Skocz do zawartości

Krzysztof M.

Użytkownicy
  • Zawartość

    574
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez Krzysztof M.


  1. Poza tym bitwa bitwie nie równa. Są setki zdjęć dot. Verdun, ale osobiście nie widziałem np. zdjęcia przedstawiającego bezpośredni atak gazowy pod Ypres 22 kwietnia 1915 r., albo nie widziałem zdjęcia przedstawiającego eksplozję min pod Messines. Pomijam już fakt, iż autentyczne zdjęcia przedstawiające bezpośrednią walkę należą do rzadkości. Gros fotografii przedstawia tyły, przemarsze, biwaki, puste pole bitwy...


  2. Jeśli już na siłę chcesz porównywać wiek XX z XVII, to bardziej zasadnym byłoby porównać Verdun np. z Wiedniem 1683 a nie z Kłuszynem. Wówczas okaże się że dysproporcje nie są już takie duże, a ikonografia dot. odsieczy wiedeńskiej jest przebogata. Albo z drugiej strony - może się okazać iż znacznie łatwiej znaleźć 5 obrazów przedstawiających bitwę pod Kłuszynem niż 5 fotografii przedstawiających bezpośrednio np. bitwę pod Kaniowem w 1918 r.

    A dla mnie jest oczywiste, że łatwiej jest coś opisać, gdy info o tej rzeczy jest więcej niż mniej.

    Wieeeeeeelkie uproszczenie. Moim zdaniem jest wręcz odwrotnie. Im bliżej naszych czasów, historia staje się "gęstsza", bardziej złożona i bardziej skomplikowana. Tym trudniej więc o kompleksowe przedstawienie wydarzeń oraz o właściwą ich ocenę. Nadmiar bogactwa nie zawsze pomaga.

    PS. co do Razina - to jest dostępny w całości, za darmo i w oryginale tutaj:

    http://militera.lib.ru/science/razin_ea/


  3. Może i łatwiej co nie zmienia faktu że porównanie Kłuszyna z Karkar jest "od czapy"...

    Porównywanie dwóch zupełnie różnych epok z ich zupełnie różnymi metodologiami badań i zasobem źródeł (także ikonograficznych) nie prowadzi do niczego, a już na pewno nie podlega kategoriom "łatwości - trudności". Nikt nie oczekuje że ikonografia w publikacji dot. Kłuszyna będzie składać się z samych obrazów dot. przebiegu tej bitwy, natomiast Razin i Gembarzewski sa w prawie każdej bibliotece (nawet prawa autorskie zdaje się w ogóle w tych przypadkach nie istnieją) - więc gdzie tu trudność?

    Generalnie rzecz ujmując: nie można powiedzieć, że XX wiek jest "łatwiejszy" bo więcej na ten temat napisano niż np. o wieku XVII. To, że o rzeczywistości wiemy więcej, nie oznacza automatycznie że łatwiej ją opisać.


  4. Należy zaznaczyć, że w tym czasie Portugalia przeżywała ogromne trudności wewnętrzne, rządy zmieniały się jak rękawiczki, w kraju panował chaos, zamieszki, demonstracje. Korpusem ekspedycyjnym wysłanym do Francji niemal nikt się nie przejmował. Żołnierz portugalski był fatalnie zaopatrzony, nie nadawał się do walk w klimacie Flandrii, sojusznicy traktowali wojska portugalskie niemal jak piąte koło u wozu. 9 kwietnia 1918 r. na jedną portugalską dywizję spadła nawała ogniowa a potem uderzenie 4-5 dywizji niemieckich. Efekt nie mógł być inny.


  5. Należy zaznaczyć że seria (a raczej marka) "Tygrys" miała jakby kilka żyć (w końcu kot :rolleyes:. Był okres PRL-u - najbogatszy, po 1989 serię wznowiono - wyszło nawet zdaje się kilka tomików o PWS (np. o walkach o Przemysl), potem serie kojarzono z jakimś antysemickim wydawnictwem - było wokół tego wiele "smrodu". Teraz seria wychodzi pod patronatem Bellony jako audiobooki do słuchania (Zatruta mgła, 17 wrzesień itd.). W sumie - dość pogmatwane koleje losu :)


  6. Co wobec tego wydarzyło się w Prusach Wschodnich w 1914 roku?

    Dyskutowaliśmy niedawno o tym w innym temacie. Myślałem że udowodniłem, że Brytyjczycy wcale się do wojny nie palili i że w innych warunkach by się do niej tak nie rzucali.

    Spierałbym się. Dla przykładu, cały front zachodni późną jesienią i zimą 1944/45 był jedną wielką wojną pozycyjną.

    1. A co niby się tam zdarzyło?

    2. A może ci się tylko wydawało że coś udowodniłeś?

    2. Wojna pozycyjna? Co najwyżej zastój w działaniach, zresztą krótkotrwały. Nie rozumiesz chyba na czym polegał "fenomen" wojny pozycyjnej na froncie zachodnim w latach PWS... To był gigantyczny pat, wielki kryzys sztuki wojennej jako takiej, kryzys, którego praktycznie nie udało się przełamać żadnej ze stron przez cztery długie lata wojny. I to pomimo niezliczonej ilości prób i gigantycznych kosztów. O takiej "wojnie pozycyjnej" piszę w tym wątku.


  7. Sama przewaga liczebna jest warunkiem koniecznym do powodzenia ofensywy, niezmiernie rzadko w historii słabsza armia przełamywała obronę armii silniejszej. Warunek konieczny nie jest niestety warunkiem wystarczającym. Podczas wielkich bitew I w św niemal zawsze strona atakująca miała przewagę na kierunku uderzenia, ale nie zawsze udawało sie przełamać obronę wroga, a jak udało się to zrobić, to nie udało się tego przełamania wykorzystać. Brakowało zawsze czegoś: braki były w łączności, braki były w dowodzeniu, a przede wszystkim brakowało narzędzia i odpowiedniego sposobu wykorzystania tego narzędzia - czyli właśnie doktryny. Doktrynę znaleźli Niemcy - pozwalała ona rozwiązać oba problemy z I w św. Gdyby nie doktryna wojna wyglądała by tak jak w roku 1918 - mimo uzyskania przełamania fronty "spychałyby" się na dużych odcinkach. Nazywano to wojną quasi-manewrową lub (zdaje się za Mossorem) "równoległą". Gdyby nie było "blitzkriegu" nawet po przełamaniu obrony przeciwnika, tenże przeciwnik miałby czas aby zorganizować kolejna rubież i odtworzyć linię obrony. Działania trwałyby nie tygodniami, ale miesiącami. Tego właśnie Rzesza chciała i musiała uniknąć - w obu wojnach światowych. Tempo działań niemieckich dywizji pancernych w latach 1939-1941 w połączeniu z panowaniem w powietrzu nie pozwalało przeciwnikowi na zreorganizowanie obrony i jej ponownego odtworzenia. Nie pozwalały na powtórzenie sytuacji z I w św (czyli na zaistnienie tzw. "wojny równoległej"). To była podstawa niemieckiego myślenia o wojnie w tym czasie.

    W 1918 r. Niemcy znaleźli odpowiedź na problem nr 1. ale nie znaleźli odpowiedzi na problem nr 2. Podobnie było z aliantami - gdy rozwiązano problem nr 1 nie rozwiązano problemu nr. 2. W DWS jak wiemy wojny pozycyjnej na wielką skalę nie było. Ponieważ doświadczenia z PWS, plus rozwój techniczny plus odpowiednia doktryna pozwalały na rozwiązanie obu problemów.


  8. Powtarzam jeszcze raz doktryna nie działała bezbłędnie - bo nie ma bezbłędnych doktryn, niezwyciężonych armii i cudownych metod. Mimo to działała przez pierwszy okres wojny - działał gdy Niemcy mieli przewagę i działała gdy jej nie mieli. I nie rozumiem stwierdzenia że "doktryna jest po stronie silniejszego" - doktryna jest po stronie tego, kto potrafi ją wypracować, przygotować i wprowadzić w życie.


  9. 1. Czy armie te (mówisz zapewne o Belgach i Holendrach) dołączyły wczesniej czy póxni8ej to niewiele zmienia. BEZWZGLĘDNEJ przewagi niemieckiej nie było (wystarczy zerknąć na zestawienie sił 10 maja do wikipedii). a jesli Niemcy osiagneli ją na newralgicznych kierunkach - to to własnie była zasługa doktryny, a nie czystej przewagi liczebnej. 22 czerwca 1941 r. liczebna przewagę mieli Sowieci - 15 000 czołgów i conajmniej 10 000 samolotów. I co niemcy odniesli błyskotliwe sukcesy na Ukrainie i Buałorisui dzięki przewadze?

    2. Wizna? jaka Wizna? to tylko epizod, "pyłek" na mapie II wojny światowej - my tu mówimy o doktrynie, FILOZOFII prowadzenia wojny, która pozwalała wygrywać Niemcom całe wielkie kampanie i podbijać poszczególne kraje, albo zajmować wielkie ich połacie. Oczywiście, że doktryna nie była bezbłędna i była obciążona dużym ryzykiem. Ale jakaś tam Wizna czy nieudany szturm Warszawy przez pojedynczą dywizję wiele tu nie zmienia. Pamiętajmy, że Niemcy dopiero się uczyli, Blitzkrieg stawiał w Polsce pierwsze kroki - szereg doswiadczeń wykorzystano w dalszych kampaniach. Niemniej jednak sama Idea (w skali ogólnej) funkcjonowała znakomicie (oczywiście, o czym pisałem już wyżej - do czasu). Armie polskie, francuskie czy radzieckie były rozbijane w szybkim tempie, nie były w stanie zorganizować, po przełamaniu obrony, następnej rubieży, gdyz tempo operacji i panowanie Luftwaffe w powietrzu im na to nie pozwalały. Taki scenariusz był w Polsce i Francji oraz latem na Ukrainie. To własnie doktryna - czyli sposób uzycia wojsk, a nie sama ich przewaga liczebna doprowadziła do tych wielkich zwycięstw.

    Przeciez generałowie radzieccy w zachodnich okręgach wojskowych latem 1941 r. dysponowali całą masą sprzętu pancernego i lotniczego, ale nie potrafili w ogóle wykorzystać tej przewagi a po kilku tygodniach walk z tysięcy czołgów pozostały strzępy.

    I teraz - żeby nie było całkowitego offtopu - trzeba to porównać z warunkami I w św, zwłaszcza na froncie zachodnim. Tu problemy były dwa:

    1. jak przełamać front przeciwnika

    2. jak wykorzystać powodzenie.

    W pws rozwiązano połowicznie problem pierwszy, drugiego nie rozwiązano własciwie wogóle. Ani Niemcy ani alianci nie znaleźli sposobu na to aby szybko wykorzystać ewentualny wyłom we froncie - nie tyle nie mieli na to sił, co środków technicznych. Kawaleria się do tego zadania nie nadawała, a wozy pancerne były zbyt powolne aby szybko działać na tyłach wroga. Niemcy zaś nie mogli dostatecznie wykorzystać powodzenia w roku 1918 gdyż stopień mechanizacji całej armii niemieckiej odpowiadał mechanizacji ...jednego korpusu w roku 1941 (na całym froncie zachodnim Niemcy mieli zaledwie 10 000 ciężarówek). Tak więc wielkie ofensywy niemieckie zamiast rozstrzygnięcia doprowadzały jedynie do powstawania ogromnych "balonów" w linii frontu, które były jeszcze trudniejsze do utrzymania niż poprzednia linia obrony. 20 lat później wojny pozycyjnej udało sie uniknąć gdyż srodki techniczne oraz rozwiązania doktrynalne (czyli sposób uzycia tychże srodków), a także doświadczenia z PWS pozwoliły uniknąć pułpaki wojny statycznej.


  10. Doktryny zaś bym nie przeceniał - każda armia - w tym Polska Polska przełamała by (w ciagu całodniowych walk) obronę dywizji rezerwistów, mając przewagę 3:1, w sytuacji gdy owym rezerwistom ktoś na głowę zrzucił ekwiwalent taktycznego ładunku jądrowego (w wagomiarze bomb). Doktryna ponisła całkowitą klapę, gdy przewaga nie była bezwzględna, przeciwnik był dostatecznie zdeterminowany (dywizje kadrow) zdołał się okopać i ustawić własną silną arylerię - wtedy skuteczniejsza jednak okazała się doktryna I wojenna. Ale temat jak to Francuzi skopali Niemców w 1940 r. to już wykracza poza ramy tego topicu.

    Czy Niemcy mieli bezwzględną przewagę nad armią sprzymierzonych w 1940 r.? czy Niemcy mieli bezwzględną przewagę nad Armią Czerwoną w czerwcu 1941 r.? A doktryna poniosła klęskę gdy z żadna doktryna nie może działać w nieskończoność, rozpadła się w zderzeniu z gigantycznymi przestrzeniami i niebywałymi możliwościami regeneracyjnymi armii radzieckiej.

    I co z tego że polska armia przełamałaby obronę mając 3-krotna przewagę liczebną? pytanie było - co dalej? przełamanie samo w sobie nie gwarantuje sukcesu - trzeba mieć jeszcze środki i pomysł na to jak wykorzystać wyłom, wyjść na wolną przestrzeń operacyjną i rozwinąć powodzenie. Odpowiedzi na te pytania dawała właśnie doktryna Blitzkriegu - związana z nią sztuka operacyjna i taktyka.

    W latach I wojny światowej w kilku przypadkach udało się przełamać obronę nieprzyjaciela (Cambrai, Kaiserschlacht, Chemin des Dames, Amiens) wtedy przychodził jednak następny problem: co dalej? Tego problemu nie udało się rozwiązać do końca wojny.


  11. Francuski rewanżyzm po wojnie 1870 r. nie sprowadzał sie tylko do odzyskania Alzacji i Lotaryngii. Wojna 1870 była dla Francji upokorzeniem i niemal cały okres do 1914 r. to była jedna wielka debata jak tę hańbę zmyć. Alzacja i Lotaryngia była tylko (i aż) symbolem tych dążeń. Ale francuska wola oporu to coś wiecej niż chęć odzyskania tych dwóch prowincji - to także strach przed powtórką z roku 1870.

    Zniszczenie Paryża? Po pierwsze jak (technicznie), po drugie Wilhelm II - ile byśmy mu nie zarzucali to nie Hitler, na takie barbarzyństwo chyba jednak Niemców stać nie było, nawet teoretycznie.


  12. Można to streścić następująco.

    Na przełomie XIX i XX wieku nastąpił:

    - ogromny wzrost siły ognia

    - ogromny wzrost liczebności armii

    Z rozwojem powyższych nie szły jednak w parze:

    - rozwój łączności

    - rozwój środków transportu

    - równomierny wzrost liczebności kadry oficerskiej i podoficerskiej

    Efektem były gigantyczne problemy z dowodzeniem , kierowaniem, zaopatrywaniem wojsk - które w konsekwencji doprowadziły do zastoju i długotrwałej wojny na wyczerpanie.

    Podsumowując zatem:

    - Niemcy nie mogli wygrać wojny w sposób błyskawiczny (choć próbowali - w roku 1914 i w roku 1918)

    - Niemcy nie mogli wygrać wojny na wyniszczenie (choć próbowali w roku 1916 i 1917)

    Niemcy w ogóle nie mogli wygrać tej wojny :D Chyba, że nastąpił by - tak jak podczas wojny siedmioletniej - jakiś nieoczekiwany przewrót przymierzy, kolejny "cud domu Brandenburskiego". Ale to było raczej mało realne. Za taki "cud" można było uznać rewolucję w Rosji, tylko że w roku 1917 do wojny przystąpiły już Stany Zjednoczone


  13. Na podstawie tego można także dolożyć jeszcze jeden warunek niezbędny do zwycięstwa państw centralnych - czyli krótki czasokres w jaki ma obejmować wojna.

    pozdr

    To nie jest "jeszcze jeden warunek" ale warunek podstawowy. Na wojnę błyskawiczną nastawiony był niemiecki sztab generalny praktycznie od lat 80-tych XIX w. Tyle, że w samej idei wojny błyskawicznej tkwiło ziarno klęski - ponieważ wojnę błyskawiczną można osiągnąć jeśli ma się ku temu środki - niezawodną łączność, transport, wojska szybkie, potężne lotnictwo. Te środki mieli Niemcy w roku 1940 a nie mieli ich w roku 1914.


  14. Nie, zupełnie nie tak - było możliwe przy skupieniu 85% sił lądowych Niemiec i całosci sił lotniczych na jedym, wąskimodcinku frontu w połaczeniu z genialnym, choć ryzykownym planem i niezwykłym łucie szczęścia.

    Bo - jakby się potoczyła bitwa nad Marną, gdyby w krytycznym momencie polityczne kierownictwo zmieniło głównodowodzącego, zastępując go osobą aktualnie przebywającą w Syrii... Gdyby front wschodni został ogołocony ze wszystkiego co wartościowe, żadnej tam 8 Armii, tylko korpus Woyrsch`a

    Ja z kolei nie do końca zgodzę się z tym spojrzeniem. Zarówno wojna na froncie zachodnim w roku 1940 jak i w latach PWS nie sprowadzała się tylko do przewagi liczebnej - ale również (a może przede wszystkim) do doktrynalnej. Niemcy odnieśli w 1940 r. błyskotliwe zwycięstwo ponieważ ich doktryna, filozofia wojny - poparta czynnikami technologicznymi była nowocześniejsza niż doktryna państw alianckich.

    Podczas I w św. na froncie zachodnim było podobnie. Problem tego frontu nie sprowadzał się tylko do prostego zestawienia sił. Na froncie zachodnim i tak nie było wiele miejsca - front "upchany" był wojskami obu stron. Problem był głębszy - chodziło o znalezienie metody na przełamanie linii frontu oraz znalezienie sposobu na wykorzystanie ewentualnego powodzenia. Osiągnięcie przewagi liczebnej samo przez się nie gwarantowało w latach PWS zwycięstwa, a na pewno nie zwycięstwa szybkiego. Należało jeszcze znaleźć odpowiednią doktrynę oraz taktykę, która w ogóle pozwalałaby myśleć o jakimś sukcesie (o przełamaniu frontu). Należało również rozwiązać inne problemy: takie jak łączność, transport, zaopatrzenie, współpraca wielu różnych rodzajów wojsk itd itp. Dotyczyło to zwłaszcza strony niemieckiej, która, jeśli w ogóle myślała o zwycięstwie w wojnie - musiała owo zwycięstwo osiągnąć stosunkowo szybko. W przeciwnym razie skazana była na długą wojnę na wyczerpanie.


  15. Zapominamy cały czas o tym, że Rosja mimo wszystko dysponowała ogromnym potencjałem ludnościowym, hasła typu "wysadzić z siodła" "rozprawić się szybko" brzmią w teorii bardzo ładnie - ale wojna błyskawiczna jak wiemy zakończyła się fiaskiem w roku 1914 i w obliczu milionowych armii była po prostu w tym czasie nierealna. Specyfiką wojny na dwa fronty było właśnie to że oba fronty skupiały uwagę dowództwa i pochłaniały siły i środki Rzeszy. Gdy Niemcy podejmowali działania zaczepne na jednym froncie - sojusznik strony atakowanej podejmował własną ofensywę zmuszając Niemców do reakcji. Tak było w roku 1915, 1916 i 1917. Oczywiście działania sprzymierzonych były najczęściej nieskoordynowane, ich natężenie było różne - ale zawsze zmuszały Niemców do przerzutu części sił i środków.

    A Lenin? Lenin - jak już zauważono - wywołał rewolucję tak w Rosji jak i ...pośrednio w Niemczech. Był wiec bronią obosieczną. Poza tym działania Lenina w 1916 r. nie musiały być tak skuteczne jak w roku 1917. Pamiętajmy, że Lenin przybył do Rosji już po obaleniu cara - była to zatem zupełnie inna sytuacja polityczno-społeczno-ekonomiczno-militarna niż rok wcześniej. To już jest jednak temat na inna dyskusję.


  16. FSO

    Właśnie!

    Po udanych ofensywach 1915 roku państwa Centralne idą za ciosem i próbują wyłączyć z gry Rosję przed latem 1916 roku (może trzeba by było podrzucić Lenina trochę wcześniej).

    Gdyby to się udało można w zasadzie całą uwagę skupić na zachodzie. (Serbia wypadła z gry a nad korpusem Ententy w salonikach może pastwić się Turcja.

    Scenariusz ten w ogóle nie bierze pod uwagę zachodnich aliantów. Zapominamy iż Francuzi i Brytyjczycy nie zasypiali w tym czasie gruszek w popiele i od stycznia 1915 roku wywierali nieustanny nacisk na froncie zachodnim. Nie było nigdy takiej sytuacji, że Niemcy mogli sobie całkowicie "odpuścić" front zachodni i skupić siły i środki na wschodzie. Samo przejście do obrony nie oznaczało iż front we Francji można było utrzymać niedużym nakładem środków.


  17. Rzetelna, szczegółowa, dobrze jak na książkę popularnonaukową udokumentowana monografia operacji niemeńskiej. Jest tylko małe ale, straaaaasznie nużąca... Ciężko się przez nią przedrzeć, tym bardziej że mapki są kiepskie, a autor postawił sobie cel aby rozpisać całe działania aż po szczebel pułku, a nawet - miejscami niżej. Po lekturze kołaczą się po głowie cyferki, numerki i niewiele więcej. Tym bardziej że bitwa nad Niemnem to w przeciwieństwie bitwy warszawskiej, operacji kijowskiej czy choćby walk pod Zamościem i Komarowem operacja jakby pozbawiona dramaturgii co jeszcze bardziej czyni lekturę trudną. Ot, nasi nacierają, Rosjanie się bronią, próbują kontratakować, ale głównie unikają walki.

    Osobiście polecam, ale nie każdemu :)

    Zresztą... co kto lubi.


  18. Wybaczcie Panowie OT ale nie mogę się powstrzymać :).

    Krzysztofie M. pierwszą wojną masową była moim zdaniem wojna secesyjna a potem wojny burskie i obozy koncentracyjne.

    Ale do remu, cywilom żyło się raczej niezbyt dobrze, nie wiem jak to wyglądało na froncie zachodnim ale na wschodnim mieli ciężko, wycofujące się jednostki rosyjskie paliły całe wsie, ba nawet miasteczka (Składkowski o tym sporo pisał w Mojej służbie w brygadzie), rabunki, wywożenie wszystkiego co się dało (i tutaj też nie mogę się z Tobą Krzysztofie zgodzić), praca przymusowa (gdzieś czytałem chyba u Mościckiego i Cynarskiego, że pod koniec PWS w Austrii było kilkaset tys. przymusowych robotników). No ale żeby nie było to Niemcy "zbombardowali" Kalisz. No a Austriacy (powiedzmy) też nie byli lepsi http://www.cmentarze.gorlice.net.pl/talerhofstrona.htm.

    Kilka uwag laika w tej materii więc jeżeli z góry przepraszam za ew. błędy lub nieścisłości.

    Wojna secesyjna była tylko namiastką tego co działo się w pierwszej wojnie światowej, pewnym "prologiem", ale nijak nie można tego porównać.

    I nijak nie można porównać losu żołnierza który z bronią przy boku walczy na froncie, z losem cywila który toczy swoje życie w warunkach, jakich wcześniej nie doświadczył. To są po prostu dwa zupełnie różne "światy" i nie można jednoznacznie zawyrokować "kto miał gorzej". Tym bardziej nie mogą tego określić ludzie którzy wojnę znają tylko z książek lub z filmów

    Jak ja i szanowni przedmówcy... ;)


  19. Szacuje się że podczas "blokady głodowej" z różnych przyczyn zmarło w Rzeszy od 700 tys. do nawet 1 miliona ludzi. Problem był chyba trochę większy niż tylko brak słodyczy czy używek. Tym bardziej, że sytuacja wewnętrzna miała spore przełożenie na sytuację na froncie i w znacznym stopniu przyczyniła się do klęski i upadku Cesarstwa.

    Poza tym znów widzę "grzech" porównywania PWS z DWS - raczej powinno się porównywać PWS z wojnami wcześniejszymi. PWS była pierwszą wojną masową, totalną, przemysłową - ludność cywilna dotknięta była przez konflikt w znacznie większym stopniu niż to miało miejsce w wojnach XVIII czy XIX w.


  20. Wychowałem się na tygrysach (era "przedhabekowa" - połowa lat 80-tych). Niektóre trzymały przyzwoity poziom, kolekcja rosła i rosła... Zresztą pisali je również "poważni" autorzy - jak np. Tadeusz Konecki. Zaletą jego tygrysów (m.in. "Przyczółek ostatniej szansy" o walkach pod Kostrzyniem, czy "Burza zimowa" o deblokadzie Stalingradu, "W celowniku Ferdynandy" o operacji Cytadela na północnym skrzydle) było to że sporo miejsca poświęcał w nich stronie niemieckiej, co obecnie wrażenia nie robi, ale wówczas, w latach 80-tych było poszukiwana "wartością". Co nie zmienia faktu iż większość tygrysów (zwłaszcza tych z k. lat 60-tych) aż ociekała bezwstydną propagandą. Ale co wówczas od tej propagandy było wolne?


  21. Granice chronologiczne okresu dziejów można określić np. na podstawie upadku kultury/cywilizacji/organizmu państwowego które definiowały dany okres historyczny. Symbolem upadku takiej kultury/cywilizacji/organizmu państwowego może być upadek miasta/stolicy. Jeśli tak - to koniec starożytności/początek średniowiecza to upadek Rzymu w 410 r. n. e., koniec średniowiecza - upadek Konstantynopola w 1453 r. albo upadek Grenady w roku 1492. Oczywiście, jeśli mamy być bardzo skrupulatni nie są to bitwy tylko oblężenia, a min. G. Duby pisał że w średniowieczu wojna (marsze, grabieże, oblężenia zamków) kończy się tam, gdzie zaczyna się bitwa (w polu) - że są to jakby dwie zupełnie różne i odrębne formy walki.

    Z tego co mi wiadomo za "klasyczną bitwę średniowiecza" uważa się bitwę pod Bouvines w roku 1214. ale:

    - była ona klasyczna dla tzw. pełnego średniowiecza (wieki XI - XIII)

    - była ona klasyczna dla zachodnioeuropejskiego średniowiecza (dla wojskowości wschodniej już taka "klasyczna" nie była)

    Jej klasyczność polegała na tym że:

    - ścierały się ze sobą frontalnie dwie armie, przy czym starcie rozpadało się na szereg pojedynków rycerskich

    - wynik bitwy rozstrzygało albo zmęczenie jednej ze stron, albo rozstrzygał wejście do walki jakiegoś odwodu

    - unikano na ogół manewrów oskrzydlających

    - po bitwie nie podejmowano pościgu - zwycięska armia "zalegała" pole bitwy na znak zwycięstwa (J. Sikorski)

    - straty krwawe były stosunkowo niewielkie, celem bitwy nie było bowiem zniszczenie przeciwnika, ale zmuszenie go do ucieczki (występował "paradoks" bitwy średniowiecznej).

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.