Skocz do zawartości

mch90

Moderator
  • Zawartość

    1,777
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez mch90


  1. nie wiem za co Fuhrer go awansował.

    Właściwie to nie Hitler wybrał go na d-ce 6. Armii a von Reichenau, któremu przypadało prawo wskazania następcy. Zasada protegowania była bardzo ważna w Wehrmachcie.

    a co do operacji Błyskawica (Donnerschlag)To sprawa wyglądała z grubsza tak: Von Manstein chciał aby doszło do równoczesnego uderzenia Armii Don i 6 Armii..Jednak generał Paulus odmawiał rozpoczęcia akcji bez dyspozycji Hitlera - choć jego bezposrednim przelożonym w tym czasie był właśnie von Manstein. Rozkazy Hitlera nie nadeszły nigdy. Natomiast 6. Armia straciła ostatnią nikłą iskierkę nadziei na ocalenie.

    Podstawowe pytanie powinno brzmieć- czy mimo wszystko, jeśli 6. Armia rozpoczęłaby równoległe przebijanie się do wojsk Mansteina, czy operacja "Wintergewitter" mogłaby się powieść? Teoretycznie tak, a praktycznie? Pisałem już wcześniej, że paliwa było tylko na 20-30 kilometrów, co wykluczało też prowadzenie jakichkolwiek działań wojennych, a przecież cały czas istniało olbrzymie zagrożenie radzieckie. Mjr. von Zitzewitz ze sztabu 6. Armii informował, że materiałów pędnych nie wystarczy na przebicie się. Niech się wypowiedzą sami żołnierze:

    "Oni nie mogli [wojska Mansteina- przyp. mch90]- my też nie. 60 kilometrów! [48 km- na tyle od Stalingradu dotarły czołówki 6. DPanc- przyp. mch90] Wie pan, jak pan już nic nie ma, nawet jednego litra benzyny!"- oficer sztabu 6. Armii, Hubert Menzel.

    "Nie mieliśmy przecież także ciężkiej broni. To znaczy, zaprzęgi wprawdzie stały w Stalingradzie, tyle, że konie do nich były po drugiej stronie Donu"- ppor. Gottfried von Bismarck, 6. Armia.

    "My, pozostali przy życiu ledwie jeszcze możemy chodzić z głodu i osłabienia"- pisał w liście do domu anonimowy podoficer 6. Armii.

    Jednak generał Paulus odmawiał rozpoczęcia akcji bez dyspozycji Hitlera - choć jego bezposrednim przelożonym w tym czasie był właśnie von Manstein. Rozkazy Hitlera nie nadeszły nigdy.

    W moim źródle jest to przedstawione nieco inaczej. O godz. 14:35 19 grudnia '42 Manstein wysłał depeszę do OKW z prośbą o zgodę na przebijanie się 6. Armii. Hitler zwlekał, a kiedy Manstein jeszcze raz ponowił prośbę, ten ją kategorycznie odrzucił. Dopiero wtedy, wbrew decyzji fuhrera d-ca GA "Don" wydał Paulusowi rozkaz przygotowanie się do ewentualnego przebijania. I rzeczywiście, feld. Paulus zwlekał, czekał na wyrażenie zgody przez Hitlera. A wódz trwał w uporze.

    Ważne jest to ze powinien podjąć decyzje o kapitulacji przynajmniej w styczniu.

    Jednak kapitulacja 6. Armii już w styczniu mogłaby wywołać sytuację kryzysową na południowym odcinku frontu wschodniego, biorąc pod uwagę słabość niemieckich sił w tamtym czasie, w tamtym rejonie oraz wielkość sił radzieckich, oblegających pozycje niemieckie w Stalingradzie. Pisał o tym wspominany przez Ciebie Manstein: "6. Armia wiązała od początku grudnia 60 wielkich związków operacyjnych Sowietów. Położenie obu Grup Armii "Don" i "Kaukaz" stałoby się katastrofalne, gdyby Paulus skapitulował na początku stycznia".

    Skoro już zaczęliśmy temat bitwy o Stalingrad, serdecznie zapraszam tutaj :wink: :

    http://www.historia.org.pl/forum/viewtopic.php?t=423

    Co do samej postaci feldmarszałka Paulusa, uważam, że ten oficer sztabowy, który nigdy nie dowodził pułkiem, dywizją czy korpusem a ostatnie doświadczenia frontowe zdobywał 18 miesięcy wcześniej nie miał zdecydowanie kwalifikacji, by dowodzić ćwierćmilionową armią, która wtedy uchodziła za najbitniejszą w Wehrmachcie. To był rażący błąd, powierzać temu oficerowi taki związek operacyjny.


  2. Ja nie słyszałem o jego zasługach

    Odniósł on, już jako d-ca 6. Armii, znaczny sukces- bardziej jednak propagandowy- pod Charkowem w maju-czerwcu 1942 roku, za co został odznaczony Krzyżem Rycerskim. Po tym zwycięstwie Hitler chwalił 6. Armię: "Z 6. Armią mogę szturmować niebo!"- mówił.

    myślę, że warto zapoznać sie z opiniami jego żołnierzy.

    Oto kilka z nich:

    "Friedrich Paulus był (...) w gruncie rzeczy bardzo inteligentnym człowiekiem o szczupłej budowie i myślącym wyglądzie, mówiącym cichym głosem. Był całkiem innym typem niż normalny oficer frontowy, bardziej zawadiacki, co to nie może i nie musi się długo zastanawiać, jak oficer sztabu generalnego. On był zawsze kimś, kto dbał o przyzwoitość, porządek, sprawiedliwość i poprawne traktowanie wojska"- kpt. Winrich Behr z 6. Armii.

    "Paulus jako dobrze wyszkolony oficer sztabu generalnego trzeźwo oceniał położenie. Miał pełną świadomość śmiertelnego zagrożenia. Ale działanie wbrew otrzymanemu rozkazowi sprzeciwiało się jego wojskowemu wychowaniu. Tak oto Paulus- jak wielu starszych oficerów- od początku przeżywał gwałtowny konflikt między odpowiedzialnością za żołnierzy a posłuchem wojskowym. Po ciężkich rozterkach wewnętrznych zwyciężyło posłuszeństwo rozkazowi"- Wilhem Adam, adiutant Paulusa.

    Kapitan Gerhard Dengler natomiast pisze wprost: "Nic z tego nie rozumiałem [chodzi o rozmowę jaka się wywiązała między nim a Paulusem, który tłumaczył swoją decyzję utrzymywania pozycji w mieście- przyp. mch90], uważałem to za tchórzostwo".

    Dalej kpt Dengler pisał: "Tu siedzi 20 generałów i wszyscy są zbyt tchórzliwi, aby skapitulować, ale mnie, szaremu kapitanowi, mówią: Jeśli przejmiesz inicjatywę i zechcesz skapitulować, rób to na własny rachunek. A jak cię później Hitler za to postawi pod ścianą, to twój pech".

    Za: "Stalingrad" Guido Knopp.

    Kiedyś czytałem opinię innych generałów na temat Paulusa, mieli dokładnie identyczne zdanie jak Riv.

    Na pewno do tych generałów nie zalicza się Erich von Manstein, który po wojnie bronił Paulusa: "Łatwo krytykować postawę późniejszego feldmarszałka Paulusa w tamtych decydujących dniach. Nie da się w każdym razie zbyć sprawy frazesem o "ślepym posłuszeństwie" wobec Hitlera. Z pewnością Paulus przeżywał ciężki konflikt sumienia, czy przystąpić do operacji, która nieuchronnie- wbrew jasno wyrażonej woli Hitlera- musiała prowadzić do oddania Stalingradu".

    Ja na jego miejscu zignorowałbym rozkazy psychicznego Adolfa i ratował swoich żołnierzy, to naczelne zadanie dowódcy. Ruszenie całą 6 Armią (plus część 9) naprzeciw Mansteinowi uratowałoby 130 tys. doskonałych żołnierzy i sporo sprzętu.

    No i tutaj pojawia się pewien kłopot. Szansa na odblokowanie 6. Armii była do końca listopada, gdy tymczasem Grupa Armii "Don" Mansteina, która przystąpiła do operacji "odbicia" 6. Armii w grudniu 1942 roku. Paulus ze swoją nie mógł się przebijać w stronę nadchodzącej odsieczy- nie miał środków, zaopatrzenia, paliwa (którego było jedynie na 20-30 km) a żołnierze byli przemęczeni. W kwaterze Paulusa pewien oficer sztabowy powiedział, że "byłoby jak nad Berezyną" w 1812.

    Jeden z jego żołnierzy tak opisał meldunek w sztabie: ''Wszedłem do sztabu, właściwie budynku, w który mieścił się sztab, budynku najmniej uszkodzonego. Kiedy wszedłem, ogarnął mnie cudowny zapach pieczonego mięsa i piwa czy wina. W ciemnym przedpokoju nie było nikogo, poza oficerem dyzurnym. Ja miałem się zgłosic do Paulusa Dopiero w takim jakby ogródku pod dachem zauważylem stoły zastawione gorącym jedzeniem i napjami, rzędy krzeseł oraz grille. Za nimi siedzieli oficerowie. Ogarnęła mnie wściekłośc. My żyliśmy o suchym kawałku chleba i konserwach, a oni sobie dogadzali. Miałem ochotę wygarnąc serię z MP w ten ich stół. Ale meldunek musiałem złożyc i nie dałem po sobie poznac niczego. Podszedłem do Paulusa, a ten mówi: >>Idźce żołnierzu na linie, nie widzicie, że zajęty jestem?<< Miał szczęście ten bydlak i nie wiem za co Fuhrer go awansował. Tak, tylko cholerne szczęscie tego zdrajcy i nic więcej. Lepiej dla nas byłoby, gdyby w ogóle się on nie narodził. Zmarnowł nasze życiwa pod Stalingradem.''

    Mógłbyś podać, skąd wziąłeś tą relację?


  3. Taka anegdotka o gen. Ramcke- ponoć gdy znalazł się już w Stanach Zjednoczonych jako jeniec wojenny (dostał się do niewoli w Breście, gdy we wrześniu skapitulował jego garnizon) dwukrotnie uciekał z dobrze strzeżonego obozu jenieckiego w USA, po to tylko, żeby napisać list protestacyjny do kongresu w związku ze złym traktowaniem jego ludzi w niewoli... a potem wracał dobrowolnie do obozu. :wink:

    Postać to na pewno nietuzinkowa.


  4. Heinrici był niewątpliwie wybitnym generałem, jednym z niewielu, którzy stanowczo zasłużyli sobie na buławę marszałkowską, a jej nie dostali. Choć, jak sądzę, Hitler szanował Heinriciego i doceniał jego umiejętności- wystarczy wspomnieć o jego awansach- na dowódcę 4. Armii (za prowadzenie działań obronnych pod Moskwą zimą 1941/42- działania ofensywne Armii Czerwonej przez to przebiegały o wiele wolniej, niżby to oczekiwał Stalin) i GA "Heinrici", broniącej linii Karpat. Ponadto, że Hitler doceniał swojego generała, potwierdza fakt, że to Heinrici był jednym z tych, ewakuowanych z kotła drogą lotniczą po operacji "Bagration" w lecie 1944.

    Gen. Heinrici musiał wykorzystać swoje zdolności do prowadzenia defensywy już podczas operacji "Barbarossa", gdy od 12 września do 17 października 1941 roku zamykał i walczył o zamknięcie kotła kijowskiego. Mając do swojej dyspozycji 130 tys. żołnierzy, Heinrici musiał powstrzymywać zaciekle atakujących z kotła czerwonoarmistów- ponoć to były milionowe siły- i stawić opór nie mniejszym siłom Armii Czerwonej idącym z pomocą uwięzionym w okrążeniu. Heinrici i jego XXXXIII KA wytrzymali i wzięli do niewoli 665 tysięcy żołnierzy Armii Czerwonej.

    Po pierwsze ułożył na odcinku rosyjskiego ataku swoje siły tak, że stosunek sił do przestrzeni był dla jego wojsk korzystny. Po drugie, skupił potężną grupę artylerii (380 dział) tak, że mogła osłaniać zagrożony sektor. I w końcu zawsze miał do dyspozycji trzy świeże bataliony.

    Można by tu jeszcze dodać ponoć doskonały wywiad Heinriciego, dzięki któremu mógł z wyprzedzeniem dowiadywać się o planowanych atakach na jego linii i zmianach na froncie.


  5. Istnieje co prawda temat poświęcony najlepszym dowódcom II wojny światowej, lecz, co zauważyłem, dominują w nim dowódcy armii, frontów, grup armii, a więc postacie dowodzące na szczeblu strategicznym. Ja chciałbym natomiast skupić się na dowódcach mniejszego formatu- taktykach- dowódcach dywizji, brygad, pułków- z tego właśnie zakresu. Jestem ciekaw, którego/których uważacie za najzdolniejszych?

    Generał Gavin? Generał Wood? Kurt Meyer? Hermann Balck? Richard Gale? To tylko przykłady kandydatów, których jest o niebo więcej. Oczywiście możemy też podyskutować w tym wątku o dowódcach pokroju Waltera Modela czy Erwina Rommla- lecz chciałbym, by to była ocena ich działań jako dowódców właśnie szczebla dywizyjnego- Model swego czasu dowodził 3. DPanc, Rommel- 7. DPanc.

    Zapraszam do dyskusji :wink:


  6. Gen. Hermann Balck, weteran kampanii francuskiej, greckiej i frontu wschodniego, przez wielu zachodnich historyków uważany jest za najlepszego dywizyjnego dowódcę Wehrmachtu. W skład jego zasług wchodzi m.in rozbicie 1. KPanc z 5. APanc gen. Romanienki przez jego 11. DPanc, zimą 1942-43 w rejonie rzeki Czir. Był to jeden z tych dowódców, którzy bitwą kierowali z pierwszej linii frontu. Ponoć nigdy nie dawał się ponieść emocjom, był wyjątkowo zdolnym taktykiem, zdolnym błyskawicznie reagować na zmieniającą się sytuację na polu bitwy.

    Jestem ciekaw co wiecie o tej postaci? Przyznam, że gen. Balck dość mocno mnie zaintrygował. Mam nadzieję, że pomożecie mi dowiedzieć się na jego temat i jego sukcesów nieco więcej. :wink:

    Pozdrawiam :D


  7. Na poczatku wojny ze Zwiazkiem

    Radzieckim niemieccy zolnierze uzywali czesto zdobycznego sprzetu rosyjskiego -

    Mosinow z celownikami wyprodukowanymi w Zwiazku Radzieckim na licencji

    Zeissa (produkowanych od 1927 roku).

    Nie powinno to dziwić- biorąc pod uwagę ilości zdobytej broni radzieckiej i dostatku amunicji wroga. Poza tym Mosiny wśród niemieckich strzelców wyborowych uchodziły za bardzo trwałe i niezawodne. Choć w razie dostania się do niewoli trzymanie takiej broni w ręku wróżyło pewną śmierć. Inna sprawa, że montowany na kar98 celownik ZF 41 ze swoim 1,5x powiększeniem był niewystarczający do precyzyjnego strzelania na duże odległości. I to jest chyba jeden z ważniejszych powodów dla których niemieccy snajperzy używali karabinów radzieckich- brak dobrego karabinu wyborowego w Wehrmachcie.

    Od 1943 na wyposazenie

    Wehrmachtu weszly nowe typy broni (polautomatyczna)

    Jednak nie zyskał sympatii snajperów niemieckich ponieważ celnością ustępował Mauserom- mowa tu o półautomatycznym G-43. Pomimo b. dobrej optyki Voigtlandera Modell 4.

    W 1941 roku

    Niemcy byli zaskoczeni masowym uzyciem strzelcow wyborowych przez Rosjan.

    No właśnie- ponieważ Niemcy zaniedbali problem snajperów w armii, w przeciwieństwie do Rosjan, którzy aktywnie rozwijali tą formację już od lat ’30. Bardzo ciekawy jest temat kobiet-snajperów w Armii Czerwonej. W początkowym okresie sukcesów w 1941 roku Sztab Generalny nie potraktował poważnie zagrożenia ze strony radzieckich snajperów i dopiero w 1942 roku zaczął przyznawać się do istniejącego problemu. Wtedy z kolei wyszedł na jaw brak dobrego karabinu wyborowego dla snajperów niemieckich o czym pisałem wyżej i co powodowało, że niemieccy strzelcy wyborowi ochoczo korzystali ze zdobycznych Mosinów. Pierwsze instrukcje dla snajperów zostały wydane z końcem 1942 r., ale pierwsze szczegółowe wytyczne odnośnie strzelania z broni i zachowania się strzelca wyborowego na polu walki ukazały się dopiero w maju 1943. W ostatnich miesiącach ’43 większe jednostki wojskowe zaczęły organizować ośrodki szkoleniowe dla snajperów.


  8. Mam dobrą wiadomość- 4 kwietnia tego roku ma wejść do sprzedaży wznowienie "Stalingradu" Antony'ego Beevora, znanego brytyjskiego historyka. Książka, która jest obecnie na rynku Białym Krukiem (jej ceny na Allegro przekraczają nawet 250 pln!), uważana jest za najlepszą pozycję polskojęzyczną poświęconą tematyce bitwy o Stalingrad. Książka wydana zostanie przez wydawnictwo "Znak", a tłumaczeniem zajął się Mirosław Bielewicz.

    http://www.znak.com.pl/book.php?id=2069

    2069.jpg


  9. Była szansa na zajęcie Carpiquet już pierwszego dnia?

    Tak, tym bardziej, że było ono niebronione. Jednak pułk North Nova Scotia Highlanders, został daleko w tyle, do godz, 20:00 posuwając się na 10 kilometrów w głąb lądu. Wobec takiego stanu rzeczy czołgiści ze szwadronu C 6. Pułku Pancernego musieli się wycofać, ale już następnego dnia lotnisko i wioskę obsadzili grenadierzy Meyera.

    Pytanie tylko, na ile było to spowodowane rzeczywistymi problemami aliantów, a na ile sam plan był realny. Ciekaw jestem, czy istnieją jakieś analizy samego planu inwazji. Czy nie był on nazbyt optymistyczny?

    Moim zdaniem cele wyznaczone na 6 czerwca zostały wyznaczony zbyt optymistycznie, zwłaszcza w stosunku do żołnierzy, którzy- w większości- po raz pierwszy brali udział w walce. Problemy aliantów to jedno- trudne warunki pogodowe, groźne przeszkody wodne i chaos na plażach, połączony z powstającymi zatorami, był jednym z ważniejszych czynników, który wytracił początkowy impet uderzenia na Wał Atlantycki.

    Po drugie- skupienie się na Wale Atlantyckim. Psychiczne i fizyczne. Żołnierzy przeszkolono szeroko z zakresu zdobywania umocnień nadbrzeżnych, walk na plażach i w bunkrach, ale nikt nie przygotował ich na to, co spotkają za plażami- a zetknęli się tam z klaustrofobicznym, przytłaczającym krajobrazem żywopłotów, poletek, setek bliźniaczych mieścin i tym podobnych. Przypomina mi się andegtotka z 7 czerwca 1944 roku, kiedy to gen. Cota uczył w Normandii dowódcę plutonu z 29. DP zdobywać umocnione domy.

    Po trzecie- defensywny charakter planu inwazji bardzo kolidował z optymistycznymi założeniami Montgomery'ego (Caen zdobyte w D-Day, Cherbourg w D+7, St. Lo w D+8). SHAEF bardziej niż na zdobyczach terenowych, zależało przygotować wątłe przyczółki do odparcia niemieckiego kontrataku pancernego. Dlatego tak dużą wagę przykładano do połączenia przyczółków już pierwszego dnia i ustawienia silnej zapory przecipancernej.

    Po czwarte- do ograniczonych sukcesów terenowych w D-Day przyczyniła się silna obrona niemiecka- choć sami Niemcy nie zdawali sobie z tego sprawy. To w końcu silna obrona pomieszała szyki Kanadyjczykom na Juno a przede wszystkim- Amerykanom na Omaha. Tu też należy się dopatrzeć błędów wywiadu wojskowego Eisenhowera, który nie rozpoznał 352. DP, która wg. niego miała się znajdować kilkanaście kilometrów za plażami.


  10. Ale dlaczego Patton zgodził się organizowac US TC?

    A czemu miał się nie zgodzić? :P Po pierwsze- jego fascynacja tym nowym rodzajem broni (to akurat ciekawa sprawa, jak przez lata zmieniało się nastawienie Pattona do czołgów- raz je rozchwytywał, potem opowiadał się za obozem kawalerzystów i piechurów, potem znowu za czołgistami i tak dalej), a po drugie, to znacznie ważniejsze- jeśli czołgi odniosą sukces i przyjmą się w armii, to Pattona, jako instruktor szkoły i dowódca czołgistów czekały laury i szybkie awanse, nawet i na stanowiska generalskie. Jak sam pisał w liście do ojca "majorów piechoty miało być stu, a w jednostce lekkich czołgów tylko jeden". (Za: "Generał Patton" S. Hirshson, str. 126)

    W piechocie miałby znacznie mniejsze szanse wybicia się i uzyskania awansu.


  11. Ale faktem jest, ze Niemcy strzelali do nieuzbrojonych jeńców. Ustalono nawet kto pierwszy otworzył ogień(to był jakiś Rumiński volksdeutsch- mogę poszperać i znaleźć jego nazwisko). Przebieg jest taki jak podał świadek którego zacytowałem- kilku Niemców zaczyna strzelać do jeńców z ciężarówek- ci zaczynają uciekać. I tu zaczyna sie problem- bo faktycznie należy przyjąć ze część biorących udział w masakrze jest przekonana, ze strzelają porostu do uciekających- chodzi mi o to ze nie wiedzieli, ze Amerykanie ociekają bo zaczęto do nich strzelać.

    I to jest to, co mnie ciekawi- jak wyglądał przebieg tej masakry? Wg. Zbiegniewskiego "Ostatnia ofensywa", początek tego incydentu należy zaznaczyć już tuż po zgromadzeniu jeńców na polu (jeńców nie tylko z baterii B 285. Batalionu, ale i 32. Kompanii Rozpoznawczej, i sanitariuszy z 575. i 576. Kompanii Medycznej). Jeńców pilnowało tylko kilku zdezorientowanych konwojentów, z braku ludzi do pełnienia tego obowiązku- w tym czasie KG Peipera poruszała się w szybkim tempie drogą N23, na południe, w kierunku Ligneuville. Z tego powodu co chwilę ktoś z grupy zgromadzonych jeńców odłączał się i uciekał w las. Grupa z powodu ucieczek stale się zmniejszała. Od czasu do czasu konwojenci oddawali kilka strzałów w powietrze, by zapanować nad resztą tłumu. W którymś momencie jeden z wartowników, sądząc że stracili oni kontrolę nad tłumem, otworzył ogień do jeńców, a za nim cała reszta. Ci, co uciekali w las, byli ścigani gradem kul i wielu z nich zginęło podczas ucieczki. Zbiegniewski uważa, że nie była to zbrodnia popełniona z premedytacją. Taką prezentuje wersję.

    Nie podpisuję się pod nią z jednego powodu- w mojej książce jest ona za mało dokładnie przedstawiona bym mógł się pozbyć wątpliwości. Już dokładniejsza wydaje się być Twoja wersja Rivie, choć daleko mi od wydania jakiegoś osądu w tej sprawie- w sprawie masakry pod Malmedy.


  12. On był jednym z tych, którzy forsowali koncepcje odsieczy dla oblężonych pod Stalingradem.

    Manstein przystawał na odsiecz 6. Armii pod warunkiem, że ta zacznie się przebijać w kierunku frontu. Jednak nie było to możliwe, sytuacja żołnierzy Paulusa i stan techniczy sprawnego jeszcze sprzętu, zapasy benzyny (było jej na 20-30 kilometrów) nie umożliwiały przeprowadzenie takiego uderzenia wyprowadzonego z kotła.

    Nawet Manstein nie był cudotwórcą i pomimo odniesionych tak wspaniałych zwycięstw w przeszłości, nie dało się 4. APanc przebić do Stalingradu- choć jej czołówki dotarły na 48 kilometrów od miasta. To było i tak spore osiągnięcie, niestety dla Niemców, daremne.

    Ale zwycięstwo pod Charkowem odniósł w znacznie trudniejszym momencie na froncie( po Stalingradzie).

    Przyznam, że nie wiem prawie nic poza kilkoma ogólnikami o tej bitwie- ale słyszałem, że walcząca o Charków wtedy 1. DPanc SS LAH bardzo się odznaczyła- zresztą- to po tej bitwie Hitlera odznaczył ówczesnego jej dowódcę Seppa Dietricha Krzyżem Rycerskim.


  13. Monty zazwyczaj chciał dużo. Tylko dziwnym trafem rzadko kiedy udawało mu się zrealizować swoje plany w 100%. Niemniej Caen to był na pierwszy dzień cel chyba nieosiągalny. Niemcy musieliby się bardzo postarać aby stracić jeszcze i Caen.

    To prawda, uwzględniając defensywny charakter ustanawiania przyczółków w Normandii. A teraz ciekawostka, news z gazety "Daily Express" wypuszczonej 7 czerwca '44: "Alianckie oddziały inwazyjne, napływające bez przerwy do Francji, wywalczyły przejście do Caen (...). Trwają zacięte walki uliczne".

    Przez całą wojnę na ETDW będzie się to działo- BBC i serwisy prasowe będą się prześcigały w informowaniu społeczeństwa o postępach armii alianckich, do tego stopnia, że będą "zdobywały" miasta i miejscowości przed wojskami Eisenhowera. :P

    Wszystkie plaże zajęte. Spadochroniarze także większość swoich zadań wykonali. Jak dla mnie na jeden dzień wcale nie łatwych walk, to naprawdę sporo.

    A jednak Brytyjczycy, Kanadyjczycy a przede wszystkim Amerykanie nie byli zadowoleni z pierwszego dnia inwazji. Tylko jedna jednostka ze wszystkich formacji sił inwazyjnych osiągnęła swoje cele zaplanowane na 6 czerwca- a nawet posunęła się dalej. Był to kanadyjski 6. Pułk Pancerny, który dotarł niemal na przedmieścia Caen, pod Carpiquet. Czołgiści jednak, bez wsparcia piechoty, narażeni na odcięcie musieli się wycofać- a Carpiquet zostałe zdobyte dopiero 4 tygodnie później. Ponadto- przyczółki inwazyjne utworzone 6 czerwca stanowiły bardzo słaby punkt oparcia- zwłaszcza ten za plażą Omaha musiał budzić niepokój i był najbardziej niepewny. Również odizolowanie poszczególnych sektorów i fakt, że już pierwszego dnia miały się one połączyć.


  14. Przypomnij o czym była mowa , to rozwinę.

    Pisałeś o kontrataku brytyjskim pod Arras w maju 1940 roku. :P

    Jeżeli chodzi o sprzet to przewaga naprawde długo była po stronie Rommla- Matildy, Valentine i Crusadery to nie sa czolgi które sa w stanie chocby zagrozić PzKpfw III i IV.

    O ile mi wiadomo podczas I ofensywy wiosennej DAK z marca 1941 roku, podstawowym czołgiem Rommla był Pzkpfw II. Krótkolufowe Pzkpfw IV pojawiły się dopiero wraz z II letnią ofensywą z maja 1942 roku, gdzie też po raz pierwszy Brytyjczycy wystawili do walki M3 Granty.

    A co do pościgu Monty'ego za Rommlem na jesieni 1943 roku- warto pamiętać, że walki odwrotowe Rommel prowadził tylko do Sollum, dalej, aż do Tunezji jego wojska nie stawiały żadnego oporu, nawet pozorowanego, dużo liczniejszej, silniejszej i wydawałoby się- szybszej- 8. Armii.


  15. Był to człowiek bez wątpienia przebiegły, energiczny i brutalny. Był lubiany przez innych generałów za otwartość, bezpretensjonalny sposób bycia i prostolinijność, choć oczywiście byli oni świadomi jego niedostatków. Dietrich rozwinął swoje zdolność kierująć pomniejszymi oddziałami, lecz już jako dowódca dywizji Liebstendarte korzystał on szczodrze ze współpracy z zawodowymi wojskowymi. Przebiegłości odmówić mu nie można.

    Dietrich zdecydowanie nie posiadał umiejętności, które predystynowałyby go do samodzielnego kierowania korpusem lub armią- i on sobie z tego zdawał sprawe. Dlatego w kwestiach czysto militarnych polegał całkowicie na swoim szefie sztabu- którym był jeden z najbardziej utalentowanych oficerów Sztabu Generalnego- SS-Brigadefuhrer Kraemer, który był z nim cały czas od kiedy objął dowództwo I KPanc SS.

    Był uwielbiany przez podwładnych. Pozwolę sobie przytoczyć dwa cytaty, dwie opinie o Dietrichu jego dawnych podkomendnych. Max Wunsche tak pisał o kampanii w Grecji '41:

    "Gdyby nasi ludzie nie byli tacy zmotywowani i gdyby Sepp Dietrich nie znalazł się w odpowiednich miejscach w odpowiednim czasie, wydając rozkazy i podejmując decyzje, kampania potoczyłaby się w innym kierunku".

    Tak o nim po latach pisał Rudolf Lehmann, jeden z jego głównych sztabowców:

    "Z pewnością nasz stary dowódca (...) nie był żadnym geniuszem strategii. Lecz był z niego pierwszej klasy przywódca dla ludzi, dla żołnierzy. (...) Jego siła tkwiła w formułowaniu całkowitej oceny taktycznej sytuacji. Jednak posiadał dar wyczuwania momentu kryzysu i znajdował korzystny moment do rozpoczęcia działań. (...) Jego wspaniałość sprowadzała się do samej jego obecności. Ktokolwiek miał ku temu okazję, z podziwem wspomina, jak w najczarniejszej chwili kryzysu, gdy wszyscy spychali nas z pozycji, on stawał naprzeciw fali wycofujących się ludzi z podniesionym kołnierzem i rękami w kieszeniach po same łokcie. (...) hamował odwrót swoich ludzi a nawet umiał ich zawrócić i z powrotem pchnąć do boju. Nie sposób także zapomnieć jego przestróg skierowanych w stronę dowódców oddziałów, gdy wyruszali na bitwę: Przyprowadźcie mi moich chłopców z powrotem żywych!".

    Za: "Stalowe Piekło" M. Reynolds, str. 38

    nie liczył sie ze stratami.

    Najcięższe straty 1. LSSAH poniosła na Ukrainie, między październikiem '43 a lutym '44. W październiku 1. DPanc LAH w osłabionym składzie [zabrano jej kompanię sanitarną i batalion dział samobieżnych] została przerzucona na Ukrainę, gdzie walczyła do 28 lutego '44. Po wycofaniu do Galicji dywizja przestała istnieć jako formacja- miała zaledwie 1188 żołnierzy i podoficerów, 41 oficerów, 3 sprawne czołgi i 4 działa samobieżne. Nie winiłbym za taki stan rzeczy Dietricha i jego brak umiejętności. To raczej specyfika i zażartość tych walk spowodowała takie straty. Sam Manstein o tych walkach pisał: "Jak na przykład mamy kontratakować, jeśli cały korpus pancerny ma ledwie 24 czołgi gotowe do walki?".

    Za: "Stalowe Piekło", str. 41.


  16. Możliwe, że coś pomieszałem, chodzilo mi o inna dywizje.

    Posprawdzałem źródła i nie znalazłem nic, co by wskazywało, by Rommel zostawił jakąś dywizję niemiecką pod El-Alamein na pastwę losu- ani to 21. DPanc, ani 15. DPanc, ani 90. DL ani 164. DP. Tylko Brygada Spadochronowa "Ramcke" o której pisałem no i całe zastępy Włochów. Zresztą, Rommel czuł do nich wyjątkową antypatię, a jednak potrafił ich docenić i wystawić pochwalne noty, to tak na marginesie.

    chyba dowodzil nia wtedy gen. Von Hulsen?

    Tak, właśnie tak.

    Ale przucil tych jednostek sporo( Meinstein by tak nie zrobił :cry: )

    Pytanie czy Rommel był w stanie wycofać się całością sił, bez zostawiania na straconych pozycjach jakichś jednostek? O ile mi wiadomo, nie miał takiej możliwości z braku środków transportu- tu nawet Manstein by nie pomógł, on mimo wszystko nie potrafił wyciągać królika z kapelusza. :)

    Trzeba uwzględnić tutaj trudny wybór Rommla- spisać te, mimo wszystko duże, oddziały na straty i uciec z głównym niemieckim komponentem DAK przed pościgiem brytyjskim, czy stracić całą armię podczas powolnego marszu na zachód, w tempie maszerujących Włochów.

    Tutaj sie z toba nie zgodze,

    Nie będę się kłócił, bo nie znam dość dobrze sytuacji. :)


  17. Dodałbym tu jeszcze 21 Dywizje Pancerna, którą tez zostawił zagrzebana w piaskach.

    Czy na pewno 21. DPanc? Wszak to ona szła w awangardzie resztek DAKu i to ona jako pierwsza przekroczyła granicę tunezyjską.

    Ja nie twierdze, że Monty był geniuszem pola walki, twierdze, ze był lepszy od Rommla- który tez geniuszem nie jest, Nigdy nie mówiłem, ze Monty nie popełnia błędów.

    Rommel miał ten dar, tą umiejętność, że potrafił błyskawicznie reagować na zmieniającą się co chwila sytuację na polu bitwy- vide bitwa pod Arras w maju '40 czy bitwa pod Sollum w '41. Monty był bardzo toporny pod tym względem, ponadto kompletnie nie rozumiał czołgów, sposobu ich wykorzystania co dowodził nieraz, używając ich w zadaniach przeznaczonych dla dywizji piechoty. Pod tym względem Rommel również bił go na głowę.


  18. Skończyłem ostatnio "Wojnę w Afryce 1940-43" Janusza Piekałkiewicza oraz fantastycznego, prześwietnego "Szachinszacha" Ryszarda Kapuścińskiego, opowiadającego o rewolucji w Iranie z przełomu lat 70-80', o dyktaturach, które ciemiężyły naród. Książka piękna a zarazem przerażająca... i tak dająca do myślenia.

    A dzisiaj dostałem od taty książkę Stanleya Newcourt-Nowodworskiego, Polaka, harcerza działającego w konspiracji podczas IIWŚ pod tytułem "Czarna Propaganda. Polska, Niemcy, Wielka Brytania". Zapowiada się bardzo ciekawa lektura, autor szczególnie dużo miejsca poświęca akcji "N" w Polsce jako, że sam w niej uczestniczył.


  19. Czas odświerzyć ten zakurzony temat. :) Ciekaw jestem jak oceniacie D-Day z perspektywy końca dnia- tj. ustanowione przyczółki, sytuację aliantów pod koniec 6 czerwca. Czy Waszym zdaniem można było osiągnąć więcej w dniu inwazji? Wszak Monty miał zamiar osiągnąć Caen w "D-Day".


  20. Ja rozumie, ze mógł przegrać bitwe pod Al Alamin, ale jak wytłumaczyć, że stracił ok 25 tys zabitych i rannych, gdy Monty zaledwie ok 13,5 tys.

    Można wiedzieć, skąd pochodzą te dane liczbowe?

    Bo Monty tracil mniej ludzi niż Rommel( choc ten nadal dysponowal lepszym sprzetem) choc zwykle to atakujacy ma wieksze straty.

    Nie pod Mareth :mrgreen: Że skopiuję tu fragment swojego posta z tematu poświęconego Montgomery'emu:

    Po kilku miesiącach "pościgu", Monty zatrzymał się przed jej umocnieniami i z poczuciem nieomylności (uznał, że Włosi są po prostu zbyt słabi, by stawić opór jego legionom, a diabli niech wezmą niemieckie wsparcie) opracował plan, wedle którego gówny atak nastąpi od frontu (w wykonaniu XXX Korpusu ówczesnego dowódcy, gen. Leesa). Mimo olbrzymiej przewagi liczebnej i sprzętowej, atak został zatrzymany. Po nieudanych kilku natarciach (osoba mniejszego formatu od marszałka zapewne przemyślałaby swój plan frontalnego ataku jeszcze raz, lecz on uznał poczatkowe niepowodzenia za sukcesy i nakazał przeprowadzać kolejne szturmy) Leese zameldował Montgomery'emu, że kolejne uderzenie brytyjskie zostało odwołane. Straty były zbyt wysokie. Natarcie nie powiodło się. Ostatecznie Monty obszedł w końcu umocnienia, wysyłając Nowozelandczyków przez wzgórza Matmata na lewej flance linii Mareth, lecz niesmak po poprzednich próbach przełamania fortyfikacji pozostał.

    Dogłębniejsza krytyka marszałka od różowych sweterków z mojej strony w tym temacie:

    http://www.historia.org.pl/forum/viewtopic.php?t=1772

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.