Skocz do zawartości

mch90

Moderator
  • Zawartość

    1,777
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez mch90


  1. Sokół i Pono "Teraz pieniądz w cenie"- to najnowsza płyta (grudzień 2007) legendy ulicznego rapu, Sokoła, stworzona we wspólnym projekcie z Pono. Cóż, nie kryję, że oczekiwania co do tej płyty były bardzo duże, a czy artyści im sprostali? Moim zdaniem- tak. Choć wielu będzie psioczyć na eksperymentalny charakter płyty tj. przerzucenie się na elektroniczne beaty. Dla tych artystów jest to całkowicie coś nowego, niekonwencjonalnego, jednak podkłady okazują się być bardzo dobre. Podobnie jak i teksty piosenek. A tutaj Sokół jak zwykle pokazuje klasę. Nie jest to ten sam Sokół, który parę lat temu nawijał o trudnym życiu na ulicy na płycie "W Wyjątkowych Okolicznościach" WWO, przez te parę lat zdążył się zmienić. A jest to zmiana na lepsze, nie tylko pod względem flow, ale i samych tekstów. Napisał fenomenalną piosenkę "Dwie kochanki" w której opowiada o tym jak żył i jak zerwał ze swoimi dwoma kochankami- wódką i kokainą. W kawałku "Orientuj się", wreszcie, usłyszałem tekst, który bardzo mnie zaskoczył: "Rodzina i przyjaciele dla nich sentymenty/Nie dla bloków, zaspawanych zsypów widoków"- to niby tak niewiele, ale w pełni moim zdaniem oddaje przemianę, jaka zaszła w Sokole przez te lata. Przyznaje się on do błędów, wiele jego tekstów to swoisty rachunek sumienia, jak tak to odebrałem. Na płycie można też znaleźć kawałki satyryczne- "Janek, pożycz" z udziałem gościnnym Miśka Koterskiego, który choć odbiega od ogólnego klimatu płyty, jest nadzwyczaj dobry... i zabawny a to chyba najważniejsze.

    Wracając do płyty, jest ona perfekcyjna. Trzyma klimat poprzednich płyt ZIPu. Elektroniczne brzmienia się sprawdziły. Sokół ze swoimi tekstami i niesamowitym flow- również. Niestety, Pono jest zauważalnie gorszy na płycie, nie zmienia to faktu, że odwalił kawał dobrej roboty.

    Jeśli lubujecie się w polskim rapę, płytę kupujcie w ciemno.


  2. Pozwólcie, że przypomnę jeszcze o sanitariuszach, moim zdaniem największych bohaterach na polu bitwy. Pogardzani i wyśmiewani w koszarach, na polu walki kochano ich i podziwiano bezgranicznie, jak opowiada sanitariusz Buddy Gianelloni: "W Europie było już zupełnie inaczej. Mówili do ciebie panie sanitariuszu i, zanim się zorientowałeś, zostawałeś doktorem. Miałem wtedy 19 lat". Jak opisuje to szer. Whitmarsh z 99. DP "Niewiele jest gorszych zajęć od bycia piechurem w kompanii, ale być sanitariuszem jest jeszcze gorzej. Kiedy zaczyna się ostrzał artylerii i karabinów, na pewno zaraz rozlegnie się krzyk: Sanitariusz! Zwykły żołnierz może wtedy skulić się na dnie swego okopu i nie musi z niego wychodzić z misją miłosierdzia".

    A oto co por. Foley ze słynnej kompanii E 506. PPS 101. DPD mówił o swoim sanitariuszu, szer. Roe: "Był zawsze w miejscu, gdzie był potrzebny i często dziwiliśmy się, jak się tam znalazł... Zawsze z nami, w śniegu, w mrozie, towarzyszył nam w atakach na otwartym polu i w lasach".

    Za: "Obywatele w mundurach" Stephen Ambrose


  3. Dla porządku:ich stany 17 września były niższe niż 5 a dywizje były wówczas w fazie przegrupowywania się z okolic Arnhem-część oddziałów już wyjechała .Część sprzętu i ludzi pojechała także do Rzeszy.

    No fakt, nieco się pozmieniało przez te kilkanaście dni. W momencie rozpoczęcia operacji "Market-Garden" 9. SS "Hohenstaufen" (ta, której jednostki miały być wysłane do Rzeszy w celach odbudowy jednostki- Harzer słusznie postąpił, by najbardziej wartościowe oddziały zapakować na pociągi jako ostatnie) liczyła 2500 żołnierzy, a więc słusznie została ona przemianowana na Grupę Bojową Harzera. 10. DPanc SS "Frundsberg" była silniejsza. Liczyła 6000-7000 żołnierzy wspieranych przez nieliczne Pantery (prawdopodobnie 8 ), 16 Pzkpfw IV, ok. 20 Jagdpanzer IV i 70 transporterów opancerzonych. Dajmy jednak na to, że z dywizji wydzielone Kampfgruppe "Heinke", która wsparła 1. ASpad gen. Studenta podczas walk o Kanał Alberta. Kampfgruppe liczyła 2 bataliony (w tym batalion "Segler", tworzony przez elementy 19. PGPanc z "Hohenstaufen") wspierane przez działa samobieżne i dywizjon niszczycieli czołgów. Do 18 września niemal cała grupa bojowa została rozbita w walkach, a dopiero 26 września jej resztki połączyły się z resztą "Frundsberg".

    Za: mini-monografie obydwu dywizji:

    http://www.dws.xip.pl/reich/waffen/9dpanc.html

    http://www.dws.xip.pl/reich/waffen/10dpanc.html


  4. @Wolf

    Poruszyłeś, moim zdaniem, bardzo ważny problem dot. niemieckiej ofensywy w Ardenach a mianowicie rzucenie do niej jedynie półśrodków, wbrew temu, co mówią obiegowe mity, że było to postawienie wszystkiego „na jedną kartę”. Gdyby tak było, gdyby Hitler bardziej zaryzykował, nie doszłoby do sytuacji z grudnia 1944 roku kiedy odwody frontu wschodniego były w sile: KPanc „Hermann Goring”, KPanc „Grossdeutschland”, IV KPanc SS, XXIV KPanc i XXXX KPanc które to w sumie dawały 8 dywizji pancernych i 3,5 dywizji grenadierów pancernych. Siły te dysponowały ilością sprzętu bardzo zbliżoną do ilości sprzętu zgromadzonego do ofensywy w Ardenach. Wystarczy spojrzeć na XXIV KPanc (16. DPanc, 17. DPanc, 20. DGPanc, grupa bojowa z 10. DGPanc i 424. Batalion Czołgów Ciężkich) który miał na stanie w grudniu ’44 ok. 360 wozów pancernych czyli w praktyce tyle, ile 5. Armia Pancerna gen. Manteuffla.

    Jedynymi jednostkami zabranymi z frontu wschodniego do ofensywy na zachodzie była Brygada Grenadierów Wodza i Brygada Eskorty Wodza- dwie brygady pancerne. No, chyba, że dodamy walczącą w Finlandii 6. Dywizję Strzelców Górskich „Nord”, która jednak nie wzięła udziału w walkach w Ardenach, a dopiero w Alzacji w styczniu ’45.

    Wbrew pozorom było to możliwe m.in przez przerzucenie w ten rejon XV korpusu kawalerii kozaków Von Panwitza(35-40 tysięcy ludzi licząc razem z przyłączonymi do XV korpusu Kałmukami dr Dolla i odkomenderowanymi do korpusu Niemcami),20 tysięcy kozaków Domanowa oraz ściągnięcie niektórych dywizji Wehrmachtu i SS tkwiących wówczas bezczynnie w Norwegii,Danii,worku Kurlandzkim(była możliwosc ewakuacji drogą morską),Protektoracie Czech i Moraw a nawet w Słowenii

    Nasuwa się jednak pytanie czy wobec zniszczenia sieci kolejowej byłby możliwy szybki przerzut takiej masy wojsk? A dwa, czy odejście na raz tylu oddziałów z frontu nie wzbudziłoby podejrzeń aliantów i czy udałoby się to przeprowadzić w tajemnicy?

    Bądź co bądź siły zgromadzone do ofensywy były za słabe, a dodatkowo sytuację pogarszał fakt, że żadna dywizja pancerna wyznaczona do ofensywy nie miała pełnych stanów sprzętowych. Najlepiej prezentowała się 1. LSSAH, która w przededniu operacji posiadała 107 czołgów i 20 dział pancernych.

    Samą operację zaplanowano przecież wstępnie miesiące wcześniej

    Po raz pierwszy o ofensywie na wielką skalę zaczęto mówić 6 września ’44. 25 września odbyła się w sprawie planowanej ofensywy pierwsza konferencja z udziałem Keitla i Jodla. 21 października ’44 zaczynają być formowane odwody na zapleczu frontu zachodniego. Tak więc pomysł ofensywy i gromadzenie środków zaczęło się dużo wcześniej niż miesiąc przed.


  5. 1. zmasowanym użyciem lotnictwa taktycznego (sztukasy)

    A przepraszam, że spytam, ale gdzie i kiedy Niemcy odnieśli jakiś większy sukces dzięki wsparciu lotnictwa taktycznego? Prawdę mówiąc w kontekście Ardenów nie spotkałem się z tym jeszcze.

    Najbardziej nie rozumiem nie użycia zmasowanej broni pancernej na stykach amerykańskich jednostek pancernych.

    Jakich jednostek pancernych? 16 grudnia w Ardenach znajdowała się tylko 9. DPanc, dodatkowo rozczłonkowana i znajdująca się w charakterze odwodu na bliskim zapleczu frontu. CCA 9. DPanc znajdowało się w okolicach 4. DP, CCR wspierało działania 28. DP a CCB 9. DPanc znajdowało się na tyłach 2. DP.

    3. przewaga jakościowa sprzętu

    odpowiednio użyte niemieckie czołgi

    Pzkw VI E "Tygrys"

    PZkw VI B "Tygrys królewski"

    Pzkw V "Pantera"

    Jagdtiger

    Jagtpanter

    Pytanie na ile potrzebne było rzucanie do walki kolosów pokroju Pzkpfw VIE i Pzkpfw VIB, które okazały się być bardzo niepraktyczne w warunkach panujących w Ardenach. I to zimą. Te potwory samą wagą niszczyły i tak nieliczne drogi gruntowe po których następnie miały poruszać się kolumny zaopatrzeniowe i tabory konne.

    4. Niemcy przejęli inicjatywę i to od nich zależało jaki odcinek frontu zaatakują

    Faktem jest, że odcinek Ardenów, „frontu duchów”, jak go nazwano, dawał nadzieję na największe sukcesy właśnie z tego powodu, że nikt nie spodziewał się w tym miejscu jakiegoś szerzej zakrojonego natarcia. Gdyby Niemcy spróbowali zaatakować w rejonie Aachen, natknęliby się na zwartą amerykańską obronę.

    1. Niemcy powinni realizować mały plan, tzn dążyć do zniszczenia amerykańskiego VIII korpusu i pobicia 1 Armii

    Zdecydowanie. Feldmarszałek Model starał się forsować tą koncepcję nawet za plecami OKW, jednak nie udało mu się ostatecznie. Ostatecznie w nocy 15/16 grudnia 1944 roku Hitler osobiście zatelefonował do Modela by upewnić się, że „jednostki pancerne na wschód od Mozy nie skręcą na północ. 6. Armia Pancerna musi nacierać z dala od frontu osłaniającego, który zostanie utworzony [przez 5. APanc] między Monschau i Liege. Nie pozwolić Dietrichowi wdać się w walki na jego północnym skrzydle”. Zakończył twardą dyrektywą by wszyscy dowódcy do najniższego szczebla bezwarunkowo wykonywali wszystkie rozkazy OKW. To było coś, czego feldmarszałek Model nigdy w życiu jeszcze nie słyszał i to był pierwszy sygnał ostrzegawczy. Model miał zamiar jeszcze skręcić na północ, ale 25 grudnia Hitler jeszcze raz odrzucił pomysł „małego wariantu” i powtórzył swoje rozkazy.

    2. zmasowane użycie czołgów już w pierwszej fazie natarcia z użyciem silnych grup strzelców górskich,

    Jakich oddziałów strzelców górskich, że tak zapytam? Owszem, do ofensywy wydzielona była 6. Dywizja Strzelców Górskich w odwodach GA „B” jednak nie wzięła ona udział w ofensywie. Dopiero podczas ofensywy w Alzacji, operacji „Nordwind” w styczniu 1945 roku posłużono się tą dywizją.

    którzy obchodziliby amerykańskie pozycje, zagrażając im oskrzydleniem a nawet okrążeniem

    Tak było, jednak nikt nie przewidział, że nawet małe oddziały lub grupki żołnierzy, znajdując się w okrążeniu będą walczyć do upadłego. To m.in. przez opór takich grupek załamał się harmonogram niemieckiego natarcia, ponieważ szeregowcy z 99. DP i 106. DP walczyli dużo lepiej, niżby spodziewali się niemieccy planiści. A odnośnie brania w okrążenie oddziały jeszcze dodam, że te dwa pułki 106. DP, które skapitulowały 19 grudnia- 422. pp i 423. pp- wcale nie z powodu słabego morale żołnierzy, braku amunicji czy paniki w szeregach, lecz na wskutek decyzji płk. Cavendera który zrozumiał, że przebijanie się do własnych linii nie daje żadnych nadziei w zaistniałych okolicznościach.

    3. użycie dobrze zoorganizowanych jednostek spadochronowych w charakterzy zrzutów na tyłach wroga.ich celami powinny być

    I tak też planowano zrobić- vide operacja „Stosser”- czyli zrzucenie Kampfgruppe „von der Heydte” 17 grudnia w nocy w rejonie rzeki Ambleve i miejscowości Amay z zadaniem uchwycenia przepraw i utrzymania ich do czasu nadejścia oddziałów czołowych 6. APanc. Jednak na wskutek braku doświadczenia pilotów, samych spadochroniarzy, złej pogody i wreszcie beznadziejnego planu operacja poniosła pełne fiasko. Spadochroniarze zostali rozrzuceni na olbrzymim obszarze przy zamieci śnieżnej. Spadochroniarze ponieśli ciężkie straty (sam Heydte po kilku dniach dostał się do niewoli), nie odnieśli żadnych sukcesów taktycznych (raczej musieli umykać amerykańskim oddziałom przeczesującym lasy), jednak zamieszania zrobili na tyłach co niemiara. Amerykanie byli przekonani, że na ich tyłach Niemcy zrzucili pełną dywizję spadochronową i żeby przeciwstawić się temu wyimaginowanemu zagrożeniu, ściągnęli w ten rejon znaczne siły, który o wiele bardziej przydałyby się na innych odcinkach frontu- m.in. CCB 3. DPanc.

    c) spowodowanie chaosu na amerykańskich tyłach

    To najlepiej udało się „Einheit Stielau” czyli 30 4-osobowym grupom dywersantów Skorzenny’ego, poprzebieranych w amerykańskie mundury, uzbrojonych w amerykańską broń, poruszających się Willysami. Pomimo tego, że dywersantów w większości wyłapano w przeciągu tygodnia, „szpiegomania” trwała jeszcze tygodnie.

    Paraliż własnych szlaków komunikacyjnych spowodował że doskonałe jednostki pancerne i zmechanizowane nie otrzymywały zaopatrzenia, przez co stały się bezużyteczne.

    Albo nie mogły się dostać na front jak Brygada Eskorty Wodza Otto Remera czy właśnie KG „Peiper”. A potem do Modela dochodziły raporty o butnych oficerach SS, spychających z drogi tabory Wehrmachtu.

    Przykladem jest tu klęska grupy Peiper.

    Ale czy to akurat wina logistyków? Moim zdaniem Peiper miał więcej szczęścia niż umiejętności- znalazł lukę w amerykańskich liniach, popędził ile sił na zachód, w stronę Mozy, a w tym czasie 30. DP odcięła go (rankiem 19 grudnia) gdy 1/117.pp odbił Stavelot. A inne oddziały z 1. LSSAH nie miały tyle szczęścia co grupa bojowa Peipera i pozostały w tyle. Dopiero 18 grudnia KG „Hansen” pokonała 14. Grupę Kawalerii w Poteau a mimo to cały czas jej pochód opóźniało błoto. Podobne problemy miała KG „Knittel” choć jej elementom udało się jeszcze przejechać przez Stavelot i dołączyć do Peipera, zanim zostało odbite.

    5. zgromadzenie odpowiedniej ilości materiałów pędnych, amunicji, żywności itp Myślenie o "wyżywieniu" się kosztem pobitego wroga było bardzo ryzykowne.

    Mitem jest, że rzekomo Niemcy mieli zamiar zaopatrywać się na Amerykanach i amerykańskiej benzynie. Niemcy mieli paliwo i zaopatrzenie- z tym, że nie dość, że problemy na liniach zaopatrzeniowych uniemożliwiały dostarczanie go na front, a dwa, niemieckie składy były fatalnie rozmieszczone na wschodnim brzegu Renu. Planiści niemieccy zakładając je, sugerowali się kryptonimem operacji „Wacht am Rhein” i sądząc, że jest to operacja defensywna, rozmieścili w ten sposób składy zaopatrzeniowe.

    6. Niemcy mieli znacznie lepszych dowódców niż Sepp Dietrich

    Prawdę mówiąc nie mam nic do Dietricha. Dlaczego uważasz, że był kiepskim taktykiem?


  6. Bitwa o Monte Cassino i Linię Gustawa to nie tylko dwa szturmy Polaków w maju 1944 roku, ale przecież półroczne zmagania na całym froncie, przypominające najgorsze epizody z IWŚ. Czemu nie piszemy o bitwach I, II czy III a jedynie o naszym bądź co bądź raczej skromnym udziale w IV bitwie (obok Francuzów, Brytyjczyków i Amerykanów)?

    Pytanie do Was, jak myślicie, czy Linię Gustawa dało się przełamać wcześniej? Jak oceniacie przeprowadzoną kampanię?


  7. A propos tych 2 dywizji SS-one były w stanach szczątkowych(jedna bodaj 2,5 tysiąca żołnierzy)po wycofaniu z frontu wschodniego i przechodziły tu regenerację.

    Widzę, że piszemy o samym początku operacji "Market-Garden" ponieważ później obie dywizje otrzymały potężne uzupełnienie w ludziach i sprzęcie, z Tygrysami z 506. Batalionu Czołgów Ciężkich. A co do liczebności sił II KPanc SS przed alianckim desantem, tak się ona prezentowała:

    9. DPanc SS "Hohenstaufen"- stan na 5 września:

    Pantery- 3 sprawne (+2 uszkodzonone)

    Jagdpanzer IV - 21-wszystkie sprawne

    SdKfz 250/251 - 12 (+5)/38 (+3)

    Samochody pancerne - 5 sprawnych

    Łącznie miała zaledwie 6380 żołnierzy (a powinna mieć 19 855 wg. etatu).

    10. DPanc SS "Frundsberg"- stan na 5 września:

    PzKpfw IV - 14 (+2 uszkodzone)

    StuG - 3 (+1)

    Jagdpanzer IV - 18 (+3)

    SdKfz 250/251 - 15 (+2)/47 (+14)

    Samochody Pancerne - 4 (+7)

    Łącznie miała 7142 żołnierzy (wg etatu 18 979).

    W 5-stopniowej skali gotowość bojową "Hohenstaufen" oceniono na 4, a "Frundsberg" na 3.

    Za: "Panzer Divisions, PzGren Div, PzBrig; Vol. I September 1944 - Refitting and re-equipment" Dugale

    http://www.dws.org.pl/viewtopic.php?t=1340...sc&start=50

    Fakt spadochroniarze czołgów nie mieli ale mieli przewagę liczebną nad esesmanami(1 dywizja brytyjska Vs elementy tych 2 dywizji szczątkowych)

    Jeśli mówimy o początku operacji, czyli 17 września (a wydaje mi się, że cały czas dyskusja oscyluje wokół tego dnia, biorąc pod uwagę Waszą ocenę wartości bojowej dywizji pancernych II KPanc SS) to spadochroniarze mogli mieć przewagę liczebną nad przeciwnikiem w Arnhem, który jednak nie był 9. DPanc SS ani 10. DPanc SS.

    Siły atakujące Arnhem 17 września to 1. Brygada Spadochronowe bryg. Hicksa. A siły które stawiły im opór? To przede wszystkim 16. Batalion Rezerwowo-Szkoleniowy Grenadierów Pancernych SS mjr. Seppa Kraffta (batalion tylko z nazwy- liczył 12 oficerów, 65 podoficerów i 229 niedoszkolonych żołnierzy których 40% uznano za niezdolnych do walki jak meldował dowódca batalionu), ale też pracownicy ze służb pomocniczych, pracownicy kolei, Arbeitstandu i innych. To była naprędce rzucona do walki zbieranina ludzi z różnych formacji i przypadkowych żołnierzy z różnych jednostek. W ciągu pierwszej doby Brytyjczycy przesłuchali 48 jeńców pochodzących z 27 różnych jednostek, a już kolejną dobę później, liczba różnych jednostek wzrosła do 42.

    Kronikarz 9. DPanc SS pisał, że Model zebrał do obrony Arnhem "bardzo liche siły".

    Przypomnę- w pierwszej godzinie Model i Bittrich ustalili, że to Nijmegen a nie Arnhem stanowi główny cel i tam wysłali większość swoich sił.

    Wszelkie dane i informacje za: "Wyścig do Renu" Alexander McKee


  8. Jednostka składająca się z doświadczonych weteranów, jak choćby John Frost, a z drugiej z młodych, niedoświadczonych żołnierzy.

    Jednak ten współczynnik weteranów to nowicjuszy był bardzo niekorzystny. Tym bardziej, że dywizja weszła do walki niedoszkolona, co zaowocowało już 17 września, gdy wiele oddziałów w walce poszło w zupełną rozsypkę. Wielu weteranów dywizji z Sycylii nie żyło, bądź zostało poprzydzielanych do innych jednostek, np. do 6. DPD. Jednym z weteranów z 1. DPD był por. Jack Reynolds, dowodzący plutonem moździerzy w 1. Brygadzie Szybowcowej. Tak opisuje swój pluton:

    „The young recruits and officers seemed innocent. In my platoon many blokes were fresh out of training. We had lost a lot of good chaps in Sicily and Italy. There wasn’t the same spirit now”.

    Za: “Armageddon: The battle for Germany 1944-45” Max Hastings, str. 42

    1. DPD była dywizją bardzo nierówną. Był to zbitek doświadczonych weteranów i niedoszkolonych nowicjuszy i to ta dywizja dostała najtrudniejsze zadanie w przedsięwzięciu „Market-Garden”. I faktycznie, chyba najlepiej prezentował się 2. Batalion Spadochronowy Frosta który też najbardziej z całej dywizji wsławił się obroną słynnego mostu, a raczej jego lewego podnóża. Zresztą, bardzo dobra była też 21. Samodzielna Kompania Zwiadowcza.

    Za elitę na pewno bym ich nie wziął, niemniej przez 9 dni powstrzymywać dwie dywizje pancerne, to wyczyn spory.

    Czy aby na pewno 1. DPD powstrzymywała dwie dywizje pancerne? Przez większość czasu niemieckie wojska jedynie izolowały brytyjskich spadochroniarzy, nie próbując ich nawet zgnieść. 9. DPanc SS (a raczej Grupa Bojowa Harzera) została wysłana na „Wyspę”, natomiast większość 10. DPanc SS dostała rozkaz izolowania (nie atakowania) 1. DPD z czego jej elementy (jak 2/21. PGPanc SS) zostały wysłane na „Wyspę” lub do Nijmegen. Co ciekawe, w ciągu pierwszej godziny Model i Bittrich uznali że to Nijmegen a nie Arnhem stanowi główne cel i główne zagrożenie.

    Podczas gdy Niemcy budowali w poprzek „Wyspy” barierę ochronną przeciwko XXX KA (który słusznie został oceniony jako źródło głównego zagrożenia), Niemcy jedynie izolowali 1. DPD, natomiast kiedy budowa południowej bariery została zakończona 22 września, Niemcy rzucili przeciwko przyczółkowi „Czerwonych Diabłów” cały swój ciężki sprzęt i systematycznie rozbijali go. Wyjątek stanowił most drogowy w Arnhem, który Niemcy atakowali z całą siłą i furią już od pierwszych godzin po zdobyciu go.


  9. Olanie informacji podziemia holenderskiego na temat dywizji pancerych stacjonujących w lasach Arnhem + fatalna łączność = nieudana operacja Market garden

    Rzeczywiście, można tu mówić o klęsce "Market-Garden" za którą należy obarczyć przede wszystkim Montgomery'ego i Browninga. Piszesz, że błędem było olanie doniesień holenderskiego ruchu oporu, to ja dodam, że błędem było olanie doniesień własnego wywiadu który donosił o obecności dwóch dywizji pancernych II KPanc SS pod Arnhem.

    I dodam kolejne błędy z frontu zachodniego- zwrot na Bretanię- w ten sposób zaangażowano cały VIII Korpus w bezsensowne walki które ze strategicznego punktu widzenia nie miały żadnego sensu. Nie zdobyto nic ważnego, poza Brestem, który padł we wrześniu tak zniszczony, że nie dało się z niego korzystać do końca wojny. A ubytek tego korpusu poważnie osłabił siłę uderzeniową 3. Armii Pattona.

    Kolejnym błędem było zaangażowanie sił 1. Armii gen. Hodgesa w bezsensowne i prowadzące do nikąd walki o masyw leśny Hurtgen. Zamiast szybkiego przejścia przez Linię Zygfryda na tym odcinku, 1. Armia utknęła w lesie na pół roku, ponosząc horrendalne straty. Niektóre dywizje musiały być ponownie odtwarzane po walkach w Hurtgenwald. A walki te niczego nie dały, bo dopiero w lutym '45 roku zdobyto tamy na rzece Roer.

    Summa sumarum- moim zdaniem największym błędem na EDTW była eisenhowerowska strategia szerokiego frontu która doprowadziła do tego, że alianci na żadnym odcinku frontu nie byli dość silni, by dokonać przełamania.


  10. Zagłosowałem na Sdkfz 251- ponieważ był to chyba jeden z najbardziej uniwersalnych transporterów opancerzonych II wojny światowej- montowano na nim działa przeciwpancerne, moździerze, moździerze rakietowe, miotacze ognia, służyły jako ambulanse a przede wszystkim uzbrojone w ciężki karabin maszynowy zabierały 12 w pełni uzbrojonych żołnierzy. Wadą Sdkfz 251 może być w pełni odkryta góra, co narażało desantowanych żołnierzy na ogień z góry, odłamki pocisków itd.


  11. Było to efektem takiego a nie innego planu, czy może teren miał też na to wpływ?

    To efekt planu Modela by puścić czołgi dopiero, gdy piechota uzyska przełamanie. Tak samo zrobił podczas ofensywy niemieckiej na Łuku Kurskim, gdzie dowodził 9. Armią atakującą na południu. Zapomniał jednak jak ciężko jest uzyskać przełamanie bez wsparcia tych czołgów. Zemściło się to na nim pod Kurskiem i zemściło w Ardenach- bo tam, gdzie pojawiły się czołgi, amerykańska piechota ulegała bardzo szybko z prostej przyczyny- braku broni ppanc i należytego wsparcia czołgów.

    Ta twarda obrona wynikała z dobrego ukształtowania terenu, szybkiej reakcji amerykańskiego dowództwa, czy może jeszcze z czegoś innego?

    Ukształtowanie terenu też miało duże znaczenie w odepchnięciu niemieckiego natarcia. Przykładowo na odcinku 7. Armii 276. DGL z trudem przekroczyła rzekę Sure ale już nie potrafiła przebić się przez obronę batalionu piechoty zmechanizowanej z CCA 9. DPanc. Tak samo, w tym rejonie dwa bataliony 12. pp/4. DP cały dzień powstrzymywały 212. DGL z powodu korzystnego do obrony terenu (wąwozy, gęste lasy, przeszkody wodne) i zręcznej taktyki.

    Spore znaczenie miało też kiepskie wyszkolenie Niemców- że przypomnę tylko jak 16 grudnia 18-osobowy pluton rozpoznawczy por. Boucka z 394. pp/99. DP zmasakrował i rozbił (straty sięgnęły 50% stanów) batalion spadochroniarzy z 3. Dywizji Strzelców Spadochronowych. Bardzo popisali się Amerykanie, którzy stawili dzielny opór, walcząc z Niemcami na czas. W wielu przypadkach poddawali się dopiero gdy skończyła im się amunicja a nawet wtedy wielu próbowało się lasami przedrzeć do własnych oddziałów. Dużą rolę już w pierwszym dniu odegrała artyleria- choć nie wszędzie obecna, to jednak w wielu miejscach powstrzymała niemieckie natarcie.

    Wspomniałeś o dowódcach- nie wszyscy się popisali, nie wszyscy dowodzili tak dobrze podczas bitwy jak gen. Walter Robertson, dowódca 2. DP, który dowodził obroną na i wokół Elsenborn. Przypomnij sobie chociażby gen. Alana Jonesa, dowódcę 106. DP z którego winy stracono dwa pułki piechoty.

    A można wiedzieć, jakie to były konkretnie siły.

    Na północnym skrzydle Niemcy zaatakowali 277. DGL, 12. DGL i elementami 3. DSS. Do akcji wchodziły jednak nie całe dywizje, lecz działające samodzielne i bez koordynacji grupy batalionowe, co ułatwiało obrońcom odpieranie kolejnych fal atakujących. Potem, nie mogąc się doczekać informacji o przełamaniu frontu, do walki włączyła się KG Peipera, który chciał wesprzeć piechotę. Przeciwko tym siłom Amerykanie mieli 99. DP i 2. DP, choć tej drugiej wywiad niemiecki w ogóle nie rozpoznał. Tak więc spodziewano się jednej tylko dywizji.


  12. To niepowodzenie było spowodowane jakąś szczególną postawą oddziałów amerykańskich, czy może raczej to sami Niemcy zawalili?

    To w sumie kwestia złożona- z jednej strony wpływ na taki obrót spraw miała bardzo twarda i sztywna amerykańska obrona (której kontynuowanie jednak w następnych dniach mogło doprowadzić do klęski), z drugiej- Niemcy wprowadzili do walki nie dość duże siły w stosunku do amerykańskich obrońców (zwłaszcza na północnym skrzydle, gdzie np. Niemcy zupełnie nie rozpoznali stacjonującej 2. DP). Na niepowodzenie pierwszego ataku przyczyniły się też błędy niemieckiego dowództwa, jak ten, by nie wprowadzać do walki czołgów Dietricha w pierwszym rzucie.

    Tylko pod Losheim Niemcom udało się uzyskać miażdżącą przewagę liczebną 30 tys. żołnierzy do 900 obrońców z 14. Grupy Kawalerii, która szybko zrejterowała, odsłaniając lewą flankę 106. DP na Schnee Eifel i narażając na atak na prawą flankę 99. DP. Drugie przełamanie dopiero się rozwijało na odcinku 110. pp/28. DP

    A mógłbym prosić o dokładniejsze przedstawienie tematu. Jaki wpływ dokładnie miały te walki na całość ofensywy?

    Przede wszystkim Grzbiet Elsenborn, najwyższy szczyt na północnym skrzydle niemieckiego natarcia, głównego natarcia jak przewidywały plany ofensywy, bardzo utrudniał ofensywę 6. Armii Pancernej, narażając ją na ciągły ostrzał na flance. Elsenborn wiązał ponadto zbyt duże siły atakujących, ponieważ pamiętajmy, ale jednym z zadań 6. APanc było ustawienie frontu obronnego przeciwko pozostałym elementom amerykańskiej 1. Armii. A będąc na Elsenborn, Amerykanie mogli de facto przeszkadzać Niemcom jak chcieli. Najlepsze świadectwo tamtych wydarzeń pochodzi od gen. Manteuffla który w tamtym okresie dowodził 5. APanc w centrum natarcia a który powiedział: „Przegraliśmy, ponieważ nasze prawe skrzydło znajdujące się w okolicy Monschau uderzyło głową w mur”. (Za: „Na zachód od Renu” William Cavanagh, str. 7)

    Niemcy mogli zająć Grzbiet Elsenborn 17-18 grudnia, gdy KG Peiper weszła w lukę we froncie, jej dowódca jednak, trzymając się rozkazów, popędził dalej na zachód, ku Mozie, zostawiając problem Elsenborn oddziałom nacierającym z tyłu. Dlatego 12. DPanc SS, 12. DGL (Dywizja Grenadierów Ludowych) i 277. DGL z takim uporem maniaka próbowały rozbić 17-19 grudnia amerykańską obronę w „Bliźniaczych Wsiach” (które były ważne też z tego względu, że przechodziły przez nie dwie ważne dla Niemców drogi nazwane Rollbahn A i Rollbahn B. Niemcy mieli w rejonie tylko 5 takiej jakości dróg oznaczonych właśnie literami A-E i dlatego były one dla nich tak ważne. Zrezygnowanie z tych dwóch tras w gruncie rzeczy paraliżowało północne skrzydło 6. APanc), a gdy to nie przyniosło skutku, spróbowano przełamać się przez amerykańską obronę i zdobyć Elsenborn od południa, uderzając na Dom Butgenbach (walki toczone do 18 do 22 grudnia), gdzie broniła się 1. DP. W wyniku tych walk te trzy dywizje zostały wykrwawione, a marne resztki 12. DPanc SS pozbawionej już czołgów całkiem, przeniesiono do 5. APanc. Do 20 grudnia Amerykanie utworzyli ciągłą linię obrony na grzbiecie Elsenborn. Niemcy nie zaprzestali ataków ale nie przyniosło to żadnych rezultatów. Po części dlatego, że nie angażowano w nie czołgi a po drugie z powodu silnej obrony amerykańskiej.


  13. Tak Włochom dali nieźle w skórę, ale prawdę powiedziawszy to Włosi (pod dowództwem włoskim, bo pod niemieckim lepiej im szło) to raczej nadawali sie do podbijania Etiopii, co pokazała właśnie wojna z Grecją,

    I właśnie o to chodzi- że cały świat, media zachodnie i pronazistowskie, dawały pewną wygraną wojskom Mussoliniego. Nikt nie śmiał przypuszczać, że Grecy mogą stawić jakikolwiek opór, a tak zaciekłego oporu nie przewidywał nikt nawet w snach. I ta niespodzianka jaką Grecy sprawili światu- coś fantastycznego. Ale zgadzam się, że wojska włoskie były zupełnie nieprzygotowane do prowadzenia wojny w górach Grecji. W przeciwieństwie do samych Greków.

    więc ja bym tych Greków nie przeceniał, bo Niemcy poradzili sobie z nimi bardzo szybko.

    Z tym, że uderzyli oni z dodatkowych dwóch kierunków: z Jugosławii i Bułgarii, co zmusiło Greków do rozciągnięcia i tak bardzo skromnych sił.

    Co zaś się tyczy Anglii to tam walczyło tylu pilotów z różnych krajów, że jednak trudno mówić o najlepszych obrońcach Anglikach.

    To samo się działo w Afryce- gdzie duża część sił brytyjskich była tworzona przez wojska afrykańskie, Wolnych Francuzów, Nowozelandczyków, Australijczyków, Hindusów i Polaków. W Europie dodatkowo wysługiwali się Kanadyjczykami. Cwane posunięcie ze strony kraju, który całą wojnę miał problemy z uzupełnieniami.


  14. Do ankiety dodałem też Brytyjczyków, którzy oprócz bitwy powietrznej o Wlk. Brytanię walczyli o resztki swojego imperium w Afryce Północnej i Wschodniej oraz w Azji, gdzie osiągnęli mniejsze sukcesy niż na Czarnym Lądzie (vide upadek Singapuru). Może ktoś się jednak pokusi zagłosować na nich.

    Przykładem jest też front fiński chociaż Finowie przegrali to bardzo długo stawiali opór Rosjanom.

    Nie rozmawiamy teraz o Wojnie Zimowej tylko o tym, jak się Sowieci bronili przed niemiecką napaścią. A bronili się IMHO kiepsko, a ich najskuteczniejszą bronią do późnego lata '41 (kiedy opór radziecki zaczął tężeć) było wielkie terytorium.

    że Polacy też zasługują na uznanie.

    Myślę, że nikt tego nie neguje. Jednak wg. niektórych na większe uznanie zasługuje to, jak się bronili Sowieci, a wg. innych- obrona Greków przeciwko włoskiej napaści.

    oraz fakt, iż Rosjanie nie podjęli rozstrzygającej bitwy, do której Niemcy dążyli.

    Może nie podjęli rozstrzygającej bitwy, ale podjęli takie, jak ta pod Mińskiem, gdzie w kotle (a potem w niewoli) znalazło się 300 tys. czerwonoarmistów oraz 2500 radzieckich czołgów. Rosjanie jednak nie złożyli broni i nie czekali biernie na pozycjach obronnych na Niemców, tylko próbowali się wyrwać z okrążenia. Ataki były nieskoordynowane i mało finezyjne, ale przewaga Sowietów nad garstką sił niemieckich dawała nadzieję na wydostanie się na wolność. Jak pisze Carell, zdarzało się, że w pasie 29. Dywizji Zmotoryzowanej "oficerowie sztabu leżeli w okopach piechoty z karabinkami i pistoletami maszynowymi"- tak rzadkie stały się linie niemieckie.

    Bo Niemcy się spodziewali że naprzeciw ich setkom czołgów wyjadą tysiące radzieckich, beznadziejnie dowodzonych maszyn. I będzie przedwczesna Prochorowka- czy tak Kleist wyobrażał sobie tą walną bitwę?

    Sam Kleist mówił, iż przed ostatecznym sukcesem Rosjan uchroniły dwie rzeczy.

    Ja bym dodał do tego niedopracowany plan "Barbarossa" i kłótnie w niemieckim sztabie w kwestii wykorzystania wojsk pancernych. Ale o tym pisałem w temacie poświęconym operacji "Barbarossa", zapraszam:http://www.historia.org.pl/forum/viewtopic.php?t=394


  15. Chciałbym, byście w tym temacie dzielili się swoimi opiniami na temat książek poświęconych latom 1946-89 jak i również dawali linki do nowości wydawniczych z interesującym nas okresem. Polska literatura "zimnowojenna" wydaje się być uboga. Czy tak naprawdę jest? To się okaże po ilości Waszych wpisów w tym temacie.

    Na sam początek dodam od siebie "Tajną wojnę Chruszczowa" która to książka jest zapisem okresu panowania Nikity Chruszczowa w latach 1955-64. Autorzy dotarli do nieznanych dotąd, zatajanych protokołów i dokumentów przez co obraz tego okresu zimnej wojny wyłania się zupełnie inny. Okazuje się, jak misterną grę polityczną prowadził Chruszczow by zamaskować militarną słabość Związku Radzieckiego. Gorąco polecam wszystkim, ponieważ jest to też książka o kryzysie kubańskim, kryzysie sueskim i tych wszystkich wydarzeniach, związanych bezpośrednio lub pośrednio z "kadencją" Chruszczowa.

    PS. Moderatorze, temat dobrze by było przykleić.


  16. No panowie, "do 1942" Rosjanie pokazali jak stracic tysiace czołgów, samolotów, dział i jak posłać miliony własnych zołnierzy do niewoli... to jest ta debestest obrona ? I to w sytuacji jak ZSRR posidał teoretycznie przewage liczebną i porównywalny jakościowo (a czasem nawet lepszy) sprzęt od Niemców !

    To prawda, Sowieci mieli nadzwyczaj korzystne warunki do obrony, pomimo tego, że swoimi błędami tracili miliony żołnierzy, tysiące czołgów, samolotów i dział. Że nie wspomnę o tych olbrzymich połaciach terenu. I o tym pisałem wcześniej. Dlatego też zagłosowałem na Greków. Jak to opisywał anonimowy zachodni światek tej włoskiej inwazji: "Niscy, niechlujni greccy żołnierze dokonali prawdziwego cudu- to, co w pierwszej chwili wyglądało na morderstwo z zimną krwią, okazało się być samobójstwem [dla Włochów- przyp. mch90]".

    Za: "Kreta 1941" Callum MacDonald, str. 77


  17. Gdy pytałem, czy warto było w "Upiornej Furii" puścić z dymem całe miasto, Tankfanie, odpowiedziałeś tak:

    Jak najbardziej tak, potem je zresztą odbudowali Jankesi.

    No cóż, właśnie, pozwolę sobie zacytować dość już leciwy fragment artykułu z Gazety Wyborczej, z 12 listopada 2004:

    "Zajęcie al Falludży miało umożliwić przeprowadzenie wyborów w sunnickich rejonach Iraku. To był główny cel ataku. Tymczasem szansa chyba się oddaliła, a nie przybliżyła. Do bojkotu wezwała Irakijczyków wpływowa Rada Ulemów (duchownych sunnickich), a największa partia sunnicka wyszła z rządu na znak protestu. Już dziś wydaje się niemal przesądzone, że sunnici, za Saddama uprzywilejowani, a dziś żyjący w poczuciu klęski i odrzucenia, do wyborów nie pójdą.

    Nie wiadomo zresztą, czy na terenach sunnickich w ogóle da się głosować. Na razie wygląda na to, że pacyfikacja al Falludży, zamiast być ciosem w rebeliantów, tchnęła w nich nowe siły i bojowego ducha. Uderzyli na niespotykaną skalę w innych rejonach kraju. W Mosulu napadali na posterunki policji, grabiąc z nich broń, amunicję i kamizelki kuloodporne. Terroryzowali mieszkańców bandyckimi rajdami po ulicach. Zajmując pięć mostów na Tygrysie, niemal sparaliżowali dwumilionowe miasto. Podobne ekscesy miały miejsce w Ramadi i Bajdżi (główna rafineria Iraku), a na nieco mniejszą skalę w Baukbie, Bagdadzie, Tikricie, Samarze i kilku mniejszych miastach.

    Nie udało się złapać rzekomo ukrywającego się w al Falludży Jordańczyka al Zarkawiego - zwyrodnialca, który wprowadził obyczaj ścinania zakładników. Wprawdzie niektórzy powiadają, że al Zarkawi jest równie nierealny jak iracka broń masowego rażenia, ale, niestety, odcięte głowy są prawdziwe. Już samo jego schwytanie byłoby spektakularnym sukcesem".

    http://serwisy.gazeta.pl/wyborcza/1,34591,2389605.html


  18. "Pola śmierci"- to film z gatunku, hmm, dramatu historycznego, opowiadającego o losach dwójki reporterów w Kambodży w latach '70 XX wieku- jednym jest Amerykanin żądny tematu godnego Pulitzera, pracujący dla "The New York Timesa", drugim- Kambodżanin przyjaźniący się ze swoim kolegą z Ameryki. Są oni świadkami narodzin Czerwonych Khmerów i rewolucji, która dosięgła ich w kwietniu 1975 kiedy siedzieli w Phenom Phen, zdobyte w tym czasie. I tu ich drogi się rozchodzą. On, Amerykanin, ewakuuje się do Stanów, jemu, rdzennemu mieszkańcowi Kambodży, nie udaje się to, pomimo wielu prób jego amerykańskich przyjaciół. I przechodzi on piekło, choć unika śmierci, podróżuje przez Kambodżę, jest świadkiem licznych zbrodni, trafia na masowe groby, smutne dość.

    Sam film raczej średni- są momenty bardzo ciekawe, ale i wiele jest nużących, zbyt przeciągniętych. Ale warto było obejrzeć.


  19. Wzorowo, ci goście są niesamowici, jak wspominałem posłać ich do piekła niech skopią tyłek samemu lucyferowi ;)

    A jednak nie wszyscy byli tacy świetni i doskonale wyszkoleni.

    To są po prostu jaja. Zero współdziałania widocznej grupki żołnierzy. "Obrady" po każdym wydarzeniu. Afroamerykanin- żołnierz z niego żaden- ucieka w każdej chwili wymagającej pokrycia ogniem. Zero wsparcia ze strony drużyny, zero współdziałania pomiędzy trójką żołnierzy którzy się prezentują w kamerze. Ja tam widzę w nich chłopaków po unitarce którzy chcieli się popisać bohaterstwem w Iraku. I jak widać, strach ich obleciał. Zero zgrania, no, i dlaczego nie używali granatów?

    EDIT:

    Doszukałem się też strat obu stron w dwóch bitwach o Faludżę. W wyniku operacji "Vigiliant Resolve" z początku kwietnia 2004 roku zginęło 38 żołnierzy amerykańskich a 90 zostało rannych. Terrorystów zginęło 184 a cywilów- 616. Wojska amerykańskie wycofały się z miasta 1 maja. Wrócili w listopadzie 2004 podczas "Phantom Fury" w wyniku której straty po stronie US wyniosły 71 zabitych i 475 rannych (bardzo wysokie; to świadczy o intensywności walk), po stronie rebeliantów 1200-1600 zabitych i ok. 1500 wziętych do niewoli. Plus 15 zabitych żołnierzy irackich walczących po stronie koalicji.

    Za: http://pl.wikipedia.org/wiki/Al_Fallud%C5%BCa

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.