Skocz do zawartości

mch90

Moderator
  • Zawartość

    1,777
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez mch90


  1. Rozpowszechnione w środowisku Hip Hopu

    Jak wszystkie sneakersy. :P Nie ukrywam, u mnie też wiele osób chodzi w takich butach, ale one są po prostu piękne- sęk tkwi w kolorach, ich zestawieniu, kontrastach itd. I daje to naprawdę śliczny efekt. Ja się już w moich AF1 zakochałem. ;)

    Tyle że te buty są do "wożenia" się :P

    To prawda. :) Ale i przy okazji są szalenie wygodne. :lol:

    Należy ich nie wiązać i najlepiej jak mają język na wierzchu ;]

    I ja ich nie wiąże, tylko na rzep zapinam :)

    Jakieś "normalne" adasie, lub coś w stylu "niskich trepów" :P

    Byle nie coolmaxy z systemem, źle mi się kojarzą. :P

    Ja lubię sportowe buty ;)

    Są wygodne, a przy tym jeśli się dobrze poszuka, to można trafić na naprawdę piękne, pasujące do danej osoby modele.


  2. Temat ten się łączy pośrednio z tematem niemieckich organizacji opozycyjnych podczas wojny, ponieważ jeden i drugi dotyka problemu niemieckiej mentalności i wychowania. Swoje zrobiło bardzo silne poczucie dyscypliny w niemieckim społeczeństwie, takie hasła, jak posłuszeństwo i oddanie miały dla nich olbrzymią wartość. Historycy raczej jednym głosem twierdzą, że żelazne rządy Hitlera i jego służb bezpieczeństwa były główną przyczyną takiego stanu rzeczy.

    Według mnie tak, a główną taką cechą była dokładność. Na przykład czołgi.

    Nie wiem, czy to dobry przykład, ponieważ w fabrykach w głównej mierze (zwłaszcza w późnym okresie wojny) pracowali jeńcy wojenni i robotnicy przymusowi, którzy nie wykazywali się taką dokładnością, a często sabotowali produkcję.


  3. Klasyk.

    Cunninlynguists feat. Masta Ace- Seasons

    Jedna z piękniejszych piosenek, jakie ostatnio słyszałem.

    ...When shoelaces were fat, and all the rapper's faces were black

    And light-brown, a box with the right sound was all you needed

    When it blast...they must move...


  4. Czyli uważasz że Biała Róża to było coś wyjątkowego i nie miało prawa się powtórzyć

    Na swój sposób- tak. Zauważ, że w gruncie rzeczy społeczeństwo niemieckie- cywile, tkwiący w kraju, nie żołnierze- zaczęli się odwracać od reżimu dopiero w ostatnich miesiącach trwania Rzeszy. Spójrz na impotencję Niemców na aliancką propagandę. Potrzeba było całkowitej porażki na polu walki oraz załamania się struktur wojskowych i cywilnych, by morale Niemców upadło, choć i wtedy strach przed zemstą Sowietów kazał dowódcom i szeregowym żołnierzom walczyć do ostatniego naboju. To wystarczy spojrzeć, jaki margines tworzyła opozycja w Rzeszy. Prócz Białej Róży słyszałem jeszcze o Grupie z Saarbrucken, która też została w końcu zdekonspirowana. Jeden z jej członków, Heinz Bolling w styczniu 1943 roku wypowiedział pewne słowa: "Pewnie musi jeszcze spaść wiele bomb, zanim ten głupi naród cokolwiek zrozumie".


  5. A nie wie ktoś dlaczego Kominternowi zmontowanie takiej organizacji się nie udało ? Wszystkich chyba gestapo nie dopadło.

    Jeśli chodzi o niemieckich komunistów, to, jak pisze Stanley Newcourt-Nowodworski, zdecydowana ich większość, zauroczona etosem Wehrmachtu, walczyła ramię w ramię z dawnymi wrogami politycznymi i, podobnie jak oni, była nieczuła na aliancką propagandę i głos opozycjonistów niemieckich.

    Zresztą, to jest fascynujące a zarazem przerażające u Niemców czasów wojny, że byli oni nieprzygotowani psychicznie, mentalnie do aktywnego buntu. Górę brało uczucie posłuszeństwa i oddania, tak, że np. Sophie Scholl została zadenuncjowana na uniwersytecie w Monachium przez woźnego.


  6. Na początku coś z armii niemieckiej. Zazwyczaj za odmowę wykonania rozkazu "tchórz" oddawany był pod sąd polowy, który w większości przypadków orzekał zdradę i śmierć przez rozstrzelanie. Były jednak ciekawe sytuacje z tym związane jak ta ze stycznia 1945 roku, Belgia, kiedy ppłk. Gerhard Lemcke z 12. DPanc dostał rozkaz atakowania w sytuacji, kiedy jego stanowisko dowodzenia okrążały już Shermany. Lemcke zignorował rozkaz. Po krótkim czasie przyjechał oficer ze sztabu (już napity dla dodania sobie animuszu), który powiadomił Lemckego, że jest aresztowany i ma z nim pojechać- powodem było nie wykonanie owego rozkazu d-cy korpusu.

    Lemcke odpowiedział: "A co mam robić? Może powinienem powiedzieć żołnierzom, żeby rzucali kamieniami? Albo śniegiem, jest go pod dostatkiem- niczego innego nie mam. Bateria dział za mną dawno już przestała strzelać, bo nie ma amunicji. Tymczasem otrzymała rozkaz, że ma zostać na miejscu i nas bronić. A może by tak poprosić dowództwo korpusu, żeby zebrało swoje działo i przysłało tutaj, do nas, swój personel, dla wzmocnienia mojej piechoty".

    Lemcke nawiązał łączność radiową z korpusem, od którego to sztabu usłyszał ponownie rozkaz do atakowania. Odmówił. Kiedy por. ze sztabu chciał go aresztować, otoczyli go ludzie Lemckego: "Byli wśród nich żołnierze, którzy szli ze mną od Rosji. Wielu z nich już dawno zasłużyło na Żelazny Krzyż I Klasy. Nie pozwolili temu porucznikowi, żeby mnie zabrał".

    Inna sytuacja. 3 stycznia 1945 roku H. Himmler, dowódca GA "Górny Ren" rozkazał mjr. Hannibalowi von Luttichau ruszyć do natarcia. Wywiązał się pomiędzy nimi dialog:

    -Nie sądzę, żeby to była przemyślana decyzja- oświadczył Luttichau- Ale jeżeli mamy atakować, musimy mieć paliwo.

    -Nie musi pan jechać- odrzekł Himmler

    -Okopane czołgi są łatwym celem dla lotnictwa (...). Zresztą, nie mam amunicji. Możemy zachowywać się jak bohaterowie, ale już po pierwszym dniu nasi żołnierze stwierdzą, że zwariowaliśmy i wyjdą z podniesionymi rękami, poddając się. Co mogę na to poradzić?

    Major von Luttichau został aresztowany, ale Żelazny Krzyż I Klasy uratował mu życie.

    Za: "Obywatele w mundurach" Stephen Ambrose

    Jeszcze inna sytuacja, przywołana przez Corneliusa Ryana w "Najdłuższym dniu", opowiada historię szer. Josefa Hagera, strzelca karabinu maszynowego w bunkrze, pół mili od plaży "Sword". Po tym, jak została przełamana obrona 716. DP na plaży, pozycje Hagera Brytyjczycy zaatakowali ze wszystkich stron, byli w okrążeniu tak, że pozostało im się już tylko poddać albo zginąć. Wiedzieli o tym wszyscy, z wyjątkiem kapitana, który z bunkra za nimi strzelał z karabinu maszynowego. Nie pozwoliłby im się poddać, krzyczał: "Musimy się utrzymać! Musimy się utrzymać!".

    W końcu sytuacja stała się krytyczna. Czołgi podeszły pod bunkier wraz z piechotą uzbrojoną w miotacze ognia. Ranni jak i zdrowi dusili się w bunkrze gryzącymi spalinami prochu strzelniczego. Ktoś krzyknął: "Panie kapitanie, musimy się poddać, ranni się duszą", na co ten odpowiedział, że "Wykluczone! Będziemy się przebijać! Proszę policzyć ludzi i broń".

    Potem, jak to opowiada C. Ryan, kapitan raptem przestał strzelać i odwracając się do radiooperatora zapytał: "Nawiązałeś łączność?", na co ten odrzekł, że nie.

    Dopiero w tym momencie, gdy kapitan rozejrzał się po bunkrze, zobaczył, w jakim stanie znajdują się żołnierze. Oszołomiony i zdezorientowany, cisnął karabinem maszynowym o podłogę i rozkazał żołnierzom otworzyć drzwi i się poddać.

    Za: "Najdłuższy dzień" Cornelius Ryan


  7. Zwłaszcza, że mch90 tak ładnie zaprasza :P

    Dziękuję, że skorzystałaś zaproszenia. :clap:

    Czytałam kiedyś, że w radzieckich siłach zbrojnych służyło 800 000 kobiet. Wiele z nich miało wkład w obronę Stalingradu.

    W Stalingradzie kobiety były wykorzystywane do naprawdę brudnej roboty. Były w artylerii przeciwlotniczej, budowały umocnienia, służyły jako pielęgniarki i wynosiły rannych z pola walki. Wiele z nich było członkiniami Komsomołu.

    Rekrutację do obrony przeciwlotniczej Stalingradu przeprowadzono w kwietniu 1942 roku, zadając nieuchronnie niedwuznaczne pytanie: "Czy chcesz bronić swojej Ojczyzny?". Na takie pytanie musiała odpowiedzieć m.in. Jelena Filippowna. Jak wspomina ta kombatantka, artylerzystki, które dopiero co pokończyły szkoły średnie, nie przeszły żadnego przeszkolenia wojskowego. Niekiedy musiały one ze swoimi działkami przeciwlotniczymi stawiać czoła niemieckim czołgom, gdy te przedarły się na ich pozycje. Raport 16. DPanc brzmiał: "Wokół Gumraku opór wroga wzrósł, a działa przeciwlotnicze zaczęły zaciekle ostrzeliwać nasze opancerzone pojazdy z północno-zachodniego rogu Stalingradu".

    Świadkiem tej sytuacji był kpt. Sarkisjan, d-ca batalionu ciężkich moździerzy Armii Czerwonej. Za każdym razem, kiedy działa przeciwlotnicze milkły, Sarkisjan wykrzykiwał: "Och, już po nich! Zmiecione zostały w proch". Ale za każdym razem po chwilowej przerwie działa strzelały znowu. Te kobiety, a może jeszcze dziewczyny, były podziwiane przez wszystkich.

    Warto napisać o stalingradzkich kobietach w służbie medycznej. D-cą jednej ze 100-osobowej kompanii sanitarnej 62. Armii była Zinaida Gieorgijewna Gawriełowa, 18-latka, który wspomina jak ona i jej podkomendne musiały, pokonując strach, czołgać się pod ciężkim ostrzałem, aby dotrzeć do rannych i przytaszczyć ich z powrotem w bezpieczne miejsce. Jak się wyraziła, musiały być one "silne zarówno fizycznie, jak i psychicznie". Do tych sanitariuszek należała też Gala Korolewa (ponoć bardzo piękna), córka znanych moskiewskich literatów. Mówiono o niej, że służąc w 214. DP w 24. Armii na północnej flance "wyniosła z linii frontu przeszło 100 rannych żołnierzy i własnoręcznie zabiła 15 faszystów". Została odznaczona pośmiertnie Orderem Czerwonego Sztandaru. Sanitariuszka o nazwisku Koczniewska, która zgłosiła się na ochotnika do służby frontowej, wyniosło z linii frontu blisko 20 żołnierzy i chociaż dwukrotnie została ranna, w dalszym ciągu opatrywała i ewakuowała z pola walki żołnierzy.

    Za: "Stalingrad" Antony Beevor


  8. Co ciekawe, Hans Scholl, założyciel Białej Róży, początkowo ochoczo wstąpił do Hitlerjugend, lecz z czasem zaczął dostrzegać, że młodzież niemiecka jest tylko narzędziem w rękach Hitlera. Trafił na front wschodni. Był świadkiem egzekucji, która uświadomiła mu, jakimi metodami posługiwali się naziści. A tak to opisywał:

    "To zdarzyło się wczesnym rankiem. Była gęsta mgła, więc oddział SS nie mógł mnie zobaczyć; widziałem rząd ciężarówek, z których wysiadali ludzie-mężczyźni, kobiety, dzieci...W pobliżu stał oficer SS ze szpicrutą, kazał im się rozebrać. Potem polecił, żeby złożyli swoje ubrania na sterty, według płci. Musiało ich być kilka setek. Kiedy byli nadzy, esesmani odprowadzili ich gdzieś dalej i usłyszałem strzały z karabinu maszynowego. Gdy SS odjechało, podszedłem tam i znalazłem dół wypełniony poskręcanymi ciałami; niektóre jeszcze się ruszały..."

    Za: Erik Durschmied "Bohaterowie bez sławy (http://dws.org.pl/viewtopic.php?f=8&t=...ab209b3def440dd)

    A tutaj jeszcze jedna wypowiedź Hansa Scholla:

    "Pod koniec tej wojny może się okazać, że stoimy z pustymi rękoma, a świat zapyta nas:co zrobiliście, żeby sprzeciwić się niesprawiedliwości? Musimy coś zrobić, by uwolnić się od tej strasznej winy, popełnionej przez kilku w imię całego narodu."

    A tutaj jeszcze dwa ciekawe artykuły poświęcone Białej Róży:

    http://www.ug.gda.pl/pl/index.html?id_wyd=702

    http://kobieta.gazeta.pl/wysokie-obcasy/1,53581,3120850.html


  9. To jednak nie była ta linia, którą znamy z 1944, daleko jej było do doskonałości.

    Pozwolę sobie na mały OT, ale nie mogę się z tym zgodzić. Wał Zachodni w 1944 roku był cieniem tych fortyfikacji z 1939. Przez lata wojny demontowały coraz więcej wyposażenia fortów i umocnień, chociażby w celu wzmocnienia Wału Atlantyckiego i innych linii obrony, aktualnie znajdujących się na pierwszej linii. Gdy Linia Zygfryda znalazła się na głębokich tyłach niemieckich, nikt już się o nią nie troszczył. Z tysięcy bunkrów zabrano uzbrojenie i wyposażenie, chłopi rozkradli druty kolczaste, w leśnych przecinkach powstały wyrwy, a bunkry zarastały. Dopiero 24 sierpnia 1944 roku Hitler podpisał rozkaz "Befehl uber den Ausbau der deurschen Westellung" (mniej więcej- "Rozkaz rozbudowy niemieckich pozycji zachodnich")- co oznaczało ponowne uzbrojenie Wału Zachodniego.


  10. Jeśli ktoś nie wbijał się jeszcze w twórczość Kapuścińskiego, jaki tytuł proponowalibyście na dobry początek?

    Ja zacząłem od "Imperium" ale to ze względu na moją fascynację naszym wschodnim sąsiadem. Można też zacząć od "Hebanu", jak u Gnoma, moim zdaniem jest łatwiejszy w odbiorze od "Wojny futbolowej" i "Szachinszacha".


  11. Hitler nakazał im tam zostac do samego końca. Dlaczego?

    O ile mi wiadomo Kurlandia, podobnie jak Wrocław (Breslau) miał zagrażać Armii Czerwonej w marszu na Berlin i opóźniać go. Kurlandia miał odciągać siły Sowietów z kierunku berlińskiego i czekać na odwrócenie się sytuacji strategicznej o 180 stopni, kiedy Niemcy przejdą do kontrofensywy.

    Składała sie ona z 16. i 18. Armii. (...)

    Dziękuję za ten skrócony wykaz sił. Ciekaw jednak jestem, jakie były stany sprzętowe tych dywizji grenadierów pancernych jak i ich stany liczbowe. Na DWS-ie czytałem, że siły oblegane w Kurlandii miały na stanie bardzo szczątkowe siły pancerne. Co do Twojego zestawienia, mój wzrok przyciągnęły niektóre dywizje, jak 28. DGPanc "Wallonien" i 12. DPanc były jednostkami z barwnym szlakiem bojowym i bogatą historią.

    Czy posiadacie może jakieś mapy operacyjne z Kurlandii?


  12. Mch, a co sądzisz o książce Paula Carella pt. ''Barbarossa''?

    Niestety, nie czytałem ani "Operacji Barbarossa" ani "Spalonej Ziemi" tego autora, jednak na naszym forum opisywałem już jego dwie inne książki: "Normandia 1944" i "Lisy Pustyni". Nie wydaje mi się, aby ta, która Cię interesuje odbiegała stylem od tych, które ja przeczytałem, a więc: germanocentrycznie do bólu, wojna opisana tylko na płaszczyźnie militarnej. Brakuje rozwinięcia wątku ideologicznego kampanii, co moim zdaniem jest równie istotne, jak opis działań wojennych. Piszę to na podstawie opinii innych ludzi po lekturze tego opracowania. Generalnie nieźle przedstawione przekrojowo działania na froncie wschodnim do kapitulacji 6. Armii, ale sporo błędów i pominięć.


  13. Na początek może polecę coś od siebie w temacie frontu śródziemnomorskiego:

    1)"Skrzydlaty sztylet" Roy Farran- to wspomnienia wojenne z lat 1940-45 komandosa 2. Pułku SAS a wcześniej dowódcy czołgu w pułku huzarów, który brał udział w takich wydarzeniach, jak operacja "Compass" Wavella i O'Connora w grudniu 1940 roku, był w centrum walk na Krecie w maju '41 roku jako dowódca jednego z nielicznych tam czołgów. Farran uczestniczył też w dwóch odwrotach na pustyni- podczas I i II ofensywy "Lisa Pustyni", już jako komandos SASu szedł w awangardzie operacji "Husky" a później działał na tyłach frontu włoskiego i we Francji. Jego wspomnienia są niesamowite- żywe, sugestywne, momentami komiczne a momentami brutalne. Farran opisuje wszystko ze szczerością- bohaterstwo, niekompetencję, wreszcie, spowiada się z własnych błędów i grzechów, m.in. z tego, iż z jego winy zginął generał Gott, dowódca 7. DPanc i osoba, która być może zapobiegła by klęskom Brytyjczyków z lata 1942- linia El-Ghazala, Tobruk, Mersa Matruh. Gorąco polecam.

    2)"Lisy Pustyni" Paul Carell- to druga już przeczytana przeze mnie książka Niemca Paula Carella. Prawdę mówiąc, nigdy bym nie przypuszczał, że dzieło to przebije na łeb na szyję "Normandię 1944", a jednak! W dużym skrócie można napisać, że Carell na grubo ponad 400 stronach opisał pełną sagę afrykańską widzianą oczami Niemców- ma to takie konsekwencje, że akcja książki rozpoczyna się w chwili przybycia 5. Dywizji Lekkiej do Afryki, co zapoczątkowuje obecność Afrika Korps na Czarnym Lądzie. A co mamy dalej? Całe spektrum wydarzeń, od pierwszej, marcowej ofensywy Rommla, po El-Alamein i przełom, lądowanie aliantów w koloniach francuskich, obronę Tunezji i ostateczną kapitulację wojsk von Arnima w Tunisie 13 maja 1943 roku. Co ciekawe, wojnę przedstawioną mamy w różnych punktach widzenia i aspektach- od generałów, po szeregowych. Od narad sztabowych, przez życie na pustyni, sposoby fortyfikacji w tym terenie, przez opisanie znaczenia min i sztuczek saperów, misje pilotów, wojnę wywiadów, po misje oddziałów specjalnych i dywersyjnych obu stron, przeżycia zwykłych żołnierzy na froncie i uwzględnienie lotnictwa oraz tak znaczącego zaopatrzenia. Wszystko to mamy tutaj zręcznie przemieszane i zaaplikowane, co tworzy prawdziwą pustynną sagę. Carell jak to Carell- wszystko bardzo dobrze tłumaczy, lekko pisze i bardzo sugestywnie "wkręca" czytelnika w świat przedstawiony. Można niemalże poczuć piasek wchodzący pod paznokcie.

    Co ciekawe- w przeciwieństwie do "Normandii", język tutaj nie jest tak monotonny, więc i książkę czyta się o wiele lepiej. Mamy tu zarówno tradycyjne cytowanie, jak i dialogi, opowieści o żołnierzach, tak więc czyta się to to naprawdę dobrze. Wadą, co się tyczy wszystkich książek Carella- jest germanocentryzm. Niemcy to nadludzie, alianci to idioci- na to wygląda. Co jeszcze? Zdrada! Jako, że książka powstała bodajże w latach '70, szczegóły Ultry były jeszcze nieznane światu, a Carell musi przecież wytłumaczyć to i owo. Jak to tłumaczy? Zdradą! Tam, gdzie w rzeczywistości Brytyjczycy wiedzieli o tajnych planach z Ultry, Carell węszy spisek wśród oficerów Commando Supremo (najczęściej) i krzyczy- zdrada!;) Prawdę mówiąc bardzo mnie to śmieszyło podczas lektury;) Oprócz tego wspomniany germanocentryzm- autor potrafi za coś chwalić swoich pobratymców, a już dwie strony dalej wiesza psy na "podstępnych Anglikach" za czyn niemalże identyczny.


  14. Czytam właśnie "Stalingrad" Beevora i jestem bardzo zadowolony z tej książki. Kompleksowo opisuje działania na froncie zachodnim od operacji "Blau" i do kapitulacji wojsk niemieckich w Stalingradzie. Liczne relacje kombatantów obu stron, wojny widziana z perspektywy cywilów, generałów i obu dyktatorów- Stalina i Hitlera. Bardzo się chwali ciekawa i żywa narracja.

    Mogę pochwalić wyd. "Znak" za śliczne wydanie książki- b. dobre tłumaczenie, twarda okładka, wstawki ze zdjęciami i kredowy papier- to robi wrażenie. Jestem bardzo zadowolony z książki pomimo jej dość wysokiej ceny- ok. 50 pln.


  15. W kwestii organizacji niemieckich wojsk szybkich chciałem podać link do dyskusji jaką rozpocząłem na historykach (nie chcę dublować tematów a są one nieco pokrewne, a nawet można je połączyć rozważając zarówno d. panc. jak i d. g. panc.)

    To może włączysz się do dyskusji i na tym forum? ;)

    Przydatność dywizji grenadierów pancernych u Niemców wydaje mi się jasna- wystarczy wspomnieć "Barbarossę" i sytuację, kiedy dywizje pancerne wysunęły się daleko przed piechotę, narażając się na ataki z flanek Sowietów. Innymi słowy- dywizje piechoty oparte na trakcji konnej lub maszerujące na piechotę nie miały szans dotrzymać kroku zagonom pancernym. A kwestia ochrony dywizji pancernych przez piechotę idącą na flankach wydaje mi się oczywista.


  16. Ile razy musieliby obrócic, by zabrac 520 tys. ludzi?

    Nigdzie nie napisałem, by "zabrać" z Kurlandii całość sił w celu wzmocnienia "Jesiennej mgły" na Zachodzie- nawet te kilka dywizji byłyby całkiem niezłym "zastrzykiem"- tylko chodzi mi tu o dywizje zmotoryzowane. I tu się pojawia moje pytanie- czy posiadacie może OdB sił obleganych w Kurlandii? Ile z nich stanowiły związki zmotoryzowane i jakie były ich stany sprzętowe?

    Poza tym- mamy czas- przecież ofensywa w Ardenach rozpoczęła się dopiero 16 grudnia 1944. To dość by paroma statkami o średnim tonażu przetransportować kilka dywizji ze sprzętem ciężkim.


  17. Wykorzystanie półmilionowej armii na Pomorzu i w Prusach mogłoby zahamowac radziecką ofensywę.

    W temacie o niemieckiej ofensywie w Ardenach '44 (http://www.historia.org.pl/forum/viewtopic...58&start=15 ) rozmawialiśmy, że dobrym pomysłem byłoby wykorzystać te półmilionowe, tkwiące w bezczynności siły do ostatniej niemieckiej ofensywy strategicznej na Zachodzie, w Ardenach. Czasu było dość by je przerzucić drogą morską (istniała taka możliwość), licząc od października '44.


  18. Tak ? właśnie że nie jej spraw tylko tego chłopaka którego skrzywdzi, tego własciwego ktory sczerze sie w niej zakocha, tego który bedzie mial czyste mysli nie splamione brudem.

    Myślisz, że dojrzewający mężczyźni zakładają pas cnoty? :( Ja to widzę na przykładzie mojego otoczenia, że większość moich znajomych, kumple i przyjaciele, którzy nie mają jeszcze skończonej 18-stki już dawno mieli swój I raz za sobą. Wielu myśli o dziewczynach-kobietach jako li tylko o potencjalnym obiekcie seksualnym. Nie są wcale tacy wrażliwi w tej materii. :D Chociaż dziewice są traktowane jak swoiste skarby- w końcu jeszcze nieskalane, a że jest ich dzisiaj coraz mniej... :clap:


  19. fakt faktem Finlandia odniosła korzysci ze współpracy z nazistami. nie podzieliła losu krajów bałtyckich.

    W latach 1939 - 1940 to była wyłącznie jej zasługa. Równie dobrze bez współpracy z Rzeszą w latach 1941 - 1944 też by utrzymała niezależność.

    Z tym, że łącząc się z Hitlerem po wojnie zimowej, Finowie mieli możliwość odzyskania terenów utraconych w 1940 roku- m.in. kluczowego przesmyku karelskiego.

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.