Skocz do zawartości

Krzysztof M.

Użytkownicy
  • Zawartość

    574
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Krzysztof M.

  1. Lao Che - fenomen polskiej sceny rockowej

    Jestem właśnie po pierwszym przesłuchaniu. Pierwsze wrażenie dobre, ale nie tak dobre jak po rewelacyjnym Gospel.
  2. Erich von Falkenhayn

    Zaominiałem o tym wątku... Tu właśnie wracamy do tego co napisałem na początku - pozycja Falkenhayna jesienią 1914 r. nie była wcale mocna. Musiał on brać pod uwagę zdanie innych dowódców - często starszych wiekiem, stopniem i mających błękitną krew. Nawet Moltke, krewny słynnego feldmarszałka i spadkobierca Schlieffena, nie mógł całkowicie ignorować ani cesarza, ani pruskich junkrów, ani następców tronów, czy dowódców armii polowych - co zresztą pokazała kampania letnia. Pamiętajmy też, że Moltke do listopada ciągle nominalnie był szefem sztabu generalnego, faktycznie operacjami od września kierował Falkenhayn i on przewodniczył naradom w OHL, ale oficjalnie został on szefem sztabu generalnego dopiero w listopadzie. Od razu miał też wielu wrogów. Inna sprawa: Falkenhayn we wrześniu 1914 r. odziedziczył sztab generalny po Moltkem. Większość oficerów OHL pozostała na stanowiskach - Falknhayn nie mógł sobie pozwolić na nagłą "czystkę" - to prawdopodobnie w ogóle sparaliżowałoby działania armii niemieckiej. Tak więc gdy 15 września Falkenhayn obejmował sztab generalny - był człowiekiem niepopularnym, "znikąd" i musiał się liczyć ze zdaniami innych. A ci inni - jak już napisaliśmy - ciągnęli kołdrę w swoją stronę. Bulow i Tappen chcieli atakować czołowo, Hindenburg i Ludendorff chcieli atakować na wschodzie. Brak zdecydowania Falkenhayna i grzech rozproszenia wysiłków to jedno - ale brak instytucji faktycznego "wodza naczelnego" w II Rzeszy to drugie. Ta ostatnia przesłanka - moim zdaniem częściowo tłumaczy "rozdwojenie jaźni" Falkenhayna w 1914 r.
  3. Tytuł: Kampanie galijskie Juliana Apostaty. Argentoratum 357 autor: Tomasz Szeląg Wydawnictwo: Inforteditions rok wydania: 2007 stron: 240 Moim zdaniem jest to bardzo ciekawa książka, o pogmatwanym ale ciekawym i raczej mało eksploatowanym przez autorów okresie historii Imperium, napisana w przystępny sposób (ale bez stylistycznych "piruetów" a'la Rochala), oparta na obszernej polsko- i anglojęzycznej literaturze (ponad 120 pozycji). Narracja, zasadniczo obejmuje okres około 60 lat od abdykacji Dioklecjana do śmierci głównego bohatera - Juliana Apostaty, przy czym ok. 50 % książki poświecono opisowi tytułowych kampanii galijskich i bitwie pod Argentoratum (przyznam bez bicia, ze nigdy o niej wcześniej nie słyszałem). Sporo miejsca (ok. 30 stron) przeznaczono na walczące strony, choć opis wojskowości rzymskiej to właściwie ewolucja armii od Augusta do IV w. (reformy kolejnych cesarzy, barbaryzacja armii, organizacja, taktyka, uzbrojenie armii późnorzymskiej itd). Szkoda, że dużo mniej miejsca poświęcił autor Germanom (gł. Alamanom) - no ale źródła są tu skąpe, gdyż jak pisze autor, rzymskich historyków te kwestie raczej nie interesowały. Generalnie książka ma dość ciekawą konstrukcję - nie ogranicza się tylko do suchej faktografii, jest kilka podrozdziałów zdradzających zainteresowania autora sprawami prawnymi i administracyjnymi. Jest skromna polemika z autorami antycznymi i zachodnimi autorytetami, jest ocena wydarzeń. Autor czerpie ze źródeł, ale nie przesadza z ich cytowaniem, powołuje się także na innych badaczy (Mommsen, Delbruck, Goldsworthy, a nawet Razin i Michałek). Tło jest dość szerokie, ale bez popadania w przesadę. Fajny jest też materiał ilustracyjny: rysunki żołnierzy autorstwa p. Jurgi, zdjęcia, mapy, schematy, wykresy, tablice - do wyboru do koloru. W zasadzie same zalety (może poza tymi nieszczęsnymi przypisami na końcu książki, tym bardziej, że wiele z nich ma charakter informacyjny). Błędów merytorycznych niech szukają eksperci
  4. Zaznaczyłem wyraźnie - bitwa pod Bouvines była bitwą klasyczną dla tzw. "pełnego średniowiecza" zachodnioeuropejskiego (wieki od XI do XIII). Bitwy pod Grunwaldem i Koronowem to już wiek XV (a więc późne średniowiecze) poza tym występują tam znaczne elementy wschodniej sztuki wojennej. Paradoks bitwy średniowiecznej polegał m.in. na tym iż : - rycerz na ogół nie zabijał rycerza gdyż wolał wziąć go do niewoli dla okupu - rycerz na ogół nie zabijał plebejskiego piechura, gdyż było to poniżej jego godności - piechur na ogół nie zabijał rycerza gdyż tego ostatniego chroniła zbroja - piechur na ogół nie zabijał piechura, gdyż zazwyczaj zadaniem piechoty była obrona a nie atak - więc rzadko w polu dochodziło do zwarcia piechota vs piechota Oczywiście powyższy paradoks jest uproszczeniem i nie był zupełną regułą - nie każda bitwa wyglądała w ten sam sposób. Jednakże fizyczna likwidacja wrogiej armii nie była w wiekach średnich - głównym celem operacji wojennych. Do bitew w polu dochodziło raczej rzadko, wojna składała się w większości z przemarszów, grabieży, podjazdów, oblężeń twierdz i miast itd itp. Do tego dochodził jeszcze papieski zakaz walki w niedzielę, choć bitwę pod Bouvines stoczono wyjątkowo właśnie w ten dzień
  5. Ocena działań Home Fleet

    W niczym nie zmienia to faktu że tak jak RN w sposób bardziej niż istotny przyczyniła się do klęski Niemiec, tak flota niemiecka uczyniła z pewnością mniej niż mogła aby tej klęsce zapobiec. A sa także autorzy którzy wręcz twierdza że niemiecka marynarka wojenna nawet dołożyła się do klęski Rzeszy. A to że RN nie zniszczyła Hochseeflotte w Skaggeraku?, uczyniła coś więcej - zamknęła ją w portach, czyniąc z niej ogromny balast dla samych Niemców. Dogger Bank może i była porażką niemiecką, Coronel tylko podrażnił dumę RN a von Spee długo ze zwycięstwa się nie cieszył. Tak czy inaczej przy potencjałach morskich obu stron były to tylko "odpryski".
  6. Ocena działań Home Fleet

    Nie zdołała bo nie mogła... ale czy chociaż podjęła próbę? Pytanie jest takie: dlaczego tak naprawdę Hochseeflotte po bitwie jutlandzkiej nie wyścibiła już nosa z portów? A co do skuteczności Grand Fleet - to owa skuteczność jest trudna do oszacowania. Nie można jej zmierzyć liczbą wygranych starć czy zatopionego tonażu okrętów. To bardzo prosty i efektowny miernik, ale nie zawsze mówiący o całej istocie problemu. Royal Navy udusiła niemiecką gospodarkę. Wywołała głód w Rzeszy, pogorszyła sytuację zaopatrzeniową wojsk na froncie, pośrednio doprowadziła do wrzenia rewolucyjnego w Niemczech, przyczyniła się pośrednio do spadku morale wojsk itd itp. Wkład RN w zwycięstwo Ententy jest niepodważalny. Kaisermarine mimo, iż bardzo silna na papierze właściwie nie mogła nic w tej kwestii zdziałać. A pozornie zwycięskie bitwy na Dogger, w Skaggeraku czy pod Coronelem nie tylko nie dały pewności niemieckiej flocie, ale wręcz ją podkopały.
  7. Czego teraz słuchasz?

    Nowa płyta Armii - Freak. Jak podpowiada tytuł - dziwny to album. Trzeba czasu żeby się do niego przekonać. Ale momentami wciąga... Jeśli kolega Don Pedrosso lubi Riverside - co sądzi na temat nowego albumu Osada Vida?
  8. Ocena działań Home Fleet

    Royal Navy (powtarzam nie było Home Fleet w PWS tylko Grand Fleet) wykonała w PWS to do czego była stworzona - zachowała panowanie na morzach, utrzymała kontakt WB ze światem, dokonała blokady morskiej Niemiec w znacznym stopniu osłabiając niemiecką gospodarkę. Kaisermarine - nie wykonała tego do czego ją zbudowano. Nie zdołała podjąć skutecznej i długotrwałej rywalizacji z RN, nie zdołała przerwać blokady, nie zdołała utrzymać łączności z terytoriami zamorskimi, nie zdołała "wytorpedować" WB z wojny (mowa o U-bootach), nie uniknęła buntów, kosztowała 800 milionów złotych marek - te pieniądze równie dobrze (albo równie źle) można było wykorzystać w inny sposób... A to że okręty niemieckie udanie manewrowały w jednej bitwie? Czy wygrywa się wojny pięknymi manewrami i udanymi ucieczkami?
  9. Połtawa 1709 - Władysław A. Serczyk

    Skorzystam z okazji i skrobnę tu co myślę o tej książce (ciągle nie mogę wejść w odpowiednie subforum dot. tej pozycji). Moim zdaniem Połtawa 1709 jest zupełnie rozczarowująca jako monografia bitwy, czy w ogóle jako monografia z dziedziny historii militarnej (opis bitwy to trzy strony, sam rok 1709 to może 30 stron, brak opisu armii walczących, co nieco tylko o reformach wojskowych Piotra, strona szwedzka w ogóle potraktowana po łebkach). Właściwie kwestie wojskowe nie są tam najważniejsze, mam wrażenie, że autorowi chodziło bardziej o problem Ukrainy i kozaków Mazepy niż o wojnę północną i samą batalię. Biorę także pod uwagę czas powstania tej pozycji (mówię o pierwszym wydaniu, nie wiem jak wyglądało wznowienie), autor nie miał dostępu do szwedzkich źródeł, opracowań - ale nie to jest główną wadą tej książki. Pamiętam, że w czasie gdy czytałem tę pracę (ok. r. 1992) to patrzyłem na serię przez pryzmat Waterloo i Gettysburga, które są rasowymi popularnonaukowymi monografiami bitew. Połtawa wyglądała na ich tle zupełnie inaczej. Czy gorzej, czy lepiej to kwestia subiektywna, dla mnie ta książka nie koniecznie musiała znaleźć się w serii HB. Podsumowując Połtawa to dobre opracowanie historii środkowo-wschodniej Europy w latach 1700-1721 - tylko tyle i aż tyle.
  10. III bitwa pod Ypres (Passchendaele)

    Kanadyjczycy dokonali tego, czego nie udało się dokonać ANZAC i Brytyjczykom w dwóch szturmach - czyli zdobyli Passchendaele. Wzięli udział w ostatniej fazie całej kampanii, stracili ok. 14 000 ludzi w ciągu około 2 tygodni walk.
  11. Rosja podczas I wojny

    Kraj słaby nie był, jakby nie patrzeć był mocarstwem. Ale wszelkie rozważania na ten temat powinno się zacząć z innej strony i najpierw odpowiedzieć na dość banalne pytanie - jaką wojną była I wojna światowa. Ano była to wojna industrialna, wojna przemysłowa, wojna totalna. Wojna totalna wymaga totalnej mobilizacji - zaangażowania maksimum sił tak militarnych, gospodarczych jak i społecznych. Wojna totalna wymaga także sprawnego przywództwa, świadomego celów wojny. Rosja nie wytrzymała trudów takiego konfliktu - bo we wszystkich niemal tych obszarach była państwem przechodzącym większe lub mniejsze trudności. Poza tym pamiętajmy że z Wielkiej Wojny niemal wszyscy uczestnicy wyszli osłabieni, a Rosja nie była jedynym mocarstwem które się rozpadło.
  12. Erich von Falkenhayn

    W każdym razie jest to krytyka post factum. Niemcy byli bardzo blisko przełamania linii obrony we Flandrii. Gdyby Falkenhayn odpuścił pewnie pojawiłyby się głosy, że zbyt wcześnie dał za wygraną i nie wykorzystał szansy jaka pojawiła się na tym odcinku. Poza tym - jak pisał Kabisch - Falkenhayn miał poparcie wśród dowódców polowych - większość generałów na miejscu optowała za kontynuowaniem ofensywy pod Ypres. Musimy wziąć zatem poprawkę na to jak było w roku 1914 a jak widzieli to pamiętnikarze z perspektywy lat. A co do Szampanii 1915 - Francuzi jednak frontu nie przełamali - tak czy inaczej ich ofensywa zakończyła się fiaskiem.
  13. Erich von Falkenhayn

    Jeśli chodzi o rok 1914 to będę trochę bronił Falkenhayna. Pamiętajmy jak niewiele miał czasu. 9 września nastąpił odwrót znad Marny, 14 września Moltke się załamał, a 15 września Falkenhayn objął OHL. W ciągu kliku dni załamały się wszystkie plany wojenne, nad którymi "szkoła shlieffenowska" pracowała od końca lat 80-tych. Falkenhayn musiał wymyślić coś na poczekaniu - i podjął moim zdaniem jedyny słuszny wybór. Na zachodzie nie można było upełnie przejść do obrony, bo linia frontu kończyła się pod Compiegne. Między tym miastem a morzem było ogromna wielosetkilometrowa pusta przestrzeń. Joffre już pod koniec bitwy nad Marna zaczął przesuwać korpusy w to miejsce rozpoczynając tzw. wyścig do morza. Falkenhayn musiał podjąć to wyzwanie, a potem sprawy potoczyły się już lawinowo i trudno było ten wyścig przerwać. Co do krytyki Einema - to widać, że cokolwiek Falkenhayn by nie zrobił było źle. HL chcieli skupienia uwagi na wschodzie, Einem krytykuje za to że nie przysłał posiłków na zachód, Conrad krytykuje za to, że nie przysłał posiłków do Włoch. Kazdy ciągnął w swoją stronę - ale wojna na dwa fronty to nie była wina Falkenhayna, nie on do niej doprowadził.
  14. Erich von Falkenhayn

    Przede wszystkim należy zaznaczyć, że Falkenhayn był wśród kadry armii niemieckiej bardzo niepopularny. Kiedy we wrześniu 1914 r. obejmował stanowisko szefa Sztabu Generalnego - był młodszy wiekiem i rangą od większości dowódców armii - co od razu zrodziło niechęć do niego. Poza tym był to człowiek spoza tzw. szkoły Shlieffena, kiedy powstawały zręby planów wojny - Falkenhayn przebywał w Chinach. Reputacja jako dowódcy wojskowego - została podkopana już od samego początku - od pierwszej bitwy pod Ypres. Wielu historyków i wojskowych krytykowało Falkenhayna za użycie niedoświadczonych korpusów rezerwowych, które wykrwawiły sie pod Langemarck niczego nie zdziaławszy. Szczerą niechęć do niego żywił np. Rupprecht, któremu zabrano podczas bitwy część sił i wyłączono spod dowodzenia. Ale największymi wrogami Falkenhayna była para HL. To, że Falkenhayn wytrwał aż dwa lata na stanowisku, zawdzięczał jedynie poparciu cesarza i jego otoczenia. Po wojnie był ulubionym "chłopcem do bicia" pamiętnikarzy niemieckich. Drugim - obok Moltkego - kozłem ofiarnym. Co byśmy jednak nie mówili o jego zdolnościach strategicznych - ani jego poprzednicy (Shlieffen, Moltke), ani następcy (HL) niczego lepszego nie wymyślili.
  15. Propaganda podczas I wś

    Niemiecka propaganda działała bardzo dobrze, ale do wewnątrz. Naród niemiecki niemal do końca nie orientował się w rzeczywistym położeniu na froncie i sytuacji militarnej Niemiec. eeee... już o tym było. sorry
  16. Czego teraz słuchasz?

    Spięty - Antyszanty. Płyta pełna "fiutów", "pi...d" i innych erotyczno-morskich aluzji i metafor. (prześna erotyka plus knajpa, a raczej tawerna - po prostu Spięty) Ale jakże to na swój sposób poetycko, subtelnie, z humorem (najczęściej czarnym) podane! Moim zdaniem to będzie jedna z polskich płyt roku. Drugą - mam nadzieję - będzie nowy album Armii pt. Freak.
  17. Broń chemiczna w I wojnie światowej

    Najprawdopodobniej chodziło o znalezienie ...luki prawnej i oszukanie konwencji haskiej. Prawo międzynarodowe zakazywało użycia pocisków, których "jedyną funkcją było rozprzestrzenianie gazu duszącego". W pocisku typu "Ni-Schrapnell" środek chemiczny był tylko jednym z elementów tej amunicji.
  18. Broń chemiczna w I wojnie światowej

    Na marginesie niemieckiego powodzenia. N. Chapelle to było kilka domów na krzyż, Niemcy walczyli o tą miejscowość przez kilka dni, zaangażowali tu ponad 20 batalionów i stracili co najmniej 5000 ludzi. 27 października (w dniu w którym uzyto gazu) wieś w końcu padła, ale nic więcej poza zgliszczami zabudowań Niemcy nie zajęli i nie osiągnęli. Dwa dni później wycofali się z ruin bez walki... Ot, cały sukces pierwszego ataku chemicznego Faktem jest jednak, że programu nie przerwano, atak pod N. Chapelle jesli nie pomógł Haberowi to na pewno nie zaszkodził.
  19. Broń chemiczna w I wojnie światowej

    Co więcej większość niemieckich generałów przeciwna było stosowaniu broni chemicznej - stąd np. wiosną 1915 r. OHL miało problem ze znalezieniem odpowiedniego odcinka frontu gdzie można było użyć chloru. To, że zastosowano go pod Ypres było wynikiem tego, że dowodzący tu generałowie - książę Albrecht (dca 4 A) i generał Deimling (XV KA) wyrazili na to zgodę, a nawet wykazali (jako jedni z nielicznych) zainteresowanie. Natomiast jeśli atak pod N. Chapelle okazał się wg. Habera "sukcesem" to widzę tu jakiś brak logiki. Jakim sukcesem, skoro przeciwnik nawet nie kichnął, nie mówiąc już o obsmarkaniu wąsów? Jeśli można mówić tu o jakimś sukcesie to chyba tylko takim, że Niemcy doszli do przekonania iż nie tędy droga, zastosowany środek oraz metoda jego użycia są nieskuteczne i należy sięgnąć po coś innego. Zastanawia mnie więc w czym tak naprawdę leżało sedno owego sukcesu tego ataku- chyba, że Niemcy nie wiedzieli, że Brytyjczycy nie wiedzieli że są atakowani gazem Dla ciekawostki - żona Habera Clara, na wieść o nowej niemieckiej broni stworzonej przez jej męża popełniła w 1915 r. samobójstwo.
  20. Bitwa pod Gorlicami 2-6 V 1915 r.

    Swoją drogą dziwi mnie trochę, że pomimo sporego zainteresowania operacją gorlicką nie ma w naszym kraju jeszcze jednej zwartej, solidnej i szczegółowej monografii tej bitwy...
  21. 3 Armia Rosyjska Radko Dimitrijewa

    Ta strona jest kopalnią wszelakich materiałów dot. armii rosyjskiej w I wojnie światowej. O działaniach 3 armii jest tam z pewnością sporo. http://www.grwar.ru/library/index.html
  22. Walki miejskie

    Walka w terenie miejskim to zawsze ryzyko. Już Sun Tzu pisał, aby unikać walki wewnątrz miast, zwłaszcza tych dużych. Bezpośredniej obrony miast unikano także z obawy przed ich zniszczeniem. Inna jeszcze kwestia, że na froncie zachodnim Niemcy nie mieli okazji aby walczyć o duże miasta, gdyż front zbyt daleko nie zaszedł i przez cztery prawie lata pozostawał nieruchomy - przez większą część konfliktu głównym polem bitwy był kilku-kilkunasto-kilometrowy pas ziemi niczyjej, który rzadko przez miasta przebiegał.
  23. Walki miejskie

    Jak przedmówca. Nie możemy zakładać, że w PWS w ogóle nie walczono w mieście - to byłoby nawet na chłopski rozum niemożliwe. Cokolwiek jednak w tym zakresie wystąpiło było jedynie namiastką walk z DWS. Nie było przede wszystkim walk w dużych miejskich aglomeracjach. To co działo się w Messines, Gorlicach czy nawet Lille to były krótkie kilkugodzinne boje. Ciężkie walki toczyły się np. na przedmieściach Reims w 1918 r., miasto nawet było mocno zniszczone, ale walk ulicznych jako takich nie było. I musimy też pamiętać że walka w terenie zurbanizowanym, szturm miasteczka i oblężenie twierdzy pierścieniowej to są trzy zupełnie odrębne kwestie, które nie mogą być mylone. Przede wszystkim aby zaistniała "walka miejska" musi być do tego miasto - a front zazwyczaj przechodził przez mniejsze miejscowości, naprawdę duże miasta (jak np. Bruksela, czy Warszawa) były zwyczajnie ewakuowane. Natomiast duże miasta będące twierdzami (np. Antwerpia czy Przemyśl) poddawały się po upadku fortów.
  24. Walki miejskie

    Walki w terenie zurbanizowanym toczyły sie już od czasów starożytnych - np. wojna aleksandryjska, potem np. bitwa o Tenochtitlan, insurekcja warszawska, komuna paryska itd itp. W I wojnie światowej praktycznie tego typu walk, na dużą skalę nie było. Natomiast walka w terenie zurbanizowanym (tzw. MOUT) jako odrębny problem taktyczny, czy odrębny problem sztuki wojennej to rzeczywiście raczej wynalazek DWS. Obecnie jest to jedno z najważniejszych i najczęściej studiowanych zagadnień wojskowych. Wcześniej , przed DWS nie traktowano tego jako odrębnej dziedziny (ewentualnie jako element sztuki oblężniczej) a w czasie wojen najczęściej walk w obrębie aglomeracji miejskich unikano.
  25. Walki miejskie

    Pierwsza wojna światowa praktycznie nie zna problemu "bitwy w terenie zurbanizowanym", na pewno zaś nie w takim stopniu i skali co w DWS albo w konfliktach współczesnych (Hue, Bejrut, Grozny, Bagdad). Jeśli chodzi o front zachodni to pewne, krótkotrwałe walki uliczne toczyły się w październiku 1914 r. w Lille, miastem frontowym było też Lens (przez miasto to biegła linia frontu) - ale to są miasta o umiarkowanym rozmiarze. Walczono tez o Cambrai w 1918 r. lub o gruzy miasteczek (np. 7 czerwca 1917 r. w Messines nawet w piwnicach domów) - niemniej jednak nie były to zmagania na skalę chociażby Aachen 1944, Cherbourga 1944, Poznania i Wrocławia 1945, czy Manilii 1945 r. Nie wspominając już oczywiście o Stalingradzie, Warszawie, Budapeszcie czy Berlinie. Ewentualnie o walkach miejskich można było mówić w przypadku rewolucji, powstań, rewolt - pod "bitwę w terenie zurbanizowanym" można by podciągnąć np. Dublin 1916, Berlin 1918-1919 czy Piotrogród 1917, ale natężenie tych walk było raczej niewielkie.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.