Krzysztof M.
Użytkownicy-
Zawartość
574 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Krzysztof M.
-
Broń chemiczna w I wojnie światowej
Krzysztof M. odpowiedział redbaron → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Hmmmm "taktyczny wymiar ataku" to określenie cokolwiek enigmatyczne. Na pewno jakiś efekt wywrzeć musiało samo bombardowanie artyleryjskie. Niemcy zdobyli Neuve Chapelle, ale głównie w wyniku skoncentrowania znacznych sił na tym odcinku (2 dni później oddali wieś bez walki). Jaki natomiast udział w tym epizodzie miał sam środek chemiczny? Zapewne znikomy, skoro ówczesne relacje brytyjskie nie wspominają o tym incydencie. Dopiero po wojnie alianci dowiedzieli się iż Niemcy użyli tu gazu. Edmonds w historii oficjalnej (1925 r.) pisze , że w skutek niewielkiego stężenia efekt działania środków był na tyle znikomy, iż Brytyjczycy nie mieli w ogóle świadomości iż są atakowani tą bronią. Podobnie było w styczniu 1915 r. pod Bolimowem. Dopiero więc Ypres 22 kwietnia 1915 r. było pierwszym, na prawdę skutecznym i masowych atakiem chemicznym w wielkiej wojnie. -
Pod względem organizacji, możliwości mobilizacyjnych, uzbrojenia, wyposażenia, wyszkolenia itd. itp. to na początku wojny armia belgijska była bodaj najsłabszą armią ze wszystkich walczących. Przyznawali to nawet sami Belgowie (Essen, Galet, nawet król Albert). Jej heroiczna postawa w kampanii 1914 r. była w zasadzie zaprzeczeniem wszelkich wojskowych teorii. Nie należy jej też przeceniać. Pamiętajmy, iż Belgowie walczyli w 1914 r. głównie z jednostkami improwizowanymi, Landwehry, rezerwowymi, zapasowymi, kawalerią itd itp. Walczyli głównie pod osłona umocnień stałych, które broniły się dłużej lub krócej. Belgowie odnieśli też kilka sukcesów taktycznych, ale generalnie kampania 1914 r. to było dla Belgów pasmo odwrotów. Argument o austriackich Skodach w walkach o twierdze w 1914 r. jest zdecydowanie nadużywany (chyba z braku innych sensowniejszych argumentów). Niemcy nie byli bezwzględnie skazani na łaskę i niełaskę sojusznika, posiadali własną ciężką artylerię (21 i 42 cm oraz moździerze 25 cm). Twierdzenie, że te kilka czy kilkanaście a-w działonów miało jakiś gigantyczny wpływ na przebieg walk jest trochę przesadzone.
-
Broń chemiczna w I wojnie światowej
Krzysztof M. odpowiedział redbaron → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Odświeżę trochę i nawiążę do sporu z początku tego wątku - sporu o pierwsze użycie gazu bojowego w PWS 27 października 1914 r. w rejonie Neuve Chapelle (podczas tzw. bitwy pod La Bassee - Armentieres będącej częścią pierwszej kampanii we Flandrii) na odcinku atakującej niemieckiej 14 dywizji Piechoty Niemcy użyli około 3000 szrapneli zawierających substancje drażniące i łzawiące. Pociski te spadły na obszar zajmowany przez brytyjską 3 Dywizję Piechoty. Użycie środków było na tyle nieskuteczne że Brytyjczycy nie mieli świadomości tego, iż użyto przeciw nim środków chemicznych. O incydencie dowiedziano się dopiero po wojnie. To wydarzenie było zatem najprawdopodobniej pierwszym (choć na pewno jeszcze eksperymentalnym) użyciem środków chemicznych w PWS w warunkach bojowych. -
Alternatywny przebieg I wojny światowej
Krzysztof M. odpowiedział Archont → temat → Historia alternatywna
Zgadzam się z powyższym. 1. Można nawet powiedzieć, iż pogląd ten jest obecnie dominujący. Może nie tyle uwalnia, co zrywa z upowszechnionym w międzywojniu mitem "genialny plan - fatalne wykonanie" - mimo wszystko Moltkemu daleko było do miana prawdziwego "Feldherr". 2. Plan, zwłaszcza w wersji oryginalnej, nie miał szans powodzenia, o ile oczywiście można wyodrębnić ową "wersję oryginalną" - gdyż myśl Schlieffena zmieniała się na przestrzeni wielu lat i przybierała rozmaite warianty. 3. Paru historyków uważa też, że w ogóle nie było czegoś takiego jak "plan Schlieffena" (albo przynajmniej nie było go w takiej formie jak się powszechnie uważa) i mają ku temu wcale nie słabe podstawy. -
Ksiązki Falla o Dien Bien Phu były lekturą obowiązkową wsród oficerów III MEF w roku 1968, kiedy to siły WAL obległy bazę w Khe Sanh. Czyniono wówczas wiele, mniej lub bardziej trafnych, analogii między obiema bazami. W tym konkretnym przypadku Amerykanie uniknęli błędów Francuzów, inna sprawa, że dysponowali środkami, których Francuzi po prostu nie mieli.
-
Studiu wojskowe przy Wyższej Szkole Morskiej w Szczecinie, Legia akademicka, podchorąży rezerwy
-
niestety nie miałem okazji mieć tego wydania w rękach
-
Daniec, Pietrzak, Smoleń - stare czasy, było minęło... Daniec przy obecnej scenie kabaretowej prezentuje się dość blado. Mnie to już nie przekonuje, a już zupełnie nie śmieszy. Ale, co kto lubi.
-
Może aż tak entuzjastycznie bym do tego nie podchodził ale Warszawa 1831 jako habek jest bardzo dobry. Niestety pozbawiony jest bibliografii i posiada jedynie szczątkowe przypisy - widać, że to okrojona wersja większej pracy. Bardzo dobrze przedstawione są działania strony rosyjskiej. Bodaj jedyny przypadek w serii HB gdzie kolorowe mapy umieszczono na specjalnej wkładce. Niestety klejone na środku - co utrudnia bardzo ich czytanie. Książka na temat (może nawet trochę brakuje pewnego wprowadzenia, szerszego tła), profesjonalna, skupiająca się na aspektach militarnych, spełniająca wysokie standardy jakie cechowały tę serię w latach 90-tych. Podobnie - Iganie 1831.
-
Jutlandia - nawiększa bitwa morska
Krzysztof M. odpowiedział Andreas → temat → Działania na morzach i w koloniach
Może nie tyle o konstrukcję tu chodzi, ale zupełnie czyś innym są działania niewielkiej eskadry (zespół von Spee liczył tylko 5 jednostek) na ogromnym oceanie, a czyś innym działania ogromnej floty (ponad setka okrętów) na tak ciasnych akwenach jak Kanał La Manche i Morze Północne. -
Jutlandia - nawiększa bitwa morska
Krzysztof M. odpowiedział Andreas → temat → Działania na morzach i w koloniach
Z tego co mi wiadomo eskadra von Spee to był odrębny, nie wchodzący w skład Hochseeflotte, zespół. Radził sobie dobrze w działaniach krążowniczych na zupełnie drugorzędnych teatrach działań. Oczywiście radził sobie dobrze do czasu. Nie zmienia to również faktu iż był to w pewnym momencie - parafrazując tym razem B. Tuchman - "nieprzyjaciel, który wówczas uciekał" -
Jutlandia - nawiększa bitwa morska
Krzysztof M. odpowiedział Andreas → temat → Działania na morzach i w koloniach
Wynik bitwy jutlandzkiej na pewno był rozczarowaniem dla Royal Navy, różnica polegała jednak na tym, że Niemcy musieli wygrać to starcie - Wielka Brytania nie musiała. Była to jedna z tych bitew o przetrwanie gospodarcze Rzeszy, dla Brytyjczyków straty miały co najwyżej wymiar prestiżowy. -
Jutlandia - nawiększa bitwa morska
Krzysztof M. odpowiedział Andreas → temat → Działania na morzach i w koloniach
Hmmmm - moim zdaniem dyskusja jak najbardziej mieściła się w temacie. Trochę poza niego wykraczała, ale bitwa jutlandzka to nie potyczka dwóch niszczycieli tylko jedna z największych bitew morskich XX w. - a więc starcie wielowymiarowe. Nie sposób mówić tu tylko i wyłącznie o samych kursach okrętów... Jej geneza, następstwa, otoczka to również część tej batalii. Na pewno nie był to offtop. Wnoszę zatem o posklejanie postów na nowo -
Jutlandia - nawiększa bitwa morska
Krzysztof M. odpowiedział Andreas → temat → Działania na morzach i w koloniach
Nie po to Niemcy realizowali swój niezwykle kosztowny program budowy floty nawodnej aby panować na Bałtyku. To nie Francja również była głównym przeciwnikiem Niemiec na morzu - była nim W. Brytania i z myślą o rywalizacji z "perfidnym Albionem" budowano te wszystkie wielkie okręty. Co z tego, że konstrukcyjnie były one najwyższej próby, co z tego ze marynarze byli doskonale wyszkoleni i zgrani skoro w niemal każdym starciu z RN okręty niemieckie pełniły rolę uciekiniera. Uciekała eskadra Sauchona na Morzu Śródziemnym, uciekała eskadra von Spee na Atlantyku, uciekała flota Speera na Morzu Północnym. Zwroty podczas bitwy jutlandzkiej - mimo że niezwykle sprawne - były jedynie desperacką próbą wyrwania się z matni. A parafrazując Winstona Churchilla - ucieczkami, nawet najlepiej zrealizowanymi, nie wygrywa się wojen. Czy po to Rzesza zbudowała 20 potężnych dretnotów i krążowników liniowych aby zręcznie wymykać się nieprzyjacielowi? Potęga morska Rzeszy była więc iluzoryczna i Niemcy praktycznie nie mieli z niej pożytku - blokady nie przerwano, łączności z koloniami nie utrzymano, Anglii na kolana nie rzucono. Równie dobrze można było przerobić Hochseeflotte na żyletki - przynajmniej żołnierz frontowy miałby się czym golić. -
Jutlandia - nawiększa bitwa morska
Krzysztof M. odpowiedział Andreas → temat → Działania na morzach i w koloniach
Teraz to ja się nie zgadzam - żadnej potęgi morskiej nie zbudowali, zbudowali jedynie ogromną flotę, która właściwie jeden jedyny raz podjęła próbę zdobycia panowania na morzu. Próba zakończyła się fiaskiem, z dalekosiężnymi dla Rzeszy następstwami. -
Jutlandia - nawiększa bitwa morska
Krzysztof M. odpowiedział Andreas → temat → Działania na morzach i w koloniach
Moim zdaniem największym sukcesem Brytyjczyków było iż udowodnili Niemcom że nie da się zbudować tradycji i potęgi na morzu od podstaw i to w ciągu kilku lat. Niemcy zrozumieli to właśnie po bitwie jutlandzkiej. Sukces nie był mały - sukces był ogromny, bo w ciągu właściwie dwóch dni cały niemiecki sen o supremacjach na morzach się rozwiał, ogromna flota budowana gigantycznym nakładem sił, nie tylko nie spełniła niemal żadnych nadziei (ani nie była w stanie konkurować z aliantami, ani nie przełamała blokady morskiej, ani nie zapobiegła odcięciu kolonii) ale stała się wręcz kulą u nogi i siedliskiem rewolucyjnych nastrojów. Kto wie czy Ententa nie odniosła właśnie większych korzyści nie niszcząc całkowicie floty przeciwnika -
Broń chemiczna w I wojnie światowej
Krzysztof M. odpowiedział redbaron → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Suche liczby nie oddają całego spektrum wydarzeń. 45 algierska dywizja piechoty wpadła w panikę, Algierczycy uciekali w popłochu - zdarzały się nawet przypadki strzelania do własnych oficerów. Front na tym odcinku załamał się i tylko zimnej krwi Kanadyjczyków udało się ustabilizować sytuację. Brytyjczycy musieli później ewakuować znaczną część grzbietu na wschód od Ypres. Odebranie tych terenów kosztowało później kilkaset tysięcy ludzi. Prawda jest jednak że broń chemiczna nie przyniosła na froncie zachodnim żadnego wielkiego przełomu, nie zadecydowała o wyniku żadnej większej bitwy, dodała tylko cierpień żołnierzom frontowym i komplikowała obu stronom życie. -
Jutlandia - nawiększa bitwa morska
Krzysztof M. odpowiedział Andreas → temat → Działania na morzach i w koloniach
Więc skoro było tak dobrze, to czemu było tak źle? Dlaczego flota niemiecka już do końca wojny nie wyścibiła nosa z portów? Skoro była w stanie skutecznie stawić czoła RN a nawet ją bić - co stało na przeszkodzie? -
pretekstem był moim zdaniem telegram zimmermana. wojna podwoda była właśnie bezpośrednią przyczyną. Celów nieograniczonej wojny podwodnej było wiele. właściwie każde srodowisko w Rzeszy miało inny. Jedni mieli cele dalekosiężne - np. wytrącenie Anglii z wojny, inni widzieli to tylko jako odciążenie dla wojsk lądowych, jeszcze inni jako odwet za blokadę morską. Generalnie był to rodzaj Wunderwaffe Ludendorffa - ostatnia deska ratunku.
-
Jutlandia - nawiększa bitwa morska
Krzysztof M. odpowiedział Andreas → temat → Działania na morzach i w koloniach
Co nie zmienia faktu iż był to manewr dość desperacki i dramatyczny, w końcowych fazach bitwy główne sił niemieckie wiły się jak piskorz, kolejne zwroty i manewry były dramatycznymi próbami uniknięcia brytyjskiej przewagi ogniowej. Flota niemiecka była w stanie nawiązać równorzędny bój z Grand Fleet, ale tylko do czasu. Nie było mowy o zwycięstwie, Niemcy mogli jedynie honorowo wycofać się z placu boju. -
Tylko zadajmy sobie także pytanie - co tak na prawdę dały Niemcom U-booty? Czy wojna podwodna nie przyniosła więcej szkód niż pożytku. Prawda napędzono trochę stracha Brytyjczykom, ale znalezienie skutecznych metod walki z Ubootami było tylko kwestią czasu. Wojna podwodna sprowokowała przystąpienie do wojny USA, poza tym wojna podwodna dawała Entencie oręż propagandowy. Uwaga, siły i środki skupione na budowie i remontach floty (także floty podwodnej) zabierały te środki ( i tak ograniczone) armii lądowej. Pod koniec wojny np. mechanizacja wojsk niemieckich była daleko w tyle za poziomem jaki osiągnęli sprzymierzeni. I jeszcze jedno: w PWS nie było Home Fleet. Tę nazwę stosowano do roku 1904 i potem od roku 1932. W PWS była Grand Fleet.
-
Broń chemiczna w I wojnie światowej
Krzysztof M. odpowiedział redbaron → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Iperytu używano bardzo szeroko także w natarciu. Gaz (zarówno Gelbkreuz, Grunekreuz, jak i Blaukreuz) stanowił bardzo ważny element przygotowań artyleryjskich podczas ofensyw niemieckich wiosną 1918 r. W wyniku ostrzału powstawały skażone strefy które były w ten sposób wyłączane z ruchu (co paraliżowało system obrony), gaz obezwładniał również obsługę artylerii wroga, dodatkowo liczył się jeszcze czynnik psychologiczny. Często również stawiano "bariery" z gazu celem zablokowania napływu rezerw przeciwnika lub osłony skrzydeł własnego natarcia - tak jak na załączonych mapkach. Efekt takiego ostrzału gazowego był tym większy im przeciwnik miał słabsze środki ochrony pgaz - tak jak armia rosyjska pod Rygą we wrześniu 1917 r. albo włoska pod Caporetto w październiku 1917 r. -
Dlaczego nonsens? Sterowce miały duży zasięg, duży, nieosiągalny dla ówczesnych samolotów pułap, udźwig bomb większy niż ówczesnych bombowców, mogły wisieć nad celem i nie wytwarzały dużego hałasu. Ich pojawienie się na niebie nad Antwerpią czy Londynem wywoływało ogromny efekt psychologiczny, nawet panikę mieszkańców. To jasne, że wobec rozwoju lotnictwa ich czas minął wraz z zakończeniem I wojny światowej. Ale swoje niepodważalne zalety i swoje "5 minut" w pws miały.
-
Wybacz, ale w XXI w. niezwykle łatwo jest szermować takimi hasłami. Nie uwzględniają one ani ówczesnego rozwoju technicznego, ani stanu nauki, zasobów, czy w ogóle mentalności tamtych ludzi i czasów. Łatwo dziś krytykować ówczesnych decydentów czy generałów, mając wiedzę i doświadczenia których oni w ogóle nie mieli. Broń pancerna i lotnicza miała i swoich entuzjastów i zagorzałych przeciwników - zupełnie tak samo jak później bomba wodorowa czy internet. A "konserwatyści" i "innowatorzy" byli i są na każdej wojnie - PWS nie należała tu wcale do wyjątków.
-
Może nie same czyste horrory, ale na pewno filmy grozy: Lśnienie Kubricka Lokator, Dziecko Rosemary Polańskiego Głowa do wycierania, Zaginiona autostrada, Mulholland Drive D. Lyncha Harry Angel Alana Parkera Mechanik B. Andersona