Krzysztof M.
Użytkownicy-
Zawartość
574 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Krzysztof M.
-
I wojna światowa jako prekustorka nowego modelu wojny?
Krzysztof M. odpowiedział mch90 → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Stereotypy, stereotypy, stereotypy... Nie karabin maszynowy był największym zabójcą I wojny światowej ale artyleria, oto statystyka frontu zachodniego : w latach 1914-1918 Armia Brytyjska straciła 58 % rannych w wyniku ognia artylerii, 39 % rannych od broni strzeleckiej, 2,2% w wyniku działań granatów, 0,3 % w wyniku zranienia bronią białą Armia niemiecka miała 55 % zabitych w wyniku działania artylerii, 39 % wyniku ognia broni strzeleckiej. Jeśli chodzi o rannych to do 1917 r. 43% od ognia artylerii a 50 % od ognia broni strzeleckiej, ale w roku 1917 (a więc w roku, w którym sprzymierzeni mieli już dużą przewagę w tego rodzaju broni) aż 76 % rannych spowodowane było ogniem dział i moździerzy. Źródło: A. Watson, Enduring the Great War: Combat, Morale and Collapse in the German and British Armies... - autor powołuje się na "oficjalne statystyki medyczne" obu stron. Poza tym nie tylko karabin maszynowy był odpowiedzialny za impas na froncie zachodnim. Pierwszy raz w historii wojen wytworzyła się ciągła linia frontu, pierwszy raz w historii walczyły ze sobą ponadmilionowe armie. Te dwa czynniki (plus technologia ery przemysłowej) sprawiły że powstał impas. Linia przeciwnika nie miała klasycznie pojętych skrzydeł - nie można było jej obejść, oskrzydlić, okrążyć bez czołowego przełamania linii frontu. Postał więc zastój, który próbowali przełamać zarówno Niemcy jak i Ententa. Ponieważ taka sytuacja nie miała miejsca nigdy wcześniej (poza pewnymi wyjątkami jak podczas wojny secesyjnej i rosyjsko-japońskiej), i nie analizowano wojny pozycyjnej na uczelniach wojskowych - dlatego wszelkie metody walki trzeba było testować na "żywej tkance" - tj na polu bitwy. Stąd tak wielkie straty. Próbowano wielu rożnych sposobów, ale żaden z nich nie był "cudownym lekiem" - bo taki po prostu nie istniał. I nie zapominajmy o jednym - pierwsi uczynili to Niemcy (tj. przełamali front i zerwali zastój) i nie potrzebowali do tego czołgów. -
Jest przecież Afryka wschodnia 1914 - 1918 w serii HB. Łatwo dostępna w każdej księgarni.
-
Z tego co wiem, to w trzeciej bitwie pod Ypres (rok 1917), nie zaś pierwszej. Co do tych gazów, to rzeczywiście iperytu jako takiego po raz pierwszy pod użyto Ypres, lecz już wcześniej podczas I wojny światowej (do tego na ziemiach polskich) stosowano inne gazy bojowe... Pozdrawiam Pierwszy raz skutecznego, masowego ataku gazowego dokonano w kwietniu 1915 r. podczas drugiej bitwy pod Ypres (pomijam wcześniejsze próby pod Bolimowem, które były nieudane). Był to tzw. atak falowy chloru. Gazu musztardowego (zwanego przez Francuzów iperite przez Niemców Gelbkreutz) pierwszy raz użyto 12 lipca 1917 na froncie pod Ypres - ponad 2 tygodnie przed rozpoczęciem trzeciej bitwy pod Ypres (31 lipca). Niekiedy można się spotkać także z informacja że gazu tego użyto już w dniu 10 lipca pod Nieuport - podczas operacji "Strandfest".
-
Bitwy pod Isonzo oraz ofensywa ''Asagio''
Krzysztof M. odpowiedział Andreas → temat → Front włoski i bałkański
1940 rok? Myślałem że to dział poświęcony I wojnie światowej (przypominam lata 1914 - 1918) -
Co do ciężaru pocisku rozrzut nie jest tak duży (94-120). Spotkałem się również z masą 94 kg. Co do kalibru zaś nastąpiło jakieś przekłamanie. Działo paryskie miało 210 mm - lufa zaś umieszczona była wewnątrz lufy działa morskiego o kal. 38 cm - prawdopodobnie stąd ten błąd.
-
Również mnie to zdziwiło widiowy7, informację tą zaczerpnąłem z wikipedii. Sprawdzę jeszcze gdzie indziej. Może jeszce ktoś inny i bardziej obeznany w temacie się wypowie i sprostuje Działo paryskie miało 210 mm, pocisk ważył 120 kg. Później działo zostało przekalibrowane do 232 - 234 mm - masa pocisku zwiększyła się o kilka kg. Co do jego skuteczności - nie chodziło o zrównanie Paryża z ziemią - chodziło głównie o efekt psychologiczny. Trafić w takie duże miasto to nie sztuka - sztuką natomiast jest to uczynić z odległości ponad 100 km z ładunkiem wychodzącym w stratosferę. Przypominam iż mamy rok 1918, a nie 2008... I jeszcze jedno - marynarze Kriegsmarine nie mogli obsługiwać tego działa ponieważ... Kriegsmarine powstała w 1935 r.
-
Bitwy pod Isonzo oraz ofensywa ''Asagio''
Krzysztof M. odpowiedział Andreas → temat → Front włoski i bałkański
Upraszczasz. Pałki, maczugi i noże to "wytwór" wojny pozycyjnej (okopowej) - stosowano je także we Francji i Belgii i nie jest to wyznacznik zacofania armii włoskiej. Podobnie zbroje - nosili je również żołnierze niemieccy, francuscy i brytyjscy na froncie zachodnim. Co do oddziałów specjalnych natomiast - istniały przecież słynne formacje Ariditi, których porównać można do dzisiejszych komandosów. -
I wojna światowa jako prekustorka nowego modelu wojny?
Krzysztof M. odpowiedział mch90 → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Nie zapominajmy o u-bootach, zeppelinach. Poza tym co napisał wyżej Vissegerd dodałbym, iż zwiększyła się diametralnie skala ofiar. Nigdy dotąd nie pojawiło tyle śmierci w jakiejkolwiek wojnie. W liczbach bezwzględnych straty były największe w dotychczasowej historii, ale procentowo równie krwawe były wojny XIX-wieczne - w bitwach napoleońskich na polu walki padało po 30 % walczących wojsk, podobnie podczas wojny secesyjnej. Pod Borodino zginęło lub zostało rannych nawet 80 tys. żołnierzy tylko w ciągu jednego dnia! Najkrwawszy dzień I wojny światowej - czyli 21 marca 1918 r. kosztował obie strony 80 tys. zabitych i rannych. Tyle że walczyły tam armie liczące łącznie nawet milion ludzi. -
Pierwsza bitwa nad Marną miała decydujące znaczenie dla dalszego przebiegu I wojny światowej - jednakże nie była to tak krwawa i wyniszczająca bitwa jak późniejsze starcia nad Sommą czy pod Verdun. Brytyjczycy wręcz (przesadzając nieco) nazywali ją "bitwą, której nie było". Faktem jest iż więcej było w niej manewrów niż samych walk. Jednakże odwrót niemiecki znad Marny oznaczał fiasko ich wojny błyskawicznej i tym samym jej znaczenie jest trudne do przecenienia. II bitwa nad Marną ostatecznie zatrzymała ofensywy niemieckie 1918 roku, ale prawda jest taka że Niemcy nie byli już wówczas w stanie wygrać wojny i dosłownie "dowlekli się nad Marnę". Bitwa ta jest jednak prawdziwą "bitwą narodów" XX wieku - natarcie niemieckie zostało zatrzymane wspólnym wysiłkiem Francuzów, Brytyjczyków, Włochów, Amerykanów - a nawet (choć w niewielkiej liczbie) Rosjan.
-
Nie wiem czy mogę :mrgreen: , ale chciałbym nieskromnie zareklamować moją książkę pt. Passchendaele. Kampania we Flandrii 1917 r. - ukaże się prawdopodobnie w tym roku nakładem wydawnictwa Inforteditions. http://www.inforteditions.com.pl/
-
Aleksander Samsonow- niesławny spod Tannebergu
Krzysztof M. odpowiedział Andreas → temat → Biografie
Jednym z najbardziej rażących przykładów niesnasek w dowództwie to casus napoleońskich marszałków Davouta i Murata którzy szczerze się nie znosili - co miało często przełożenie na przebieg działań wojennych. -
Bitwy pod Isonzo oraz ofensywa ''Asagio''
Krzysztof M. odpowiedział Andreas → temat → Front włoski i bałkański
Na pewno faktem jest, że armia włoska odstawała pod wieloma względami od innych armii europejskich mocarstw. Szczególnie pod względem taktycznym i technicznym. Przyczyną takiego stanu rzeczy było nieprzygotowanie Włoch do wojny na taką skalę oraz fakt iż państwo włoskie było państwem stosunkowo młodym. Jeśli do tego dodamy jeszcze "talent" dowódczy generała Cadorny, niezwykle trudny teren oraz stosunkowo wysokie morale wojsk austro-węgierskich - otrzymamy odpowiedź na pytanie dlaczego 11 szturmów nad Isonzo nie przyniosło rozstrzygnięcia. Większość "nowinek" o których pisze przedmówca przynieśli Niemcy. Bitwa pod Caporetto była jednym z poligonów doświadczalnych gdzie wypróbowano niezwykle nowatorską "taktykę infiltracji". Taktyce takiej nie byli w stanie oprzeć się nawet Brytyjczycy i Francuzi - a co dopiero Włosi. Warto jeszcze zaznaczyć iż pomoc niemiecka była w gruncie rzeczy symboliczna (tylko 7 dywizji), a mimo to doprowadziła do przerwania impasu. -
Bitwy pod Isonzo oraz ofensywa ''Asagio''
Krzysztof M. odpowiedział Andreas → temat → Front włoski i bałkański
Gdyby to było takie proste - pewnie by to uczyniono. Na froncie zachodnim również obie strony biły głową w mur - po kilka razy atakując w tym samym miejscu i nie odnosząc większych sukcesów. Nivelle przykładowo omamił wszystkich swoim cudownym pomysłem "szybkiego uderzenia przy wsparciu broni maszynowej i moździerzy" - jak to ująłeś. Jak zakończyło się to "szybkie uderzenie" dokładnie wiadomo... -
Sława sławą, ale Brytyjczycy (co oczywiste) uważali iż "Smellie" to najlepsza broń strzelecka swoich czasów; a literatura anglosaska jest obecnie najbardziej rozpowszechniona i najłatwiej dostępna na świecie (a więc najbardziej wpływowa) - więc nie rozumiem stwierdzenia jakoby "SMLE miałby być mniej sławny niż niemiecki Mauser" ????
-
Jeszcze innym przykładem działań propagandowych była dezinformacja narodu i rządu niemieckiego co do faktycznej sytuacji na froncie. Ludendorff i Hindenburg nie tylko nie konsultowali swoich poczynań z przywódcami politycznymi ale ledwo w ogóle ich o swoich zamierzeniach informowali. O faktycznej sytuacji na froncie wiedział jedynie cesarz, ewentualnie kanclerz. Parlament, przywódcy partii, opinia publiczna była karmiona jedynie oficjalnymi komunikatami. Stąd niemal do końca wojny naród niemiecki był przekonany iż "wszystko idzie w jak najlepszym kierunku i zwycięski koniec wojny jest bliski". Było to w ogóle nie do pomyślenia wśród aliantów zachodnich (pomijam tu oczywiście zwyczajową cenzurę wojenną), tam czynniki wojskowe i polityczne wzajemnie się przenikały, prasa miała realną siłę, opinia publiczna wywierała niemały wpływ na sytuację wewnętrzną - trudniej tam było o propagandę.
-
Myślę, że bardzo ciekawym aspektem działań propagandowych podczas I wojny światowej był fenomen "kultu Hindenburga". Człowiek ten w stosunkowo krótkim czasie stał się bożyszcze Niemiec, mężem opatrznościowym II Rzeszy. Prasa niemiecka kipiała wręcz od peanów pochwalnych na jego cześć - Hindenburg był poza wszelką krytyką. Co więcej popularność marszałka nie zgasła nawet po klęsce 1918 r. w której przecież również miał swój udział - Hindenburg był niemiecką ikoną aż do śmierci.
-
Nie tylko błoto było problemem ale głównie efekt przygotowania artyleryjskiego. Oficer Tank Corps przed bitwą powiedział że "szanse czołgów maleją z każdym wystrzelonym pociskiem". W przypadku wielodniowego bombardowania artyleryjskiego w którym użyto kilka milionów pocisków i pole bitwy zostało przemienione w "krajobraz księżycowy" czołgi zwyczajnie nie miały racji bytu. Deszcz pogorszył tylko sytuację. Choć również w bitwie pod Ypres zdarzały sie przypadki całkiem udanego zastosowania pojazdów pancernych. Największą katastrofą jednak była bitwa pod Bullecourt w kwietniu 1917 r. Czołgi, które miały wspierać atak wojsk australijskich po prostu nie zdołały na czas dotrzeć na pole bitwy (oślepione dodatkowo przez zadymkę śnieżną. W efekcie ANZAC ruszył do ataku bez żadnego wsparcia. Natarcie zakończyło się rzezią, przy której Gallipoli było pestką.
-
Aleksander Samsonow- niesławny spod Tannebergu
Krzysztof M. odpowiedział Andreas → temat → Biografie
Na wojnie wszystko ma znaczenie. Różnice zdań, poglądów, spory a nawet bójki między dowódcami tej samej strony czy koalicji to stały element wielu wojen i kampanii - przykładów można podać bardzo wiele. -
Aleksander Samsonow- niesławny spod Tannebergu
Krzysztof M. odpowiedział Andreas → temat → Biografie
Nie przesadzałbym z tym wkładem Hoffmana w wynik bitwy pod Tannenbergiem. Jest to w znacznym stopniu efekt swego rodzaju legendy którą ten oficer kreował w swoich pamiętnikach wydanych po wojnie. Starał się on pomniejszać rolę Hindenburga i Ludendorffa a podkreślał swoje zasługi. Hoffman jest autorem kilku powiedzeń który były tyleż ironiczne co nieprawdziwe. Niektóre z nich (np. o śpiącym w czasie bitwy Hindenburgu, "lwach prowadzonych przez osłów" czy o "geniuszu wojennym generała Conrada" na trwałe zagnieździło się w powojennej historiografii. Co do bójki obu rosyjskich generałów - gdzieś czytałem że w tym czasie Rennenkampf był w w szpitalu a bójka miała miejsce pomiędzy Samsonowem a generałem Miszczenko (lub na odwrót - to Samsonow był w szpitalu ??). Jeśli istniały jakieś niesnaski między obu generałami to wynikały raczej z przynależności do rożnych frakcji i stronnictw dworskich. -
Bitwa pod Amiens i zastosowana w niej taktyka nie była całkowitym novum. To raczej wypadkowa wszystkich dotychczasowych doświadczeń. Pierwszy zmasowany atak czołgów, jak pewnie wiadomo nastąpił pod Cambrai w listopadzie 1917 r. Przed Amiens były także inne bitwy w której czołgi odegrały niepoślednią rolę (Hamel, Villers-Cotteres). Taktyka jaką zastosowano pod Amiens została stworzona przez australijskiego gen. Monasha - i była wypadkową wielu innych rozwiązań, które ów generał zgrał w jedną niezwykle złożoną całość. Dużo by pisać na ten temat. Co do bitwy pod Villers-Cotteres (chodzi ci zapewne o kontrofensywę francusko-amerykańską pod Soissons 18 lipca 1918 r.) to czołgi działały tam na zasadzie wsparcia piechoty, natomiast pod Amiens czołgi stanowiły niejako główny taran uderzeniowy, za którym posuwała się piechota. Co do morale niemieckiego żołnierza to zaczęło ono już szwankować wiosną 1918 r. zołnierz niemiecki był niedożywiony i zmęczony wojną, ale mimo wszystko - jeszcze zwycięski. Dochodziło do grabieży alianckich składów zaopatrzeniowych, ale nie poddawały się jeszcze całe oddziały i Ludendorff wciąż miał jeszcze nadzieje na zwycięstwo. W lipcu 1918 r. nawet po fiasku ofensywy nad Marną snuł jeszcze kolejne plany nowych uderzeń. Po 8 sierpnia musiał już z nich zrezygnować - inicjatywa przeszła w ręce przeciwnika i nie było już widoków na odwrócenie losu. 8 sierpnia to data przełomowa - punkt zwrotny. Od tej pory cały front niemiecki na różnych odcinkach zaczął się składać jak domek z kart, a armia niemiecka cofać. Wojna miała potrwać jeszcze tylko 100 dni, a armia niemiecka i II Rzesza zaczęły się staczać ku rewolucji. Amiens było jakby "impulsem", ale samo w sobie nie było wielkim zwycięstwem - raczej zaprzepaszczono szansę jaka się pojawiła na tym odcinku.
-
Mógłbyś przypomnieć tą bitwę i jaką rolę odegrały w niej czołgi? Wprost przeciwnie do Amerykanów i Brytyjczyków, którzy z IWŚ nie wyciągnęli żadnych wniosków apropos czołgów i całkowicie zlekceważyli ten rodzaj broni. Bitwa pod Amiens jest jedną z najważniejszych bitew I wojny światowej - choć na ogół podręczniki do historii o niej zapominają. Najważniejszy był pierwszy dzień ofensywy sprzymierzonych - 8 sierpnia 1918 r., który Ludendorff nazwał "czarnym dniem armii niemieckiej". Był to swego rodzaju "początek końca" armii niemieckiej na zachodzie, choć sama bitwa pod Amiens nie przyniosła wielkiego sukcesu - alianci nie byli bowiem w stanie wykorzystać dziury jaka powstała w niemieckim froncie. Liczył się raczej efekt psychologiczny - oto pierwszy raz armia niemiecka zawiodła, pierwszy raz poddawały się całe zwarte oddziały, upadło morale niemieckiego żołnierza, zaczęły pojawiać się oznaki upadku dyscypliny. Ludendorff po 8 sierpnia wpadł w panikę, stracił nadzieję na wygranie wojny. Czołgi były jednym najważniejszych elementów sukcesu - choć jednocześnie bitwa zdziesiątkowała szeregi Tank Corps - większość czołgów została w tej bitwie zniszczona. Niemcy - którzy, starali się usprawiedliwić klęskę wskazywali na kilka elementów. 1. czołgi 2. mgła 3. zaskoczenie 4. słabość niemieckich wojsk pod Amiens 5. przewaga liczebna sojuszników. Mogę zdradzić że pracuję obecnie nad monografią tej bitwy
-
Ze swojej strony tylko dodam że szczególnie złe warunki panowały w okopach francuskich. Przydomek francuskiego żołnierza - poilu (czyli "brodacz", "zarośnięty" itd.) był właśnie wynikiem fatalnych warunków sanitarnych. A co do postawienia pod mur dowódców - to należy wziąć pod uwagę, że nikt nie był w stanie zaradzić zaistniałej sytuacji, każdy szukał rozwiązania jak zwyciężyć. warunki jakie panowały w I wojnie światowej były absolutnym novum dla generałów, dlatego nikt nie był w stanie wymyślić (przez długi czas) żadnego cudownego "leku". Stąd olbrzymie koszty i wielkie straty.
-
Nie chcę absolutnie negować wkładu USA w zwycięstwo nad II Rzeszą i państwami centralnymi. Co więcej przystąpienie St. Zj. do wojny właściwie przesądziło o klęsce Niemiec. Zwracam tylko uwagę na aspekt, który się na ogół pomija. Nie armia amerykańska a potencjał morski - moim zdaniem najbardziej przyczyniły się do zwycięstwa. Pytasz dlaczego Niemcy wysłali swoje ofensywy w 1918 r. - właśnie dlatego że ich dotychczasowa strategia nie powiodła się więc Ludendorff musiał zaryzykować. Wojna podmorska zakończyła się fiaskiem. Dlaczego? Właśnie dlatego że USA przystąpiły do wojny. Po pierwsze ogromna liczba małych jednostek mogła zostać użyta do eskorty konwojów wydatnie wspierając w tym zadaniu Royal Navy. Po drugie USA miało potężną flotę handlową. Wiosną 1917 r. W. Brytania znajdowała się w sytuacji kryzysowej - dlatego że działania U-bootów doprowadziły do ogromnych strat w tonażu floty transportowej. Brytyjscy admirałowie twierdzili nawet że jak tak dalej pójdzie to W. Bryt, nie będzie w stanie kontynuować wojny bo zwyczajnie zabraknie im statków! Wówczas na usługi Ententy USA oddało miliony dodatkowych BRT. Takiej liczby już Niemcy nie byli w stanie zatopić! Po trzecie wreszcie USA miało ogromne wpływy polityczne i gospodarcze. Niemiecka wojna podwodna wymierzona była - jak wiadomo nie tylko w statki Ententy ale również w jednostki neutralne. Spowodowało to że państwa neutra;lne przestały wysłać swoje jednostki do Europy, do W. Bryt. itd. O to min. chodziło Niemcom. Wtedy do akcji przystąpiła amerykańska dyplomacja - naciskami, prośbami i groźbami zmusiła państwa neutralne do "wyjścia z portów". W pewnym momencie na usługach Ententy znalazło się 5/6 światowego tonażu marynarki handlowej. Nawet gdyby Niemcy mieli 1000 Ubootów (a faktycznie mieli ich nieco ponad 100) nie byli by w stanie wygrać tego wyścigu. jeśli zaś chodzi o wkład amerykańskich wojsk lądowych w zwycięstwo - był on niemały , ale pamiętajmy że zwycięstwo w 1918 r. wykuwane było przez 4 długie lata. Nie byłoby tego zwycięstwa gdyby nie Marna 1914, Verdun, Somma, Ypres itd. Amerykanie właściwie tylko "przyszli na gotowe" - przybyli żeby dobić armię niemiecką, którą wykrwawili Brytyjczycy, a przede wszystkim Francuzi.
-
Aleksander Samsonow- niesławny spod Tannebergu
Krzysztof M. odpowiedział Andreas → temat → Biografie
Trudno mi oceniać Samsonowa - front wschodni wielkiej wojny to nie jest mój konik. Z pewnością do geniuszy nie należał. Popełnił w kampanii kilka błędów. Jeszcze większe popełnił Rannenkampf (właściwie ciągle trwają spory dlaczego nie przyszedł z pomocą ginącej armii Samsonowa). Należy jeszcze pamiętać iż był tam jeszcze gen. Żyliński który dowodził Frontem Północno-Zachodnim i był zwierzchnikiem obu generałów. On również nie popisał się w tej operacji i nie skoordynował działań obu armii. Zresztą - może poza gen. Brusiłowem armia rosyjska nie doczekała się jakichś wybitnych dowódców. -
Czołgi miały swój wkład w zwycięstwo nad Niemcami - ale nie należy tego wkładu przeceniać. Pod Cambrai sukces był spory - ale Niemcy szybko odebrali utracony teren i nie potrzebowali do tego czołgów. Natomiast czołgi mocno przyczyniły się do dwóch największych sukcesów Ententy w 1918 r. - czyli kontrofensywy pod Soissons (druga bitwa nad Marną) i pod Amiens. W I wojnie światowej wojska pancerne były dopiero na początku swej drogi - ale właśnie Niemcy wyciągnęli wnioski z walk 1918 r. (zwłaszcza pouczająca była "lekcja pod Amiens") i wykorzystali te doświadczenia przy późniejszych pracach nad doktryną Blitzkriegu w której czołg był jednym z najważniejszych elementów.