Skocz do zawartości

Krzysztof M.

Użytkownicy
  • Zawartość

    574
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez Krzysztof M.


  1. Myślę ze akwen śródziemnomorski czy adriatycki był tak drugorzędnym teatrem działań dla Niemiec i A-W że nikt za bardzo za tymi wspólnymi planami nie rozpaczał. Musimy tylko jeszcze wziąć pod uwagę okoliczności w jakich włochy przystąpiły do wojny. Trwały targi polityczne - wysłannicy państw centralnych i ententy przerzucali się ofertami. Ostatecznie ententa obiecała Włochom więcej niż mogły obiecać państwa centralne (oczywiście kosztem tych ostatnich) więc Włochy po prostu zostały "przekupione". Przywódcy włoscy byli tu b. cyniczni, zwietrzyli łatwy sposób na przyłączenie do Włoch znacznych obszarów.


  2. Racją stanu W. B była zawsze równowaga na kontynencie. Mocarstwa miały się równoważyć. Gdy Napoleon np. próbował ta równowagę naruszyć WB zrobiła wszystko aby ją przywrócić. Naturalność Belgii również była częścią tej równowagi , gdyż wszystkie mocarstwa do spółki były gwarantami tej neutralności. Wzrost potęgi Niemiec i izolacja Francji na pewno nie były Brytyjczykom na rękę. Tym bardziej, że WB była państwem demokratycznym - tak jak Francja i bliżej jej było do Francji i jej republikańskich wartości niż do cesarskich Niemiec, które na dodatek nie kryły swoich imperialnych planów.


  3. A bawarski następca tronu Rupprecht był również w kolejce do tronu angielskiego. Moim zdaniem jednak sojusz W. B z Niemcami nie był możliwy. Sojusz z Niemcami oznaczał jeszcze większe wzmocnienie Rzeszy, które po wojnach 1866 i 1870 i tak było już największa potęga lądową w Europie. Brytyjczycy nie mogli pozwolić aby nastapił brak równowagi. Kto jak kto - ale Wyspiarze byli zawsze na tym punkcie wyczuleni.


  4. Tylko, że to jest czyste political fiction. Do wojny doprowadziły różnice interesów między poszczególnymi krajami. Gdyby Niemcom było po drodze z WB to nie doszłoby do wojny między nimi. Gdyby Włochom było po drodze z AW to być może przystapili by do państw centralnych. Gdyby A-W nie miały interesów na Bałkanach, to zostawiliby Serbię w spokoju. Gdyby Niemcy nie wkroczyli do Belgii to musieliby przełamywać czołowo francuskie umocnienia wzdłuż granicy i nici z wojny błyskawicznej. Itd itd. Jasne że łatwiej jest trzymać z silniejszym przeciwko słabszemu , tyle że nie każdy sojusz, w każdej konfiguracji jest możliwy. Austriacy nie czuli nienawiści do Rosji i wrogiem były Włochy i Serbia, Niemcy nie mogli flirtować z WB bo w grę wchodziła rywalizacja o kolonie. Można mnożyć w nieskończoność.


  5. A patrząc z perspektywy czasu - czy jednak zmiana kierunku uderzenia nie opłaciłaby się Niemcom i Austriakom bardziej? Defensywa na zachodzie to brak WB w wojnie i pewne powstrzymanie Francuzów - a jednocześnie możliwość szybkiego zmiażdżenia armii rosyjskiej, która z racji wątłego zaplecza przemysłowego nie mogła zostać szybko odtworzona.

    A dlaczego takie "pewne"?


  6. Taką z kolei postawę Wielkiej Brytanii potiwerdza przecież druga wojna światowa.

    Taką postawę potwierdzały też wojny napoleońskie. W. Brytania walczyła z Francją tak długo, dopóty nie nastąpiła likwidacja cesarstwa i odsunięcie zagrożenia od Wysp. Nie przebierano w środkach, nie skąpiono złota - wszystko aby tylko obronić metropolię i zachować supremację na morzach.


  7. Witam;

    na Plan Schliffena należy patrzeć nieco inaczej, raczej jak na błyskawiczny cios w boksie po ktorym przeciwnik chwieje się na nogach i zadaje sobie pytanie : może lepiej się poddać? Przy najbardziej optymistycznych założeniach owego planu i jego zrealizowaniu, wlaśnie tak by czuła się Francja. Noie leży a czuje się jakby leżała, ma siłę ale czuje się bezsilna. Wtedy negocjajcje i pokój, odwleczenie działań wojennych, potem oddziały

    Może zabrzmi pompatycznie, ale Francja AD 1914 nie negocjuje. A na pewno nie po 6 tygodniach wojny jak zakładali Niemcy. Francja walczy o każdy kilometr swojej ziemi - choćby miało to kosztować miliony zabitych i rannych. Zresztą rozwój wypadków tylko to potwierdzał - przez całą wojnę Francja krwawiła się niemiłosiernie - a wszystko podporządkowane było jednemu celowi: wyrzucić Niemców z terytorium francuskiego. Zmieniały się rządy, zmieniali się wodzowie naczelni i szefowie sztabu generalnego - ale główne cele wojny pozostawały bez zmian. Nie mogło być mowy o kapitulacji.

    Podobnie było z WB. Tak długo jak Niemcy pozostawali by na belgijskim (i ewentualnie po upadku Francji, na francuskim) wybrzezu - tak długo W. Brytania nie czułaby się bezpieczna. Niemcy w Antwerpii i Brugii (a nawet w Calais i Dunkierce) to było niemal równoznaczne z Niemcami na Wyspach Brytyjskich.


  8. Liczę, że jutro wezmę się za Feldzugsaufzeichnungen 1914-1918 generała Otto von Mosera. Zaczynał od dowódcy brygady a skończył na korpusie, więc całkiem niezła kariera, no nie?

    Nivelle zaczynał jako dowódca pułku a skończył jako wódz naczelny, a nie przepraszam - "skończył" znacznie gorzej ;) Drugą taką karierę miał chyba tylko Ferdynand Schoerner w II wojnie św. (od dowódcy pułku do nominalnego wodza naczelnego wojsk lądowych).

    Moser napisał tez parę innych rzeczy m.in. Historię armii wirtemberskiej w Wielkiej Wojnie. Dowodził korpusem w bitwie pod Cambrai.


  9. Być może Niemców zaślepiły wielkie zwycięstwa w wojnach unifikacyjnych z 1866 i 1870 r., być może Niemcy nie potrafili prawidłowo ocenić zmian jakie na przełomie wieków nastąpiły tak w gospodarce, jak i w sferze wojskowej (ale niewielu prawidłowo potrafiło to uczynić). Nie wzięto pod uwagę szeregu czynników, i konsekwencji posunięć, które później, jak po sznureczku miały ogromny wpływ na przebieg wojny.

    Przykład? Naruszenie neutralności Belgii -> włączenie WB do wojny -> blokada morska i odcięcie od kolonii -> nieudana próba przerwania blokady i bitwa jutlandzka -> uziemienie floty, która stała się siedliskiem rewolucyjnych nastrojów -> kolejna próba przerwania blokady, ogłoszenie nieograniczonej wojny podwodnej -> przystąpienie USA do wojny itd. Dalej już wiadomo co było.

    Z tym że trzeba uczciwie przyznać że odpowiedzialność za to nie leży tylko i wyłącznie po stronie Schlieffena, ale także , w nie mniejszym stopniu, po stronie cesarza Wilhelma II.


  10. Jak widzę, uważasz, że Państwa Centralne nie były w stanie wygrać? Mi się wydaje, że potencjał - zgodnie ze swoim znaczeniem: potens "mogący" tylko umożliwia łatwiejsze zwycięstwo, a nie je kategorycznie warunkuje.

    Tak może było przed XX wiekiem, kiedy wojna była w zasadzie tylko domeną władców, elit, profesjonalnych żołnierzy, najemników itd. I wojna światowa wyniosła konflikt zbrojny na zupełnie inny poziom technologiczny, ekonomiczny, moralny - choć przedsmak tego był już pod koniec XIX w. Problem jest nie do rozstrzygnięcia i kwalifikuje sie jedynie do kategorii historii alternatywnej, niemniej jednak uważam, iż Niemcy nie byli w stanie wygrać tej wojny. Bez wzlędu na to ile błędów popełniono (alianci popełnili ich nie mniej) i ile szans zmarnowano (alianci również marnowali je na potęgę). Za tym punktem widzenia przemawia jeden zasadniczy argument - "nikt w historii nie wygrał wojny na dwa fronty". Ani przed PWS ani po niej. A w DWS - mimo że Niemcy mieli doświadczenia z lat 1914-1918 również nie zdołali wygrać.


  11. Wielka wojna była wojna totalną (Totale Krieg, Total War). W wojnie totalnej, przy równej determianacji obu stron, równym poziomie cywilizacyjnym itd itp wygrywa strona która po prostu ma więcej zasobów każdego rodzaju. Nie czytałem książki Batora i nie chciałbym się do niej ustosunkowywać, ale nie można twierdzić, że Niemcy przegrali wojnę bo przegrali jakąś tam bitwę (choćby największą) czy dlatego że gdzieś tam na jakimś newralgicznym odcinku zabrakło jakiegoś korpusu, dwóch, czy trzech. Albo że musieli odesłać siły tu czy tam. Niemcy przegrali wojnę dlatego, że suma ich zasobów - ludnościowych i gospodarczych była mniejsza niż suma zasobów państw Ententy. Takie są prawidła wojny ery industrialnej. Wojnę taką nie tylko wygrywa się na polu bitwy, ale także w fabrykach zbrojeniowych, na szlakach handlowych itd. Niemcy przegrali wojnę ponieważ:

    - uduszona została niemiecka ekonomia (blokada morska)

    - wyczerpały sie rezerwy ludzkie (ogromne straty masowe w wielkich bitwach na wyniszczenie gł. na froncie zachodnim)

    - alianci osiągnęli przewagę technologiczną (na morzu, w powietrzu, w czołgach, środkach transportu, w artylerii) przy jednoczesnym zapewnieniu sobie dopływu świeżego "mięsa armatniego" (Amerykanie).

    Poza tym alianci mieli przewagę moralną. To Niemcy byli okupantami. To Niemcy naruszyli neutralność Belgii, to Niemcy okupowali znaczne połacie Francji, potem Rosji. To Niemcy wywołali nieograniczona wojnę podwodną, która sprowokowała do wojny państwa neutralne. Nie było zatem odwrotu - wojna musiała trwać tak długo aż Niemcy ostatecznie nie zostaną całkowicie pokonane. Wojna nie mogła zakończyć się żadnym pokojem, po czym obie strony wrócą do domu. Sam Lloyd George mawiał "nie ważne czy wojna potrwa 5, 10 czy 50 lat. musi trwać tak długo aż Niemcy upadną". To właśnie owa determinacja pozwalała przetrwać aliantom wszelkie kryzysy i poprzez tą determinację odrzucane były niemal wszystkie propozycje pokojowe wypływające z obozu państw centralnych.


  12. W takim razie po co pchali się pod Łódź, po co wspólne operacje ofensywne na Warszawę? To było rozdrabnianie sił tylko. Owszem Śląska należało bronić, ale nie koniecznie ofensywnie.

    Można zatem - odwrócić kota ogonem (w stosunku do autora "Wojny Galicyjskiej") i wysunąć tezę, że koniecznośc wsparcia austro-węgierskiego sojusznika jesienią 1914 r. spowodowała ostatecznie klęskę Państw Centralnych w wojnie ;) Ale to tak pół żartem oczywiście...

    I to jest własnie sedno problemu, któremu na imię "wojna na dwa fronty". W sytuacji gdy walczy się z dwoma mocarstwami, na dwóch frontach - rozdrobnienie sił jest nieuchronne. Można było oczywiście, przerzucać siły po liniach wewnętrznych, atakować na jednym bronić się na drugim - tylko że w gruncie rzeczy, wypadki pokazały iż to wychodzi na jedno. Wielkie bitwy obronne na zachodzie były tak samo kosztowne jak bitwy zaczepne. Tym bardziej, że alianci zachodni byli niemal przez całą wojnę w ofensywie, nie dając Niemcom ani chwili wytchnienia, a i Rosjanie atakowali raz za razem. Skupienie się na jednym froncie i pokonanie jednego z przeciwników to własnie była mrzonka - prezent, który zostawił potomnym nie kto inny jak genialny Schlieffen.


  13. Korpusy rezerwowe zawiodły pod Ypres, prawdopodobnie zawiodłyby i na wschodzie. Jeden z nich XXV KR rzucono pod Łódź - Ludendorff narzekał w swoich pamiętnikach, że niczego on nie zmienił w sytuacji - korpus zanim jeszcze wkroczył do walki miał ogromne ubytki marszowe. Podejrzewam że w wojnie manewrowej jaka była na wschodzie korpusy rezerwowe zupełnie nie nadawałyby się do walk.

    A Serbia? W 1914 r. gdy ważyły sie losy wojny - kto wówczas myślał o Serbii? - to był front zupełnie drugo-, albo nawet trzeciorzędny.

    Druga sprawa - Falkenhayn gdy obejmował OHL nie miał żadnego planu "B", wszystko trzeba było układać na nowo, na gorąco. Poza tym "odziedziczył" on po Moltkem sztab, który ciągle był przesiąknięty ideą schlieffenowską.

    I trzecia rzecz - bitwa we Flandrii w 1914 r. zakończyła sie niemieckim niepowodzeniem, ale zaryzykowałbym stwierdzenie, że w żadnej innej bitwie na froncie zachodnim - łącznie z sama Marną, Niemcy nie byli tak bliscy zwycięstwa jak własnie tam. Otwarcie drogi do portów francuskich mogło mieć naprawdę daleko idace konsekwencje (odcięcie BEF od ojczyzny, oskrzydlenie północnej flanki Francuzów, zniszczenie lub zmuszenie do ewakuacji Belgów) i Niemcy byli całkiem blisko uzyskania powodzenia.


  14. Wtedy to jeszcze Rosja była ;)

    Bezsensowne pchanie się Falkenhayna pod Ypres (wtedy akurat - kiedy po "wyścigu do morza" zrobił się impas na zachodzie był czas na akcje na wschodzie albo przeciw Serbii na przykład).

    Tu się do końca nie zgodzę. Po Marnie - obie strony wierzyły jeszcze w to, że można rozstrzygnąć wojnę "zanim opadną liście" - trzeba było tylko wykorzystać lukę na północnym skrzydle. Nie można mieć do Falkenhayna pretensji o to, że chciał wygrać wojnę na zachodzie zanim Niemcy naprawdę uwikłają się w oba fronty. Natomiast po "wyścigu do morza" wojna pozycyjna dopiero raczkowała. Nie było jeszcze przesłanek ku temu, aby sądzić iż nastał trwały impas. To wykazać miały dopiero następne miesiące i lata. Błędem Falkenhayna natomiast było to, że tak na prawdę nie miał ku temu środków, aby rozstrzygnąć wojnę. Naprędce zmobilizowane korpusy rezerwowe były daleko niewystarczające a straty jakie poniosły Niemcy w kampanii 1914 r. na zachodzie ogromne. I jeszcze jedna rzecz - masowe przerzucanie dywizji na wschód, w sytuacji kiedy i Ententa była w natarciu to na pewno nie była łatwa operacja.


  15. Chyba raczej na odwrót. Rosja była słabiutka i Niemcom akurat dobrze się wiodło tam. To raczej najpierw powinni pokonać Rosję, potem przerzucić siły do Francji.

    Tyle że Francja AD 1914 to nie Francja AD 1940. Przed PWS Francuzi az palili się do wojny, pałali chęcią rewanżu za rok 1870, palili się do odebrania Alzacji i lotaryngii. Cała francuska doktryna, sztuka operacyjna, taktyka przesiąknięta była ofensywnym duchem. Nie było szans na drugą (pierwszą) "dziwna wojnę". A błyskawiczne pokonanie Rosji? Nie udało się to jeszcze nikomu w historii. Ani przed ani po PWS.


  16. Legendarnymi samolotami PWS były niewątpliwie niemieckie trójpłatowe Fokkery Dr.I, rozsławione dzięki temu, że latał na nich "Czerwony Baron", Manfred von Richthofen.

    Odnośnie Dreideckera należy jednak pamiętać iż:

    - była to niemiecka odpowiedź na istniejący już model brytyjski (udany samolot Sopwith Triplane)

    - Dr. I nie nadawał się jako masowy sprzęt eskadr myśliwskich - był tylko czymś w rodzaju elitarnego samolotu dla elity pilotów

    - błędy konstrukcyjne i spowodowane nimi defekty skrzydła doprowadziły jesienią 1917 r. do wielu poważnych wypadków, w których zginęło kilku wybitnych pilotów (min. as powietrzny Gunther Pastor)

    I tak na marginesie. Mimo całego zachwytu nad asami powietrznymi wielkiej wojny - szczególnie nad pilotami niemieckimi - należy pamiętać także o negatywnym dla Luftstreitkrafte skutkach tego zjawiska. Nadmierna uwaga skupiana na bohaterach i elitarnych jednostkach (takich jak Jasta 11 czy JG 1) odbijała się niekorzystnie na pozostałych ("zwykłych") eskadrach i grupach myśliwskich. "Rote Kampfflieger" i jemu podobni nie byli w stanie samodzielnie wygrać wojny w powietrzu.


  17. Mam wrażenie, że Ludendorff uznałby front kaukaski za rostrzygający, gdyby tam trafił ;)

    Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, niemniej jednak OHL mimo iż bezpośrednio kierował działaniami na froncie zachodnim, sprawował także ogólną kontrolę nad całą strategią II Rzeszy. Do 1916 r. Ludendorff był szefem sztabu na wschodzie i do tego czasu ciągnął "kołdrę" w swoja stronę, zostając faktycznym wodzem naczelnym całych sił zbrojnych - i wówczas mając wgląd na całą sytuację wojskowo-polityczną państw centralnych, mógł ocenić który front jest dla Niemiec najważniejszy. Tzn. zwycięstwo na którym froncie da zwycięstwo w całej wojnie. Nie mógł tego ocenić mając na uwadze tylko front rosyjski i drąc nieustannie koty z Falkenhaynem.


  18. Rezultat walk hmm w 1914 do luftu. Klęska pod Lwowem, zmarnowana szansa na utrzymanie linii Sanu przez kłótnie pomiędzy pułkami dzielnej 12 krakowskiej DP (żaden z pułków nie zniszczył rosyjskiej przeprawy w nocy a rano było za późno). Pomoc niemiecka to kompletna klapa stałe próby pokonania Francji zamiast wyeliminowania Rosji. Generalnie to sztabiści niemieccy odpowiadają za przegranie wojny z Francją i chyba nie tylko. Gdyby wojska A-W nie musiały atakować Rosji same bo Niemcy ugrzęźli we Francji, gdyby doceniono możliwości mobilizacyjne Rosji, gdyby zaatakowane Serbię wcześniej, generalne odpowiedź na pytanie Leuthena składa się z wielu gdybów. ;)

    Front zachodni był najważniejszy - nie było dla niego alternatywy. Ludendorff do sierpnia 1916 r. uważał iż front wschodni powinien być priorytetowym frontem dla Rzeszy, gdy jednak tylko został wraz z Hindenburgiem szefem OHL, natychmiast zmienił zdanie.


  19. Kilka samochodów pancernych typu Minerva mieli Belgowie w 1914 r. - oczywiście ich faktyczny wpływ na przebieg walk był symboliczny ale amerykański korespondent nazwał je nawet szumnie "nocnym koszmarem dla Niemców"

    8 sierpnia 1918 r. w bitwie pod Amiens 16 samochodów pancernych przedarło się przez linie niemieckie i sporo "namieszało" na tyłach.


  20. Jedna rzecz mnie zastanawia. Jakich sposobów używały armie konfliktu, aby zniwelować na polu bitwy dominację karabinu maszynowego? Oczywiście chodzi mi o czas przedczołgowy ;)

    Kojarzy mi sie taki wynalazek, który widziałem gdzieś na jakiś starych kronikach wojennych. Żołnierz na czworakach, pcha przed sobą osłonę pancerna na kółkach. Osłona ma otwór na karabin. Nie pamiętam niestety, w której to było armii.

    Wszelkie wynalazki w stylu wózków, pancerzy okopowych, płyt stalowych były wynalazkami doraźnymi, mało skutecznymi i nigdy nie stosowanymi masowo. A już ich używanie w natarciu przynosiło więcej złego niż dobrego. Były to bardziej ciekawostki niż jakiś stały element wyposażenia. Ich wpływ na przebieg walk był raczej znikomy. Nie tędy biegła droga na zniwelowanie przewagi ogniowej obrony. Ową przewagę niwelowano albo wsparciem artylerii (przygotowanie artyleryjskie, wał ogniowy, napady gazowe), odpowiednią taktyką walki (giętkie, elastyczne i luźne, "uniwersalne" formacje), dobrym dowodzeniem (większa samodzielność i elastyczność oficerów niższego szczebla) oraz odpowiednim treningiem i wyszkoleniem zwykłych żołnierzy.

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.