdawał sobie z tego sprawy, był zadufanym megalomanem którego talent militarny przysłaniał nieudolność polityczną - zwykłym, prymitywnym wojskowym despotą, któremu się zechciało ponieść idee rewolucji tam gdzie ich nikt nie chciał. Efektem tego jest antysemityzm Niemiecki - doskonale przeanalizowany przez Arendt, stanowiący koło zamachowe dla totalitaryzmu. Badania autorki która pochodziła z rodziny aszkenazyjskich, zasymilowanych żydów niemieckich, która jeszcze zdaje się do czasu studiów nie zdawała sobie nawet sprawy że jest Żydówką - są jednoznaczne - nagłość, drastyczność, oderwanie reformy przeprowadzonej przez korsykanina od tradycji, miejscowych zwyczajów, norm i przesądów była szokiem którego pokłosiem były późniejsze niewyobrażalne zbrodnie. Jest jeszcze tzw. antysemityzm estetyczny - u którego źródeł dopatrujemy się Wagnera i jego "Żydostwa w muzyce". To w tej kwestii wszystko bo zaraz będzie wpis że nie na temat...

    A Napoleon zniszczył sam siebie, szkoda tylko że przy okazji pożogi i zniszczenia które zaoferował Europie zniszczył fundamenty jej tradycji i podważył to na czym opierał się jej swoisty konsens instytucji, mechanizmów, tradycji... No i nie zapominajmy o absurdalnym prawodawstwie - nad którym wystarczająco wypastwili się już Puchta czy Savigny - ze swoją historyczną szkołą prawa, gdzie wyraźnie wskazuje się zgubny wpływ kodyfikacji oderwanych od zwyczaju, tradycji...


  12. Hannah Arendt, Korzenie totalitaryzmu

    Stawia tam tezę iż automatyczne, odgórne, narzucone równouprawnienie w Rzeszy Żydów doprowadziło do narodzenia antysemityzmu rasistowskiego, a nie tylko dotychczasowego religijnie warunkowanego. Napoleon ze swoim kodeksem narzuconym Rzeszy - doprowadził do spotkania się tak wybuchowych czynników że w efekcie narodził się antysemityzm - koło zamachowe totalitaryzmu.

    Przepraszam bardzo, ale nigdy z takimi wypwoiedziami się nie zgodzę. Rewolucja byłap otrzeban, terror jakobiński był efektem ubocznym, owszem.

    Owszem nigdy się z takimi wypowiedziami nie zgodzę, i cieszę się że nie zgadzam się z propagatorami wielkiej zbrodni rewolucji francuskiej (gratuluję setek - może nawet milionów ofiar w Wandei - jako "efektu ubocznego" - rozumiem że miliony ofiar pol pota to też był tylko efekt uboczny "potrzebnej" a może "koniecznej?" rewolucji).

    Napoleon jest współodpowiedzialny - ten pozbawiony wyobraźni politycznej i perspektywicznej niszczyciel, prawda bóg wojny, zrujnował Europę w ramach następczych po rewolucji "potrzebnych" i "koniecznych" działań prymitywnego parweniusza, barbarzyńcy, uzurpatora - niczym Attyla - od którego miał więcej talentu militarnego i nic więcej.


  13. podbić — podbijać

    zwyciężywszy w walce, wziąć pod swoją władzę.

    Według mnie znaczenie słowa podbój - biorąc pod uwagę poziom dominacji Macedonii, możliwości narzucania swojego zdania ogółowi, pozbawienie pozostałych Polis niezależności także przez Aleksandra - pokrywa się z sytuacją Grecji na tle jej relacji z Aleksandrem.

    Mechanizmy zniszczenia Polis - a polis było instytucją - Państwem zawierającym w sobie religię, kulturę, instytucje, etos obywatelski, politykę, instytucje które stawały się przez obywateli - wspólnotę - stąd specyfika "kolonizacji" greckiej - i to zostało brutalnie, bezwzględnie i ostatecznie zniszczone przez Aleksandra, ekspansję na wschód, zmianę ośrodków decyzyjnych, gospodarczych, przesunięcie odniesień kulturowych (wymienione przeze mnie nurty filozoficzne które przestały się do Polis odnosić w ogóle (bo nie BYŁO JUŻ SIĘ DO CZEGO ODNOSIĆ). Aleksander wbił gwóźdź w trumnę Polis niszcząc Teby, a następnie zdobywając Persję zakończył okres który Polis pozwalał trwać - one przestały się stawać - bowiem zmieniła się perspektywa.

    Reasumując trudno się posługiwać pojęciami których nie możemy nawet zrozumieć, bowiem nie daje się pojąć kryteriów tworzących Polis. W tym względzie cały czas poruszam się w ramach omawianego zagadnienia i nie tyle unikam odpowiedzi na pytania, tylko podtrzymuję swoje tezę przedstawiając argumenty które według mnie przekonujące są, a że nie przekonują... Cóż - klimat intelektualny łódź a Polis.... Boże...

    W moich wypowiedziach i przemyśleniach zawsze najważniejszy jest kontekst tworzący całość a nie wybranie pojedynczych zdań by udowodnić że nie wiem o czym mówię, co przy wielokrotnie złożonych ponad miarę mych zdaniach jest akurat banalnie proste.

    [ Dodano: 2007-10-09, 21:10 ]

    A przy tym

    Jaczynowska za Picardem uważa że chodziło o Iberus południowy - Jukar, M. Jaczynowska, Dzieje Imperium Romanum, Warszawa 1995, s.49

  14. Należałoby zapytać Edmunda Burke i Józefa de Maistre dlaczego grzech rewolucji, panowanie Napoleona należało zwalczać. Zamach na normy, idee, zasady które konstytuowały system tamten świat. Zresztą odrobinę inwencji w próbie analizy sytuacji aktualnej poprzez narzędzia konserwatywne i nawet teraz uda się ustalić dlaczego Napoleona, Rewolucję należało (co się niestety nie udało) zniszczyć. No i proponuję Hannah Arendt, Korzenie totalitaryzmu - by zobaczyć wpływ kodyfikacji napoleońskiej na obudzenie się antysemityzmu w nowej postaci - głównym źródle totalitaryzmu w Niemczech.

    Odpowiedź jest oczywista - tkwimy w apokaliptycznym świecie porewolucyjnym, po jakobińskim - źródle totalitaryzmów, terroru, metod politycznych itd. itd... Zgroza.


  15. Sądzę że był to wierny, niezastąpiony megadomestikos (najwyższy dowódca armii?) turecki braniec, towarzysz dzieciństwa Jana Komnena, Jan Aksuch - miał on dowodzić w wyprawie zdaje się z 1150, i chyba dowodził w operacji 1155-1156. A w ogóle to zdaje się że Manuel sam chciał dowodzić w wyprawie.


  16. Ciekawy jest przekaz rzekomej rozmowy Hannibala ze Scypionem w której ustalają oni pierwszeństwo wśród wielkich wodzów
    Rozmowa Hannibala i Scypiona jest fikcją' date=' o czym Kęciek zresztą chyba pisze. [/quote']
    rzekomo zgodnie z tym' date=' co ktoś mówi, ale nie z rzeczywistością; jakoby, niby.

    Natomiast Kęciek pisze jedynie "być może spotkanie obu wodzów w Efezie jest tylko efektownym wymysłem historyków." [/quote']

    Moim zdaniem takie spotkanie to fikcja.

    moim zdaniem także do tego spotkania nie doszło (co jakby nie patrzeć powiedziałem od razu) - choć nie ma na to dowodów' date=' ale sam fakt że starożytni pozwolili Hannibalowi umieścić się na 3 miejscu wśród największych dowódców po Aleksandrze i Pyrrusie pozwala poznać tamtą atmosferę jeszcze totalnie nie skażoną genialną i niewątpliwie trudną do zastąpienia propagandą - a nawet polityką historyczną Rzymu.[/quote']

    Wydaje mi się' date=' ze obwiniasz Kartaginę o wywołanie wojny, którą wszczął agresywny Rzym, czemu?[/quote']

    Na każdym kroku Rzym dostarczał dowodów sowjego barbarzyństwa' date=' kultu siły, nielojalnosci i braku honoru. Pragmatyzm to w polityce zaleta, ale Rzym przekroczył wszelkie granice.[/quote']
    Rzym nie łamał traktatów - lecz tak je formułował od początku z pozycji siły i arbitrażowych postępowań w komitywie z sojusznikami że strona traktatu z Rzymem nie mogła tego traktatu przestrzegać jeśli chciałaby robić cokolwiek więcej poza swobodną załatwiania potrzeb fizjologicznych przez swoje rządy. Sagunt zwrócił się o arbitraż do Rzymu' date=' Rzym roztrzygnął arbitraż na korzyść Saguntu (a jakże inaczej przecież był to wróg Hannibala), Hannibal zniszczył Sagunt - Rzym zarządał wycofania się - Hannibal nie miał zamiaru skończyć na krzyżu w Kartaginie gdzie by go pewnie Hannon chętnie umiescił. Dopuścił się niesubordynacji i chcąc ratować swoje Państwo i siebie przed upodleniem realizując plany swojego ojca oraz wykorzystując swój niezwyjkły potencjał zaatakował. Kartagina nie miała żadnego wyjścia - Rzym przez chwilę pomyślał że wszystko poszło jak zwykle, potem przez 10 lat bardzo żałował, ale na końcu wyszło że jak zwykle miał rację. Traktaty trzeba umieć pisać tak by były tylko dla nas i w każdych okolicznościach korzystne. Rzym tak czynił, posuwając się do terroru psychicznego porównywalengo z zastraszeniem hachy w berlinie.[/quote']
    Sorry' date=' ale wszystko co opisujesz wyglądało NIECO inaczej. Rzym nie miał w ogóle prawa interweniować w sprawy Saguntu - sam ten fakt był naruszeniem zawartych traktatów.[/quote']
    Zupełnie jak z tym najazdem Celtów na Macedonię - wszystko zawsze wygląda nieco inaczej - zwłaszcza gdy porusza się w kręgu domysłów i umotywowanych emocjonalnie stanowisk' date=' tyle że ja wielbiac Rzym potrafię docenić jego przeciwników, przyznając im wielkość i rację moralną, a mój wielce szacowny przedmówca dokładnie odwrotnie proporcjonalnie.

    Nie było zadnych stref wpływów, to Rzym był panem sytaucji, Sagunt miał się do niego prawo zwrócić o arbitraż, Rzym powinien był go roztrzygnąc sprawiedliwie - ale z zasady roztrzygał na korzyść sojuszników, Hannibal zrobił co musiał zrobić. Sagunt był pretekstem ukazującym Kartaginę jako agresora, choć nie miała ona innego wyjścia - formalnie to jednak Hannibal zniszczył Sagunt a nie Rzym Nową Kartaginę. [/quote']

    Ależ były! Rzym podpisał porozumienie z Kartaginą' date=' a potem je złamał ujmujac się za Saguntem. [/quote']
    Odeszlismy od tematu' date=' prosiłem o operowanie faktami, kolega widzę nie życzy sobie tego[/quote']
    Hiszpania z tego co pamiętam nie była ujęta w traktatach i fakt ingerencji Rzymu w Saguncie był bezczelnością i oczywistą prowokacją ale nie był bezprawny i nie łamał litery traktatu a jedynie jego ducha.
    Niestety (dla Rzymu) była objęta traktatem.
    Oczywiście wiem - stare i przestarzeła' date=' archaiczne i jednostronne.

    M. Cary, H.H. Scullard, Dzieje Rzymu, Warszawa 1992 t.2. ss.524-525:

    "Porozumienie o wytyczeniu linii demarkacyjnej wzdłuż Ebro [Jaczynowska za Picardem uważa że chodziło o Iberus południowy - Jukar, M. Jaczynowska, Dzieje Imperium Romanum, Warszawa 1995, s.49'] ... zostało zawarte między Hazdrubalem a przedstawicielami senatu rzymskiego... Polibiusz wymienia tylko jedno postanowienie tej konwencji granicznej, to mianowicie, że Kartagińczykom nie wolno było odtąd przekraczać z bronią w ręku rzeki Ebro."

    H.Cary, tamże, t.1, s.244-245:

    "Posłowie rzymscy przyjęli jednak za dobrą monetę wyjąsnienia wodza punickiego, że zagiega o nowe źródła dochodów, aby Kartagina mogła spłacić należne Rzymowi odszkodowanie [rzekome pertaktacje?]. W 226 r. następne poselstwo otrzymało od Hazdrubala zapewnienie, że nie dokona on akcji zbrojnej na północ od rzeki Ebro[Jukar?]; jak się wydaje, Rzymianie nie podjęli w reważnu żadnego zobowiązania )chyba że Kartagińczykom wystarczyło "dżentelmeńskie" słowo Rzymu, że ten nie będzie ingerował na południe od tej rzeki),"

    I dalej oczywiście w duchu moich poglądów jako że moje poglądy na całą kwestię wywodzą się z tej książki... Wiem wiem - Wipszycka powiedziałaby - staroć, archaiczne i doktrynalne podejście, odrzucanie wszelkich nie angielskich a obiecujących badań. Ale według mnie sprawa nie jest definitywnie przesądzona - uważam (i mam do tego jak wykazałem - może i wątłe) podstawy, zgadzam się że Rzym perfidnie, bezczelnie, z pozycji siły nadużył i złamał ducha traktatu oczywiście nie łamiąc jego litery. Było to nadużycie ale niestety "zgodne z prawem".

    Możliwe że dziś pogląd taki jest już całkiem odrzucany - choć podejrzewam że jest tak tylko w grupie historyków którzy zafascynowani Kartaginą przyjmują dla zasady pogląd przeciwny do dotychczasowego - niewątpliwie zakładając skażenie źródeł wypadki dokumentujących. Nie pozwala to jednak na stwierdzenie:

    Cytat:

    "Niestety (dla Rzymu) była objęta traktatem."

    Według moich informacji - przyznaję ze skruchą' date=' że z Kęcieka - było to normalne rozgraniczenie stref wpływów i Rzym przyjmując posłów z Saguntu i popierajac ich złamał ustalenia tego traktatu. Moim zdaniem w traktacie chodziło o rzekę Ebro. [/quote']

    To tak gwoli przypomnienia.

    A teraz:

    Otóż mylisz się. Choć dostrzegam tezę jakoby Iber należało utożsamiać z Jukar to całkowicie ją odrzucam polegając w tej materii na klasie i rzetelności Polibiusza jako historyka. A skoro tak' date=' to każda militarna czy dyplomatyczna interwencja rzymska nie autoryzowana przez Kartaginę na południe od Ebro była ewidentnym złamaniem traktatu - czego nie ukrywa o ile pamiętam sam Polibiusz. Traktat nie pozostawiał - jak twierdzisz - wiele miejsca na interpretację - jasno określał granicę stref wpływów, a Rzymianie tę granicę przekroczyli. [/quote']

    Polibiusz wymienia tylko jedno postanowienie tej konwencji granicznej, to mianowicie, że Kartagińczykom nie wolno było odtąd przekraczać z bronią w ręku rzeki Ebro

    Czy masz takie wątpliwości co do innych interwencji rzymskich?

    Niewątpliwie do takich interpretacji jak wyżej przedstawiona.

    Pytanie o możliwy podbój Grecji zinterpretowałem jako pytanie o Grecję właściwą' date=' Helladę' date=' stąd przyjąłem taką -IMHO ze wszech miar słuszną - perspektywę. Pierwszym konfliktem na linii Hellada - Persja było rzeczywiście powstanie w Azji mniejszej, jednak stroną agresywną byli podówczas Grecy. Pierwszą wyprawą perską na Helladę był Maraton, a kresem ich ofensywy Plateje. [/quote'']

    Powstańcy zwykle są stroną agresywną, to nawet ja nie uważam występujących przeciwko Rzymowi powstańców za agresorów, ale cóż...

    Pomijając błędy piękny wywód. Jak rozumiem zgadzasz się' date=' że o jakimkolwiek podboju Grecji można mówić tylko w wykonaniu Filipa i tylko jako o podboju niepełnym?[/quote']

    Rozumiem że mój wielce szacowny Przedmówca tak bardzo dobrze nauczył się już pomijać błędy w swoich wywodach, że bez problemu przychodzi Mu pomijać je w wywodach innych - a konkretnie?

    Proszę o przykłady barbarzyńskich narzędzi i instytucji władzy wprowadzonych do poleis Związku. Proszę o przykłady "decydowania o linii politycznej polis bez liczenia się z ich dotychczasowymi normami".

    Proponuję do przeczytania książkę Janiny Gajdy' date=' Kiedy rozpadały się ściany. Teorie wartości w filozofii hellenistycznej - gdzie już sam tytuł oddaje nastrój intelektualny panujący w złamanych, podporządkowanych Polis - które zostały ograniczone w swej swobodzie podejmowania decyzji tak dalece że zachowały jedynie coś w rodzaju autonomii...

    Tak, moim zdaniem postulat opisywania epoki pojęciami należącymi do innych epok jest z gruntu chybiony, bowiem prowadzi do nieuniknionych uproszczeń i przekłamań, przez co jego forsowanie istotnie trąci ignorancją.

    A to jest naprawdę śmieszne w kontekście zdania:

    Pytanie o możliwy podbój Grecji zinterpretowałem jako pytanie o Grecję właściwą' date=' Helladę, stąd przyjąłem taką -IMHO ze wszech miar słuszną - perspektywę. [/quote']

    Biorąc pod uwagę że Miasta Jońskie pozostawały w świadomości Greków jako jedność z "Grecją właściwą". Czyli tak interpretujemy jak nam wygodnie...

    Analiza form ustrojowych, panujących zasad i sposobów funkcjonowania społeczeństw, wymaga obiektywizacji do rozumowania im współczesnego, z zaprzęgnięciem aktualnego aparatu pojęciowego dla ich zrozumienia. To zaś prowadzi prostą drogą do interpretacji przez pryzmat współczesności - przeszłości. Jak wskazują przykłady Maxa Pohlenza, Fryderyka Nietzsche, Morgensa Hermana Hansena - właściwe wyniki interpretacji przeszłości na każdym polu uzyskuje się jedynie zaprzęgając do formułowania wniosków współczesnych pojęć w ich współczesnym znaczeniu w celu opisania różnic i analogii pozwalających poznać przeszłe mechanizmy, idee, instytucje, rozumowanie człowieka.

    W tym sensie pozostawienie Antypatra niczym cerbera "lojalności" Grecji wobec Aleksandra, konsekwencje śmierci Aleksandra dla tejże Grecji i jej relacji z Antypatrem? Śmierć Demostenesa, brak samodzielności Polis w polityce międzynarodowej, zmiany intelektualne i kulturowe pozwalają powiedzieć - Filip a potem Aleksander podporządkowali sobie Grecję, złamali jej niezależność - wniknęli w instytucję Polis tak bardzo że Grecy przestali choćby z perspektywy Polis postrzegać świat - Stoicyzm, lub zamknęli się wyłącznie w życiu eskapistycznym i hedonistycznym - Cyranejczycy, Epikurejczycy - czyli uciekli od aktywności w sferze publicznej, bowiem nie było już Polis - tej wspaniałej wspólnoty której służyć było warto. Nawet postawa Sceptyków była ucieczką, zaprzeczeniem wartości które wcześniej warunkowały życie społeczne, polityczne mieszkańca polis poza którym byli przecież sami barbarzyńcy. A teraz to barbarzyńcy stali się panami, a perspektywa Polis stała się ciasna i nieistotna, duszna i podupadająca. Nie wiem właściwie o czym ta dyskusja - analiza całej historii Stoicyzmu, to analiza upadku Polis na gruncie ideowy, przemiany w filozofowaniu, zmiany perspektywy - obserwowaniu na kartach poglądów Zenona, Chryzypa, Kleantesa, Aristona upadku, załamania, degradacji Polis - narodzenia się nowej perspektywy Kosmopolis. W tym sensie Persja pośrednio przez Aleksandra, Diadochów, Despocje Hellenistyczne podbiła Grecję, niszcząc rdzeń jej zrozumienia...

    Jeżeli ktoś tu pomija argumenty, nie jestem to ja. Do moich argumentów dotyczących tematu w ogóle się nie odniosłeś.

    Dyskusja ma swoje prawa - lecz cykliczne nieodnoszenie się do argumentów, pomijanie milczeniem błędów, nadinterpretacji jest niewłaściwe, chyba że stawianie takich zarzutów innym to zwykła erystyka - na to jest w dyskusji miejsce, i na to się zgadzam, ale musiałbym to wiedzieć wcześniej. Dla mnie władcy którzy pokonują systematycznie przeciwników, zmuszają ich do posłuszeństwa, burzą ich miasta, pozostawiając cień autonomii zmuszają do wspólnej polityki, a w przypadku nieposłuszeństwa surowo karzą są tymi którzy Podbili i Zdominowali Grecję (Cheronea, Teby, Megalopolis, wojna lamijska) - narzucenie Atenom po klęsce swoich warunków to panowanie. Podbój - a ponieważ bezspornym jest iż Grecy postrzegali Państwo - życie politycznie dojrzalej niż my dziś, w sposób bardziej subtelny - można stosować współczesne rozumienie pojęć dla wyjaśnienia przeszłych zjawisk, nie zapominając o kontekście i odmienności. Każdy się myli - jeśli jakiś błąd wyszuka mój wielce szacowny Przedmówca proszę o jego konkretne uwypuklenie, zarazem proszę o nietraktowanie rozmówców jak niedorobionych idiotów którzy dadzą sobie wszystko wmówić w mglistych wywodach, pomijających wytknięte uprzednio nieścisłości w celu obrony własnego - zawsze ostrego, na ostrzu noża, do gruntu stanowczego poglądu wielce szacowny Przedmówco - albo bowiem Pozwolisz sobie na pewien poziom nieścisłości, ogólności, ram interpretacyjnych albo Będziesz przedstawiał precyzyjnie fakty, bez żadnych błędów i ściśle argumentował czemu tylko taką interpretację Uznajesz za jedyną. Jeśli tak nie będzie - biorąc pod uwagę moją upierdliwość - czy Jak Wolisz wielce szacowny Przedmówco - błędy, ignorancję, dogmatyzm - Będziesz musiał użyć ignora.


  17. Jeśli wprowadzenie do systemu politycznego polis narzędzi i instytucji władzy barbarzyńskiego państwa plemiennego - nie doprowadziło do powstania systemu despotycznego, złamania niezależności polis, zdeptania odwiecznej perspektywy politycznej wspólnoty miasta państwa Hellenów a w konsekwencji podboju Persji zmiany perspektywy postrzegania istoty Państwa, wspólnoty, ludzkości - nie przypadkiem Stoicyzm narodził się w dobie Filipa, Aleksandra oraz Diadochów (szkoda tylko że Zenon był prawdopodobnie był Fenicjaninem co mu jednak wybaczam...) - kosmopolis. To prawdę powiedziawszy nie wiem jakie pojęcia średniowieczne, rozumienie suwerena wprowadzam do systemu starożytnego. Grecy a potem (Rzymianie) instytucjonalnie lepiej rozumieli istotę Państwa, Instytucji tegoż, mechanizmów politycznych niż nawet my teraz jak sądzę. Dyskurs filozoficzny prowadzony w wysublimowanych miastach - polis zderzony z perspektywą barbarzyńskiej Macedonii (plemiennej - archaicznej) oraz następnie poszerzony perspektywą despotyczną - imperium perskiego - macedońskiego zmienił postrzeganie, widzenie. Nie przypadkiem mówi się o Końcu świata, o tym że Grekom Zawalił się Świat - w tym sensie Aleksander i jego ekipa (Antypater) uzyskali władzę suwerenną - prawo odbierania życia komu chcieli, decydowania o linii politycznej Polis bez liczenia się z ich dotychczasowymi normami - możliwością zburzenia zbuntowanego miasta. Były to zjawiska dotychczas praktycznie niespotykane - Sparta rzuciła Ateny na kolana ale nie narzuciła jej trwale swej władzy. Prawdę powiedziawszy nie rozumiem powyższego zarzutu który całkowicie pomija moje argumenty, odnosi się do jakiejś dorozumianej mojej myśli i sprowadza ją do absurdu mojej rzekomej a/ manipulacji b/ignorancji - w posługiwaniu się płaszczyzną/perspektywą instytucjonalno-prawną- suwerena i odnoszenia jej do średniowiecza. Starożytną Grecję i Rzym najlepiej odnosić do współczesności bowiem nic lepiej nie oddaje (nie mówię że dobrze) tamtej perspektywy niż nasza gorsza rzeczywistość.

    Rzym jak zdaje się w zakresie jednego z traktatów o którym mówiliśmy nie

    Chłodną oceną tego, co rzymskie?

    bo umrę ze śmiechu nad użyciem w tym zdaniu słowa CHŁODNE - ja widywałem chłodne oceny - zebranie faktów, przedstawienie możliwych interpretacji, wskazanie najbardziej odpowiadającej, wykazanie manipulacji, błędów w ocenie przeciwnika i podsumowanie. Ale mój wielce szacowny Przedmówca w swojej konsekwentnie subiektywnej i jak najbardziej nie chłodnej analizie Rzymu, w konsekwentnym jego demonizowaniu i deprecjonowaniu osiągnięć, poprzez idealizację przeciwników lub ich deprecjonowanie zależnie od kontekstu i oczekiwań w danej sytuacji - na pewno nie jest chłodny co według mnie dowiódł w sposób faktyczny problem tzw. traktatu co do sfery wpływów w Hiszpanii między Barkidami a Rzymem - o czym już była mowa. Dlatego powyższe uważam w całości za zasadne, choć to znowu tyrada...


  18. Oczywiście Temistokles - cwany lis, sprytny rozgrywający odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu podczas inwazji perskiej. Nie sądzą by rzeczywiście był radykałem, no i nie dał się zamordować...

    Demostenes - lubię niezłomnych mówców - pierwowzór Cycerona... Próbował ocalić co zagrożone, a jeszcze się tlące.

    Dla mnie samo trwanie jest wartością - reforma to dostosowywanie dynamiki zmian do ewolucyjnego konserwowania zastanego.

    Ciekawym reformatorem był Ariston z Chios - stoicki rewolucyjny radykał, renegat własnego środowiska, ale próbował syntezy idei z praktyką...

    Uwielbiam Drakona i Solona - ich romantyczny, mit - półśrodki, czynienie co możliwe - bez rewolucji...

    Pizystrat toż to był prawdziwy geniusz manewrów, uników, parcia do władzy i jej utrzymywania. Reformator? Impuls przemian...

    Jego wpływ na Ateny? Stworzył perspektywę, odniesienie - napęd dla reform ateńskich? Likurg - legendarny? rzekomy? reformator ustroju Sparty - królowie, eforowie - totalitaryzm? homoseksualizm? Jest sporo zagadek, elementów ustrojowych Sparty, kultury tego kraju które nawet przesiane przez skrajnie sceptyczne sito - fascynując przerażają. Jeśli był był wybitny. Natomiast fascynujące jest że Ateny były okrutne i bezwzględne dla sojuszników, Sparta opierała swoją dominację na koncyliacyjnym konsensusie z sojusznikami, a polityka wewnętrzna była tak bardzo odmienna... Demokracja a "totalitaryzm"? Ale pozycja kobiety w Sparcie była większa niż w Atenach...

    Dużo ciekawych postaci - ale zawsze Temistokles...


  19. Bo jak dla mnie takie twierdzenie dowodzi już zupełnej ignorancji w tym temacie.

    Zburzył zbuntowane Teby? Czyż ten akt "teatralnego terroru" nie był sygnałem - moi drodzo ja wasz suweren jestem może miły sympatyczny i uprzejmy ale panuję nad Grecją jak mój ojciec? Natomiast Grecję podbił Filip II - w toku długotrwałych wojen zdusił opór złamał najsilniejsze państwa i jak mawiają kroniki "jeśli wkroczę na Peloponez zniszczę Spartę" na co eforowie odpowiedzieli pięknie lakonicznie "jeśli". Różnie możemy rozumieć podbój - Filip i Aleksander zdusili Polis Greckie, złamali ich samodzielność, pozostawiając im pewną autonomię - dla mnie i jak myślę dla Demostenesa był to podbój. Podbój w którym syn i ojciec się uzupełniali...

    Natomiast Persję podbił raczej niewątpliwie? Mam nieodparte wrażenie że zaczyna się budowanie kolejnego wątku dyskusji w której przestaję rozumieć intencje wielce szacownego Przedmówcy - lub rozumiejąc je martwię się sposobem wnioskowania z faktów poprzez filtr tych intencji? Jeśli się mylę oczekuję piorunującej odpowiedzi, po której możliwe że ustalimy że stoimy na innych stanowiskach i fakt sprzeczności poglądów wyklucza dyskusję - co za czasy w których trzeba się zgadzać by dyskutować - co to ma wspólnego z dyskusją?

    Reasumując - dla usprawiedliwienia dodam że lubię Persję - uwielbiam Sasanidów (nawet jako wrogów Rzymu) i może to odrobinę uchroni mnie od gradobicia jakiegoś bóstwa Fenicjan, Punijczyków....


  20. niezależne dziennikarstwo

    Zawsze intrygowało mnie pojęcie "niezależność" jako określenie cechy. Niezależna kultura, animator kultury niezależnej, niezależny dziennikarz - jak ma się niezależność do obiektywizmu, profesjonalizmu, talentu i instynktu?

    Czy dziennikarz winien być niezależny? Czy w ogóle dziennikarz może niezależny być? Niezależny od kogo? od czego? Nawyków? Podświadomości? Kultury? Uwarunkowań społeczno-historycznych? Rynku medialnego? Wpływów żony? kochanki? męża? kochanka? Kolegów, koleżanek, przyjaciół? Idei? Czy niezależność winna skłaniać dziennikarza do ocen nieracjonalnych byle były pod prąd uzależniających uwarunkowań? Obiektywizm jest ważny o tyle o ile przekaz dziennikarski nie zawiera manipulacji na poziomie stwierdzenia faktów, montażu itp. Natomiast istotne jest by dziennikarz był profesjonalny, względnie obiektywny ale jakim cudem miałby być niezależny? Dziennikarz ma pracodawcę, pobiera wynagrodzenie, je, podróżuje, ubiera się, mieszka, ma różne potrzeby - jeździ samochodami - jest ceniony ze względu na osobowość, charyzmę, wiedzę, elokwencję, (dykcję...), inteligencję oraz zdolność przekazywania zebranych przez siebie materiałów, przemyśleń o nich w sposób przyswajalny przez widownię. Nie jest ceniony za niezależność bowiem oceniając dziennikarzy wedle kryterium niezależności niezależny będzie pan sierakowski z krytyki politycznej - bowiem podąża pod prąd wszelkich głównych nurtów - czy czyni to z niego najlepszego dziennikarza? Napewno niezależność nie może być kryterium oceny dziennikarskiego środowiska. Zawód ten w istocie winien oddzielony być od kłamstwa/manipulacji - natomiast zależność dziennikarza o ile jasno i precyzyjnie określona, jest pożądana - jak choroba uleczalna i zdiagnozowana, dużo gorszy jest bakcyl ukryty i śmiertelny skrywany za rzekomą niezależnością. Obiektywizm jest możliwy tylko w jakiś granicach i także dobrze gdy jest sprecyzowany.

    Dziennikarstwo przedstawiająca jedynie obraz, relacje świadków wywiady, polegające na swobodnym wypowiadaniu się podmiotów wywiadów by, stenogramy, wierne opisy też nie byłoby obiektywne (dobór materiałów, skierowanie obiektywu, dobór wywiadów, miejsca i zdarzenia relacjonowane), byłoby względnie niezależne - pytanie czy kogokolwiek by interesowało?

    Wybory dokonywane na tym forum - pod względem dziennikarza, gazety, programu zwykle opiera się na podstawowym założeniu wybierającego - najlepsze jest to co najbardziej mnie się podoba i co znajduje się najbliżej moich poglądów. Trudno założyć że wszyscy jesteśmy niezależni i obiektywni - bowiem wypadkowa sądów subiektywnych nie jest obiektywna. Wybieramy nie niezależne i obiektywne ale to z czym się zgadzamy, z czym nam po drodze, z czym możemy się utożsamić i przyjemnie nam odczuwać wspólnotę poglądów, ocen. Dobrze by było aby nasz wybór padał na profesjonalistę, fachowca, krynicę zalet - ale gdy dokonujemy subiektywnego wyboru nie racjonalizujmy go pozornie rzekomym obiektywizmem, niezależnością naszego faworyta. Bowiem niezależność nie jest żadnym kryterium. A obiektywizm nie jest możliwy.


  21. Rzymianie mawiali - ładnie pachnie co nie pachnie. Kwaśniewski sprawował prezydenturę bez właściwości. Elokwentny, inteligentny, budzący specyficzną sympatię (swojski) komunistyczny aparatczyk (nie wstąpił w owczym pędzie do solidarności ale do pzpr... - ciekawe dlaczego innego niż dla kariery). Po słynnej aferze z wyższym wykształceniem - magister nie dość że bez magistra, ale bez absolutorium a nawet zdaje się bez kompletu zaliczonych semestrów - zawsze mi się kojarzył z Ryszardem Ochódzkim z Misia Barei - i ze słynnym dialogiem sprzątaczek w wc "patrz pani to z to ciotką to też nieprawda, ten człowiek w życiu słowa prawdy nie powiedział". Specyficzna bezpośredniość - swój chłop - czyniła z jego kariery pasmo sukcesów. Genialna autopromocja, mówienie jednego a robienie drugiego ze sporym trzeba przyznać wdziękiem. Skądinąd z największym wdziękiem Kwaśniewski nic nie robił. Odrzucenie komunistycznej przeszłości pzpr w ramach sdrp z podczepieniem pod nią byłego sekretarza kc pzpr i biura politycznego leszka millera (szorstka przyjaźń, była wbrew pozorem bardzo serdeczna tak długo jak miller nie zdobył u postkomunistów pełni władzy, a kwaśniewski ją utracił). Odrzucenie reformy podatkowej, zniwelowanie reformy terytorialnej (populistyczne wsparcie dla większej liczby powiatów i województw która pozbawiła ten ruch wszelkiego sensu), ustawienie krrt (czarzasty, waniek) brak aktywności - zupełnie porównywalna do dzisiejszej stronniczość prezydenta wobec sld millera od 97 roku do co najmniej 2002. Poza tym brak aktywności, puszenie się, nadęcie - specyficzne mniej wkurzające niż dzisiejsze protekcjonalne podejście do przeciwników.

    Potrawa bez zapachu - bez smaku, bez właściwości - gdyby go nie było byłoby niewiele lepiej, ale nikt by nie zauważył różnicy - co przy sporych uprawnieniach prezydenckich w Polsce oznacza - zbędny wydatek 10 lat jego na tym stanowisku utrzymywania. Ocena mierna - mam wątpliwości czy dopuszczająca, ale nie wiem czy zarazem niedostateczna.

    Mam zresztą wrażenie że nadal ocena tego pana to kwestia publicystyczna a nie historyczna.

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.