Skocz do zawartości

mch90

Moderator
  • Zawartość

    1,777
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez mch90


  1. US Army używała MP-40 jeszcze w Wietnamie.

    Chyba nie MP-40, a M3 znany też, jako smarownica ("grease-gun"). :(

    Również Thompson był szeroko wykorzystywany w Wietnamie np. przez jednostki straży przybrzeżnej.

    Swoją drogą agent wszechczasów - czyli James Bond "007" - używał niemieckiego Walthera PPK :)

    I przy Waltherach już pozostał. :P P-99 dominował (nie wiem, czy Bond używa go również w najnowszym filmie) właściwie w tej serii.


  2. "Anvil/Dragoon"- to lądowanie 6. GA Deversa w Południowej Francji. Ta operacja nie miała nic wspólnego z dezinformacją, to była poboczna kampania mająca na celu wyeliminowania zagrożenia ze strony GA "G" w Środkowej i Południowej Francji.

    "Avalanche"- to lądowanie amerykańskiej 5. Armii pod Salerno, we Włoszech.

    "Husky"- to lądowanie aliantów na Sycylii.


  3. Tak już poza niebieskim komentarzem, Tankfanie, prosiłbym o wyraźne dowody świadczące za wyższością M4 nad T-34. Bo poza tymi ogólnikami, które nam przedstawiłeś i które nie mają przynajmniej dla mnie (obiektywnie patrząc, bo ja również Shermana uznaję za lepszą i doskonalszą technicznie konstrukcję niż T-34x) mocy przekonywującej, nie pojawiły się z Twoich ust żadne konkrety. Swobodnie potrafisz zarzucać niewiedzę innych i posługiwać się ironią, co powinno nobilitować Cię do przedstawiania jasnych dowodów- np. szczegółów technicznych obu maszyn, opinii fachowców o omawianym sprzęcie etc.- na poparcie swojej tezy.


  4. -mieli czołgi napędzane amerykańskim paliwem, zrobione z amerykańskiej stali, strzelające pociskami z amerykańskim prochem, a w środku siedzieli czołgiści ubrani w mundury i buty amerykańskie,

    A czy można prosić o jakieś źródła stawiające taką tezę?

    -Niemcy musieli wycofać parę dywizji, bo akurat rozpoczął się desant na Sycylię i Niemcy zakończyli ofensywę pod Kurskiem.

    Jak podaje Masson, operację "Zitadelle", a właściwie jej koniec przypieczętowały dwa wydarzenia- zawrócenie XXIV KPanc nad środkowy Don, gdzie spodziewano się nowej ofensywy sowieckiej i niepowodzenie 9. Armii Modela pod występem orłowskim. No i wspomniany przez Ciebie desant aliantów na Sycylię, który skłonił Hitlera do odesłania do Włoch II KPanc SS- w rzeczywistości odesłał tam tylko 1. LSSAH.


  5. '44 rok [pomijam Ardeny!] to, już nie ten WH z '42 r i nawet '43. Ardeny to specjalna okazja, wyjątek od reguly, wzgledem ilości uzbrojenia i tego co się skladalo na dywizję.

    Może i wzrost produkcji przyczynił się do unowocześnienia GA "B" szykującej się do ofensywy w Ardenach i do uzupełnienia stanów w dywizjach pancernych (choć i w tej materii pozostało wiele do zrobienia, wielu dpanc do chwili rozpoczęcia ofensywy brakowało sporo czołgów do osiągnięcia pełnego stanu), lotnictwie, artylerii, piechocie, to jednak braków w wyszkoleniu żołnierzy nie dało się odrobić. W Ardenach nie było tej samej elitarnej armii niemieckiej co w w 1942-43. "Elitarni" spadochroniarze z 3. Dywizji Strzelców Spadochronowych- a jeden z ich batalionów 16 grudnia został rozbity, ponosząc 50-procentowe straty w starciu z plutonem rozpoznawczym 99. DP. Do elitarnego 2. PGPanc "Liebstendarte" byli przyjmowani tacy "ochotnicy", jak 40-paro letni Włoch Antonio B.

    Tak więc, pozostawiało to wiele do życzenia.

    jezeli ACz zdolala pokonać Finów w takich warunkach nie pytając się o sensowność tylko atakując, znaczalo to że przetrwa w każdych warunkach nawet takich w których inne armie by zamarzly na kość albo splaily się na popiól.

    Pozostaje tylko pytanie w jakim stylu Sowieci odnieśli to zwycięstwo?

    "Zdobyliśmy dostatecznie dużo ziemi, żeby pogrzebać naszych zmarłych" - anonimowy sowiecki generał.

    "Nawet w tych korzystnych warunkach ( wybór przez Rosjan miejsca, czasu ataku i olbrzymia przewaga ) dopiero po wielkich trudnościach i olbrzymich stratach, zdołaliśmy zwyciężyć. Zwycięstwo takim kosztem było właściwie moralną klęską"- Chruszczow.


  6. gen.Lloyd Fredendall-warto dodac,ze w ramach oglupiania opinii publicznej zostal awansowany z generala majora na generala porucznika w lipcu 1943.(do piszacych Viki najwyrazniej ten fakt jeszcze nie dotarl :P ).Wiesc niesie,ze Ike zalowal do konca zycia ,ze go wczesniej nie zdegradowal.

    To prawda i cieszę się, że o tym wspomniałeś. Cała sprawa wysłania Fredendalla do Stanów odbyła się bardzo dyskretnie, generał otrzymał trzecią gwiazdkę i dowództwo pionem szkolenia armii w Tennesse. Miał wrócić do USA jako bohater.

    Dlaczego tak zrobił, tłumaczył się potem gen. Harmonowi, argumentując, że chciał uniknąć zachwiania publicznego zaufania w wyższe d-ctwo, a więc także i siebie. Pamiętajmy, że Ike też jest odpowiedzialny za klęskę pod Kasserine. Warto też pamiętać, że Fredendall był "człowiekiem Marshalla".

    Co ciekawe, ponoć jednym z powodów usunięcia d-cy II KA z czasu Kasserine Pass było ignorowanie zakazu Eisenhowera dot. stawiania domów publicznych dla żołnierzy. Pisze tak S. L. A. Marshall jako o tym, co ostatecznie przeciągnęło strunę.

    Płk. John Waters (notabene zięć Pattona ;) ) tak pisał o Fredendallu: "Szkoda, że zrobił taką karierę, bo budził irytację wśród oficerów, nawet bardzo niskich rangą. Nie potrafił sprawnie dowodzić nawet podczas manewrów. (...)".

    Poza tym, za klęskę pod Kasserine Waters oskarża też d-cę CCA 1. DPanc, gen. McQuillina, którego nazywał "tępą pałą".

    (Za: "Generał Patton" S. Hirshson, str. 353-354)

    Warto wspomniec ze po objeciu Korpusu w ramach szerzenia dyscypliny Patton wprowadzil obowiazek noszenia helmow -nawet do latryny i krawatow.

    Wszystkich wprowadzonych przez Pattona reguł przestrzegania pilnowała jego ŻW, która zyskała przydomek "gestapo Pattona". Co zaś się tyczy samego generała- zapraszam do wątku mu poświęconego ;) :

    https://forum.historia.org.pl/viewtopic.php?t=1157


  7. 27 sierpnia 1940 roku agencja prasowa Stefani pisała:

    "Z okazji utworzenia kompanii niemieckich ochotników, naczelny dowódca Frontu Północnego wydał rozkaz dzienny, w którym pozdrawia niemieckich obywateli walczących we włoskich szeregach".

    Chodziło o Niemiecką Kompanię Zmotoryzowaną, liczącą 138 ludzi, sformowaną 2 lipca 1940 roku jako niemiecki wkład w kampanię w Etiopii.

    Jak pisze Piekałkiewicz ("Wojna w Afryce 1940-43", str 42):

    "Są to po części członkowie załóg niemieckich frachtowców zaskoczonych przez wojnę w Massawie, porcie nad Morzem Czerwonym, jak również Niemcy z Włoskiej Afryki Wschodniej, uchodźcy z Kenii, a ponadto młodzi i starsi żołnierze Wehrmachtu. Tylko dowódca kompanii porucznik Gustav Hamel, i jej szef, starszy sierżant Adolf Bremer, są frontowymi żołnierzami z czasów IWŚ. Dowódcy niższego szczebla mają za sobą czynną służbę w Wehrmachcie lub w Hufcach Pracy Rzeszy, jednak większość ochotników nie przeszła jeszcze żadnego przeszkolenia".

    Kompania była podzielona na 3 plutony- dwa plutony dwudrużynowe (każda z LKM-em na stanie) i 3. Pluton, 3-drużynowy, z których każda posiada 1 CKM. Włosi nazwali ją Compagnia Autocarrata Tedesca, przewidzieli jej użycie na froncie sudańskim w składzie Grupy Północnej Frusciego. Kompania podlegała bezpośrednio gen. Tessitore.

    Czy macie więcej informacji na temat jej jednostki? Jak się sprawowała na polu walki, jak ją oceniali sojusznicy i przeciwnicy?


  8. Jakich komandosów?

    Wszystkich komandosów II wojny światowej.

    Co rozumiesz pod pojęciem komandos? Bo formowane kolejne brygady komandosów brytyjskich (a raczej wielonarodowych, były też bataliony, kompanie francuskie, holenderskie, polskie etc.) były jednostkami czysto liniowymi, jak amerykańscy rangersi. Inaczej sprawa wygląda z takimi formacjami dywersyjnymi, jak LRDG, SAS, SBS, czy organizacjami SOE i OSS, wspierającymi działania ruchu oporu, organizującymi go w okupowanej Europie (słynne słowa Churchilla "Podpalimy Europę").

    I jak to wszystkich? LRDG czy SAS miało tyle samo spektakularnych porażek, co sukcesów.

    Zaś temat im poświęcony mamy na forum: https://forum.historia.org.pl/viewtopic.php?t=4726


  9. Panowie (to się tyczy też mnie osobiście, skoro zabrałem głos w dyskusji)- wszelkie uwagi nie odnoszące się do tematu proszę kierować do siebie na PW.

    Słuchaj, nie lubię takiej ukrytej ironii.

    Iwanie, nie ukryłem w tym żadnej ironii. Jeśli już, to opacznie zrozumiałem ten fragment Twojej wypowiedzi, za co przepraszam. Ale skoro już nawiązałeś temat ataków na katany przeprowadzanych przez Japończyków na Corregidorze, pozwoliłem sobie go pociągnąć.


  10. Czy znacie przykłady pojedynczych, bądź grup bohaterów, którzy przecząc racjonalizmowi walczyli z silniejszych wrogiem i wygrywali?

    Sierżant Harrison Summers z 1/502. PPS, który 6 czerwca, po wschodzie Słońca, dostał rozkaz od ppłk. Cassidy zdobycia kwater niemieckich załóg artylerii przybrzeżnej, oznaczonych na amerykańskich mapach jako WXYZ.

    Jak pisze Ambrose:

    "[summers] Zaatakował pierwszy z budynków, mając nadzieję, że jego grupa ruszy za nim. Nie ruszyła, ale Sumers kopniakiem wyważył drzwi i ostrzelał wnętrze z Thompsona. 4 Niemców padło martwych, a pozostali uciekli tylnym wyjściem do sąsiedniego budynku. Summers, wciąż sam, zdobył i ten budynek, wypędzając Niemców. Jego przykład zachęcił szer. Williama Burta, który wyskoczył z rowu, gdzie ukrywała się cała grupa, odbezpieczył swój lekki karabin maszynowy i strzelając w kierunku trzeciego baraku, osłaniał swego dowódcę.

    Summers po raz kolejny ruszył do akcji, lecz tym razem Niemcy już na niego czekali. Zaczęli strzelać przez otwory strzelnicze, ale ponieważ osłaniał go Burt, a poza tym biegł zygzakiem, nie udało im się go trafić. Ponownie wywalił drzwi i wystrzeliwszy serię, zabił 6 Niemców a pozostałych zmusił do ucieczki.

    Po tym wyczynie padł na ziemię, wyczerpany zarówno fizycznie jak i psychicznie. Odpoczywał pół godziny. W tym czasie nadeszła jego grupa i uzupełniła mu amunicję. Gdy wstał, by iść dalej, pojawił się nie znany mu kapitan ze 101. DPD (...). "Pójdę z panem"- powiedział. W tej samej chwili jednak został trafiony w serce i Summers znów został sam. Zaatakował następny budynek i zabił kolejnych 6 Niemców. Reszta podniosła ręce do góry. Ludzie Summersa byli niedaleko; przekazał im jeńców.

    Jeden z grupy, szer. John Camien z Nowego Yorku, zawołał do Summersa:

    -Dlaczego pan to robi?!

    -Nie potrafię odpowiedzieć- odparł Summers.

    -A inni?

    -Jeśli nie mają ochoty walczyć- powiedział- nie mogę ich do tego zmusić. Sam muszę skończyć robotę.

    -W porządku- stwierdził Camien- idę z panem.

    Razem przechodzili od budynku do budynku, na zmianę atakując i ubezpieczając się. Dołączył do nich Burt ze swym karabinem. (...).

    Pozostały im dwa budynki do zdobycia. Summers zaatakował pierwszy, a kiedy kopnął w drzwi, ujrzał najbardziej nieprawdopodobny widok. Przy stołach siedziało 15 niemieckich artylerzystów i jadło śniadanie. Summers nie tracił czasu; zastrzelił wszystkich na miejscu.

    Ostatni budynek był największy. Obok niego stała szopa i stóg siana. Burt podpalił je, wystrzeliwując pocisk smugowy. Szopa służyła jako magazyn amunicji, która szybko eksplodowała, zmuszając 30 Niemców do wyjścia na otwartą przestrzeń. Kiedy uciekali, kilku z nich padło zastrzelonych przez Camiena i Burta.

    Teraz dołączył do nich następny żołnierzy z grupy Summersa. Miał bazookę, za pomocą której podpalił dach ostatniego domu. Znajdujący się na parterze Niemcy prowadzili ciągły ogień przez otwory strzelnicze, ale gdy budynek stanął w ogniu, wszyscy wybiegli na zewnątrz. Wielu zginęło. Pozostałych 31 podniosło ręce, by się poddać".

    Za: "D-Day" S. E. Ambrose, str. 281-282

    Summers za ten wyczyn został awansowany do stopnia oficera i odznaczony DSC. Przedstawiono go także do Medalu Honoru, ale jego dokumenty zaginęły. Pod koniec 1980 roku, gdy zmarł na nowotwór, szer. Baker i pozostali starali się o pośmiertne przyznanie mu tego odznaczenia, bezskutecznie. Jego historia za bardzo przypomina filmy hollywoodzkie, by można było w nią wierzyć- ale ponad 10 ludzi widziało i potwierdziło bohaterstwo tego człowieka.

    Ambrose nazywa go sierżantem Yorkiem IIWŚ.

    a postawię na pamiętnych komandosów. 400 kilometrów za linią wroga, ich trzech-czterech, wroga pół tysiąca, fabryka do wysadzenia. To się nazywało bohaterstwo...

    Jakich komandosów? Tj. jednostka, konkretni ludzie + ich wyczyny, czas i obszar działania etc.


  11. Kolego Iwanowski,

    Niepodważalnym faktem historycznym jest desant na Corregidor został przeprowadzony 16 lutego 1945 roku.

    Równie niepodważalnym faktem jest, że operacja "Topside"- czyli desant na Skałę, jak nazywano Corregidor, nie był pierwszym w historii zrzutem całego pułku spadochronowego- Niemcy dokonali tego już w maju '41 roku na Krecie, we wrześniu '43 alianci zrzucili pod Salerno (pod wsią Altavilla) cały 505. PPS, w Normandii 6 czerwca skakały w całości 3 dywizje powietrzno-desantowe (101., 82. i 6. DPD), w Holandii 3,5 dywizji (1. DPD, 82. DPD, 101. DPD i 1. SBS) no i już po upadku Corregidoru, znowu dwie pełne dywizje podczas zrzutu nad Renem- 17. DPD i 6. DPD. Próby podważania tego faktu przez Ciebie wyglądają, mówiąc brutalnie, śmiesznie, no, chyba, że chcesz pisać nową wersję historii.

    To dlaczego nie mówiłeś od razu, o co chodzi?! Już poprawiam.

    Proszę obniżyć ton wypowiedzi. Z wcześniejszej wypowiedzi Leuthena nie znalazłem nic niezrozumiałego w kwestii daty desantu, więc nie wiem naprawdę, o co Koledze chodzi.

    Jednak to nie było do końca "Banzai".

    Ja również słyszałem, że japoński kontratak na katany 18/19 lutego nie przyniósł wcale tak dużych sukcesów. "Corregidor. Szurm na Skałę 1945" Falanagana* mówi, że "bardzo nielicznych żołnierzy zabitych w czasie walki samurajskim mieczem przez japońskiego oficera". Jednym z zabitych był W. A. Brown z kompanii D 503. PPS, na którą spadł japoński kontratak.

    Jeśli mowa o walkach o Corregidor '45, to bardzo ciekawym wątkiem, choć mającym marginalne znaczenie dla całej bitwy, są losy fotografa por. Dicka Williamsa z Zespołu Fotograficznego Korpusu Łączności na Filipinach, który otrzymał czasowy przydział do 503. PPS. Skok z 16 lutego był jego pierwszym w życiu, przeżył walki na wyspie i dożył końca wojny.

    *By nie było, książki nie czytałem, a cytat znalazłem na forum DWS. ;)


  12. -zwycięstwa AEF w ofensywach Meuse-Argonne

    Jestem co prawda laikiem w temacie, ale na podstawie posiadanej wiedzy śmiem z tym polemizować. Kampania o Las Argoński była wg. spartolona przez tego 6-gwiazdkowego generała. Jego taktyka skoncentrowania większości sił w rejonie Moza-Argonny obróciła się przeciwko niemu, gdy 1. Armia nie była w stanie zapobiec nadejściu niemieckich posiłków, które rozpoczęły silne kontrataki. Las zdobyto dopiero w połowie października 1918 roku za cenę 122 tys. Amerykanów.

    Od razu nasuwa się skojarzenie z bitwą o Las Hurtgen stoczoną 26 lat później- również przez 1. Armię amerykańską.


  13. Czy czołgi Amerykanów wzięły udział w walkach?

    Tak- US Tank Corps brał udział w eliminowaniu klina pod St. Mihiel we wrześniu 1918 roku. Ofensywa rozpoczęła się 12 września, akurat w okresie obfitych opadów (w chwili rozpoczęcia ataku padało już czwarty dzień z rzędu), które rozmyły cały teren, zamieniając go w trudno dostępne, ledwie przejezdne grzęzawisko, które stało się pułapką dla wielu czołgów. Sytuację pogarszała utrudniająca widoczność gęsta mgła. Działania wojenne w ramach tej operacji zakończyły się 14 września sporym sukcesem- pomimo utraty wielu maszyn głównie z przyczyn technicznych i błota. De facto sukces odniesiono już pierwszego dnia ataku, 13 września zlikwidowano wybrzuszenie, natomiast w nocy 13/14 odpierano liczne i silne kontrataki niemieckie wychodzące z Linii Hindenburga.

    Kolejną ważną ofensywą z udziałem US Tank Corps była ofensywa w rejonie Moza-Argonny, zaplanowana na 26 września '18 roku, która już nie okazała się takim sukcesem. Kolejny raz dały się we znaki silne deszcze powodujące błota na polu walki. Las w Argonnach ostatecznie zdobyto dopiero w połowie października 1918 za cenę 122 tys. ludzi po stronie amerykańskiej (26 277 zabitych i 95 786 rannych). Czołgi w tej operacji nie odegrały tak ważnej roli i nie odniosły tak spektakularnego sukcesu, jak pod St. Mihiel, niemniej również się b. wyróżniły spośród oddziałów amerykańskich. Jak G. Patton 10 października tego roku pisał do swojej żony Beatrice: "Korpus Czołgów zyskał reputację nigdy nie cofającego się. Zawsze szli tylko do przodu. Były to jedyne oddziały biorące udział w ataku, o których można było to powiedzieć". W tych walkach 304. Brygada Czołgów Pattona skurczyła się do rozmiarów 80 ludzi, z etatowych 834.

    W chwili podpisania rozejmu w Europie amerykański korpus czołgów liczył 752 oficerów i 11277 żołnierzy.

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.