Skocz do zawartości

mch90

Moderator
  • Zawartość

    1,777
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez mch90


  1. Ale ten sposób przeprowadzenia lekcji na ten temat jest całkiem niezły, choć moim zdaniem nieco lepiej wyglądałoby gdybyście wychwytywali dobre i złe strony powstania to powoduje, że uczeń ma znacznie lepsze możliwości wyrażania własnego zdania może wyrobić sobie prywatną opinię na ten temat a wychwalanie czy krytykowanie jakichkolwiek wydarzeń historycznych przez nauczyciela jest całkowicie nie na miejscu.

    Lekko odchodząc od tematu. To bardzo odtwórczy sposób prowadzenia zajęć, nie wymaga od ucznia absolutnie żadnego wysiłku umysłowego, gdy tak 45 minut mechanicznie przepisuje do zeszytu słowa nauczyciela. To nie jest też sposób, żeby zachęcić do historii, ale jest już inny temat temu poświęcony- tj. sposobowi prowadzenia zajęć z historii w polskich szkołach. ;)


  2. Gdy byłem w trzeciej klasie gimnazjum, a więc zaczynaliśmy przerabiać XX wiek, moja nauczycielka od historii zaszła w ciążę. W sumie niewiele się zmieniło w jej sposobie prowadzenia zajęć (całą lekcje pisaliśmy- przyczyny, skutki, jak było, jak być powinno) z tym, że stała się bardziej nieznośna niż zwykle. No i śmiałem się non-stop (a widziałem dużo, bo siedziałem w I ławce), że co lekcja kobieta coraz bardziej odsuwała biurko od siebie. ;)

    Wracając do tematu, lekcja o Powstaniu Warszawskim nie odbiegała od tego schematu, to była zaledwie jedna lekcja podczas które zdążyliśmy "omówić" całą operację "Burza" i PW. ;)

    Krytykował czy chwalił decyzję o rozpoczęciu powstania?

    Chwaliła. Zgodnie z podręcznikiem, który też wychwalał decyzję o wszczęciu powstania. I za nic nie dało się jej przekonać argumentami- jak próbował mój kolega- którego dostawał najwyżej opieer za mądrzenie się.


  3. Czyli na podstawie tego zestawienia (swoją drogą wielkie dzięki za nie) wychodzi, że tak na dobrą sprawę tylko brytyjska 1. DP i amerykańska 29. DP byłyby w stanie przy odpowiedniej dozie szczęścia wziąć udział w operacji. Jeśli weźmiemy pod uwagę niewielkie siły niemieckie w tamtym rejonie, to jakaś szansa na pewno była. Tylko że tutaj, wszystko rozbija się o ten brak czasu na przygotowania.

    Teoretycznie można by wykorzystać te dywizje do takich celów (pewnie w odwodzie znajdowały się jakieś brytyjskie oddziały komandosów, oni mieli bardzo bogate doświadczenie w przeprowadzaniu desantów a i znając Brytyjczyków posłużyliby się oni nimi), jakim był desant na dalszej północy- tj. północy Holandii. Uwzględnijmy jednak czas- jedną dywizję z Palestyny myślę, że długo by sprowadzano na Wyspy Brytyjskie, a co do 29. DP- ona też znajdowała się dość daleko, od plaż Normandii (skąd mogłaby zostać przerzucona do Wlk. Brytanii), a weźmy pod uwagę narastający w tym czasie kryzys zaopatrzeniowy- priorytet miała trasa kierująca się na front- czyli zaopatrzenie w paliwo, amunicję, uzupełnienia itd.

    Ponadto- dodajmy do tego straty, jakie obie dywizje poniosły w tym czasie- już w Normandii mówiono że 29. DP to tak naprawdę trzy dywizje- jedna w boju, druga w szpitalu, trzecia na cmentarzu. Odsetek weteranów D-Day był w niej bardzo niski- i tego jestem pewien. Podobnie, śmiem przypuszczać, sprawa się miała z 1. DP (bryt.).

    A jeszcze jedna sprawa- czy dywizja ma doświadczenie w desantach morskich, to nie ma znaczenia- i tak kilka dni musi poćwiczyć lądowanie w nowych warunkach- bo przecież plaże , kształt wybrzeża itp. "szczegóły" mają olbrzymie znaczenie a wszędzie potrafią być inne. Warunki podczas lądowania w Afryce Północnej i na Sycylii były skrajnie (no, może to zbyt ciężkie słowo) duże.

    Tutaj bym się nie zgodził. Przecież chodziłoby o pomoc dla operacji, w której brały udział dwie, jakby nie patrzeć, elitarne dywizje amerykańskie.

    Jednak czy ludzie pokroju Bradleya, Hodgesa, Pattona i innych dowódców armijnych pozwoliliby odebrać sobie doświadczoną dywizję po to, wy wesprzeć jeszcze ofensywę Brytyjczyków? Która pochłonęłaby całe zapasy zaopatrzenia (mamy kryzys logistyczny w tamtym czasie- pamiętamy), a w tym czasie cała 12. GA i 6. GA musiałyby stać i przejść do działań ledwie zaczepnych. Ike i tak się naraził swoim podwładnym (nie wiem jak z jego sztabem, Beetle Smithem itd. oraz ze Sztabem Generalnym Marshalla) dając zaopatrzenie Monty'emu na "Market-Garden". To byłby w sporym stopniu cios dla reputacji Stanów Zjednoczonych jako, że zajęłyby one pozycje drugorzędną w stosunku do słabszych Brytyjczyków, no a w grę wchodziłoby jeszcze oddanie im dywizji.


  4. Co ciekawe, koncepcja von Rundstedta to tak naprawdę trzy różne pomysły rozlokowania sił pancernych i pomysły na wydanie aliantom walnej bitwy pancernej, które łączyła jedynie myśl przewodnia- żeby doprowadzić do bitwy pancernej w głąb lądu. Von Rundstedt wyobrażał sobie, że bitwa ta rozegra się blisko brzegu, von Schweppenburg zamierzał dywizje pancerne rozlokować w południowej Normandii i wokół Paryża, by w tych rejonach zmiażdżyć alianckie formacje pancerne, a z kolei von Sodenstern chciał przeprowadzić uderzenie pomiędzy Sekwaną i Loarą, na północny-zachód od Paryża.

    Mi również bliższa jest koncepcja Rommla, zwłaszcza biorąc pod uwagę słabość normandzkiego odcinka Wału Atlantyckiego (w porównaniu do odcinka Calais, w Normandii było ok. 2 razy mniej dział ppanc. na linii umocnień nadbrzeżnych). Nie krył on wcale chęci "wkopania w ziemię każdego czołgu wzdłuż linii brzegowej" jak to sympatycznie oświadczył Guderianowi. ;) Niemiecki inspektor wojsk pancernych został zszokowany tymi słowami. ;) Może koncepcja feldmarszałka Rommla nie dawała szansy (patrząc z perspektywy czasu) powstrzymania inwazji, to było niemożliwe, czołgi zostałyby rozbite przez działa okrętowe jak te słynne, wielkie bunkry na Omaha, jednak może opóźniłaby cały proces lądowania no i z pewnością przyczyniłaby się do zwielokrotnienia alianckich strat.

    Wracając na chwilę do koncepcji von Rundstedta- feldmarszałek zapomniał o ograniczeniach w zmotoryzowaniu niemieckich dywizji pancernych (może poza 130. DPanc Lehr)- które nigdy nie osiągnęły stopnia zmotoryzowania dywizji amerykańskich. W dużym stopniu wykluczało to takie śmiałe rajdy pancerne, które miałyby zepchnąć do morza największą potęgę przemysłową XX wieku. Niemieckie wyobrażenia na temat szybko przemieszczających się oddziałów w 1944 roku były dalekie od amerykańskiej koncepcji mobilnej armii.

    Poza tym, ktoś zapomniał uwzględnić terenu, w którym przyszłoby operować dywizjom pancernym przy zastosowaniu się do koncepcji von Rundstedta- teren Normandii wybitnie nie sprzyja natarciu, co można było zauważyć przez 2 miesiące niespełna mozolnego przedzierania się Amerykanów, Brytyjczyków, Kanadyjczyków i reszty aliantów przez kolejne żywopłoty, pola, lasy itp. To nie był teren dogodny do operowania formacjami pancernymi, to nie była Rosja. Niemcy by ugrzęźli.

    W tym terenie atak najlepiej było odpierać dywizjami takimi, jak 352. DP- czyli silną, ruchomą piechotą. Dywizje "stacjonarne" jak 709. DP czy 716. DP się do tego nie nadawały.


  5. Jestem ciekaw jak oceniacie jeden z najsłynniejszych karabinów na świecie, amerykański M-16? Temat sformułowałem bardzo prosto, krótko i klarownie, lecz mam nadzieję na soczystą dyskusję. ;) Wiem, że bardzo wielu ludzi krytykuje M-16, oceniając go jako "plastikową zabawkę". No cóż, ja swoją opinią na temat tego karabinu podzielę się wraz z rozwojem dyskusji.

    Pozdrawiam ;)


  6. Bitwa o Bir Hacheim:

    Przyznam, że rozmawiając o bitwie o Bir Hacheim od razu pomyślałbym o fantastycznej obronie Wolnych Francuzów (i wchodzącego w skład brygady batalionu żydowskiego), którzy ponad 2 tygodnie (od 26 maja do 11 czerwca) skutecznie odpierali ataki Włochów i Niemców. Niemcy, żołnierze i dowództwo z respektem mówiło o "libijskim Verdun". Ten ważny punkt oporu (w głównej mierze od niego zależało powodzenie obrony na całej linii El-Ghazala) do tego stopnia irytował Rommla, że ten był od kroku ominięcia go i pognania dalej na wschód. Od tego pomysłu odsunął go Kesselring, zdecydowany by zdobyć Bir Hacheim- i słusznie, ponieważ ten punkt oporu na tyłach byłby bardziej szkodliwy dla ofensywy Rommla niż Bastogne dla 5. APanc Manteuffla w Ardenach '44.

    Czy ja wiem taka najlepsza bitwa Rommla? Zdobył co prawda ten fort, ale po jakim czasie i jakim kosztem.


  7. Małego księcia

    Piękna książka. Autor ma niesamowity dar. Potrafił pisać w sposób dziecięcy (nie mylić z dziecinnym) o sprawach, które rozważali najwięksi filozofowie. To fantastyczne, że książka potrafi wciągnąć zarówno 8-latka, jak i 18-sto czy 48-latka. Z tym, że wraz z pewnym wiekiem odkrywamy w "Małym Księciu" drugie dno. Coś naprawdę pięknego, postać alkoholika, bankiera (tego od gwiazd ;) ) czy w końcu- latarnika. A kwestia Róży? Warto się zastanowić nad tą książką.


  8. II bitwa pod El Alamein

    Tylko czy on tą bitwę mógł wygrać?

    Stosunek sił obu stron (w kolejności: wojska Osi: wojska 8. Armii Montgomery'ego):

    Żołnierze: 104 000 (w tym Niemcy: 50 000):195 000.

    Czołgi: 489(Niemieckie: 211 i przestarzałe włoskie: 278):1029.

    Działa: 1219(Niemcy: 644, Włosi: 575):2311.

    Samoloty (sprawne): 350 (Niemcy: 150, Włosi: 200):530.

    Dane za Piekałkiewiczem "Wojna w Afryce 1940-43", str. 220.

    Dodajmy na to, że Brytyjczycy mieli swoje zaplecze, a więc bazy, składy z zaopatrzeniem i paliwem tu za plecami, natomiast Niemcy musieli dowozić amunicję i materiały pędne aż z Tobruku. A że brakowało paliwa i środków transportu, wszystko inne nie docierało tak, jak należy. Montgomery mógł sobie pozwolić na prowadzenie wojny "bogatego człowieka"- wystarczy wspomnieć jak poradził sobie z "diabelskimi ogrodami" (były to wielkie boksy najeżone do cna minami i ładunkami wybuchowymi)- po prostu "przeorał" je ogniem artyleryjskim- co było bardzo kosztowne i nieekonomiczne. Jednak on mógł sobie na to pozwolić, podczas gdy jego przeciwnik liczył każdy pocisk.

    Punkt zwrotny w kampanii pustynnej w Północnej Afryce w czasie II wojny światowej.

    Moim zdaniem rozstrzygnięcie bitwy pod El-Alamein miało miejsce już wcześniej- podczas załamania się niemieckiego natarcia pod Alam-el-Halfa. Wtedy już było jasne, że Armia Pancerna "Afryka" nie posunie się dalej. A prawdziwy punkt zwrotny wojny w Afryce upatrywałbym w operacji "Torch"- od kiedy to państwa Osi musiały walczyć na dwóch frontach.


  9. Niewątpliwie Rommel był dowódcą wybitnym, mającym liczne sukcesy na swoim koncie i bez wątpienia doskonale operującym siłami pancernymi w warunkach pustynnych. Niektórzy jednak się zapominają, że ten jakże wybitny feldmarszałek w rzeczywistości miał też liczne błędy na koncie, które mogły się okazać śmiertelne dla jego DAK, lub też przysparzały mu ciężkich strat bez odnoszonego sukcesu. Jestem ciekaw czy potrafilibyście wytypować w afrykańskiej karierze bojowej Rommla bitwę, która zupełnie mu się nie powiodła, lub też była wyraźnie gorzej przeprowadzona od innych? Zapraszam do wypowiadania się.


  10. po przegranej wojnie "zwykli" Niemcy nie palili się do dalszej walki (a partyzantka ma tyko wtedy sens gdy ma zaplecze wśród "zwykłych" ludzi).

    Dlatego rozkaz był skierowany głównie do najgorętszych fanatyków, SS-manów i mężczyzn z Hitlerjugend. Dla mnie pomysł ten był idiotyzmem, niemożliwy na grubszą metę do zrealizowania. Nie wyobrażam sobie, by ci młodzi fanatycy ściągali z całą Rzeszy do Bawarii, mając na swojej drodze trzy alianckie grupy armii- dobre kilka milionów żołnierzy- i że udałoby się im dotrzeć tam niepokojonym. Ilu by zdołało dotrzeć do punktu docelowego? Kilka-kilkanaście tysięcy maksymalnie, podczas gdy Ike wysłał w ten rejon 7. Armię.

    W Bawarii, w okolicach Berchtesgaden, w dodatku, te odizolowane od siebie, do cna sfanatyzowane uzbrojone grupki, jak śmiem przypuszczać, zostałyby prędko rozbite z tego powodu, no właśnie, że były odizolowane od innych, działały samodzielnie. Nie było to, ostatecznie (gdyby do rozkazu ustosunkowali się ci ludzie), duże zagrożenie, jednak pewne straty na pewno by spowodowało. W końcu teren był wybitnie sprzyjający działaniom partyzanckim.


  11. Zdecydowanie to nie jest ideał. Powinien być nad bramą muzeum zawieszony drugi Liberator, a najlepiej jakby cały czas krążył w powietrzu nad MPW. No i brakuje mi bardzo powstańczej Pantery, rzecz jasna, na chodzie. No i żeby po muzem chadzali powstańcy i od czasu do czasu strzelali się z Niemcami. Oczywiście mundury, rekonstrukcja 100% zgodna z rzeczywistością. Dlatego Ukraińcy z RONA też mieliby mówić po Ukraińsku, albo, a niech mi tam, chociaż z akcentem wschodnim. :P

    A teraz już tak na serio, nie znam drugiego takiego muzeum, przynajmniej nie ma takiego w Polsce, w którym stworzono by tak niesamowity klimat, gdzie ta historia byłaby tak żywa, tak namacalna... Niemal wszystko można dotknąć, przejść się kanałami podobno zrekonstruowanymi wyśmienicie, no, coś pięknego. Do tego strona audiowizualna! Wszędzie dobiegają nad odgłosy walk, wszędzie ekrany z filmami związanymi z PW, ekrany, na których można oglądać uczestników (z obu stron barykady) tamtych wydarzeń oraz słuchać ich opowieści. A niektóre są bardzo wstrząsające. To coś niesamowitego i prawdziwy skarb, który w trakcie wojny powinien być broniony na równi z pałacem prezydenckim. Głównie ze względu na fantastyczne eksponaty, ich mnogość i jakość.


  12. powiem szczerze, że nie słyszałem o tej jednostce. nie ma jej też w spisie prezydenckich pochwał (jeśli to to samo co Presidential Unit Citation - sprawdź w google - tam jest tylko 761 z amfroamerykańskich).

    Z Wikipedii angielskiej:

    "The 3rd Platoon, Company C, of the 614th was the first black unit to receive a Distinguished Unit Citation". Czyli coś, co można nazwać Pochwałą Armijną (?). Przyznam, że pierwszy raz o czymś takim słyszę, dodatkowo gdy chciałem zapoznać się bliżej z tym pojęciem (DUC), zostałem przekierowany pod hasło PUC.

    82 i 101 Airborne otwarcie odmawiały przyjmowania czarnych.

    Jak pisze angielska Wiki, 555. BPS został po wojnie włączony do "All American", potem rozwiązany, w wyniku czego większość jego żołnierzy przeszła do 3/505. PPS (w grudniu 1947). Wielu członków dawnego "czarnego batalionu" walczyło potem w Korei. Nie wiem, niestety, jak się sprawdzili, ale może Ty masz jakieś bardziej szczegółowe informacje na ich temat?

    Postaram się przesłać parę zdań z książki jak tylko do niej dotrę.

    Cierpliwie czekam. :P


  13. żołnierzy japońskiego pochodzenia wysłano daleko od Japonii.

    Walczyli w Europie, lecz nie dlatego, że im nie ufano (no, poniekąd tak było), ale z bardziej prozaicznego powodu- podpisali oni (Japończycy, żołnierze 442. PP) deklaracje lojalności wzg. USA (punkt 1 formularza), ale żaden z nich nie podpisał twierdząco punktów 3, oraz 4 (odpowiednio: potępienie cesarza i deklaracja czynnego przeciwstawienia się polityce cesarstwa).

    Mam, z tym że po angielsku i są to fragmenty z książki Nata Brandta "Harlem at War - Black Experience in Worl War II."

    Jeśli jednak mógłbyś się z nami podzielić na forum publicznym tym fragmentem, byłbym bardzo wdzięczny. Żyjemy w cywilizowanym, europejskim kraju, gdzie jęz. angielski nie powinien stanowić bariery nie do pokonania. :P

    Przy okazji "czarnych" jednostek, doszukałem się też 614. Batalionu Niszczycieli Czołgów, który chrzest bojowy przeszedł podczas niemieckiej ofensywy w Alzacji w styczniu '45, przydzielony do 103. DP. Zdobył on, jako pierwsza afroamerykańska jednostka, pochwałę prezydencką, a prócz tego Krzyż za Wybitną Służbę, 4 Srebrne i 9 Brązowych Gwiazd. W 1997 roku DSC przyznany por. Thomasowi z tego batalionu został zamieniony na Medal Honoru.

    Inną ciekawą jednostką był 555. Batalion Piechoty Spadochronowej, całkowicie "czarny", który chociaż nie wziął udziału w wojnie, wsławił się gaszeniem pożarów na północnym-wschodzie USA. Zyskali sobie przydomek "Smoke jumpers".


  14. Jestem ciekaw, jak oceniacie wizje Hitlera, by Berchtesgaden, mityczna reduta obronna nazistów, stała się pod koniec wojny tą osławioną Twierdzą Alpejską? Przypomnę- do Berchtesgaden mieli ściągać naziści, wierni żołnierze i dzieciaki z Hitlerjugend by stamtąd prowadzić długo po wojnie wojnę partyzancką z okupantami- w tym wypadku- Amerykanami.

    Jak oceniacie ten pomysł i szanse jego zrealizowania?


  15. A 761-y "cytat/wzmiankę prezydenta" dostał dopiero 1978 r. lepiej późno niż wcale...

    W trakcie prowadzenia działań wojennych zdobył jednak 11 Srebrnych i 69 Brązowych Gwiazd. Całkiem imponujące.

    najsłynniejszym był chyba raport z 1925 r., na wskroś rasistowski i niesprawiedliwy.

    Jesteś może w posiadania chociażby fragmentów tego raportu?

    Inną, już nie afroamerykańską, bardzo ciekawą "kolorową" jednostką w US Army 442. Pułk Piechoty złożony z Japończyków amerykańskiego pochodzenia- urodzonych na Hawajach i Zachodnim Wybrzeżu USA. Wysłano go do walki w Europie- toczyli w składzie 34. DP walki o Monte Cassino, potem walczył pod skrzydłem 6. GA Deversa w Europie Zachodniej. Jako ciekawostkę podaję fakt, że 442. PP zebrał do końca wojny największą ilość odznaczeń, pochwał i wyróżnień w całej armii amerykańskiej (wyłączając korpus Marines).

    442. PP walczył wyłącznie z Niemcami i Włochami.


  16. To co działo się w czasie II w. ś. z Murzynami w USA jest żenujące i stanowi na pewno plamę na historii USA.

    Pozwolę sobie przytoczyć fragment opracowania na temat Afroamerykanów, sporządzony w 1937 roku przez US Army War Collage:

    "Wady: Jako jednostka, Murzyn łatwo się uczy, jest posłuszny, pogodny i życzliwie nastawiony. Niesprawiedliwie potraktowany, może okazać się krnąbrny i uparty, choć zazwyczaj ma to charakter krótkotrwały. Bywa niefrasobliwy, niezaradny, nieodpowiedzialny i skryty. Źle reaguje na krytykę; najlepiej kierować nim za pomocą pochwał, a także ośmieszania. Brak mu zasad moralnych, nie mówi prawdy, a świadomość dobra i zła jest u niego niedostatecznie rozwinięta.

    Zalety: Murzyna cechuje lojalność; nie ma tez zwyczaju narzekać, jeśli jest dobrze karmiony. Jest muzykalny i ma poczucie rytmu. Jego twórczość ma charakter prymitywny. Przeważnie bywa religijny. Odpowiednio kierowani, Murzyni potrafią być pracowici. Reagują emocjonalnie i można w nich wzbudzić nawet duży entuzjazm."

    Za: S. E. Ambrose "D-Day", str.138

    Mój komentarz do powyższego będzie krótki- co za głupoty... W 1945 roku, na szczęście, sposób myślenia zaczął się zmieniać, że wspomnę tylko o przychylnych opiniach na temat Murzynów ze strony dowódcy 78. DP, którą przytoczyłem wcześniej.

    Dość przypomnieć, że w boju ci słabiej szkoleni żołnierze dawali sobie dobrze radę, mam tu na myśli 761 batalion czołgów (słynne Czarne Pantery) czy 332 FG, która latała w południowej Europie.

    969. Dywizjon Artylerii Polowej, walczący u boku 101. DPD w Bastogne zasłużył sobie na pochwałę gen. Taylora. Wspomniany przez Ciebie 761. Batalion Czołgów walczący przy armii Pattona (dokładniej przy 26. DP) również spisał się na medal, został nawet odznaczony Medalem Honoru. Z kolei 827. Batalion Niszczycieli Czołgów miał niskie notowania, głównie z powodu kiepskich "białych" oficerów i podoficerów, słabego wyszkolenia i wyposażenia. Nie trudno się zatem dziwić ich niespecjalnym osiągnięciom.

    tylko 92 DPiechoty nie radziła sobie tak jakby mogła ale to była głównie wina białej kadry oficerskiej.

    Bliźniacza 93. DP, "kolorowa" (choć w jej składzie znalazł się "biały" 25. PP) siostra, walcząca w Nowej Gwinei, również ponoć niespecjalnie się spisała.

    Czarnoskórzy żołnierze gdzie indziej odnieśli swój wielki sukces- w służbach Red Ball Express...


  17. Pewnie dowództwo zdało sobie sprawe, że jako mięso armatnie, kolorowi też się znakomicie nadają.

    Przed i jeszcze w trakcie wojny wśród amerykańskich decydentów panowało przekonanie, że czarnoskórzy żołnierze kiepsko walczą, mają słaby refleks i brak im motywacji do walki- zresztą pod tym względem należy się z nimi wzgodzić- dlaczego mieliby mieć ochotę walczyć za swój kraj, który się na nich wypiął i ze względu na kolor skóry nie pozwolił konsumować owoców zwycięstwa? Po wojnie panowało już przekonanie, że jeśli coś, to "czarni" byli zbyt bojowi. :P

    Pragmatyzm też miał coś w tym- głównie w trakcie ardeńskiego kryzysu uzupełnień, gdy nagle przypomniano sobie o tych tysiącach czarnoskórych żołnierzy, służących w oddziałach tyłowych. Największym problemem Murzynów na froncie była kadra podoficerska- jako, że czarnoskórzy byli raczej kiepsko wyszkoleni, bez zaufania i wiary w siebie, z kompleksem niższości wobec "białych"- najwięcej zależało od podoficerów, którzy mieli ich prowadzić do walki. Z reguły jednak "czarne" jednostki, plutony i bataliony, były wysoko oceniane przez amerykańskie dowództwo, jak chociażby przychylny komentarz gen. Parkera, dowódcy 78. DP: "Morale: wspaniałe. Sposób działania: wyjątkowy. Żołnierze z o wiele większym entuzjazmem dążą do zwarcia z nieprzyjacielem i zniszczenia go (...)".

    Za: "Obywatele w mundurach" S. E. Ambrose, str. 318

    Może wczęsniej obawiano sie napięć rasowych wewnątrz oddziału?

    Były takie obawy, głównie panujące w amerykańskim naczelnym dowództwie i sztabie generalnym. Choć gen. Lee, naczelny logistyk SHAEF na ETDW zaproponował tworzenie oddziałów "mieszanych", Eisenhower i Beetle Smith stanowczo sprzeciwili się takiemu pomysłowi. Oni cały czas uważali, że doprowadzi to jakiejś wojny na tle rasowym w oddziałach. Smith wręcz odpowiedział gen. Lee przy okazji dyskusji na ten temat, że "Dwa lata temu uznałbym to za najbardziej niebezpieczną rzecz, z jaką miałem do czynienia, jeżeli chodzi o stosunki z Murzynami".

    Za: "Obywatele w mundurach" S. E. Ambrose, str. 317

    Jednak, jak się okazało, wspólne doświadczenia frontowe i wspólna niedola sprawiła, że wszelkie obawy sztabu Marshalla i Eisenhowera okazały się bezpodstawne. Okazało się, że "czarni" i "biali" mogą przebywać ze sobą, mieszkać razem a nawet przyjaźnić się. I moim zdaniem dlatego IIWŚ była kamieniem milowym w amerykańskiej integracji rasowej. Przełamała bariery, rasowe uprzedzenia i wszelkie obawy. Przełamała w końcu sposób myślenia "białych" o czarnoskórych.


  18. Na razie napiszę, że Holender współpracował już z Gavinem podczas "Market-Garden", przydzielony do jego dywizji 17 września, skakał ze spadochronem z samolotu gen. Gavina. Był on jego kontaktem z podziemiem holenderskim. Na temat jego działalności w 1945 roku nie mam pojęcia, moje www również milczą. :oops: Podejrzewam, że ma to jakiś związek z 21. GA Tippelskircha. :P Hmm, może Holender znał niemieckiego generała?

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.