Skocz do zawartości

mch90

Moderator
  • Zawartość

    1,777
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez mch90


  1. Wielu autorów wspomnień i opracowań dot. inwazji niemieckiej na Francję pisało już o nieudolności francuskiego korpusu oficerskiego wobec wymagań nowoczesnej wojny, z jaką zetknęli się w maju-czerwcu 1940 roku, o czym także krąży obiegowa opinia. Czy słusznie, czy może to tylko mit?

    Chciałbym zaprosić Was do dyskusji- próby oceny francuskiego dowództwa w tych tragicznych dniach w których w oczach wielu Europejczyków zgasła nadzieja na triumf demokracji nad dyktaturą Hitlera.


  2. Pytałeś się o konsekwencje. Moim zdaniem ta najważniejsza to przysłanie do Afryki Erwina Rommla (z oddziałami oczywiście :twisted: ) na pomoc włoskim żołnierzom.

    Fakt. Tym bardziej, że Commando Supremo nie mogło wiedzieć o definitywnym zatrzymaniu ofensywy O'Connora. 12 II, gdy padł rozkaz zatrzymania się, przybył do Libii Rommel, na razie jeszcze bez oddziałów.

    Włosi byli naprawdę źle przygotowani do walki w Afryce i w znacznej mierze pomogło to odnieść sukces wojskom brytyjskim. Nie dość że mieli za mało czołgów (te co były ciągle się psuły i nie mogły skutecznie konkurować z Matyldami)

    To prawda. Kiepskie dowodzenie, niedostatki w środkach transportu, broni pancernej, przeciwpancernej i przeciwlotniczej, w zasadzie to ogółem sprzęt ustępujący technologicznie siłom O'Connora w połączeniu ze słabymi dywizjami (bo zobaczmy kto się bronił w 10. Armii- dywizje kolonialne, faszystowskie "czarne koszule"- nie mogły być one równorzędnym przeciwnikiem dla zawodowych żołnierzy brytyjskich lub przepełnionych zapałem bitewnym ochotników australijskich) składały się na klęskę Włochów w tejże kampanii.

    Podają za Ospreyem ("Wojna na pustyni. Operacja Compass") Dowództwo Czołgów w Libii (Commando Carri Armati dell Libia) na początku ofensywy O'Connora miało 145 czołgów M13/40, 70 M11/39 i 339 zupełnie nieprzydatnych tankietek L3. Co do Matild zaś (w Afryce Mk II 7. RTR), na tym teatrze w tym czasie nic nie mogło się im równać, dlatego wzbudzały taki popłoch wśród przeciwników.

    Trzeba jednak oddać honor Włochom, że ich artylerzyści wykazali się podczas "Compass" nie lada męstwem, niejednokrotnie walcząc w myśl idei "do ostatniego człowieka". Warto pamiętać, że walka przy takich niedoborach wymaga o wiele większej odwagi.


  3. Proste, niecierpliwość polityków którym śnią się szybkie wojenki, a niestety prawda jest zgoła inna, takie konflikty będą trwały dłużej od współczesnych wojen wielkoskalowych.

    Ja bym powiedział, że nie tyle niecierpliwość polityków, co społeczeństw (demokratycznych rzecz jasna), wywierających nacisk na sfery rządzące, przestających rozumieć sens ponoszonych ofiar. Podobnie było w Korei, kiedy Stany Zjednoczone i Wlk. Brytania (głównie oni, gdyż to ich społeczeństwa ponosiły największy ciężar wojny) zaczęły niecierpliwie szukać kompromisu i rozwiązań pokojowych w związku z niezadowoleniem społecznym. Z tym, że tam ten pokój udało się wypracować. Ale to nie było zwycięstwo, o jakim marzyli generałowie.


  4. Czytając książkę Sebaga-Montefiore'a "Dunkierka. Walka do ostatniego żołnierza" parę razy przewinął mi się przed oczami problem paliwa i tankowania czołgów we francuskich dywizjach pancernych. Wg. autora ich czołgi ciężkie Char B1 bis potrzebowały tankowania po stosunkowo krótkiej jeździe (czytałem w w/w książce o Charach B1, które stawały na polu bitwy z braku paliwa) a Francuzi nie mieli środków, żeby to szybko przeprowadzić. Mieli oni dowozić paliwo na front w cysternach, które jednak nie mogły wjechać w każdy teren, na bezdroża a i sama czynność trwała długo, gdyż więcej niż jeden czołg korzystał z jednej cysterny. Generalnie ta procedura trwała znacznie dłużej niż u Niemców, którzy zalewali baki swoich maszyn bezpośrednio z beczek, przez co wszystkie pojazdy mogły być tankowane równocześnie.


  5. Witam;

    mch90: tak czy inaczej Niemcy nie dysponowali na tyle gigantycznymi zapasami materiałów pędnych [nie wnikam czy ropy czy benzyny] by być pewnym, że wystarczy od samego początku do samego końca operacji, tym bardziej, że produkcja w samych Niemczech raczej malała niż rosła. Skądś musieli je wziąć.

    Skąd te stwierdzenia, że Niemcy nie mieli paliwa na przeprowadzenie ofensywy? Było go wystarczająco dużo a to, że w wyniku kiepskiej i rzadkiej sieci drogowej, zatorów na drogach i rozmieszczeniu składów z paliwem na wschodnim brzegu Renu ono nie docierało do jednostek liniowych to już inna bajka. Podobnie było z transportem amunicji artyleryjskiej czy też po prostu z przesuwaniem jednostek. Do spowolnienia ruchu na drogach przyczyniły się wreszcie wojska amerykańskie, stawiające skuteczny opór (np. w wyniku twardej obrony St. Vith w pierwszym tygodniu ofensywy nie można było zgodnie z planem rzucić do bitwy II KPanc SS a gdy podjęto taką decyzję, 19 grudnia, trzeba go było przemieścić drogami LXVI KA). Oficerowie WH w owym okresie często skarżyli się na jednostki pancerne W-SS spychające z drogi tabory Wehrmachtu.

    1/3 sil które w przypadku jej powodzenia zostałyby zniszczone postawiłoby Aliantów w nieco patowej sytuacji, do momentu ściągnięcia nowych sił. Zaś kolejne działania podejmowane byłyby na pewno znacznie ostrożniej i z większym respektem dla przeciwnika.

    Pytanie na ile realne były plany osiągnięcia Antwerpii i zniszczeniu w kleszczach 21. GA, skoro siłom niemieckim nie udało się zagrozić nawet przeprawom na Mozie. A gdy awangarda 2. DPanc dotarła do niej pod Dinant, stanęła z braku paliwa, została odcięta i rozstrzelana przez am. 2. DPanc. Pamiętajmy jednak, że feld. Model proponował osiągnięcie "małego wariantu" polegającego na zwróceniu się na Akwizgran i zniszczenie 1. Armii Hodgesa.

    BTW. Temat o Ardenach mamy już na tym forum ;) :

    https://forum.historia.org.pl/index.php?showtopic=358


  6. Myślę, że podczas II wojny światowej odsetek egzekucji na jeńcach wojennych dokonywanych przez żołnierzy polskich nie był wyższy niż w innych armiach sojuszniczych. Powszechnie wiadome jest, że walcząc pod Falaise żołnierze 1. DPanc zabijali esesmanów i jeńców z kampanią wrześniową w soldbuchach- piszą o tym sami jej żołnierze we wspomnieniach, z pamięci przytoczę tylko wspomnienia płk. Deca.

    O incydentach zabijania jeńców w WP walczącym na wschodzie mamy nawet osobny temat:

    https://forum.historia.org.pl/index.php?showtopic=4108


  7. @FSO

    Witam;

    A.S. plany Hitlera były takie by odrzucić jak najdalej się da ofensywę aliancką, wykorzystując zdobyte przez zaskoczenie ich zapasy materiałów pędnych, by w ten sposób przekonać ich do zmiany planów: czyli pokój separatystyczny z Niemcami i zwrócenie sil przeciw ZSRR.

    Nie mogę się z tym zgodzić. W żadnym niemieckim dokumencie poświęconym planom i założeniom operacji "Jesienna mgła" nie pojawia się wzmianka o zaopatrywaniu się w paliwo na przeciwniku. Z tego co pamiętam tylko raz pojawiła się w trakcie kampanii możliwość zdobycia (bodaj przez KG "Peiper" lub "Hansen", nie mam źródeł pod ręką) gigantycznego składu zaopatrzeniowego 1. Armii w Spa, który jednak został wysadzony w powietrze przez amerykańskich saperów.

    W ogóle mrzonką moim zdaniem była nadzieja Niemców na pokój separatystyczny z anglosasami. Przecież już w Teheranie porozumiano się w sprawie bezwarunkowej kapitulacji, co też była swoją drogą pożywką dla niemieckiej propagandy.

    To czy i jak Alianci byliby ugodzeni nie jest pewne, ale gdyby udało się zrealizować całość to co najmniej bardzo poważnie, zaś żołnierz aliancki żyjący w wielu wypadkach wiarą "a Berlin to my raz dwa" na pewno miałby spore szanse by jego wiara w zwycięstwo podupadła, być może dowództwo o wiele ostrożniej podejmowałoby takie czy inne działania.

    Gdyby Niemcom udało się zrealizować cele operacji (co jest bardziej niż wątpliwe) musielibyśmy wykreślić z alianckiego OdB 21. Grupę Armii, czyli 1/3 sił Eisenhowera na ETDW. To byłby bardzo znaczący cios.

    @Arkadiusz Siemion

    No przecież nawet gdyby alianci nie mogli przez dłuższy czas używać lotnictwa z powodu złej pogody to Niemcy nie mogli chyba liczyć na dłuższe przejęcie inicjatywy militarnej?

    Dlatego Niemcy podczas trwania ofensywy chcieli śmiałą ofensywą lotniczą uzyskać panowanie w powietrzu- patrz operacja "Bodenplatte", do której w wyniku wielokrotnego przekładania terminów doszło 1 stycznia i która zakończyła się ciężkimi stratami Luftwaffe, w tym okresie wręcz katastrofalnymi w związku z poważnym osłabieniem i tak słabych wojsk grubego Hermanna. Dodam, że dużą część niemieckich samolotów strąciła własna artyleria plot.

    Na przykład taki Himmler naprawdę myślał, że zachodni alianci będą chcieli z nim negocjować jak z jakimś normalnym politykiem pokonanego państwa i w imię "real polityk"(niby z jakiego powodu?) zapomną o milionach ludzi których wymordował.

    Słusznie. Tym bardziej nadzieję na ugadanie się z aliantami spadły do zera, gdy ci zaczęli wyzwalać pierwsze obozy koncentracyjne tudzież ich szczątki: Buchenwald, Bergen-Belsen, Dachau... Himmler do tego stopnia był "spalony", że nie znalazł schronienia we Flensburgu pod rządami Donitza w końcu wojny.


  8. Trochę nas tu poniosła fantazja Mch90. Nie można zapominieć, że te odizolowane pułki spadochronowe pod Heraklionem czy Retimo spełniły dość ważną funkcję, a mianowicie skutecznie absorbowały bataliony " CREFORCE " od najważniejszych wydarzeń pod Maleme.

    Tak naprawdę to ze względu na brak środków transportu wydaje mi się, że i tak nie byłyby one w stanie dotrzeć na czas (dajmy na to do wieczora 21.05) pod Maleme, uwzględniając, że w grę wchodził marsz po zmroku, w ukryciu przed LW. Jeśli zaś mowa o absorbowaniu sił "Creforce", nie można odmówić tego niemieckiemu desantowi morskiemu, którego tak się bał Freyberg, trzymający uparcie, chyba dość pokaźne siły w Sudzie i gdzieś jeszcze (nie mam MacDonalda przy sobie ;) ).

    Zastanawiałbym się nad rolą desantów pod Retimu i Heraklionem w ewakuacji sił "Creforce" ze Sfakii. Z tego co pamiętam, to Ringel dosyć poważnie roztrwonił swoje siły, kierując większość z nich drogą na Retimo pomimo doniesień zwiadu lotniczego o ruchu na "42 Drodze".

    Jeszcze zdanie von Heydtego: "Byliśmy o krok od klęski. Myślę, że nikt z tych, którzy tu walczyli, nikt z naszych spadochroniarzy, aż do piątego dnia po inwazji nie wierzył, że w ogóle możemy wygrać".

    Malcolm Brannen, porucznik z 82nd Airborne zastrzelił generała Wilhelma Falleya. Jednak ten sukces nie miał żadnego wpływu na tak wielką operację, jaką była operacja ''Neptune'', nie wywołała ona żadnych skutków dalekosiężnych. Natomiast zabicie komandora Itagaki - już tak. Zabicie głównodowodzącego obroną całej wyspy, a zabicie dowódcy jednej w wielu dywizji to spora różnica.

    Mea culpa, nie skojarzyłem nazwiska. :) Myślę, że mówimy tu o innych skalach. Podczas D-Day spadochroniarze odegrali rolę pomocniczą, byli jednym z elementów składających się na wspólnych sukces sił alianckich. Na Corregidorze odegrali zaś pierwsze skrzypce, przyjmując na siebię całe zadanie zajęcia wyspy.

    Co się tyczy skutków zabicia Falleya, były one o tyle ważne, że 91. DP była jednym z głównych związków taktycznych, z którymi musieli zmierzyć się spadochroniarze Ridgwaya i Taylora przez co być może część zadań, która przed nimi stała, okazała się nieco łatwiejsza do wykonania.


  9. Przede wszystkim, problemem były konflikty między Alexandrem, a Eisenhowerem(kiedy w sztabie ustawiono makietę wyspy, Alexander zapytał siię ze zdziwieniem po co).

    W ogóle problemem był brak wspólnej strategii, jakiegoś całościowego planu przez co ani Alexander, Patton czy Montgomery nie ustalili z góry celów kampanii sycylijskiej. Jeden ze sztabowców 8. Armii wspomina, że "tym dwóm armiom [7. i 8.] pozostawiono właściwie wolną rękę do rozwijania swojej działalności w optymalny sposób, zależnie od okoliczności" (za: "Patton. Geniusz wojny" D'este, str. 494). Autor na którego się powołuje poddaje ostrej krytyce Alexandra, który w krytycznym momencie kampanii wyrażał niechęć do przejęcia nad nią kontroli. W efekcie dowódcy armii sami ustalali sposób postępowania, kolidujący z działaniami armii sąsiedzkiej, co doprowadziło do niezdrowej rywalizacji i sporów między armiami Pattona i Montgomery'ego.

    Jestem natomiast ciekaw jak powiodły się operacje powietrzno-desantowe aliantów na Sycylii w dniu inwazji? Wroga artyleria plot i silny, porywisty wiatr rozrzucił 505. PPS po znacznym obszarze za amerykańskim przyczółkiem i znacznie utrudnił desant szybowcowy brytyjskich spadochroniarzy na ich obszarze, jednak czy odegrali oni dużą rolę w osłabieniu obrony wojsk Osi?

    Wracając do kwestii ostrzelania samolotów 82. DPD przez własną artylerię plot, co ciekawe, incydent ten o mało nie stał się powodem zaprzestania operacji powietrzno-desantowych w przyszłości. Na wieść o tragedii, która się rozegrała przy plażach Ike rozkazał wszystkich takich operacji i zarządził formalne śledztwo w tej sprawie.

    Swoją drogą, ciekawy w tej kampanii jest udział niemieckich spadochroniarzy, broniących się w rejonie Katanii, gdzie też zmierzyli się ze swoimi brytyjskimi odpowiednikami na moście Primasole nad Simeto.


  10. Takim samym przypadkiem - choć osobiście dla mnie znacznie mniej znaczącym - był sukces porucznika Malcolma Brannena.

    Czy mógłbyś jakoś rozwinąć tą myśl?

    To, że spadochroniarze , a raczej strzelcy górscy Ringla zdobyli Kretę ma niewiele wspólnego z dobrze zorganizowaną i przeprowadzoną operacją powietrzno-desantową.

    Dokładnie. To, że spadochroniarze nie zostali zgnieceni pierwszego dnia należy zrzucić na fatalne dowodzenie części (niestety, tej która decydowała o kluczowych posunięciach) dowództwa "Creforce" a tam, gdzie doszło do lokalnych kontrataków ci dumni, wyheroizowani fallschirmjagers uciekali ile sił w nogach. Jak słusznie dodał zabs82 działo się tak zarówno w przypadku rozrzuconych, pozbawionych zasobników spadochroniarzy jak i tych, którym udało się bezpiecznie wylądować w zwartym oddziale (2. baon z Pułku Szturmowego w korycie Tavronitis wylądował i pozbierał się przez nikogo nie niepokojony). Taki 1. PSS skaczący najbardziej na wschodzie został spisany na straty przez Studenta. 2. PSS pod Retimo został w ataku na miasto zmasakrowany przez batalion greckich żandarmów wspieranych przez Australijczyków a główne siły Heidricha pod Chanią pierwszego dnia również nie osiągnęły nic i zdani na łaskę obrońców utworzyli bardzo wątłą linię obrony w 'Dolinie Więzienia'. Inna rzecz, co przyznają sami spadochroniarze, nie mieliby oni czym odpierać ataku. Dla mnie zdobycie lotniska pod Maleme, które defacto odwróciło losy bitwy nie było żadną tam wielką zasługą spadochroniarzy, skoro Nowozelandczycy im je tak prosto oddali. I to nie w moim mniemaniu 7. Flieger Division wygrała tą bitwę tylko szarotki Ringela.

    Cała hekatomba 7.Flieger Division oraz jak najbardziej słuszna niechęć Hitlera co do " następnych" takich operacji wiąże się z katastrofalną praca wywiadu niemieckiego.

    Jak najbardziej. Tacy np. piloci samolotów transportowych dostali zdjęcia zrzutowisk ledwie na kilka godzin przed planowanym początkiem operacji.


  11. Możemy , skończyć watek italski , a czy aby atak Imperium Wschodzącego Słońca na USA , nie był błędem , nastroje izolacjonistyczne byly tak silne ze pertraktacje z Amerykanami , mogły dać Japonii szanse na zachowanie części zdobyczy , o ile ta zrezygnowałaby z dalszej agresji ?

    Jeśli przyjmiemy, że Japonia miała imperialne ambicje i pretendowała do roli regionalnego hegemona to nie. Jakoś trzeba było się zabezpieczyć przed groźbą reakcji amerykańskiej na ekspansję Japończyków na Pacyfiku (która godziła w interesy Stanów Zjednoczonych, nie mówiąc o terytoriach im podległych, które na drodze tej ekspansji Japonia pozyskała), a atak z zaskoczenia mający wyeliminować na dłuższy czas gros Floty Pacyfiku wg. mnie był idąc tym tokiem rozumowania sensownym pomysłem.

    W mojej opinii o wiele większy błąd popełnił Hitler wypowiadając wojnę USA 11 grudnia '41.


  12. Witam;

    Andreas: jeśli 1/4 samolotów została zestrzelona przez własne jednostki plot, oznacza to także że i z koordynacją, planowaniem i rozpoznawaniem tego co lata lub atakuje nie było najlepiej. Na marginesie tego małe pytanie: czy dowódcy jednostek plot znali własne modele samolotów, czy strzelali do wszystkiego co latało?

    pozdr

    Przyczyną tego tragicznego incydentu był silny nalot niemiecki na flotę inwazyjną, który zbiegł się z przelotem Dakot ze spadochroniarzami przed północą. Gay pisał po wojnie, że samoloty przemieszały się do tego stopnia, że nie dało się stwierdzić kto jest kim. Pamiętajmy, że mamy środek nocy a ówcześni artylerzyści nie mieli znanych nam z dzisiejszego pola walki systemów identyfikacji IFF (swój-obcy). Hirshson podaje jednak, że 504. PPS utracił w efekcie 23 maszyny a spośród 318 ofiar, które znalazły się w wodzie zmarło 83 spadochroniarzy.


  13. choć zestrzelenie przynajmniej jednej z maszyn na Bałkanach należy przypisywać niezwykłemu szczęściu OPL i błędom popełnionym tak przez załogę jak i dowództwo USAF.

    Choćby takiemu, że ich loty cały czas odbywały się po jednej ustalonej trasie, co w warunkach wojennych jest kardynalnym błędem. Czyżby USAF zbytnio zaufało technologii stealth? A może nie doceniło przeciwnika co mi się wydaje bardziej prawdopodobne- tak czy inaczej- dostali nauczkę.

    Nie wiesz może co się stało z wrakiem? Udało się go zabezpieczyć (mam na myśli zniszczenie na modłę pokazaną np. w "Helikopterze w ogniu"- scena, w której operatorzy Delty wysadzają wrak Black Hawka granatami termicznymi) czy też przejęli go Serbowie?

    Co do F-35, z tego co pamiętam, interesują się nim Japończycy (choć ostatnio bodaj na Altairze wyczytałem, że zaczęli się zastanawiać nad EF-2000) i Brytyjczycy (wersja z możliwością pionowego startu/lądowania) jako następcę dla wysłużonych Harrierów.


  14. Od 10 lipca do 17 sierpnia na Sycylii toczyły się krwawe zmagania, zapoczątkowane operacją desantową aliantów w rejonie Geli (Amerykanie) i Syrakuz (Brytyjczycy) opatrzoną kryptonimem "Husky", zakończoną zaś zdobyciem Messyny przez słynną już wtedy 7. Armię gen. Pattona. Jestem ciekaw, co sądzicie o tej kampanii, jak ją oceniacie?


  15. , głupota wprawdzie karalna nie jest , ale kłamstwo oświęcimskie owszem angry.gif

    Owszem. Dlatego wyrażając w dalszym ciągu, nie popartą argumentami (Pańskie linki się do takowych nie zaliczają w mojej opinii) postawę antysemicką, negowanie holocaustu, Pan Jerzyy Ulicki-Rek jest na prostej drodze do bana.

    Pozdrawiam


  16. Tylko trudno uznać sojusz z Włochami za błąd polityczny. Przecież Włochy miały liczną i dość nowocześnie uzbrojoną armię. To, że ich dywizje okazały się najwyżej "półwartościowe" to inna sprawa i podpada pod błędy militarne Włochów.

    Oczywiście, zgadzam się z tym. Duce chwalił się, że ma 8 milionów bagnetów a, nie pamiętam już kto, złośliwie dopowiedział, że to były "tekturowe" bagnety. Moim zdaniem Włochy w 1940 roku najzwyczajniej nie były przygotowane do wojny.

    Błędne rachuby Mussoliniego, nie w pełni zmobilizowana, wyszkolona i wyposażona armia doprowadziła do takiego a nie innego obrotu spraw. Duce jak i Commando Supremo pod wpływem propagandy sukcesu doprowadziło do samooszukiwania się w kwestii zdolności wojskowych włoskiej armii.

    Swego czasu dyskutowaliśmy trochę o włoskim żołnierzu w tym temacie: https://forum.historia.org.pl/index.php?sho...B9%EF%BF%BDochy


  17. az po Republikę Salo

    Republika Salo w gruncie rzeczy nie miała wiele wspólnego z faszystowskim państwem, funkcjonującym od 1922 roku. Raczej powiedziałbym, że tworzyła iluzję państwa Duce, który sam był już tylko marionetką w rękach Hitlera, pilnowaną na każdym kroku przez obstawę SS. Nie potrafił już wtedy nawet opanować faszystowskich bojówek, wywózkom rodaków na roboty przymusowe do Rzeszy ani transportom włoskich Żydów do obozów zagłady nie mówiąc o powstrzymaniu Niemców w rozkradaniu włoskich dóbr kultury i rezerw złota.

    Wystarczyło nakłonić Duce do życzliwej neutralności .

    "Bez kilku tysięcy trupów nie zasiądę do rozmów o pokoju"- miał powiedzieć Duce wypowiadając wojnę Francji w czerwcu '40.

    Największy kłopot Włochy przysporzyły Niemcom kapitulując 8 września '43, tworząc olbrzymią próżnię militarną nie tylko na bucie włoskim ale też na olbrzymich terenach Bałkanów. Rzecz jasna, Niemcy musieli znaleźć naprędce siły by tą próżnię wypełnić.


  18. Osobiście, mam ciężki wybór, ponieważ desanty niemieckie podczas Fall 'Gelb' były w wielu wypadkach majstersztykiem(choćby i Eben Emael) i nie ustępowały w niczym alianckim desantom.

    Należy się zgodzić, że desanty nad Kanałem Alberta istotnie jeśli chodzi o precyzję i siłę zaskoczenia były niezwykle udane, lecz czy to samo można powiedzieć o zrzutach nad Holandią? Z tego co pamiętam (nie mam przy sobie książek) kosztowały one Niemców bardzo drogo, zarówno jeśli idzie o straty wśród spadochroniarzy i żołnierzy 22. 'Luftlande' jak i w samolotach transportowych.

    Zresztą skala tych desantów nie umywa się do alianckich operacji powietrzno-desantowych.

    Jak pisał FSO w temacie o Eben-Emael "Ju 52 wsadziły pierwszego dnia operacji Fall Gelb na 14 różnych lotniskach 3325 żołnierzy i 500 członków załóg latajćych".

    Innym kandydatem są desanty 511. PIR i 503. PIR na Luzonie i Corregidorze - osobiście uważam desant 503. PIR za wybitne dokonanie, ponieważ na bardzo niewielkim terenie udało się zrzucić całą jednostkę, a jednym z efektów było zabicie japońskiego dowódcy obrony wyspy.

    A tutaj miałbym pytanie- czy zabicie japońskiego dowódcy było akcją zaplanowaną czy dziełem przypadku? Bo np. w D-Day mieszany oddział z 82. DPD zapolował na jadącego samochodem sztabowym gen. Falleya, d-cy 91. DP, na którego to natknął się z przypadku. :)

    W ogóle interesuje mnie kwestia poniesionych przez Amerykanów strat na Corregidorze, jak również rozmiar operacji- ilość użytych środków transportowych itd. itp.


  19. Biorąc pod uwagę trudności, stopień zaawansowanie, złożoność, celność desantów i realizację zadań bez wahania postawię na operację "Varsity". Wyciągnięto w niej wnioski z wszystkich poprzednich dużych alianckich desantów powietrznych tak, że lądowanie odbyło się praktycznie na celach, za dnia co jednak przełożyło się na zmasowany ogień przeciwlotniczy n-pla i duże straty, praktycznie większa część poniesiona już w powietrzu.

    Jednak, w przeciwieństwie do takiej Normandii, podczas skoku nad Renem żaden oddział nie został zrzucony dalej niż 2 mile od strefy lądowania.


  20. Co do Buchenwaldu- czytałem, że ten zryw więźniów z 8 kwietnia przeprowadzili głównie członkowie komunistycznej organizacji podziemnej działającej już od 1942 z pewnym udziałem drugiego, niekomunistycznego komitetu więźniów działającego w ukryciu od '44 roku lecz mającego znacznie mniejsze wpływy w obozie (ten drugi tworzył m.in. Chris Burney, osadzony agent SOE).

    Co do samej walki to króciutką retrospekcję z momentu wyzwolenia pozostawił po sobie 16-letni wtedy Elie Wiesel: "Nagle zobaczyłem uzbrojonych ludzi. Rozległy się strzały, wybuchały granaty a my, dzieci, leżeliśmy plackiem na ziemi. Walka nie trwała długo i około południa znów zrobiło się cicho" (Stafford, "Ostatni rozdział 1945", str. 50).

    10 kwietnia posuwający się w stronę Buchenwaldu Amerykanie natknęli się na grupę kilkuset uzbrojonych, ubranych w łachmany byłych więźniów zmierzających na wschód, którzy wyjaśnili zdumionym GI Joe, że podążają śladem zbiegłych strażników.

    Również wyzwalając 29 kwietnia '45 Dachau Amerykanie natknęli się na bądź co bądź słaby, ale jednak opór. Większość załogi SS zdążyła uciec poprzedniego dnia, jednak wartownicy na wieżach zostali i otworzyli ogień pierw do podchodzących do głównej bramy obozu GI a następnie do więźniów, którzy w euforii na widok wyzwolicieli ruszyli szturmem na wieże. Nie brano jeńców. Jak pisze Stafford "4 [sS-manów, przyp. mch90] wyszło z ukrycia z podniesionymi do góry rękami, lecz amerykański porucznik kazał im wejśc do wagonu [w których znaleziono ponad 2300 trupów więźniów, przyp. ja] i władował z nich cały magazynek swojego pistoletu" (Stafford, "Ostatni rozdział 1945", str. 218).

    Różnica między Aliantami a Sowietami jednak była taka, że Sowieci chcieli nakarmić więźniów Auschwitz (co przyczyniało się do śmierci) i wyzwalanie nie miało jakiegoś większego planu.

    Identycznie miało się to po stronie aliantów zachodnich, którzy również z początku nie wiedzieli jak należy się obejść z byłymi więźniami i doprowadzili do śmierci setek z nich nieograniczenie rozdając żywność.

    Trzeba było jak najszybciej uprzątnąć stosy trupów, aby nie było wybuchu epidemii.

    Gorzej, gdy jak w Bergen-Belsen, żołnierze wkraczali do obozu ogarniętego epidemią, w tym przypadku tyfusu. Przez pierwszy miesiąc po jego wyzwoleniu notowano 300 zgonów dziennie.

    W Kl-ach było jeszcze mnóstwo więźniów.. i oprawców.

    Kapo kamuflujący się przed Amerykanami/Brytyjczykami w tłumie więźniów często nie unikali ręki sprawiedliwości, gdy do głosu doszli dawni więźniowie obozu. Czytałem relacje o licznych aktach zemsty po wyzwoleniu.

    Co zaś się tyczy rajdu na Hammelburg, to sprawa trochę innego formatu. Do wyprawienia na Oflag XIIIB grupy bojowej wydzielonej z 4. DPanc doszło li tylko dlatego, że wywiad odkrył znajdującego się tam płk. Johna Watersa- zięcia Pattona. Olewając zdrowy rozsądek (obóz i tak zostałby w niedługim czasie wyzwolony, gdyż znajdował się na pasie natarcia bodajże 7. Armii) generał wysłał GB Baum, zmasakrowaną w tym rajdzie aczkowiek przywożąc ze sobą Watersa (w ciężkim stanie) i innych jeńców.

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.